Dzisiaj będzie króciutko o moim urlopie.
Na urlop w okresie letnim czekałam cztery lata i pechowo przed nim rozbolała mnie noga. Nie wyobrażałam sobie jednak urlopu bez wyjazdu z domu i stwierdziłam, że się tak łatwo nie poddam. Wbrew wszystkiemu podjęłam ryzyko, spakowałam lekarstwa , maści i wyjechałam. Oczywiście miało obejść się bez szaleństwa, ale różnie to było. Przeżyłam, noga bolała , ale miała litość i obyło się bez płaczu.
Przystanek podczas wędrówki |
Odwiedziłam dzieci we Wrocławiu, miałam więc znowu niezmierną przyjemność pokuśtykania w ulubione miejsca, zrobiłam drobne zakupy w Kreaterii itp., odnalazłam koleżankę z lat młodości i pracy we Wrocławiu, Basiu dziękuję za cudowne popołudnie. Przy okazji musiałam odwiedzić nowe miejsce tj . Afrykarium nowo wybudowane w ZOO, przeszłam oszklonym tunelem pod olbrzymim akwarium, rodzina śmiała się , że zrobiłam zdjęcia wszystkim rybkom, a ja tylko chciałam zrobić ujęcie płaszczce, wiedziałyście , że ona się ciągle uśmiecha? Czułam się jak małe dziecko.
Byłam u wód w Świeradowie Zdrój, piłam wodę na wszystkie boleści i na urodę, ha,ha.
Woda pomogła , wyruszyłam wiec na szlak. Pierwszy raz wyjechałam na szczyt wygodnie moszcząc się na krzesełku, zawsze uważałam, że wyciągi są dla dzieci , inwalidów i emerytów. Widocznie i na mnie przyszedł czas, babka inwalidka wyjechała na szczyt Szrenicy, złapała kijki w garść i pokuśtykała prostą drogą na Śnieżne Kotły.
Całe życie szwendałam się po górach, i tych małych, i tych wielkich. Jak mogłam podarować sobie i teraz. Na szczęście dzięki wyciągowi na górę mogłam sobie i tym razem pozwolić na podziwianie świata z góry. Wiatr i te cudne widoki, to jest to na co czekałam cały rok.
Czarcia Ambona przy Śnieżnych Kotłach |
Ściana Śnieżnych Kotłów pod Wielkim Szyszakiem |
Śnieżne Stawki pod Kotłami, ponad trzydzieści lat temu wrzuciliśmy z Miśkiem do nich pieniążek, spełniło się, teraz dane nam było tu wrócić. |
Ta babka w chustce to ja, jakby ktoś miał jakieś wątpliwości.Ale upał.
Szrenica, w dolinie schronisko Pod Łabskim Szczytem |
I tu właśnie rozpoczęło się moje szaleństwo, zamiast zjechać z powrotem w dól wyciągiem zachciało mi się zejść. Opierając się na kijkach wędrowałam ochoczo do schroniska Pod Łabskim Szczytem i potem dalej do Szklarskiej Poręby gdzie nocowaliśmy.
Na zdjęciu widoczna Szrenica, tam zaczęłam , przeszłam cały las w poprzek, więc widać ile kilometrów zrobiłam. Misiek i Rozsądek nie był w stanie mnie zatrzymać.
Po drodze przydały się przystanki , jak widać w taki upał zdjęcie butów przynosiło ulgę, przy okazji można podsuszyć skarpetki, ha,ha,
Ha, ha nie było po powrocie na kwaterę, przydał się woreczek z zimnym żelem, a na drugi dzień okropne zakwasy i to też nie było ha,ha. Obolała, po wielu perypetiach i 12-godzinach jazdy wróciłam do domu.
Ale było warto, teraz się kuruję, odsypiam.
Leczenie nogi polega na zmniejszaniu bólu, muszę wrócić do pracy i kuśtykać, grozi mi artroskopia, ale nie wiem kiedy. Na rezonans muszę czekać w kolejce do 30.X !!!!!!!!!! potem czekać na zabieg, jednym słowem ekspresowe leczenie!!!!!!!!!, a żyć i pracować normalnie trzeba.
Jak tylko zrobię sesję zdjęciową to wrzucę to co zmajstrowałam przed wyjazdem.
Pozdrawiam cieplutko, wakacyjnie.