Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 sierpnia 2015

A. Olejnik "Dante na tropie"

Wydawnictwo Literackie  |  Ilość stron: 370
Kto by pomyślał, że zwykłe wyjście z psem na spacer może zapoczątkować szereg zmian w życiu Anny Drozd, samotniczki przybyłej do Solca w poszukiwaniu spokoju po zawodzie miłosnym? Nie myślcie jednak, że będzie tak banalnie, ukochany pies Dante nie przyprowadza Annie tak po prostu nowego absztyfikanta, a przynosi jej... ludzki palec. Wstrząśnięta bohaterka natychmiast zgłasza sprawę policji, a ci znajdują w pobliskim lesie zwłoki. Rzecz w tym, że denat wszystkie palce ma na swoim miejscu i najwyraźniej zmarł śmiercią naturalną. Czy w takim razie ktoś potraktuje poważnie jej zeznania? No i jeszcze coś, znalezione ciało należy do pana Tomasza, dotąd najbliższego jej człowieka w okolicy. Starszy pan z chęcią doradzał jej w sprawie ogrodu, a ponieważ oboje nie należeli do gadatliwych, całkiem nieźle czuli się w swoim towarzystwie. To już jednak przeszłość, a obecna sytuacja sprawiła, że ta bibliotekarka-samotniczka na nowo wzbudziła zainteresowanie mieszkańców. Tym sposobem Anna miała okazję poznać nowych ludzi, przede wszystkim komisarza Wiktora Grykę, którego najmocniejszą stroną był nie tyle wygląd, co głęboki głos (no i Dante od razu go polubił) oraz Mateusza, młodego nauczyciela chemii i detektywa amatora w jednym.

Odtąd komisarz staje się częstym gościem w jej domu, oczywiście na potrzeby śledztwa, które jednak nie wydaje się zmierzać dokądkolwiek. Tymczasem Annę niepokoi kilka rzeczy, w tym pewna rozbieżność między zasłyszanymi opiniami na temat pana Tomasza a jej własnymi spostrzeżeniami oraz kręcący się w pobliżu lasu człowiek. Dla uporządkowania własnych myśli bohaterka zaczyna pisać o ostatnich wydarzeniach. To i informacje, jakie przekazał jej Mateusz, ostatecznie skłania ją do zagłębienia się w tę sprawę, zasięgnięcia opinii innych, co jednak będzie miało poważne konsekwencje i zagrozi nie tylko jej bezpieczeństwu. Co takiego skrywa w sobie ta z pozoru spokojna mieścina? W tym wszystkim znajdzie się oczywiście również wątek miłosny, który przysporzy sporo kłopotów i nieporozumień. Nie mogłoby być przecież inaczej, skoro Wiktor, który mimowolnie podoba jej się coraz bardziej, jest człowiekiem po przejściach, Anna ma tendencję do samodzielnego dochodzenia do różnych, niekoniecznie trafnych wniosków, a związek z Mateuszem wydaje się o tyle prostszą opcją...

Od samego początku nastawiałam się na powieść lekką i z humorem, taką też dostałam, jednak mam wrażenie, że to kobiece oblicze kryminału (jak głosi okładka) nie do końca mi odpowiada. Niemal od samego początku romans wisi w powietrzu, wiedziałam na co się piszę, a jednak po pewnym czasie rozterki Anny na temat Wiktora i tego, jak na nią działa, robią się denerwujące, zwłaszcza gdy istotniejsze sprawy schodzą dla niej na dalszy plan. Do tego bohaterka coraz częściej sięga po kieliszek, co w połączeniu z jej niezdecydowaniem w kwestii uczuć - dylematem między pociągającym ją, a jednak w jej mniemaniu nieosiągalnym policjantem oraz przystojnym i czarującym, choć nieraz natrętnym Mateuszem - sprawiało, że stopniowo coraz bardziej traciłam do niej szacunek. Mniej więcej od połowy przewracałam kolejne strony z rosnącą irytacją, męczyły mnie te całe podchody i niedomówienia między Anną a Wiktorem. Na szczęście nie trwało to długo i wkrótce mogłam znów ze względnym spokojem śledzić kolejne wydarzenia, nawet jeśli zdarzało się, że były na zmianę przedramatyzowane lub przesłodzone.

Tak czy inaczej, autorka poradziła sobie całkiem nieźle. Stworzyła historię, którą czyta się lekko i można się w nią wciągnąć, a do tego przedstawiła ciekawy obraz małomiasteczkowej społeczności. Anna, choć na ogół była postacią, którą da się lubić, potrafiła również niemile zaskoczyć swoim zachowaniem, niepotrzebną upartością, czy porywczością graniczącą niemal z bezmyślnością. Wiktor też nie był ideałem, ale to akurat wyszło mu na dobre i choć potrafił być uparty, miał tendencję do wycofywania się, co Anna nieraz błędnie uznawała za brak zaangażowania. No i, tak jak ona, kochał psy, a to na pewno dobry znak. Z kolei Mateusz był postacią idealną do roli, jaką wyznaczyła mu autorka (a przynajmniej takie mam wrażenie). Z pozostałych bohaterów nieco więcej usłyszymy o Magdzie, dobrej znajomej Anny, można by powiedzieć miejscowej "znachorce".

Nie mogłabym nie wspomnieć o okładce, która naprawdę mi się spodobała, zwłaszcza jeśli chodzi o kolorystykę. Pochwalę też fragment, który udowadnia, że życie nie musi być idealne, by być szczęśliwym, a na koniec dodam, że znalazłam pewną nieścisłość. Bohaterka miała się z kimś spotkać "jutro", po czym jak gdyby nigdy nic spędziła ten dzień gdzie indziej, a do sprawy wróciła dzień później, jakby od początku była umówiona właśnie na wtedy (dla pewności sprawdziłam dwa razy). Powieść Agnieszki Olejnik mnie nie zachwyciła (może po prostu mam niską tolerancję romansów?), jednak dość miło spędziłam z nią czas. Powinna dobrze się sprawdzić jako letnie czytadło.

poniedziałek, 10 lutego 2014

T. Webber "Tak blisko..."



Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 336

Dwa tygodnie po rozstaniu z chłopakiem (po trzech latach związku uznał, że musi się wyszaleć póki jeszcze może) Jacqueline po wyjściu z imprezy (na którą właściwie nie zamierzała iść) o mały włos nie zostaje zgwałcona przez znajomego, który do tej pory praktycznie nie zwracał na nią żadnej uwagi. Jej wybawcą staje się nieznany jej ciemnowłosy chłopak z kolczykiem w wardze i zachwycającymi, jasnymi oczami. O tym traumatycznym przeżyciu nie mówi nikomu, chcąc jak najszybciej wyprzeć je ze świadomości. Tak łatwo jednak nie będzie, bo odtąd jej drogi coraz częściej będą się przecinać z tymi, którymi chadza jej przystojny wybawca, Lucas, a i Buck (niedoszły gwałciciel) nie zamierza odpuścić. Jakby nie dość miała problemów, przez opuszczenie egzaminów semestralnych z ekonomii może nie zdać tego przedmiotu. Na szczęście dostaje drugą szansę, a także namiary na korepetytora. Choć kontaktuje się z nim tylko mailowo, Landon szybko zyskuje jej sympatię, a ona niecierpliwie oczekuje na kolejne wiadomości. Jednocześnie za radą Erin wciela w życie plan "faza niegrzecznego chłopca", który ma na celu zbliżenie się do fascynującego ją coraz bardziej Lucasa. A choć poznaje go coraz lepiej, on wciąż pozostaje dla niej zagadką. Którego z nich wybierze? I czy ma w ogóle jakiś wybór? Przekonajcie się sami.

Choć "Tak blisko..." zostało napisane lekkim piórem i ze sporą dawką humoru, nie brakuje tu kilku ważniejszych tematów ze skutkami nieudanej napaści na czele. Jacqueline po rozstaniu z Kennedym traci wielu znajomych, uświadamia sobie jak bardzo była od niego do tej pory zależna, próbuje się pozbierać, odnaleźć w nowej sytuacji. Dziewczyna walczy z samą sobą, nie mogąc się zdecydować na podjęcie działań względem Bucka. Na szczęście ma po swojej stronie nie tylko Lucasa, ale także swoją współlokatorkę i przyjaciółkę Erin. Wsparcie bliskich ma dla niej ogromne znaczenie.

Nie brakuje tu scen miłosnych, jednak są one umiejętnie wplecione w fabułę. Autorka nie skupia się jedynie na wzajemnych uczuciach tej dwójki, pogłębia ich charaktery, stawia przed nimi przeszkody, pozwala błądzić wśród niepewności i popełniać błędy. Przytacza problemy ofiar gwałtu, czy też jego próby. Ujawnić się, czy może siedzieć cicho? Szukać pomocy, czy ograniczyć spotkania towarzyskie do minimum i mieć nadzieję, że to się już więcej nie powtórzy? Wszystkie te sprawy przedstawia w sposób bardzo wiarygodny.

Autorka z powodzeniem wciągnęła mnie w wykreowany przez siebie świat. Radość, smutek, oburzenie, współczucie - to tylko niektóre z emocji, których doświadczyłam podczas lektury. Podobnie było w przypadku bohaterów - żywych, wyrazistych postaci wyróżniających się swoimi indywidualnymi cechami. Nie jest to kolejne banalne love story, co bardzo się autorce chwali. Z książki jestem bardzo zadowolona i z chęcią przeczytałabym inne powieści Tammary Webber.

"Przyznanie się do błędu i przeprosiny są cenne i wartościowe, ale czasami przychodzą zbyt późno."
7/10

sobota, 11 stycznia 2014

N. Sparks "Dla ciebie wszystko"


Dla ciebie wszystko - Nicholas Sparks

Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 399

W młodości zakochali się w sobie nawzajem, jednak ich związek z góry skazywany był na porażkę. Ona pochodziła z szanowanej rodziny Collier'ów, on był jednym z Cole'ów, zbrodniarzy z dziada pradziada. I choć całkowicie różnił się od swoich krewnych, nikogo to nie obchodziło. Dla wszystkich mieszkańców był kimś, z kim nie należy się zadawać. Mimo to starali cieszyć się sobą dopóki mogli. Aż nadszedł czas rozstania i każde z nich poszło swoją drogą. Oboje przekonali się jednak, że o prawdziwej miłości nie tak łatwo zapomnieć, a natrętnie wkradające się do umysłu wspomnienia przeszłych zdarzeń wciąż są żywe...
Po ponad 20 latach, za sprawą śmierci człowieka, który obojgu był bliski, Dawson i Amanda znów powracają w rodzinne strony. On jako stary kawaler mający za sobą ciężkie życie, ona jako szczęśliwa matka trójki dzieci i nieco mniej szczęśliwa żona mężczyzny, który popadł w alkoholizm. Jak wpłynie na nich ponowne spotkanie? Czy pozwolą tłumionemu przez lata uczuciu znów rozkwitnąć pomimo tak licznych przeciwności? Jaką podejmą decyzję w chwili, gdy żadna z możliwości nie wydaje się w pełni właściwa? Wieczna tęsknota za utraconą miłością, czy rozbicie rodziny? Nie ma nic pomiędzy...

Może nie jest wciągająca od samego początku (w końcu najpierw przydałoby się naświetlić całą sytuację), jednak wkrótce akcja zaczyna się rozwijać. Poza wspomnieniami głównych bohaterów i ich rozterkami pojawia się cały szereg dodatkowych wątków - zawistna rodzina Cole'ów (zwłaszcza pewien nieprzewidywalny kuzyn), pretensje matki Amandy, a także trochę na temat rodziny Bonnerów i człowieka, który był dla dwójki naszych bohaterów jak drugi ojciec. Każdy z nich jest w pewien sposób powiązany z główną historią, a wydarzenia powoli się zazębiają, zmierzając do finału. Co do Amandy i Dawsona, zostali oni ciekawie przedstawieni, nie są to jedynie płytkie postacie, które żyją wyłącznie miłością. Zdają sobie sprawę z otaczającej ich rzeczywistości, która sprawia, że targają nimi sprzeczne uczucia. Które z nich okażą się silniejsze?

W "Dla ciebie wszystko" nie brakowało też zwrotów akcji, nawet biorąc pod uwagę, że znalazło się kilka dość przewidywalnych momentów, zwłaszcza końcówka. To przyjemne i raczej wciągające love story o miłości szczerej, jedynej w swoim rodzaju, a jednocześnie trudnej, niosącej ze sobą ogromne konsekwencje. Nie można przecież mieć wszystkiego.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sparks'a i myślę, że nie ostatnie. Choć zwykle nie sięgam po romanse, nie mam nic przeciwko przeczytaniu czegoś takiego raz na jakiś czas. Ale raczej niezbyt często. ;)

"Miłość zawsze mówi więcej o tych, którzy ją odczuwają niż o tych, którzy są jej obiektem."
7/10

sobota, 8 czerwca 2013

Zoe Marriott "Cienie na Księżycu"


Cienie na Księżycu - Zoe Marriott


Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 439

"Kilkunastoletnia Suzume orientuje się, że ojczym, z którym mieszka, jest odpowiedzialny za śmierć jej ojca. Postanawia się zemścić. Dzięki swoim umiejętnościom magicznym ukrywa się w kuchni pałacu ojczyma, ucieka na ulice nieznanego miasta, wydostaje się z więzienia... Wie, że musi zdobyć względy wszechwładnego Księżycowego Księcia, aby pomścić śmierć ojca.
Ale nawet jeśli potrafimy ukryć się dla oczu innych, czasem ich serce jest bardziej przenikliwe... A nasze serce też nie zawsze podąża za planami mózgu... Suzume będzie musiała wybierać między zemstą a miłością."

Suzume wiele przeszła. Jej początkowo szczęśliwe życie zmieniło się diametralnie po tym, jak na własne oczy widziała śmierć swoich bliskich. Po tym wydarzeniu - choć z całych sił starała się normalnie funkcjonować - wszędzie czuła się nie na miejscu, także przy własnej matce, która zdawała się być całkowicie pochłonięta swoim nowym życiem. Wraz z upływem czasu w Suzume zaczęła narastać irytacja i inne negatywne uczucia, na których rozładowanie znalazła swój własny, choć nie najlepszy sposób. Mimo to nie na długo dane jej było cieszyć się tą względnie spokojną egzystencją. Choć zdawała sobie sprawę z tego, że jej ojczym jest człowiekiem gwałtownym, który we wszystkim upatruje własnej korzyści, nie spodziewała się, że to właśnie on mógł być winien śmierci jej ojca. A jednak było to prawdą, a jedyną możliwością jaka jej pozostała, była ucieczka.
Zdesperowana Suzume poprzysięga zemstę na zabójcy swego ojca, jednak postanowienie to może nie być zbyt łatwe do zrealizowania, zwłaszcza gdy otaczający ją ludzie chcą ją od tego odwieść. Czy dziewczyna zdecyduje się podporządkować całe swoje dalsze życie zemście?

Swoją rolę w tej historii odegrał także szereg innych postaci, które bohaterka spotkała na swojej drodze. Niektórzy tak jak Suzume potrafili tkać iluzje z cienia, które bywały bardzo przydatne. Dzięki tej umiejętności byli ze sobą w pewien sposób połączeni i zawsze potrafili się odnaleźć, gdy potrzebowali wzajemnej pomocy. Osoby niebędące zwolennikami fantastyki mogę uspokoić stwierdzeniem, że to właśnie na tym opiera się występująca tu magia.
Na drodze Suzume (która wraz ze zmianami trybu życia przybierała także inne imiona) stanął także Otien, równie niezwykły jak ona sama. Czy dla niego zaniecha swoich planów? Co wybierze - miłość czy zemstę?

"Miłość nadciąga jak burzowe chmury, ucieka przed wiatrem i rzuca cienie na Księżyc."

Jest to kolejna książka zainspirowana historią Kopciuszka, jednak w przeciwieństwie do "Cinder" tu nawiązanie to nie jest tak oczywiste, a wszelkie podobieństwa są o wiele bardziej subtelne. Właściwie, gdyby nie informacja na okładce, prawdopodobnie nawet bym się tego nie domyśliła. Takie rozwiązanie sprawiło, że autorka miała dużo większą swobodę i zamiast popadać w schematyczność mogła stworzyć coś własnego. Moim zdaniem był to bardzo dobry wybór.

Na niezwykły urok "Cieni na Księżycu" składa się także miejsce akcji, jakim jest dawna Japonia, zachwycająca swoją orientalną kulturą i zwyczajami. Dodatkowo, występujące w książce japońskie zwroty pozwalają jeszcze lepiej wprowadzić czytelnika w przedstawiony tu świat, a dla niezorientowanych w temacie przydatny może okazać się zamieszczony z tyłu słowniczek. Książkę czyta się niezwykle szybko i z żalem przyszło mi się rozstać z bohaterami, którzy już zdążyli zaskarbić sobie moją sympatię. Naprawdę polecam! :)

5+/6

niedziela, 27 stycznia 2013

D. Steel "Dom przy Hope Street"




Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2001
Ilość stron: 208

"Dla Lizy i Jacka Sutherlandów życie było łaskawe. W ciągu 18 lat małżeństwa stworzyli ciepły, szczęśliwy dom z piątką dzieci, ich kancelaria prawnicza świetnie prosperuje. Jest radosny poranek Bożego Narodzenia, dzieci cieszą się z prezentów od Mikołaja, nic nie zapowiada tragedii. I oto Jack, który na chwilę opuszcza dom, ginie w tragicznych okolicznościach. Liz zostaje sama, załamana, z piątką zdruzgotanych nieszczęściem dzieci. Czy znajdzie w sobie dość siły, by podołać wszystkim obowiązkom, jakie na nią spadły? Tym bardziej, że los nie szczędzi jej kolejnych ciosów. Dom przy Hope Street to książka o zmaganiu się z rozpaczą, o odżywającej nadziei, to książka krzepiąca."

Na tą książkę trafiłam przy okazji przeglądania domowej biblioteczki. Już od dawna planowałam sięgnąć po którąś z powieści pani Steel, więc chętnie skorzystałam z okazji.
Liz i Jack wiedli życie, którego niejedno małżeństwo mogłoby im pozazdrościć. Satysfakcjonująca praca, szczęśliwa, kochająca rodzina, świetnie dogadujące się ze sobą dzieci. Po prostu sielanka. Tak to już jednak w życiu bywa, że przez pewne wydarzenia wszystko może się wywrócić do góry nogami. Tak było i w tym przypadku. Trudno się dziwić, że śmierć męża była dla Liz szokiem. Nagle została sama (nie licząc gosposi) z piątką dzieci i bez Jacka jako wspólnika w pracy. Co ją teraz czeka? Czy udźwignie to wszystko, co spadło na jej barki? Czy da radę sama poprowadzić kancelarię? Czy będzie potrafiła znów pokochać?

Rodzinie Sutherlandów może się wydawać, że śmierć Jacka to koniec świata, jednak życie toczy się dalej. Ostatecznie trzeba zacząć znów normalnie funkcjonować, choć nikt nie mówił, że będzie to łatwe. W pierwszych dniach było przy nich wielu ludzi gotowych do pomocy, jednak w końcu rodzina została sama. Liz musiała znów wrócić do pracy, dzieci do szkoły. Nie byli już tacy sami jak wcześniej, rodzeństwo w krótkim czasie znacznie wydoroślało, a więź między nimi jeszcze bardziej się zacieśniła. Jak od teraz będzie wyglądać ich życie? Czy uda im się jeszcze czerpać radość z życia? Czy pozwolą komuś jeszcze pojawić się w ich życiu?

Akcja ma swoje własne tempo - raz przyspiesza, raz zwalnia. Ważną rolę odgrywają tu przemyślenia Liz, których jest niemało, w końcu musi wiele zmienić w swoim życiu. Dzięki narracji trzecioosobowej znamy nie tylko jej uczucia, ale i wszystkich bohaterów. Liz imponuje swoją determinacją, najstarszy syn Peter dojrzałością, a mały Jamie urzeka swoją prostolinijnością. Śledzimy zmagania rodziny z tragedią i powrotem do swoich codziennych zajęć, dowiadujemy się jak reagują na wyrazy współczucia ze strony innych ludzi. Choć jest to smutny temat, nie brakuje i optymizmu, który w życiu jest niezbędny. Pomimo problemów mają i swoje dobre chwile.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Danielle Steel. Jej styl pisania przypadł mi do gustu. Były chwile wzruszenia, chwile radości, a choć wiedziałam, że Jack zginie, wciąż miałam irracjonalną nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie. Gdy sięgnęłam po tą książkę nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań, pomimo popularności jej autorki. Okazało się, że spodobała mi się bardziej, niż początkowo zakładałam i chętnie sięgnę po kolejne dzieła pani Steel.

5/6
Książka przeczytana w ramach wyzwania z półki. :)