Tytuł: Drood
Autor: Dan Simmons
ISBN: 978-83-7480-268-0
Wydawnictwo: MAG - dziękuję!
Rok wydania: 2012
Cena: 69 zł
Liczba stron: 832
Niewiele powstaje dziś książek,
które można by określić mianem rzetelnych.
Coraz częściej pisarze idą na łatwiznę, ciągną dobrze sprzedający się wątek,
robią z przyzwoitych tekstów tasiemce bez ładu i składu, licząc na naiwność
czytelnika.
Na całe szczęście, w kakofonii
publikacji słabych, wciąż można odnaleźć książki naprawdę zajmujące, napisane z
sercem, rzetelnie, płynnie, takie, w których nawet momenty bez akcji nie jawią
się jako nużące, bo – czy to w ogóle dziś jeszcze się zdarza? – rekompensują je
piękne, bogate językowo opisy.
Dan Simmons, amerykański pisarz science fiction, skłaniający się także ku takim
gatunkom jak fantastyka czy horror, w tekście Drood, wykorzystał elementy przynależące do każdej z wymienionych
form literackich, tworząc tym samym dzieło nietuzinkowe i na długo zapadające w
pamięć.
Postać Drooda, wprawny czytelnik
miał okazję poznać za sprawą jednej z powieści Charlesa Dickensa – Tajemnicy Edwina Drooda, która to staje
się, notabene, jedną z bohaterek książki
Simmonsa.
Tekst stworzony przez Dickensa
okazał się być publikacją najważniejszą, tą za sprawą której przeszedł on do
legendy, podobnie jak samo dzieło. Niedokończone, pisane w odcinkach, tajemnicze,
szeroko komentowane, a także – w jakiś niewypowiedziany sposób związane ze
śmiercią samego twórcy. Nie dziwi więc, że dzieło to doczekało się szeregu
kontynuacji, alternatywnych zakończeń, wyjaśnień, pisarskich prób wypowiedzenia
tego, czego nie udało się dokończyć samemu autorowi.
W postaci Drooda upatrywano równie tajemnicze indywiduum. Katastrofa kolejowa,
w której miał wziąć udział Dickens 9 czerwca 1865, stała się dla niego datą
graniczą – początkiem końca, a jednocześnie wstępem do koszmaru i, według
Simmonsa, znajomości z tą zagadkową i troszeczkę zakulisową postacią. Amerykański
pisarz całe swoje ponad ośmiuset stronicowe dzieło zasadził na jednym słowie: zagadka.
- Po prostu Drood... - powtórzyła Sal. - Emma laskarka twierdzi, że był kiedyś żeglarzem; Yahee, który jest straszy niż matka Abdallah i cały świat, mówi, że wcale nie był żeglarzem, tylko dawno temu przypłynął tu na jakimś statku jako pasażer. Może to było sześćdziesiąt lat temu, a może i sto. Są jednak zgodni, że przypłynął z Egiptu...[1]
Narratorem powieści jest Wilky Collins, inny znany pisarz swoich
czasów, obok Dickensa, a jednocześnie jego wieloletni przyjaciel i współpracownik.
Wydarzenia spisane są w formie memuaru, mającego ukazać się wiele lat po
śmierci obu mężczyzn i dotrzeć właśnie do nas – czytelników XXI wieku, którzy
nie pamiętają już Londynu wyłaniającego się z oparów opium. Pamiętnik ów pisze
się niejako sam – wydarzenia przyciągają czytelnika, który ma wrażenie, że
podobnie jak bohaterowie Simmonsa, stał się nieświadomą ofiarą mesmeryzmu
poddaną hipnotycznemu transowi.
Znacie to skupienie uwagi, pozwalające wyłączyć dopływ wszelkich bodźców zmysłowych, z wyjątkiem słów ogarnianych oczami, które przychodzi, kiedy bierzemy się za dobrą książkę?
-No pewnie! - wykrzyknął Dickenson. - Świat po prostu znika. Wszystkie inne myśli znikają! Zostają tylko widoki i dźwięki, i bohaterowie, i świat stworzony dla nas przez pisarza! Równie dobrze człowiek mógłby zostać znieczulony na przyziemny świat wokół nas. Wszyscy czytelnicy tego doświadczają. [2]
Co ciekawe, książka ta, nie jest jedynie opowieścią o Dickensie i jego najgłębiej skrywanym sekrecie; nie
jest tekstem wyjaśniającym sens znajomości z Droodem i jego proweniencję; jest
także, a może nade wszystko bogatą panoramą XIX wiecznej Anglii, wraz z
wszystkimi zwyczajami z nią powiązanymi. To przegląd Londynu takiego, jakim
był: sfery dżentelmenów, raczących się fajkami w domowym zaciszu,
wyjeżdżających w literackie trasy; ale też biedoty podmiejskiej, skrywanej
głęboko w podziemiach tworzącej się aglomeracji, uciekającej od codziennych
trudów, dogorywającej w mrokach i oparach najlepszego, ale też najniebezpieczniejszego
opium, pod rządami enigmatycznego i niezbadanego Drooda. Drooda-fantazji?
Drooda-człowieka? Kim tak naprawdę jest ta postać, ukazująca się tylko
nielicznym, oskarżona o setki bestialskich mordów i czego oczekuje od jednego z
najwybitniejszych pisarzy wszech czasów?
Czy jest jedynie wytworem wyobraźni twórcy o niepohamowanej wirtuozerii słowa,
ale też hołubiącego fantazję, a na dodatek – co nie wydaje się być bez
znaczenia – uzależnionego od coraz silniejszych dawek laudanum? Czy jest
efektem hipnozy, której poddał swojego przyjaciela Dickens coraz mocniej
interesujący się sprawami mesmeryzmu? A może jest to postać z krwi i kości,
faktyczny kapłan egipskich wierzeń, pragnący przejąć władzę nad światem? Czytelnik
do końca nie wie, w jakiej przestrzeni się znajduje – czy jest świadkiem streszczenia
wydarzeń faktycznie mających miejsce, bogato udokumentowanych; chociażby poprzez
przytaczanie fragmentów biografii osób istniejących, czy też przebywa właśnie w
sferze fantasmagorii i wyobrażeń utalentowanego twórcy, z bogatą wyobraźnią,
którą bez trudu potrafi przekuć w historię sprawiającą wrażenie autentycznej.
Wiarygodność w tej książce podważana jest po wielokroć: i to wiarygodność
samego narratora, ale też Dickensa, którego wypowiedzi traktowane są jako
kolejna sztuczka wielkiego mistrza.
Drood, to wileki dyskurs fikcji i realności, zacieranie granic
między dziełem literackim, a tekstem będącym relacją z wydarzeń, a nade
wszystko to niezwykle sprawnie napisana powieść, oddająca ducha XIX-wiecznego
Londynu i nad wyraz wciągająca.
Simmons, staje się znakiem jakości
i gwarancją dobrze spędzonego czasu przy lekturze.
Gorąco polecam!
____
[1] Drood, Dan Simmons, MAG, 2012, s. 92.
[2] Tamże, s. 251.