Bardzo lubię oglądać posty z denkiem lub nowościami na innych blogach, jednak mnie takie posty u mnie zaczynają męczyć. Mam wrażenie, że więcej wnoszą recenzje kosmetyków, niż pokazywanie pustaków, szczególnie w takiej ilości. No i to trzymanie siatek z niepotrzebnymi rzeczami... Dajcie znać, co o tym sądzicie, na pewno wezmę pod uwagę Wasze zdanie. Tak czy siak, skoro już zbierałam, zapraszam, być może po raz ostatni w takiej formie, na denko ostatnich dwóch miesięcy.
Najwięcej mam, jak zawsze, produktów do kąpieli:
Arganowy krem pod prysznic BingoSpa dorzuciłam kiedyś do zamówienia on-line. Wielokrotnie wspominałam, że żele między sobą nie bardzo się różnią i zachęcałam do kupowania np. taniej jak barszcz Isany. Zmieniam zdanie! Ten odradzam wszystkim. Już sam zapach był nie do zniesienia, a w połączeniu z uczuciem niedomycia, jakie pozostawiał po sobie uważam go za kit roku.
Co innego żele od Lirene, wróciłam do nich roku i nie zawiodłam się! Kusząca gruszka miała niesamowity, słodki, prawdziwy zapach, a żel z oliwką w wersji różowej to totalny hicior. Co prawda, konsystencja w niczym oliwki nie przypomina, bo to gęsty, przez co bardzo wydajny, żel, tak jej właściwości są już wyczuwalne. Skóra jest gładka i przyjemna w dotyku, a zapach... chciałabym by tak pachniały moje ubrania. Jest delikatny, otulający, z nutą słodyczy.
Blubel od Ziaji to również powrót po kilku latach. Kiedyś tak je lubiłam, że kupowałam non stop, jedynie zmieniając zapachy. Zapomniałam już, że są bardzo rzadkie (ale to w końcu mydło, a nie żel) i teraz wolałabym ich używać jako mydło do rąk. Zapach jest w porządku, a w parze z przystępną ceną - konsumenci często po nie sięgają. Jeśli o mnie chodzi, to jakoś ostatnio wolę gęste produkty.