Już za dwa dni będę w domu w Polsce! Jak pogoda i Najwyższy na to pozwolą oczywiście :) No bo przecież w UK jest WINTER CRISIS :) Zaciskam kciuki i mam nadzieję, że śnieg, zawieje i mróź nie spowoduja, że lotnisko w L:iverpool'u bedzie zamkniete na czas mojego lotu. Trzymajcie kciuki! Please, please, please...
Jutro czeka mnie jeszcze ekspresowe sprzątanko, ubranie choinki i spakowanie klamotów z których 90% to kupione prezenciochy :D Może na granicy przepuszczą z takim majdanem :D Wyglądać też będę do samego końca nadchodzacych karteczek świateczny z wymianek :)
Nienawidzę podróżowania, zwłaszcza w zimie, tłocznych lotnisk, całego tego zamieszania, opóźnionych samolotów, komunikatów, taskania bagaży, szukania taksówek czy autobusów, pakowania i rozpakowywania się. Dla mnie to stres, który zawsze chcę miec za sobą jak najszybciej. W zeszłym roku lot do kraju wizz airem z polskimi rodzinami to była masakra - ciasnota na pokładzie, gorąc, płaczące dzieci, polska łacina "tatusiów czy mamusiów" stojących w długiej kolejce za moimi plecami, bieg do samolotu, walka o najlepsze miejsca w samolocie itp. Nie polecam. Damy radę!
Ale czego człowiek nie zrobi dla pieknie ubranej choinki i świątecznej atmosfery domowego ogniska :)
Nie mogę się już doczekać pieczenia ciast i babeczek z mamą w kuchni, ubierania choinki, zawieszania cukierków czekoladowych, wyciągania wszelkich ozdób i dupereli, picia świątecznych herbatek i nalewek, podjadania uszek :D siedzenia przy zapalonych świecach, słuchania kolęd, oglądania światecznych filmów w rodzinnym gronie (Kevin sam w domu pewnie nie zawiedze nas i w tym roku :P)
Zaczyna się już robić na prawdę śwątecznie! :)