Warszawa, trzy kobiety i On. Zosia to młoda, odnosząca sukcesy, atrakcyjna pisarka. Tatiana jest rudowłosą, ponętną, zakochaną w Beatlesach call girl. Natalia zajmuje się ilustrowaniem książek dla dzieci i uwielbia Batmana, to dziewczyna z duszą geeka oraz afro na głowie. Tym trzem kobietom namiesza w głowach i życiu On - tajemniczy Szatyn. Kim jest? Jakie skrywa sekrety? Jakie konsekwencje wynikną z jego znajomości z trzema warszawiankami? O tym możecie przeczytać w debiutanckiej powieści Łukasza Wasilewskiego "Oddawaj różdżkę, Phong!".
Widząc tytuł, w którym pojawia się słowo "różdżka", wielu z Was pomyśli pewnie, że mamy do czynienia z fantastyką. Błąd. "Oddawaj różdżkę, Phong!" trudno mi zakwalifikować do jednej określonej kategorii, ale z pewnością nie byłaby to fantastyka. To powieść, którą można by nazwać komedią romantyczną, ale wyrywa się ona z jej standardowych ram. Łukasz Wasilewski dodał do niej sporą dawkę męskiej przyjaźni, hojnie zaczerpnął z popkultury, dorzucił kilka zaskakujących znajomości, a całość okrasił posypką z absurdu. "Oddawaj różdżkę, Phong!" to dość specyficzne danie. Dla jednych (tak jak dla mnie) będzie smacznym kąskiem, jednakże nie zasmakuje każdemu. Dla kogoś, kogo wiedza na temat popkultury kuleje, może okazać się niestety niezrozumiałe.
Przeczytanie książki zajęło mi trzy wieczory. Muszę powiedzieć, że gdzieś w trzecim rozdziale był moment, gdy miałam ochotę rzucić czytnik w kąt. Kiedy z ust Szatyna padła jednocześnie tak znienawidzona i uwielbiana w internecie uwaga pt. "kobiety do garów", moja wewnętrzna feministka (nie wiedziałam nawet, że ją mam) nagle się obudziła, żądna sprawiedliwości za taką zniewagę. Szkoda byłoby jednak zniszczyć niewinne urządzenie, tak więc, mimo wszystko czytałam dalej, mając nadzieję, że dalsza lektura zyska moje rozgrzeszenie. Na szczęście tak się stało, gdy coraz lepiej poznawałam Szatyna.