Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kościół. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kościół. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 kwietnia 2020

Kobieta w wielkim mieście - Katarzyna Olubińska



Od czasu lektury książki Bóg w wielkim mieście Katarzyna Olubińska ma u mnie miejsce szczególne. Przed jej wydaniem nie wiedziałam, kim jest jej autorka, bowiem telewizja naprawdę rzadko ma u mnie okazję wybrzmieć. Po jej przeczytaniu jednak, a później po spotkaniu autorskim, wiedziałam, że jest to Kobieta, jaką chciałoby się spotykać codziennie, osoba, której chce się słuchać - bije od niej taki blask i ciepło, że stojąc obok niej, ma się poczucie, jakby stał za nią Bóg. Ma się poczucie, ma się tę pewność, że to człowiek wiary - prawdziwej, głębokiej - i człowiek modlitwy, bo tylko one tak człowieka przemieniają. Spotkałam w swoim życiu tylko kilka takich osób i o każdej z nich wiem, że ich blask jest skutkiem ubocznym - jak lubię to nazywać - pokoju pochodzącego od Boga.

Po co o tym wszystkim piszę? Gdy dowiedziałam się o nowej książce Olubińskiej, nie mogłam przejść obok tej wiadomości bez ekscytacji. Miałam świadomość, że będzie to kolejne spotkanie z Autorką, która zaprosi mnie do życia znanych osób - tym razem wyłącznie Kobiet - które swą siłą, dobrocią i wiarą będą świadczyć. Często są to osoby, których nie podejrzewałabym o takie historie życia. Piękne, zadbane, eleganckie, z klasą - a w tym wszystkim kiedyś często poranione i dzięki sile czerpanej nierzadko z wiary - odrodzone. Uwielbiam te wywiady - każdy kolejny daje mi złudzenie siedzenia obok, wsłuchiwania się w intymne rozmowy gdzieś z boku, z ukrycia, mając jednak świadomość, że to nie forma podsłuchiwania, lecz wysłuchiwania tego, co ktoś chce powiedzieć, czym pragnie się podzielić. Cudowne, subtelne fotografie Toli Martyny Piotrowskiej nadają całości niesamowitej lekkości i... kobiecości. 

Opracowanie graficzne Magdy Grabowskiej-Wacławek to miód na moje serce - tak estetyczne, że aż zapiera dech.

Wszystko to - wywiady, fotografie, szata graficzna - tworzy harmonijną całość, książkę, po którą powinna sięgnąć każda kobieta. 

Olubińska zaprosiła do rozmowy osiem wyjątkowych osób - Agnieszkę Amaro, Annę Dec, Bovską, Joannę Jędrzejczyk, Annę Karwan, Paulinę Krupińską-Karpiel, Magdalenę Lamparską i Martę Żmudę Trzebiatowską. 

Opowieści wszystkich Pań układają się w koronkową historię o pogoni za marzeniami, doświadczeniu miłości, niełatwych relacji, ale też o wierze, kobiecej sile i codzienności, w której można odnaleźć piękno - właśnie teraz to tak ważne doświadczenie. Wywiady przeplatane są zapiskami autorki, która także dzieli się swoimi doświadczeniami, uzupełniając historie swoich bohaterek. Bardzo trudno zdecydować mi, który wywiad wywarł na mnie największe wrażenie, odczytuję je raczej jako całość, jako witraż kobiecości, do którego każda z postaci dołożyła swoje kolorowe szkiełko.

Choć Kobieta... nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia jak Bóg w wielkim mieście, dała mi wiele motywacji i stała się inspiracją do tego, by nigdy się nie poddawać. Bez względu na wszystko.
I tę myśl odbieram jako prezent po lekturze - jakże cenny i jakże ulotny.

Życzę, aby i dla Was książka ta stała się podarunkiem.




piątek, 21 czerwca 2019

Raban! O Kościele nie z tej ziemi - Mirosław Wlekły



Polski Kościół nie ma się ostatnio najłatwiej, a za sprawą filmu Tomasza Sekielskiego Nie mów nikomu, dobrej prasy zdecydowanie mu brakuje. Nawet ludzie głęboko wierzący stają przed wieloma dylematami moralnymi, wypytywani są przez mniej praktykujących o swój stosunek do ostatnich doniesień i często mierzyć muszą się z kryzysami - niekoniecznie wiary, ale z pewnością zaufania do Kościoła jako instytucji. Problemy przed jakimi staje Kościół w Polsce, to nie jedyne trudności z jakimi mierzy się on na całym świecie.

Są jednak miejsca na świecie, gdzie siła wiary i chęć bycia we wspólnocie jest tak ogromna, że ludzie robią wszystko, by mimo słabej dostępności księży, krzewić wiarę i razem się modlić, działając dla dobra drugiego. W wielu przypadkach tworzą taki Kościół, jaki nam, Polakom, nie pomieściłby się w głowie. Z kobietami na czele, z księżmi posiadającymi żony i rodziny, z nabożeństwami zrzeszającymi w jednej świątyni chrześcijan i muzułmanów, z mszami otwartymi na wszystkich, szczególnie tych z kręgu LGBT. Mirosław Wlekły dotarł do Kościoła, który nikogo nie wyklucza, który tak jak Chrystus dwa tysiące lat temu, pochyla się nad tymi, których inni odrzucają. Kościół będący miejscem spotkania i tworzenia bliskości, przestrzeni bezpiecznej, skupionej na modlitwie i wspólnym dobru, miejscem, które nad wyznanie i życiowe wybory przekłada bycie razem i bliskość.  Miłość nad orientację seksualną, wiarę nad strach, zaufanie nad przemoc i terroryzm. Kościół szerzący pokój, diametralnie różny od tego, co widzimy obecnie wokół siebie. Nieprawdopodobnie odmienny, a jednak tak silnie zakorzeniony w Chrystusie. To Kościół, który za papieżem Franciszkiem wstaje z kanapy i robi raban. Nawet jeśli wielu ludziom jest to nie w smak.

Wlekły przemierza niemalże cały świat, by odnaleźć tych, który w swym Bożym szaleństwie szerzą naukę Jezusa. Wędruje do Argentyny, przez Brazylię, Birmę, USA, Kamerun, Belgię, Czechy, aż na Dominikanę, Haiti i do Libanu. Jego reportaż nikogo nie ocenia, nie podpowiada, co czytelnik ma sądzić, lecz prezentuje fakty w sposób tak sugestywny, że nie sposób, by ktokolwiek po lekturze tej książki nie miał w głowie kłębowiska myśli. Jest jednocześnie książka ta swoistym świadectwem kondycji ludzkiej i duchowej formy świata - prezentuje środowiska ubogie, europejskie siedlisko terroryzmu, pokazuje przemiany zachodzące w świecie, także w środowisku naturalnym. Jest zatem nie tylko doskonałym reportażem o kondycji Kościoła w świecie, ale także dowodem  zachodzących przemian. To takie chrześcijaństwo zza kulis, pokazanie tego, co dzieje się tam, gdzie mało kto zagląda. 

Książka ta otwiera oczy na wiele spraw, uświadamia skąd biorą się islamofobia czy homofobia, zmusza do weryfikacji swoich poglądów i zastanowienia się nad swoim stosunkiem do drugiego człowieka. Miejscami bardzo bolesna, bo godząca czytelnika w jego czułe punkty i wytykająca mu brak wrażliwości, a także rodząca wyrzuty sumienia - choć nigdy nie wprost. Niezwykły tekst, który w wielu miejscach należy czytać między wierszami, by jak najwięcej z niego zaczerpnąć. Nie ma tu gotowych rozwiązań, są za to pytania, z których główne brzmi: czy Polska będzie kiedyś gotowa na TAKI Kościół?

Odpowiedzi czytelnik musi udzielić sobie sam.

Gorąco polecam. Kapitalny, wysokiej próby zbiór reportaży. 


środa, 10 lutego 2016

Ani żadnej rzeczy – S. M. Borowiecky


Gdy na dachu Bazyliki Świętego Piotra ukrzyżowana zostaje kobieta, wydaje się, że historia się dopełniła. Tym bardziej, że słowa, które padają z ust to nic innego jak pozdrowienie hitlerowskie.

Zanim doszło jednak do tak okropnej zbrodni, życiem głównej bohaterki – Zoi, wstrząsnęło znacznie więcej wydarzeń. Kobieta ma 28 lat i na co dzień mieszka w Nowym Jorku, do którego uciekła, by zacząć nowe życie. Sprzedaje tam luksusowe rezydencje i prowadzi spokojną egzystencję, którą zaburza śmierć jej babki. Wezwana zostaje do Polski, by zidentyfikować jej ciało i podpisać konieczne dokumenty. Na miejscu okazuje się, że jest to jedynie wierzchołek góry lodowej, a dochodzenie w  sprawie śmierci jej babci doprowadzi nie tylko do Watykanu, ale także do czasów hitlerowskich Niemiec, których prawdziwa historia wcale nie musi być tą, którą znamy oraz dalej – do początków chrześcijaństwa i powstania tajemniczego Bractwa Chryzmonu.

Powieść ta utrzymana jest w dobrze znanej konwencji – opowieści, które mają znacząco wpłynąć nasze postrzeganie historii czy służyć ukazaniu niechlubnej prawdy o Kościele, to nie żadna nowość. Pomysł ten eksploatowany jest nad wyraz często, znajdując raz po raz grupę zainteresowanych nim odbiorców. Nie sposób ukryć, że bez względu na przekonania, tego typu beletrystykę czyta się nad wyraz sprawnie – ciekawy pomysł, chwytliwy, kontrowersyjny temat, garść umiejętności pisarskich i warsztatu – i książka mogąca znaleźć sporą grupę odbiorczą gotowa.

Nieco inaczej stało się w przypadku tejże, o której zaistnienie na rynku autorka musiała długo i ciężko walczyć. Doceniam determinację i pragnienie udowodnienia wartości swojej pracy, a także uparte dążenie do celu. Doskonale wróży to na przyszłość, tym bardziej, że takiego dobra z krytyki nie wyciąga zbyt wielu twórców – większość obraża się i milknie. S.M. Borowiecky ze swoich słabości uczyniła atut – i chwała jej za to. Nauka płynąca z porażek jest bezcenna, a utarcie nosa przeciwnikom i niedowiarkom budujące – zarówno dla twórcy, jak i późniejszych czytelników.

Jednym z nielicznych, za to wielkim minusem publikacji jest niewątpliwie korekta i redakcja, które poza nagminnym błędnym (nie)odmienianiem imienia Bruno, mniej więcej w połowie książki przysnęły na kilkanaście stron, pozwalając błędom szaleć i wariować po całej linii. Formy takie jak chrześcijanizm – hybryda ‘chrystianizmu’ i ‘chrześcijaństwa’ o, parafrazując wypowiedź, którą na stronie Poradni językowej zamieścił profesor Bańko, znikomym użyciu i niejasnej funkcji[1] czy całkowicie dowolna i swawolna pisownia słowa Kościół w odniesieniu nie do budynku, to jedynie przykłady językowej hulanki. O ile ‘chrześcijanizm’ ostatecznie mogłabym wybaczyć, wszak ścisłym błędem nie jest, o tyle braku odmian – nigdy. Utrudniało mi to znacznie lekturę i wybijało z  rytmu, który narzuciła autorka. Choć i tutaj nie obyło się bez wpadek – są miejsca, w które wkrada się chaos, w których dzieje się za dużo, za szybko, a pewne istotne dla zrozumienia toku myślenia bohaterów kwestie nie są wyjaśnione na początku, lecz dopiero znacznie później. Wszystko to jest jednak do nadrobienia, zwłaszcza, że mimo usterek powieść tę czyta się lekko i z zainteresowaniem.

Uważam, że złe opinie krążące w Internecie są mocno krzywdzące – książka nie zasługuje na tak ostrą krytykę, jakiej jest poddawana, choć faktycznie do bestsellera wiele jej brakuje. Wszystko to jest jednak do nadrobienia, szczególnie, że determinacja autorki jest naprawdę godna podziwu.

Zatem jeśli określenie, choć trochę na wyrost, to właściwie oddające intencję –  polski(a) Dan Brown – Was nie zniechęca, a wręcz przeciwnie – budzi zainteresowanie i frapuje, sięgnijcie po tę pozycję. 
Co prawda nie odmieniła ona mojego spojrzenia na historię i to, jak wpłynęła na dzisiejsze wydarzenia, co sugerował opis znajdujący się na okładce, lecz na pewno uprzyjemniła mi wieczór.


czwartek, 11 czerwca 2015

Oczami Bożej miłości – Carver Alan Ames


Droga za nami też była ciężka, a jakoś jej podołaliśmy. Warto chyba wytrzymać jeszcze trochę, chociażby przez wzgląd na to, co już przeszliśmy?
[1]

Carver Alan Ames to charyzmatyk, mistyk i wielki chrześcijański mówca australijskiego pochodzenia. Swoimi doświadczeniami od ponad dwudziestu lat dzieli się z  innymi, jeżdżąc po całym świecie i głosząc świadectwo swojego nawrócenia i cudów Boga dokonywanych w  jego żuciu.

Jego prywatne objawienia (których ten doświadcza nieprzerwanie od 1994 roku) stanowiły inspirację do napisania książek, będących zapisem tychże, obrazujących (w przypadku omawianego tytułu) z  jak wielką miłością przypatruje się naszemu życiu Trójca Święta, Maryja oraz święci patronowie.

Oczami Bożej miłości to zbiór kilkudziesięciu opowieści spisanych na podstawie objawień mających miejsce od 5 stycznia 1996r. do 16 kwietnia 2000 roku. Kościół oficjalnie nie potwierdza autentyczności objawień, wydaje się jednak, że czytanie o tychże nie stanowi żadnego duchowego zagrożenia, a wręcz przeciwnie: pozwala na ponowne odkrycie głębokiej więzi z Bogiem, Jego ogromnej miłości względem nas i stałej obecności oraz opieki. Autor posiada zezwolenie australijskiego arcybiskupa na spisywanie swoich objawień, po to, by umacniać innych w  wierze. Inna jego książka, najgłośniejsza dziś – Oczami Jezusa – posiada imprimatur, co tym bardziej utwierdzać może w przekonaniu, że publikacje autora warto czytać, by pogłębiać swoją duchowość.

Co może nam dać lektura tychże? Ames przekazuje ludziom orędzie o nieskończonej Bożej miłości wyrażanej zarówno w stosunku do ludzi, jak i całej reszty świata. Wizerunek Stwórcy wyłaniający się z  kolejnych opowieści uwypukla jedno: niepowtarzalność stworzenia i jego wartość. Dla Boga każdy jest niezbędny i ważny, ma do odegrania ważną rolę, często nawet nie zdając sobie sprawy jak drobne gesty mogą przysłużyć się światu. Człowiek pojawiający się w objawieniach, otoczony jest nieustanną opieką i miłością, bez względu na to, jak bardzo oddalił się od Stwórcy i jak bardzo sam siebie potępia.

Książka napisana została językiem niezwykle prostym – miejscami przypomina wręcz biblijne przypowieści. W  oczy rzuca się pragnienie docierania do jak największej ilości ludzi, także (głównie) tych prostych, dla których taki język przemawia najdoskonalej – nie ma w  nim bowiem fachowego słownictwa czy zawiłej terminologii. Nawet składnia została możliwie najbardziej uproszczona. I to niestety już mój zarzut – tak radykalne uproszczenie było dla mnie męczące. Choć przekaz jest ważny, to jego forma momentami – mam wrażenie – spłyca go i sprowadza do banału – właśnie na tym poziomie. Treść zachowana, język strywializowany: proporcje zostały zachwiane i publikacja, w  mojej opinii, traci swoją moc przekazu: przywodzi na myśl opowiadania jakie czytano mi w szkole podstawowej na lekcjach religii – i chyba tak też publikacja ta mogłaby być wykorzystywana.

Niestety, moc orędzia została utracona – to wielka szkoda, bowiem dziś trzeba nam tekstów mówiących o miłości doskonałej, nie zaś nienawiści otaczającej nas zewsząd. I ta właśnie o tym traktuje, niestety nie każdemu spodoba się jej warstwa lingwistyczna.

Mam wielką nadzieję, że mimo tych usterek książka poruszy serca – umocni wiarę, pocieszy, podniesie na duchu, przyniesie ulgę, skruszy zatwardziałe serca lub chociażby sprowokuje to lektury innych książek o tematyce religijnej.






[1] Carver Alan Ames, Oczami Bożej miłości, Kraków 2015, s.25.

wtorek, 15 lipca 2014

Zbaw nas ode złego – Ralph Sarchie, Lisa Collier Cool


Tytuł: Zbaw nas ode złego
Autor: Ralph Sarchie, Lisa Collier Cool
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 9788363621964
Ilość stron: 448
Cena: 34,90 zł

Horrory już dawno przestały mnie straszyć, nawet jeśli wiem, że inspirowane są wydarzeniami autentycznymi. Naprawdę rzadko pojawia się film, będący w stanie zmrozić mi krew w żyłach i spowodować, że będę bała się sama zasnąć, mimo że cały czas leżę bezpiecznie w łóżku i nigdzie nie muszę się ruszać.
To czego nie robią produkcje filmowe, uzupełniła książka, która – oparta na faktach – już od pierwszych stron sprawiała, że musiałam lekturę przerywać, bo zaczęłam widzieć, słyszeć i odczuwać obecność tego, o czym pisze Ralph Sarchie. Niełatwo mnie przerazić, autorowi jednak to się skutecznie udało. Mam świadomość istnienia w świecie wydarzeń, opisywanych przez Sarchiego, wiele wysłuchałam podobnych historii, relacji świadków i osób dotkniętych opętaniem oraz zniewoleniem czy nękaniem, a jednak każdorazowe nowe naświetlenie sprawy, przeczytanie kolejnych opowieści, wciąż budzi we mnie ten sam strach, ale też świadomość konieczności bronienia się na wszystkie możliwe (i akceptowalne) sposoby i niepoddawania się sceptycyzmowi, często towarzyszącemu wielu ludziom, wypowiadających się na temat tej problematyki.
Autor Zbaw nas ode złego to weteran nowojorskiej policji, który oprócz przybywania na makabryczne miejsca zbrodni, popełnianych przez ludzi, zdecydował się na podjęcie bezinteresownej Pracy. Pod określeniem tym kryje się ścisła współpraca z demonologami Edem i Loraine Warrenami (znanymi między innymi z filmu Obecność), polegająca na badaniu przypadków opętań i zniewoleń. Ponadto Sarchie asystował przy wielu egzorcyzmach katolickiego biskupa. Jak sam mówi, dzięki swoim działaniom (policyjnym oraz demonologicznym) na własne oczy zobaczył dwa typy zła – zło wtórne i zło pierwotne – których potworności nie są w stanie oddać żadne słowa i których nikt nie jest w stanie racjonalnie wyjaśnić. Zło, które widywał on po pracy policyjnej, to zło nieludzkie, demoniczne, które autor mimo niewystarczających środków i możliwości przekazu, zdecydował się zrelacjonować i opisać nie po to, by – jak pisze – zyskać sobie sławę i rozgłos, lecz po to, by stanąć przeciwko złu w najczystszej postaci, które on, jako osoba zawodowo związana z porządkiem zbrodni i kary, potrafił należycie rozróżnić.

Autor na kartach swojej książki, zabiera nas w podróż śladem duchów i demonów. Zarysowuje on historie ludzi, którzy powoli byli przez duchy zniewalani albo ze względu na własne złe wybory (często skrywane pod fałszywą maską zabawy), albo ze względu na znalezienie się w miejscach z jakichś względów naznaczonych złem, a także takich, na których rzucono klątwy. Zbaw nas ode złego to wędrówka po szlaku historii mrożących krew w żyłach, których nigdy nie chciałoby się doświadczyć na własnej skórze. Będziemy świadkami nocnych krzyków, jęków, pojawiających się zjaw, tajemniczych ran na ciele, siniaków, przedmiotów zmieniających swoją lokalizację, zmian charakteru, mówienia językami, prób gwałtu przez inkuba lub sukuba i wielu innych zachowań, mogących zostać mylnie odebranych jako objawy chorób psychicznych.
Co ważne, autor nie tylko relacjonuje wydarzenia, których był świadkiem, ale też udziela wskazówek jak rozróżnić prawdziwe nękanie od fałszywego, ducha ludzkiego od demona i wiele innych. Przy tej okazji niestety, dochodzi do wielokrotnego powielania tych samych fraz i wyjaśnień, co w pewnym momencie zaczyna być męczące, bowiem gdy już wcześniej coś zostało omówione, to nie ma potrzeby, by każdorazowo przywoływać podstawy wiedzy, czego jednak autor zdaje się nie uznawać. To jednak stanowi jedyny element książki, do którego można by mieć wątpliwości, a który traci na znaczeniu przy ocenie całości.

Sarchie zarysowuje sytuacje autentyczne, które wydają się wyjęte z najgorszych horrorów – tych grających ciszą, z rzadka przerywaną mrożącymi krew w żyłach wstawkami, oddziałującymi na psychikę. Najgorszy jest jednak moment, w którym uświadamiamy sobie, że to wcale nie film, nie ma przycisku „stop”, odwrócenia się na pięcie i pójścia we własnym kierunku – opisane wydarzenia miały miejsce naprawdę, a dotknięci nimi ludzie cierpieli okropne katusze, żyjąc w ciągłym strachu o siebie i swoich najbliższych i nie mogli się z nich „wyłączyć”.
Autor, pisząc tę książkę zdawał sobie sprawę, że może się ona spotkać ze sceptycyzmem odbiorców, a jednak za ważniejsze uznał zaświadczenie o rzeczywistym istnieniu Szatana i demonów.

I choć pod względem językowym książka ta nie wypada może najlepiej, podczas lektury wcale się tego nie zauważa, bo ważniejsza od formy staje się treść. Ma to również swoje plusy – dzięki prostocie jest ona bardzo przystępna, mimo poważnej tematyki.

POLECAM, raczej jednak do czytania za dnia niż pod osłoną nocy.

sobota, 8 marca 2014

Papież Jan XXIII. Droga do świętości – Domenico Agasso Sr., Domenico Agasso Jr.


Tytuł: Papież Jan XXIII. Droga do świętości
Autor: Domenico Agasso Sr., Domenico Agasso Jr.
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 978-83-63621-65-0
Ilość stron: 200
Cena: 29, 90 zł

Równoczesna kanonizacja Jana XXIII i Jana Pawła II budzi wśród wiernych Kościoła tyle samo radości, co wątpliwości i kontrowersji. Tych papieży łączy jednak bardzo wiele, a ich życiorysy i lata posługi kapłańskiej niejako się dopełniają.
Angelo Giuseppe Roncalli był jednym z czternastu dzieci swoich rodziców – Battisty Roncallego i Marianny Mazzoli. Urodzony w ubogiej rodzinie, nie osiągał wybitnych wyników w szkole podstawowej. W jego czasach do seminarium posyłano głównie po to, by wyzwolić z niewiedzy. Angelo jednak miał coś więcej – powołanie. To, że znalazł się we właściwym miejscu szybko stało się pewnikiem – w wieku 20 lat młody Angelo został wysłany na stypendium w Rzymie.
Źródło
Papieżem został w 1958 i już od pierwszych chwil po wyborze na Stolicę Piotrową, dał się poznać jako postać nietuzinkowa. Zapytany o to, dlaczego przyjmuje imię Jan - czy po wielkich świętych, czy mając świadomość istnienia noszącego go antypapieża – odpowiedział z charakterystyczną dla siebie prostolinijnością: po ojcu.
I tak już zostało. Jan XXIII zasłynął jako „Papież Jan”, „Jan Uśmiechnięty”, „Jan Pokorny”, „dobry papież Jan”. Serca wiernych zdobył sobie ogromnym poczuciem humoru, szczerym uśmiechem i zmniejszaniem dystansu – wychodził do ludzi, odwiedzał szpitale, więzienia, poprawczaki, spotykał się z najgroźniejszymi przestępcami, dążył do ekumenizmu. Podczas gdy wizyty u poprzednich papieży przypominały trudny egzamin ustny, Jan XXIII wykazywał się tak ogromną serdecznością i prostolinijnością, że nie sposób było się obawiać rozmów z nim.
Posługę papieską objął on w bardzo trudnych czasach – świat powojenny, toczony wieloma konfliktami dążył do nieuniknionych przemian, ludzie domagali się m.in. złagodzenia celibatu księży. Katolikiem była wówczas jednak osoba na sześć. Ojciec Święty zdawał sobie sprawę z konieczności zreformowania Kościoła w taki sposób, by odpowiadał wymogom współczesności. I tak oto stał się papieżem nowości – zadecydował o powołaniu II Soboru Watykańskiego zanim zasięgnął w tej sprawie porad, pragnął, by trwał on nie dziesiątki lat, lecz kilka miesięcy. Swoją decyzją sparaliżował kardynałów. Jan XXIII dużo wypowiadał się o dziennikarstwie katolickim – sam wiele czytał i dążył do wiarygodności.
Był radosny, ale radykalny. Umierał na oczach wiernych, do samego końca czując się jak ich ojciec.

Jego pontyfikat to czas wielu przemian w liturgii, doktrynie kościelnej, a także relacjach z Kościołem na Wschodzie. Jan XXIII jako bardzo zaangażowany w wydarzenia społeczne, stał się wielkim sojusznikiem człowieka, papieżem bliskim i obecnym, którego z łatwością można było spotkać, samotnie przechadzającego się po Placu św. Piotra.

Książka Papież Jan XXIII. Droga do świętości to syntetyczne ujęcie biograficzne, w którym w sposób niezwykle zwięzły, ale i przejrzysty ukazane zostały najważniejsze etapy jego życia kapłańskiego, a później papieskiego. Dzięki tej publikacji, będziemy mogli przybliżyć sobie życiorys Jana XXIII, bez zbędnego rozwodzenia się nad nieistotnymi szczegółami. To próba biograficzna bardzo udana, wyróżniająca się konkretnością i spójnością, ukazująca nie tylko najważniejsze prace podjęte przez Ojca Świętego, ale też dosadnie świadcząca o papieskim poczuciu humoru.
Do pozycji tej dołączone zostały także modlitwy Jana XXIII i najważniejsze przemówienia.
Książka ta znajdzie uznanie u osób, które dotąd nieszczególnie interesowały się życiem tego wyróżniającego się papieża, stanowi bowiem doskonały wstęp do zgłębiania jego arcyciekawego życiorysu. Doskonały, a przy tym spisany niezwykle przystępnie. Zawiera liczne anegdoty, klisze z życia papieża, tak silnie przypominające te dotyczące Jana Pawła II, a teraz Franciszka.
Serdecznie polecam.

wtorek, 7 stycznia 2014

Alfabet Franciszka


Tytuł: Alfabet Franciszka
Opracował: Piotr Żyłka
Wydawnictwo: WAM
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 978-83-7767-985-2
Ilość stron: 216
Cena: 24,90 zł

Pontyfikat Ojca Świętego, Franciszka przyniósł całemu światu spore zaskoczenie.
Ten pokorny i uniżony Sługa Boży swoimi przemówieniami co rusz porusza serca milionów, choć na siłę jego przekonywania nie wskazywałaby postawa: pełna skromności, jakiejś pozornej delikatności i… zwyczajności. Nikt nie śmiałby przypuszczać, że w tak ubogim, początkowo lekko wstydliwym człowieku, kryje się tak wielki duch, objawiający się właśnie poprzez bezpretensjonalność i luz, nadając nauczaniu Głowy Kościoła zupełnie nową jakość.
Prostota i stanowczość i zdecydowanie z jakimi płyną jego pełne mądrości słowa, nie pozwalają pozostać obojętnym nawet najbardziej zatwardziałym przeciwnikom hierarchii kościelnej, a środki jakimi dociera do ludu są godne podziwu. Mając świadomość wpływu Internetu na młodego człowieka, nie wahał się Ojciec Święty ulec modzie na Twittera, za pośrednictwem którego wysyła w świat minisygnały swojej wiary, mające rozniecać w młodych ogień Bożej miłości.
Jego wypowiedzi cytowane są na wszelkiego rodzaju forach, stanowiąc inspirację do tworzenia nadruków na koszulkach, stały się także podstawą do budowania wokół nich serii internetowych obrazków. Przekaz niesiony przez Ojca Świętego działa jak samonapędzająca się maszyna: słowa raz puszczone w świat same robią sobie promocję, dbają o swój PR.
Franciszek ma fanów – fanów, którzy zgodnie propagują jego wypowiedzi w sieci, dzięki czemu przekaz Kościoła zdołał osiągnąć niespotykany dotąd zasięg na całym świecie.
Często przypadkiem, wiele razy specjalnie, wypowiedzi jego trafiają do konkretnych środowisk, których temat porusza, dotykając tym samym często nieprzejednanych serc.
Jego słowa są szeroko komentowane medialne, a kolejne fotografie, na których Ojciec Święty robi rzeczy bezpardonowe obiegają cały świat w zawrotnym tempie.

Franciszek stał się zjawiskiem – jego wpływ na ludzi całego świata określa się różnorako: od fenomenu Franciszka, poprzez efekt Franciszka aż do franciszkomanii. Pewnym jest, że posiadł on niewiarygodną zdolność docierania do tłumów, a swoimi bezkompromisowymi i nie oszczędzającymi nikomu wypowiedziani, gromadzi sobie tyleż samo poparcia ile chłodu, a często i wrogości.
Papież przyciągnął uwagę rzeszy ludzi ze zróżnicowanych grup wiekowych, środowisk, o różnym podejściu do religii oraz zabrał udział w dyskusji na najbardziej aktualne i kluczowe dla świata tematy, zajmując w nich zdecydowane stanowisko.
Od marca z Watykanu płyną wypowiedzi poruszające serca, wytykające błędy, rozdrapujące rany, demaskujące bolączki, które wielu chciało dotąd ukryć i przemilczeć.
Nie dziwi więc przyznanie Franciszkowi tytułu osobowości roku przez magazyn „Time”, ani też prześciganie się w drukowaniu publikacji dotyczących tego niezwykle charyzmatycznego człowieka.

Publikacja Alfabet Franciszka, stanowi zapis wybranych wypowiedzi Franciszka z pierwszych kilku miesięcy jego pontyfikatu. Otwiera je dzień wyboru na Stolicę Piotrową, a zamykają Światowe Dni Młodzieży w Rio.
Zebrane w książce tej słowa uporządkowane zostały w porządku alfabetycznym. Wśród haseł znajdziemy między innymi, takie jak: adoracja, adwokat, aktywność, bezinteresowność, bieda, bogactwo, bogaty Kościół, boże niespodzianki, Bóg-człowiek, ekologia ludzka, efekt przypadku, karierowicze, Kościół i biurokracja, kultura odrzucania, narzekanie, Nobel za świętość, nielubiane słowo, part-time, przeciętność, problem z Duchem Świętym, rodzina Jezusa, rodzina, solidarność, słodka radość, zgorszenie, zawierzenie i wiele, wiele innych.
Część z nich pochodzi ze wspomnianych już wpisów na Twitterze, wyimek to fragmenty kazań, jeszcze inne to słowa wypowiadane podczas audiencji.
Każde charakteryzują się wielką prostotą i zdecydowaniem, wiele w nich emocji, aktywności i zachęty do działania.
Różnorodność podejmowanej problematyki sprawi, że każdy w zbiorze tym, znajdzie fragment dla niego interesujący. Co więcej, jest to dobra forma gromadzenia wypowiedzi o największym znaczeniu i największej sile rażenia – polecam ją więc każdemu, któremu nieobojętne są losy współczesnego Kościoła, jak i sama postać Ojca Świętego.

A więc, niesieni franciszkomanią, działajmy!

środa, 1 stycznia 2014

Carnivia. Bluźnierstwo. – Jonathan Holt


Tytuł: Carnivia. Bluźnierstwo
Autor: Jonathan Holt
Wydawnictwo: Akurat
ISBN: 978-83-7758-495-8
Cena: 39, 99 zł
Ilość stron: 400

Zapraszam Was do wejścia w Nowy Rok z prawdziwie mocną lekturą.
Oto przed Wami otwierają się drzwi do Carnivii – wirtualnej Wenecji, w której każdy może skryć swoje tajemnice bez obaw o odkrycie tożsamości. Anonimowość zapewnia twórca portalu – Daniele Barbo – mężczyzna żyjący z traumą porwania i okaleczenia w dzieciństwie, dziś jeden z najwybitniejszych znawców liczb, operujący nimi jak prawdziwy wirtuoz. Ten pochodzący z arystokratycznej dynastii człowiek, staje dziś przed sądem, oskarżony o umożliwianie przestępcom szerzenia pornografii, ułatwiania działań przestępczych i odmowy udzielenia władzom informacji o osobach zarejestrowanych w Carnivii, która to stała się dla Wenecjan przypomnieniem o dawnych karnawałach – nosząc maski, czują się oni bezkarni i z powodzeniem realizować mogą swoje, nawet najczarniejsze, scenariusze, tak jak kiedyś, gdy przybierając ten symbol miasta, ludzie, raz w roku mordowali i szerzyli przestępczość, mając gwarancję pozornej anonimowości. Z czasem w Wenecji zakazano noszenia masek po zmierzchu, w Carnivii zaś, zakazy takie nie mają racji bytu.
Jest ona udoskonaloną wersją świata, w której liczy się tylko to, kim chcesz być.


Gdy Barbo oczekuje na wyrok, w mieście ktoś popełnia brutalne przestępstwo. Na stopnie kościoła Santa Maria della Salute woda wyrzuca ciało kobiety, noszącej szaty katolickiego księdza. Czy to element przebrania, czy też ślad grupy, uznającej święcenia kobiece za prawomocne? Kapitan Kat Tapo wraz ze swoim przełożonym, stanie w obliczu zagadki na światową skalę – oto tatuaże na ciele ofiary odpowiadać będą zagadkowemu graffiti pozostawionemu w opuszczonym szpitalu dla umysłowo chorych. Podobne znaki będą też pojawiać się w innych miejscach, prowadząc śledczych wprost do Carnivii. Bohaterka szybko dostaje polecenie umorzenia śledztwa, co budzi jej wielkie podejrzenia.
Jako że wielu świadków unika udzielania odpowiedzi, Tapo będzie zmuszona nakłonić do współpracy Barbo, który nigdy na podobne ustępstwa się nie zgadza, a który jako jedyny ma dostęp do poufnych danych, mogących rzucić cień światła na jej sprawę, tak silnie odsuwaną na dalszy plan przez przełożonych.

Źródło


John Holt to zdecydowany debiut roku 2013!
Fenomenie poprowadzona narracja, doskonała konstrukcja bohaterów, fantastyczna kreacja świata przedstawionego i wreszcie – język, który nie pozwala się nudzić i zagadka, którą każdy pragnie rozwiązać.
Osadzenie akcji w Wenecji – mieście podtapianym regularnie przez acqua alta, będącym prekursorem anonimowego świata masek, niosącego złudzenie anonimowości i bezkarności, przestrzenią szerzenia się przestępczości z nadzieją na brak jego wykrycia – dodaje fabule smaczku, brakującego wielu kryminałom, dopełnia powieść, która zainaugurowana w innych realiach, nie miałaby takiej mocy sprawczej.
Subtelne splecenie wątków, na pozór niewidoczne nici powiązań, misterna intryga, uwikłanie w akcję Kościoła – elementy te charakterystyczne są dla prozy Browna, który na skandalu próbuje budować swoje kolejne bestsellery.
U Holta skandalu nie będzie – owszem, na światło dzienne wyciągane są brudy Kościoła, nie mają one jednak źródła w Watykanie, lecz u pojedynczych jednostek, sprzeciwiających się obowiązującym powszechnie regułom, ulegającym sfeminizowanym wizjom hierarchii i szerzącym bluźnierstwa. Nie służą one demistyfikacji, lecz wskazują na ludzką ułomność i grzeszność, a także skłonność do ulegania sugestiom.
Autor skonstruował thriller na miarę XXI wieku, nie boi się kontrowersji – to tekst z wyższej półki, który wywoła w czytelnikach głód kolejnych powieści autora.
Wątek sensacyjny stanowi tutaj nośnik dla treści sytuujących się w innym porządku rozważań – ukazuje mentalność Wenecjan, wprasza się we włoski system policyjny, bada sieć powiązań i oddaje hołd lojalności i gwarancji wolności.
Książka ta obfituje w mroczne, owiane aurą tajemniczości postępki, składające się wespół na ten fenomenalny debiut, od którego nie sposób się oderwać. Napisana z rozmachem powieść, dająca nadzieję na równie intrygującą kontynuację.

Musicie przeczytać!
A zanim to zrobicie... wejdźcie do Carnivii.
A tutaj dopiero jest klimat!



czwartek, 19 grudnia 2013

Praktykujący, ale czy… wierzący? – o. Lech Dorobczyński OFM


Tytuł: Praktykujący, ale czy... wierzący?
Autor: o. Lech Dorobczyński OFM
Wydawnictwo: Esprit
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 9788363621490
Ilość stron: 136
Cena: 19,90 zł

Praktykujący, ale czy… wierzący? to książka kierowana przede wszystkim do czytelnika młodego, jednak jak zaznacza autor, także i dorośli znajdą w niej wiele pożytecznych wiadomości.
Jej celem nadrzędnym jest próba odpowiedzenia na pytania i wątpliwości toczące umysły młodzieży, które to zostały wypowiedziane i omówione podczas spotkań Lecha Dorobczyńskiego z młodymi ludźmi, w szczególności zaś podczas rekolekcji – czasu szczególnego, bo otwierającego na nowe.
Autor tej o charakterze niemalże broszurowym publikacji, to młody franciszkanin, pragnący dotrzeć swoim słowem do grupy najsilniej zagrożonej zmianami cywilizacyjnymi i wpływem mediów, a jednocześnie najbardziej chłonnej i najintensywniej pragnącej spotkania.
Centrum zainteresowań Dorobczyńskiego stanowią Eucharystia, spowiedź i wiara – to o nich, sprawach fundamentalnych dla każdego chrześcijanina – nie tylko młodego – próbuje autor rozmawiać, wyzbywając się nachalnego tonu kaznodziejskiego. Brak w jego wypowiedziach napuszoności, bufonowatości i przekonania o swojej nieomylności i jedynej dobrej wersji odpowiedzi. Jego przekaz charakteryzuje prostota i zwięzłość myśli, odniesienia trafne i „na czasie”, ukierunkowane przede wszystkim na świadectwo, a nie rozważania teoretyczne, mające dla młodego człowieka niewiele wspólnego z rzeczywistością – reguły pozostają w sferze reguł, najważniejsze są czyny i konkretne przeniesienie głoszonych prawd na życie.
Choć żyjemy w dobie dostępności do szerokiego wyboru zarówno literatury jak i artykułów multimedialnych, tak naprawdę młodzież jest w tym wszystkim zagubiona – szuka sensów i odpowiedzi na najważniejsze dla nich pytania, nieraz sięgając do złych źródeł, pytając nieodpowiednie osoby lub – co gorsza – w ogóle nie wiedząc do kogo/ gdzie zwrócić się ze swoimi wątpliwościami i pozostawiając je bez jakichkolwiek rozwiązań.
Wciąż koniecznym jest, by w świecie ogólnodostępności całego wachlarza publikacji na każdy temat, wskazać młodemu człowiekowi lekturę odpowiednio oświetlającą problem, który ta stara się rozwiązać – w sposób rzetelny, ale nie mentorski.
Publikacja Dorobczyńskiego przypomina swoją formą język mówiony – jest niejako zapisem kazań, rozmów, w których dominuje słownictwo potoczne, a przez to – docierające i uciekające od rutyny. Autor pozwala sobie na dynamikę wypowiedzi, rezygnuje z tonu pouczającego, by spotkać się z młodym. Wychodzi naprzeciw jego problemów i z wielką ochotą stara się je rozwikłać.
Jego przekaz jest autentyczny, budzi ufność i – jak sądzę – może wiele zmienić w myśleniu odbiorcy lub też przynajmniej zainspirować go do samodzielnego myślenia.
Książka ta ierowany jest do młodzieży – mam wrażenie, że szczególnie dobrze byłoby, gdyby trafiła w ręce kandydatów do bierzmowania, którzy mimo wielości spotkań przygotowujących, mimo odświeżania katechizmu, tak naprawdę z wielu spraw nie zdają sobie wciąż sprawy, dręczy ich gros wątpliwości, a nie mają kogo o nie zapytać lub wstydzą się zadać konkretne pytanie, nieraz dotyczące sfer bardzo osobistych. Książeczka ta rzuci światło na wiele wątpliwości, otworzy furtki do dalszych poszukiwań i drążenia tematów podstawowych, a być może poprowadzi i dalej. Choć mówi o rzeczach prostych i powszechnie znanych – okazuje się, że nie do końca są one tak oczywiste dla każdego – zwłaszcza jeśli brakuje przykładu w najbliższym otoczeniu. To dobra propozycja dla tych, którzy raczkują w sferze duchowej, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego czym tak naprawdę jest wiara, czym są sakramenty – że to wcale nie odhaczanie kolejnego punktu na liście obowiązków, lecz spotkanie z żywym Bogiem, z przyjacielem, który nie tylko Jest, ale jeszcze robi wszystko, by uczynić nasze życie lepszym. Niekoniecznie od razy musisz to wszystko akceptować, ale warto, byś chociaż zrobił rozpoznanie – w co chcesz wierzyć i dlaczego albo w co nie chcesz wierzyć i dlaczego (nie chodzi oczywiście o wybiórczość – akceptuję wszystko albo nic, ale trzeba umieć się określić i swój wybór merytorycznie uzasadnić, co bez wiedzy jest niemożliwe) – także na takie pytania warto umieć odpowiedzieć.
Dorobczyński powołuje się w swoim omówieniu na wypowiedzi Benedykta XVI, Jana Pawła II i innych, pokazuje Boga jako Boga miłości, a nie prawodawcy ferującego wyroki, odczarowuje fałszywy obraz Kościoła, neguje współczesne widzenie go jako obozu koncentracyjnego, podpowiada jak się modlić, od czego zacząć relację z Bogiem, jak ją rozwijać, odpowiada na pytania o to czy można kochać kogoś, kogo się nie zna, jaki jest związek między zakochanymi parami a Tobą i Nim, czy wymówki o braku czasu są sensowne, co przyrzekamy w sakramencie bierzmowania i czy mamy tego świadomość (bronić swojej wiary! Jakiej wiary, skoro część albo nie wierzy, albo nie wie w co wierzy?), próbuje zdać relację z tego, dlaczego tak trudno czytać nam Biblię, jak dobrze przeżyć a nie „zaliczyć” sakramenty. Dużo miejsca poświęca Dorobczyński omówieniu kwestii spowiedzi – bardzo mnie to cieszy, bowiem współczesny młody człowiek często podważa znaczenie tego sakramentu, zrzucając winę na nieodpowiednich księży, źle dobranych spowiedników (a  szukałeś innego, podjąłeś wysiłek odnalezienia tego, który będzie nadawał z Tobą na jednych falach? Przecież ludzie są różni – a ksiądz to tylko człowiek). Autor odpowiada na pytania o to, jaki sens ma klepanie regułek (i czy w ogóle jakiś ma), jakie znaczenie ma zatajenie grzechów, jak rozpoznać czy grzech jest ciężki, czy lekki, jak uniknąć lęku przed tym, że ksiądz zacznie po nas krzyczeć podczas spowiedzi, jak zrobić DOBRY rachunek sumienia.
I wreszcie tak znane i lubiane dziś – Pan Bóg TAK, Kościoł NIE – o co chodzi?
Choć książeczka ta, to ledwie broszurka, porusza ona szereg ważkich tematów, które wciąż na nowo trzeba sobie odświeżać.

Tylko się obudź. Co masz do stracenia?

czwartek, 9 maja 2013

Chciałbym Kościoła ubogiego dla ubogich – Papież Franciszek


Tytuł: Chciałbym Kościoła ubogiego dla ubogich
Autor: Papież Franciszek
ISBN: 9788375955941
Wydawnictwo: M
Ilość stron: 112





Papież Franciszek od momentu wyniesienia go na Stolicę Piotrową, każdego dnia zaskakuje wiernych swoją pokorą, prostotą, skromnością, cichością, ale też – radykalnością.
W głoszonych homiliach nie omija tematów trudnych, nieraz kontrowersyjnych oraz tych, które dotychczas zbywane były milczeniem. Jako następca św. Piotra nie boi się otwartej krytyki tego, co w obrębie Kościoła niedoskonałe i stanowiące jątrzącą się ranę. Swoją postawą wielu zachwyca oraz inspiruje, dla niektórych staje się jednak postacią kontrowersyjną i w jakiś sposób – niewygodną.
Niemalże z dnia na dzień po wyborze papieża Franciszka, wydawnictwo M, wydało swoim nakładem książkę, stanowiącą zbiór jego dotychczasowych wypowiedzi, w tym najważniejszych homilii oraz przemówień. Poprzedza je jego krótki życiorys oraz omówienia jego duchowej sylwetki, dokonane przez Katolicką Agencję Informacyjną.
Tę krótką publikację zamyka seria wywiadów na temat nowego Ojca Świętego, przeprowadzonych z kardynałem Zenonem Grocholewskim oraz księdzem Andrzejem Koprowskim SJ.

Przemówienia i homilie zawarte w tej książce dotyczą przede wszystkim konkretnych problemów życia społecznego. Franciszek unika teoretyzowania, stara się raczej reagować na bieżącą sytuację, poprzez swoje duchowe wsparcie i nawoływania. Jest przy tym niezwykle wnikliwy, drąży temat, który porusza, wykazując się wielką empatią i zrozumieniem. W jego wypowiedziach brak nachalności, wszystkie – mimo radykalizmu – są przepełnione braterską miłością i ciepłem. Nieważne czy mówi on o sytuacji biskupa w dzisiejszym świecie, korupcji w elitach władzy, kryzysie społeczeństwa konsumpcyjnego czy o strukturach mafijnych lub przestrzeniach, w których życiem kierują narkotyki – zawsze emanuje z wypowiedzi tych zrozumienie i współodczuwanie. Papież solidaryzuje się z wszystkimi grupami, o których wspomina, nie jest przy tym jednak zaślepiony – otwarcie wytyka błędy i wskazuje drogę ich naprawy. By swoje słowa uczynić bardziej przekonującymi, wskazuje na skutki jakie pociągają za sobą destrukcyjne zachowania człowieka XXI wieku. Są to rozpady rodzin, naruszanie więzi, kryzys władzy.
Poprzez swoją szczerość i bezkompromisowość, Jorge Mario Bergoglio często popadał w konflikty z władzami. To z kolei podkreślało, z jaką łatwością było mu uderzyć w czuły punkt – co w dalszym ciągu widać.

Papież Franciszek, to postać wyjątkowa, której sylwetkę warto przybliżać każdemu: jest fascynującą osobistością nie tylko w kręgach kościelnych, lecz dla całego świata. Świadczy o tym śledzenie i komentowanie jego kolejnych kroków z zapartym tchem i ustawiczne dbanie o jeszcze głębsze poznanie przekazu jego życia.

Wszystkim, którzy chcą przybliżyć sobie sylwetkę Ojca Świętego, polecam tę książeczkę, jako zwięzłą i esencjonalną publikację.

niedziela, 30 września 2012

Nieznane, jedenaste przykazanie


Tytuł: Nieznane przykazanie
Autor: Marek Meissner
ISBN:978-83-62405-25-1
Liczba stron: 353
Wydawnictwo: SOL
Rok wydania: 2012






Daję ci rozum i wolną wolę – po to, byś umiał decydować o tym, co jest dobre, a co złe.

Te słowa, mające stanowić treść nieznanego dotąd, jedenastego przykazania, ujawnionego przez pewną wschodzącą gwiazdę literatury na kartach jej najnowszej książki, spowodowały niemały zamęt. Bynajmniej nie przez to, że bujna wyobraźnia autora mogłaby stanowić dla kogoś rzeczywiste zagrożenie, a pojawienie się nieznanego dotąd przykazania miało stanowić zaczątek kolosalnych zmian, lecz przez mało precyzyjne tłumaczenie z języka aramejskiego, które stało się pożywką dla żądnych sensacji mediów. One bowiem wokół jednego niefortunnie użytego słowa zbudowały tezę podburzającą autorytet Kościoła.

Sprawa ta jednaj wydaje się wyciszać, gdyby nie fakt nagłego zainteresowania dziennikarzy historią rodziny Greenów, podejrzanie zamieszanej nie tylko w treść wydanej książki, lecz w prawdziwą burzę, rozpętującą się w Rzymie, za przyczyną masowych opętań księży, blisko związanych z Watykanem. Wydaje się, że szatan postanowił uderzyć w Kościół, atakując jego newralgiczny punkt.
Cała sytuacja zostałaby mimo to zamknięta, gdyby nie przypadek. Oto Mark Wells, wzięty dziennikarz, po rozstaniu ze swoją boskiej urody żoną, rozpoczyna pracę jako dziennikarz innego typu – na mocy umowy spełnia każdą zachciankę szefa, pisząc jedynie na tematy, które ten mu podrzuci. Gdy więc pewnego dnia jego zadaniem staje się napisanie artykułu o rodzinie Greenów, rodzinie autora Nieznanego przykazania, bohater wcale nie spodziewa się, że sprawa ta doprowadzi go do niewyjaśnionych tajemnic z Salem, z roku 1692 i bezpośrednio zagrozi jego bezpieczeństwu.

Mężczyzna, wraz z koleżanką po fachu – Carlą – zaczyna odkrywać sekrety skrzętnie wyciszane od lat. Razem wplątują się w aferę światową, są niezamierzonymi widzami opętań, psychomachii, płonących cyrografów, odnajdują  zakopany dzienniczek będący niemym świadkiem licznych rytualnych mordów. Spisek, który odkrywają, a który ma swój początek u końca XVII wieku, stanowi zagrożenie nie tylko dla Kościoła, lecz dla całego świata.
Sprawę utrudnia bezpośrednie zaangażowanie w śledztwo osób podlegających mocy szatana.

Choć książkę tę charakteryzuje wartka akcja, porównywanie jej do beletrystyki Dana Browna jest sporym nadużyciem. Z wielu powodów: przede wszystkim nie jest równie widowiskowa, dzieli je przepaść w sposobie budowania napięcia i stylu narracji, ale także we wprowadzaniu wątków mających zmienić bieg historii. Proza Browna jest spektakularna, choć tworzona pod masę. Tutaj wykonanie jest po prostu poprawne i na miarę polskich realiów. Z pewnością nie jest to tekst pretendujący do mienienia się bestsellerem światowym. Kolejne różnice: Brown skupia się nade wszystko na wplataniu w tok narracji „dowodów” mających bezpośrednio uderzyć w Kościół, powołuje się na autorytety, zdaje się nie tyle kreować świat przedstawiony, ile bezpośrednio wpływać na rzeczywistość za pośrednictwem wątków zawartych w swoich książkach. Marek Meissner jedynie wykorzystuje znany od wieków motyw istnienia czegoś spoza kanonu chrześcijańskiego, nie negując przy tym podstawowych prawd wiary, a jedynie budując wokół stworzonego przez siebie samego wątku, całej fascynującej historii walki o przetrwanie Kościoła na świecie.
Dwie skrajności, które łączą jedynie niektóre elementy, takie jak przynależność gatunkowa.
Pozostaje jednak faktem, że fanom Browna, książka Meissnera również może przypaść do gustu. Z tą różnicą, że zaciekłym przeciwnikom pisarza amerykańskiego – także może się spodobać.
Do kogo zatem skierowana jest ta książka? Na pewno nie dla osób żądnych sensacji nie mających pokrycia w rzeczywistości, lecz dla osób ceniących dobrą intrygę, zagadkę, dzięki rozwiązaniu której nie tylko uratowany zostaje świat, lecz także rodzi się piękne i szczere uczucie.


niedziela, 13 listopada 2011

Św. Maksymilian Kolbe – Zdzisław Józef Kijas OFMConv


Seria Wielcy ludzie Kościoła, to seria przedstawiająca sylwetki najbardziej znanych i ubogacających swymi życiorysami ludzi, którzy zmienili oblicze Kościoła. Często są to ludzie, których codzienność podobna była naszej, a mimo to potrafili zachować się inaczej.
Ich życie również było pełne wzlotów i upadków, chwil radosnych, jak i bolesnych, a także – trudnych decyzji.

Przykładem człowieka, jednego z najbardziej znanych świętych ubiegłego stulecia, który swoją decyzją zmienił czyjeś życie i uratował od śmierci jest Maksymilian Maria Kolbe. Ten niepozorny franciszkanin i czciciel Matki Bożej swoją decyzją podjętą w warunkach ekstremalnych, w warunkach, w których częściej dochodziło do dehumanizacji i zezwierzęcenia niż do duchowego rozwoju i walki w obronie swoich poglądów, uratował życie ojca rodziny, by na trwale wpisać się w historię Kościoła.

Ta niepozorna książeczka to próba krótkiej biografii Maksymiliana Marii Kolbego, mająca wyłuskać najważniejsze i mające największe znaczenie w życiu świętego wydarzenia, które powinny przybliżyć nam tę niezwykłą postać.

Kanonizowany został on w roku 1982 przez Jana Pawła II. Wtedy też został patronem naszych trudnych czasów.

Większość zapytanych ludzi potrafi odpowiedzieć na pytanie o to, czym zasłynął Maksymilian Maria Kolbe w czasie II wojny światowej.
Niewielu jest jednak takich, którzy wiedzą o jego wcześniejszym życiu coś więcej. Jeśli należysz do tego grona, a interesujesz się hagiografią, pora to nadrobić! Święty był między innymi założycielem klasztorów nie tylko w Polsce, ale również w Japonii.
Zawsze bezinteresownie służył ludziom, nie zważając na ich wyznanie, poglądy, rasę, sposób życia czy pozostałe czynniki, które są podstawowymi wyznacznikami dla innych ludzi przy zawieraniu znajomości.

Zdzisław Józef Kijas pokusił się o syntetyczne przedstawienie życia tej wielkiej postaci w sposób tak przystępny, że każdy będzie mógł się z nim uporać. Momentami nie przypomina ono biografii, lecz dobrą powieść o niezwykłym człowieku mogącym służyć za wzór dobroci i poświęcenia.
To doskonała lektura dla każdego. Nie jest nudna, nie jest wtórna – jest świadectwem dobrze przeżytego życia, bez sztucznego przekoloryzowania i nadmiaru słów. Napisane tak jak żył Maksymilian Maria Kolbe – z prostotą.


Zachęcam do zapoznania się z serią.  Znajdziemy w niej wiele znanych i mniej znanych nazwisk postaci, których sylwetki mogą być nam pociechą i inspiracją. Kieszonkowe wydanie pozwala zabrać Wielkich ludzi ze sobą w każde miejsce, a przystępna cena nie nadszarpnie naszego budżetu. Zainwestowane pieniądze na pewno się zwrócą. Warto przeczytać.

 

sobota, 17 września 2011

I ślubuję Ci… - Alicja Tusz




W dzisiejszych czasach zawieranie związków małżeńskich traci swoją ważność. Coraz częściej pary decydują się na życie na tak zwaną „kocią łapę”. Jeśli już kiedyś podejmują decyzję o małżeństwie, najczęściej jest to jedynie związek cywilny. Również znakomita większość par chcąca przyjąć ślub kościelny zapomina, że jest to sakrament, a nie scena, dzięki której można będzie założyć białą suknię, zwołać tłumy gości, po to, by później nareszcie rozpocząć alkoholową imprezę do białego rana. Zapominają, a być może wcale nie wiedzą, że ŚLUBUJĄ nie tylko przed sobą, ale także przed Bogiem. Dlaczego tak to podkreślam? Bowiem wiele osób decydujących się na sakrament w Boga nie wierzy, a do kościoła chodzi ewentualnie od święta czy z przyzwyczajenia. Chodzi jedynie o atmosferę, białą suknię i całą związaną z tym otoczkę. Po co więc wzywać obecność kogoś, kogo się nie uznaje? Gdzie jest sens? Ktoś powie, że skoro się nie wierzy, to jakie to ma właściwie znaczenie gdzie i jak wstąpią w związek małżeński. Czy nie jest jednak tak, że wiele osób nie chce mieć z Kościołem nic wspólnego, a mimo to decyduje się na tak poważny krok, bo np. rodzina naciska? Z czego wynika takie podejście do sprawy? Z nieuświadomienia czy premedytacji?
Nie chodzi jednak o spory.
Chodzi o uświadamianie osób chcących dowiedzieć się czegoś więcej na temat sensowności zawierania ślubów kościelnych oraz życia w związkach uświęconych przez Boga.
I taką próbę podejmuje autorka Alicja Tusz, oddając w ręce czytelnika książkę I ślubuję Ci…

Wielce wymowny tytuł nie pozwala mieć wątpliwości co do tego, o czym pozycja ta będzie traktowała. Jest ona jednak specyficzna. Nie jest to wykład na temat instytucji małżeństwa, lecz prosty w formie i przekazie dialog dwójki osób: cioci i zmagającego się z obawami młodego chłopaka chcącego wziąć ślub kościelny, jednak nie mającego z kim na ten ważny dla siebie temat porozmawiać. Ich wymiana poglądów [choć właściwie w większości jest to monolog Pani Alicji] sięga nie tylko tematyki samego ślubu, ale także Boga w życiu człowieka, wzajemnego szacunku, okazywania miłości. Rozwiewa wyobrażenia o małżeńskiej idylli trwającej non stop. Autorka dzieli się ze swoim krewnym doświadczeniem i zwraca jego uwagę na rzeczy bardzo często pomijane przez młode pary przed zawarciem związku małżeńskiego. Alicja Tusz porusza problematykę rozwodów, walki z pokusami, otwartości na potomstwo. Nie boi się także tematów trudnych i kontrowersyjnych jak inkwizycja [duża rozbieżność, prawda?].

Pomysł na książkę wydaje się być idealny – rozmowa osoby wątpiącej z doświadczoną kobietą, która ma za sobą lata małżeńskich przeżyć podkreśla jej autentyczność. Niestety, momentami dialogi były sztuczne. Bardziej przypominały właśnie wykład, a nie rozmowę dwójki bliskich sobie osób. Tematyka poważna, to i dialog przybrał odpowiedni ton, jednak bądźmy szczerzy – język mówiony różni się od pisanego i ta różnica jest dramatycznie widoczna w tej książce. Autorka chcąc zyskać na autentyczności, momentami całkowicie ją przekreśliła formułując zbyt wyszukane zdania, które nie miałyby racji bytu podczas naturalnie prowadzonej konwersacji.
Jest to jednak nieduża wada, gdyż odpowiedzi autorki były na tyle wyczerpujące i rozwiewające wszelkie wątpliwości, że forma przestała mieć znaczenie.
Ksiązka posiada imprimatur, możemy więc sięgać po nią bez obaw, że zawiera treści sprzeczne z nauką Kościoła.
Polecam ją osobą poważnie myślącym o zawarciu związku małżeńskiego, a także tym mającym jeszcze wątpliwości. Sprawdzi się jednak także dla ludzi trwających już w długoletnich związkach lub szukających odpowiedzi na niektóre nurtujące ich pytania.
Nie jest to publikacja obszerna, na pewno nie wyczerpuje tematu. Jest jednak ważnym drogowskazem i szybką „ściągą” dla osób z wątpliwościami.



Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Rafael.

Autor: Alicja Tusz
ISBN: 978-83-7569-173-3
Format: 130x200
Rodzaj okładki: miękka

sobota, 12 lutego 2011

"Tak czy nie? Łatwe odpowiedzi na trudne pytania dotyczące chrześcijaństwa" Peter Kreeft


Autor
Peter Kreeft
Oprawa
miękka

Ilość stron
220
Format
135x205
ISBN
83-7482-011-X
Rok wydania
2006







"Okruchy prawdy są wszędzie"


„Tak czy nie? Łatwe odpowiedzi na krótkie pytania dotyczące chrześcijaństwa” , to książeczka zdecydowanie nie na jeden wieczór.
Jako, że jest napisana z myślą o osobach, które wciąż szukają, jako, że ma im służyć, być przewodnikiem i drogowskazem, ma odpowiadać na ich pytania nim dokonają najważniejszego wyboru w życiu- nie może zostać przeczytana za jednym czytelniczym posiedzeniem. Musi stać się naszym towarzyszem dnia codziennego.
Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że każda jej cząsteczka, każdy rozdział powinien być czytany w innym dniu, po to, by dać czytelnikowi czas na zastanowienie i przemyślenia.W takim wypadku dostajemy dziewiętnastodniowy kurs przygotowawczy przed ostatecznym powiedzeniem Jezusowi „tak” lub „nie”. 

Bardzo podoba mi się pomysł na tą książkę. Nie jest to zwykły wykład, przytaczający szereg naukowych argumentów, szereg dowodów, które mają sprawić, że nawet najbardziej zatwardziały ateista będzie musiał się zgodzić z  autorem. Nie. To coś o wiele więcej. Autor wpadł na genialny pomysł: swoje argumenty przedstawił w formie dialogu. Bohaterami książeczki są dwie osoby: Sal-  wciąż szukający swojej drogi w życiu, mający wątpliwości, bliższy ateizmowi niż czemukolwiek innemu i druga- Chris, który odpowiada na wszystkie pytania wątpiącego. Tak jak potrafi, tak jak wie, tak jak czuje, tak jak nauczyło go doświadczenie. Nie jest to dialog sztuczny. Chris przyznaje się do niewiedzy, jeśli następuje moment, w którym nie jest w stanie odpowiedzieć na jakieś postawione przez rozmówcę pytanie. Nie ma tu wielkich rozważań, udowadniania na siłę. Jest rozmowa dwóch dojrzałych osób, które przedstawiają swój punkt widzenia, swoje dowody na istnienie bądź nie Boga. 

Dodatkowym atutem ksiązki jest spis zalecanych lektur podanych na końcu, wśród którym autorem wymienianym najczęściej, jest C. S. Lewis. To również nie jest sztywny wykaz. Odnajdujemy tu odnośniki do konkretnej problematyki, wraz z podanym rozdziałem, w którym znajdziemy odpowiedź na nużące nas pytanie.

A to jeszcze nie wszystko! Po spisie lektur odnajdziemy „Pytania do dyskusji”. Biję się w pierś za moją nieuwagę, gdyż początkowo myślałam, że to po prostu powtórzenie wszystkich zadanych w książeczce pytań. Otóż nie. Znajdują się tam propozycje pytań do kolejnych dialogów. Dodatkowych, bądź do przemyślenia w samotności, bądź w grupie. To idealny materiał na lekcje katechezy. Najpierw dialog, później grupowa dyskusja. Jako, że pytania zadaje człowiek niewierzący, możecie sobie wyobrazić jaką furorę mogłyby zrobić na zajęciach. A tematyka? Podam Wam tylko część poruszanych tematów: dowody na to, że chrześcijaństwo jest jedyną prawdziwą religią; czy ma sens wykorzystywanie naukowych metod do zbadania istnienia Boga; dowody na istnienie Boga; dlaczego ufamy swojemu rozumowi; religia jako laska; teoria ewolucjo a wiara; najpoważniejsze argumenty przeciwko Bogu; modlitwa jako rodzaj eksperymentu; Biblia: mit czy historia; czy Bóg stworzył nas na swoje podobieństwa, czy to my Boga według swoich wyobrażeń; śmierć lekarstwem na grzech; życie po śmierci; czy w niebie nie jest nudno, co tam się robi; co dzieje się po śmierci z ludźmi wyznającymi inne religie; na czym polega zbawienie; chrześcijaństwo jako opętanie przez dobre duchy; czy Chrystus odwiedza inne planety; co to jest panteizm?
Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedzi w tej książeczce.

Polecam!
5/6


Za możliwość zrecenzowania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu eSPe.

piątek, 4 lutego 2011

"Za jakie grzechy jestem wolny?" Danuta Piekarz

Autor
Danuta Piekarz
Oprawa
miękka
(oprawa klejona z elastycznymi okładzinami)
Ilość stron
240
Format
115x170
ISBN
978-83-7482-314-2
Rok wydania
 2009


"Ja jestem Drogą- nie chcecie nią iść. Ja jestem Prawdą- wolicie fałsz.  Ja jestem Życiem- wybieracie śmierć. Jesteście nieszczęśliwi- nie miejcie do Mnie pretensji!"
Danuta Piekarz z wykształcenia jest italianistką i biblistką. Wykłada na  Uniwersytecie Jagiellońskim oraz Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II. W roku 2008 została mianowana konsultorką Papieskiej Rady ds. świeckich. Więcej informacji na jej temat tutaj.
Przyznam szczerze, że mam wielki sentyment do Wydawnictwa eSPe, który wydaje jej publikacje. Nie spotkałam się jeszcze z żadną książką przez nich wydaną, która by mnie zawiodła. Tak też było i tym razem. I mam nadzieję, że tak już zostanie.
Danuta Piekarz w książce "Za jakie grzechy jestem wolny?" próbuje poruszyć  kwestie dręczące współczesnych katolików. Mimo, że wysuwa bardzo wiele konkretnych argumentów podpartych przykładami, język publikacji jest prosty, nie sprawi trudności przeciętnemu zjadaczowi chleba. Sprawia to, że książeczka choć mówi o sprawach trudnych- nie stanie się dodatkowym problemem, wręcz przeciwnie- zostanie bardzo łatwo przyswojona. Podzielona jest na kilka części, z których każda dotyka innej problematyki- mojego miejsca w Kościele, Kościoła jako wspólnoty, Biblii, modlitwy.
Autorka podczas rozważań nad źródłem zła w świecie i osób uznawanych za potępione nawiązuje do "Boskiej Komedii" Dantego.
Tematy, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, a które mogą również zainteresować innych, to wciąż kontrowersyjna kwestia ofiar składanych na rzecz Kościoła- co dzieje się z  pieniędzmi wiernych? na co zostają przeznaczone?
Bardzo popularne stają się dziś kubki z cytatami z Pisma Świętego- jak to świadczy o naszym szacunku do Boga? Czy Pismo ŚWIĘTE powinno być zalane mlekiem ze śniadania? Czy plakietka "I love Jesus" obok " I love Marilyn Manson" to aby na pewno wyraz wiary? Jak daleko posunie się komercja?
Co ze sprawą godności? Czym różni się wyjście do teatru od wyjścia do kościoła? Czy noszone przez nas symbole są jedynie chęcią popisania się przed innymi? Czy o to chodzi w prawdziwej wierze? Jakim Testamentem obdarza nas Bóg? Czy przyjaźń z księdzem jest możliwa?
Autorka dotyka również problematyki niewysłuchanej modlitwy. Zastanawia się nad prawem do wolności oraz wszechwiedzą boską, zgłębia temat fenomenu apokryfów, a także próby nadania ludziom powszechnie uznawanych za złych, znamion dobroci. 
To świetna książka dla ludzi, którzy wciąż szukają. Świetna dla tych, którzy mają wątpliwości oraz dla tych, którzy posiadają szczątkową wiedzę, której nie potrafią wykorzystać w dyskusji.
Polecam!

5/6







Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu eSPe.