Przenosiny

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sweter. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sweter. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 kwietnia 2014

ŚNIEG

Czytam "Śnieg" Orhana Pamuka - płatki, śnieżynki, zawieje, zamiecie i zaspy, mnóstwo tego w "Śniegu". Nic dziwnego, że gwiazdki zamieniły mi się w śnieżynki...

A tak poważnie, odkopując się spod śniegu, kiedy pojawił się film o tym, jak się dzierga wzór gwiazdkowy, wiele osób od razu zobaczyło w nim wielki "chuściany" potencjał. I pojawiły się maile, jak to zrobić, żeby przełożyć ten wzór na trójkątną chustę. Obiecałam wtedy, że siedem lat nie minie i pojawi się porządna rozpiska. 
Na razie ogarnęłam część główną. Dziergam "wersję prototypową" i intensywnie kombinuję, co z wykończeniem... Na razie bladego pojęcia nie mam. Liczę na to, że mi się przyśni, zanim dotrę do "borderowych" rzędów.

Jak tylko cały wzór będzie rozpisany, to będzie dostępny do ściągnięcia i... bardziej niż prawdopodobne jest Śnieżne Razem-Robienie. Kiedy to nastąpi? Najprawdopodobniej na początku maja.

***
Zmiana tematu. Zmiana projektu. Zmiana koloru. 
Zrobiłam "temu Ślubnemu sweterku" kolorowe wstawki do przyszycia na linii reglanu na tyle. Z determinacją godną lepszej sprawy przetestowałam innowacyjny sposób łączenia. Efekt jest taki:

We wstawkach zaczynałam na prowizorycznym szydełkowym łańcuszku i nie zamykałam oczek na końcu, tylko "pozbierałam" je podobnym szydełkowym łańcuszkiem. Tym sposobem miałam po dwóch stronach "żywe oczka". I te "żywe oczka" jedno po drugim przeciągałam na lewą stronę głównej części pleców i zabezpieczałam szydełkiem, robiąc łańcuszek po lewej stronie. Oczko po oczku, szydełkiem... Ale warto, bo linia łączenia jest prosta jak drut, a efekt bardziej niż estetyczny i bez dziur. (Będzie film na temat. Dopisałam do długiej listy filmów do nakręcenia. :))))

I z rozpędu przeszłam do dziergania przodu, z paseczkiem. Przy okazji na zdjęciu poniżej widać, że kolorowe wstawki na plecach zwężają się w kierunku pachy i widać łączenie pod kątem w zbliżeniu.

***
Odnośnie Bardzo Poważnych Decyzji i pytań, kiedy coś, cokolwiek będzie wiadomo. 
Ślubny wczoraj wieczorem zadał mi bardzo podobne pytanie - kiedy ja się ogarnę ze wszystkim... Bo on swoje zrobił, teraz muszę ja, żeby dalej mógł działać on i wykańczać wszystko. 
Po prychnięciu. Po bardzo kwiecistej mowie, zawierające mnóstwo "ale..., no wiesz..., samo się nie zrobi,... kiedy ja mam to wszystko..., inne obowiązki..., przecież brzuchem do góry nie leżę..., a w ogóle ja nie ogarniam...". Doszłam do wniosku, że jakiś "deadline" by się przydał, jako motywator, bacik na leniwca. I zdecydowałam, że tym granicznym terminem będą moje urodziny, czyli pierwszy tydzień maja. 
Zapewne zbiegnie się to mniej lub bardziej z milionem odwiedzin na blogu, plus te urodziny - bardzo dobra data na wprowadzenie w życie zmian, howgh, amen, kropka! 

piątek, 4 kwietnia 2014

CHŁOP JAK DĄB

Dziś już na poważnie poopowiadam Wam, co sobie w Swetrze Ślubnego nakombinowałam i co mi się udało do tej pory stworzyć.

Ale na początek pozwolę sobie zadziwić się wielkim zadziwieniem i pojęczeć głośnym jękiem - jakie ten mój mąż ma bary!!! Na co dzień to mi się wydaje mężczyzną o średnich gabarytach. Chuchro z niego nie jest, ale też nie ma postury panów dumnie przemieszczających się krokiem mocno bujanym w kierunku osiedlowej siłowni. Ale zacznij mu tylko, kobieto, dziergać sweter! Natychmiast następuje przedziwny proces puchnięcia wszerz. A ja dziergam z cienkiej włóczki i na drutach 2.75, więc liczba oczek, która potrzebna jest do spowicia w dzianinę tej wybitnie męskiej sylwetki to jest jakieś... jakieś bardzo, bardzo dużo :)))

Ślubny (jak większość przedstawicieli płci męskiej, dziewiarsko wybrednej) nie przepada za tworami dzianinowymi, które wyglądają jak "ręcznie robione". Handmade w wersji męskiej - przynajmniej u nas w domu - musi wyglądać "jak ze sklepu" albo może nie wyglądać wcale, bo Ślubny do niego niczym nie zapała. Dlatego męskich rzeczy dziergam niewiele i bez entuzjazmu. Ale jeśli coś jest wyzwaniem, to mnie tym bardziej do tego ciągnie. 

To, co zobaczyliście w poprzednim wpisie to naprawdę był tył męskiego swetra. Tył z reglanem robiony od boku do boku...
Zdjęcia na robione na Denatce, a z niej jest chucherko w porównaniu z barami Ślubnego, więc nie sugerujcie się proporcjami. Ale Ślubnego pod ręką nie mam, żeby ten tył przytwierdzić do niego. Poza tym i tak by mi nie pozwolił wbić w siebie choćby jednej szpilki :)))

Potrzeba komplikowania sobie życia wylazła ze mnie z całą mocą. Bo po jakiego grzybka, halucynogennego nawet, dziergać od boku coś, co można spokojnie i bez stresu zrobić "po bożemu", od dołu albo od góry z rękawami od razu. 
Powód jest prosty - bardzo chciałam uzyskać fakturę swetra, która jak najmniej będzie przypominać tradycyjne wyroby dziergane. Niby robię prawe oczka i ryż, ale kiedy się to położy bokiem, to nagle wszystko zmienia się diametralnie i sploty nie przypominają tego, co tak dobrze znamy. Mam te - żartobliwie nazwane w poprzednim wpisie - poziome prawe i pionowy ryż.

Ślubny jest zachwycony, bo wygląda to jak fabrycznie tkana dzianina. A ja fanatycznie pilnuję bardzo mocnego napięcia nitki, żeby mi oczka wychodziły równiutkie.

Jak widać cały tył jest gotowy. Na boku z jednej strony mam prowizoryczny szydełkowy łańcuszek, a drugi bok jest ciągle na żyłce i będę robiła od razu przód. Tym sposobem nie będzie na bokach żadnego szwu, bo początek i koniec robótki połączę później graftingiem i nie będzie nawet śladu, gdzie się robótka zaczynała. 

Jeśli się komuś wydaje, że robienie swetra od boku to jest największe szaleństwo, to spieszę donieść (na siebie), że "a skąd! wcale nie! w żadnym razie!". Sweter ma być trójkolorowy: grafit (to, co na plecach), jasny szary i pastelowy seledyn jako ożywczy dodatek.

I z tego ożywczego seledynu będą trójkątne wstawki na linii reglanu... Na wszelki wypadek poniżej jest zdjęcie poglądowe, żeby sobie było łatwiej wyobrazić, co ja nawymyślałam. Na zdjęciu jest podłożony fragment dzianiny. W rzeczywistości będzie to zrobione na drutach i doszyte... połączone... przyspawane...

Sposób łączenia mordował mnie intelektualnie od kilku dni. Zwykłe szycie odpada. Nabieranie oczek na skosie... prawdopodobnie nie najlepszy pomysł, bo trudno to zrobić tak, żeby było perfekcyjnie po linii prostej jak drut :))). I wczoraj mnie olśniło, jak to zrobić, żeby było dobrze. Po opisaniu tego Ślubnemu nazwał to sposobem "na zamek błyskawiczny" i zaaprobował potencjalny efekt. Muszę to przetestować, ale jest szansa, że będzie dobrze. Będę się dzielić sposobem tego łączenia i przemyśleniami na bieżąco. 

A skoro właśnie odebrałam od przemiłego Pana Listonosza - który mimo "trzecio-piętrowej" zadyszki zaczął kontakt z odbiorcą od "Dzień dobry pani. Piękny dzień dzisiaj mamy! Wiosna w końcu! A tu paczuszka taka nieduża." - koniec dygresji... A skoro właśnie odebrałam brakujące motki, to idę dalej dziergać, przód, też szeroki jak dla chłopa słusznej postury. Plan przodu przewiduje użycie trzech kolorów i dwóch wzorów, do tego kształtowanie reglanu, do tego kształtowanie podkroju szyi, a wszystko to z perspektywy "od boku lewego"... nudzić się nie będę. 

I mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu pokażę Wam dokładnie dwa razy tyle :))))

wtorek, 1 kwietnia 2014

DZIERGANIE W PRIMA APRILIS

Cokolwiek zostało ustalone ze Ślubnym w trakcie surrealistycznych weekendowych dialogów dziewiarskich i tak zmienia się w praniu/dzierganiu. Jedyne, co jest pewne, to fakt, że sweter Ślubnego powstaje.

Po pierwsze zażyczyłam sobie natychmiastowego dostarczenia "trzymadełka na motek". Ślubny udał się do swojego wszechświata (gdzieś w okolicach komputera) i dostałam plastikową część z opakowania płyt DVD. 
A trzymadełko na motek jest niezbędne, bo ciemny motek puszczony samopas natychmiast zamienia się w zbieracza kłaków zostawianych przez toto:


A sweter dziergam oryginalnym zestawem splotów dziewiarskich - pionowym ryżem i poziomym oczkiem prawym...

Zagadką pozostaje to, czy dziergam Ślubnemu tył swetra razem z kimonowym rękawem... czyli dorzucę mu do szafy sweterek-nietoperek... szalony pomysł!

A może jednak dziergam mu tył z reglanem... tylko dziergam nie od dołu a od boku... jeszcze bardziej szalony pomysł!!!

Ale dziś Prima Aprilis, więc na cokolwiek patrzysz... pamiętaj, że to projekt Intensywnie Kreatywny i nic w nim nie jest oczywiste :))))))))

sobota, 29 marca 2014

GRANATEM W TĘCZĘ

Mały wiosenny sweterek mi wyszedł. Kolorystycznie... nadal mam skojarzenia, jakbym trafiła granatem w pastelową tęczę.

Nie będę twierdzić, że ten niebieski pasek dokładnie na poziomie talii to działanie zamierzone. Nie. Samo wyszło, ale efekt wyszczuplający idealny przy tym pastelowym melanżu powyżej i poniżej.
Natomiast do walki o to, żeby rękawy były choćby zbliżone do siebie kolorystycznie, przyznaję się z dumą. Włóczka jest farbowana mniej więcej równymi pasmami. Mniej więcej... Ale daje się to opanować na tyle, żeby uzyskać dwa rękawy o zbliżonym układzie pasków.

Dekolt jak na mnie bardzo umiarkowany. Za to po raz kolejny puchnę z dumy z powodu jakości połączenia między częścią drucianą a szydełkową, szczególnie na zakrętach. Obiecuję, że za jakiś czas pojawi się instrukcja filmowa, jak to zrobić, żeby mucha nie siadała.

I przy dekolcie pojawiła się wielka "zagwozdka wykończeniowa" - jakim kolorem robić plisy przy dekolcie, rękawach i na dole? Różowy? Błeeee... Fioletowy? Żółty? Błeeee... Ślubny w ramach podsuwania pomysłów najprostszych i najlepszych zasugerował biel lub czerń... błeee. Wyszło mi, że kłębek cienkiego błękitnego akryl po prostu leżał i czekał na taką okazję. Pasuje jak "od kompletu".

Poeksperymentowałam natomiast z wrabianiem rękawa. Robiłam od góry, z główką (ogólna zasada identyczna jak przy Tubie Razem Robionej). Jednak dodałam jedno okrążenie techniczne - zanim zaczęłam kształtować główkę, nabrałam oczka dokoła całego podkroju pachy innym kawałkiem nitki. Później zrobiłam główkę, przerabiając oczka i dodając je na oczkach tego rzędu technicznego. A kiedy cała główka i kawałek rękawa były gotowe, to nitkę tego rzędu technicznego po lewej stronie ściągnęłam "na gładko". Tym sposobem oczka nią robione "zniknęły" po prawej stronie, po lewej pojawiło się coś na kształt szwu, a rękaw jest idealnie połączony z podkrojem pachy.
Osoby "drucianie biegłe" zapewne są w stanie wyobrazić sobie te magiczne działania "na sucho". Ale sposób łączenia jest tak genialny, że na pewno pojawi się za jakiś czas film pokazujący, jak to zrobić, wraz ze wskazówkami, gdzie takie cudowne łączenie można wykorzystać.

***
A teraz zaczyna się wielka kampania koncepcyjna - sweter Ślubnego! 

Dialogi małżeńskie są w jej trakcie co najmniej surrealistyczne.

Ja: To robimy dół ciemny, gładki. Potem ozdobny pas. A góra jasna z jakąś fakturą.
Ślubny: Tak jest! Dół ciemny tym wzorem, góra jasna...
Ja: Jakim wzorem dół? Przecież ustaliliśmy, że gładki...
Ślubny: Nie! Z wzorem ustaliliśmy!
Ja: Kiedy?
Ślubny: .... wtedy...???

Ja: Ale tej ciemnej włóczki to może zabraknąć.
Ślubny: To zacznij od robienia tyłu. A zanim zaczniesz robić przód, to się to matematycznie policzy, czy wystarczy. Bo tył to przecież prostokąt połączony z trapezem. To policzysz pole prostokąta i trapezu. W jakim to jest stosunku do siebie. Się zważy ten tył. Proporcję ułoży i będzie wiadomo!
Ja: ... aha... 

Ślubny: To może w ramach ozdobnego pasa żakardzik mi machniesz tyłem do przodu!
Ja... aha...

Ślubny: I jako dodatek takie przelotki ze skóry.
Ja: Skóra pod wpływem wody robi dziwne rzeczy. 
Ślubny: To z zamszu.
Ja: Zamsz też skóra.
Ślubny: ... aha...

Ale późnym wieczorem przynajmniej tyle było wiadomo, że tył jasny gładki (oczywiście składający się z prostokąta i trapezu :)))))))), co do reszty nadal nie mam pojęcia. Wyjdzie w praniu... Tfu! W robieniu.

niedziela, 23 lutego 2014

W NASTĘPNYCH ODCINKACH

W najbliższym czasie Wytwórnia Na Rogu Renifera ma w planach realizację i prezentację tego, co poniżej:

1. Stworzone w technologii bardzo kolorowej dzieło - "Trafiłam granatem w tęczę".

Motki tęczowej włóczki, które miały zostać połączone z różowościami, ale w takim zestawieniu okazały się "nie tym, kolorem, nie tą włóczką, nie tym wzorem" i ogólną katastrofą koncepcyjną, nie dawały mi spokoju. Powstaje prosty sweterek, który wygląda trochę tak, jakbym rzeczywiście trafiła granatem w tęczę - wiosenny obłęd kolorystyczny.
Przy okazji przećwiczyłam parę rozwiązań technicznych, które okazały się strzałem w dziesiątkę, ale opisywać będę, kiedy już będzie co pokazać. Na razie dziergam dwa rękawy jednocześnie i wchodzi w grę jedynie robienie fotek stanu bardzo pokręconego.

2. Dzieło zaawansowane technologicznie - "Gdzie zamki trzy".

Od zawsze mam słabość do artykułów papierniczych. Pęk długopisów przyjmuję z piskiem znacznie głośniejszym niż pęk roślinności kwitnącej. A pudło długopisów cenię bardziej niż największe nawet pudło czekoladek. 
A teraz jest wymówka do zwiększania stanu posiadania, bo przecież uczenie się francuskiego wymaga pisania co najmniej sześcioma kolorami oraz podkreślania, zakreślania... tylko szlaczków nie rysuję. 
Dlatego wielki piórnik jest mi potrzebny "na wczoraj". Taki, żeby zmieściło się wszystko. Z trzema przegródkami, żeby się nie mieszało. Zamki kupione. Kordonek wybrany. Nawet kartoniki do usztywniania są. Produkcja już wkrótce.

3. Dzieło z nurtu eksperymentalnego, dla koneserów gatunku - "Dla Ciebie dziergam, mężczyzno".

Połączenie bawełny z akrylem w kolorze grafitowym i szarym oraz motek pastelowego seledynu jako akcent kolorystyczny to materiały na sweter męski "eksperymentalny". 
Ślubny - może bez klaskania uszami w przypływie wielkiego entuzjazmu - ale zaakceptował pomysł obdarowania go swetrem, a raczej bluzą dzierganą na drutach. Tym bardziej, że włóczka go "nie żre". A ja mam potrzebę poeksperymentowania z projektem męskim w wyrazie i "odjechanym" w wykonaniu.
Na razie ustalamy szczegóły tego "odjechania".

poniedziałek, 17 lutego 2014

NIE SAMYM SZALEŃSTWEM CZŁOWIEK ŻYJE

Po wyprodukowaniu bardzo zaawansowanego konstrukcyjnie Swetra na Melanżu oraz jeszcze bardziej zwariowanego konstrukcyjnie Otulacza w Jodełkę i Kółeczka, poczułam nieodpartą potrzebę oddechu. Zrobienia czegoś bezmyślnego. Najchętniej składającego się z samych prawych. Robionego od góry i bezszwowo, żebym nawet szydełka nie musiała wyciągać z szuflady. 

Tym sposobem powstała Prostota W Kolorach Ziemi.

Oczka policzyła Tabelka Co Sama Liczy reglan od góry. Ja się uparłam, że będą same prawe, więc nawet ściągacze sobie darowałam. A niech się wywija, jak chce. Tym bardziej, że chce całkiem ładnie.

Trochę się zestresowałam po tym, kiedy wyznałam w komentarzach, że to Angora Ram i postraszyłyście mnie, że motek motkowi nie jest równy, że potrafią się różnić mocą skrętu i farbowania. Poleciałam te motki porównać przy świetle dziennym i bardzo sztucznym - okazało się, że Opatrzność czuwała i różnic nie ma. 
Za to jest wyrób końcowy lekki, ciepły i przyjemny w dotyku.

Obecnie na drutach kolory tęczowe - poczułam się nagle bardzo wiosennie :)))

W głowie dziki pomysł na męski sweter... Nawet zrobiłam próbkę giganta, żeby Ślubny mógł sobie zwizualizować efekt końcowy. Przy czym sam Ślubny wczoraj podsunął ideę wykorzystania w tym swetrze żakardu w sposób bardzo nieortodoksyjny... Ciekawe po kim on ma takie pomysły? :)))))

Piórnik wielkości słonia został rozpracowany konstrukcyjnie, ale muszę udać się w miejsce bardzo niebezpieczne - do pasmanterii i wyjść stamtąd z trzema krótkimi, zwykłymi zamkami w kolorze granatowym i z niczym więcej! :)))) Pasmanteria to miejsce wodzenia na pokuszenie nawet najbardziej odpornej dziewiarki.

A w ramach ciekawostki... sen o dziwnych kolorach.
Śniło mi się, że Ślubny postanowił mnie uszczęśliwić nowo wybudowanym domem. Tuż za drzwiami frontowymi wielki przedpokój, a na ścianach położona mieszanka betonu i szkła w kolorze lśniącej zielonkawej morskiej wody (technicznie coś takiego pewnie nie istnieje, ale jakoś mnie to we śnie nie ograniczało). I ekipa wykończeniowa dwie ściany wykonała w mniemaniu Ślubnego niestarannie i poniżej standardów "że mucha nie siada". Skuwanie nie wchodzi w grę. 
Żeby załagodzić sytuację i odwieść Ślubnego od pomysłu ganiania za ekipą z łomem i powarkiwania na nich, pytam grzecznie, czy może najlepszym rozwiązaniem nie jest położenie na te dwie ściany czegoś materiałowego, tkaniny, tapety? I zadaję Ślubnemu pytanie:
- Tylko jaki kolor by do tego morskiego lśniącego pasował?
A na to śniony Ślubny, bez wahania i z entuzjazmem:
- Futerkowy!

Nie dośniło mi się, jak wygląda kolor futerkowy, a może szkoda  :))))

sobota, 8 lutego 2014

NIE TEN KOLOR, NIE TA WŁÓCZKA, NIE TEN WZÓR

Poczułam się pod koniec tygodnia tak, jakby ktoś we mnie klątwą miotnął. Klątwą o potężnej sile rażenia dziewiarskiego. Taką, co to od niej druty opadają, oczka spadają, a projekty - nawet najbardziej perspektywiczne - odpadają w przedbiegach i oddalają się galopem w sfrustrowany niebyt.

Te oto, prezentowane wcześniej, dwa przepiękne motki miały zostać zamienione w sweterek...

Zrobiłam próbkę połączoną nitką... fuj! - Bez urazy, ale efekt jak babcine dzierganie w czasach głębokiego kryzysu.
Pokombinowałam z wrabianiem kolorów lewymi... fuj! - Marny pomysł, delikatnie to ujmując.
Przetestowałam paski... fuj! - Psychodelia w najczystszym wydaniu.

I powinnam sobie pomyśleć, że do trzech razy sztuka. Że skoro materia nie chce współpracować, to trzeba odpuścić, dać się jej odleżeć, poczekać na chwilę natchnienia. A ja nie!!! Ja szłam w zaparte.

Pożegnałam nitkę tęczową i zaczęłam kombinować, co można zrobić z samej różowej.

Ściągacz angielski... fuj!
Warkoczyki jedno oczko na jedno oczko, skręcane w lewo... fuj! - Skręcanych w prawo nie testowałam : ))
Wzorek bardzo japoński oparty o finezyjnie zaplatane drobne warkoczyki... fuj!

I dopiero tu sobie uświadomiłam, że to nie ten kolor, nie ta włóczka i nie ten czas. Pozgarniałam wszystko, poupychałam z powrotem w czeluści szafy robótkowej i wyjęłam ten samo gatunek włóczki (Angora Ram), ale w kolorze szaro-beżowym.
Żadnych wzorów, żadnych fajerwerków i ani jednego wodotrysku - prawe oczka, reglan robiony od góry, prosto, prościej, najprościej jak się da!

***
A dziergając prawymi, czyli bezmyślnie kompletnie, rozgryzam technicznie pomysł na piórnik szydełkiem w wersji "de lux", czyli dwukomorowy, z zameczkami, przegródkami itp.
A jak mi się znudzi myślenie o piórniku, to kombinuję nieco przewrotnie, czy ja jednak nie mam ochoty wydziergać w tym roku swetra męskiego, bardzo nietypowego... 

***
Aktualizacja puzzlowa dostępna w zakładce "Rok z Michałem Aniołem". Wychodzi na to, że chyba spędzę z roznegliżowanym Adamem i Panem Bogiem w różowościach nieco dłużej niż rok, ale cóż ja poradzę, że niebo układa się tak powoli...

***
I żeby znowu nie było pytań "A gdzie kot?", to proszę bardzo Mały w sytuacji, za którą nie przepada - stanowczo lepiej się czuje "w parterze" niż na rękach "u ludzia".
I dlatego robi miny znudzone:

I wskazujące na lekki "nerw":

A najlepiej, jak go już te głupie ludzie puszczą i pozwolą się odprężyć tam, gdzie kotu najlepiej:

***
I kto jeszcze nie widział, ten koniecznie musi zobaczyć!!!

Oglądamy wczoraj otwarcie Igrzysk w Soczi. Wychodzi liczna i rozbawiona reprezentacja Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Ja zastygam z drutem wbitym w oczko prawe. Ślubnemu wyraźnie zaczyna opadać szczęka. Gapimy się w ekran jako te dwie zahipnotyzowane kobry. I w końcu Ślubny wydusza z siebie: "Oni te kubraczki mają na drutach robione...???!!!"

Sen szalonej dziewiarki. Mało "umnej" technicznie szalonej dziewiarki!
Bierzemy głęboki oddech i zaglądamy tutaj.
I gdyby jeszcze ktoś miał wątpliwości - ta szalona dziewiarka ma na imię... Ralph Lauren... Trochę pana poniosło.

czwartek, 30 stycznia 2014

BLUZECZKA O POTĘŻNEJ MOCY URZĘDOWEJ

***
Zaczniemy jednak od tego, że w odpowiedzi na zapotrzebowanie społeczne jest wpis o włoskim zamykaniu oczek - klikamy sobie tutaj i wzbogacamy wiedzę o bardzo nietypowy sposób kończenia robótki.
Sposób wykorzystywany najczęściej do zamykania oczek pojedynczego ściągacza. Pracochłonny i w pierwszym odruchu mogący wywołać panikę - bo nie dość, że zamykamy igłą, to jeszcze machamy nią na wszystkie strony, ale za to efekt końcowy jest świetny! Mamy bardzo estetyczny brzeg, "jak ze sklepu" :))) i na dodatek rozciągliwy w zasadzie tak samo jak robótka. Nadaje się toto idealnie na przykład do kończenia skarpetek robionych od palców.
Dlatego bez paniki oglądamy, testujemy na próbce, wzdychamy radośnie, że wychodzi i wykorzystujemy w przyszłości.

***
To do rzeczy!

Rzadko, nawet bardzo rzadko, ale bywają takie "udziergi", które się u mnie muszą odleżeć. Najlepiej schowane w pudle, przywalone stertą książek lub gazet i nie wołające o pomstę do nieba, że się nimi nikt nie zajmuje. I to się nazywa, że robótka nabiera mocy urzędowej.

Tak było i z tą melanżową bluzeczką:

Nie miałam koncepcji na rękawy, do których tworzyłam otwory w sposób krew w żyłach mrożący - tnąc dzianinę ostrymi nożyczkami bez znieczulenia.
Najpierw była koncepcja, że rękawy będą szydełkowe. Ale wydawało mi się, że staną się zbyt ozdobne i "się pogryzą" z szydełkowym paskiem w talii. 

Później przetestowałam wersję godną Orlanda Szalonego - doszyjemy rękawy z materiału. Koncepcja podobała mi się bardzo, ale żaden posiadany materiał nie pasował, a na kupowanie nowych mam embargo (nałożone samodzielnie na siebie, bo każdy kolejny kawałek materiału musiałby zostać zakupiony razem z nową wielką szafą w komplecie - nie mieszczę się!!!).

I w końcu kilka dni temu mnie zgniewało, że taka oryginalna odzież leży i czeka na zmiłowanie, bo ja się zdecydować nie mogę. Rękawy będą tradycyjne i kropka! - na drutach, prawymi, z tej samej nitki, co szydełkowa wstawka. Na dole mankiet szydełkiem.

Nabieranie oczek na rozciętej i zabezpieczonej dzianinie, jak widać, nie jest żadnym problemem. Wychodzi idealnie.
Dziergam zatem dzielnie rękawy, wzdychając w regularnych odstępach - "jakie ja mam długie ręce"...

***
W tak zwanym "międzyczasie" przygotowała się próbka do "double knitting", czyli dwustronnego żakardu.

Będziemy zgłębiać technikę dwustronnego żakardowania jako deser do Razem-Wrabiania się. Deser serwowany już w najbliższą niedzielę.


***
A poza tym wyjęłam dwa motki. Położyłam "na widoku" i patrzę na nie intensywnie, czekając aż mnie olśni, jak z nich stworzyć sweterek...


czwartek, 7 listopada 2013

BEZ DRŻENIA

Bez wątpienia największymi bohaterami tego wpisu są...

... moje najostrzejsze nożyczki. Zazwyczaj używane przy haftowaniu, ale tym razem grające rolę narzędzia tnącego sweterek.

Zaczęło się od zrobienia próbki i pójścia za radą Eli - zabezpieczenia brzegów do cięcia szydełkiem. Ścisło, porządnie, ściślej, porządniej i jeszcze ściślej... sześć razy na różnych próbkach:

Za każdym razem moje próby kończyły się tak:

Jedno pociągnięcie i pruło się wszystko.
Przetestowałam na włóczce docelowej - to samo. I wtedy mnie oświeciło - moja włóczka jest śliska, ta docelowa nawet z włoskiem, też śliskim. Na wełnie pewnie by się trzymało bez problemu albo... ja jakaś "nieumna" jestem w temacie. Trzeba kombinować inaczej. Może igłą, bo tam się przekłuwa nitki dzianiny nitką zabezpieczającą?

Zachowałam się zgodnie z powiedzeniem, że "strzeżonego Pan Bóg strzeże" i zamiast jednej linii zabezpieczającej zrobiłam po każdej stronie dwie:

A później zmieniłam myśl przewodnią na "raz kozie śmierć" i ciachnęłam. Bez drżenia rąk i kołatania serca. Na zasadzie, co będzie, to będzie, kosz na śmieci blisko.

Trzyma! Od wczoraj mierzyłam toto dwa razy. Wciągałam i ściągałam z Denatki. Czyli sprawdziłam wszechstronnie i jest bezpiecznie. Niteczki nie prują się ani milimetr poza pierwsze zabezpieczenie. Otwory na razie wyglądają jak obraz nędzy i rozpaczy - z wiszącymi nitkami w ilościach nieprzyzwoitych, rozjechanymi oczami przy ich zamykaniu, ale to się wszystko "sprzątnie", pochowa i będzie pięknie!


Ale patrząc od frontu, już jest bardzo przyzwoicie. I niechcący powiększyłam sobie optycznie biust... ta biel dokładnie na tym poziomie i czerń dokoła powoduje, że wyglądam, jakbym miałam tam co najmniej DD.
Dekolt na razie wykończony wstępnie, żeby trzymał kształt. Zdobienia zostawiam sobie na później.

Od tyłu też wygląda :)))

Teraz dodziergam brakujący kawałek dołu i będę myśleć nad rękawami.

***
Z domu rodzinnego doszły krajki! Piękne!

Oznacza to, że mogę zacząć poważnie rozmyślać nad projektem Wora Spacerowego numer dwa. Muszę tylko dokupić czarną taśmę parcianą, kilka innych drobiazgów "technicznych" i będzie można szyć.

niedziela, 3 listopada 2013

PRAWIE JAK U JANE AUSTEN

Będzie prawie jak u Jane Austen, bo u niej była "Duma i uprzedzenie", "Rozważna i romantyczna", a u mnie będzie...

Prosta i skomplikowana.

***
Prosta...
Od dłuższego czasu marzyła mi się spódnica z dzianiny, taka do ziemi, miękka, ciepła, na jesienne chłody. Nawet materiał leżał i "dojrzewał", darowany przez Mamę Moją Rodzoną Jedyną. Ale jakoś mi było z kiecką nie po drodze. Do wczoraj. 
Konstrukcyjnie to jest... prostokąt 140 na 120 cm (trzy minuty prasowania i dwie minuty krojenia), zszyty wzdłuż brzegu fabrycznego (minuta roboty). Wszyty w czarną gumkę, żeby mi się ładnie i równo zmarszczyło (10 minut razem ze zszywaniem gumki i upinaniem mniej więcej, żeby było równo). Podszyty na dole ręcznie... ponad godzina :)))))))
I nawet uwzględniając "kopciuszkowanie" przy ręcznym podszywaniu dołu całość była gotowa w mniej niż dwie godziny. 
Proszę bez skrępowania pukać się po głowie z powodu ręcznego szycia, ale miałam nitkę niby pasującą kolorem, ale nie tonacją do materiału i nie było mowy, żeby zrobić szew widoczny po prawej stronie. No to sobie podziubałam prawie półtora metra drobnych krzyżyków, żeby nie tylko podłożyć, ale i zabezpieczyć dzianinę.

Szeroka czarna gumka wszyta zygzakiem do tkanin elastycznych, żeby miała jak największe możliwości swobodnego naciągania się przy zakładaniu:

No i zdjęcie poglądowe, "lustrzane", robione "ajpapadem", bo przecież wszystkie sprzęty bardziej godne miana aparatu fotograficznego wojażują ze Ślubnym. Ale to, co ma być widać, to widać - mam spódnicę do samiuśkiej podłogi :))) 
A w tle macie kocia, oddalającego się godnie do sypialni, w celu odespania bardzo emocjonującego i aktywnego poranka.

***
... i Skomplikowana
Bez wątpienia powstająca bluzeczka z koronkową wstawką zasługuje na miano udziergu o skomplikowanym sposobie tworzenia.
Koronkowa wstawka została trwale połączona z drucianą częścią górną. Przy czym, żeby przejście było łagodniejsze kolorystycznie dołożyłam trzy rzędy robione czarną wełenką:

W tej chwili całość, od strony rufy patrząc, wygląda tak:

I teraz będzie "numer sezonu"... 
Robię z melanżu, mam go niewiele, więc wszelkie manewry z cięciem nitki i dopasowywaniem koloru odpadają. Z drugiej strony bardzo mi zależy, żeby przejścia kolorystyczne (tak cudowne w tej włóczce) układały się naturalnie i były symetryczne na tyle i przodzie, pomimo dekoltu, pomimo podkrojów pach...
Trzy dni siedziałam, szydełkowałam tą wstawkę i kombinowałam, jak to zrobić, żeby było po mojemu. No i wykombinowałam...

Bluzeczka w części "biuścianej" była robiona na okrągło, w ramach podkroju pach zamknęłam po 10 oczek po lewej i po prawej stronie i... dalej robię na okrągło! Tym sposobem ani razu nie przecięłam nitki, kolory wszędzie układają się zgodnie z farbowaniem producenta. A dziura na rękawy??? Będę ciąć! Zgodnie z tutorialem Elki. Pomysł jest karkołomny, ale jedyny, który bezkompromisowo spełnia moje potrzeby "dziergania na melanżu".

Na zdjęciu powyżej wyraźnie widać też, że na przodzie były robione zaszewki na biust - wysokość przodu jest większa niż tyłu (białego mam więcej z frontu :))), a dzięki temu bluzeczka idealnie leży na kobiecych krągłościach.

Pomysł na kształt dekoltu już mam i nawet został zrealizowany, wykończenie go - mgliście, ale też coś się pojawia w głowie. Całość będzie zapewne powstawała powoli, szczególnie jeśli nadal będę miała tak karkołomne pomysły jak ten z cięciem dzianiny :))) Ale obiecuję raporty na bieżąco.