Szukaj

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Witold Gombrowicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Witold Gombrowicz. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 lutego 2013

Witold Gombrowicz, "Ferdydurke".

Tytuł: „Ferdydurke"
Autor: Witold Gombrowicz
Gatunek: klasyka polska
Ilość stron: 264
Ocena: 8/10 (!)*

Opowieść o niebanalnym Józiu, który ma 30 lat i postanawia napisać książkę. Akurat w trakcie pracy nad dziełem, pojawia się znikąd w jego mieszkaniu profesor Pimko. Zadaje mu wiele najróżniejszych pytań, po czym stwierdza, że jego wiedza jest niepełna i wysyła go do szkoły – 6 klasy. Ponadto dba on o nowe zakwaterowanie Józia w domu Młodziaków – ludzi nowoczesnych. W trakcie spędzonego czasu w szkole i „nowym domu” po raz kolejny zostaje wciągnięty w wir bójek, rozterek miłosnych, zdrad i dziecięcego animuszu, który, jak się okazuje jest wszędzie. Gdziekolwiek nie spojrzysz jesteś upupiany. Strzeż się!
"Szła spokojnie z podniesioną głową, a na twarzy jej widniała szczególna mądrość, rzekłbym  mądrość urządzeń kanalizacyjnych."
Kompletny bełkot! Jak ja to zniosę?! – tak brzmiały moje pierwsze myśli związane z „Ferdydurke”. Jednakże im bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej dostrzegałam, że ta niebanalna forma jest częścią kreacji głównego bohatera – zagubionego w świecie pełnym gęb, gdzie ciągle trzeba nadstawiać gębę, żeby nie być upupianym. Nie chcesz być upupiany? I tak zostaniesz, na to nie ma rady.

Bezsensowna szkoła i tak samo bezsensowne nauczanie. W szkole Józia nie ma czasu na naukę, nie ma nauczycieli z pasją. Mają być nudni, monotonni według zarządzenia dyrektora. Dlatego większość z nich stanowią dinozaury nie z tej planety, których wiedza kończy się na stwierdzeniu „… wielkim poetą był”. Nazwisko nie gra roli w trakcie zajęć z literatury. Dopiero, gdy ktoś nie zgadza się z tą tezą, w klasie zaczyna panować chaos. Nauczyciel wpada w amok, nie wie co robić. Uczniowie muszą poddać się jego woli. Stosuje do tego najróżniejsze techniki – płacz, zgrzytanie zębów, pokazywanie zdjęć rodzinnych oraz błaganie. Przypominają się czasy PRL-u, lecz w krzywym zwierciadle.

Upupianie i te wszystkie pozy i gęby. W pierwszym rozdziale nasz bohater został upupiony (upokorzony, udziecinniony) przez profesorka, za co wdzięcznie mu się odwdzięczy pod koniec utworu. (W jaki nie zdradzę). W każdym razie nikt nie jest dojrzały, wszyscy są niedojrzali i postępują jak inni, bo różnorodność jest zła. Tylko schematy są dobre w rzeczywistości Józia. Dlatego wszelakie formy zerwania ze zniewoleniem przez formę są niedopuszczalne i kończą się klęską. Brzmi podobnie? Też tego doświadczasz? Pozy i gęby to oddzielna tematyka. Nikt nie jest sobą, zarówno wszyscy są sobą, bo nikt twojej gęby nie założy na twarz. Pozy i gęby tworzą sztuczną rzeczywistość, która staje się normą w świecie, gdzie wszyscy stosują tę samą technikę. Banalne, a zarazem genialne.

Filidor i Filibert – coś z innej beczki. Innej czy tej samej? Oto pytanie. Tematyka taka sama, lecz niezwiązana z Józiem. Dwie historyjki wplątane w powieść opowiadają o wpływie ludzi nas otaczających na nas oraz nasze życie. Wszyscy wiemy, jak to jest z wieżą z klocków i jeśli usunie się jeden element z dołu. Wieża runie. W życiu nie ważne jaki wykonasz ruch, każdy jest ważny, można nawet powiedzieć, że od ciebie zależą losy innych ludzi i ty jak się już pewnie domyśliłeś, także od nich zależysz. Piękne stwierdzenie i jakże trafne, przynajmniej moim zdaniem.

Dojrzałość w słowniku Gombrowicza to słowo zbędne, bo nie ma dojrzałości w świecie ciągle niedojrzałych. Można powiedzieć, że rzeczywistość Józia to taka Nibylandia, w której nikt, nawet Kapitan Hak swoim zachowaniem, nie przypomina dorosłego. I właśnie przez to czytelnikowi nasuwa się pytanie po przeczytaniu (lub w trakcie lektury) „Co to jest dorosłość? Czy będzie mi dana?”. Moim zdaniem, nikomu nie będzie dana. Bądźmy i żyjmy jak ludzie nowocześni. Nie przejmujmy się niczym, a w razie kłopotów zróbmy to co Józio.

Książka ta była dla mnie na początku samym bełkotem, potem się do niej coraz bardziej przekonywałam, lecz mogę powiedzieć jedno – gdyby było jeszcze więcej tego bełkotu pewnie bym nie wytrwała do końca lektury tak szybko. Kunszt literacki, to zagmatwanie słów i ich bezsensowność tworzą sens. Jest to część kreacji Józia oraz jego dziwnego świata, który jest równocześnie naszym światem. Światem absurdu. Po przeczytaniu i w trakcie lektury dopadło mnie przekonanie, że niczym się nie różnimy od Józia i jemu podobnych. Akcja wartka, narracja pierwszoosobowa i wydarzenia z życia Józia są zabawne, wręcz komiczne. Polecam przede wszystkim fragmenty o Filibercie i Filidorze. Moim ukochanym fragmentem, a zarazem rozdziałem jest „Przedmowa do Filidora dzieckiem podszytego”. Zastanawiałam się nawet, czy powinnam była tę książkę ocenić, bo jest nie do ocenienia. Po prostu do przeczytania. 
*- serdecznie polecam.