Szukaj

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura polska. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 maja 2014

Andrzej Sapkowski, "Sezon burz".

Autor: Andrzej Sapkowski
Tytuł:  "Sezon burz"
Gatunek: fantasy, przygodowa
Ilość stron: 404
Ocena: 8/10
Cykl: Wiedźmin
Geralt po wspomożeniu małego miasteczka w pokonaniu potwora, zostaje wezwany do królestwa na rozprawę sądową mającą związek z jego zawodem. Niestety w trakcie pobytu w kraju giną jego miecze i staje się on całkowicie bezbronny. Poznaje tam piękną czarodziejkę Koral, która próbuje pomóc mu w odnalezieniu jego zguby. Tak też wiedźmin wraz ze swym wiernym kompanem Jaskrem, wyruszają w podróż, aby odzyskać miecze. W międzyczasie swej wędrówki, zostaje on poproszony o przysługę przez czarodziejów. Miał pokonać demona, który niepokoi pobliskie miasteczka. Okazuje się jednak, że to nie demon najbardziej zagraża życiu chłopów, lecz ktoś kto powinien stać na straży porządku oraz rozwoju populacji ludzkiej. Czy i tym razem Geralt wyjdzie cało ze wszystkich opresji, czy odzyska miecze? Co się dzieje z piękną Yennefer? 

Książka jest naprawdę fascynująca, Geralt to ten przysłowiowy rycerz bez skazy, który stara się nie plamić honoru jego profesji, w przeciwieństwie do innych. Bardzo spodobała mi się jego postać - oziębłość, a zarazem wielkie serce i litość. Nie mogę powiedzieć zbyt wiele na temat tego, jaki jest stosunek tej części jego przygód do wcześniejszych, ponieważ to mój debiut z Sapkowskim. Wiem, że na pewno powrócę do przygód wiedźmina, bo Andrzej Sapkowski stworzył świat okrutny, w którym zło szerzy się z każdej strony, a na straży stoi on pogromca potworów - wiedźmin, którego jedni kochają, inni nienawidzą. Ja należę, do tych którzy kochają i nadal będą. Serdecznie polecam!

niedziela, 19 maja 2013

Iwona Sobolewska, "Perfekcjonistka".

Tytuł: "Perfekcjonistka"
Autor: Iwona Sobolewska
Gatunek: romans, młodzieżowa
Ilość stron:186
Ocena: 7

Julita chodzi do pierwszej klasy liceum i nie chce nigdy w życiu mieć chłopaka po tym jak rozczarował ją Maciek - szkolny podrywacz. Z powodu ich rozstania młoda dziewczyna dąży ciągle do perfekcji w każdej dziedzinie. Gdy namówiona przez swoją siostrę idzie na imprezę sylwestrową i poznaje tam Dawida jej życie wywraca się do góry nogami, lecz nadal nie potrafi nikomu zaufać. Co więcej jej najlepsza przyjaciółka zaczyna spotykać się z Maćkiem pomimo ostrzeżeń Julity. Dawid nie przestaje próbować zdobyć jej serca. Czy uda mu się przekonać do siebie Julitę?


Książka jest typowym młodzieżowym romansem. Julita ma wszystko czego dusza zapragnie, nie musi martwić się o pieniądze, bo jej rodzice dużo zarabiają. Ach! Gdyby życie każdego było takie beztroskie i mógłby przebierać w ofertach wszystkich szkół prywatnych w kraju, a jedynym zmartwieniem byłyby problemy miłosne. Tak więc książka jest zupełnie oderwana od rzeczywistości i raczej nikomu z nas nie trafi się podobna sytuacja, ale pomarzyć można.

Pomimo bardzo młodego wieku autorka ma wyrazisty styl, który sprawia, że lekturę szybko się czyta. Co do opisu z okładki, że w książce są opisywane perypetie Julity związane ze szkołą muzyczną to tak, występują od strony 140- którejś i aż zostały opisane jedne zajęcia z najbardziej wymagającą nauczycielką. Szok. 

Powieść ma formę pamiętnika tak więc przede wszystkim skupia się na przemyśleniach dziewczyny w związku z wydarzeniami, które mają miejsce w jej życiu. Ogólnie rzecz biorą jest to typowy przykład literatury dla nastolatek, które pragną uwierzyć w prawdziwą miłość i to, że w ogóle istnieje. Jest to miła odmiana w czasach, kiedy na półkach w księgarniach i bibliotekach przeważa zazwyczaj Katarzyna Grochola. 

niedziela, 21 kwietnia 2013

Hanna Krall, "Zdążyć przed Panem Bogiem"

Tytuł: "Zdążyć przez Panem Bogiem"

Autor: Hanna Krall

Gatunek: dramat / reportaż / biografia

Ilość stron: 107

Ocena: 7/10

Hanna Krall rozmawia wraz z lekarzem żydowskiego pochodzenia, który przeżył II Wojnę Światową. W trakcie wywiadu poruszane są  uczucia osób jego narodowości w związku z wydarzeniami, które miały miejsce, opisane zostały sposoby walki z Niemcami oraz przebieg likwidacji żydów w gettach. Pan doktor ponadto swój zawód oraz druzgocące zdarzenia, jak mordowanie populacji Żydowskiej, porównuje do wyścigu z Panem Bogiem. Wygra Bóg i odbierze życie, czy człowiek zdąży wykorzystać jego chwilę nieuwagi i przeżyje jeszcze dzień, tydzień, miesiąc, rok, 10 lat. 


Utwór na pewno przekazuje treści trudne, z którymi człowiek nie jest w stanie się pogodzić. II Wojna Światowa to jedna z największych masakr, w których zginęły miliony ludzi. Sprawa Żydowska jest często poruszana w związku z wydarzeniami, które miały miejsce w latach 1939-1945. O ile w "Medalionach" Zofii Nałkowskiej wszystko zostało opisane sucho, w jaki sposób wykonywano mydło, szczotki oraz inne przedmioty z ludzkich zwłok, o tyle tutaj Hanna Krall bazuje na wspomnieniach lekarza. Wszystko jest chaotyczne, z trudem można doszukać się jakiejś logiki. Często niektóre wątki zostają nagle przerwane i się już do nich nie wraca. 

Bardzo spodobał mi się sposób w jaki główny bohater wywiadu opisuje swoją życiową misję. Był on na nią poniekąd skazany, ponieważ nie da się oderwać od wspomnień z okresu wojny, w której życie mogło się stracić w każdej chwili i tak samo szybko je uratować (dając łapówkę odpowiednim osobom). I tak jak kiedyś wszyscy próbowali jak najdłużej przeżyć, tak teraz on stara się przedłużyć innym życie, dzięki swojej ingerencji. Jednakże zdając sobie sprawę z tego, że w każdej chwili można go posądzić o posuwanie się do eksperymentów na ludziach, często odmawiał niekonwencjonalnych sposobów leczenia, pomimo tego iż  były one słuszne i skuteczne. 

Książkę bardzo szybko się czyta. Oddziałuje ona silnie na czytelnika, tak, że czasami najchętniej odłożyłoby się ją na półkę, bo nie chce się wiedzieć więcej o tym jak okropny los spotykał ludzi niecałe 100 lat temu.


czwartek, 18 kwietnia 2013

Joseph Conrad, "Jądro ciemności".

Tytuł: "Jądro ciemności"
Autor: Joseph Conrad
Gatunek: nowela/dramat
Ilość stron: 72
Ocena: 6/10

Marlow chce dowodzić statkiem i udaje mu się dzięki pomocy rodziny. Wyrusza w podróż do serca Afryki, gdzie poznaje kolonizatorów, którzy wyzyskują tubylców. Z każdym dniem coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, że kontynent sprawia, że ludzie stają się dzicy. Widzi także to w jaki sposób biali przejmują władzę nad czarnymi i nie podoba mu się. Cały czas słyszy o legendarnym Kurtzu, który dostarcza największe pokłady kości słoniowe. Gdy go poznaje, zdaje sobie sprawę z tego, jak ludzie cywilizowani zachowują się w dziczy.

Książkę czytałam w szkole, przyznaję, że nie dość dokładnie, bo jest zakończenie roku i dopiero teraz zafundowałam sobie stopery. Ogólnie książka jest o tym, w jaki sposób kolonizatorzy pozyskiwali surowce i że nie zawsze było to zgodne z zasadami moralnymi. W książce ponadto zostaje ukazane to, że w porównaniu do ludzi dzikich, to my jesteśmy bestiami, które przywłaszczają sobie cudze rzeczy oraz jak zgubny jest rozwój cywilizacji.

Język autora nie jest przyjemny. Książkę ciężko się czytam, jednakże z powodu na merytoryczne treści, serdecznie polecam. :-)

sobota, 16 marca 2013

Bolesław Prus, "Emancypantki".

Autor: Bolesław Prus
Tytuł: "Emancypantki"
Gatunek: obyczajowa/dramat
Ilość stron: 521
Ocena: 7/10

Opowieść o losach pani Latter, właścicielce pensji w Warszawie oraz jej podopiecznej Madzi, składa się ona z dwóch tomów. W pierwszym tomie akcja skupia się na życiu pani Latter, jej początkach jako właścicielki pensji do czasów problemów finansowych, coraz bardziej uciążliwych. Jest ona jedną z pierwszych kobiet, które same na siebie zarabiały i potrafiły się utrzymać. Niestety z powodu przyzwyczajonych do luksusu dzieci (20-letnich już, ciągle żyjących na utrzymaniu matki), które nie potrafiły być oszczędne, pani Latter z trudem wiąże koniec z końcem. Do tego jej pensja nie cieszy się takim powodzeniem, jak na początku, bo ludzie szukają tańszych i bardziej nowoczesnych. W drugim tomie Madzia, podopieczna i zarazem później wychowawczyni dziewcząt na pensji, wyrusza z powrotem do miasta rodzinnego, gdzie panuje istne targowisko próżności. Nikt nie rozmawia z kimś, kto jest niższy klasowo lub zajmuje się pracami, które należą do obowiązków służby. Młoda dziewczyna swoim przyjazdem wprowadza zamęt, z powodu na robienie rzeczy wbrew panującym konwenansom, jak zorganizowanie koncertu dla dwójki biednych artystów, który nie przystoi córce poważanego w mieście lekarza.

Powieść Prusa bardzo szybko i przyjemnie się czyta. Te dwa tomy, można czytać oddzielnie z pominięciem jednego z nich, bo mówią o zupełnie różnych rzeczach. Bolesław Prus był przeciwnikiem emancypacji, mówił on, że jeśli jest naprawdę konieczna, to się na nią w ostateczności zgadza. Właśnie w "Emancypantkach" możemy zobaczyć, co zdaniem Prusa działoby się z kobietami, które chciałyby się wyzwolić, robić coś wbrew utartym schematom- mianowicie, że czeka je niepowodzenie, nie tylko na polu zawodowym, ale również prywatnym (rodzinnym). Jak to zawsze w przypadku autora "Lalki" bywa, powieść nie jest jednowątkowa. Ukazywane są w niej, jak w "Lalce" problemy z jakimi powinno się zmierzyć społeczeństwo - nie jest to jedynie o emancypacji, ale także różnicach klasowych, które poróżniają ludzi i wielu innych.

Bohaterowie "Emancypantek" są różni. Znalazłam swoją ulubioną, niestety zaraz po jej wyjeździe za granicę, wątek z nią się urwał (mówię o pannie Solskiej). Główna bohaterka drugiego tomu (Madzia), czasami mnie irytowała swoim zachowaniem, bo ciągle zmieniała zdanie i zachowywała się jakby wiecznie była w chmurach i nie myślała o rzeczywistości. Pomimo tego, że była bardzo serdeczną, opiekuńczą i pomocną osobą, nie potrafiła się odnaleźć w otaczającym ją świecie. Pani Latter natomiast zdobyła moją sympatię, z powodu na dramatyzm swojego życia - robiła wszystko, żeby jej dzieci miały się dobrze, lecz one tego nie doceniały. Jednakże przez zacofanie, nieprzystosowywanie się do nowych sytuacji, troszeczkę mnie od siebie odstręczyła. Niesamowita była natomiast pani Howard, która uważała się za emancypantkę, lecz kończyło się to na pisanych przez nią traktatach, bo gdy dziewczyny chodziły na schadzki z mężczyznami, była wielce oburzona. Taka z niej była właśnie kobieta wyzwolona.

Denerwującym faktem jest to, iż powieść ma 4 tomy. Ja w swoim wydaniu miałam tylko dwa, co dziwne, myślałam, że właśnie tylko tyle ma być. Ech, cóż... Nie wypowiadam się na ten temat. W każdym razie doszłam do momentu, kiedy Madzia wyjeżdża z powrotem do Warszawy. 

Powieść jak już mówiłam na początku, czyta się całkiem dobrze. Chciałam ten utwór wziąć do swojej prezentacji maturalnej, ale bardziej niż z tematyką dotyczącą emancypacji kobiet, związany jest z tematyką problemów społecznych. Niewątpliwie emancypacja była jednym z nich. A ja potrzebuję czegoś bardziej wyrazistego, co nie oznacza, że nie znajdują się tam przykłady wyzwolenia kobiet. Są one zobrazowane, lecz raczej prześmiewczo - panna Howard jako karykatura emancypantki, pani Latter nie sprawdzająca się na stanowisku kierowniczym oraz Madzia, kobieta nie z tej planety, która chciałaby coś zmienić, ale nie wie co i nie wie jak.
  

niedziela, 3 marca 2013

Eliza Orzeszkowa, "Marta".

Autor: Eliza Orzeszkowa
Tytuł: "Marta"
Gatunek: dramat
Ilość stron: 249
Ocena: 7/10

Młoda kobieta - Marta, w wieku dwudziestu pięciu lat zostaje wdową. Po śmierci męża wraz z czteroletnią córką przenosi się z bardzo dobrze urządzonego mieszkania, do małego pokoju na ul. Piwnej. Po kilku tygodniach zaczyna jej brakować pieniędzy na utrzymanie, dlatego też idzie do biura informacji dla nauczycieli i nauczycielek, gdzie dostaje ofertę pracy jako nauczycielka języka francuskiego. Szybko okazuje się, że jej podopieczna o wiele lepiej dysponuje językiem obcym niż młoda wdówka, dlatego też odchodzi ona z pracy. W trakcie poszukiwań innych zajęć, dzięki którym mogłaby zapewnić przetrwanie sobie i córce, okazuje się, że nie posiada gruntownych wiadomości na żadnym polu. To czym mogła zachwycać innych na salonach, czy w gronie rodzinnym, okazuje się niewystarczające do podjęcia jakiegokolwiek zawodu. Natomiast, gdy mogłaby wykonywać dane zajęcie, nikt nie chce dać jej posady, ponieważ jest kobietą, co więcej kobietą kiedyś zamożną, teraz na skraju ubóstwa.

Książkę o dziwo, pomimo jak zwykle troszkę niezbyt przyjemnego języka Elizy Orzeszkowej bardzo szybko się czyta. W powieści zostają przedstawione realia kobiet ze sfery wyższej, które nagle zostają bez grosza przy duszy. Marta, tytułowa bohaterka, choć ma umiejętności okazują się one niewystarczające do zrobienia wyrazistej konkurencji mężczyznom. Z każdym dniem przekonuje się coraz bardziej, jak trudno kobiecie bez gruntownego wykształcenia zdobyć jakikolwiek zarobek. W trakcie gdy doznaje wielu porażek oraz przekonuje się o tym, jak świat jest okrutny dla przedstawicielek płci żeńskiej spotyka się z dwoma kobietami, które poradziły sobie z problemami życia codziennego. Jedna, dzięki temu, że przez całe życie jej rodzice posyłali ją na lekcje szycia została szwaczką i teraz utrzymuje całą rodzinę - schorowanego ojca, matkę oraz rodzeństwo. Druga natomiast po tym, jak w błyskawicznym tempie straciła wszystko, stała się kochanką, w celu prowadzenia dostatniego życia. Zaproponowała jej ona ten sam sposób zarobku na życie. Marta, posiadająca swoją godność, nie zgodziła się.

Najbardziej przerażającym aspektem tej powieści jest właśnie owa nierówność płci, o której zwalczenie kobiety tak długo walczyły. Mężczyźni, nie ważne jakie posiadaliby wykształcenie, mogliby nawet nie mieć żadnej wiedzy ani umiejętności, jednakże znaleźliby dla siebie stanowisko. Natomiast kobieta, jeśli nie posiadała gruntownego wykształcenia w wybranych (!) dziedzinach, bo nie mogła się zajmować wszystkim, czym tylko chciała, była odsyłana z kwitkiem, jak Marta. W powieści tej zostały pokazane osoby, które chciałyby zmienić jej sytuację, w jakiś sposób jej pomóc, lecz przez szeroko pojęte konwenanse, nie mogły tego robić, nie chcąc narażać się na utratę klienteli. 

Ciekawym epizodem w powieści była rozmowa dwóch mężczyzn w sklepie z książkami, gdzie jeden mówił o tym, że kobiety są jedynie po to, żeby ładnie się prezentowały i były ozdobą mężczyzny. Płeć żeńska w XIX w. jest traktowana przedmiotowo. Do płci męskiej należy decydowanie o jej losie. I o ile, gdy mężczyzna bałamuci kobiety, nawiązuje mnóstwo romansów, jest wielce poważany, o tyle płeć piękna po takim uczynku posiada złą reputację i nie cieszy się szacunkiem innych. 

Mnie książka bardzo się podobała, ponieważ żywo interesuję się tym, jak wyglądało życie kobiet kiedyś, jak przedstawicielki płci żeńskiej dochodziły do swoich praw. Nie można im odmówić odwagi, wręcz przeciwnie. Patrząc teraz na nasze czasy, stwierdzam, że nadal mamy takie same typy ludzi - tych, którzy chcą coś osiągnąć zgodnie ze swoimi przekonaniami oraz tacy, którzy idą na łatwiznę. O powieści na zakończenie mogę powiedzieć, że do samego końca kibicowałam Marcie, żeby wszystko się dobrze skończyło. Niestety, obyło się bez szczęśliwego zakończenia, w celu uprzytomnienia kobietom, żeby miały dla siebie szacunek i jak najszerszą edukację, bo nigdy nie wiadomo, jak  potoczy się ich los. 

sobota, 2 marca 2013

Katarzyna Szumlewicz, "Emancypacja przez wychowanie, czyli edukacja do wolności równości i szczęścia".

Autor: Katarzyna Szumlewicz
Tytuł: "Emancypacja przez wychowanie, czyli edukacja do wolności równości i szczęścia"
Gatunek: naukowa, popularnonaukowa
Ilość stron: 380
Ocena: 4/10

Książka ta jest poświęcona doktrynom filozoficznym dotyczącym wychowania oraz jego przemian. Głównie opiera się na epoce oświecenia. Autorka książki omawia traktaty Kanta, Johana Stuarta Milla, Fouriera, Owena i mało znaną Wollstonecraft oraz komentuje je. Dzięki tej pozycji na pewno dowiemy się trochę więcej o filozofach i ich ideologiach. Ponadto to, w jaki sposób było ukształtowane społeczeństwo pod względem nauczania. Większość ludności nie posiadała w tamtych czasach możliwości zdobycia wykształcenia, dlatego przez znaczną część traktatów przemawiała idea bezpłatnej nauki obejmującej wszystkich, bez względu na klasę społeczną. W minimalnym stopniu książka podejmuje temat zależności płci żeńskiej od męskiej oraz w jaki sposób i w jakich obszarach starano się to zmienić (czyt. wyzwolić kobiety).

Moje pierwsze wrażenie dotyczące tej książki było bardzo mylne. Nie powiem, kupiłam tę książkę bez przeglądania, bo uważałam, że tytuł, jak i okładka stanowią o jej zawartości, czyli emancypacji kobiet. Niestety, nic bardziej mylnego. Już w samym wstępie było jasno przedstawione, że to nie książka o emancypacji kobiet, a ideach wychowania, uchodzących za nowoczesne w oświeceniu. Co za tym idzie, dotyczące wszelkiej maści filozofów, z którymi nigdy nie miałam większej styczności, aniżeli na lekcjach języka polskiego, omówionych do tego po macoszemu.

Jest to na pewno dobra pozycja dla tych, którzy chcą poszerzyć swoją wiedzę na temat filozofii, jako takiej oraz zobaczyć w jaki sposób, to co jest dla nas teraz oczywiste (wychowanie oraz sposób w jaki przebiega), wyglądało w trakcie "formowania swojego kształtu". Język autorki jest jak najbardziej składny, lecz nie można zapominać o tym, że posiada ona stopień naukowy doktora i czasami będziemy mieli styczność z bardziej wyszukanym słownictwem. 

Temat książki, czyli to co wszystkich interesuje zapewne najbardziej. W pierwszym rozdziale został omówiony między innymi "Emil" Rousseau, w którym filozof zakładał, że młody człowiek powinien ukształtować najpierw swój światopogląd, nim wybierze wiarę do jakiej chce przynależeć. Natomiast kobieta z góry ma przyjmować wiarę od swoich rodziców. Ciekawym aspektem była też omówiona relacja między mężczyzną właśnie, a kobietą przez pierwszych feministów i feministki. Kobieta przedstawiona została jako uzależniona od mężczyzny. Miała mu się w pełni oddawać, być posłuszna i nigdy sprzeciwiać przeciwko jego woli. Próbowano to, oczywiście obalić w różnoraki sposób i w pod różnymi aspektami. Najważniejszym było pozwolenie kobiecie na praktykę zawodową wynagradzaną tak sam jak praca mężczyzny. Okazuje się, że właśnie dlatego większość mężczyzn obawiała się emancypacji - żeby nie stracić swojej pozycji w domu, jako tego, od którego wszystko zależy. 

Najciekawszym punktem, dla którego tę książkę powinno się przeczytać jest omawiana tutaj ideologia Fouriera - był on socjalistą utopijnym. Chciał, aby szkoły były koedukacyjne, kobiety i mężczyźni do 15 roku życia ubierali się tak samo. Po 15 roku życia uważano ich za dojrzałych na tle seksualnym, psychicznym i fizycznym. Wtedy to dopuszczał on (filozof) do nieograniczonej ilości stosunków seksualnych. Chciał, aby w szkołach nie było żadnych zakamarków, miejsc intymnych, wszystko miało się sprowadzać do rzeczy publicznej (!). Nie mogę powiedzieć, w niektórych momentach pojawiał się uśmieszek na mojej twarzy w trakcie czytania, z powodu niektórych absurdalności przedstawianych systemów. 

Gdyby nie to, że książka nie spełniła moich początkowych oczekiwań, prawdopodobnie oceniłabym ją wyżej. Możliwe, że nawet na 6, lecz z powodu zawodu i wydatku, jaki mnie kosztowała, ocena zeszła o dwa punkty w dół.

wtorek, 19 lutego 2013

Witold Gombrowicz, "Ferdydurke".

Tytuł: „Ferdydurke"
Autor: Witold Gombrowicz
Gatunek: klasyka polska
Ilość stron: 264
Ocena: 8/10 (!)*

Opowieść o niebanalnym Józiu, który ma 30 lat i postanawia napisać książkę. Akurat w trakcie pracy nad dziełem, pojawia się znikąd w jego mieszkaniu profesor Pimko. Zadaje mu wiele najróżniejszych pytań, po czym stwierdza, że jego wiedza jest niepełna i wysyła go do szkoły – 6 klasy. Ponadto dba on o nowe zakwaterowanie Józia w domu Młodziaków – ludzi nowoczesnych. W trakcie spędzonego czasu w szkole i „nowym domu” po raz kolejny zostaje wciągnięty w wir bójek, rozterek miłosnych, zdrad i dziecięcego animuszu, który, jak się okazuje jest wszędzie. Gdziekolwiek nie spojrzysz jesteś upupiany. Strzeż się!
"Szła spokojnie z podniesioną głową, a na twarzy jej widniała szczególna mądrość, rzekłbym  mądrość urządzeń kanalizacyjnych."
Kompletny bełkot! Jak ja to zniosę?! – tak brzmiały moje pierwsze myśli związane z „Ferdydurke”. Jednakże im bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej dostrzegałam, że ta niebanalna forma jest częścią kreacji głównego bohatera – zagubionego w świecie pełnym gęb, gdzie ciągle trzeba nadstawiać gębę, żeby nie być upupianym. Nie chcesz być upupiany? I tak zostaniesz, na to nie ma rady.

Bezsensowna szkoła i tak samo bezsensowne nauczanie. W szkole Józia nie ma czasu na naukę, nie ma nauczycieli z pasją. Mają być nudni, monotonni według zarządzenia dyrektora. Dlatego większość z nich stanowią dinozaury nie z tej planety, których wiedza kończy się na stwierdzeniu „… wielkim poetą był”. Nazwisko nie gra roli w trakcie zajęć z literatury. Dopiero, gdy ktoś nie zgadza się z tą tezą, w klasie zaczyna panować chaos. Nauczyciel wpada w amok, nie wie co robić. Uczniowie muszą poddać się jego woli. Stosuje do tego najróżniejsze techniki – płacz, zgrzytanie zębów, pokazywanie zdjęć rodzinnych oraz błaganie. Przypominają się czasy PRL-u, lecz w krzywym zwierciadle.

Upupianie i te wszystkie pozy i gęby. W pierwszym rozdziale nasz bohater został upupiony (upokorzony, udziecinniony) przez profesorka, za co wdzięcznie mu się odwdzięczy pod koniec utworu. (W jaki nie zdradzę). W każdym razie nikt nie jest dojrzały, wszyscy są niedojrzali i postępują jak inni, bo różnorodność jest zła. Tylko schematy są dobre w rzeczywistości Józia. Dlatego wszelakie formy zerwania ze zniewoleniem przez formę są niedopuszczalne i kończą się klęską. Brzmi podobnie? Też tego doświadczasz? Pozy i gęby to oddzielna tematyka. Nikt nie jest sobą, zarówno wszyscy są sobą, bo nikt twojej gęby nie założy na twarz. Pozy i gęby tworzą sztuczną rzeczywistość, która staje się normą w świecie, gdzie wszyscy stosują tę samą technikę. Banalne, a zarazem genialne.

Filidor i Filibert – coś z innej beczki. Innej czy tej samej? Oto pytanie. Tematyka taka sama, lecz niezwiązana z Józiem. Dwie historyjki wplątane w powieść opowiadają o wpływie ludzi nas otaczających na nas oraz nasze życie. Wszyscy wiemy, jak to jest z wieżą z klocków i jeśli usunie się jeden element z dołu. Wieża runie. W życiu nie ważne jaki wykonasz ruch, każdy jest ważny, można nawet powiedzieć, że od ciebie zależą losy innych ludzi i ty jak się już pewnie domyśliłeś, także od nich zależysz. Piękne stwierdzenie i jakże trafne, przynajmniej moim zdaniem.

Dojrzałość w słowniku Gombrowicza to słowo zbędne, bo nie ma dojrzałości w świecie ciągle niedojrzałych. Można powiedzieć, że rzeczywistość Józia to taka Nibylandia, w której nikt, nawet Kapitan Hak swoim zachowaniem, nie przypomina dorosłego. I właśnie przez to czytelnikowi nasuwa się pytanie po przeczytaniu (lub w trakcie lektury) „Co to jest dorosłość? Czy będzie mi dana?”. Moim zdaniem, nikomu nie będzie dana. Bądźmy i żyjmy jak ludzie nowocześni. Nie przejmujmy się niczym, a w razie kłopotów zróbmy to co Józio.

Książka ta była dla mnie na początku samym bełkotem, potem się do niej coraz bardziej przekonywałam, lecz mogę powiedzieć jedno – gdyby było jeszcze więcej tego bełkotu pewnie bym nie wytrwała do końca lektury tak szybko. Kunszt literacki, to zagmatwanie słów i ich bezsensowność tworzą sens. Jest to część kreacji Józia oraz jego dziwnego świata, który jest równocześnie naszym światem. Światem absurdu. Po przeczytaniu i w trakcie lektury dopadło mnie przekonanie, że niczym się nie różnimy od Józia i jemu podobnych. Akcja wartka, narracja pierwszoosobowa i wydarzenia z życia Józia są zabawne, wręcz komiczne. Polecam przede wszystkim fragmenty o Filibercie i Filidorze. Moim ukochanym fragmentem, a zarazem rozdziałem jest „Przedmowa do Filidora dzieckiem podszytego”. Zastanawiałam się nawet, czy powinnam była tę książkę ocenić, bo jest nie do ocenienia. Po prostu do przeczytania. 
*- serdecznie polecam.

Henryk Sienkiewicz, "Potop".

Tytuł: „Potop”
Autor: Henryk Sienkiewicz
Gatunek: klasyka polska
Ilość stron: 905
Ocena: 7/10
Andrzej Kmicic był brawurowym rycerzem, o którym słyszano wiele opowieści. Dzięki hojności Billewicza uzyskał on ziemie oraz narzeczoną, Aleksandrę, w której od razu się zakochał. Niestety los mu nie sprzyjał. Przez nadgorliwość oraz wybuchowy temperament swój i szajki, której dowodził, zhańbiona została jego reputacja wśród opiekunów wybranki jego serca. Tak też mężczyzna postanowił wziąć udział w wojnie przeciw Szwedom, wspierając wojska Janusza Radziwiłła, który niechybnie go oszukał, mówiąc, iż sprzyja ojczyźnie, będąc osobą, która przyczyniła się znacznie do jej upadku. Gdy tylko Kmicic się o tym przekonał, chcąc odzyskać honor i dobrą sławę, odszedł od Radziwiłła, przebrał nazwisko Babinicz i stał się jednym z największych pogromicieli Szwedów w Polsce.

Powieść ta zarówno mnie nużyła jak i ciekawiła. Czasami, gdy czytałam kolejne strony książki miałam przeogromną chęć na drzemkę i zazwyczaj właśnie tym się to kończyło. Dlatego też książkę tę polecam wszystkim, którzy mają problemy z bezsennością – w trakcie czytania „Potopu” na pewno się one skończą.
Co było w niej ciekawego?  Sylwetki głównych bohaterów, króla Polski oraz niektóre wydarzenia, jak rozmowa Janusza Radziwiłła z Kmicicem, porwanie Oleńki Billewiczówny, wszystkie sceny z wspaniałym panem Wołodyjowskim oraz najzabawniejsze – pojedynek Zagłoby z małpami.
Najbardziej w tej książce przemawiał do mnie właśnie komizm w postaci pana Zagłoby. Był to wspaniały bajarz, który przypisywał sobie w opowieściach zasługi innych bohaterów, lecz nikt nie miał do niego o to pretensji, bo to był on – Zagłoba. Ponadto jego przybrany krewny Roch Kowalski sprawiał, że pojawiał się uśmiech na moich ustach, jak zresztą pewnie każdego, kto czytał o jego spotkaniu z Gustawem, królem Szwecji i o pierwszym spotkaniu z kochanym „wujaszkiem”. Występował w niej także komizm sytuacji, jako że nasz władca bił pokłony w kościele, żeby tylko Polska do niego wróciła. Niezapomniany był także Bogusław Radziwiłł, który w toalecie zapewne spędzałby więcej czasu niż kobieta na przypudrowywaniu sobie noska. Nie potrafiłam natomiast znieść wszystkich opisów w „Potopie”. Było ich zbyt wiele. Jeżeli autorowi zależało przede wszystkim na tym, żeby nabić jak najwięcej stron, tym samym zanudzając czytelnika jak mops, to dzięki temu właśnie osiągnął swój efekt.
Podsumowując – pomysł ciekawy, wykonanie marne (głównie zepsute właśnie przez nadmierną ilość opisów batalii, budynków, miejscowości). Jako, że w podstawówce czytałam „W pustyni i w puszczy” oraz w gimnazjum niecałych „Krzyżaków”, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że książki fantastyczno-historyczne, Sienkiewicz napisał naprawdę dobre. Przynajmniej mi się je dobrze czytało, o ile nie przysypiałam akurat przy jakimś opisie.

Zofia Nałkowska, "Granica".

Tytuł: „Granica”
Autor: Zofia Nałkowska
Gatunek: klasyka polska/ obyczajowa
Ilość stron: 254
Ocena: 5/10
Zenon Ziembiewicz to mężczyzna wywodzący się ze starego, podupadającego już rodu Ziembiewiczów. Wyjeżdżał za granicę w celu zdobycia wykształcenia. Gdy wrócił do Polski, postanowił starać się o względy swej miłości z  dzieciństwa – Elżbiety. Gdy mężczyzna zdobywa wysoki status społeczny, balastem staje się dla niego romans z Justyną Bogutówną, chłopką. Dlatego też wraz z narzeczoną, później żoną, postanawiają spełnić każde jej życzenie, żeby tylko prawda nie wyszła na jaw. Przez ciągłe rozmyślanie o byłej kochance Zenon jest bardzo zestresowany. Całą sytuację pogarsza to, iż Justyna nachodzi małżeństwo, gdy na świat przychodzi ich syn.

Powieść Nałkowskiej nie wiem czemu, lecz kojarzy mi się z książką, teraz bardzo popularną, „50 twarzy Greya”. Nie miałam jeszcze okazji jej przeczytać, lecz wnioskując po opiniach swoich znajomych oraz innych recenzji, mam wrażenie, że mówi o tym samym, czyli historii mężczyzny, który ciągle chce uprawiać seks. Akurat w przypadku Zenona można powiedzieć o uzależnieniu, jak jest w przypadku Greya, nie wiem.
Przez przygodę z Justyną, dziewczyną z miejscowości, z której się wywodził, jego cała kariera stoi pod znakiem zapytania. Tak samo jak związek małżeński z Elżbietą. Ciągły stres oraz dbanie o samopoczucie byłej kochanki, sprawiają, że mężczyzna ma problemy z psychiką. Nie potrafi sobie poradzić z presją, jaką wywierają na nim ludzie – ogólnie. Jak to nie raz mówiła jego żona: ciągle zakłada maski. Kimś innym jest przy znajomych z pracy, a kimś innym w jej towarzystwie. Lecz, jak to ujął w obronie swojej osoby :
„Jest się takim, jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my, jest się takim, jak miejsce,w którym się jest.”
Gombrowicz napisał „Ferdydurke” właśnie pod wpływem „Granicy” Nałkowskiej. W powieści polskiej pisarki został przedstawiony problem społeczny, jakim jest ciągła gra (motyw – życie to teatr). Nieustanna wręcz, w celu przetrwania, zdobycia pozycji lub pieniędzy. Większość bohaterów gra w powieści Nałkowskiej. Jest ona niestety uzależniająca i sprawia wiele problemów bohaterom. Justynę Bogutównę doprowadza do choroby psychicznej, a Zenona Ziembiewicza do daleko posuwającej się depresji, co kończy się tragicznie dla głównego bohatera, jego żony oraz dziecka.
Powieść można jednym słowem określić, jako obyczajową. Język autorki jest znośny, jednakże monotonia akcji, brak momentów, w których czytelnikowi serce mocniej bije, wpływa negatywnie. Osobiście dobrze mi się to czytało, bez zachwytów, tak po prostu. Jedna z najprzyjemniejszych lektur obowiązkowych do przeczytania. Mogę polecić wszystkim, którzy lubią romanse z filozoficznym morałem.