Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bóg. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bóg. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 kwietnia 2020

Kobieta w wielkim mieście - Katarzyna Olubińska



Od czasu lektury książki Bóg w wielkim mieście Katarzyna Olubińska ma u mnie miejsce szczególne. Przed jej wydaniem nie wiedziałam, kim jest jej autorka, bowiem telewizja naprawdę rzadko ma u mnie okazję wybrzmieć. Po jej przeczytaniu jednak, a później po spotkaniu autorskim, wiedziałam, że jest to Kobieta, jaką chciałoby się spotykać codziennie, osoba, której chce się słuchać - bije od niej taki blask i ciepło, że stojąc obok niej, ma się poczucie, jakby stał za nią Bóg. Ma się poczucie, ma się tę pewność, że to człowiek wiary - prawdziwej, głębokiej - i człowiek modlitwy, bo tylko one tak człowieka przemieniają. Spotkałam w swoim życiu tylko kilka takich osób i o każdej z nich wiem, że ich blask jest skutkiem ubocznym - jak lubię to nazywać - pokoju pochodzącego od Boga.

Po co o tym wszystkim piszę? Gdy dowiedziałam się o nowej książce Olubińskiej, nie mogłam przejść obok tej wiadomości bez ekscytacji. Miałam świadomość, że będzie to kolejne spotkanie z Autorką, która zaprosi mnie do życia znanych osób - tym razem wyłącznie Kobiet - które swą siłą, dobrocią i wiarą będą świadczyć. Często są to osoby, których nie podejrzewałabym o takie historie życia. Piękne, zadbane, eleganckie, z klasą - a w tym wszystkim kiedyś często poranione i dzięki sile czerpanej nierzadko z wiary - odrodzone. Uwielbiam te wywiady - każdy kolejny daje mi złudzenie siedzenia obok, wsłuchiwania się w intymne rozmowy gdzieś z boku, z ukrycia, mając jednak świadomość, że to nie forma podsłuchiwania, lecz wysłuchiwania tego, co ktoś chce powiedzieć, czym pragnie się podzielić. Cudowne, subtelne fotografie Toli Martyny Piotrowskiej nadają całości niesamowitej lekkości i... kobiecości. 

Opracowanie graficzne Magdy Grabowskiej-Wacławek to miód na moje serce - tak estetyczne, że aż zapiera dech.

Wszystko to - wywiady, fotografie, szata graficzna - tworzy harmonijną całość, książkę, po którą powinna sięgnąć każda kobieta. 

Olubińska zaprosiła do rozmowy osiem wyjątkowych osób - Agnieszkę Amaro, Annę Dec, Bovską, Joannę Jędrzejczyk, Annę Karwan, Paulinę Krupińską-Karpiel, Magdalenę Lamparską i Martę Żmudę Trzebiatowską. 

Opowieści wszystkich Pań układają się w koronkową historię o pogoni za marzeniami, doświadczeniu miłości, niełatwych relacji, ale też o wierze, kobiecej sile i codzienności, w której można odnaleźć piękno - właśnie teraz to tak ważne doświadczenie. Wywiady przeplatane są zapiskami autorki, która także dzieli się swoimi doświadczeniami, uzupełniając historie swoich bohaterek. Bardzo trudno zdecydować mi, który wywiad wywarł na mnie największe wrażenie, odczytuję je raczej jako całość, jako witraż kobiecości, do którego każda z postaci dołożyła swoje kolorowe szkiełko.

Choć Kobieta... nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia jak Bóg w wielkim mieście, dała mi wiele motywacji i stała się inspiracją do tego, by nigdy się nie poddawać. Bez względu na wszystko.
I tę myśl odbieram jako prezent po lekturze - jakże cenny i jakże ulotny.

Życzę, aby i dla Was książka ta stała się podarunkiem.




sobota, 24 marca 2018

(Nie) bój się Boga! - Danuta Piekarz




(Nie) bój się Boga! Co Biblia mówi o lęku? to zbiór rozważań na temat strachu, który wspominany jest na kartach Pisma Świętego wielokrotnie. Samo zawołanie Nie lękaj się pojawia się w nim aż 365 razy - niejako po jednym przypomnieniu na każdy dzień roku.

I takim memento ma być również ta krótka skądinąd publikacja, podejmująca się omówienia losów postaci biblijnych, które tak jak i my dręczone były doświadczeniami strachu, lęku czy smutku. Autorka śledząc ich ziemską wędrówkę, pokazuje jakie emocje towarzyszyć mogą człowiekowi w jego kontaktach z Bogiem i udowadniając, że nie zawsze są one dobre. 


Nawet jeśli Twoja relacja jest właściwa, nawet jeśli jesteś głosicielem Dobrej Nowiny - Twoje ziemskie życie nigdy nie będzie wolne od strachu. Najważniejsze jest, by zawsze zdawać sobie sprawę z Bożej obecności - i taka właśnie nauka płynie z tej książeczki.

Danuta Piekarz, biblistka oraz italianistka, próbuje wskazać czytelnikowi różnicę pomiędzy tym, co zwiemy strachem a bojaźnią Bożą, która ma nas do Stwórcy przybliżać, a nie - tak jak robi to lęk - od Niego oddalać. 


Jeśli dręczy Cię nieustająca obawa, a radość życia umyka przyćmiona przez niepewność - sięgnij po tę niepozorną książeczkę. Zapewni Ci ona lekturę wielu pouczających fragmentów, które z całą pewnością przybliżą Cię do Boga i pozwolą zrozumieć swoje emocje oraz (oby!) uwolnić się od nieuzasadnionego lęku oraz poradzić sobie ze strachem.  



poniedziałek, 13 czerwca 2016

Oczami Jezusa - Carver Alan Ames



Tam, gdzie kończy się Pismo Święte, tam jest miejsce na objawienia.

Carver Alan Ames przez lata doświadczany był możliwością towarzyszenia Jezusowi w Jego codziennej drodze za sprawą objawień, którymi został obdarowany. Oczami Jezusa to zapis ziemskiego nauczania Chrystusa, opowieści o Jego doczesnym życiu. 

O ich wyjątkowości świadczy perspektywa: to, o czym czytamy, to nie suchy zapis tego, co widział Ames. To historie widziane oczami Jezusa i przez niego opowiedziane. Dzięki temu mamy możliwość jeszcze intensywniej niż dotąd przeniknąć Jego serce, zobaczyć jak wiele w nim miłości do każdego, bez względu na to co ten uczynił, kim jest i w jakiej sytuacji życiowej się znajduje. Jezus leczy serca, dusze i umysły, a my możemy w  tym współuczestniczyć.

Na książkę składa się zapis wydarzeń mających miejsce podczas wędrówki Jezusa do Jerozolimy. Oprócz oczywistych uzdrowień i głoszonego Słowa, jesteśmy świadkami prostej codzienności Nauczyciela i Jego uczniów.

Dzięki autorowi możemy śledzić poczynania Jezusa, stać się realnymi współuczestnikami Jego nauczania, widzieć jak traktował ludzi, jak się zachowywał, jak pocieszał i niósł Boga mimo zmęczenia, jak działał i w jaki sposób powoływał. Zobaczymy znacznie więcej, niż wiedzieliśmy do tej pory, po raz kolejny zachwycimy się sposobem pracy Jezusa. Poznamy Go lepiej i stanie się nam On jeszcze bliższy niż dotąd.

Tuż obok, tuż za rogiem – czeka, by uczynić cud, czeka, by Cię uzdrowić, czeka, byś do Niego podszedł. Jego Miłość jest nieskończona.


Publikacja posiada Imprimatur.

czwartek, 3 marca 2016

Judasz – Tosca Lee



Za każdym człowiekiem kryją się wielkie dramaty i żadna historia nie jest jedynie tym, co o niej wiemy.

Judasz. Zdrajca Jezusa. Człowiek, który swą przyjaźń wycenił na 30 srebrników. Tyle o nim wiemy, tak o nim myślimy, tak go postrzegamy.

Jego osobie poświęcano już wiele tekstów kultury – filmów, powieści, prób rekonstrukcji biografii. W większości z nich powtarza się informacja o tym, jakoby Judasz był najbliższym uczniem Jezusa, tym, którego najmocniej on umiłował, ten, którego jako jedynego nazywał „przyjacielem”. Tym, który zawiódł najbardziej.

Czy aby na pewno?

Życie Judasza opisywanego przez Toscę Lee, szczególnie zaś jego dzieciństwo, naznaczone było tragedią. Wraz z rodziną tułał się z miejsca na miejsce, by uniknąć krwawej zemsty Rzymian, widział swojego ojca ukrzyżowanego i makabrycznie powykrzywianego na krzyżu, stracił brata pojmanego przez wrogów, był niemym świadkiem tego, jak jego matka prostytuowała się, by zapewnić mu wyżywienie i ciepłe łóżko w gorączce. Jego codzienność okupiona była niewyobrażalnym bólem i naznaczona otchłanią rozpaczy.

Gdy na swej drodze spotkał Jana, a później także i Jezusa, jego życie się odmieniło. Mężczyzna na powrót widział w nim cel, a w miejsce desperacji pojawiła się nadzieja. Chrystus był dla niego kimś więcej niż nauczycielem – był szansą na wyzwolenie się spod jarzma Rzymian. Dziś wielu zapomina (bądź nie wie, bo i skąd) jak bardzo oddanym uczniem był Iskariota. Zrezygnował z wszystkiego, podobnie jak inni Apostołowie, jednak to w nim większość widziała tego najświętszego, idealnego wyznawcę.

Autorka kreśli apokryficzną biografię Judasza, opisując zarówno czasy jego heroicznej wręcz wierności i lojalności wobec Jezusa, jak i okres powolnie rodzącego się zwątpienia w  sercu człowieka, który dla swojego nauczyciela wyrzekł się wszystkiego. Pokazuje jak mógł wyglądać moment zdrady i czy tak naprawdę docelowo miał być momentem wydania, czy też ratunku – Mistrza i pozostałych uczniów. Lee poddaje też w wątpliwość poglądy głoszące, że sąd nad Jezusem złamał niemalże wszystkie panujące wówczas prawa – pokazuje, że wina, o której popełnienie został oskarżony, rządziła się zupełnie innymi zasadami niż wszystko inne, stąd oburzające z dzisiejszej perspektywy potraktowanie Jezusa.

Na równi z historią Judasza, opowiedziana jest tutaj historia nauczania Jezusa. Autorka portretuje momenty powołania kolejnych apostołów, pokazuje kluczowe dla ziemskiej działalności Chrystusa chwile, kreśli życie u boku oczekiwanego Mesjasza – jego radości i trudności. Ukazuje jak kłopotliwe stawało się z biegiem czasu i jak wycieńczające dla Syna Bożego przebywanie wśród ludzi bez przerwy – każdy pragnął dobrego słowa, uzdrowienia, odpuszczenia grzechów, a ten chciał im to wszystko dać, często nie znajdując chwili ani prywatności na swoje własne potrzeby.


Uwielbiam współczesne powieści apokryficzne, drążące psychikę opisywanych osób. Rzucają one nowe światło na to, co wydawało się dotąd oczywiste, prowokują do zamyśleń i aktywnego życia wiarą. Grono moich ulubionych twórców parających się takimi tekstami zasila od dziś Tosca Lee (obok m.in. Jana Dobraczyńskiego czy E.E. Schmitta), bowiem Judasz to bardzo dobrze opowiedziana historia mężczyzny targanego wielkimi wątpliwościami, do końca pragnącego uratować najbliższe mu osoby. Osoby mądrej, doskonale znającej Prawo i próbującej je obejść, by nikomu nie stała się krzywda, nawet wtedy, gdy wszystko wydawało się już przesądzone. To opowieść o Judaszu, jakiego nie znacie i Bogu jakiego dobrze już poznaliście

Bo życie człowieka to coś znacznie więcej niż to, co widoczne gołym okiem. Bo za każdym człowiek stoi niewyobrażalne dla innych cierpienie, skrywane głęboko na dnie serca.





Jeśli macie ochotę na książkę - po zakupie macie szansę na wygranie czytnika KindleWięcej na www.swietywojciech.pl 

czwartek, 10 września 2015

Na skrzydłach jak Nick Vujicic - Magdalena Stegenka



Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia /Flp 4, 13/

O Nicku Vujicicu pierwszy raz usłyszałam kilka lat remu podczas wakacyjnych rekolekcji. Od tamtej pory słyszę/czytam o nim coraz więcej i więcej, a mój podziw rośnie, choć za każdym razem mam wrażenie, że większy być już nie może.

Nick cierpi na rzadką chorobę - fokomelię. Urodził się bez rąk i nóg, a mimo to dotyka więcej serc i dociera w większą ilość miejsc niż lwia część nas.
Ta książka nie jest kolejną opowieścią snutą przez Vujicica, lecz jego biografią - pozwala to spojrzeć na jego życie, decyzje i działania z boku, z łatwością dostrzegając, jak wiele dobra Nick szerzy na świecie. Nie tylko jako pastor, ale także jako coach i niesłychanie charyzmatyczny mówca, który pogodził się ze swoją innością i teraz niesie pociechę i Boga tym, którzy jeszcze nie widzą sensu w sytuacji, w której właśnie się znajdują.

Poza historią życia Nicka, książka ta zawiera jego przesłanie do różnych grup: młodych, pracujących, chorych, a także załącznik w postaci modlitwy o cud oraz modlitwy, będącej jednocześnie tekstem piosenki Vujicica. Zawiera także świadectwa tych, którzy dotknięci spotkaniem z Nickiem przybliżyli się do Boga, doznali duchowego (lub czasem fizycznego) uzdrowienia i swoją radość chcą nieść dalej.

Mimo stosunkowo niewielkiej objętości książki, jej lektura to czytanie katartyczne, ożywiające, oczyszczające, ale i trudne.
Gdy widzisz kogoś, kto tak bardzo przekuł swoją słabość w doskonałość - wyraźniej dostrzegasz jak bardzo marnujesz to, czym zostałeś obdarowany, a to nie może być miła perspektywa.
Wydaje Ci się, że bez kończyn nie można nic osiągnąć? Nick pływa, jeździ na desce, samodzielnie się porusza i wykonuje większość czynności. Jest także ojcem i mężem, a przede wszystkim - człowiekiem promieniującym autentyczną, płynącą z głębi radością. 

Piękny człowiek, piękne życie, piękne świadectwo tego jak zamiast pytać "dlaczego?", zadać pytanie "po co?" i z odpowiedzi uczynić cel życia.


Nie ma żadnej radości w mojej chorobie. Nie ma nic dobrego w braku rąk i nóg, ale cel, dla którego nie mam kończyn, niesie radość. Gdybym miał samochód BMW, czy miałbym radość? Nie! (...) Pieniądze nie są w stanie kupić mi nadziei (...) Nic, co daje ten świat, nie przynosi radości. Radość, którą daje Chrystus, jest moją radością[1].

Polecam Wam dwie piosenki wykonane przez Nicka, a także krótkometrażowy film po części inspirowany jego historią - warto się zasłuchać i zapatrzeć.

A książkę kupcie koniecznie. Nawet jeśli Nick jest Wam postacią znaną i czytaliście jakieś jego książki - warto uzupełnić biblioteczkę także o tę oszczędną w słowa, a mocną w przekaz publikację.


[1] Nick Vujicic na uniwersytecie w Pekinie. Za: Magdalena Stegenka, Na skrzydłach jak Nick Vujicic, Ząbki 2015, s. 80.

środa, 9 września 2015

Pan Bóg? Uwielbiam! 44 dobre wiadomości od Marcina Jakimowicza


Dla mnie – bomba!

Mocne uderzenie emocjonalne i psychiczne, prawdziwe doświadczenie wiary, Boga i uświadomienie sobie swojego raczkowania w tej przestrzeni, mimo wieloletniej praktyki.

Marcin Jakimowicz nie bawi się w delikatność i subtelności – stawia sprawę jasno. Bóg chce Twojego zdrowia i szczęścia bardziej niż Ty sam. Niby oczywiste, a jednak tak często w  to nie wierzymy, przyjmując chorobę jako krzyż zesłany przez Najwyższego, smucąc się i doszukując kolejnych dolegliwości mających znamiona dopustu Bożego.

Słowa Jakimowicza rezonują i uwierają – nie da się wobec nich przejść obojętnie, można się też nieźle spłakać, uświadamiając sobie swoją małość i nieporadność. Czytałam książkę, czując, że moje serce zamienia się w gąbkę – chłonęło każde słowo, każdą uwagę, każdy szczegół.

To publikacja, która będzie w Was pracowała jeszcze długo po lekturze – przeczołga Was pewnie po Waszych brudach, niepewnościach, niedomaganiach, pokaże to, co w  Was nieidealne, poranione i konieczne do naprawy. Ale przede wszystkim nauczy uwielbienia Boga i błogosławienia Go we wszystkim, co nam się przydarza, w  każdym, kogo spotykamy. A to z  kolei przyniesie niesamowite efekty. I nie jest wcale emocją, lecz decyzją woli, z  czego bardzo często nie zdajemy sobie sprawy.
Jakimowicz doskonale naświetla cały proces uwielbiania, łącząc go z  procesem uzdrawiania. Całość ilustruje przykładami z własnego życia i doświadczenia modlitwy.


Co jakiś czas wtrąca też elementy lokalne, dzięki czemu mnie – ślązaczce – czytało się podwójnie emocjonalnie (i dla mojej Rudy znalazło się miejsce!). I pośmiałam się z  przedstawienia naszego regionalnego cynizmu, z którą to prezentacją muszę się zgodzić – w  100% przedstawia ona śląskie myślenie i reakcje na wszelkie obietnice („Wysłuchałem pana uważnie, ale muszę stwierdzić, że zachowam na ten temat własny pogląd” to nic innego, jak nasze „ja, mhmm”). Po części jest też to reakcją Polaków w  ogóle – skłonnych przede wszystkim do narzekania. Ubolewa Jakimowicz nad tą naszą narodową cechą, obśmiewając ją i namawiając do zmiany. Pokazuje jak Bóg czasem komplikuje nasze życia, pozwala nam samym je komplikować i regularnie dewastować, byśmy byli w  stanie zobaczyć jak na dłoni swoje niepoukładanie, bezradność, nieuporządkowanie sfery duchowej.


Ta książka to faktycznie 44 dobre wiadomości o Bożej dobroci, bliskości i ludzkiej szansie na zmianę sposobu myślenia, a wraz z nim – zmianę życia. Jakimowicz woła: nie musisz godzić się na chorobę, Bóg jej nie chce, walcz z nią, wyrzeknij się jej w  Jego imię, pozbądź się złych nawyków i przyzwyczajeń, nie gódź się na lęk. Eksponuje także nasze wieloletnie fatalne w skutkach sianie zła przez złość, szyderstwo, kłamstwo, obmowę, zazdrość, szemranie, tupanie nogami.
Autor woła: „mimo udręki wejdź w uwielbienie i zobacz, że wtedy łatwiej jest żyć!”. I o tym właśnie jest ta książka. Do płaczu, do śmiechu, do badania własnego wnętrza.

Wszelkie zawirowania w  moim życiu biorą się przede wszystkim z  tego, iż nieustannie obwiniam niewinnego Baranka[1].

Polecam gorąco!





[1] Pan Bóg? Uwielbiam! 44 dobre wiadomości, Marcin Jakimowicz, Kraków 2015, s. 29.

środa, 17 czerwca 2015

Z wizytą w niebie – Johannes Miles



O wizytach w  zaświatach, śmierci klinicznej i całej tematyce pobocznej czytałam dotąd wiele – z  całą stanowczością mogę więc powiedzieć, że książka Z wizytą w niebie wyróżnia się na tle innych – jednym będzie z tego powodu odpowiadać bardziej, innym zaś mniej.

Dlaczego? Znakomitą większość pośród czytanych książek o tej tematyce cechuje ciąg relacji ludzi przeżywających śmierć kliniczną i opisujących wędrówkę po niebie, czyśćcu, przedsionkach piekła etc. Ich opowieści są zazwyczaj mniej lub bardziej komentowane, z  uwzględnieniem powtarzających się i nawracających cech wspólnych. U Milesa właściwie jest podobnie, z  tym, że każda relacja poprzedzona została krótkim wstępem dotyczącym życia opisywanej osoby, jak i komentarzem, w  którym autor każdorazowo wskazuje na czynniki sprawiające, że doświadczenia osób nie mogły być marzeniami czy halucynacjami albo efektem zaburzeń psychicznych. Wskazuje na przepowiadanie przyszłości, spotykanie bliskich znających teraźniejszość i przeszłość, wspominanie istoty najwyższej, zadaniach osób spotykanych, oddzielenie ciała od natury duchowej człowieka i in.

Wszystko to czyni bardzo naukowo – czytając, miałam wrażenie, że jest to analiza potrzebna do jakiejś pracy. Synteza, porównanie, badanie wciąż tych samych czynników, dopowiadanie tych samych komentarzy. Niezwykle to… suche. Opisane historie powrotów z zaświatów raczej nie poruszają serca, lecz odwołują się do wiedzy. Są potraktowane akademicko, badawczo, analitycznie. Dla tych, którzy szukają dowodów na życie po śmierci książka ta będzie idealna. Tym bardziej, że sam autor był kiedyś sceptykiem w  tej materii – i ten sceptycyzm częściowo wyziera z  jego rozważań, tok rozumowania podporządkowany jest logicznemu myśleniu, jakby autor sam sobie pragnął udowodnić, że dotąd się mylił.

Dla tych jednak, którzy chcieliby dowiedzieć się jak to życie wygląda, chcieliby doznać duchowego pocieszenia – raczej się nie sprawdzi.

Książkę zamykają wnioski płynące ze wszystkich przywołanych relacji – jest to swoista synteza całości, wyimek najważniejszych dowodów. Dla mnie – czegoś w niej zabrakło. Czułam się jak na wykładzie, który wniósł niewiele nowego, lecz wprowadził zamęt. Ponadto jest to pierwsza książka poświęcona tej tematyce, w której osoby relacjonujące swój pobyt w zaświatach mówiłyby tak specyficznym językiem, stosując taką nomenklaturę. Zdecydowanie są to opisy inne niż te dotąd mi znane, wciąż odnosiłam wrażenie pewnej obcości i nieprzystawalności do moje dotychczasowej wiedzy.


Jesteście ciekawi jak książka wypada na tle pozostałych? Na czym właściwie polega jej inność? Czym się wyróżnia, co ją cechuje? Zachęcam do lektury!

czwartek, 11 czerwca 2015

Oczami Bożej miłości – Carver Alan Ames


Droga za nami też była ciężka, a jakoś jej podołaliśmy. Warto chyba wytrzymać jeszcze trochę, chociażby przez wzgląd na to, co już przeszliśmy?
[1]

Carver Alan Ames to charyzmatyk, mistyk i wielki chrześcijański mówca australijskiego pochodzenia. Swoimi doświadczeniami od ponad dwudziestu lat dzieli się z  innymi, jeżdżąc po całym świecie i głosząc świadectwo swojego nawrócenia i cudów Boga dokonywanych w  jego żuciu.

Jego prywatne objawienia (których ten doświadcza nieprzerwanie od 1994 roku) stanowiły inspirację do napisania książek, będących zapisem tychże, obrazujących (w przypadku omawianego tytułu) z  jak wielką miłością przypatruje się naszemu życiu Trójca Święta, Maryja oraz święci patronowie.

Oczami Bożej miłości to zbiór kilkudziesięciu opowieści spisanych na podstawie objawień mających miejsce od 5 stycznia 1996r. do 16 kwietnia 2000 roku. Kościół oficjalnie nie potwierdza autentyczności objawień, wydaje się jednak, że czytanie o tychże nie stanowi żadnego duchowego zagrożenia, a wręcz przeciwnie: pozwala na ponowne odkrycie głębokiej więzi z Bogiem, Jego ogromnej miłości względem nas i stałej obecności oraz opieki. Autor posiada zezwolenie australijskiego arcybiskupa na spisywanie swoich objawień, po to, by umacniać innych w  wierze. Inna jego książka, najgłośniejsza dziś – Oczami Jezusa – posiada imprimatur, co tym bardziej utwierdzać może w przekonaniu, że publikacje autora warto czytać, by pogłębiać swoją duchowość.

Co może nam dać lektura tychże? Ames przekazuje ludziom orędzie o nieskończonej Bożej miłości wyrażanej zarówno w stosunku do ludzi, jak i całej reszty świata. Wizerunek Stwórcy wyłaniający się z  kolejnych opowieści uwypukla jedno: niepowtarzalność stworzenia i jego wartość. Dla Boga każdy jest niezbędny i ważny, ma do odegrania ważną rolę, często nawet nie zdając sobie sprawy jak drobne gesty mogą przysłużyć się światu. Człowiek pojawiający się w objawieniach, otoczony jest nieustanną opieką i miłością, bez względu na to, jak bardzo oddalił się od Stwórcy i jak bardzo sam siebie potępia.

Książka napisana została językiem niezwykle prostym – miejscami przypomina wręcz biblijne przypowieści. W  oczy rzuca się pragnienie docierania do jak największej ilości ludzi, także (głównie) tych prostych, dla których taki język przemawia najdoskonalej – nie ma w  nim bowiem fachowego słownictwa czy zawiłej terminologii. Nawet składnia została możliwie najbardziej uproszczona. I to niestety już mój zarzut – tak radykalne uproszczenie było dla mnie męczące. Choć przekaz jest ważny, to jego forma momentami – mam wrażenie – spłyca go i sprowadza do banału – właśnie na tym poziomie. Treść zachowana, język strywializowany: proporcje zostały zachwiane i publikacja, w  mojej opinii, traci swoją moc przekazu: przywodzi na myśl opowiadania jakie czytano mi w szkole podstawowej na lekcjach religii – i chyba tak też publikacja ta mogłaby być wykorzystywana.

Niestety, moc orędzia została utracona – to wielka szkoda, bowiem dziś trzeba nam tekstów mówiących o miłości doskonałej, nie zaś nienawiści otaczającej nas zewsząd. I ta właśnie o tym traktuje, niestety nie każdemu spodoba się jej warstwa lingwistyczna.

Mam wielką nadzieję, że mimo tych usterek książka poruszy serca – umocni wiarę, pocieszy, podniesie na duchu, przyniesie ulgę, skruszy zatwardziałe serca lub chociażby sprowokuje to lektury innych książek o tematyce religijnej.






[1] Carver Alan Ames, Oczami Bożej miłości, Kraków 2015, s.25.

niedziela, 7 czerwca 2015

Jak możemy zostać uzdrowieni – Christoph Haselbarth, dr Peter Riechert


Współczesny świat toczy coraz więcej chorób. I, mimo że medycyna posuwa się do przodu, wciąż są przypadłości, na które nie ma ona lekarstwa, albo które mimo szybkiej lekarskiej interwencji mają skłonność do nawrotów.

Przyczyn może być wiele: zanieczyszczone środowisko, złe odżywanie, geny, wirusy, stres. Czy zdajemy sobie jednak sprawę z coraz mocniej nagłaśnianego powiązania chorób organizmu z  chorobami duszy i psychiki? O chorobach psychosomatycznych słyszał chyba każdy, nie wszyscy jednak biorą je na poważnie. A przecież psychika i ciało to jeden organizm, w którym niedomaganie jednej struktury, pociągnie za sobą zaburzenia w  drugiej. Jak inaczej wyjaśnimy wpływ stresu/lęku na rozwój wielu chorób? Albo jak wyjaśnić wpływ choroby ciała na częstsze występowanie depresji?

Choć nie zdajemy sobie z  tego sprawy, także kondycja duchowa wpływa na stan naszego organizmu. A tę, niestety, coraz bardziej i częściej się zaniedbuje.

Jak możemy zostać uzdrowieni. Uwolnienie drogą do uzdrowienia, to książka Christopha Haselbartha i dr. Petera Riechtera napisana w  oparciu o doświadczenia grupy chrześcijańskiej lekarzy, podejmująca wciąż kontrowersyjnych powiązań zdrowia fizycznego i duchowego. Nie jest ona publikacją opartą jedynie na chrześcijańskiej teologii, ale też na medycynie i konkretnych przypadkach chorobowych oraz ich późniejszej terapii, co z  góry wyklucza wszystkie ewentualne zarzuty mogące być jej stawiane.

Autorom książki bardzo zależy, by była ona odczytywana należycie i stanowiła źródło pomocy oraz wsparcia. Pożytek przyniesie ona jednak dopiero wtedy, gdy zastosujemy się do kilku oczywistych zadań ujętych przez twórców we wstępie.

O co jednak chodzi? Życie człowieka często zdominowane jest przez utrwalone postawy powodujące różne dolegliwości. W książce tej, autorzy (na podstawie wieloletnich badań) zapisali jakie, powodują konkretne konsekwencje zdrowotne i co zrobić, by się ich pozbyć. Choć dla wielu może brzmieć to nieprawdopodobnie, wystarczy odrobina wiary, by doświadczyć prawdziwej mocy tych działań. O części mogę opowiedzieć z własnego doświadczenia sprzed kilku lat (depresja, lęki i in.).
Autorzy gorąco zachęcają do porzucenia takich życiowych postaw jak gniew, chowanie urazy, lęk, brak samoakceptacji, samooskarżanie się, skłonność do agresji, stres, twardość serca i wiele, wiele innych.

Twórcy książki problemy poruszają całościowo, choć syntetycznie: nazywają chorobę, podają jej możliwe duchowe i psychiczne przyczyny, zarysowują przyczyny medyczne, a następnie projektują terapię: duchową i medyczną. Częstokroć wystarczy jedynie pierwsza z nich,  by zauważyć całkowite cofnięcie się choroby, wymaga to jednak wielkiego zaufania Bogu i odkrycia blokad na nas ciążących.

Brzmi jak magia? A nie powinno. To przykłady współczesnych uwolnień prowadzących do uzdrowień. Takie rzeczy dzieją się codziennie, na całym świecie. Nie każdy jednak ma świadomość takich możliwości. Koszty są żadne, a efekty powalające: pełnia zdrowia, dobre samopoczucie, pokój, szczęście.

Jeśli zatem macie w  sobie dość wiary – polecam. Działa. Macie moje słowo i słowo osób, których świadectwa umieszczone zostały na końcu jako przykład skuteczności tej duchowej terapii.



środa, 1 kwietnia 2015

Czy jesteśmy świadkami czasów ostatecznych? (Ostatnia godzina – Michael H. Brown)



Michael H. Brown, autor dwu dość głośnych w  kręgach chrześcijańskich książek – Duchów wokół nas oraz Po drugiej stronie – oddaje w  nasze ręce trzecią, tym razem zogniskowaną wokół zagadnień objawień oraz wizji przed i apokaliptycznych: Ostatnią godzinę.
Ze wszystkich trzech jest to publikacja wyróżniająca się objętością. Licząca ponad 500 stron książka jest efektem pracy autora na bardzo bogatym materiale źródłowym sięgającym XIX wieku, kiedy to zainicjowane zostały czasy wyróżniające się szczególną intensywnością Bożych objawień i dawanych przezeń znaków oraz ostrzeżeń.
Brown w  Ostatniej godzinie skupia się na orędziach z ostatnich dwu wieków, analizując je w  kontekście Apokalipsy św. Jana, porównując ze sobą i wskazując na czynniki łączące wszystkie z  nich. Większość objawień analizowanych przez Browna to objawienia „bezpieczne”, bo zatwierdzone przez Kościół. Część, tak jak szeroko komentowane objawienia z  Medjugorie, wciąż traktowane muszą być z  ostrożnością, gdyż ze względu na ich ciągłe trwanie, nie mogły zostać ostatecznie potwierdzone, choć wiele wskazuje na ich autentyczność.

Autor ogniskuje swoje rozważania wokół zagadnień zbliżających się czasów Ostrzeżenia, Znaku oraz Kary. Zwraca uwagę, by nie skupiać się na wymiarze ostatnim, który pokuta i modlitwa mogą skutecznie odroczyć, lecz właśnie na konieczności nawrócenia i modlitewnej pamięci o tych, którzy sami nie kierują swoich myśli ku Bogu. Zadaniem tej publikacji nie jest przestraszenie ludzi, lecz uświadomienie im bliskości czasów ostatecznych, do których zbliżenia sami się przyczyniamy.

Książka ta przytacza fragmenty objawień siostry Faustyny, objawienia z  Lourdes, Fatimy, Rue du Bac, La Salette, Knock, Betanii, Oliveto Citraa, Bessbrook, Ukrainy, Ekwadoru czy Denver: to zaledwie wyimek z zawartej tu większej całości. Spis wszystkich omówionych orędzi znajduje się na końcu książki, wraz z  poprzedzającym go komentarzem do konkretnych rozdziałów.
Układ tej książki nie ułatwia jej lektury tym, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś konkretnie np. o objawieniach La Salette, bowiem rozdziały nie są uporządkowane według kolejnych orędzi chronologicznie, lecz charakteryzuje je przemieszanie i bieżące porównywanie kolejnych objawień.
Ostatnia godzina to lektura dość trudna w  odbiorze, wymagająca wiele skupienia, czujności o otwartości umysłu. Tak naprawdę jednak nie jest zamknięta na konkretny krąg odbiorców: autor wielokrotnie podkreśla, że jego pragnieniem jest oddziaływanie zarówno na środowiska ludzi wierzących, jak i ateistów, a także na kręgi różnych wyznań. Przekonania religijne nie są przy dobrze tej lektury decydujące, bowiem bez względu na nasz stosunek do wiary mamy szansę poszerzyć swoje horyzonty, zawierzyć i być może wielu – uwierzyć.
To cenna książka dla tych, którzy zamiast kolejnych tomów omawiających zagadnienie, woleliby swoistą antologię wskazująca na najważniejsze aspekty kolejnych maryjnych (bo te przeważają) objawień i pokazujące niosącą zamęt pracę Szatana w  XX wieku.
Cenna lektura.


sobota, 28 marca 2015

Po drugiej stronie – Michael H. Brown





Tę książkę należy traktować jako serię rozważań przygotowujących do życia wiecznego[1].

Świadomość śmierci tkwi w każdym z nas. Z  jej nieuchronności zdajemy sobie jednak najczęściej sprawę dopiero wtedy, gdy chorujemy my lub ktoś nam bliski albo nagle tracimy kogoś znajomego, kto przecież wcale nie chorował, był młody, w  pełni sił, aż nagle – z  dnia na dzień – przekroczył tę niewidzialną granicę, pozostawiając nas z  bólem, niedowierzaniem i innym niż dotąd stosunkiem do przemijalności.
Niezaprzeczalnie śmierć dotknie każdego – nie dla każdego jednak wiązać się ona będzie z  powrotem do życia ziemskiego. Doświadczenie śmierci klinicznej dane jest nielicznym. Ci jednak, dzieląc się swoimi niezwykłymi doświadczeniami z innymi ludźmi, świadczą o tym, co czeka nas po przekroczeniu jej progu.

Książek poświęconych temu przeżyciu powstało już wiele – są one mniej lub bardziej wiarygodne, mniej lub bardziej służące dobru. Próbę zebrania wielu takich doświadczeń w  jednym miejscu i wskazaniu na ich cechy wspólne podjął także Michael H. Brown – amerykański dziennikarz śledczy, który po nawróceniu na katolicyzm odnajduje w  nim pełnię życia, angażując się w  każde jego działania. Znany jest z  dwu innych książek wydanych w  Polsce – Duchy wokół nas oraz Ostatnia godzina.

Ta książka to swoiste memento – zebrane tu świadectwa nie mają służyć przestraszeniu czytelnika czy też zbałamuceniu go – mają za to uwrażliwić na to, co wiemy, a co próbuje nam się wszelkimi sposobami wyperswadować – że żyjąc na ziemi, planujemy sobie życie po śmierci. Od nas zależy, jak szybko przemierzymy pośmiertny tunel i co znajdziemy u jego zwieńczenia – bramy niebios, bramy piekieł czy bramy czyśćca, gdzie dokonać się  będzie musiało nasze oczyszczenie.
Brown pokazuje na złożoność owych stanów i ich wielopoziomowość – szczególnie czyśćca. 


W  głównej komorze czyśćca jest kilka stadiów zadośćuczynienia. Najgłębsze pokłady, gdzie cierpi się najdotkliwsze męki, przypominają tymczasowe piekło[2].

Ze świadectw zawartych w  książce wyłania się jego hierarchiczny układ, uzależniony od stopnia naszego „wewnętrznego brudu”. Brown pokazuje jak inaczej spojrzymy na nasze życie i wszystko co nas spotkało po śmierci – jak konieczne i logiczne okaże się każde wydarzenie, każde cierpienie, każda decyzja. Ponadto będziemy mogli ujrzeć alternatywne wersje swojego życia – takie jakie byłoby ono, gdy w  momencie podejmowania decyzji poszlibyśmy w innym niż obrany przez nas kierunek.
Brown przypomina, że sądzeni będziemy nie z  tego, co w  naszych oczach uchodzi za ważne, lecz z  tego, co Bóg uzna za istotne – nasze życie dla bliźnich, bezinteresowność (ile razy zdarzyło Wam się coś zrobić bez myślenia o własnych korzyściach?), uśmiech, pociechę, drobne gesty – zarówno dobre i jak złe – mające działanie lawinowe, którego nawet nie jesteśmy w  stanie sobie wyobrazić. Nasze jedno odburknięcie, może przenieść się z  jednej na drugą osobę tak daleko, by w ostatniej linii doprowadzić nawet do morderstwa – przyjmując taką perspektywę zupełnie inaczej spojrzymy na swoje zachowanie. 


W  życiu tak naprawdę znaczenie mają rzeczy pozornie nieistotne. Żyjmy jego pełnią. Natychmiast wybaczajmy drobne zniewagi. Ludzi, wokół których się obracamy brońmy przed trybunałem własnych myśli. Nie cieszmy się z ich niepowodzeń[3].

Autor wskazuje jak wiele zła sami na siebie sprowadzamy złorzecząc innym, zapominając o modlitwie szczerej, popadając w  obojętność i oziębłość.
Choć to świadectwo radosne i pełne nadziei, zawiera wiele przestróg, które powinnyśmy wziąć pod uwagę w  naszej codzienności. Łatwo podczas lektury o szczegółowy rachunek sumienia, wiwisekcję własnego życia i konieczne poszerzenie perspektywy, a nie zogniskowanie się na sobie samym.
Dla mnie książka ta okazała się niezwykle cenną lekturą, potrzebną, uspokajającą i przywracającą mnie na właściwe tory. We współczesnym świecie łatwo się zagubić – ważne, by mieć wówczas obok siebie wartościowe pozycje, które ustawią nas do pionu. Jedną z  nich jest właśnie książka  Browna.
Nawet jeśli nie wierzycie w to wszystko, co zostało tutaj opisane, bo przecież każdy z nas na własnej skórze przekona się o tym co nas czeka dopiero w chwili śmierci, warto tę publikację czytać, by samemu się duchowo rozwijać.
Polecam do namyślenia się.


[1] Michael H. Brown, Po drugiej stronie, Kraków 2013, s. 141.
[2] Tamże, s. 180.
[3] Tamże, s. 153.