Po ostatniej, dość kiepskiej
książce o zaświatach sądziłam, że
chwilowo odłożę podobne lektury na półkę.
Na szczęście jednak, wcale tego
nie zrobiłam. Sięgnęłam do publikacji Po
schodach do nieba Betty J. Eadie i zupełnie przepadłam. Tego było mi
trzeba! Nieprawdopodobne jak słowo czytane potrafi nieść ukojenie, uspokojenie i
pokrzepiać.
Książka jest zapisem doświadczeń
autorki, o której lekarze sądzili, że zmarła. Jej ciało nie reagowało na
reanimację, zatem prowadzący ją doktorzy zrezygnowali z dalszych działań ratunkowych W czasie gdy oni bez skutków walczyli o jej życie, ona znajdowała się w miejscu,
o jakim nigdy nie śmiała marzyć. Szczęście towarzyszące jej wędrówce było nie
do opisania tak bardzo, że autorka na wiele lat zrezygnowała z opowiedzenia
swojej historii światu.
Teraz jednak robi to, niosąc
nadzieję, pokój i światło wszędzie tam, gdzie dociera jej poruszająca historia.
Eadie przekonała się, że życie
nie kończy się na ziemi, lecz przekracza śmierć, prowadząc nieśmiertelną duszę
tam, gdzie przynależy od zawsze. Pokazuje świat, do którego dążymy, którego
pragniemy, a którego nigdy nie zaznamy na ziemi na skutek cielesnego
ograniczenia. Biologia to tylko część tego, co nas czeka.
Autorka rzuca nowe światło na
doświadczenia z pogranicza śmierci: pokazuje dusze istniejące zanim
znalazły się w swoich ziemskich powłokach, wskazuje jak wielki mają one wpływ
na wybór swojego przyszłego życia i osób, które spotkają – uzasadnia rodzenie
się przyjaźni, relacje rodzinne, a także nasze cierpienia, choroby i życiowe
doświadczenia mające przysłużyć się duchowemu wzrostowi. I niesie jeden
podstawowy przekaz – przekaz miłości, którą musimy się darzyć bez względu na
wszystko. Mówi również o wpływie
pozytywnego myślenia na energię, która się wokół nas wytwarza, przypomina o
radości życia, którą wielu utraciło, prezentuje jak przebiega proces leczenia,
podczas którego dusze uzdrawiają ciało. Pokazuje, że śmierć to jedynie
przejście do innego stanu, a ziemia to czas edukacji, nic więcej. Prowadzi
także przez sąd, który sami nad sobą będziemy czynić i wskazuje efekt kół na
wodzie, którego codziennie jesteśmy uczestnikami: to, co daję, jest tym co
dostaję. Każdy mały gest zatacza coraz większe koła na wodzie: nieważne czy
jest dobry, czy zły.
Jej opowieść, mimo że dotyka
tematyki niełatwej, budzącej kontrowersje albo przez wielu ludzi wkładanej
między bajki lub traktowanej jako efekt halucynacji towarzyszących wydzielaniu
przez organizm człowieka pewnych substancji w obliczu śmierci, jest
piękna i niezwykle prosta – sprawia, że to co niezrozumiałe i nie do
ogarnięcia, nagle staje się nieco bardziej oczywiste, logiczne i spójne.
Przede wszystkim jednak Eadie
głosząc swoją historię śmierci, uczy jak należy żyć.
Piękna i poruszająca. Jedna z lepszych opowieści o życiu po śmierci, jaką dotąd czytałam.
duchowość, dusza, NDE, niebo, pogranicza śmierci, religia, szczęście, śmierć, śmierć kliniczna, wiara, Wydawnictwo Znak, zaświaty, Znak litera nova, życie po śmierci