Przenosiny

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą yego. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą yego. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 czerwca 2012

MAM POTRZEBY I BRAKI

Ten tydzień powinnam nazwać Tygodniem Diagnozowania Potrzeb i Braków.
Okazuje się, że posiadanie trzech szaf, może nie pełnych, ale jednak dość porządnie zapchanych ciuchami i tak nie powstrzymuje mnie od odkrywania, że czegoś mi jeszcze potrzeba. Co ciekawe głównie miewam braki w ciuchach domowych. "Domowy" w moim rozumieniu oznacza - wygodny, kobiecy i porządny, czyli mogę w nim spokojnie wyjść po zakupy i otworzyć drzwi kurierowi bez próby skrycia się za futryną.
Brakuje mi:
- drugiej cieplej chusty na taras; jest cukierkowy Pan Riplej, ale ja chcę coś bardziej monochromatycznego; będzie czerwona ciepła wełna, wzór jeszcze nie wybrany;
- spódnicy, średniej długości, średniej "ciepłości" - bo mam domowe letnie i bardzo letnie i relatywnie krótkie, a jak już długa i ciepła, to ze sztruksu albo czarna... a noszenie w domu czarnego ciuszka oznacza zbieranie kocich kłaków na każdym centymetrze kwadratowym materiału;
- drugich spodni według wykroju Niebieskich Spodni bez Niczego - to jest rewelacyjny w noszeniu model i chcę go powtórzyć z czegoś bardziej pastelowego.

A zatem do kupki materiałów i włóczek "do przerobu na już" dodałam kolejne:
 

Na wierzchu czerwona wełna (w rzeczywistości krwista, powstawał z niej wampirzy Vlad), i od lewej na samym spodzie zimno beżowy materiał na spodnie; zielony, grubszy materiał na kieckę (ten sam, z którego powstały jesienne spodnie) i na samym wierzchu resztki niekończącego się pomarańczowego prześcieradła.
Tym samym kolejka rzeczy do zrobienia/uszycia wydłuża się niebezpiecznie :) Roszady i przetasowania w kolejności szycia będą pewnie częste, więc nie zapowiadam, co się będzie szyło po kolei, bo to nie ma sensu i tak to postawię na głowie trzydzieści razy. Jedno jest pewne - jako pierwsza powstanie bluzka z długim rękawem z kolejnego kawałka pomarańczowego prześcieradła, z którego szyłam Pomarańczową Sukienkę.  Jest już skrojona i częściowo sfastrygowana. A po niej bluzeczka z krótkim rękawem z resztki tego samego materiału - to było gigantyczne powierzchniowo prześcieradło :)))

Iiiiii... haft niespodziankowo-prezentowy się kończy (zostało parę centymetrów), czyli jeszcze będzie przerabianie go na produkt końcowy, bo haft to tylko półprodukt. 

***
A teraz będzie o zakupach (od razu wyjaśniam, że to nie jest artykuł sponsorowany, producent nawet małej próbki kremu nam za to nie da :))). Ślubny przy okazji przebywania w kuchni w towarzystwie włączonego telewizora został napadnięty przez reklamę linii kosmetyków dla mężczyzn firmy Ziaja (reklama beznadziejna, kosmetyki świetne). A Ziaja to jest mój ulubiony producent mazidełek, bo na mojej skórze i włosach sprawdzają się idealnie. Cena jest niska i, co najważniejsze, nigdy nic mnie nie uczuliło, w przeciwieństwie do wytworów innych firm, w tym bardzo markowych. No to Ślubny wpadł na ich stronę, znalazł promocję i dokonał zakupów, głównie dla siebie (cała linia męskich kosmetyków), ale ja też nie jestem poszkodowana.

Gdyby ktoś był zainteresowany, to promocja na męskie kosmetyki trwa nadal (ceny są śmiesznie niskie) i można je nabyć tutaj.
Przy okazji polecam błyszczyk żurawinowo-poziomkowy... niebo na ustach :)

***
I jeszcze kwestie tarasowe. Najpierw wiało, później mroziło, a w ramach trzeciej plagi - padało. I jak tam zielenina? Zielenina ma się doskonale, rośnie, kwitnie, pączkuje i spod ziemi wyłazi.
Troll-miłorząb ma w poważaniu swoją paskudną nazwę i wdzięcznie rośnie.

Hibiskusy złapały oddech po przesadzeniu i w czterech doniczkach walczą o pierwsze miejsce w klasyfikacji według ilości pąków i wielkości kwiatostanu.

W doniczce z kwieciem kwitnącym do goździków dołączył "kwieć kosmiczny" (toto z tyłu, czerwono-białe).

Rzodkiewka i czosnek szaleją radośnie we wspólnej donicy. Czosnek na razie ma wynik sześć na dziewięć, czyli wylazło sześć na dziewięć posadzonych ząbiszczy. Rzodkiewka została wczoraj wstępnie przerwana. Marnowanie własnoręcznie posianej zieleniny nie wchodzi w grę, więc wyrwane listki zostały spożytkowane do twórczości kuchennej - kurczaka w młodych listkach rzodkiewki. Bardzo smaczne danie eksperymentalne.

No i zasmucony pomidorek, pokazywany w poprzednim tygodniu przestał być smętny i został pucułowatym większym warzywem.
 
 
***
I jeszcze Euro 2012 się zaczyna... już wiem, komu kibicuję :))) I to nie jest Portugalia, bo mnie "boski" (cudzysłów w pełni zamierzony) Ronaldo nie przekonuje. Ale za to nie wiem, co będę dziergać w czasie meczów... możliwe, że Krwistą Chustę Tarasową.