Pokazywanie postów oznaczonych etykietą matka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą matka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 czerwca 2011

Kamienista droga- Franciszek Szczęsny

Franciszek Szczęsny- urodził się na Kaszubach, gdzie spędził dzieciństwo i młodość. W swoim dorobku ma powieści Na przekór, W krainie gryfa oraz Gryf Pomorski. Pisze także bajki dla dzieci. Kamienista droga w 2007 roku została wyróżniona w konkursie im. Jana Drzeżdżona, rozpisanym przez Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubskiej w Wejherowie.

(…) jak to jest z tą drogą, którą każdy człowiek otrzymuje, rodząc się, i jaką przejść musi aż do śmierci. Dlaczego dla jednego jest to długi, prosty, szeroki i gładki traktat? Jego życie bywa łatwe i przyjemne. A dla drugiego jest to krótka, kręta i kamienista dróżka. Jej przejście bywa prawdziwą udręką. Czy owa droga jest każdemu z góry przypisana, czy też może sami ją sobie wybieramy?”

Takimi słowami autor kończy książkę, a jednocześnie nawiązuje do jej tytułu. Można się zatem domyślać, że życie bohaterów będzie właśnie taką trudną, kamienistą drogą. Trzeba się jednak przygotować nie tyle na filozoficzny traktat o życiu, ale na niełatwą opowieść, przepełnioną ogromem emocji i tragizmu.

W małej kaszubskiej wsi, kilkanaście lat po zakończeniu II wojny światowej, żyje młoda dziewczyna- Mariola. Nie ma niestety łatwego życia. Wychowywana przez ojczyma i pozbawioną ludzkich uczuć matkę, marzy o prawdziwej i wielkiej miłości. Monotonię kolejnych dni przerywa nieśmiałe z początku uczucie do pewnego przesiedleńca ze wschodu- Andrzeja, który zwrócił na nią uwagę.

Pozbawiona szczęśliwego dzieciństwa, wciąż poniżana i kontrolowana przez matkę Mariola, desperacko pragnie jakiejkolwiek oznaki uczucia ze strony Andrzeja. Każde jego słowo, gest ma dla niej ogromne znaczenie i przynajmniej na chwilę pozwala zapomnieć o samotności. To uczucie nie jest jednak na rękę jej matce, która wybrała już sobie innego kandydata na zięcia. Nie liczy się ona jednak ze zdaniem córki. Kategorycznie zabrania spotkań z Andrzejem, nie pozwala Marioli wychodzić z domu, zastraszą ją i grozi. Wszystko co robi przynosi jednak odwrotny skutek. Dziewczyna coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że nic nie wpłynie na zmianę decyzji matki, a jedynym wyjściem, żeby na zawsze być z Andrzejem jest zajście w ciążę. Do ślubu niestety nie dochodzi i plany Marioli w jednej chwili legną w gruzach. Jest to jednak dopiero początek lawiny tragicznych wydarzeń, które wstrząsną całą wsią.

Książka napisana jest bardzo prostym językiem. Autor jest oszczędny w opisach miejsc, postaci, a nawet uczuć, jednak wszystko to można pośrednio wyczytać z zachowania bohaterów. Pomimo prostoty języka, książka podejmuje bardzo ważne tematy, jak miłość i nienawiść, życie i śmierć. Dodatkowo niesie ze sobą ogromną dawkę emocji.

Podoba mi się motyw wsi, lektura porusza też temat trudnych relacji międzyludzkich, który jest jednym z moich ulubionych, na pewno też skłoniła mnie do refleksji nad ludzkim życiem. Pytania zadane przez autora na ostatnich stronach książki wciąż pobrzmiewają mi w głowie. Czy rzeczywiście to co się stanie jest z góry przesądzone, czy może to my sami możemy wpływać na nasze życie i je kształtować? Ile zależy od nas, a ile od przeznaczenia i czy możemy zmienić bieg wydarzeń?

Zastanawiam się także nad losami głównej bohaterki. Najciekawsza w książce wydaje mi się chora relacją między Mariolą a jej matką. Nie ma tu mowy o wzajemnym zrozumieniu, zaufaniu, rozmowie, czy też zwykłej matczynej trosce i czułości. Apodyktyczna matka zdominowała całe życie Marioli. Poniża córkę, wymaga bezwzględnego posłuszeństwa i nigdy nie ma dla niej dobrego słowa. Jest to niszczące i bardzo krzywdzące uczucie, przez które ukazuje się również dramat samej matki. Do końca nie wiadomo czy nie potrafi ona okazać uczyć córce, czy też nie chce. Wydaje się, że poprzez swoje szorstkie gesty i zachowanie próbuje uchronić Mariolę przed złym losem, ale bardzo ją przy tym rani. Pomimo wszystko, Mariola wykazuje raczej bierną i uległą postawę wobec matki. Dopiero uczucie miłości, jakie żywi do Andrzeja daje jej siłę żeby sprzeciwić się woli rodzicielki. Chociaż w głębi duszy czuje się nieszczęśliwa i niekochana przez matkę, nigdy nie mówi nawet jednego złego słowa na nią, nie skarży się. Ciekawa jest tutaj także postać ojczyma, który wbrew stereotypom jest pozytywną postacią. Stara się wspierać Mariolę i hamować władcze zapędy swojej żony, jest jednak w tym mało zdecydowany i stanowczy. Ważnym aspektem jest również wpływ wojny na losy bohaterów.

W książce zachwyca mnie to, że pod pozorem banalności i prostoty, kryje się dogłębna i złożona analiza ludzkiej psychiki. Podobają mi się bohaterowie, szczególnie matka, której postać zdecydowanie odbiega od wszelkich schematów. Historia wiejskiej dziewczyny szukającej prawdziwej miłości nagle zmienia się, pod wpływem tragicznych wydarzeń, w opowieść o sensie i celowości ludzkich decyzji. Czesław Miłosz napisał: „Lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach” i te słowa moim zdaniem idealnie oddają w tym przypadku istotę książki. Choć życie jest potężną siłą, a człowiek tylko maleńkim punktem we wszechświecie, to jego decyzje mogą mieć czasem kluczowe znaczenie dla losów świata.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa NOVAE RES za co bardzo dziękuję.

Moja ocena: 4,5/6

piątek, 13 maja 2011

Dość już łez- Linda Howard


Linda Howard- jest autorką około czterdziestu powieści, które były bestsellerami New York Timesa, USA Today, czy Publishers Weekly. Jest także laureatką wielu nagród w kategorii literatury kobiecej, między innymi RITA Award oraz Romantic Times Magazine Award.

David jest chirurgiem i razem z kolegami postanowił założyć mały, darmowy szpital w biedniejszych rejonach Meksyku. Tuż przed wyjazdem okazało się, że jego żona- Milla jest w ciąży, ale pomimo to postanowili wyjechać. Wkrótce urodził im się chłopczyk, któremu dali na imię Justin. Któregoś dnia David jak zwykle spieszył się do szpitala. Ucałował na pożegnanie żonę i synka, po czym szybko wyszedł. Nawet się nie domyślał, że jest to ostatni raz, kiedy widzi swoje dziecko...

Po wyjściu męża do pracy Milla zabrała sześciomiesięcznego Justina na targ. Jak zwykle planowała zrobić małe zakupy i wrócić do domu. Niespodziewanie napadło ją dwóch mężczyzn, którzy zamierzali odebrać jej dziecko. Zszokowana Milla próbowała bronić syna, rzuciła się na porywaczy i walczyła. Udało jej się nawet wydrapać jednemu oko, jednak została pchnięta nożem w plecy i straciła przytomność. Mężczyźni uciekli z jej ukochanym synkiem, a nikt z tłumu ludzi zgromadzonych dookoła nawet nie zareagował, nie próbował jej pomóc.

Pchnięcie nożem okazało się na tyle groźne, że Milla musiała być operowana i długo dochodziła do zdrowia. Kiedy jednak odzyskała siły jej głową i sercem zawładnęła jedna myśl: odnaleźć syna. Z dnia na dzień szczęśliwe i idealne małżeństwo Milli się rozpadało. Coraz bardziej oddalała się od męża i choć w głębi serca kochała go, to nie wyobrażała sobie by mogli być razem jak dawniej. Była zrozpaczona i wiedziała, że dopóki nie odnajdzie własnego dziecka, nie będzie mogła normalnie żyć i być szczęśliwa.

Mija dziesięć lat. David po rozwodzie z Millą ułożył sobie życie z inną kobietą. Milla natomiast wszystkie te lata spędziła na poszukiwaniach syna, które okazały się bezskuteczne. Założyła też organizację zajmującą się poszukiwaniem zaginionych osób, przede wszystkim dzieci. Chociaż udało jej się pomóc tysiącom ludzi w odnajdywaniu bliskich, to sama nie potrafiła znaleźć żadnego tropu, który zaprowadziłby ją do syna. Chwytała się każdej nadziei, każdego najmniejszego śladu, ale każdy prowadził donikąd. Powoli kobieta traciła nadzieję, jednak na jej drodze pojawił się niejaki Diaz. Samo imię tego mężczyzny wzbudzało strach i respekt, uchodził bowiem za człowieka bezwzględnego i zawsze doprowadzającego sprawy do końca. To właśnie on pomógł Milli dotrzeć do prawdy i odkryć tajemnice związane z porwaniem syna. Powoli też rodziło się pomiędzy nimi uczucie. Diaz, choć skryty i małomówny, na początku przerażał Millę, to mimo to w jakiś sposób ją pociągał. Kobieta jednak odsunęła od siebie to uczucie i skupiła się na myśleniu o Justinie. Wiedziała, że nie może się poddać, będąc u kresu poszukiwań. Musiała dowiedzieć się co czy wszystko z nim w porządku. Chciała wiedzieć, czy jest kochany i jakich ma rodziców. Tylko czy będzie mogła pogodzić się z myślą, że nigdy nie odzyska Justina tak naprawdę? Po tylu latach nie może zabrać go od przybranych rodziców, bo to zburzyło by mu cały świat. Jak w takim razie potoczy się jej dalsze życie, które nagle zostało pozbawione celu?

Zawsze duże wrażenie robili na mnie ludzie, którzy pomimo wszystko potrafią dążyć do wyznaczonego celu. Mają na tyle silną wolę, żeby się nie poddać w połowie drogi, nie zrezygnować, kiedy wydaje się, że wszytko jest stracone, nie zniechęcić. Milla- główna bohaterka książki jest właśnie przykładem takiej kobiety- wytrwałej i pomimo beznadziejne sytuacji, niepoddającej się aż do samego końca. Jej determinacja i wytrwałość wydają się czasem wręcz absurdalne, ale pomagają jej w odnalezieniu szczęścia. Od pierwszych stron czytelnik towarzyszy bohaterce w poszukiwaniach i razem z nią przeżywa stratę syna. Książka jest przy tym napisana lekkim i przyjemnym językiem. Pomimo, że fabuła jest dosyć przewidywalna, to urozmaicają ją zaskakujące wątki poboczne. tworzą one zagadkę, która zostaje rozwiązana dopiero pod koniec książki. Jedyne co mi się nie spodobało, to "amerykański klimat" powieści, który dało się odczuć w niektórych momentach. Nie stanowiło to jednak zbyt wielkiego problemu. Ogólnie przyjemna lektura, chociaż we mnie wzbudziła też pewnego rodzaju przerażenie. Porwania dzieci zdarzają się przecież nie tylko w książkach, a ja nawet nie chcę się zastanawiać, jak w takich sytuacjach czują się rodzice i jak wygląda ich późniejsze życie.


Książkę otrzymałam od Księgarni MATRAS dzięki współpracy z portalem SZTUKATER, za co serdecznie dziękuję.

Moja ocena: 5/6