Dawno nie czytałam tak dobrej książki. Pochłonęłam ją jednym tchem i miałam trudności, aby się oderwać i coś zjeść. Lektura zajęła mi prawie 8 godzin, ale były to przyjemnie spędzone godziny.
piątek, 3 maja 2013
Siergiej Łukjanienko: Genom
czwartek, 10 stycznia 2013
Jarosław Grzędowicz - "Pan lodowego ogrodu tom 4"
Jestem rozczarowana. To chyba dominujące uczucie prześladujące mnie po przeczytaniu tej książki. Po kilku latach oczekiwania, ciągłym przekładaniu terminu, wreszcie jest. Przygotowując się do jej przeczytania, przesłuchałam sobie jeszcze raz poprzednie trzy części (szczęśliwie teraz tylko trzecią w wersji automatu czytającego, pozostałe zostały już wydane jako audiobooki) i słuchało mi się ich dobrze. Natomiast czwarta część...
Na pewno inaczej odbieram książkę, której słucham, a inaczej czytaną. I Pan lodowego ogrodu (jako całość) zdecydowanie należy do kategorii, którą lepiej mi się słucha niż czyta. I na pewno jest to jeden z powodów, dla których tom 4 odebrałam gorzej niż poprzednie części. Są jednak także inne powody, jak na przykład opis oblężenia ciągnący się przez wiele stron oraz zakończenie, które całkowicie mi się nie odpowiada. Generalnie książka podobała mi się gdzieś tak do połowy, a potem to już było czytanie trochę na siłę, na zasadzie koniecznie chce wiedzieć, co będzie dalej, ale nie tak, aby mi to sprawiało zbytnią przyjemność.
Ocena 4/6
piątek, 28 grudnia 2012
Brian Herbert, Kevin J. Anderson: Ród Atrydów
Informacje ogólne
Rok wydania: 2000 Cykl: Preludia do "Diuny" (tom 1) Tytuł oryginału: Dune: House Atreides Tłumaczenie: Jerzy Łoziński** Ocena* ocena ogólna: 5/6 fabuła: 5/6 stopień wciągania: 5/6 uczucie własne: 5/6 |
Ród Atrydów opowiada o młodych latach Leta Atrydy i o jego przyjaźni z rodem Verniusów. Dowiadujemy się także wiele na temat padyszacha imperatora Szaddama poznając go jeszcze jako następce tronu.
Książki słuchało mi się bardzo dobrze, serdecznie polecam!
*Książki słuchałam. Czytał Mako New. **To, że nie czułam zgrzytu w tłumaczeniu jest zasługą lektora, który zmienił nazwy, na takie jakie występowały w poprzednich tłumaczeniach.
wtorek, 11 grudnia 2012
Frank Herbert: Kapitularz Diuną
Informacje ogólne
Rok wydania: 1993 Cykl: Kroniki Diuny (tom 6) Tytuł oryginału: Chapterhouse: Dune Tłumaczenie: Maria Ryć Ocena* ocena ogólna: 4/6 fabuła: 4/6 stopień wciągania: 4/6 uczucie własne: 4=/6 |
Ta część serii wydaje mi się najsłabsza. Nie do końca rozumiem, o co właściwie w tej książce chodzi i czuję się nią trochę rozczarowana, choć bynajmniej nie żałuję, że ją przesłuchałam. Teraz zaczęłam właśnie Ród Atrydów i zobaczymy jak spodoba mi się kontynuacja serii pióra następców Franka Herberta.
*Książki słuchałam. Czytał Mako New.
sobota, 24 listopada 2012
Frank Herbert: Heretycy Diuny
Informacje ogólne
Rok wydania: 1993 Cykl: Kroniki Diuny (tom 5) Tytuł oryginału: Heretics of Dune Tłumaczenie: Maria Grabska Ocena* ocena ogólna: 5/6 fabuła: 5/6 stopień wciągania: 5/6 uczucie własne: 5/6 |
Do znanego świata wracają rozproszeni - ci, którzy odlecieli ze znanych planet w czasach głodu. Tleilaxanie w swoich powracających ziomkach widzą zarówno nadzieję, jak i zagrożenie. Zaś wyrosłe z rozproszonych czcigodne macierze, używając swych niebywałych seksualnych zdolności, pragną zdominować cały świat.
Tymczasem na Rakis, zgodnie z przepowiednią tyrana, dorasta dziewczyna zdolna rozkazywać czerwią. Bene Gesserit hodują dla niej kolejnego golę Duncana Idaho, szkoląc go na wytrawnego wojownika. Tleilaxanie, na ich prośbę, uczynili go bardziej dostosowanych do obecnych czasów, nikt jednak nie wiem, czy to jedyna modyfikacja jaką wprowadzili.
Prawie cała książka dzieli się na dwa wątki, które momentami splatają się ze sobą. Z jednej strony jest to opowieść o Sheeanie - traktowanej przez kapłanów Podzielonego Boga, jako jego wysłanniczka. Z drugiej zaś o młodym Duncanie, które ze wszystkich sił stara się rozwikłać kłębiące się wokół niego tajemnice. Nad tym wszystkim zaś, snują swoją intrygę Bene Gesserit.
Chyba nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, jeżeli napiszę, że książka bardzo mi się podobała. Najchętniej od razu zaczęłabym słuchać kolejnej części, ale zgodnie z moją wewnętrzną teorią, że ja potrzebuję przerwy między tomami, słucham teraz czegoś innego. Zresztą przed tą częścią też zrobiłam sobie przerwę, tylko jakoś nie mogę się zebrać do napisania recenzji ;)
Jedyne co mnie martwi, to fakt, że następna część jest już ostatnią z oryginalnej serii napisanej przez Franka Herberta. Dalsze części, to kontynuacja na podstawie jego notatek, ale już innych autorów. Na pewno spróbuję tego wysłuchać, ale mam co do nich mieszane uczucia.
Jednak nie ma co się martwić na zapas. Heretyków Diuny serdecznie polecam i nie mogę się już doczekać, kiedy zacznę słuchać kolejnej części.
*Książki słuchałam. Czytał Mako New.
środa, 14 listopada 2012
Frank Herbert: Bóg imperator Diuny
Informacje ogólne
Rok wydania: 1992 Objętość: 128 tys. słów Cykl: Kroniki Diuny (tom 4) Tytuł oryginału: God Emperor of Dune Tłumaczenie: Marek Mastalerz Ocena* ocena ogólna: 5/6 fabuła: 5/6 stopień wciągania: 5/6 uczucie własne: 5/6 |
W tym czasie przez jego dwór przewinęło się wielu Duncanów Idaho - gholi stworzonych przez Tleilaxan, w których zostały obudzone dawne wspomnienia. Część z nich ginęła zabita przez samego Leto II, ponieważ w końcu czynnie nastawali na jego życie.
Na przestrzeni pokoleń, Leto poprzez swój program eugeniczny hodował Atrydów - potomków Ganimy. Jego obecny majordom Moneo był właśnie wynikiem takiej hodowli, podobnie rzecz się miała z jego córką Siona. Dziewczyna jednak nie podzielała wiary swego ojca w Boga Imperatora. Była ona przywódczynią buntowników, o czym zresztą Leto doskonale wiedział i bynajmniej nie zamierzał jej w tym przeszkadzać. Miał co do niej własny plan...
Mam problem pisząc recenzję książek z tej serii, gdyż ich fabuła jest trudna do opisania, w taki sposób, aby zainteresować, ale jednocześnie nie zdradzić za wiele. Mam nadzieje, że choć trochę mi się to udało. Osobiście książkę bardzo polecam :)
*Książki słuchałam. Czytał Mako New.
niedziela, 5 sierpnia 2012
Roger Zelazny: Bramy w piasku
Fred Cassidy jest wiecznym studentem. Nie chodzi jednak o to, że się nie uczy, wręcz przeciwnie - jest ekspertem w wielu dziedzinach, jednak porzuca kształcenie w danej dziedzinie tuż przed wypełnieniem kryteriów do otrzymania tytułu magistra. A wszystko to z powodu testamentu jego wuja Alberta, który zapewnia mu godziwe utrzymanie aż do zakończenia przez niego studiów dziennych. Kolejni opiekunowie starają się go przechytrzyć i zmusić do uzyskania tytułu, ale jak na razie bezskutecznie.
Pewnego dnia jego mieszkanie zostało splądrowane, winnym zaś okazuje się jego nauczyciel poszukujący podarowanego jego współlokatorowi przedmiotu. Później okazuje się, że przedmiot nie jest takim, za jakiego uważał go Fred. Jego samego zaś dopadają niebezpieczni ludzie pragnący za wszelką ceną go odzyskać. Z ich rąk ratują go funkcjonariusze z innej planety, którzy także szukają tego przedmiotu i pragną zabrać Freda na hipnotyczne przesłuchanie na swoją planetę. Dalej wszystko zaczyna być coraz bardziej zakręcone...
Książki słuchało mi się dobrze, choć momentami czułam, że się trochę gubię. Było to coś całkowicie innego niż się spodziewała, ale zachęciło mnie do sięgnięcia kiedyś w przyszłości po inne książki autora. Wszystkich miłośników kryminałów w konwencji science-fiction serdecznie do książki zachęcam.
*Książki słuchałam.
sobota, 4 sierpnia 2012
Frank Herbert: Dzieci Diuny
Informacje ogólne
Wydawca: Rok wydania: 1992 Objętość: 129 tys. słów Cykl: Kroniki Diuny (tom 3) Tytuł oryginału: Children of Dune Tłumaczenie: Marek Mastalerz Ocena* ocena ogólna: 5/6 fabuła: 5/6 stopień wciągania: 5/6 uczucie własne: 5/6 |
Po odejściu Pola, Alia przejmuje rolę regentki sprawującej władzę w imieniu dzieci Muad'Diba. Leto i Ghanima podobnie jak ich ciotka są przed-urodzonymi, więc traktowanie ich jak dzieci nie jest tak naprawdę uzasadnione. Na Arrakis przybywa lady Jessica, Alia boi się, że zostanie uznana za paskudztwo, opanowane przez swoje wewnętrzne jaźnie.
Zmiany ekologiczne postępują w zastraszającym tempie. Diuna staje się zieloną planetą, zaczynają nawiedzać ją deszcze, w wielu miejscach są otwarte zbiorniki wody. Fremeni w miastach także zaczynają się zmieniać. Filtrfraki zatracają swą funkcję i zmieniają się w strój na pokaz. Wielu rdzennym mieszkańcom pustyni nie podoba się ten stan rzeczy. Ucieleśnione marzenie staje się przekleństwem. Rodzeństwo przewiduje, że ta ekologiczna rewolucja w krótkim czasie spowoduje wyginięcie czerwi i w konsekwencji zniknięcie przyprawy. Następstwa tego byłyby straszne i cofnąłby imperium o pokolenia z powodu sparaliżowania gildii planetarnej a co za tym idzie międzyplanetarnego transportu. Leto podążając za snami stara się naprawić przyszłość. Ghanima pomaga mu jak tylko może.
Książka mi się podobała. Może czasem za dużo było w niej filozofii, ale z drugiej strony to buduje klimat tej serii, więc trzeba się z nią pogodzić. Na pewno sięgnę po kolejną część cyklu, ale najpierw muszę sobie zrobić parę miesięcy przerwy. Zdecydowanie w takich odstępach lepiej słucha mi się tych książek.
*Książki słuchałam. Czytał Mako New.
sobota, 28 lipca 2012
Frank Herbert: Mesjasz Diuny
Informacje ogólne
Rok wydania: 1992 Objętość: 71 tys. słów Cykl: Kroniki Diuny (tom 2) Tytuł oryginału: Dune Messiah Tłumaczenie: Marek Marszał Ocena* ocena ogólna: 5/6 fabuła: 5/6 stopień wciągania: 5/6 uczucie własne: 5/6 |
Po tym jak zachłysnęłam się Dziuną natychmiast nagrałam Mesjasza na mp3 i zaczęłam słuchać, ale nie byłam w stanie. Tak bardzo byłam przywiązana do Pola, że słuchanie o spisku dążącym do jego obalenia za bardzo mnie denerwowało. Porzuciłam więc tę książkę i tak negatywnie się nastawiłam do jej słuchania, że zapewne długo by sobie jeszcze poczekała, gdyby nie moja obecna mp3kowa sytuacja. A byłoby szkoda...
Zawiązany zostaje spisek dążący do obalenia nowego imperatora. Księżniczka Irulana - jego oficjalna, ale nie rzeczywista, żona także do niego przystępuje. Już wcześniej podawała Chani środki antykoncepcyjne, przeciwdziałając urodzeniu przez nią następcy tronu. Mimo braku dziecka, Pol kategorycznie odmawia współżycia z Irulaną.
Na dwór imperatora trafia ghola stworzony z ocalonego ciała Idaho. Mimo świadomości, że nie jest to stary przyjaciel, a tylko nowa istota w jego ciele, Pol nie umie odrzucić podarku.
Mesjasza słuchało mi się bardzo dobrze. Nie było już takiego zachłyśnięcia i zachwytu jak przy Diunie, ale nadal jest to książka bardzo dobra. Zakończenie mnie zaskoczyło i jednocześnie trochę zasmuciło, ale nie można mieć wszystkie ;) Książkę serdecznie polecam.
*Książki słuchałam. Czytał Mako New.
niedziela, 8 kwietnia 2012
Siergiej Łukjanienko: Fałszywe lustra
Informacje ogólne |
W końcu jednak nadszedł czas na Fałszywe lustra i jestem zadowolona, że w końcu po nią sięgnęłam, bo książka bardzo mi się podobała. Tak więc proszę się nie zniechęcać, tak jak ja, i czytać ;)
Wszyscy nurkowanie utracili swoje możliwości. Co prawda nadal mogą zgodnie z życzeniem opuszczać Głębię, ale nie umieją już znajdować luk w ochronie. Nie są także potrzebni do ratowania innych, ponieważ Głębia zyskała mechanizm, który wyrzuca ludzi po określonym czasie nawet jeżeli nie ustawili timera.
Leonid i Vika są małżeństwem. Ona znalazła sobie normalną pracę w realu, on jednak nie potrafił uwolnić się od Głębi. Nie potrafiąc żyć bez wirtualnej rzeczywistości, zatrudnia się w niej jak tragarz. Jednak praca ta nie przynosi mu satysfakcji, tylko zwiększa jego frustrację. Leonid powoli traci kontakt z rzeczywistością i pogrąża się w depresji. Jego związek z Viką się sypie.
Przełomowym momentem w życiu Loni jest przypadkowe usłyszenie plotki o broni trzeciej generacji. Pierwsza generacja to komputerowe wirusy, druga niszczy sprzęt, trzecia zaś zabija w rzeczywistości. Leonid przekonany, że upowszechnienie takiej broni zniszczy Głębie, postanawia działać. Uruchamia swoje dawne kontakty i znów rusza ratować wirtualny świat. Pytanie tylko: właściwie przed kim?
Początkowo Fałszywe lustra nie podobały mi się za bardzo.No bo jak to? Leonid pracuje jako tragarz? Nie układa mu się z Wiką? Ma deep psychozę? Potem jednak akcja nabrała tempa i stała się bardzo interesująca, zakończenie zaś było świetne. I jedynie chwilami depresyjne stany Lonida, burzyły mi radość z czytania całości. Jego postać jednak nie byłaby pełna, bez takich przemyśleń, więc trzeba je jakoś przeżyć. Mimo nich, zachęcam serdecznie do lektury.
W skaład cyklu Labirynt odbić wchodzi także opowiadanie Przezroczyste witraże ze zbioru Atomowy sen wydanego w 2005. Akcja opowiadania dzieje się po wydarzeniach z Fałszywych luster i opowiada o młodej prawniczce wychowanej na Głębi, która przeprowadza inspekcję w wirtualnym więzieniu. Opowiadanie jest dość ciekawe (4/6) i ma dwa alternatywne zakończenia. Polecam jako krótkie (21,5 tys. słów) uzupełnienie cyklu.
Książkę czytałam na czytniku.
sobota, 7 kwietnia 2012
Connie Willis: Nie licząc psa
Neda Henrego poznajemy w 1940 w trakcie przeszukiwania ruin katedra w Coventry. Jego zadaniem jest znalezienie strusiej nogi biskupa i początkowo wydaje się to dość niejasne. Wkrótce jednak okazuje się, że Ned naprawdę pochodzi z 2057 roku i jest podróżnikiem w czasie. Potem zaś wszystko zaczyna być coraz bardziej zakręcone.
Nie licząc psa w niczym nie przypomina typowej powieści s-f. Większość akcji dzieje się w wiktoriańskiej Anglii i przypomina trochę komedię pomyłek. Jedynym fantastycznym elementem są podróże w czasie, brak jednak szczegółowych opisu aparatury do nich służącej i mechanizmów umożliwiających skok. Ten sposób przedstawienia bardzo mi odpowiada.
Podróże w czasie, to z jednej strony chętnie wybierany, z drugiej zaś trudny, motyw w literaturze i kinematografii. Bardzo ciężko wyjaśnić wszystko tak, aby przedstawiona teoria była spójna i w większości znanych mi przypadków to się nie udało. Jednak koncepcja przedstawiona w Nie licząc psa mnie osobiście przekonuje. Kontinuum czasoprzestrzenne, które samo dąży do naprawienia wyrządzonych przez podróżników szkód, jest pomysłem bardzo ciekawym.
Obserwując zmagania historii i historyków dążących do zwrócenia wydarzeń na odpowiednie tory, bawiłam się całkiem dobrze. Lekturę umilał pies Cyryl i kotka Księżniczka Ardżumand, których to z czystym sumieniem można nazwać pełnoprawnymi bohaterami tej powieści. Dodatkowo mieliśmy zakochanego wiktoriańskiego studenta i rozkapryszoną pannę; niezastąpionego kamerdynera i wprowadzające wiele zamieszania seanse spirytystyczne. Książka ta jest strasznie zakręcona, ale mimo tego, a może właśnie z tego powodu, bardzo mi się podobała.
Książkę czytałam na czytniku.
wtorek, 28 lutego 2012
Scott Westerfeld: Nieważcy (tom I i II*)
Informacje ogólne |
Głowną bohaterką książki jest Aya Fuse - Nieważka, czyli nie licząca się w rankingu Brzydka. Aya jest strzelcem, co oznacza, że szuka historii, które po opublikowaniu, mogą przynieść jej sławę. W ten sposób trafia na Szczwane Laski - dziewczyny nielegalnie jeżdżące na pociągach magnetycznych, wraz z nimi zaś odkrywa tajemniczy magazyn we wnętrzu góry. Nie podejrzewa nawet do czego doprowadzi wystrzelenie tej historii...
Początkowo książkę czytało mi się dość ciężko, sądzę, że trochę dlatego, że nie pamiętałam już trylogii. Potem wciągnęłam się w świat, wydarzenia zaś nabrały tempa i czytało mi się już bardzo dobrze. Wszystkim lubiącym fantastykę młodzieżową, powieść polecam.
*Dwa tomy to jedna powieść podzielona sztucznie przez wydawcę.
sobota, 31 grudnia 2011
Jacques Spitz: Wojna z muchami i inne powieści
Wojna z muchami i inne powieści to zbiór trzech krótkich powieści francuskiego pisarza. Przyznać muszę, że pierwszy raz czytałam książkę fantastyczną autora tej narodowości. Lektura ta była inna niż większość przeczytanych przeze mnie książek science-fiction i uważam, że warto ten inny punkt widzenia poznać. Dlatego też bardzo zachęcam do zapoznania się z tą pozycją.
Wojna z muchami (4/6) to powieść o walce ludzi z wielką plagą much, których nieprzeliczone roje lęgną się w Afryce i wielkimi chmarami spadają na miasta zmuszając ludzi do ich opuszczenia i oddania im pola. Sytuację poznajemy z perspektywy młodego naukowca, asystenta słynnego francuskiego badacza, którego poproszono o zbadanie tej strasznej plagi. Jednak właśnie do naszego głównego bohatera będzie należeć ostatnie słowo, choć triumf ten będzie bardzo gorzki.
Eksperyment doktora Flohra (5/6) podobał mi się z tych trzech powieści najbardziej. Powieść jest podzielona na dwie części, z których pierwsza (większa) jest pamiętnikiem tytułowego doktora, druga zaś relacją jego córki. Myśli Flohra podobały mi się bardziej.
Głowy bohater książki wynalazł metodę, dzięki której potrafi zmniejszać i powiększać przedmioty. Eksperyment udaje się także z organizmami żywymi, choć początkowo powoduje to ich obumieranie. Stopniowo doktor udoskonala swój wynalazek i staje się bardzo sławny, jednak to, do czego doprowadza, nie śniło mu się w najśmielszych snach.
Oko Czyśćca (3/6) bardzo przygnębiające i podobało mi się najmniej. Opowiada o kiepskim malarzu, który spotyka pewnego ekscentrycznego naukowca. Ten starszy już człowiek jest zafascynowany przyczynowością. Kiedy malarz postanawia popełnić samobójstwo, naukowiec, nie uprzedzając artysty, wysyła go w podróż w przyczynowość.
Malarz, który w ciągu nocy zmienił zdanie i jednak chce żyć, początkowo myśli, że ma chore oczy. Potem jednak odkrywa co naprawdę się stało...
Książkę dostałam od Kaliny.
poniedziałek, 26 grudnia 2011
Philip K. Dick: Prawda półostateczna
Informacje ogólne |
Zapewne na moją ocenę wpływa fakt, że prawie wcale nie znam Lema (bodajże czytałam tylko coś o Pirxie), więc nie jestem w stanie porównać tej książki z Solaris, która być może jest bardziej filozoficzna, ale Prawda półostateczna jest taka także i zdecydowanie nie jest książką sensacyjną. Owszem pod koniec jest dość mocno wciągająca, aczkolwiek początek mnie dość mocno zanudził.
Rzeczywiście Dick skupia się na przemyśleniach bohaterów, ale trudno mówić o braku opisywania relacji między ludzkich skoro te przemyślenia dotyczą problemu zdobycia sztucznego narządu dla członka grupy, bez którego człowiek ten umiera. Moim zdaniem jest tam także wiele przemyśleń filozoficznych i rozważań co do ludzkiej natury, chociażby u Adamsa, czy też Nicholasa.
Powyżej była część polemiczna, to może teraz w końcu napiszę o czym ta książka właściwie jest. Dick opisuje świat po wojnie totalnej, w której wyniku nastąpiło wielkie promieniowanie i ludzkość schowała się pod powierzchnię ziemi.
Wojna jednak szybko się skończyła, napromieniowanie zaś okazało się nie tak wielkie jak sądzono. Nikt jednak nie informuje schowanych pod ziemią ludzi o zawarciu pokoju i ustaniu zagrożenia. Garstka mieszkających na powierzchni osób pielęgnuje w reszcie populacji przeświadczenie o trwającej wojnie i niebezpieczeństwie przebywania na powierzchni. Sami tym czasem mieszkają w wielkich willach obsługiwani przez armie produkowanych pod ziemią robotów.
Taki właśnie stan zastaje na powierzchni prezydent jednej z podziemnych osad, który podjął się bohaterskiej misji wyjścia i zdobycia sztucznej nerki dla jednego z mieszkańców. Okazuje się, że w istniejącym stanie chwiejnej równowagi władzy, coś zaczyna się właśnie psuć. Czy w końcu wszyscy Ziemianie dowiedzą się o faktycznym stanie planety?
Książka podobała mi się umiarkowanie. Początek był dość nużący i trudny do przejścia, końcówka był zdecydowanie bardziej emocjonująca, ale także znacząco bardziej zakręcona i niezrozumiała. Polecam umiarkowanie.
Książkę czytałam na czytniku.
piątek, 18 listopada 2011
Orson Scott Card: Ender na wygnaniu
Informacje ogólne |
Ender cały czas próbuje się zmierzyć z brzemieniem tego co zrobił i szuka odpowiedzi na pytanie dlaczego Formidy mu na to pozwolili. Jest przekonany, że Robale nie wykorzystały wszystkich swoich możliwości obrony i wywołuje to w nim obsesje poszukiwania coraz większej ilości informacji na ich temat.
W końcu Ender odlatuje do koloni, gdzie ma zostać gubernatorem, choć kapitan statku, który go wiezie ma co do tego inne plany. Wiggin ma więc do rozegrania inną bitwę na nieznanym sobie zupełnie polu…
Endera na wygnaniu zdecydowanie należy czytać po całym podcyklu o Groszku, którego ostatnim tomem jest Cień olbrzyma, ponieważ w listach z Ziemi przewijają się informację na temat dziejących się tam wydarzeń i występuje kilkoro wprowadzonych tam bohaterów. Natomiast można czytać go spokojnie przez Mówcą umarłych bo ten dzieje się wiele lat później.
Powieść mi się podobała, ale brakuje w niej elementów, które pozwoliłyby się nią zachwycać. Nie czułam się porwana przez dziejące się wydarzenia i nie cierpiałam, kiedy nie miałam czasu czytać książki. Dla osoby, która tak jak ja, przeczytała wszystkie poprzednie książki z cyklu o Enderze jest to oczywiście pozycja obowiązkowa, ale nikogo innego właściwie nie zachęcam. Dużo tracicie nie czytając Gry Endera, ale Endera na wygnaniu już nie.
Książkę czytałam na czytniku.
czwartek, 17 listopada 2011
Frank Herbert: Diuna
Informacje ogólne |
Akcja powieści dzieje się w odległej przyszłości, w której ludzkość skolonizowała wiele planet i podróże między nimi są rzeczą normalną aczkolwiek bardzo kosztowną. Zrzeszenie wielu planet tworzy Imperium, którym włada Imperator przy pomocy przedstawicieli Wysokich Rodów. Poza tym mamy także Gildię, która kontroluje wszystkie podróże międzyplanetarne i z którą każdy z władców Imperium musi się liczyć.
Jednym z Wysokich Rodów jest ród Atrydów, którego losy opisuje właśnie Diuna. Akcja zaczyna się w momencie, kiedy Książę Atryda, wraz z piętnastoletnim synem Polem, oficjalną konkubiną i wszystkimi ludźmi przenosi się właśnie z Kaladanu, którą to planetą dotychczas władał, na Arrakis, która ma objąć w posiadanie z rozkazu Imperatora.
Arrakis zwana także Diuną to planeta bardzo niegościnna dla wszelkiego życia. Całą planetę pokrywa pustynia, rodowici mieszkańcy cały czas chodzą w specjalnej odzieży (filtrfrakach), która pozwala odzyskać wodę normalnie wydalaną przez organizm. Naturalne jest także dla nich "odzyskiwanie" wody od zmarłych: To jest ślub wody. Znany obrządek. Ciało człowieka stanowi jego własność; woda należy do plemienia. Arrakis ma jednak coś, co powoduje, że jest ona bardzo cennym lennem. Diuna to jedyna planeta, na której wydobywa się melanż - substancję, od której uzależnione jest całe Imperium, a której nie można uzyskać z żadnego innego miejsca.
Można się wydawać, że książę Atryda jest w łaskach u Imperatora, na prawdę jednak, że ten wraz z zagorzałym wrogiem księcia - baronem Harkonnenem, planuje usunięcie całego rodu Atrydów, w czym dopomóc ma zdrajca umieszczony w ich domu. Próba wykonania tego planu okazuje się mieć nie przewidziane przez nikogo konsekwencje, które na zawsze zmienią oblicze Imperium...
Diuna to powieść imponująca. Jestem pod wielkim wrażeniem wyobraźni autora, któremu udało się stworzyć kompletny świat, na którym opisał wszystko o cokolwiek czytelnik mógłby zapytać. Herbertowi udało się to połączyć z nie banalną i wciągającą fabułą, co w efekcie dało książkę genialną! Wszystkim Diunę serdecznie polecam!
*Książki słuchałam. Czytał Mako New.
wtorek, 15 listopada 2011
Siergiej Łukjanienko: Labirynt odbić
Informacje ogólne |
Głębia to wirtualna rzeczywistość. Każdy człowiek podłączony do Głębi ma wrażenie, że wszystko co go otacza jest rzeczywiste. Praktycznie każdy kto zanurzy się w Głębi, nie może z niej samodzielnie wyjść, dlatego istnieje wbudowany mechanizm odłączający człowieka po określonym czasie. Z tego rozwiązania nie korzystają tylko nurkowie, jedyni ludzie którzy są w stanie wyjść samodzielnie z Głębi. Są oni w stanie zrobić nawet więcej, pozostać połączonym z Głębią, ale kierować swoją postacią tak, jak robiło się to dawniej w zwykłych grach komputerowych.
Lonia jest nurkiem. W realnym świecie niczym się nie wyróżnia. Jednak dzięki swoim umiejętnością w Głębi zarabia krocie. Osób o jego umiejętnościach jest bardzo mało, zaś zapotrzebowanie bardzo duże. Tylko nurek jest w stanie wyciągnąć człowieka z uszkodzonym timerem i wykonać wiele innych czynności niedostępnych normalnemu użytkownikowi.
Powieść bardzo mi się podobała. Trudno się było od niej oderwać, co niezbyt dobrze wpłynęło na moje wyspanie ;) Pewnie oceniłabym ją trochę lepiej gdyby nie zakończenie, które mnie troszkę rozczarowało. Powieść polecam serdecznie wszystkim miłośnikom fantastyki, a szczególnie tym kochającym także gry komputerowe :)
Książkę czytałam na czytniku.
sobota, 14 maja 2011
Orson Scott Card: Wezwanie Ziemi
Dane pierwszego wydania |
Wojskowy jest postacią bardzo ciekawą. Z jednej strony jest jednym z najważniejszych generałów imperium Gorayni, z drugiej zaś czuje nienawiść do imperatora i jego ludu. Sam Moozh wywodzi się z plemienia górali Sotchitsiya, którzy za czasów jego pradziadka za przykładem Basiliki oddali władzę kobietą, co przypłacili później podbojem przez imperium Gorayni. W związku z tym Moozh pogardza Basiliką i jej prawami, zaś jego marzeniem jest zniszczyć imperatora i jego imperium. Moozh wierzy, że imperator jest wcieleniem boga, ponieważ od czasów jego młodości bóg przeciwstawia się jego planom. Wielokrotnie sprawiał, że zapominał o swoim świetnym pomyśle i musiał wymyślać go od nowa. Jego życiowym celem stało się przeciwstawianie jego woli.
Postacią, która odegra bardzo ważną rolę w przedstawionych wydarzeniach jest Torstiga - niewolnica, której Naddusza dała wolność jednocześnie skazując na los świętej kobiety. W czasie wprowadzania postaci Spragnionej (tak brzmi jej imię w języku Basiliki) naszły mnie wątpliwości co do spójności przedstawionego świata. Z jednej strony wiemy, że Naddusza jest po prostu rezydującym na orbicie Harmonii komputerem, który, z samej swej istoty, nie może zsyłać na ludzi proroczych wizji. Oczywiście może powodować sny, które się wydają być takimi wizjami, powodując u ludzi działania doprowadzające do "przepowiedzianych" wydarzeń, przecież jednak nie może przewidywać zdarzeń losowych. Zaś w przypadku opisanej wizji Torstigi, moim zdaniem miało miejsce przewidywanie przyszłości:
Pewnego dnia spojrzała na swego pana i zaczęła łkać, a on nie mógł jej uspokoić. Tego samego popołudnia nadzorował budowę wspaniałego nowego domu dla jednego z najbogatszych ludzi w mieście i powalił go kamień, który wyślizgnął się z rąk załogi usiłującej wstawić go na miejsce. Dwóch niewolników połamało sobie kości podczas tego wypadku, a pan Spragnionej upadł na ulicę i został stratowany przez konia.*
Jasne można dorabiać do tego teorię, że to Naddusza spowodował, że ludzie upuścili ten kamień. Można, tylko po co. Scena ta nie ma większego znaczenia dla reszty książki, więc po co wzbudzać w ludziach wątpliwości co do jej spójności? Dla mnie jest to jeden z dwóch powodów, dla których Wezwanie Ziemi podobało mi się mniej niż Pamięci Ziemi. Drugi z powodów jest dość subiektywny. Po prostu po pierwszej części zakładała, że oni już wyruszą, podczas gdy przez całą książkę oni się cały czas do tego przygotowują. Owszem, dzieje się mnóstwo innych rzeczy, można wręcz powiedzieć, że pustynna grupa jest tu zmarginalizowana, no, ale ja chciałam, aby oni już wyruszyli, i co ja na to poradzę, że tak właśnie jest?
Na początku powieści poznajemy wydarzenia rozgrywające się w Basilice. Młodsza córka Rasy dowiaduje się o tragicznej śmierci swego ojca i sama udaje się na poszukiwanie swojej siostry, aby oznajmić jej tę wieść. Kokor bardzo zazdrości starszej siostrze sławy i głosu, co powoduje, że odkrywszy jej naganny postępek, dopuszcza się niespodziewanego czynu.
Tymczasem do Rasy przychodzi żołnierz, który wypuścił z miasta Nafai, i prosi ją o ochronę. Rasa dochodzi do wniosku, że nie jest w stanie go chronić i wysyła go do Gorayni, z listem wyjaśniającym, że pomógł pokonać stronników ich wrogów Potokgavan. W ten właśnie sposób Vozmuzhalnoy Vozmozhno poznaje sytuację panującą w Basilice i postanawia wykorzystać nadarzającą się sposobność.
W tym czasie na pustyni Elemak ma sen, w których Naddusza zsyła mu wizję żon. Po wysłuchaniu tej historii ojciec postanawia, mimo grożącego im niebezpieczeństwa, wysłać trzech z synów do Basiliki. Dwaj starsi chętnie się na to godzą tęskniąc do wygód miasta. Nafai jedzie obrażony na Nadduszę, że to nie jemu zesłał ten sen. W Basilice rzeczywiście odbywają się śluby kilku z ważnych bohaterów, zaś jeden z nich ostatecznie pieczętuje przyszłość miasta.
Biorąc pod uwagę prolog, który opowiada o przyszłości Basiliki na przestrzeni najbliższych lat, tym razem mogę już chyba założyć, że następna część będzie już o podróży. Wreszcie! Tak więc pozostaje mi czekać cierpliwie na kolejną część, tę część polecić zaś tym, którzy lubią nie tylko science-fiction, bo choć moim zdaniem książka ta nadal wpisuje się w ten gatunek, to jest na jego krawędzi.
*strona 149
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka.
poniedziałek, 14 marca 2011
Poul Anderson: Stanie się czas
Po tej przydługiej dygresji, przystąpmy do omówienia treści ;)
Głównym bohaterem książki jest Jack Havig. Poznajemy go, kiedy jest jeszcze niemowlęciem i doprowadza do histerii swoją mamę. Później w wieku 4 lat dzieciak ginie na kilka godzin. W końcu do domu przynosi go tajemniczy mężczyzna, który znika zaraz po przekazaniu chłopca rodzicom.
Okazuje się, że Jack jest podróżnikiem w czasie. Potrafi przenieść się w dowolny czas geograficznie pozostając w tym samy punkcie. Chłopak bardzo chce poznać podobnych mu ludzi. W tym celu udaje się na ukrzyżowanie, gdzie odnajdują go przedstawiciele Orlego Gniazda - organizacji z przyszłości, która skupia takich jako on. Początkowo wydaje się, że kierują nią szczytne cele, ale czy tak jest naprawdę?
Stanie się czas nie jest książką zło. Czyta się ją dobrze, ale... Każdy, kto chce pisać o podróżach w czasie, z własnej i nieprzymuszonej woli naraża się na problemy i zarzuty. Anderson nałożył na te podróże dziwne ograniczenia, które moim zdaniem są wewnętrznie sprzeczne. Nie da się zmienić wydarzeń, które miały miejsce. Z jednej strony Jack może się wielokrotnie cofać w czasie i pojawić w wielu egzemplarzach w jednocześnie w tym samym miejscu, z drugiej zaś nie może uratować przed śmiercią ojca, czy też cofnąć się w czasie tak, aby uratować ukochaną. Może sam sobie dawać rady cofając się do swojej przeszłości, ale jego ścieżka życia jest jakby z góry wytyczona. Generalnie odniosłam wrażenie, że bardzo wiele jest wytyczone i niezmienne. Ale skoro tak, to po co Jack wogóle się przejmuje walką? Chyba że to jego przejmowanie też jest zdeterminowane...
Ten determinizm miał pewnie na celu uniknięcia paradoksów, ale takie podróże w czasie nie przemawiają do mnie i już. Choć faktem jest, że ja w takich sytuacjach jestem strasznie czepliwa. Przyczepiłam się nawet do pewnego odcinak Stargate, w którym niedopracowany był właściwie tylko jeden szczegół, a reszta była nawet całkiem dobrze pod tym względem przemyślana.
Podsumowując książkę polecam umiarkowanie, raczej osobom, które w kwestii paradoksów czasowych, są mniej czepliwe niż ja. Warto jeszcze zaznaczyć, że książka powstała w 1973 i, moim zdaniem, trzeba ją czytać z uwzględnieniem tego faktu.
sobota, 12 marca 2011
Robert J. Sawyer: Eksperyment terminalny
Doktor Peter Hobson jest naukowcem pragnącym opracować super EEG, które jednoznacznie potrafiłoby określić, czy człowiek umarł, czy nadal jeszcze żyje. W trakcie testów odkrywa dość szczególną falę. Upublicznienie odkrycia wywołuje mnóstwo kontrowersji.
O ile w życiu zawodowym doktorowi wiedzie się świetnie, to w jego małżeństwo przeżywa kryzys. Peter nie umie wybaczyć żonie jej zachowania.
W ramach badania życia po śmierci Hobson tworzy trzy komputerowe kopie siebie. Jedna ma badać życie duchowe, więc odłączone są od niej funkcje ciała, druga życie wieczne, więc wyłączono strach przed śmiercią, trzecia zaś jest kontrolna. Eksperyment wydaje się przebiegać bez zarzutu, aż do chwili, w której okazuje się, że jedna z kopi jest mordercą...
Generalnie książka była bardzo dobra. Autorowi udało się wyprowadzić mnie na manowce, bo do ostatniej chwili nie wiedziałam która kopia jest winna, choć on przecież tak podpowiadał... Wszystkim miłośnikom science-fiction książkę polecam. Powieść otrzymała nagrodę Nebula '95 i była nominowana do nagrody Hugo '96.
Książkę otrzymałam od Kaliny i oddałam ją już przez podaj.net