Pokazywanie postów oznaczonych etykietą imbir. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą imbir. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 6 stycznia 2015

Bezglutenowy piernik persymonowy

Planowałam, że kolejny przepis będzie na danie wytrawne, jako że ostatnio zaproponowałam coś słodkiego, ale NIESTETY, muszę wbijać już dziś, i to znowu z czymś dla łakomczuchów :) 

Ciasto bardzo na czasie, idealne na zimę - rozgrzewa, ma ograniczony czynnik "utuczę Cię", więc bez obaw. Upieczenie go jest jednak nieco wyzwaniem - podzieliłam ciasto na dwie porcje i jedna wersja wyszła inna od drugiej. Z tego właśnie powodu uprzedzam, że to wypiek dla wielbicieli pierników słodkich, bardziej kleistych, ale jedna z porcji była też miejscami "normalnym", nieco bardziej suchym piernikiem (jak ciasto ucierane). Wolałam jednak tę zbitą, bardzo aromatyczną. 


wersja zbita (całość masy nie zmieściła się w keksówce) , niziutka, smaczniejsza


Bezglutenowy piernik z musem z persymony

    1 1/2 szklanki puree z bardzo dojrzałych persymon
    1/4 szklanki oliwy
    połowa ekstremalnie dojrzałego banana
    1/3 szklanki syropu klonowego
    1 szklanka zmiksowanych na mus namoczonych wcześniej daktyli
    1 łyżka ekstraktu waniliowego
    1 łyżeczka cynamonu
    1/2 łyżeczki świeżo mielonego ziela angielskiego
    szczypta gałki muszkatołowej
    szczypta świeżo mielonych goździków
    1/4 łyżeczki czarnego pieprzu
    1/4 łyżeczki mielonego imbiru
    1/2 szklanki mąki gryczanej
    1/2 szklanki mąki z brązowego ryżu
    1/3 szklanki skrobii ziemniaczanej
    1 łyżeczka mielonego siemienia
    1 łyżeczka proszku do pieczenia
    1 łyżeczka sody
    75 g rodzynek

na polewę:

    1 mała bardzo dojrzała persymona
    3 łyżki syropu klonowego
    3 łyżki oleju kokosowego płynnego
    1 łyżka mleka roślinnego
    1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

Odmierzyć szklankę musu daktylowego, dodać do niego syrop klonowy, oliwę, banana i mus z persymony + ekstrakt. Zmiksować na jednolitą masę.
Mąki zmieliłam własnoręcznie w młynku, przesypałam do miski, dodałam do nich przyprawy i proszki, a na koniec rodzynki. Wymieszałam całość dokładnie, wsypałam do mokrej masy, przemieszałam krótko, ale dokładnie, wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 175 stopni, piekłam przez ponad godzinę (ok. godziny 20 min.). Polecam grzanie dolne przez większość pieczenia piernika, ciasto ma tendencję do mocnego opiekania brzegów, a bycia bardzo mokrym w środku, zatem trzeba je pilnować.

Składniki na polewę zmiksować w blenderze (poza skórką z persymony, którą wyrzucamy), posmarować nią ciasto, kiedy ostygnie. Smacznego!


sobota, 31 sierpnia 2013

Zupa batatowa ze szpinakiem + prośba

Prosta, pożywna zupa. Następnym razem chyba jednak wcześniej upiekę bataty, bo są wtedy delikatniejsze, podobnie jak dynia. 

W tzw. międzyczasie proszę o oddanie głosu na mnie w konkursie związanym z biletami na koncert :) Nawet tych, którzy już głosowali. 
Bezpłatnie i bezpiecznie. 
Link tu:
http://apps.facebook.com/lech_pozytywnie/profil_fb/46593/



  • 1 łyżka oleju
  • 1 cebula
  • 5 ząbków czosnku
  • 1 łyżka tartego świeżego imbiru
  • 2 bataty (niecałe 500g)
  • 3 szklanki wody
  • ulubione przyprawy: papryka słodka, ostra, suszone zioła, pieprz czarny
  • 200 g świeżego szpinaku
  • 0.33 szklanki soku mandarynkowego (świeżego)
Na rozgrzany olej rzucamy posiekaną cebulę, czekamy aż się zeszkli, dodajemy czosnek i imbir i również czekamy, aż będzie miękki i ładnie nasiąknie olejem. Pora na bataty. Obrane i oczyszczone słodkie ziemniaki kroimy w plastry i dodajemy na patelnię. Chwilę przesmażamy, a następnie zalewamy wodą, czekamy do zagotowania i wsypujemy przyprawy. Zupa ma się gotować ok. 15-20 minut. Następnym krokiem jest zblendowanie całości do konsystencji gładkiego kremu (no właśnie u mnie nie był taki kremowy... pewnie dlatego, że ziemniaki były sucho-twardawe przed... takie "tępe"). Do gotowej zupy dodajemy świeżo wyciskany sok oraz szpinak. 

 

piątek, 16 sierpnia 2013

Pomarańczowe tofu ze świeżymi brokułami i moje dywagacje muzyczne (gluten-free)

Cóż to za danie? Otóż jest to pyszny obiadek, który przygotowałam już dwukrotnie. Mam wrażenie, że za pierwszym razem wyglądał lepiej, ale nie miałam wtedy ze sobą aparatu fotograficznego, więc musicie ;) zadowolić się tymi zdjęciami. Po raz pierwszy chyba też bardziej mi smakował, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że wynikło to z mojego głodu (wróciłam do domu późno wieczorem, na dodatek zła jak diabli, ponieważ nie wpuszczono mnie na AWFalia... buu) i złości. 

Z czym jeść? Ja jadłam raz z pęczakiem, raz z ryżem, różnie. Prawdę powiedziawszy, chyba tylko ziemniaki by nie pasowały, ale ja ogólnie prawie w ogóle nie jadam ziemniaków w tradycyjnej postaci, więc może stąd moje wątpliwości. 

Po kolei. 







Warzywa: 
  • 2 szklanki różyczek brokułów (tak na oko, możliwe, że trochę więcej)
  • 3 duże marchewki pokrojone w plastry
  • ewentualnie sok z cytryny
Warzywa gotujemy do takiego momentu, by nie były zbyt miękkie, a lekko twardawe. Będziemy je jeszcze później obrabiać termicznie. Odcedzamy i skrapiamy sokiem z cytryny. 

 Syrop:
  • skórka z 1 pomarańczy
  • sok z 3 zwykłych i 2 czerwonych pomarańczy (mogą być wszystkie zwykłe)
  • 3 łyżki cukru brązowego
  • 1 łyżka sosu sojowego
  • 2 łyżki octu winnego sherry
Syrop podgrzewamy, dokładnie mieszając, na średnim ogniu, aż do uzyskania gęstszej konsystencji, jakieś 8 min. 



  • 3 opakowania tofu (po 180g) - można mniej, ale to jest optymalna ilość
 Tofu bardzo dokładnie osuszamy i kroimy w sześcienną kostkę. Obtaczamy w poniższej mieszance przypraw i dajemy chwilę, aby przesiąknęło tym aromatem.
  • 1 łyżeczka cukru brązowego
  • ok. 2 łyżeczek białego pieprzu
  • imbir - 1 łyżeczka lub więcej
Ilość przypraw zależy w gruncie rzeczy od naszych upodobań. Tofu smażymy na takiej ilości tłuszczu, żeby zakrywała tylko patelnię, obtaczając w mieszance:
  • 0.5 szklanki skrobi kukurydzianej
  • 0.25 szklanki mąki ryżowej (robiłam też na jaglanej) 
  • biały pieprz do smaku 


Możliwe, że po usmażeniu zostanie nam nieco tej "bułki tartej", ale to nie problem, wykorzysta się innym razem. 

Po usmażeniu tofu mieszamy na patelni ze świeżo tartym imbirem kilkoma ząbkami czosnku, warzywami i sosem, podgrzewamy całość i podajemy ze zbożami i dymką. 

*I tutaj pojawia się sekcja BEZ SPINY*

Przykładacie wagę do muzyki w swoim życiu? Słuchacie czegoś w trakcie gotowania i czy to musi być coś konkretnego, czy raczej panuje pełna swoboda? Dla mnie muzyka jest niesamowicie ważna, ale jeśli chodzi o gotowanie, to wystarczy, żeby nie było to nic, co mnie drażni, wtedy nie mam szczególnych wymagań. Moje kochane Hurts pasuje do wszystkiego. Od czasu szczęśliwego-nieszczęsnego koncertu w warszawskim Palladium, jestem w nich opętańczo zakochana... 

No może trochę przesadziłam, ale lubię ich. Bardzo. Mając okazję spotkać się z zespołem w Empiku podczas podpisywania płyt, odkryłam też, że chłopcy są przesympatyczni. Naprawdę rzadko trafia się grupa tak niezepsuta (jeszcze!) przez sławę i pozytywnie nastawiona do fanów. Chciałam zobaczyć ich występ w poznańskim Browarze, ale wygląda na to, że obejdę się smakiem. Potrzeba BARDZO dużo głosów. Jeśli macie możliwość, zagłosujcie na mnie czy też podajcie info znajomym... będę zaszczycona. 

http://apps.facebook.com/lech_pozytywnie/profil_fb/46593/  

A pod spodem foteczka Theo i pokaz jego przezabawnej z mojego punktu widzenia mimiki na scenie. 


wtorek, 25 września 2012

Przypadkowo beztłuszczowe muffiny z granatem i kandyzowanym imbirem

Znalazłam świetną stronę z przepisami, wykorzystującymi owoc granatu. Szkoda tylko, że granaty są u nas takie drogie. Jednak zawsze można uzupełnić zapasy na promocji, prawda?Ja tak zrobiłam. Duży owoc granatu za 2,50 to całkiem przyzwoita okazja. I tak sobie leżał, i leżał, i czekał na swoją kolej... Były morele, były brzoskwinie, były nawet jabłka, a granat dzielnie czekał (nie wybuchnął! Uff). Nasionka były wyjątkowo ciemne, ale w smaku wszystko ok, więc się tym zupełnie nie przejęłam. 

Przypadkowo beztłuszczowe, ponieważ o oleju najzwyczajniej w świecie... zapomniałam. No brawo, Aniu. Ale o dziwo - wyszły. I to naprawdę oryginalne w smaku. Przepis na 12 sporej wielkości muffinek:


  • 1/2 szklanki ziarenek granatu
  •  2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 1/3 szklanki cukru brązowego
  • 1 łyżeczka sody
  • 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia (zalecają więcej, ale miałam tylko tyle)
  • 1/4 szklanki imbiru kandyzowanego (ja dałam jakieś 90 g)
  • 1 szklanka mleka roślinnego (owsiane)
  • 1 łyżka octu jabłkowego
  • 3-4 łyżki wody

Mąkę pszenną wymieszałam z proszkiem, sodą i cukrem. Dorzuciłam ziarna granatu (uwaga! Najlepiej obrać go pod wodą, w misce, wtedy ziarenka opadną na dno, a błony wypłyną na powierzchnię.) i pokrojony trochę drobniej imbir. Wlałam mleko, ocet, wymieszałam i rozrzedziłam wodą (hallllooo? A gdzie olej?). Piekłam mniej więcej 30 minut w 175 stopniach. 

Imbir mocno bije po kubkach smakowych, więc lepiej go drobiej pokroić, a tym, którzy za nim nie przepadaj, polecam dać mniej. Smacznego!









sobota, 25 sierpnia 2012

Sakiewki nadziewane

Robiłam je rok temu i wtedy kompletnie nie dawałam rady z lepieniem. Ale teraz jestem już bardziej doświadczonym "kucharzem", więc problemów nie było. Myślę, że kiedyś wreszcie dojdę do mistrzostwa w lepieniu wszelkich pierogopodobnych produktów.


Oto piękne drożdżowe pierożki, których przyrządzenie jest banalnie proste.


Egzotyka nie popłaca. Ostatnie posty nie cieszyły się szczególnym powodzeniem. Odwiedzając różne blogi i dokonując pewnych drobnych "analiz", zdążyłam już zauważyć, że tak to zwykle wygląda. Większym zainteresowaniem cieszą się dania proste i swojskie. Tutaj mamy więc przykład takiego dania. 

Ciasto:
  • 20 g świeżych drożdży (lub 4-5 gr suchych)*
  •  220 g mąki ulubionej mąki pełnoziarnistej
  • 1 łyżeczka cukru
  • 70 g wegańskiej margaryny
  • 100 ml mleka sojowego niesłodzonego
* moje "świeże" drożdże były świeże tylko z nazwy, dlatego użyłam podwójnej porcji (20 g) i stąd inny przelicznik

Farsz:
  • 1 niezbyt duży kabaczek, pozbawiony pestek
  • 1 łyżeczka imbiru mielonego
  • 2 łyżeczki czarnego pieprzu
  • 1 płaska łyżeczka gałki muszkatołowej


W ciepłym mleku rozprowadzamy drożdże, dodajemy cukier i odstawiamy do wyrośnięcia. W misce łączymy tłuszcz z przesianą makę, do utworzenia konsystencji piasku. Wlewamy wyrośnięte drożdże (moje wyrosły słabo... niestety) i zagniatamy elastyczne ciasto. Gdyby masa była za rzadka, dodajemy niewielkie ilości mąki, tak, by dało się utworzyć plastyczną kulę. Wstawiamy ją do lodówki na godzinę lub dłużej. 

Na tarce o grubych oczkach ścieramy kabaczek, dodajemy przyprawy i dokładnie mieszamy. Nadmiar płynu należy odlać.

Po wyciągnięciu ciasta z lodówki rozwałkowujemy je na blacie i wycinamy krążki. Brzegi krążków sklejamy z jednej strony, do środka wkladamy masę warzywną i zaklejamy drugą połówkę. Można również tworzyć pierożki z jednego krążka, otrzymamy wówczas półksiężyce.

Pieczemy aż do zezłocenia w temp. 200 stopni. Ja podałam je z tartymi buraczkami, duszonymi pieczarkami i sałatą.



piątek, 24 sierpnia 2012

Sałatka gado gado z sosem arachidowym

Pozostaję w klimacie dań egzotycznych.

Zastanawiam się, co takiego chciałam wykorzystać, kiedy zajrzałam tutaj i postanowiłam przygować kiedyś tę sałatkę. Prawdopodobnie chodziło o sałatę lodową.

Jak smakuje gado gado? Zacznijmy może od tego, że jest wiele wariacji tej potrawy, bo lista warzyw nie jest stuprocentowo dokładnie określona. Na Wikipedii można znaleźć informację na temat tradycyjnych, najczęściej dodawanych składników. Danie pochodzi z Indonezji, czyli z tych wszystkich wysp o śmiesznych kształtach, które znajdują się pomiędzy Azją Południowo-Wschodnią a Nową Gwineą.

Dokonałam drobych modyfikacji na przepisie Simona Rimmera (którego pomysły bardzo cenię na BBC Food). Moja wersja ma mniej cukru, o połowę mniej sosu (to był dobry pomysł!). Sos najlepiej dodać do sałatki tuż przed jedzeniem. Wytestowałam obie wersje i tak jest o niebo lepiej.


Sos:
  • 2 łyżki oleju arachidowego
  • 2 szalotki, drobno pokrojone
  • kawałek imbiru świeżego 2-3 centymetrowy, pocięty w julienne
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łodyga trawy cytrynowej, cienko pokrojona
  • szczypta słodkiej papryki
  • 40 g cukru brązowego
  • sok z 1 limonki
  • ok. 150 g masła orzechowego (u mnie to było niecałe 5 łyżek) crunchy
  • 100 ml mleka kokosowego (domowej produkcji, więc raczej chude)
Sałatka:
  • 1 główka średniej sałaty lodowej
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 2 ziemniaki
  • 2 łyżki ulubionych kiełków (u mnie słonecznika, bo tylko takie dostałam)
  • ok. 200g tofu 
  • olej arachidowy do smażenia tofu
  • 1 łyżka posiekanej świeżej kolendry
  • 1 ogórek koktajlowy *
*dostałam takie cudo w Tesco - jest wielkości ogórka gruntowego, ale mniej "pestkowy"



Szalotki, czosnek i imbir smażymy na patelni do miękkości, a następnie miksujemy w blenderze. Dodajemy pozostałe składniki i miksujemy do uzyskania gęstej, gładkiej masy. Sos przełożyłam do salaterki.

Sałatę lodową kroimy drobno. W garnku z kurkumą gotujemy do miękkości ziemniaki, a następnie je odcedzamy. Dodajemy je do sałaty, później dorzucamy kiełki, usmażone (u mnie na niewielkiej ilości oleju, normalnie - na głębokim) tofu pokrojone w kostkę, ogórka przekrojonego na pół i pokrojonego w półksiężyce oraz kolendrę. Mieszamy całość i podajemy z sosem.  



czwartek, 28 czerwca 2012

Som tum - ekstaza smaków z Tajlandii

Som tum czy som tam to pikantna sałatka, której rodowodu należy szukać na Półwyspie Indochińskim. Przyjmuje się, że pochodzi z Tajlandii, ale popularna jest także w Laosie i Kambodży. Przygotowuje się ją z niedojrzałej papai, ale ja zupełnie o tym zapomniałam (:)) i użyłam już dojrzałej. Jest na 46 miejscu listy 50 najpyszniejszych potraw świata wg CNN w 2011 r. Mam zamiar dobrać się do wielu dań z tej listy...


Wiem, że przez drobne alternacje i użycie słodszej papai moja sałatka nieco odbiega od podstawowej wersji, ale zapewniam - smak jest niewiarygodny. Po kilku kęsach dosłownie zatkało mnie z wrażenia (a jadłam powoli!). Dla takich rzeczy warto żyć. Przepis, który mnie zainspirował, znajdziecie tu. Poniżej moja wersja.



Na dressing (który sam w sobie jest średnio smaczny, moim zdaniem, ale z warzywami! Niebo)
  • 2 ząbki czosnku
  • 2,5 cm kawałek imbiru świeżego
  • 1 łyżeczka posiekanej świeżej kolendry
  • 1 papryczka chili (czerwona)
  • 1 łyżka cukru brązowego
  • sok z 1,5 limonki (jedna z limonek miała po prostu mało soku)
  • ok. 6 łyżek sosu sojowego
Sałatka:
  • 2 małe papaje wielkości wnętrza dłoni
  • 2 pomidory
  • 2 marchewki
  • garść zielonej fasolki szparagowej
  • 1/2 sałaty lodowej
Tofu:
  • 4 łyżki mąki pełnoziarnistej
  • 180 g tofu (powinno być wędzone, ale wskutek żarłoczności własnej miałam tylko naturalne)
  • olej do smażenia lub oliwa (użyłam oliwy, musiałam zużyć)



Sos: Czosnek siekamy drobniutko, podobnie postępujemy z imbirem i chili. Dodajemy resztę składników, mieszamy dokladnie i odstawiamy do przegryzienia.

Marchew kroimy w julienne (nie mając odpowiedniego sprzętu, robiłam to nożem), papaję także skrajamy w drobne paski. Fasolkę gotujemy w tym czasie do miękkości. Sałatę myjemy i rwiemy w palcach na drobne kawałki. Pomidory kroimy w kostkę. W misce umieszczamy wszystkie warzywa, mieszamy je, polewamy dressingiem.
Tofu kroimy w kostkę, obtaczamy w mące i smażymy w głębokim tłuszczu. Przed podaniem odsączamy z nadmiaru tłuszczu i panierki.
Tofu najlepiej łączyć z sałatką świeżo przed podaniem, żeby pozostało chrupiące.

Mamo, jakie to było PYSZNE.



czwartek, 31 maja 2012

Moja Szarlotka - lekka, pyszna, wege

Kiedy wszyscy szaleją ze szparagami, botwinką i rabarbarem (którego spróbowała w tym roku po raz pierwszy), ja wrzucam przepis na szarlotkę.
No tak. Moja miłość do jabłek. Bardzo mi przykro, nie potrafię inaczej. Kiedy zobaczyłam promocję na ukochane Jonagoldy, musiałam się skusić. Niestety jabłka nie są takie, jakie być powinny (aż powątpiewam, czy to Jonagold), tzn. zbyt słodkie, a miały być słodko-kwaśne. Niemniej szarlota bardzo dobra, a przecież robiłam ją w absolutnie polowych, akademickich warunkach!


  • 1 3/4 szklanki mąki orkiszowej pełnoziarnistej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 czubata łyżka cukru brązowego
  • 1 płaska łyżeczka chili
  • 125 g wegańskiej margaryny
  • chlust wody źródlanej
Z powyższych składników zagniatamy kruche ciasto, począwszy od składników suchych. Kiedy masa przybierze konsystencję mączki migdałowej, uzupełniamy ją wodą i wyrabiamy elastyczną (względnie) kulę.
Włożyłam ją do lodówki na całą noc, ale 1 godzina powinna wystarczyć, jeśli komuś się śpieszy.

  • 750 g jabłek Jonagold
  • 1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią i nutą kardamonu (bo miałam do wykorzystania)
  • curry
  • 2-3 łyżki otrębów owsianych
  • cynamon
  • imbir



Jabłka obieramy, kroimy w kostkę i rzucamy na patelnię. Ogrzewamy je po to, by zmiękły. Gdyby zaczęły się przypalać, na patelnię należy dolać odrobinę wody. Kiedy jabłka będą miękkie, ale nie rozbabrane, ściągamy je z palnika .
Wylepiamy spód tarty 3/4 ilości (2/3? Mniej więcej, musi po prostu wystarczyć) ciasta. Metalową foremkę uprzednio wysmarowałam minimalną ilością oliwy extra virgin. Po wyklejeniu możemy wałeczkiem wyrównać jej powierzchnię. Wierzch opruszamy niedużą ilością curry. Wykładamy jabłka, rozkładamy je równomiernie, mieszając jednocześnie z otrębami. Na koniec sypiemy cukier, tyle cynamonu i imbiru, ile nam pasuje i palcami rozkładamy cienkie płaty pozostałego ciasta na wierzchu (przypominam: polowe warunki! :)). Piekłam 40 min. w temp. 180-190 stopni na dość niskim poziomie (taki piekarnik...) i to był strzał w dziesiątkę w zasadzie, bo spód wyszedł bardzo dobry.
Nie wiem czemu, ale ciasto smakuje bardzo "lekko".

piątek, 6 kwietnia 2012

Wielkopiątkowe Hot Cross Buns - bez jajek

Te pyszne bułeczki jada się w Wielkiej Brytani w Wielki Piątek, więc postanowiłam sprawdzić, jak smakują, i już w czwartek zabrałam się do pieczenia. Na razie tylko skubnęłam odrobinę... (;P) i są zdecydowanie warte zachodu, a przygotowanie nie jest tak czasochłonne, jak by się wydawało. W trakcie wyrastania najlepiej po prostu spokojnie zająć się czymś innym i dać drożdżom czas do zapracowania.


Korzystałam z tego przepisu, zrobiłam wegańskie modyfikacje i poniżej prosto opisuję proces przygotowania.

  • 3 1/3 szklanki mąki pszennej dobrej do wypieku chleba (czyli nie najniższe numery - u mnie 650)
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • szczypta mielonego imbiru
1. Mąkę przesiewamy, dodajemy do niej przyprawy i mieszamy składniki.

  • 50 g wegańskiej margaryny
  • 1/3 szklanki cukru brązowego
  • 1 łyżeczka fruktozy (dobrze wyrastają na niej drożdże)
  • 7 g suszonych drożdży
2. Margarynę wgniatamy w mąkę, następnie dodajemy cukier i drożdże.
  • 300 ml mleka sojowego (domowej produkcji)
  • kilka łyżek wody
  • 125 suszonych owoców (u mnie rodzynki i odrobina melona)
3. Dodajemy mleko, zaczynamy zagniatanie ciasta. Ma być konsystencji ciasta chlebowego, będzie bardzo gładkie i elastyczne. Jeśli mimo wyrabiania okaże się zbyt mączne, dodajemy odrobinę wody. Lepiej dodawać wodę niż później dosypywać mąkę. Na koniec dodajemy owoce i równomiernie rozprowadzamy w wyrobionym cieście.

4. Ciasto odstawiamy na ok 1 godzinę do wyrośnięcia w ciepłe miejsce - u mnie piekarnik nagrzany do 50-60 stopni.

5. Po upływie godziny odgazowujemy ciasto, uderzając w nie ręką  i krótko zagniatamy ponownie. Tym razem odstawiamy na pół godziny.

6. Po upływie czasu natłuszczonymi dłońmi formujemy 11-12 bułeczek i układamy je w dość dużych odstępach na blaszce / w formie, itp. Ja tradycyjnie nie zostawiłam wystarczająco dużo miejsca i niektóre się pozrastały :P
Z ok. 2-3 łyżek mąki pszennej, odrobiny wody i oleju (więcej wody) tworzymy "pierogowate" ciasto, tniemy je na paseczki lub rolujemy i odrywamy je, tak by na wierzchu utworzyć krzyżyk. Moje krzyżyki są bardzo proste i niezbyt efektowne, jak widać. 

7. Pieczemy kilka minut w temp. 60 stopni, następnie zwiększamy temp. do 220 i pieczemy ok. 7 minut.Uwaga, lubią się przypalać, ja np.o nich... trochę jakby... zapomniałam... i efekty widać, ale na szczęście - nie czuć :)

Uwagi:  wierzch buleczek przed pieczeniem można posmarować mlekiem, ja z lenistwa obyłam się bez tego.


piątek, 24 lutego 2012

Nie takie tradycyjne English Apple Pie

Amerykanie mają takie powiedzenie: "as American as apple pie". Niestety są w błędzie. Jak łatwo się domyślić, apple pie pojawiło się kilka stuleci wcześniej w Anglii. Swoją wersję 'pie' (bo nie jest to przecież typowa szarlotka) mieli także Rosjanie i Szwedzi. No ale Amerykanie przecież zawsze wiedzą lepiej...

Moja "szarlotka" sfiksowała i pozbawiła siebie klasycznych składników. Wyszła na tym bardzo dobrze.


  • 1 prawie 1/2 szklanki mąki pełnoziarnistej
  • 125 g tłuszczu wegańskiego w twardej postaci
  • szczypta soli
  • 1/2 łyżeczki curry
  • ok. 8-10 łyżek zimnej wody
  • 1 łyżka fruktozy
Z powyższych składników zagniatamy ciasto, zaczynając od samej mąki z 'masłem'. Kiedy tłuszcz będzie już dobrze roztarty, dodajemy przyprawę, a na koniec wodę - tyle, żeby dało się utworzyć plastelinowego stwora, który nie lepi się do rąk :) Owijamy w folię i wkładamy do lodówki.

  • 4 jabłka słodkokwaśne (u mnie Jonagold)
  • 1 łyżka startego imbiru
  • skórka 1/2 cytryny
  • 1 czubata łyżka otrębów owsianych
  • 1/2 łyżeczki pieprzu cayenne
  • 2 łyżeczki cukru z prawdziwą wanilią i nutą kardamonu (można zastąpić cukrem wanilinowym i kardamonem w proszku)
  • 1 łyżka oleju + 1 łyżka wody
Jabłka obieramy, pozbawiamy gniazd nasiennych i kroimy w kostkę. Na łyżce oleju i wody podsmażamy nasze owoce z dodatkiem pozostałych przypraw, do ich dobrego połączenia i lekkiego zmięknięcia owoców. Dobrze jest wybrać gatunek jabłek, które szybko się nie rozpadają.


Ciasto dzielimy na 2 części, jedna ma być nieco większa. Tą właśnie wykładamy spód naczynia, wyściełając także brzegi do wysokości ok. 1,5 cm. Spód dobrze jest podpiec jakieś 3 minutki w piekarniku, czego ja nie zrobiłam. Potem wykładamy nań jabłka, szczelnie ustawiając je w naczyniu. Resztę ciasta rozwałkowujemy na folii i przykrywamy równomiernie całość. Na środku można wykroić krzyżyk. Pieczemy ok. 20 minut w temp. 200 stopni, do zezłocenia.


niedziela, 25 grudnia 2011

Kwadraciki dyniowe + życzenia

Dziś Narodowy Dzień Dyni. Nie mam pewności, czy to tylko kulinarne święto krajów anglojęzycznych, czy dotyczy ono całego świata. W każdym razie - świętujmy!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, mimo że nie jestem już osobą wierzącą, chciałabym Wszystkim życzyć tego, czego tak często nie doceniamy - zdrowia, na pierwszym miejscu. Właśnie dowiedziałam się, że bliska mi osoba będzie musiała wkrótce przejść operację. Dlatego wiem, że celebrować życie powinniśmy każdego dnia. I dążmy do tego, by stawać się lepszymi. Ja próbuję... i mam nadzieję, że otoczenie to widzi.

A teraz przepis na pyszne ciasto. Ciasta dyniowe mogą okazać się kompletną klęską albo rozkochać nas w tym warzywie (owocu?). Miałam okazję próbować i takich, i takich. To ze strony wegan jest zupełnie przyzwoite, ale przeszkadza mi wyczuwalność kaszy kukurydzianej (przynajmniej u mnie była wyczuwalna). Moje zostało, jak widać, mocno zainspirowane tym, ale przerobione na wersję wegańską i nieco lżejszą.


  • 1 szklanka mąki orkiszowej pełnoziarnistej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 łyżeczka mielonego imbiru
  • 1 1/4 szklanki zmiksowanego musu z dyni
  • 1/2 szklanki brązowego cukru
  • 1/3 szklanki oleju
  • 1 łyżeczka sody
  • 1 łyżka octu jabłkowego
  • 1 łyżka tartego świeżego imbiru
  • 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 100g posiekanych orzechów włoskich

 W blenderze miksujemy dynię, sodę, ocet, cukier, olej, imbir świeży i ekstrakt waniliowy.
W misce łączymy mąkę z proszkiem do pieczenia i przyprawami. Łączymy składniki suche z mokrymi, dodajemy orzechy i przekładamy ciasto do formy. Pieczemy w temp. 170-180 stopni przez 40 minut. Ciasto ma pozostać lekko wilgotne w środku (to zasługa dyni).
Po upieczeniu wierzch lekko oprószyłam cukrem pudrem. Pychota!

niedziela, 27 listopada 2011

Bhuna Masala

Bhuna to curry, masala bierze się oczywiście od znanej mieszanki przypraw - garam masala. Do tego wspaniałe (o czym od niedawna się przekonuję!) słodkie ziemniaki i inne warzywa. Danie szybkie i bardzo, bardzo komfortowe. A feel good plate, jak by powiedzieli Brytyjczycy.


  •  1 łyżeczka zmielonego kminu rzymskiego
  • 1 łyżeczka zmielonej kolendry (*nie mogłam nigdzie znaleźć w domu, nie dodałam)
  • 1 łyżeczka kardamonu
  • 1 czerwona cebula
  • 1 łyżka oleju
  • 2 ząbki czosnku
  • kawałek imbiru ok. 2-3cm
  • 1 łyżeczka curry
  • 1 łyżeczka chili
  • szczypta cynamonu
  • 2 pomidory
  • 250 ml mleka kokosowego (u mnie własnej produkcji)
  • 1 duży słodki ziemniak (lub 2 mniejsze)
  • pół puszki groszku konserwowego (120g)
W przepisie oryginalnym dokonałam drobnych modyfikacji, np. groszek wybrałam z puszki, bo taki akurat miałam. Na suchej patelni prażymy ziarna przypraw: kardamonu, kolendry i kminu (jeśli mamy kupione od razu mielone, pomijamy ten etap), następnie rozdrabniamy je w młynku lub moździerzu. Na łyżce oleju smażymy cebulę z wcześniej przygotowanymi przyprawami. Smażymy na wolnym ogniu przez ok.12 minut (tak, tak długo, oryginalny przepis zalecał jeszcze dłuższy czas). Dodajemy drobno posiekany czosnek, imbir, chili i curry z cynamonem. Smażymy jeszcze kilka minut. Dodajemy pomidory i słodkie ziemniaki pokrojone w kostkę, zalewamy całość mlekiem kokosowym, zagotowujemy, a później gotujemy już na małym ogniu do miękkości ziemniaków. Na koniec dodajemy groszek i gotowe!
Podawać można z ryżem, pieczywem... jak komu pasuje. Samodzielnie też się sprawdza :)

sobota, 22 października 2011

Tajskie tofu kokosowe

Moja przygoda z tym tofu zaczęła się miesiąc temu. Dzisiaj miałam okazję ponownie je przygotować i ten smak dalej mnie zachwyca. Taka wersja tofu świetnie sprawdza się zarówno na śniadanie, jak i na kolację, a prawdę mówiąc, można by i spałaszować je na obiad :) Przepis pochodzi ze strony http://vegetarian.about.com/ i dostosowałam go do swoich potrzeb.

Tajskie tofu z kokosem

Składniki na porcję:
  • 1 średnia cebula
  • ok. 130 g tofu twardego
  • 1 łyżeczka oliwy
  • 1 łyżeczka oleju sezamowego
  • 1 łyżeczka startego imbiru
  • 2 łyżeczki sosu sojowego
  • 1 pełna łyżeczka masła orzechowego BIO
  • garść wiórków kokosowych
Cebulę kroimy drobno, natomiast tofu na kostkę ok. 1x1 cm. Na patelni rozgrzewamy oba tłuszcze. W tym czasie obieramy imbir i ścieramy go na tarce o grubych oczkach. Kiedy olej będzie rozgrzany, w patelni umieszczamy cebulkę z tofu i podsmażamy ok. 3-4 min. Cebula powinna być w stanie między podsmażeniem, a zeszkleniem. Dodajemy imbir i sos sojowy, a po chwili masło orzechowe i dokładnie łączymy składniki, podduszając danie na małym ogniu. Kiedy wszystkie składniki przejdą swoim aromatem, wierzch sypiemy dowolną ilością wiórków kokosowych i przekładamy całość na talerz. Smacznego!


Masło orzechowe - na słodko i wytrawnie.

poniedziałek, 19 września 2011

Lekko orientalne gołąbki z czerwonej kapusty

Kolorowe, multiwarzywne gołąbki o apetycznym farszu i lekko orientalnym posmaku. Dobra propozycja dla miłośników kuchni Bliskiego Wschodu. Przepis autorski.


Składniki na 5 gołąbków:
  • 5 liści kapusty czerwonej
  • 100 g ugotowanej kaszy jaglanej (mniej więcej)
  • 1 cebula
  • 1 marchewka
  • 1 duży ogórek konserwowy 
  • 1 papryka (u mnie konserwowa)
  • odrobina kapusty czerw. lub cebuli (dla efektu kolorystycznego)
  • 1 szczypta kminu rzymskiego
  • 1 łyżeczka pokrojonego drobno świeżego imbiru
  • 1 łyżeczka pieprzu
  • 1 łyzeczka dowolnych świeżych ziół

Składniki na sos:
  • 1 utłuczona papryka konserwowa
  • 3 łyżeczki przecieru
  • 5 łyżek wody (około)
  • 1 łyżka oleju sezamowego
  • kilka plastrów imbiru
Kaszę jaglaną gotujemy do miękkości, około 20 minut, następnie ją studzimy. W garnku o szerokim dnie gotujemy przez 6-7 min. nieuszkodzone liście czerwonej kapusty. Po upływie tego czasu wyciągamy z wody i studzimy je. Pozostałe warzywa drobno pokroić lub zblendować. Dodajemy przyprawy do warzyw i kaszy wymieszanych w jednej misce. Faszerujemy liście kapusty, dokładnie zwijając ich brzegi (można spiąć wykałaczką dla pewności).

W garnku o szerokim dnie rozgrzewamy łyżkę oleju sezamowego. Kiedy osiągnie właściwą temperaturę, dodajemy wodę, przecier, paprykę i imbir. Zasmażamy składniki przez około 3 minuty. Gołąbki umieszczamy w garnku i smażymy/dusimy przez 10-15 min. na niewielkim ogniu. Kiedy liście zmienią kolor i będą miękkie, możemy ściągnąć gołąbki z gazu i przełożyć na talerz. Sos można użyć do polania, ale niekoniecznie.

Smacznego.