Tytuł: Rycerz widmo
Autor: Cornelia Funke
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-4367-5
Ilość stron: 264
Najcenniejszych przyjaciół – powiedziała mi kiedyś matka – spotykamy w najmroczniejszych czasach, bo nie sposób zapomnieć tych, którzy nam pomogli wydobyć się z mroku[i].
Za sprawą ksiązki Rycerz widmo, Cornelia Funke porwała
mnie w przestrzenie, które w pierwszych kilku latach mojego czytelnictwa
lubiłam eksplorować najbardziej. Rzecz ta chyba wcale nie uległa zmianie –
wciąż znajduję ogromną przyjemność w zwiedzaniu ruin i zabytkowych przestrzeni oraz
czytaniu o nich. Klimatyczne zamczyska, pałace i wnętrza tętniące historią,
stanowią naturalną pożywkę dla mojej rozszalałej wyobraźni, która właśnie w
tych miejscach rozwibrowana jest najbardziej.
Jedenastoletni Jon, mimo swojego
młodego wieku zmaga się z wieloma problemami – po śmierci ojca, jego mama
znalazła nowego partnera, nazywanego przez bohatera Brodaczem. Jako że nie
potrafili się oni ze sobą porozumieć, zadecydowano o wysłaniu chłopca do szkoły
z internatem. Jona bardzo zagniewał taki obrót spraw – czuł się odrzucony i
niechciany, a jego negatywne uczucia do narzeczonego mamy uległy jedynie
eskalacji. Bohater był pełen negatywnych przeczuć: podejrzewał, że w nowej
szkole nie znajdzie przyjaciół (zresztą nawet nie miał zamiaru ich szukać), będzie
się nudził i tęsknił za domem.
Wówczas jednak nie wiedział jeszcze,
że dotkliwy brak najbliższych będzie jego najmniejszym problemem w nowym
miejscu zamieszkania. Już pierwszej nocy okazało się bowiem, że na jego życie
czyha żądny zemsty duch, wraz ze swoimi kompanami. Jedyną osobą, która wierzy w
jego nieprawdopodobną opowieść jest Ella
– dziewczynka (sic!), której ciocia zna się na zjawach jak nikt inny. Młodzi
bohaterowie zaprzyjaźniają się i razem stają do walki z ogromnym niebezpieczeństwem.
Po ich stronie stanie duch rycerza Williama Longspee, który leży w katedrze na
skutek złożonej setki lat wcześniej przysięgi, a także… Brodacz. Skąd się tam
wziął? Nie zdradzę:)
Funke po raz kolejny zafundowała mi przemiłe popołudnie w towarzystwie barwnych i sugestywnie zarysowanych postaci. W wielu momentach miałam ochotę wskoczyć do książki (skutek uboczny nadmiernej fascynacji Atramentowym sercem) i wraz z nimi zamykać się na noc w katedrze, by niwelować otaczające ich zewsząd zagrożenie.
Wartka narracja, żywy język, szybka zmiana wydarzeń, kalejdoskop ciekawych postaci, pamiętających czasy średniowiecza, żądne krwi zjawy, dobrotliwe duchy i wielka przyjaźń – oto elementy spajające tę powieść w całość i nadające jej wyjątkowy koloryt. Oprócz warstwy przygodowej, bardzo ważna okazuje się w niej także warstwa dydaktyczna: między wierszami snute są tutaj bowiem rozważania o istnieniu piekła i nieba, sile przyjaźni oraz miłości. Wpleciono również gros legend i historii, które z całą pewnością zachęcą czytelnika do zgłębiania tajemnic podanych miejscowości i – być może – także i podróży.
Ilustracjami Andrei Offerman do tej
książki zachwycam się bez końca. Są precyzyjne, dopracowane, hojnie obdarowane
detalami. Zastanawia mnie tylko jedno – dlaczego wszystkie polskie wydania Funke
konsekwentnie posiadają czarno-białą szatę graficzną. Nie ukrywam, że w
przypadku tej książki tworzy to niezwykły klimat opowieści, obudowuje ją
tajemniczością i doskonale się sprawdza, są jednak takie jej teksty, obok
których chętnie widziałabym barwne rysunki. To już jednak uwaga poboczna, na
zupełnie inną dyskusję.
Polecam tę książkę młodym (i tym
trochę starszym) miłośnikom tajemnic, sekretów, klątw, historii miłości, rycerzy,
duchów, opowieści związanych ze starymi i nawiedzonymi zamczyskami. W tej
publikacji znajdziecie wszystkie te elementy, sowicie doprawione mądrością
życiową, problemami wielu dzisiejszych młodych ludzi (nowi partnerzy rodziców,
brak przyjaciół itp.), które dzięki przygodzie zostają całkowicie rozwiązane.
4, Cornelia Funke, duchy, EGMONT, młodzież, niebo, piekło, pomoc, przeszłość, przygoda, przyjaźń, przysięga, rycerz, widmo, zamek, zjawy