Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sarah Dessen. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sarah Dessen. Pokaż wszystkie posty

30 września 2016

Niewidzialni ("Coś świętego" Sarah Dessen)

"Coś świętego" Sarah Dessen
wyd. Harper Collins
rok: 2016
str. 384
Ocena: 5/6





Czasami ścieżki życia dziwnie się plączą, przenikają się, nachodzą na siebie i prowadzą nie tam, gdzie byśmy chcieli. Podążamy nimi bezwiednie, a gdy zaczynamy zastanawiać się, co się dzieje, nagle okazuje się, że jesteśmy w punkcie, do którego nigdy nie planowaliśmy dojść. Droga powrotna bywa żmudna i pracochłonna. Czasem w ogóle nie jest możliwe cofniecie się o kilka kroków i wrócenie do miejsca, w którym zbłądziliśmy. Zwykle podjęte przez nas decyzje odciskają się piętnem na nas samych oraz na naszych bliskich. Gorzej, gdy inni nie tylko nie mogą, ale i nie chcą zapomnieć nam naszych błędów z przeszłości. Jeszcze gorzej, gdy pokutujemy z powodu czyichś błędów. Jak z tym żyć?

Sydney Stanford jeszcze do niedawna żyła w bardzo komfortowych i cieplarnianych warunkach. Uwielbiała swojego starszego brata i była w niego wpatrzona jak w obrazek. Śledziła każdy jego krok, robiła to co on. Peyten był w centrum wszechświata, i to nie tylko jej, ale i ich rodziny, przyjaciół oraz zupełnie obcych ludzi. W związku z tym Syd była zwykle dla otoczenia niewidzialna. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Nikt nic specjalnego od niej nie chciał. Dziewczyna do tego przywykła, może niezupełnie to akceptowała, ale jakoś z tym żyła. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy Peyton zaczął dość hulaszcze życie. Narkotyki i alkohol były na porządku dziennym. Do tego chłopak zaczął kraść, a przecież pochodził z dość zamożnej rodziny. Każda wpadka kończyła się przywiezieniem przez policję i odwykiem. Niestety, chłopak zwykle dość szybko wracał do poprzednich nawyków. Jednak ostatnie tego typu zamieszanie jakby coś poprzestawiało w jego priorytetach. Przestał szaleć. Niemal zaczął się zachowywać jak dawniej. Nawet pracę znalazł. Dwa dni przed końcem zwolnienia warunkowego coś w niego strzeliło. Po kolejnej dniówce wsiadł do auta i pojechał do kolegi, a tam się upił. Niestety, to mu nie wystarczyło. Po zakrapianej imprezie usiadł za kółkiem i udał się w drogę do domu. Niestety, nie było mu dane do niego dojechać. Zdarzył się tragiczny w skutki wypadek, który naznaczył nie tylko jego, ale i całą jego rodzinę.

Po wypadku i sprawie sądowej Sydney postanawia zmienić coś w swoim życiu – po pierwsze – zmian szkoły. To ma pomóc jej otrząsnąć się po tragedii. Czy tak faktycznie będzie? Czy dziewczyna wśród nowego otoczenia znajdzie to, czego potrzebuje? Czy będzie jej dane poznać właściwych ludzi? Czy w końcu stanie się widzialna? A może, tak jak brat, dość szybko wpadnie w złe towarzystwo? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą powieść Sarah Dessen zatytułowaną Coś świętego.

Muszę przyznać, że ta książka nie od razu mnie do siebie przekonała. Przez pierwszych kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt stron poznawaliśmy historię Syd i jej brata, która, szczerze powiedziawszy, nie była zbyt ciekawie opowiedziana. Niby została dość zwięźle streszczona, ale równocześnie jakoś tak nieinteresująco o bardzo wymijająco. Dużo trzeba było sobie dopowiedzieć i zwracać uwagę później w trakcie lektury, bo dopiero wówczas odnajdowało się elementy układanki, której wcześniej wcale do końca nie odsłonięto.

Ogólnie powieść, oczywiście już po rozkręceniu, naprawdę mi się podobała. Była nie tylko ciekawa, ale i bardzo prawdziwa. Czasami, a w sumie do pewnego momentu nawet dość często, Sydney mnie denerwowała. Nie mówiła nikomu prawdy, urywała się w swojej skorupie jak ślimak. Na szczęście z biegiem czasu i stron to się zmieniło. I chyba przede wszystkim to mnie urzekło.

Coś świętego szczerze polecam. Warto.

Sil



29 lipca 2016

Księżyc i więcej… ("Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej" Sarah Dessen)

"Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej" Sarah Dessen
wyd. Harper Collins
rok: 2016
str. 448
Ocena: 4/6


Wiecie czego najbardziej na świecie nie lubię w czytaniu książek? Tego, że lektura tak często kończy się w środku nocy i… nie masz jak napisać recenzji. Nie masz na to sił, ani możliwości, ani czasem ochoty. Rano wstajesz idziesz do pracy, a potem… tak trudno wrócić do tych uczuć, z którymi przykładaliśmy głowę do poduszki. Tak trudno na nowo poczuć to, co finalnie chcieliśmy przekazać dalej. Ale cóż, takie jest życie. Sen też jest potrzebny. Praca również. Dlatego do recenzji zwykle przysiadam następnego dnia i pierwsze zdania w teście naprawdę trudno mi przychodzą. Ale gdy już zacznę, zwykle to jakoś leci. Tak jak teraz, dajmy na to J

Osiemnastoletnia Emaline właśnie skończyła liceum i wybiera się do college'u. Niestety, wbrew oczekiwaniom ojca nie będzie to Columbia. Nie żeby Emalien się nie dostała. Bo dostała list gratulacyjny. Niestety, ojciec jest sam sobie winien, bo najpierw obiecał wsparcie, a w ostatnim możliwym momencie je wycofał. Na szczęście Columbia to nie jedyny uniwersytet, na który dostała się dziewczyna. Na East przyznano jej nawet pełne stypendium. I wybiera się tam jej chłopak – Luke. I jeszcze kilku innych znajomych ze szkoły. Nie ma co jednak ukrywać, odkąd okazało się, że Columbia nie jest jej pisana, ojciec się do niej nie odzywa. Nie przyjechał na uroczystość zakończenia szkoły. Nie odpisywał na maile i smsy. Jakby karał córkę za to, że sam się od niej odwrócił plecami. Kiedy więc na początku wakacji niespodziewanie dzwoni do jej matki, dziewczyna nie pała wielkim entuzjazmem, by oddzwonić. Gdy się na to decyduje, okazuje się, że ojciec jest już w drodze do Colby. W związku ze śmiercią swojej ciotki postanowił odwiedzić wraz z dziesięcioletnim synem z drugiego związku miejsce, gdzie kiedyś, przez krótki czas, kochał matkę Emaline. Co przyniesie ta wizyta? Czy dla dziewczyny ojciec stanie się w końcu tatą? Czy związek z Lukiem przetrwa to burzliwe lato? Czy studia na Uniwersytecie East będą jedynie tylnym wyjściem do ucieczki z Colby, a może spełnieniem marzeń nastolatki? By dowiedzieć się tego, oraz wielu, wielu innych rzeczy, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą powieść Sarah Dessen, zatytułowaną Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej.

Muszę być z wami szczera. Naczekałam się na tę książkę, a ostatecznie nie przyniosła mi ona takich odczuć, jak poprzednie powieści tej autorki. Nie oznacza to jednak, że ta powieść była zła. O nie, broń Boże. Ale nie była zachwycająca. Miejscami nawet była dość nurząca i, nawet nie mogę powiedzieć, że przewidywalna… bo po prostu nijaka. Nie była taka jednak w całości. Po tym, jak zamknęłam powieść w nocy, widziałam w niej bardzo dużo dobrego. I wciąż widzę. Przede wszystkim we wspaniały sposób prezentuje przyjaźń nastolatków. I to przyjaźń, która ma szansę przetrwać do później starości. Pokazuje szacunek i wsparcie jakie okazują siebie nawzajem mieszkańcy niewielkich miejscowości. To naprawdę wiele, bo szczerze powiedziawszy niezwykle rzadko trafiam na powieści, które traktują o takich sprawach.

Gwiazdkę z nieba i jeszcze więcej (a chyba w zasadzie Księżyc i więcej, bo tak w oryginale brzmi tytuł książki) czyta się bardzo dobrze. Nawet mimo tego, że autorka miejscami przynudza. Ostatecznie okazuje się, że wszystko co napisała miało sens, i znalazło się w książce "po coś". Książkę miło wspominam i zachęcam do jej przeczytania. Może nie już, teraz, zaraz. Ale w ogóle. Bo warto J.


Sil


25 maja 2016

Wszystko w porządku ("Teraz albo nigdy" Sarah Dessen)

"Teraz albo nigdy" Sarah Dessen
wyd. Harper Collins
rok: 2016
str. 384
Ocena: 6/6


Wieczność będzie trwała dokładnie tak długo, jak długo jej na to pozwolimy...

Czasami od życia chcemy tylko jednego - świętego spokoju. Niestety nie zawsze jest on nam dany. Bywa, że to właśnie o spokój jest najtrudniej. Zamykamy się w sobie, nie odpowiadamy na pytania padające z ust bliższych i dalszych znajomych. Chcemy tylko, by ten niekończący się korowód w końcu zniknął. Najlepiej by przestał istnieć. Niestety, nie zawsze jest to możliwe. Zdarza się, że pozostaje nam już tylko jedno wyjście - zupełnie się zmienić. Odciąć się od przeszłości, zacząć od nowa z zupełnie czystą kartą.

Jakiś czas temu, zupełnie niespodziewanie zmarł ojciec Macy. Jej ukochany tatuś umarł zostawiając ją, jej siostrę oraz ich matkę. Pogodzenie się z zaistniałą sytuacją było tym cięższe, że każda z nich przechodziła żałobę w inny sposób. Caroline wypłakała chyba wszystkie łzy jakie miała, płakała nie tylko za siebie, ale i za Macy i ich matkę. Mama wszystko sprzątała, wynosiła i oddawała biednym ludziom rzeczy, które przypominał jej o zmarłym mężu. Nie rozmawiała o nim, nie wspominała, po prostu zamknęła za sobą ten rozdział. Przynajmniej starała się, by tak to wyglądała. Macy za to starała się za wszelką cenę udawać tę silną. Tę, którą to najmniej obeszło, która potrafi poradzić sobie z tak wielką stratą. Gorzej, że to ona znalazła ojca i cały czas obwiniała się. Była przekonana, że gdyby tylko zareagowała wcześniej, gdyby nie chciało się jej tak bardzo spać, gdyby zerwała się z łóżka i ruszyła na poranną przebieżkę z tatą, to wciąż by z nią był. Kiedy jednak do niego dobiegła – było już za późno. Dlatego właśnie Macy odcięła się od starego życia. Przestała biegać, zrezygnowała ze szkolnej drużyny, odcięła się od dawnych znajomych. Gdy poznała Jasona zobaczyła w nim wybawienie i możliwość nowego startu. I co najważniejsze – uwierzyła, że dzięki niemu może stać się lepszą osobą. Że może być idealna. I była, przez całe półtorej roku ich związku. Sytuacja jednak uległa zmianie, gdy Jason zdecydował się udział w obozie dla mózgowców. Po raz pierwszy od wielu miesięcy mieli się nie widzieć dłużej niż przez 2-3 dni. Do tego Macy miała zastąpić chłopaka w bibliotece na stanowisku informacyjnym, a nikt za nią w tym przybytku nauki nie przepadał. Wakacje zapowiadały się więc dość nieciekawie, szczególnie, że po tym jak odcięła się od przeszłości w zasadzie straciła wszystkich znajomych. Nie miała więc nawet z kim wyjść na kawę. Kiedy jednak jej matka zorganizowała kolejny dzień otwarty i okazało się, że w firmie cateringowej obsługującej przyjęcie niezbędna jest pomoc, dziewczyna nie wahała się ani chwili i wzięła się do pracy. Dzięki temu z końcem wieczoru dostała propozycję dodatkowego zarobku, a co za tym idzie zajęcia w czasie, gdy i tak nie maiła za bardzo co robić. Oczywiście Macy nie miała zamiaru rozpoczynać takiej współpracy. Jakby to wyglądało w jej dokumentach? Zmienić decyzję pomógł jej mail od Jasona w którym… O nie, tego wam nie zdradzę. O tym musicie przeczytać sami. Jedno jest pewne, ta jedna wiadomość zmieni w życiu Macy niemal wszystko.

Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że ta książka będzie aż tak dobra, i że aż tak dobrze będzie się ją czytać. Autorka przyciąga uwagę czytelnika w zasadzie już od pierwszych stron i potrafi ją utrzymać, aż do zakończenia tej niezwykłej historii. Teraz albo nigdy to nie tylko zabawna ale i pouczająca opowieść o radzeniu sobie ze smutkiem i z naciskającym na człowieka otoczeniem. To również historia o poplątanych ludzkich losach, uczuciach, które czasem okazują się nic nie znaczyć oraz przyjaźniach, które okazują się być najważniejsze na świecie. Jak dla mnie znakomita i godna polecenia książka. Z czystym sumieniem zachęcam do lektury.


Sil

10 lutego 2016

Ktoś więcej niż… ("Kołysanka" Sarah Dessen)

"Kołysanka" Sarah Dessen
wyd. Harper Collins
rok: 2016
str. 304
Ocena: 5,5/6


Dziś odrobinę kręci mi się w głowie. To ewidentnie efekt niewyspania. Wczoraj z pełną zawziętością zabrałam się za lekturę Kołysanki autorstwa Sarah Dessen. Okazało się, że recenzja powinna była pojawić się już przeszło tydzień temu. Sama nie wiem jak to się stało, ale byłam przekonana, że na recenzję mam miesiąc a nie dwa tygodnie. Z tego miejsca raz jeszcze bardzo przepraszam wydawcę za to niedopatrzenie, a w związku z tym i opóźnienie. Mam nadzieję, że to nie będzie miało negatywnego wpływu na dalszą współpracę J. Wracając jednak do tematu – wczoraj niezwłocznie po napisaniu recenzji z poprzedniej lektury rozpoczęłam moją przygodę z Kołysanką. Zakładałam, że książkę skończę około środy. Na szczęście miałam wczoraj wolne, gdyby nie to nie wiem jakby to wszystko się potoczyło. Wzięłam powieść do ręki i wsiąkłam. Miałam na ten wolny dzień zupełnie inny plan, tymczasem cały upłynął mi na czytaniu. Bardzo nie lubię kończyć lektur w nocy, bo zwykle nie jestem w stanie napisać recenzji – teraz też tak było. Ale nie byłam w stanie się opanować i czytałam dalej. Nawet nie wiem która była godzina, jak skończyłam. Czasem lepiej nie wiedzieć. Teraz, po wielu godzinach pracy, ponownie wracam myślami do Kołysanki. A ta przywołuje masę emocji.

Remy Starr ma jedną zasadę, której trzyma się zębami i pazurami. Z nikim nie wiąże się na poważnie. Z tą zasadą związane są inne, pomniejsze. Na przykład zrywanie nim ta druga strona się przywiąże. Wcześniej Mowa o planach na przyszłość (w których ta druga strona nie jest uwzględniona). No i oczywiście seks. Ale dopiero po Mowie. Nie żeby Remy się puszczała, co to, to nie. Ale chyba nawet jej trudno sobie przypomnieć, ilu chłopaków już miała. No, chłopakami trudno ich nazwać. Może lepiej powiedzieć, że to faceci, którzy towarzyszyli jej przez kilka tygodni? Takie sformułowanie dużo lepiej obrazuje to, co zachodziło między Remy a płcią przeciwną. Wreszcie nadszedł koniec roku szkolnego i ostatnie wakacje przed wyjazdem dziewczyny na studia do Stanford. W związku z powyższym Remy musi pozbyć się ze swojego życia kolejnego faceta. Okazuje się to nad wyraz łatwe – tym bardziej, że Jonathan ją zdradzał. Jednak to, że chciała go rzucić nie oznacza, że nie zabolało ją, że on skakał z kwiatka na kwiatek, kiedy jeszcze byli ze sobą. Tak naprawdę jednak dla Remy to nie jest wielki problem. Wielkim, a nawet gigantycznym kłopotem jest kolejny ślub jej matki. I chłopak, którego spotkała w salonie samochodowym jej przyszłego ojczyma.

Dexter niczym nie przypomina chłopaków, z którymi Remy umawiała się do tej pory. Ani z zachowania, ani z wyglądu. Dlatego też dziewczyna od początku ignoruje go, a gdy to nic nie daje, wprost go informuje, żeby dał jej spokój. Na próżno. Gdy Dexter coś postanowi, dąży do celu za wszelką cenę. A teraz tym celem jest serce Remy. Czy uda mu się je zdobyć? Czy przebije się przez skorupę, jaką zbudowała wokół siebie? By się tego dowiedzieć, koniecznie musicie sięgnąć po Kołysankę autorstwa Sarah Dessen.

Zwykle zbyt wiele wymagam od książek a potem sromotnie się zawodzę. Tym razem chciałam tylko przeczytać fajną książkę. Tymczasem dostałam powieść więcej niż fajną i ciekawą. Jak już wcześniej wspomniałam mnie Kołysanka zachwyciła i nie pozwoliła się od siebie oderwać nie tylko w ciągu dnia, ale i przez jakiś czas w nocy. Na początku czegoś mi w książce Dessen brakowało, chciałam więcej i bardziej. Szybko jednak o tym zapomniałam, bo zaczęłam otrzymywać dokładnie to, czego potrzebowałam. Świetny pakiet emocji, prawdy o ludziach, zabawnych sytuacji i trudnych wyborów, z którymi boryka się każdy z nas. Mnie Kołysanka zachwyciła, zachęcam więc z całego serca, byście i wy pozwolili się w niej zasłuchać. Może i was oczaruje.


Sil