Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mikroskop. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mikroskop. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 maja 2014

14:41. intensywny weekend

Weekend, jak zwykle, intensywny. Z najciekawszych kawałków - kraftolekcja w sobotę, kiedy to wzięłyśmy na tapetę robienie na drutach. Obawiałam się jak to będzie, a jeszcze bardziej się obawiam zniechęcenia - jeśli dziecię zobaczy, że te krafty to może nie są takie trudne, ale żeby nie tworzyć krzywulców, trzeba ćwiczyć...

Na razie jednak jest dobrze, bo dziecię ćwiczy w tygodniu całkiem z własnej woli, powodując nawet u siebie uszczerbek na zdrowiu w postaci zadraśnięcia igłą. Ale się nie zniechęca i to jest piękne.

W sobotę najpierw odbył się wstęp ogólnoznawczy, czyli analizowałyśmy górę ciekawych włóczek i zrobiłyśmy z nich chwosta, coś w rodzaju wzornika. Potem było omówienie drutów, rozpoznawanie, co zostało zrobione na drutach, a co szydełkiem - i wreszcie praca na przygotowanych wcześniej próbkach. Sprawdzałyśmy, czy lepiej jej będzie robić na drutach-kijkach, czy tych z żyłką - żyłkowe szły o wieeeeele łatwiej.

Za tydzień kontynuacja - drugi (i ostatni) rodzaj oczek. Potem jeszcze zaczynanie robótki, zakończenie robótki, a potem ewentualnie trudniejsze zadania, jakiś ażurek albo kulki czy coś.

W niedzielę z kolei odbyłyśmy z Alą POM czyli Powolny Objazd Miasta - taka chyba będzie myśl przewodnia tego lata: jakiś okoliczny plac zabaw plus jeziorko albo pomnik albo inna ciekawostka. Mamy to szczęście, że Ala ekscytuje się mnóstwem rzeczy. Wczoraj przykładowo zajechałyśmy na parking pod firmą od klimatyzacji, na którym to parkingu stoi bałwan wyrzeźbiony z pnia dość potężnego drzewa. Myślałam, że będzie to wyskok z auta i za minutę suniemy dalej - a tu do bałwana trzeba było się przytulić, potem odbyć chodzenie po krawężnikach, potem pooglądać ptaki na trawie, a potem jeszcze zainteresować się kamykami na klombach.

Potem Ala poprosiła, żeby jechać to the place which has books and things for kids czyli do biblioteki. Nie udało się, niestety - bo w bibliotece obchodzono dzisiejsze Cinco de Mayo i w całej okolicy nie szło zaparkować. Udałyśmy się więc do różowej lokomotywy, a tam z kolei były dwa place zabaw... i tak zleciał kawał dnia.

Z objazdu przyniosłyśmy też kwiatysie, a po powrocie do domu odpaliłyśmy mikroskop.


Pękam z dumy, że czterolatka produkuje proste preparaty mikroskopowe :)

 
Pyłek

Włos Ali - powód do wielkiego śmiechu, że na ekranie
jest taki gruby!

Skórka z pomidora

Plastik z kolorowym nadrukiem

Kłaki spod szafki

Reakcja Ali na kłaki spod szafki

Szkiełka "z fabryki"

Fabryczne komórki roślinne
Badałyśmy też wodę z łazienki T, w której trafiły się piękne wrotki:




A dziś rano wpadła mi do skrzynki wiadomość, że pewna żydowska organizacja zleca mi tłumaczenie książki. Na poważnie, za pieniądze. Dzielę już skórę na tym niedźwiedziu i myślę o nowym laptopie... bo obecny miewa objawy chorobowe, które mnie coraz bardziej niepokoją.

środa, 10 lipca 2013

1348. skrzydełko i nóżka...

...czyli post dla osób o mocnych nerwach, w sensie nie mdlejących z obrzydzenia na widok muszej nogi.

Zatęskniło mi się wczoraj za mikroskopem, więc sprzątnąwszy na kraftostole wyciągnęłam skop z garderoby i wrzuciłam kilka slajdów. Na początek roślinki, nic obrzydliwego. Kłaczki z kwitnącego zielska - normalnie tapetę by można robić!


Tu fragmencik kwitnącej trawy:


Potem kapnęłam kropelkę wody ze stawu - zakis dość zapachowo nieznośny, ale czego się nie robi z ciekawości. Od razu trafiły się ładne komórki roślinne...


...oraz życie, i to podwójne:


Potem zabrałam się za dziwny liść z jakiegoś pnącza - od razu widać, że chory, jakieś takie gruzełkowate narośle miał na sobie. Gołym okiem nic nie było widać, ale kiedy wygrzebałam igłą zawartość tych gruzełków i zamontowałam w preparacie, okazało się, że mieszkają tam stworoki z długimi szpikulcami w pysokach! Nie wiem, czy to już gotowe paskudy, czy jeszcze jakieś stadium rozwojowe - i pojęcia nie mam, czym jest ten proszek, który wysypał się w wielkich ilościach.


Przy rozbieraniu kwiatków na części powyskakiwały też malusieńkie robaczki - ani nawet milimetra nie miały. Bez mikroskopu nie widać nawet żadnych części, tylko że żywe, bo zmyka. Pod mikroskopem widać, z czym mamy do czynienia:


Poniżej jest głowa takiej malizny - z czułkami, igłą i ssawką (tak sobie to wyobrażam, widziałam dawniej na ilustracjach):


Ssawka i igła z bliższa...


Najmocniejsze powiększenie igły, jakie jest dostępne na moich sprzętach - widać, że to nie pojedynczy szpikulec, tylko pod-igły składowe, pofalowane na końcach; zapewne po to, żeby sprawniej nakłuwać.


Analiza czułka - tak wygląda sama końcówka (po raz kolejny potwierdza się, że natura jest niebywale włochata).


Przegub między dwoma segmentami czułka:


I jeszcze na koniec - musza noga :)

czwartek, 16 maja 2013

1326. szkieuka x 3

Po pierwsze - przybył wczoraj wyczekiwany od dwóch miesięcy teleskop. We wrześniu dostałam w pracy książkę z prezentami z okazji długoletniego zatrudnienia, w okolicach lutego zamówiłam teleskop (choć pierwotnie miały być garnki i patelnie, ale co tam, kupi się w Walmarcie, a teleskop jest fajny.)

Źródło

Wyskładałam go od razu w pracy, ale został mi metalowy kijaszek i jedna tajemnicza śrubka. Dopiero T w domu rozkminił, że to rodzaj stabilizatora, łączącego tubę z głowicą statywu.

Czekamy teraz na Księżyc - akurat jest fajna faza, w której brzeg jest potargany jak plasterek dziurawego sera. Wczoraj niby wyszedł, ale w miejscu nieosiągalnym dla nowego skopa (można wyjść, zabrać sprzęt, udać się na jakąś łąkę... ale bez przesady, zaś tacy ambitni nie jesteśmy.)

Za to popatrzyłam sobie wczoraj chwilę w mikroskop, który odjechał niestety z braku czasu na półkę w szafie. Obejrzałam pyłki przyczepione do pylnika...


Drugie zdjęcie to dolna część słupka - po raz kolejny potwierdza się, że natura pełna jest włosków i haczyków!


A trzecie szkieuka spadły dziś na mnie niespodziewanie w pracy - sprezentowano mi nieco koralików (w tym i szklanych), które inaczej powędrowałyby na śmietnik. W zestawie była też żyłka i igła - to i nawlekło się jeden sznurek. I mam wrażenie, że ten naszyjnik na mnie PATRZY!


Prezent zawierał również tacę do układania koralików - cóż za ułatwienie! Wiedziałam, że takie coś istnieje, zapewne przy tym nie jest drogie, ale jakoś nigdy się bliżej nie przyglądałam. A tu, jak się już ułoży koraliki w kolejności, to myk-myk i w pięć minut są na sznurku. I nawet jeśli trzeba połowę koralików zdjąć, bo człek sobie wymierzył za krótko, to też się ściąga cały rządek i zostawia w rowku, nie trzeba zaczynać od początku. Może nareszcie moje stada koralików doczekają się ponawlekania!

piątek, 26 kwietnia 2013

1314. zawody mikropływackie

Przybyła kamerka do mikroskopu (tuż po zestawie stu gotowców, znaczy się slajdów fabrycznie sporządzonych, w zgrabnej drewnianej kasetce) - niniejszym wykorzystałam limit prezentów na bieżący rok, urodzinowych i gwiazdkowych :) Radocha jednak jest przeogromna z tej kamerki, bo nie muszę już ślipić w okular, a zaczynałam odczuwać zmęczenie mięśni dookoła oczodołu.

Kamerką można pstrykać fotki i kręcić filmiki, a potem to obrabiać, bo załączone oprogramowanie ma zylion opcji, na których się nie znam, ale wyglądają nader ciekawie. Trzeba będzie przeglądnąć instrukcje, bo sama nie jestem w stanie tego wymyślić.

Załączam zatem portret zbiorowy rodziny państwa Okrzemków (choć to długie zielone na dole być może do najbliższej rodziny nie należy.) Śliczne są, i takie różnorodne! W wodzie przyniesionej ze stawu jest ich mnogość wielka, szczególnie, jeśli oskrobie się pływające w niej korzonki i źdźbła.

Zagadką pozostaje to, czy okrzemki pływają - to znaczy czy unoszą się jedynie z prądem, czy potrafią może jakoś samodzielnie wywoływać przemieszczanie się. Niby glony, ale jak słowo honoru - niektóre pływają!


Przykłady filmików - na pierwszym fajne zaczyna się około piętnastej sekundy, kiedy główny bohater, po chwili obijania się w zagrodzonej przestrzeni, wyciąga w dół długachne nosisko:


Drugi filmik to chyba znów rotifer, ale bardziej mobilny niż ten sprzed kilku postów. No i kształt też trochę inny.


A na balkonie kiszą się rozmaitości - szklaneczki z wodą ze stawu z dodatkiem liści, mchu, ziemi... mam nadzieję, że gdzieś za tydzień pojawią się tam Życia!!

czwartek, 25 kwietnia 2013

1314. gorgonzola po raz pierwszy, z wodą

Jadłam wczoraj na śniadanie chleb z serem gorgonzola i zaciekawiło mnie, jakby też ten serek wyglądał pod mikroskopem - w końcu jest atrakcyjnie spleśniały, na niebiesko-zielonkawo. Niestety, pierwsza próba się nie powiodła - wyszły ot-rozmazane kawałki. Za drugim razem próbowałam strzepnąć "kurz" z najzieleńszego miejsca i oto, co mi wyszło:



Koraliki najwyraźniej się rozleciały; na obrazkach w sieci widzę, że mogły nawet pojawić się rozgałęzione ślicznie roślinki. Cóż, może następnym razem będę jeszcze delikatniejsza, albo wyhoduję sobie większą pleśń (tuż obok innych pudełek o dość odrażającym zapachu, jakie już siedzą na balkonie, bo w domu strach).

Źródło

Źródło
 A wracając jeszcze do zeszłotygodniowej powodzi - my osobiście nie ucierpieliśmy, ale ludziska mają sporo zalanych piwnic, podłóg do wymiany itd. Niektórzy nawet mają... samochody połknięte przez lej, który znienacka pojawił się na środku ulicy. Nasze ulubione poranne wiadomości chwaliły się bardzo, że mają wyłączność na taką oto scenkę:


A ja odwiedziłam w sobotę bibliotekę, za którą płynie strumyk, a za nim, za mostkiem, mieszczą się boiska do rozmaitych gier. Mają pecha, że zbudowano je w zagłębieniu, bo po powodzi nadawały się raczej do sportów wodnych:


czwartek, 18 kwietnia 2013

1310. rotifer, czyli wrotek

Motto 1:
Potem rzekł Bóg: Niech zaroją się wody mrowiem istot żywych!
וַיֹּאמֶר אֱלֹהִים--יִשְׁרְצוּ הַמַּיִם, שֶׁרֶץ נֶפֶשׁ חַיָּה
Księga Genesis 1: 20 || בְּרֵאשִׁית 1:20

Motto 2:
- Macie w domu jakieś zwierzęta?
- Tak, kotka oraz wrotka. W łazience.


Przybył wczoraj nowy nabytek - T zakupił mi mikroskop (w ramach prezentu urodzinowegogo, ale chyba zeszłorocznego, bo przecież nie można obchodzić urodzin z półrocznym wyprzedzeniem, raczje z opóźnieniem.) Tym razem sprzęt jest prawdziwy, okulary ma i obiektywy, w sumie sześć kombinacji, powiększa od 40 to 1000 razy.

Pudło dotarło wczoraj do pracy i wzbudziło ekscytację oraz radochę - razem z nim przybyły też szkiełka podstawowe i nakrywkowe, zamówione z zupełnie innego źródła. Zabraliśmy się od razu za robienie preparatów - Naczelny Informatyk poszedł grzebać pod biurkami i nie minął kwadrans, a zjawił się z nogą pająka, paskudnie włochatą.

Potem przyniósł jeszcze całego suszonego chrząszcza, ale na razie nie miałam odwagi go pociąć, bo nie mam zupełnie doświadczenia.

W domu wyłączyłam funkcję gotowania, sprzątania itp. - cały wieczór pozwoliłam sobie spędzić nad szkieukami. Napstrykałam zdjęć, ale dziś zamieszczę tylko jedno, wrotka wypatrzonego w wodzie, w której żyją pnącza ozdabiające łazienkę T. Ponoć w takich stojących wodach bywa sporo życia - ja namierzyłam tylko kilka egzemplarzy wrotka oraz owal z rzęskami, ale jeździł tak szybko, że nie było mowy o zdjęciu.


A wrotek załapał się nawet na filmik:



Dodatkowe wiadomości o wrotkach, w tym o jednym, który jako żywo przypomina naszego i nazywa się ślicznie i kobieco Philodina:
wiki  link1  link2 (ten ostatni pokazuje na zdjęciach, jak wrotek był zasuszony na czas braku wody, a następnie się odrodził, gdy pojawiła się wilgoć, spryciarz jeden.)

Z innych wieści, meteo-hydrologiczych - deszcze wielkie nas dopadły i trochę pozalewało, nawet niektórzy nie dotarli do pracy. Jeden ze znajomych napisał na FB, że "chyba nie jest dobrze, bo do aut policyjnych poprzyczepiane są łodzie". U nas na parkingu pojawił się dość bystry strumień, płynący z nieco wyżej położonej działki sąsiadów...


...można w jego delcie zaobserwować, jak układają się naniesione piaski i żwirki, tworząc rozgałęzione koryta.


Ale tak naprawdę, to mogłoby już przestać padać :(

wtorek, 16 kwietnia 2013

1309. piasek jest wszędzie

Podglądanie mikroświata trwa... Może nie tak całkiem mikro, ale i tak bywają zaskoczenia. Taka na przykład kolejna muszelka...


...okazuje się, że rowki mają w sobie ziarenka piasku, a w innych miejscach narosły różowe gąbczaste struktury.


Tu na razie kiepskie zdjęcie, ale mam nadzieję, że uda mi się zrobić lepsze - koralowiec ma okrągłe dziurki, a przy bliższym oglądzie okazuje się, że są w ich przegródki (bardzo przyjemna liczba - 12, ciekawe, czy zawsze tyle ich jest), a w przegródkach oczywiście piasek.


I w muszelce malusieńkiej też się wcisnęły ziarenka wszędobylskiego piasku...


...i w mózgowniku, a jakże, tam to dopiero mają pole do popisu, tyle dziurek!

środa, 3 kwietnia 2013

1305. olejek tymiankowy w kulkach?

Znów dziś grzebiemy w malusieńkich obiektach - gotowałam wczoraj zupę cebulową, do której dodałam między innymi suchego tymianku. Zostawiłam sobie conieco do obejrzenia w powiększeniu, patrzę...


...a tam kuleczki jakieś!


Z guglania wynikałoby, że mają one związek z olejkiem eterycznym, dzięki któremu tymianek nadaje się do przyprawiania potraw. A ma stronie PSmicrographs wygrzebałam jeszcze takie zdjęcie na ten temat:

Źródło

Coś czuję, że na tej stronie spędzę jeszcze sporo czasu :)

Kontynuując zaś moje własne odkrycia... znalazłam na zewnątrz taką zmaraszoną trochę kitkę z zeszłorocznej trawy, patrzę, patrzę - a tam jakieś takie lejki u nasady! Widać? Ciekawe, co to - może tam kwiatki siedziały jakieś? Wysłałam zapytanie do Siostry, Która Się Zna Na Botanice.


No i jeszcze na koniec coś, co wygląda jak gnat, a jest malusieńką gałązką :)


Na tym odkrycia się zakończyły, bo padły mi baterie w aparacie... ale nic to, już się ładują :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

1303. pestki, kłaki i musze skrzydła, zeszłoroczne

Dziś znów nie o Karaibach, bo połknęła mnie nowa fascynacja - opisane w sobotę nowe szkieuka!

Zaglądam do świata, którego nie widzi się na codzień i gołym okiem - dla mnie to ta sama półka, co snorkeling i teleskopy, wsadzanie nosa do wody i w super dalekie światy. To wszystko jest przekroczeniem standardowych ludzkich możliwości; co prawda, można by powiedzieć, że na każdym kroku to robimy, bo nawet napisanie niniejszego posta byłoby oczywiście niemożliwe bez wspomagania, podobnie jak szybkie dostanie się do pracy czy szybki telefon do funfelki. Jakoś się jednak o tym nie myśli, przyzwyczailiśmy się...

A doświadczenia wizualne to dla mnie właśnie coś innego, rodzaj wścibstwa o podłożu popularnonaukowym :) Takoż i odsuńcie się, organy - instrument zajmujący przyokienną komodę w sypialni zajął nowe miejsce przy biblioteczce (w pionie - granie będzie teraz mocno utrudnione), a uwolnioną powierzchnię płaską zatrzepałam pudełeczkami, szkiełkami, znalazło się i miejsce na nożyczki, skalpel, pęsetę... oraz, ma się rozumieć, obiekty do oglądania.

Poniższe fotki są dosyć spore, żeby można było obejrzeć je dokładniej, w powiększeniu. Zdumiałam się, że mój naprawdę prosty aparat potrafi pstrykać zdjęcia w mikro-mikroskopie. Przypuszczam, że to nie będzie koniec - chodzi mi po głowie zakup lepszego mikroskopu, choć to nadal będzie w kategorii zabawek, ale powiększałby do 200x (największa moc obecnego to 40x, a już tyle radochy!)

Poczekam jednak, bo może się okazać, że to faza na tydzień, która minie - i nie ma sensu zagracać chałupy kolejnym pudłem.

A póki co - enjoy!



PS. Znajomy Gadżeciarz od razu rzucił pomysł, by zainteresować się mikroskopem podłączanym za pomocą USB do komputera... ale jakoś traci to dla mnie magię, podobnie jak nie za bardzo ciągną mnie Kindle i Nooki do czytania książek. Ciągnie mnie raczej ku czasom Roberta Hooke'a, patrzenia w szkieuko własnym okiem, ekscytacji na widok korkowych komórek :)