Na temat "Trylogii czasu" rozmowy toczą się nieustannie. Jedni twierdzą, że jest to świetna seria dla nastolatek, a inni, że K. Gier poszerzyła grono gniotów literackich. Ja swoją przygodę z Gwen i Gideonem skończyłam w marcu, ale cały czas mam w głowie myśl, żeby zrecenzować cykl na swoim blogu. Teraz, kiedy męczę okrutnie nudną "Apokalipsę według pana Jana" zapoznam Was z moim zdaniem o "Trylogii Czasu".
Tytuł: "Czerwień rubinu"
Autorka: Kerstin Gier
Ilość stron: 344
Cena: 34,99
Moja ocena: 7/10
|
"Czerwień rubinu" przeczytałam w jeden dzień, wręcz pochłonęłam! Książka wciągała, mimo że zabrakło w niej momentu kulminacyjnego. Pierwszy raz spotykałam się z Gwen i podobało mi się przedstawienie jej w trudnej sytuacji, w jakiej się znalazła. Bardzo dobrze wczułam się w jej położenie i nawet ją polubiłam. Gideon w tej części również zachowuje się przyzwoicie, a nawet romantycznie, pomimo swojego zmiennego zachowania. Wątek miłosny oceniam jak najbardziej pozytywnie. Co więcej, podróże w czasie, hrabia i piękne osiemnastowieczne stroje, pomieszczenia oraz bale sprawiły, że poczułam się w swoim żywiole. Zakończenie "Czerwieni rubinu" po prostu zaparło dech w piersiach! Pierwsza część była na prawdę dobrym rozpoczęciem i zapowiedzią ciekawej serii.