Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sephora. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sephora. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 6 października 2015

Sierpniowo-wrześniowe denko.

Bardzo lubię oglądać posty z denkiem lub nowościami na innych blogach, jednak mnie takie posty u mnie zaczynają męczyć. Mam wrażenie, że więcej wnoszą recenzje kosmetyków, niż pokazywanie pustaków, szczególnie w takiej ilości. No i to trzymanie siatek z niepotrzebnymi rzeczami... Dajcie znać, co o tym sądzicie, na pewno wezmę pod uwagę Wasze zdanie. Tak czy siak, skoro już zbierałam, zapraszam, być może po raz ostatni w takiej formie, na denko ostatnich dwóch miesięcy.


Najwięcej mam, jak zawsze, produktów do kąpieli: 
Arganowy krem pod prysznic BingoSpa dorzuciłam kiedyś do zamówienia on-line. Wielokrotnie wspominałam, że żele między sobą nie bardzo się różnią i zachęcałam do kupowania np. taniej jak barszcz Isany. Zmieniam zdanie! Ten odradzam wszystkim. Już sam zapach był nie do zniesienia, a w połączeniu z uczuciem niedomycia, jakie pozostawiał po sobie uważam go za kit roku.

Co innego żele od Lirene, wróciłam do nich roku i nie zawiodłam się! Kusząca gruszka miała niesamowity, słodki, prawdziwy zapach, a żel z oliwką w wersji różowej to totalny hicior. Co prawda, konsystencja w niczym oliwki nie przypomina, bo to gęsty, przez co bardzo wydajny, żel, tak jej właściwości są już wyczuwalne. Skóra jest gładka i przyjemna w dotyku, a zapach... chciałabym by tak pachniały moje ubrania. Jest delikatny, otulający, z nutą słodyczy.

Blubel od Ziaji to również powrót po kilku latach. Kiedyś tak je lubiłam, że kupowałam non stop, jedynie zmieniając zapachy. Zapomniałam już, że są bardzo rzadkie (ale to w końcu mydło, a nie żel) i teraz wolałabym ich używać jako mydło do rąk. Zapach jest w porządku, a w parze z przystępną ceną - konsumenci często po nie sięgają. Jeśli o mnie chodzi, to jakoś ostatnio wolę gęste produkty.

środa, 15 kwietnia 2015

KILKA SŁÓW O AKTUALNYCH PROMOCJACH

Jeśli któraś z Was jakimś cudem nie wie jeszcze o trwających i przyszłych wielkich promocjach, załączam info:

W Sephorze, od wczoraj za przyniesiony jeden stary kosmetyk do makijażu możemy kupić do pięciu produktów marki Sephora w obniżonej o 40% cenie.
Od 24.04 zaś, przez trzy tygodnie Rossmann kusi rabatami -49% na kolorówkę. Na pierwszy ogień idą produkty do twarzy, potem będą także oczy i usta oraz lakiery do paznokci.


Żeby nie był to jednak suchy post informacyjny, to na koniec trochę śmiechu z codziennych konwersacji z Moim Chłopakiem. Musicie wiedzieć, że zawsze mnie wysłuchuje i zna do tego stopnia, że jego odpowiedź zwykle trafia w sedno.
Poinformowałam go o obniżkach w drogeriach. Powiedziałam, że w sumie są produkty, które fajnie byłoby wypróbować, no bo przecież nowości, bo po taniości, ale jednak zapasy duże, funduszy brakuje i co tu począć?

A on ze śmiechem odpowiada:

"Wiesz jaka jest różnica między chłopakiem a dziewczyną?
Facet jest w stanie wydać 10 zł na coś wartego 5, tylko dlatego, że jest mu to akurat potrzebne, kobieta zaś jest w stanie wydać 3 zł, tylko dlatego, że akurat jest na to promocja"
Chyba warto mieć to w głowie wybierając się na zakupy;) 

A wy zamierzacie poszaleć z zakupami? Dajcie znać, co jest na Waszych listach.

MILKA:)


środa, 14 stycznia 2015

Ostatnie denko 2014 roku, edycja #8 / 2014, grudzień :)


Zapraszam Was na ostatnią porcję kosmetyków, zużytych przeze mnie w 2014 roku. Poszło mi nieco gorzej niż w listopadzie, ale myślę, że i tak mogę być z siebie dumna:)

środa, 9 lipca 2014

Czerwcowe denko # 4/2014


Wracam po dłuższej nieobecności spowodowanej zakończeniem spraw na uczelni ( w zeszły piątek miałam obronę, licencjat na 5! :) i kilkoma osobistymi sprawami. Ale jestem i zapraszam na krótkie recenzje produktów, które udało mi się skończyć w czerwcu. Zaczynamy!

środa, 18 czerwca 2014

Moja wakacyjna lista marzeń ;)

Czy też tak macie, że mimo sporego zbioru kosmetyków, ciągle coś nowego przykuwa Waszą uwagę? Błagam, powiedzcie, że nie jestem odosobniona! Moje zakupy są często spontaniczne i nie zawsze do końca przemyślane. Są jednak rzeczy, na które nie mogę sobie od razu pozwolić. Ze względu na ich wysoką cenę, albo z powodu braku łatwej dostępności produktu. Lubię sobie wtedy o nich pomarzyć i cieszyć się chwilą, kiedy uda mi się je z wykreślić z listy zachcianek. 
Dzisiaj chciałabym się z podzielić moją listą marzeń. Będę bardzo szczęśliwa, jeśli chociaż w część z nich uda mi się zaopatrzyć na wakacjach. Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam do zapoznania się, co na niej widnieje:

Źródło

Podczas ostatnich zakupów w Douglasie dostałam próbkę tego podkładu w odcieniu 1N1. Używałam jej przez cały tydzień i jestem zachwycona! Jest delikatny, lekki i charakteryzuje się słabym kryciem. Jednak ujednolica tak niesamowicie, jakbym miała bardzo kryjący produkt na twarzy, albo idealną cerę. Nie wiem jak to możliwe, naprawdę! To typowy produkt na lato, więc wątpię, żebym sobie na niego pozwoliła w tym roku. Mam jeszcze kilka podkładów do wykończenia, a jego cena jest zaporowa- 165 zł.Nie mniej, musiałam go umieścić na tej liście, by o nim pamiętać. Może kiedyś wykreślę go z listy marzeń? (ale wcześniej pewnie jeszcze kilka razy, zanim wydam takie pieniądze na podkład, upewnię się, że wybrałam dobry odcień). Wczoraj dowiedziałam się o istnieniu w Trójmieście outletu tej marki. Na pewno tam zajrzę, choć wątpię bym znalazła w nim takie cuda.

Źródło

Jak je pierwszy raz zobaczyłam w Sephorze, przepadłam. Od razu rzuca się w oczy jego piękne tłoczenie, w postaci kwiatka. Wtedy powiedziałam resztkom swojego rozumu: "Daj spokój, dostępne są tylko 4 odcienie, na pewno nie dopasujesz koloru". Nie muszę mówić, że dopasowałam? 04 plum pop jest idealny. Jako, że akurat w Sephorze jest 15% zniżki, sądzę że w przeciągu kilku dni będzie mój. Jego cena regularna to 135zł

źródło

Mydło Aleppo z Organique (12-15% zawartości oleju laurowego). Mówią, że to mydło jest idealne do mycia twarzy. Naturalne, delikatne, działa odkażająco, przeciwzapalnie i nawilżająco. Chcę sprawdzić, o co tyle szumu. Po prostu. Za kostkę ponad 200g trzeba zapłacić niecałe 40 zł. Mam nadzieję, że w ciągu kilku dni znajdzie się w mojej łazience. 

Źródło
Nuxe - suchy olejek z drobinkami. Kosmetyk legenda. Nigdy mnie do niego nie ciągnęło, nawet widziałam na półkach w drogerii, ale omijałam szerokim łukiem. Ostatnio przeżywam fascynację olejkami, więc w końcu dotknęłam testera. Poczułam zapach, zobaczyłam drobinki na skórze, poczułam nawilżenie i dosłownie trzeba było mnie trzymać, żebym nie wyszła z nim z drogerii. Prawdopodobnie zdecyduję się na zestaw w Super Pharm w skład którego wchodzi 50 ml olejku z drobinkami, 10 ml standardowego i jeszcze jakaś miniaturka kremu. Za całość trzeba zapłacić 90zł.

Źródło
Z powyższego zestawu ciągnie mnie do odżywki w sprayu. Koleżanka twierdzi, że pomogła jej w zmaganiach z przetłuszczaniem włosów. Dzięki niej myje je nie codziennie, a co dwa dni. Lepszej rekomendacji nie mogłam usłyszeć. Czekam na promocję, bo nie chce płacić za nią 45 złotych.

Źródło

Mam dość długie i czarne rzęsy. Jednak która z nas nie marzy o rzęsach długich do nieba:)? Wystarczy wpisać nazwę tej odżywki w internecie, by zobaczyć kolejne opisy efektów jej działania u dziewczyn. Zawiera składnik aktywny, który wydłuża fazę wzrostu rzęs. Pamiętam, jaki był szał na pierwsze odżywki z tym składnikiem. Kosztowały jakieś 200-300zł. Ta jest tak samo dobra i znalazłam ją w aptece Gemini za niecałe 50zł. Ponieważ prawdopodobnie niedługo będę robić tam większe zamówienie, być może też trafi do mojego koszyka. 

Źródło
Tę firmę od dziecka pamiętam ze stoisk na Jarmarku Dominikańskim. Zaczepiali przechodniów, pokazywali magiczne właściwości tarki do stóp. Nie lubię takiego zachowania, więc omijałam ich szerokim łukiem. Po kilku latach zobaczyłam, że oferują szklane pilniczki w niewysokiej cenie, więc się skusiłam. Byłam tak zadowolona, że czekałam na kolejny Jarmark, bo szybko mi się zbił. Wtedy kupiłam także tarkę (strzał w dziesiątkę, każdy w domu ma swoją). Teraz też czekam na stoisko, bo produkty są ciężko dostępne. Ten krem miałam w zeszłym roku i był bardzo przyjemny. Nie wiem, czy skuszę się na ten, czy na inny. Na pewno podejdę i sprawdzę, co oferują. Kosztuje 13zł.

Źródło

Celia, to kolejna marka oferująca ciężkie do zdobycia perełki. O ich nowych kredkach usłyszałam w filmiku callmeblondieee, a że pomadki w kredce uwielbiam chciałabym, żeby i jakaś z powyższych trafiła do mojej kolekcji. Opakowanie nie zachwyca, jednak produkt jest ponoć godny uwagi. Pomadkę-błyszczyk po wielu trudach, dostałam w zeszłym roku na Jarmarku, więc liczę, że w tym roku będę miała szczęście do nich. Zobaczymy. Wydaje mi się, że kosztują około 10 zł. 

http://www.maccosmetics.pl/
Skoro to wakacyjna lista marzeń, nie mogło zabraknąć produktów marki MAC. Liczę, że uda mi się na kilka dni wyrwać z pracy i odwiedzić znajomych w Warszawie czy Poznaniu i przy okazji zrobić małe zakupy w tym sklepie. Rzecz, na którą zdecyduję się na pewno to osławiony korektor, który kryje dosłownie wszystko i utrzymuje się na twarzy cały dzień. Kosztuje 77 zł.

http://www.maccosmetics.pl/
Zastanawiam się nad zakupem pudru. Ponoć są tak wydajne, że starczają na pół roku. Nigdy nie miałam. Jeszcze nie wiem na jaki się zdecyduję, na zdjęciu to Studio Fix, jeden z najbardziej popularnych. Trochę liczę, że trafię na miłe panie obsługujące, które pomogą mi dobrać wykończenie i odcień. 

http://www.maccosmetics.pl/
Jako, że jestem fanką róży do policzków, na mojej liście długo widniał Well dressed. Wydaje mi się, że znalazłam ideał w marce Clinique, więc mam nadzieję, że nie stracę głowy i nie kupię kolejnego. Mam zamiar jednak przejrzeć ofertę marki i wyszukać czegoś ekstra. Może będzie to idealna czerwień? Oczywiście jest opcja, że wyjdę tylko z korektorem pod oczy, bo reszta produktów, to moje typowe zachcianki, 'no bo skoro już tu jestem...'

Źródło
Jeśli będę w Warszawie, na pewno odwiedzę Bath&Body Works. Mam nadzieję, że będą jeszcze wyprzedaże, bo ceny regularne przyprawiają o zawrót głowy. Jednak chętnie wejdę i powącham te wszystkie cudowności.

Źródło
W Trójmieście nie mamy niestety sklepu Phenome. Na wakacjach też nigdy do niego nie zaglądałam, bo mnie nie ciągnęło. Teraz o marce wiem trochę więcej, chętnie przyjrzałabym się ich kosmetykom z bliska. Składy niesamowicie kuszą, ceny zaś do przyjemnych nie należą. 

Źródło
Wiecie, że nigdy nie używałam rosyjskich kosmetyków? O tym mydle usłyszałam mniej więcej w tym samym czasie, co o Savon noir i od tamtej pory mam ochotę je zamówić. Co prawda, raczej nie planuję na razie zakupów on-line, ale nigdy nic nie wiadomo :) Zapach kwiatowy idealnie sprawdziłby się na letnie miesiące. Cena to 50zł.

Źródło

Ostatnia rzecz, w sumie niekosmetyczna, to kominek. Trochę już mnie irytuję, że wszystkie blogerki palą woski Yankee Candle malując przy tym paznokcie lakierami Essie. Jednak od kiedy otworzyli stoisko YC w Gdyńskiej Rivierze, kominkom przyglądam się z podziwem. Niedawno wprowadzili je też do oferty Organique, więc kurka coś w tym musi być! Nawet jeśli nie będę miała ochoty na palenie wosków, będzie piękną ozdobą na półce. 


Tak prezentuje się moja whishlista. Oczywiście, gdybym chciała wszystko kupić, to zapłaciłabym całkiem sporo, nawet rozkładając koszty na całe trzy miesiące wakacji. Są to jednak rzeczy o których myślę, dłużej lub krócej i chciałam się nimi z Wami podzielić. Mam nadzieję, że kilka z powyższych pozycji uda mi się zrealizować w najbliższym czasie.
Wy też macie takie swoje listy marzeń?

Ps. Ponieważ pokazuję Wam produkty o których marzę, nie mogłam zrobić im zdjęcia. W podpisie każdego z nich znajdziecie źródło.


Pozdrawiam,
Milka:)

wtorek, 3 czerwca 2014

Kolorowe majowe denko :)



Aż się boję, co może pomyśleć o mnie człowiek, który czyta mój projekt denko. Że ta nie robi nic innego, tylko przesiaduje w łazience i się maluje. Uwierzcie, że nie mam problemu z wyjściem z domu bez makijażu i czasami mi się to zdarza. Po prostu dzięki temu, że zaczęłam prowadzić bloga, zmusiłam się do przeglądnięcia swoich kosmetyków i do zużywania tych, które już się kończą lub którym kończy się termin ważności. Jak widać dobrze mi idzie. 
Wczoraj mogliście zobaczyć część pielęgnacyjną, jeśli jeszcze jej nie widzieliście to zapraszam tutaj.
A dziś pokażę kolorówkę, która wylądowała w koszu w maju.


1. Krem BB, Garnier w odcieniu Light.
Nie rozumiem fenomenu tego typu produktów. Ni to krem, bo kiepsko nawilża, ni to podkład, bo słabo kryje. Kupiłam z ciekawości, użyłam kilka razy, potem leżał. W zeszłe wakacje używałam go do robienia 'samorobnych rajstop' (z podkładu, balsamu i kremu BB) i smarowałam tym nogi przed większymi imprezami. Od zeszłych wakacji go nie ruszałam, choć zostało jeszcze pół opakowania. Fajny produkt jeśli chce się go stosować do wyrównania kolorytu nóg, nawet solo, poza tym zastosowania nie widzę.
Termin przydatności po otwarciu zmusił mnie do wyrzucenia tubki.

2. Róż Inglot.
Wydaje mi się, że to odcień 82. Napisy trzymają się dobrze, ale to, co najważniejsze, czyli oznaczenie odcienia, się starło. Uwielbiałam ten kolor, jak widać wykończyłam w 99%. Był to piękny, brudny róż, raczej z tych chłodnych. Idealny na co dzień. Niestety mam zastrzeżenia, co do długości utrzymywania się na skórze. Całego dnia to on nie wytrzyma, ale ogólnie przyjemny produkt.

3. Puder rozświetlający Wibo. 
Kolejna rzecz znaleziona podczas porządków w łazience. Musiałam go kiedyś kupić szukając taniego pudru w kompakcie i przez przypadek wzięłam rozświetlający. Nie mniej chyba go lubiłam, bo zużycie spore. Użyłam na ręku i na prawdę ładnie się prezentuje. Specjalnie wybrałam się do Rossmana i zobaczyłam czy mają teraz jakiś odpowiednik. Znalazłam w firmie Lovely, a to w końcu jeden producent. Nie kupiłam, bo mam w swojej kosmetyczce puder rozświetlający z Sephory i chętnie do niego wrócę, jak tylko wyjdzie słońce.


4. Błyszczyk do ust AA Love&kiss.
Również miałam go bardzo długo i lubiłam używać latem. Wszystkie napisy się zdarły, więc nie wiem co to za odcień. Miał w sobie pełno brokatu i działał chłodząco ( miał niby powiększać usta:). Teraz nie wyobrażam sobie, że miałabym używać produktu do ust, który ma w sobie brokat, a szkoda bo mam jeszcze jeden w innym odcieniu.

5. Eyeliner w pisaku Essence I love punk. 
Był to mój pierwszy czarny eye liner, kupiony dwa, czy trzy lata temu. Pochodzi chyba z jakiejś limitki. Użyłam go zaledwie parę razy, bo dopiero dużo później przekonałam się, że mogę od czasu do czasu zrobić sobie kreskę na powiece;) Obecnie służą mi do tego żelowe kredki, więc tego produktu nie potrzebuję. Poza tym w porównaniu do nich, ten ma bardzo słabo czarny odcień. Wyrzucam, bo skoro mam lepsze to do tego na pewno nie wrócę. No i na pewno jest już przeterminowany.

6. Cień do powiek Sephora w odcieniu universal beige. 
Kupiłam rok temu w maju i używałam namiętnie. Na powiece praktycznie nie było go widać, stosowałam więc do zagruntowania korektora pod oczami. Sprawdzał się rewelacyjnie. Cienie tej firmy są godne polecenia, ale szukałabym raczej wyjątkowych odcieni, bo 39 zł za jeden cień to dość wysoka cena.

7. Błyszczyk do ust Oriflame daydream.
Kolor był tak intensywny, że to raczej pomadka w płynie. To był mój pierwszy tego typu produkt, bo używałam raczej transparentnych pomadek, lub jedynie ochronnych sztyftów. Strasznie wydajny, tej zimy i jesieni używałam praktycznie non stop, żeby już się skończył. Opakowanie dwa razy odcinałam, żeby wydobyć produkt do końca. Był bardzo gęsty, nakładałam pędzelkiem, bo inaczej byłoby ciężko. Są już niedostępne w katalogu, więc też musiał być w moich zbiorach od dawna.


8. Patyczki do korekty makijażu Lilibe.
Z racji, że akurat skończyłam opakowanie, stwierdziłam, że pokażę Wam ten przydatny gadget. Mam długie rzęsy, często maluję je w pośpiechu i gdzieś się odbiją. Są świetne do szybkich poprawek makijażu, sprawdzą się także do korekty lakieru do paznokci. Wcześniej kupowałam odpowiednik w Sephorze (6zł za 30 patyczków), więc ucieszyłam się, że wypuścił je też Rossman (72 patyczki za niecałe 3zł, są dostępne tylko w większych Rossmanach). Dużo wygodniejsze niż tradycyjne 'patyczki do uszu'. Polecam!



W maju zużyłam też trzy produkty do paznokci:

1. Zmywacz Bourjous.
To moja trzecia butelka tego zmywacza i ostatnia. Lubiłam go, bo po prostu nie śmierdzi, tak jak niektóre produkty. Niestety, zaczął mi strasznie wysuszać płytkę. Została mi resztka i tak stał, więc stwierdziłam że muszę go wykończyć. Od razu po użyciu musiałam wcierać w paznokcie oliwkę, bo nie mogłam wytrzymać. W dodatku kosztuje jakieś 13 zł, więc nie mało.

2. Przyspieszacz wysychania lakieru Avon. 
Nie zauważyłam, żeby coś przyspieszał. Był strasznie tłusty, zwykle przy malowaniu paznokci coś czytam i wszystkie książki, czy wykłady miały na sobie tłuste plamy. Po zmywaczu Bourjous był fajny, ale nie warto zaprzątać sobie nim głowy. Kolejny produkt przy którym musiałam się zmuszać, by zużyć.

3. Lakier do paznokci Maybelline 
Piękny koralowy odcień, dostałam 2 lata temu na urodziny. Wtedy ten kolor był bardzo modny, więc używałam całe lato. Był ważny po otwarciu 24 miesiące, więc użyłam go teraz kilkakrotnie na paznokcie u stóp, gdzie również ładnie się prezentował. Została resztka, zgęstniał i ląduje w koszu.


Ostatnia zużyta rzecz, nie należy w sumie ani do pielęgnacji, ani do kolorówki. 
To woda perfumowana Beyonce heat. Bardzo, bardzo lubię ten zapach. Do tego stopnia, że  jesienią i zimą używałam praktycznie tylko jej. Rano wody perfumowanej, a w ciągu dnia dodatkowo spryskiwałam się mgiełką. Jeśli nie znacie tego zapachu to koniecznie zapoznajcie się z nim będąc w drogerii lub perfumerii.

I to tyle zużyć. Poszło mi bardzo dobrze.
Mam teraz trochę nauki, bo za 3 tygodnie obrona, ale mam nadzieję, że niedługo uda mi się jakiś post dla Was przygotować.

Pozdrawiam,
Milka;)





środa, 26 marca 2014

- 40 % na produkty i akcesoria do makijażu marki Sephora- przewodnik.

Witam Was bardzo serdecznie!


Zapomnijmy na chwilę o tych strasznych rzeczach, które mieszkają w składzie naszych kosmetyków i skupmy się na pozytywach i na tym, co lubimy najbardziej, czyli na promocjach :)

Informowałam już Was, że do końca miesiąca, w Sephorze, można oddać jakikolwiek stary kosmetyk i kupić nowy, marki Sephora 40% taniej, promocja obowiązuje także na akcesoria. Co ważne, nie musi być to odpowiednik, czyli chcąc kupić pędzel, możemy przynieść starą pomadkę;)

Dziś, zapraszam Was na mini przewodnik, chcę zaprezentować kilka, moim zdaniem wartych uwagi produktów tej marki.


Mój numer 1- Matujący puder w kompakcie.


Wg producenta matuje cerę na 8h. Wielokrotnie miałam go na sobie cały dzień i sprawdzał się bardzo dobrze. Jedynie latem, kiedy męczy nas niemiłosierny upał, warto wrzucić go sobie do torebki. Szczególnie że opakowanie jest bardzo eleganckie i na pewno wprawi w zazdrość nie jedną koleżankę;) Zamyka się na magnes, dodatkowym atutem jest to, że posiada lusterko, więc poprawki będzie można wykonać niezależnie od miejsca. Nie daje efektu płaskiego matu, wygląda bardzo naturalnie. Nie wiem jedynie, jak się spisuje dołączona gąbeczka, gdyż używam go z pędzlem do pudru (HAKURO H54). 
Cena regularna: 59zł


2. Baza pod makijaż. 


Nie jest to kosmetyk, który powinno się używać codziennie, ponieważ głównym składnikiem są silikony. Jednak nie wyobrażam sobie większych wyjść bez niej, towarzyszyła mi chyba na wszystkich weselach, na jakich miałam przyjemność się bawić. Rozprowadza się łatwo, wystarczy naprawdę odrobinka. Pierwszy raz, gdy jej używałam, dostałam próbkę do zakupów (1,5ml) i starczyła mi na 4 użycia. Zakrywa niedoskonałości, rozszerzone pory i nawet głębsze zmarszczki (bo pożyczam ją także mamie;) W dodatku uwielbiam tę miękkość i gładkość cery po jej użyciu. Warto mieć w swojej kosmetyczce. 
Cena regularna: 59zł


Eyelinery.


Gdybym nie trafiła na niego, na początku mojej eye-linerowej historii, pewnie nie używałabym tego produktu wcale. Wcześniej, miałam ze dwa, czy trzy innych firm i stwierdziłam, że to kosmetyk nie dla mnie. Odbijał się, po chwili, na powiecie, nie umiałam zrobić precyzyjnej kreski, no cóż, myślałam, że się nie nadaję. 
Ten produkt zmienił moje podejście;) Pędzelek jest idealnie cienki, choć grubość kreski można stopniować, łatwo się nim operuje i nawet, taka niezdara jak ja, umie namalować identyczne kreski na obu powiekach. W dodatku, kilka sekund po aplikacji, jest już nie do zdarcia. Nie wiem, ile godzin jest w stanie się utrzymać, bo mój rekord to 17 i był w niezmienionym stanie. Jego nazwa 'długotrwały' jest zdecydowanie odpowiednia. 
Gdyby nie to, że na codzień, jeśli już robię kreskę, to z reguły kredką lub cieniem do powiek, na pewno skusiłabym się na wszystkie odcienie :P Mam ten ze zdjęcia, pasuje do wszystkiego i mimo, że nie miałam zbyt dużo eye linerów, te są najlepsze na świecie ! 
Cena regularna: 39zł


Wysuwany pędzel do pudru (51)

    
Wysuwany pędzelek do ust (60)


Pędzle.


Ja, dopiero niedawno, kompletowałam swoją kolekcję pędzli. Większość, z tych do twarzy, to HAKURO. Dobra jakość, w dobrej cenie. W tych do oczu zaś, króluje Sephora. Mogę polecić: ścięty do eyelinera lub do brwi (15), do blendowania, idealnie miękki! (13), czy do nakładania cienia na całą powiekę (21).  
W tej promocji, zdecydowałam się na ten ze zdjęcia, wysuwany pędzel do pudru (51). Kupiłam go z myślą o wyjazdach, kiedy mam problem z myciem pędzli, no i ochroną delikatnego włosia. Mam też taki do usta (60), widziałam, że są także, do różu. Polecam!
Cena: 19-99zł


Cienie do powiek.


Zastanawiałam się, czy ten kosmetyk ma trafić na tę listę. Mnogość kolorów i wykończeń sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie. Cienie łatwo się rozprowadzają, są wydajne. Pigmentacja zależy od odcienia, na pewno można ją stopniować, dodając kolejne warstwy kosmetyku. Mam kilka kolorów, najczęściej używam universal beige (niestety, ten kolor wycofano i będę musiała znaleźć odpowiednik), do gruntowania korektora pod oczami i na powieki. Jest to więc taki cień, którego na mojej skórze praktycznie nie widać, a w swojej roli sprawdza się rewelacyjnie. Dlaczego nie wiedziałam, czy je tu umieścić? Cena regularna (39zł) skutecznie odstrasza, szczególnie że cienie Inglota mają podobną trwałość. Jednak na promocji, takiej jak ta, jest jeszcze do przeżycia.  

A o czym marzę?



Róże do policzków.


Róże, to jeden z kosmetyków, których, choć używam stosunkowo od niedawna, to nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez. Nigdy nie miałam żadnego z Sephory, choć wiele osób mi je polecało. Mnie natomiast zainteresowała nowość, limitowanka na wiosnę/lato 2014. Na tym zdjęciu, wygląda gorzej niż w rzeczywistości, ale wierzcie mi, kolor, jak i pastelowe opakowanie, woła mnie, bym go kupiła. Występuje w 2 odcieniach, ja marzę o tym ze zdjęcia, drugi jest świnkowo-różowy.
Widnieje na mojej whishliście i walczę ze sobą, czy go kupić, czy nie (gdyż wiem, że mam wystarczającą kolekcję). Mam jeszcze kilka dni na zastanowienie się;)
Cena edycji regularnej: 39zł, limitowanka: 69zł


A Wy? Macie swoje ulubione kosmetyki tej marki? Skorzystacie z promocji? 




Pozdrawiam serdecznie,

Milka :)




~ Zdjęcia pochodzą ze stron: www.sephora.pl oraz www.sephora.fr

środa, 19 marca 2014

Wytypowani do projektu denko ! :)

Witajcie !

Po pierwsze, śpieszę z informacją, że do dzisiejszego wieczora trwają Dni Lifestyle w Super-Pharm.
Ofertę możecie sprawdzić tutaj.
Kilka razy w roku zdarzają się takie promocje i przez dwa dni można upolować ciekawe kosmetyki w fajnych cenach. Warunkiem jest posiadanie karty Lifestyle. Oczywiście kupiłam 'tylko kilka najpotrzebniejszych produktów', aha...jasne :)
Druga akcja, o której chcę Wam powiedzieć, odbywa się w drogeriach Sephora. Trwa w dniach 18-31.03.2014, w tym czasie można przynieść dowolny stary kosmetyk (obojętnie jakiej marki), nawet pusty lub na wykończeniu i w zamian za to, wybrać kosmetyk do makijażu marki Sephora 40 % taniej. Ostatnio taka akcja miała miejsce na przełomie maja i czerwca zeszłego roku. Wstąpiłam więc wczoraj po mój ulubiony puder w kompakcie ( o taki :) ), a tu Pani mówi: 'może pędzelek do tego?' Promocja obejmuje także pędzle <3 Lubimy wszyscy !

I druga sprawa...
Czy wy też tak macie, że jak już kupicie te wszystkie 'najpotrzebniejsze rzeczy, bez których nie można się przecież obyć', to faktycznie okazuje się, że tak jest? Przynajmniej w teorii, bo wtedy używamy już tylko najnowszego produktu, a cała reszta zalega gdzieś w czeluściach łazienki... Brzmi znajomo? No własnie...
Dlatego zdecydowałam się na ten post, chciałabym zmobilizować siebie i Was. Wybrałam kilka produktów, które są na wykończeniu, a już o nich zapomniałam, albo zbliża się ich data ważności, więc powinnam zabrać się za ich częstsze używanie, aby się nie zmarnowały. Oto, co wybrałam:
Tusz do rzęs Volume Million Lashes to mój zdecydowany faworyt, a Colossal Volum nie dorasta mu do pięt. Podkład Rimmel Wake me up jest idealny na ciepłe i słoneczne dni, dlatego cieszę się że po otwarciu jest ważny aż 24 miesiące, bo trochę mi zostało po zeszłorocznym lecie, Max Factor natomiast, jako kryjący ideał muszę zużywać póki jeszcze bywa szaro za oknem.

Balsam do ust z Eveline to kompletny niewypał, jeśli chodzi o usta. Lepiej kupić sobie wazelinkę, przynajmniej nie jest gorzka w smaku. Ale znalazłam dla niego zastosowanie w pielęgnacji moich suchych kostek, nie lubię kiedy coś się marnuje.

Większość z nich to oczywiście kolorówka, bo to z nią najczęściej są problemy. Z większości z nich jestem zadowolona, więcej powiem o nich pewnie jak doczekają się projektu denko:) Jedynie uciekajcie od balsamu do ust, o którym napisałam wyżej i od przyspieszacza wysychania lakieru do paznokci z Avonu. Jest tłusty, a żeby coś przyspieszał, to też nie zauważyłam.

Pozdrawiam Was serdecznie,

Milka :)


środa, 12 marca 2014

Aktualna pielęgnacja mojej cery


Skoro będzie tu mowa głównie o kosmetykach, na pierwszy ogień wrzucam więc post o aktualnej pielęgnacji mojej cery. O tyle, o ile wyobrażam sobie wyjście bez makijażu, ba nawet warto czasami, by skóra odpoczęła, tak pielęgnacja to jest podstawa, o której zapominać nie wolno!

Dobre pięknego początki...

Myśl o blogu narodziła się już jakiś czas temu.
W życiu każdej kobiety prędzej czy później nadchodzi czas, żeby zakupić pierwsze kosmetyki pielęgnacyjne, potem zaczęły się eksperymenty z makijażem oraz mniej lub bardziej przemyślane zakupy. Aby tych drugich nie było zbyt wiele, zaczęłam oglądać poradniki na yt, potem przyszedł czas na blogi. Dziś studiuję chemię medyczną, posiadam więc jakąś wiedzę o składach, wiele testowałam przez te lata na własnej skórze i jest to ta chwila, w którym doświadczeniem chcę podzielić się z Wami. A że wiosna sprzyja nowym wyzwaniom to  czas spełniać marzenia! 
Zostańcie więc ze mną, bo wiele dla Was przygotowałam :)