Opowieść o przygodzie z Tildami zacznę od początku.
Moja córcia nabrała wielkiej chęci na szycie i choć jej macierz w domu szyła od dawna, ona nie była zainteresowana nauką mieszkając z oną pod jednym dachem. Dopiero gdy wyfrunęła daleko od domu chęci przyszły , niestety , ze względu na dość dużą odległość od domu macierz nie mogła udzielić darmowego kursu szycia. Córcia więc uskuteczniła kurs szycia w miejscu zamieszkania. Wrocław jako duże miasto daje wiele możliwości, Klaudyna wybrała miejsce magiczne i z tego się cieszę, bo chęć szycia u niej pod wpływem tego miejsca i uczącej Róży jeszcze bardziej wzrosła.
I tu będzie mała reklama, bo choć znam to miejsce tylko z opowiadań Klaudyny i z internetu to warto o nim wspomnieć, tym bardziej że jako kobieta i matka popieram inicjatywy kreatywnych młodych kobiet. Pod szyldem "Róża Rozpruwacz" mieści się nietypowa pracownia krawiecka ,a w nim Róża, która nie tylko pruje i zszywa, prowadzi kursy szycia, ale także parzy dla swoich klientów dobrą kawę, która smakuje wybornie przy turkocie maszyn i pogaduszkach . Możecie sami do niej zaglądnąć , oto filmik znaleziony w sieci;
Wracam do swojej opowieści.
Misiek spakował mojego starego,niezniszczalnego Łucznika i wysłał do Klaudyny w prezencie i nadzieją , że będzie jej dobrze służył . Klaudyna wymyśliła sobie uszycie Tildowych królików dla dzieci swoich znajomych, no i uszyła, przywiozła je do domu w Święta Wielkanocne zwracając się z prośbą o pomoc w szyciu ubranek.
Zaraz po Świętach zabrałyśmy się ostro za ubieranie króliczków. I tu mój wkład ; robiłam wykroje, uczyłam ją jak szyć ubranka , jak je wykańczać i takie tam szczegóły. Ale miałam zabawę , ubranka dla lalek szyłam tak dawno , obszywałam lalkę Barbie gdy Klaudynka była mała. Właściwie to chyba obie bawiłyśmy się dobrze, dobierałyśmy materiały , wymyślałyśmy ubranka, szkoda tylko , że czasu było niewiele , bo podejrzewam , że każdy królik otrzymałby więcej osobistych akcesoriów. Moja wyobraźnia nie zna granic, za to czas te granice wyznacza. I wiecie co? spodobało mi się to zajęcie ogromnie, zawsze chciałam szyć lalki, niestety nigdy się na to nie zdobyłam. Dzięki Klaudynce wróciłam na chwilę do swojego dzieciństwa i do dzieciństwa moich dzieci, to było piękne.
Wszystkie ubranka i czerwony beret wykonane są według moich własnych wykrojów.
Króliki , spodnie i żółty kapelusz zostały uszyte według oryginalnych wykrojów Tildy.
Wesoła ferajna jeszcze w domu, króliczki czekają na podróż do nowych właścicieli.
Klaudyna pozwoliła mi umieścić zdjęcia z sesji fotograficznej, zdjęcia wykonał jej kolega, a na zdjęciach umieszczone jest logo mojej córci.
Uliczny urwis. |
Uroczy czerwony berecik mojego autorstwa. |
Śpioch |
Urocza Amelia |
Amelia - towarzyszka małej Hani |
Ogrodniczka |
Teklusia |
Mała gospodyni. |