Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sztukateria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sztukateria. Pokaż wszystkie posty

19 listopada 2011

Człowiek… człowiekowi… („Dziecko niczyje” Michael Seed)


„Dziecko niczyje” Michael Seed
wyd. ProMic
rok: 2011 (wydanie II)
str. 285
Ocena: 5/6



Zwykle nie zdarza mi się czytywać biografii. Jakoś tak bywa, że bardziej do gustu przypadają mi wytwory ludzkiej wyobraźni niż relacje z faktycznie przeżytych przez kogoś wydarzeń. Wydaje mi się, że nie należę pod tym względem do mniejszości. Ludzie tak już mają, że łatwiej jest im przełknąć fikcję literacką. Gdy historia nie niesie za sobą potężnego bagażu emocjonalnego związanego z jej prawdziwością jest, że tak powiem, do zniesienia. Człowiek poznaje ją, interpretuje na swój sposób i w mniejszym lub większym stopniu wymazuje z pamięci. Nie bierze do siebie. Nie przejmuje się. Nie angażuje. Rzecz ma się zupełnie inaczej w odniesieniu do powieści biograficznych i autobiograficznych. Szczególnie tych ludzi, których życie nie było usłane różami. Dzieciństwo Michaela Seeda różowe nie było i chyba przede wszystkim dlatego postanowił podzielić się nim z czytelnikami. Jak mu to wyszło? O tym szerzej opowiem poniżej.

Przyznam szczerze, że niezupełnie zdawałam sobie sprawę, po jaką książkę sięgam. Pewnie już zauważyliście, że ostatnimi czasy jakoś wyjątkowo przyciągam książki o dzieciach. I tej pozycji nie mogłam się oprzeć. Już sam tytuł i okładka wystarczyły, bym podjęła decyzję, że chcę ją przeczytać. Dopiero gdy ją otrzymałam zorientowałam się, o czym ma być. A gdy już rozpoczęłam lekturę… nie potrafiłam… zresztą dalej nie mogę… zrozumieć, jak do tego mogło dojść. Człowiek – człowiekowi. Tyle krzywdy. A wszystko tak jednostronnie ukierunkowane – na Michaela.

Michael Seed urodził się w 1957 roku w Manchesterze. Tam również, w najbiedniejszej z biednych dzielnic, był „wychowywany” przez swoich rodziców, Lillian i Josepha Seedów. Niestety jego dzieciństwa nie można zaliczyć do szczęśliwych, wręcz przeciwnie. Jak daleko Michael nie sięgnąłby pamięcią, jedyny obraz, jaki stawał mu przed oczami to matka zamknięta w „swoim świecie” dzięki tabletkom antydepresyjnym i wiecznie rozsierdzony ojciec. Ten ostatni nigdy nie potrzebował pretekstu by wyładować swą złość na, wydawać by się mogło, najbliższych mu na świecie ludziach – żonie i synu. To właśnie temu zadaniu właśnie Joe poświęcał maksimum czasu, który zostawał mu po wypełnieniu obowiązków służbowych. Nie miało znaczenia, że jego syn ma zaledwie kilka wiosen, nie liczyło się, że żona traciła z powodu jego agresji przytomność. Bez znaczenia był fakt, że sąsiedzi słyszeli, co się działo w ich, pożal się Boże, domu. Ważne było tylko to, by oboje dostali za swoje. Bo źli ludzie muszą być traktowani tak, jak na to zasługują. A za takich Joseph uważał Lillian i Michaela. Tym kierował się w życiu i nikt, ani nic, nie był w stanie wpłynąć na jego postępowanie. Już same przeżycia związane z brutalnym zachowaniem ojca powinny złamać dziecko i uniemożliwić mu normalne funkcjonowanie w otaczającej go rzeczywistości. Ale na tym nie kończą się tragiczne losy Michaeala. To jedynie czubek niewyobrażalnie wręcz wysokiej góry. Jak wysokiej? Z czego się składającej? Jak wpływającej na przyszłe losy autora? By się o tym przekonać koniecznie musicie przeczytać powieść autobiograficzną Michaela Seeda zatytułowaną Dziecko niczyje.

Mną książka Seeda wstrząsnęła. Dogłębnie. Do tej pory nie potrafię przejść do porządku dziennego nad faktami, które przytoczył autor. Jest to tym straszniejsze, bo prawdziwe. Tylu złych ludzi chodzi po świecie. Tyle ofiar błąka się po ulicach. Większość z tych ofiar, przynajmniej tak mi się wydaje, w dorosłym życiu zostaje oprawcami. Przenoszą na płaszczyznę swojej dojrzałej egzystencji to, co wpajano im w latach młodości. Są równie straszni, a czasami o wiele straszniejsi od swoich dręczycieli. Ale nie nasz bohater. Nie autor. Bo on… nigdy się nie poddał. Walczył cały czas. Aż do ostatniej kropli krwi. Aż do ostatniej łzy. Ostatniego westchnienia. Walczył i stał się kimś. Kimś o wiele lepszym, niż mógłby być, gdyby nie przeżył tego, co zgotował mu los… co zgotowali mu otaczający go ludzie.

8 listopada 2011

Czy widzisz drzewa spoza lasu? („Powiedz prawdę” Sophie Hannah)


„Powiedz prawdę” Sophie Hannah
wyd. G+J
rok: 2011
str. 408
Ocena: 5,5/6



Ostatnimi czasy bardzo często sięgam po literaturę stricte związaną z dziećmi, a dokładnie rzecz ujmując z ich śmiercią. Choć temat jest intrygujący, to nie należy do moich ulubionych. Niema się chyba jednak co dziwić. Umiera niewielka, niewinna istotka. Maluszek, który nie jest w stanie się obronić. Dzidziuś, który nie powie, co się dzieje. Nie poskarży się. Nie wskaże sprawcy. Nie zdejmie brzemienia z ramion niewinnego. Ostatecznie więc mi, jako czytelnikowi, nie pozostaje nic innego jak wierzyć, że wszystko skończy się tak, jak skończyć się powinno.

Jest mi trudno czytać o umierających z różnych powodów niemowlaczkach. Problematyczne jest dla mnie również napisanie tej recenzji. Pozostaje pod nieustającym wpływem lektury powieści Sophie Hannah „Powiedz prawdę” i nie mogę pojąć tego, co takiemu maluszkowi może przytrafić się zaraz na początku życia. Taka krucha istota i tak wiele zła na świecie. Czy ktokolwiek może to pojąć? Zrozumieć? Na pewno nie ja. Ale… do rzeczy.

Felicity Benson, producentka filmów dokumentalnych zatrudniona w firmie Binary Star, pewnego dnia otrzymuje dość niespodziewaną i bardzo tajemniczą przesyłkę. Odręcznie zaadresowana koperta, wysłana na jej firmowy adres, opatrzona zostaje imieniem Fliss, czyli skrótem jej umienia używanym tylko przez znanych jej ludzi. Wewnątrz dziewczyna znajduje kartkę zawierającą szesnaście nic jej nie mówiących cyfr. Chwilę po odebraniu tej przedziwnej poczty rozdzwania się telefon i Fliss zostaje wezwana na dywanik do swojego szefa, Lauriego Nattrassa, który informuje ją, że dziewczyna otrzymuje awans i od następnego tygodnia przejmie jego stanowisko. Informacja ta zbija Felicity z nóg, jest w końcu jednym z najmłodszych i jednym z najmniej docenianych producentów w firmie. Do tego ma pewien sekret, który, przynajmniej jej zdaniem, sprawia, iż nie ma prawa do zajęcia takiego poważanego stanowiska. Za duża odpowiedzialność, za duże pieniądze, za duża sprawa… bo jako dyrektor kreatywny i producent wykonawczy będzie musiała dokończyć tworzony przez Nattrassa film dotyczący matek i opiekunek oskarżonych o dzieciobójstwo. Trzy kobiety, trzy na pierwszy rzut oka zupełnie różne sprawy i jedna biegła, która zeznaje na niekorzyść pozwanych. Czy słusznie? Co sprawiło, że Judith Duffy zeznawała tak, a nie inaczej? Czy Helen Yardley, Sara Jaggard i Rachel Hines popełniły zarzucane im czyny? Czy ktokolwiek, poza oskarżonymi kobietami, jest w stanie dociec prawdy? O tym będziecie mieli okazję przekonać się w trakcie lektury powieści Sophie Hannah zatytułowanej „Powiedz prawdę”.

To oczywiście zalążek bardzo rozbudowanej fabuły powieści. Poznajemy ekipę Binary Star, śledczych, oskarżone oraz ich rodziny. Autorka przedstawia nam również wiele postaci pełniących role drugoplanowe, niejednokrotnie posiadających bardzo istotne dla rozwiązania sprawy informacje. Przyznam szczerze, że początkowo trudno było mi się we wszystkim połapać. Wyzwanie czytelnicze stanowił każdy rozdział. Poznawałam nowego bohatera i jego tok myślenia, zwykle zgoła inny od tego, który prezentowano we wcześniejszych rozdziałach. Czułam się więc nieustannie niepewna tego, co będzie dalej. Trudno było mi również dociec prawdy i zrozumieć, co się tak naprawdę stało i kto jest winny. To wszystko nie przeszkadzało mi jednak we wciągnięciu się w fabułę. Z każdą przeczytaną stroną zagłębiałam się w akcję coraz bardziej. Poznawałam nowe fakty i jeszcze mocniej pragnęłam rozwiązać zagadkę. Bywały chwile, że trzęsłam się nad książką i sama nie rozumiałam jak to jest możliwe, że wciąż jestem na danej stronie a chciałabym już być dziesięć stron dalej. Lektura była pasjonująca. Wiele się jednak ostatnio działo i co i rusz odkładałam „Powiedz prawdę” na półkę. I tak właśnie po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna czytałam książkę przez dwa tygodnie. Dzięki temu jednak związałam się z tą lekturą jeszcze bardziej. Każde przeczytane zdanie analizowałam setki razy i codziennie, przerywając czytanie, myślałam o tym, jakie będzie zakończenie. Teraz, gdy już wiem, zastanawiam się jak autorce udało się wszystko podkładać tak, że nie wpadłam na rozwiązanie wcześniej.

20 października 2011

Premiera książki "Kuszące zło"

Eh, tu już premiera trzeciej części a u mnie pierwsza na półce stoi a druga jeszcze nawet nie kupiona  :(

Ale Was oczywiście zachęcam do lektury :)


 W świecie bez ograniczeń, nie ma nic bardziej uwodzicielskiego niż Kuszące zło…

Długo oczekiwana premierę 3 części bestsellerowej serii Zew nocy pt. Kuszące zło, australijskiej pisarki Keri Arthur już w księgarniach!


W świecie magii i pokus, nocą budzą się do życia piękni, przeklęci i pożądani.
Riley Jenson musi jednak działać na własną rękę. Jest niespotykanym połączeniem wampira i wilkołaka, pracującym dla organizacji, której głównym celem jest utrzymywanie porządku w świecie nadprzyrodzonych stworzeń. Ufając przełożonym i kochankom niewiele więcej niż swoim najgorszym wrogom, Riley gra według własnych zasad. Jej nową misją jest przeniknięcie do potężnie strzeżonego pałacu rozkoszy, którego właścicielem jest przestępca znany jako Deshon Starr - szaleniec od lat zajmujący się genetyką.
Gdy wokół Riley zaczynają kręcić się dwaj seksowni mężczyźni - opanowany i niesamowicie uwodzicielski wampir oraz gorący wilkołak - i zaczynają walczyć ze sobą o jej względy, Riley musi zachować zimną krew. Jeśli ocali świat przed Deshonem Starrem, ocali też samą siebie…

Ta paranormalna seria staje się coraz lepsza z każdą następną książką… ekscytująca przygoda, która daje wszystko co trzeba do znakomitej zabawy – seksownych zmiennokształtnych, gorących wampirów, dziki niekontrolowany sex i szczyptę prawdziwej miłości, która może okazać się wieczna.
FreshFiction.com

Keri Arthur zręcznie splata trzymającą w napięciu fabułę z upojnym
romansem w, nader przyjemnej, rzeczywistości Melbourne. Seksowne
wampiry, namiętne wilkołaki, nieposkromiony, śmiały i przyjemny sex
musi się wam spodobać. Błyskotliwa, seksowna i dobrze
zaplanowana historia. "Wschodzący księżyc" pozostawił mnie z marzeniem o
byciu wampirem… Kim Harrison.

18 października 2011

Chorwacja… kraina rakiją i lawendą stojąca… („Chorwackie wybrzeże i wyspy” praca zbiorowa)


„Chorwackie wybrzeże i wyspy” praca zbiorowa
wyd. Bezdroża
rok: 2011 (wydanie drugie)
str. 252
Ocena: 5/6



Tegoroczny urlop zaliczyć muszę do najlepszych wypadów w całym moim życiu. Na moją opinię wpływ miało kilka czynników. Przede wszystkim o wysokiej nocie tych wakacji zadecydowali ludzie, z którymi je spędziłam. Moje najlepsze przyjaciółki, ich rodziny, moja rodzina. Układ idealny. Przypuszczalnie wspaniale byłoby w każdym miejscu na ziemi. My wybraliśmy jednak Chorwację, a dokładnie północną Dalmację i jedno z największych miast – Zadar. I był to strzał w dziesiątkę. Piękne było wszystko – krystaliczna woda, rzymskie zabytki, urokliwe uliczki. W jednej chwili człowiek mógł patrzeć na błękitną toń wody a chwilę później, odwracając głowę zaledwie o kilka centymetrów, wpatrywał się w szczyty gór, które skutecznie zatrzymywały wszystkie chmury, a wraz z nimi opady deszczu i ochłodzenie. Żyć nie umierać. Dziś już wiem, że przyszłoroczne wakacje z pewnością spędzę w Chorwacji. Bo… zakochałam się w tym kraju.

Z wielką radością przyjęłam więc w me skromne progi przewodnik po Chorwacji. Przewodnik czytać zaczęłam jeszcze na poczcie. Buzia uśmiechała mi się przez całą drogę do domu a mijający mnie przechodnie jakoś dziwnie na mnie spoglądali. W sumie nie ma się im co dziwić, w końcu nie co dzień mija się zaczytaną w przewodniku i nie patrzącą pod nogi i przed siebie kobietę. Ale do rzeczy.

Na ponad dwustu pięćdziesięciu stronach redakcja przewodnika zachęca nas do natychmiastowej podróży do tego słonecznego kraju (mnie długo przekonywać nie musi J). Po kilku słowach wstępu przedstawione zostają czytelnikowi (potencjalnemu turyście) hity Chorwacji, czyli to, co każdy szanujący się turysta o tym kraju wiedzieć powinien. Autorzy zachęcają na przykład do zakupu… płyty z chorwacką muzyką. Jest to jedna z nielicznych chorwackich „atrakcji”, którą odradzam całym sercem. Jak dla mnie muzyka jest zbyt drażniąca i szybciej dałabym taki „prezent” największemu wrogowi niż samej sobie. Zresztą, wystarczy wybrać się na jakikolwiek rejs by dowiedzieć się jak to jest, z tą „ichniejszą” muzyką.

Dalsza część przewodnika składa się z trzech zasadniczych części. Pierwsza z nich zawiera informację praktyczne, dotyczące podróży do Chorwacji. Autorzy radzą jak przygotować się do podróży, o jakich formalnościach należy pamiętać i kiedy warto do wspomnianego kraju się wybrać. Prócz tego w rozdziale tym zawarto również informacje na temat tego jak dostać się nad Adriatyk, jak się w kraju tysiąca wysp przemieszczać, co robić, gdzie nocować i co jeść. To oczywiście tak pokrótce J.

12 października 2011

Zapowiedź Bukowego Lasu

Potrafiłbyś przebiec maraton? Większość osób nie potrzebuje nawet minuty, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Odpowiedź brzmi mniej więcej tak: „Ja? 42 kilometry? W życiu!”. Nie jest to właściwy sposób myślenia. Każdy może go przebiec. Prawda, potrzeba do tego dużo czasu na odpowiednie przygotowanie, determinacji i silnej woli. Tim Rogers w książce wydanej przed wydawnictwo Buk Rower: „Mój pierwszy maraton” dowodzi, że nie musisz być zawodowym sportowcem. Jeśli tylko chcesz, i ty możesz ukończyć maraton!

Na przykładzie Maratonu Londyńskiego krok po kroku będziesz poznawał tajniki przygotowań i startu w maratonie. Dowiesz się, jak zaplanować trening, żeby osiągnąć sukces i mieć czas na życie prywatne. Jak wybrać odpowiednie buty, jak dobrać ćwiczenia, które uchronią cię przed kontuzją i co jeść, żeby zyskać dodatkową energię. Ale przede wszystkim dowiesz się, jak nie stracić motywacji, a z wysiłku fizycznego czerpać coraz więcej radości.

W przygotowaniu do pierwszego biegu maratońskiego chodzi o odpowiednie wytrenowanie organizmu i nabranie wytrzymałości pozwalającej pokonać tak długi dystans. Jednak to, o czym musisz pamiętać, to nie tylko cotygodniowe wyrabianie kilometrów, bieg maratoński to nie tylko bieganie. Do ukończenia maratonu oprócz siły fizycznej potrzebna ci będzie naprawdę silna psychika.

Autor Tim Rogers jest niekwestionowanym autorytetem do maratonu przygotował setki początkujących biegaczy, a sam 62 razy przekroczył linię mety. Poznasz prawdziwą historię jednej z jego uczennic, prezenterski stacji BBC. Opowieść kobiety, która pomimo pracy na pełen etat i braku wiary we własne możliwości postanowiła przygotować się do maratonu.

Jeśli jesteś początkującym, jak i zaawansowanym biegaczem, ta książka jest dla ciebie. Nigdy nie myślałeś o maratonie, masz problemy z motywacją, zasiedziałeś się przed telewizorem? Czas ruszyć i odmienić swoje życie. Wyobraź sobie, co możesz czuć, kiedy przebiegniesz swój pierwszy maraton. Tego nie da się opisać. Sprawdź!

I ty możesz zostać maratończykiem!


Książka dostępna od 12 października w sklepie internetowym bukrower.pl

6 września 2011

Sztukateria - poszukiwanie współpracowników + Konkurs :)

Jak już wcześniej informowałam, trwa nabór na portalu Sztukateria :) Zachęcam
Prócz tego Sztukater organizuje nowy konkurs, informacje poniżej :)


Do wygrania płyty DVD z filmem Michaela Lehmann'a "40 dni i 40 nocy", a także z przebojowym miniserialem kryminalnym "Firma Cia - Company, The".

Co zrobić aby wygrać? Podążajcie za punkcikami:
1. Polubić fan page portalu Sztukater.pl na Facebooku portalu - http://www.facebook.com/pages/Sztukater/106611002754928
2. Zaprosić swoich znajomych na Facebooku do tego wydarzenia, poprzez kliknięcie ikony pod zdjęciem.
3. Udostępnić informację o Wydarzeniu konkursowym na swoim profilu.
4. Przesłać zgłoszenie konkursowe na maila konkurs@sztukater.pl o tytule "Oni lubią Nas! - FB", a w treści wpisując swoje imię i nazwisko, w celu weryfikacji zgłoszenia.

Pod koniec każdego tygodnia spośród wszystkich zgłoszeń rozlosujemy 2 szczęśliwców, którzy staną się posiadaczami powyższych wspaniałych nagród!

17 lipca 2011

Krzycząc szeptem….


„Crescendo” Becca Fitzpatrick
wyd. Otwarte
rok: 2011
str. 395
Ocena: 4/6

Niezwłocznie po zakończeniu lektury „Szeptem” Becci Fitzpatrick, sięgnęłam po kontynuację serii pod intrygującym tytułem „Crescendo”. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć znaczenia tego słowa. Stwierdzić jednak muszę, że po pierwszej części, której tytuł sugerował wyciszenie i spokój, druga część intrygowała mnie tym bardziej.

Jakie były moje oczekiwania? Chyba dość wysokie. „Szeptem” ustawiło poprzeczkę na niespotykanym poziomie. Obawiałam się więc, że „Crescendo” może nie dorównać pierwszej części powieści. Czy dorównało? Cóż, przekonajmy się.

Chyba nie ma osoby, która sięgnęłaby po „Crescendo”, wcześniej nie zaglądając do „Szeptem”. Jeśli są takie osoby, to cóż. Współczuję. Nie jest to bowiem seria, którą można rozpocząć w dowolnym momencie. Każda akcja ma swoją reakcję i to, co wydarzyło się w „Szeptem”, ma wyraźne odzwierciedlenie w „Crescendo”. Nie czytając części pierwszej czytelnikowi trudno będzie się odnaleźć w świecie Nory Grey, szesnastoletniej potomkini Nefila. Akcja powieści rozpoczyna się w kilka miesięcy po zakończeniu poprzedniej historii. Zaczynają się wakacje. Letnia szkoła. Letnie obowiązki. Żar lejący się z nieba. Niemal identyczny żar spala Norę i Patcha, jej anioła stróża. Para jest zakochana, a może raczej pożądająca się bez pamięci. Spędzają ze sobą każdą wolną chwilę. Każdy moment poświęcają na odkrywanie siebie i zacieśnianie łączących ich więzi. Nadchodzi jednak wieczór, podczas którego Nora decyduje się na jawne wyznanie uczuć, którymi darzy chłopaka. Jaka będzie jego reakcja? Czy odpowie tym samym? Czy to wyznanie zmieni coś w życiu obojga? Jak potoczą się ich losy? Jakie jeszcze wzniesienia przygotowała mroczna przeszłość Nory i Patcha dla nich obojga? Czy poradzą sobie z nowymi przeszkodami? O tym będziecie musieli przekonać się sami, wczytując się we wciągające „Crescendo”.

13 lipca 2011

Mów do mnie szeptem…


„Szeptem” Becca Fitzpatrick
wyd. Otwarte
rok: 2010
str. 324
Ocena: 4,5/6



Dużo wody upłynęło od momentu, w którym postanowiłam, że przeczytam serię Fitzpatrick o Upadłych i Nieśmiertelnych. Czas mijał, a widmo Szeptem i Crescendo zamiast się przybliżać, oddalało się z każdym dniem. Natłok obowiązków, szara rzeczywistość i setka innych powodów nie pozwalały mi sięgnąć po wspomniane pozycje. Nadszedł jednak pewien czerwcowy wieczór i udało mi się zdobyć obie książki jako pozycje recenzenckie od portalu Sztukateria. Od tego czasu nie było chwili, bym nie przyciągała tych powieści do siebie myślami. W końcu nadeszła ich kolej, sięgnęłam po „Szeptem” i zagłębiłam się w otchłani cudownych doznań.

Zaraz na początku wspomnieć muszę, iż seria Becci Fitzpatrick jest dla mnie pierwszą sagą dotykającą tematyki Upadłych aniołów. Co prawda miałam okazję oglądać kilka filmów o podobnej tematyce, jednak nigdy do tej pory nie sięgnęłam po tego rodzaju powieść. Drżałam więc w oczekiwaniu na poznanie tego, dość niezwykłego przyznać muszę, gatunku odszczepieńców. Bo, bądźmy szczerzy, wokół nas, tak w literaturze jak i w kinie i telewizji, roi się od kosmitów, zombie, wilkołaków i żądnych krwi wampirów. Co i rusz trafia się na jakieś wzmianki o takich istotach. Na swej drodze można spotkać niejednego człowieka, który wierzy w ich istnienie i uważa, że miał okazję któryś z tych gatunków poznać osobiście. A anioły? Upadłe anioły? Słyszeliście o nich? Widzieliście je w bajkach? Mówili Wam o nich ludzie na ulicy? Bo mi nie. I chyba przede wszystkim stąd takie moje zainteresowanie tym tematem. Liczę, że uda mi się zainteresować nim Was. Jak? Poczytajcie poniżej J

Nora Grey jest najzwyklejszą na świecie szesnastolatką. Uczy się w miejscowym liceum, przyjaźni się z Vee, pisuje do szkolnego e-zinu. Nie ma problemów z nauką, oficjalnie marzą się jej studnia na uczelniach Ivy League, choć w głębi ducha pogardza tego typu podejściem do życia. Pewnego dnia nauczyciel biologii postanawia przeprowadzić eksperyment. Przesadza wszystkich uczniów i w ten sposób Nora trafia na nieznanego jej chłopaka – Patcha. Co więcej nauczyciel zadaje im zadanie – muszą dowiedzieć się jak najwięcej na temat nowego ławkowego partnera. Jakie tajemnice zostaną odkryte podczas tego specyficznego wywiadu? Skąd Patch wie tak wiele na temat Nory? Czy dziewczynie uda się wyciągnąć od kolego z ławki potrzebne jej dane? A może będzie musiała posunąć się dalej, złamać prawo, by wykonać powierzone jej zadanie? O tym przekonacie się podczas lektury zdumiewająco wciągającej powieści „Szeptem” autorstwa Becci Fitzpatrick.

4 czerwca 2011

Era superbohatera...



„Largo Winch. Grupa W” – Jean Van Hamme
wyd. Fontanna
rok: 2009
str. 327
Ocena: 3.5/6



Nie pamiętam dokładnie, kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tej książce. Może wcale o niej nie słyszałam, przynajmniej w dosłownym tego słowa znaczeniu? Może jedynie mignęła mi kiedyś jakaś wzmianka na jej temat? Wiem, że dość głośno było kilka lat temu o filmie, który został na podstawie Largo Wincha nakręcony. Czy obejrzałam? Miałam zamiar, brakło mi jednak czasu. I wówczas i teraz. Kiedy dojrzałam ją na Sztukaterii pomyślałam „To jest ten moment”. Tak trafiła do mnie. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam. Co myślę? O czym jest ta powieść? Dowiecie się tego z poniższego tekstu.

Książka podzielona została na dwie części, kolejno „Osiem pierwszych dni” oraz „Osiem ostatnich dni”. Znaczny fragment pierwszej części poświęcony został ogólnemu zarysowi całej historii. Nerio Wincha poznajemy w ostatnich chwilach jego życia. Jest on najbogatszym człowiekiem na świecie, dzierżącym nieoficjalną władzę nad dwunastoma gigantycznymi firmami rozsianymi po całym globie. Potężny trust podziwiany jest przez każdego, a geniusz Nerio przechodzi ludzkie pojęcie. Aż trudno uwierzyć, iż ten malutki, mierzący niecały metr pięćdziesiąt wzrostu mężczyzna, którego przodkowie pochodzili z Czarnogóry, zbudował takie imponujące imperium. Jednak nawet najbogatszy człowiek na świecie nie może mieć wszystkiego. Nerio od kilku miesięcy jest częściowo sparaliżowany i choć przechodzi intensywną rehabilitację, to nie przynosi ona zadawalających rezultatów. Niespodziewanie otrzymany list, którego nadawca wyjawia Nerio prawdę o jego chorobie, popycha go do samobójstwa. Wcześniej jednak miliarder spisuje to, co najważniejsze, by jego imperium mogło przetrwać. Kluczem do rozwiązania zagadki jest nie kto inny jak sam Largo Winczlav. Dlaczego? Kim dla Nerio był Largo? Gdzie podziewa się ten młodzieniec? Wreszcie, jakie przeciwności losu staną na jego drodze ku przyszłości? Na te, i na wiele innych pytań odpowiedzi udzieli wam lektura tej powieści.

27 maja 2011

Piekło… to Mały Pikuś przy Otchłani…

„Otchłań. W potrzasku” – Alexander Gordon Smith

wyd. Otwarte
rok: 2011
str. 301
Ocena: 4.5/6

Poniżej niebios piekło się rozpościera, poniżej piekieł czeka na was Otchłań!*

Przerażająca. Straszna. Potworna. W zasadzie opis tej książki mogłabym zakończyć na tych kilku przymiotnikach. Ale czy zachęciłabym Was w ten sposób do lektury? Raczej nie. Dlatego postaram się powiedzieć na jej temat nieco więcej.

Coś mnie do tej książki przyciągnęło. Co? Sama nie jestem do końca pewna. Może był to zdawkowy opis? Może przerażająca okładka? Może jakaś nadprzyrodzona siła? Powód jest jednak mało ważny. Ważne jest to, że przeczytałam tę książkę i że absolutnie mną wstrząsnęła. Siedzę więc teraz, z szeroko otwartymi oczami i… nie mogę uwierzyć, że ktoś, dokładnie A.G. Smith, wymyślił taki horror.

Bliżej nieokreślone dziś. Bliżej nieokreślone tutaj. Bardzo wyraźnie określeni włamywacze. Toby i Alex. Dzieci. W tym punkcie, zaraz na początku powieści, przeżyłam pierwszy szok. Na okładce wspomniano, że książka opowiada o 17-to letnim Alexie. Mnie z wyliczeń wychodzi czternaście. Zasadniczo jednak, mało ważne jest ile dokładnie chłopcy mieli lat. Liczy się to, co zgotował im „los”.

Kolejny włam, kolejna szansa na podniesienie poziomu adrenaliny. Bo czy chłopcy rabowali domy dla pieniędzy? Dla fajnego sprzętu czy biżuterii? Może po trosze, ale to ten dreszczyk emocji był głównym motywatorem działania. Tak miało być i tym razem, tyle że na nieco większą skalę. Niespodziewanie podczas przeszukiwaniu domu, Alex natknął się na mężczyznę o srebrnych oczach. I tak zaczął się koszmar. Po chwili Toby już nie żył, a wszystkie dowody wskazywały na to, iż zabił go sam Alex. Schwytany przez policję nie miał szans na wybronienie się, a polityka „zero tolerancji dla nastoletnich zbrodniarzy” sprawiła, iż trafił do Otchłani. A Otchłań to istny koszmar. Nie ma tam nic z normalnego więzienia. Placówka prowadzona jest przez prywatną firmę, a znajduje się… głęboko pod ziemią. Wszystkie trafiające tam dzieci odsiadują dożywocie. Po osiągnięciu 18-tego roku życia więźniowie przenoszeni są na dwunasty poziom, skąd nigdy nie wracają. Skazańcy żywieni są ohydną papką. Brak tam świeżego powietrza, brak ciepłej wody. Są nieziemsko ciężkie prace do wykonania i brak zainteresowania losem podsądnych. Ktoś kogoś zabił? Ktoś popełnił samobójstwo? To codzienność, wręcz rozrywka dla osadzonych i strażników. Czasem jednak, gdy ktoś przesadzi, nie zastosuje się do niepisanych reguł postępowania, musi uciekać, jeśli nie zdąży – zginie. Przerażające są też noce. Nieznany jest w końcu ani dzień ani godzina. Mogą przyjść po ciebie w każdej chwili. A gdy przyjdą… znikasz! Wiem, że to wszystko brzmi abstrakcyjnie, mało prawdopodobnie i jakoś tak nieprawdziwie. Ale nie dla tych dzieci. Nie dla tych, którzy trafili do Otchłani w skutek spisku. Jak Alex to przetrwa? Czy wytrwa? Czy będzie jednym ze skoczków? A może nie zdoła uciec przed rozszalałym potworem? Czy zabiorą go w nocy? Może sami się przekonacie?