Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prezenty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prezenty. Pokaż wszystkie posty

środa, 27 listopada 2013

Bardzo poważna rozmowa :)

Witam Wszystkich Zewsząd

Nie robię w tym roku dekoracji na Święta !









Jedyne, co popełniłam, to kolejne lampiony i odlewy gipsowe. Nie robię, bo....

- Jasiu, musimy poważnie porozmawiać - zebrałam się w końcu na odwagę.
- Właśnie, właśnie - Jasiek wyraźnie się ożywił i wygramolił z kaloryfowego leżaka - musimy pogadać, bo ja mam sporo pytań, a ty nigdy nie masz czasu.
- Oooo, to niesprawiedliwe! Zawsze mam czas dla ciebie, tylko jak chcę pogadać, to ty mi natychmiast zasypiasz na kolanach i po rozmowie.
- No bo jak mnie miziasz, zamiast gadać, to zasypiam, co się dziwisz, listopad najlepszy na spanie jest.
- Uhum - mruknęłam, nie wdając się w dyskusję, bo po prawdzie, Jasiek miał rację. Wygłaskany, zazwyczaj pochrapywał, a ja nijak tej poważnej rozmowy zacząć nie mogłam.
- Bo wiesz - kocio był gotowy do dialogu - ja bym chciał się dowiedzieć, gdzie ty ciągle chodzisz i jakieś paczki nosisz?
- Matko! Jakie paczki? Przecież to drobiazgi są , a noszę... no noszę do... no do maluszka noszę, zapomniałeś , że mamy wnuka?
- My mamy????-  Jaśkowe oczy rozszerzyły się niebezpiecznie - myyyyy???
- No dobra, ja mam, a ty nie - zgodziłam się szybko - mam i noszę różne rzeczy, a co nie mogę?
- No możesz, możesz - Jasiek był dziś w nastroju ugodowym - pewnie, że noś, jak ja bym miał swojego wnuka, też bym coś nosił. Ale nie mam i już. A jak właściwie taki wnuk wygląda?
Zgłupiałam po tym pytaniu, bo jak tu kotu wytłumaczyć wygląd małego człowieczka, który z tygodnia na tydzień zmienia się w tempie kosmicznym.
- Jaśku, to ja ci zdjęcia i filmiki pokażę, bo opowiedzieć trudno będzie ... - zaproponowałam, widząc swoją bezradność w tej materii.- A nie będziesz zazdrosny? - Chciałam wiedzieć na wszelki wypadek.
- A o co? Przecież nie dajesz mu moich sznurków i myszy, tylko jakieś malowane drewienka, to niech sobie ma jak lubi, swoją drogą to wnuki mają dziwny gust,  tego czegoś nawet poturlać nie idzie i twarde jakieś takie .... dawaj te zdjęcia! - kot wspaniałomyślnie zakończył temat.
Usiadłam z kotem do oglądania w poczuciu, że główny temat rozmowy wciąż jeszcze przede mną i lekko nie będzie.
- O! - zdziwił się Jasiek - to wnuki nie są kosmate? I co on ma w buzi, to nie wygląda mi na sznurek? I on to lubi? Fuj, ja bym tego plastiku do pyszczka nie wziął, może jednak dam mu swoją mysz?
- Zostaw, Jaśku, myszy dla siebie - uśmiechnęłam się do kociej niani - małe człowieczki wolą smoczki i inne zabawki.
- Uhhh, no wiem i te durne drewienka - kocio był wyraźnie zdegustowany.
- Ale się przyczepiłeś. Drewienka są na imieninki do pokoju dziecinnego...


- W porządku, nie wkurzaj się, a temu wnukowi się chociaż podobały? - Jasiek uczciwie próbował nadać sens mojej radosnej twórczości, ale efekt tych działań był umiarkowanie wspierający, a mina obdarowanego dawała mi wiele do myślenia...
- Oj tam ,oj tam - pocieszałam się - jak dorośnie to może mu się spodoba...., hmm, no faktycznie chyba nie był urzeczony... ale rodzicom się podobało - broniłam się słabo, bo kot wciąż patrzył na mnie z politowaniem.
-To ja już wolę ten prezent od Qrki, przynajmniej jest mięciutki - kocisko wyraźnie chciało mnie dobić, ale tu aqratnie (:)) ) miało rację, bo rzeczywiście Beatka wypracowała dla mojego wnuczęcia coś prześlicznego !!!
Bardzo Ci, Kochana dziękuję za cieplutką niespodziankę:)))



- Jasiek! Wróćmy do naszej rozmowy - nie wiedzieć czemu, bardzo zaczęło mi zależeć na zmianie tematu.
- A co my robimy? Gadasz bez przerwy.
- No niby gadam, ale... - aż mi w gardle zaschło, na myśl o tym, co to ja muszę Jasieńkowi oznajmić.
- Wal śmiało - zachęcił futrzak i spojrzał mi wyczekująco w oczy.
- Eeee...tego...no....bo widzisz, Jasiu, ja .....yyyy... no ...JA MUSZĘ WYJECHAĆ.
Nie wierzyłam, że to w końcu powiedziałam i na wszelki wypadek zamknęłam oczy, żeby nie widzieć Jasinej miny. O matko! Jaka cisza!
- Ha ha ha, ale mi nowina ! - Śmiech Jaśka przeciął powietrze i wprawił mnie w osłupienie - już dawno wiedziałem, że coś knujesz, tylko czekałem, aż się przyznasz.
- Jasieczku, naprawdę wiedziałeś? I co? Mogę jechać? Nie jesteś zły? - Słup soli, to przy moim stanie ducha i ciała mały pikuś , tak bardzo się zawiesiłam w zadziwieniu.
- Wiem, bo podsłuchałem - napuszył się Jasiek- agent 07 - jedziesz sobie do Madrytu na prawie trzy tygodnie i wrócisz dopiero na Sylwestra.
- Matko! I nie jesteś ani wstrząśnięty, ani zmieszany, Kocie?
- Ani , ani - Jasiek patrzył na mnie figlarnie.- Ja już tu sobie wszystko ustaliłem z tym Dużym, będziemy świętować, że hej, tylko nam choinkę przed wyjazdem rozstaw, żebym miał miejsce na prezenty od Mikołaja, bo mi niespodziankę obiecał.
Wierzyć mi się nie chciało!
Radość spędzania Świąt z córcią w stolicy Hiszpanii, psuł mi obraz samotnego Jasia, zdziwionego, że kanapa jest cała dla niego. Wciąż miałam przed oczami taką kocią minę ...


A tu, proszę. Dostałam pozwolenie i jadę!
- Ehhh, Jaśku mój dzielny i tak będę tęsknić, ale obiecuję, że fajerwerki noworoczne będziemy razem oglądać:)))
- No i koniec rozmowy, lepiej pakuj się do miski, ...do walizki , chciałem powiedzieć  - zachichotał Jasiek i sam wpakował się na swój leżak.- Będzie dobrze.


- I przywieź mi jakąś hiszpańską mysz....

Nic dodać, nic ująć:)))) KEEP CALM AND LOVE JASIEK :))))))))







środa, 30 października 2013

Muchomory i humory z dynią w tle...

Witam Wszystkich Zewsząd.



 Pojechałam do lasu złotą jesień podziwiać.
Ale się napodziwiałam!!!!!!
Mój dąb, co to miał mnie kolorami na kolana powalić, rozebrał się do gołych gałęzi, cały zadowolony, że kretowisk nie widać, bo je liśćmi skutecznie zasłonił. No super!
Może chociaż jakieś grzyby znajdę? Zawsze przecież były...
Znalazłam. Dwa.
Jednemu zdjęcie zrobiłam, zła jak osa, że się z podziwianiem feerii barw jesiennych spóźniłam. Ten przynajmniej nie zawiódł.


Wróciłam do domu przewiana wiatrem i z niedosytem jakimś...
No trudno, może w przyszłym roku...eeeehh
A wczoraj przytargałam na swoje trzecie piętro dynię. Mała, dwukilowa, bo na cięższą nie miałam siły. Postawiłam na stole z przekonaniem, że wyrżnę sobie coś na listopadową okoliczność, ale ręka z nożem zawisła nad delikwentką i tak została.
Czemu ona taka mała?
I czemu ona ogonka przyzwoitego nie ma?
A właściwie to czemu ona taka okropnie pomarańczowa jest?
O matko! Humor mi się zepsuł całkiem, a dynia westchnęła z ulgą, że rżnięcia nie będzie.....
Już chciałam zamknąć kwestię zębato szczerbatych dekoracji,  ale jakbym w tym westchnieniu nutkę żalu usłyszała... że co, że dynia zupełnie do bani i nieprzydatna wcale? Może chociaż na zupę.... też nie?
Uległam.
Teraz obydwie mamy humorki całkiem całkiem:)))





Taaaa. Białe jest piękne! Rude czasem też:))
A propos....
- Jasieeeeek!!!!
- Wołałaś mnie, czy to w telewizorze? - Jasieczek rozejrzal się uważnie po pokoju.



- Pewnie, ze wołałam. Chodź tu, muszę ci się przyjrzeć dokładniej.
- A co chcesz oglądać? - Chciał wiedzieć kocio i nie ruszył się z miejsca.
- Oj, no różne rzeczy - odpowiedziałam wymijająco - przyjdziesz tu , czy nie?
- Teraz nie mogę, pilnuję myszy - padła rzeczowa odpowiedź.
Istotnie, kocisko rozmoszczone w mojej pościeli, położyło łapę na Jutkowej myszce i ani myślało o zmianie swoich planów.
- Jasiek! W tej chwili złaź z kanapy i chodź tu do mnie.
Nagląco ostrzegawczy ton mojego głosu nie zrobił na kocie najmniejszego wrażenia. W dalszym ciągu wałkował się na mojej kołdrze, tylko teraz mysz upychał w jej fałdy.
- Nie to nie, schowam pościel razem z tobą - obraziłam się i sięgnęłam po poduszkę.
- No zostaw, daj się pobawić - kot głośno zaprotestował i rozłożył się na całą długość, broniąc terytorium jak, nie przymierzając, bohaterska Emilia Plater. - Jak mi chcesz koniecznie czyścić uszy, to musisz poczekać.
- Jakie uszy? Wczoraj ci czyściłam. Chciałam ci się przyjrzeć z całkiem innego powodu.
- O czym ty mówisz? Co jest we mnie takiego interesującego, że tak chcesz mnie oglądać?
- No właśnie nie wiem i dlatego chcę zobaczyć - ucieszyłam się, że wreszcie dochodzimy do porozumienia.
- Nie, no chwila, jak to NIE WIESZ? - Jasiek porzucił mysz i spojrzał na mnie z oburzeniem.



- No bo widzisz, Jasiu, to jest tak...- rozpoczęłam swój monolog, widząc, że koci egotyzm jest silniejszy od instynktu łowcy i wreszcie skupiam całą uwagę zaniepokojonego sierściucha.
Jesteś całkiem normalnym kotem. Masz futerko, cztery łapy, ogon....
- No mam, mam i co z tego? - Przerwał mi Jasiek. - Każdy kot tak ma, to jakiś problem jest?
- No właśnie nie, wszystko normalne i na miejscu, a niektóre miejsca nawet ponad normę...- nie darowałam sobie złośliwości, patrząc wymownie na brzuszek i pupę mojego koteczka. - Więc tym bardziej się dziwię, że niby wszystko w porządku...a jednak...
- No nie wytrzymam! - Rozsierdzony Jasiek zerwał się na równe łapy i nastroszył jak wkurzony szop pracz. - Powiesz mi w końcu o co chodzi?!?
- A ha haa - roześmiałam się serdecznie, bo mina kota była tego warta. - Oj ty głupi Jasiu, droczę się z tobą, bo pojąć nie mogę, za co cię te baby blogowe tak kochają !
- Co takiegooooooo?
- No kochają cię bardzo, bo nie dość, że podarunki ślą i głaski i miziaki przesyłają, to jeszcze nie pozwalają postów bez twojego udziału pisać. Tylko dopytują.
- Aaaa, to o to chodzi - Jasiek przestał się stroszyć i usiadł przed lustrem. - hmm, no wiesz, rzeczywiście.... no może faktycznie coś .... eeee...nie chyba nie...., aczkolwiek sam czasem myślałem....ale to takie tam....yyyyy, sam nie wiem, ale chyba ...no tego.... coś jest na rzeczy...

Zostawiłam kota na tych rozważaniach. Niech się chłopak cieszy, że ma wielbicielki. Zawsze to humor poprawia. Ale niech sobie nie myśli, ze ja mu tu czerwony dywan rozwijać będę, celebryta jeden! O niedoczekanie. Co on ostatnio dostal z Leniuszkowa TUTAJ ? O właśnie, osobisty woreczek na myszy i to jaki cudny! A potem się dziwią, że się kotu w łepetynie poprzewracało!


Kurczę, gdzieś miałam taki czerwony materiał..... hmm, może by na ten dywan wystarczyło....?
Buziaki :)))))







sobota, 28 września 2013

Spis zdarzeń niezwykłych.

Witam Wszystkich Zewsząd.


- A kiedy przyjdzie ta miła pani, która siedziała ze mną na podłodze? - Zapytał Jasiek i tęsknie spojrzał na drzwi. - Przyniosła mi takie coś, takie pyszne coś... - koci język odruchowo omiótł pyszczek i na koniec mlasnął ze smakiem. - No to kiedy przyjdzie?
- No raczej nieprędko, Jaśku. Ta miła pani mieszka dość daleko i przyjechała tylko na chwilkę w odwiedziny.
- Uuuuu, daleko... - zafrasował się kocio - a taka fajna pani i po brzuszku umie mnie głaskać i jeszcze mam od niej takie kolorowe cukierki, jesteś pewna, że dziś nie przyjdzie? Bo gdyby jednak przyszła, to mogę jej dać trochę sznurka i ewentualnie.... jeden korek, bo mam trzy.
- O matko! Jaki altruista! Jasiek, nie poznaję cię, kocie - roześmiałam się na myśl o tym, jak mój domowy zbieracz przydasi, dzieli się swoimi skarbami bez mrugnięcia okiem.
- Oj tam, oj tam - Jasiek udawał, ze nie słyszy moich złośliwości i sapiąc niemiłosiernie upychał cukierkową zabawkę w oparcie fotela. Trzy inne wybebeszone i obślinione znalazły schronienie pod lodówką. Reszta nie znała jeszcze swojego losu.
- Jak je wszystkie zepsujesz, to czym się będziesz bawił? - zaciekawiłam się patrząc na resztki sznureczka wystającego z mebla.
- Uhhh - zezłościł się Jasiek - ja ich wcale nie psuję, tylko chowam na potem, skoro ta pani mieszka tak daleko....




W sumie, kot ma rację. Zamyśliłam się i też postanowiłam schować swoje prezenty na potem, żeby się nimi cieszyć jak najdłużej. Bo wprawdzie nie siedziałyśmy na podłodze i nie głaskałyśmy się po brzuchu, aczkolwiek nie wykluczam takiej możliwości następnym razem:))), ale uściskom i serdecznościom końca nie było. To nadzwyczajna wizyta :))))

Bezcenne skarby od Magdy :))

Prześliczny hafcik, z myślą o mnie robiony:))

Bo Madzia (Jenouvelle) TUTAJ już taka jest, że bez serdecznych uścisków nie da rady. Fantastyczna, serdeczna i pełna ciepła, wypełniła mój dom uśmiechem i radością tak szczerą i wszechogarniającą, że mimo upływu czasu, ta wspaniała aura wciąż tu jest obecna. Nie dziwię się Jaśkowi, bo i ja mam jeszcze w ustach smak amoniakowych ciasteczek Madzi, po których już śladu nie ma. Mam też wspomnienia z naszego pobytu u gościnnej Blue ( Biel z odrobiną błękitu) TUTAJ i wspólnych łowów w tych dziwnych sklepach, z których się targa do domu rzeczy, nie tyleż dziwne, co absolutnie potrzebne, a wręcz  niezbędne:)) Są tak niezwykłe, ze doczekają się oddzielnego posta.
A ile miałyśmy przy tych zakupach zabawy i frajdy, to nasze:)))
Madzia odjechała z niedomkniętą walizką, z której wystawały nieporęczne fragmenty nabytych skarbów, a Iwonka i ja zostałyśmy same, w przekonaniu, że to dopiero początek wspaniałej znajomości w realu, a ciąg dalszy nastąpi, wcześniej niż nam się zdaje :))
- No widzisz, Jaśku, nie tylko tobie tęskni się za tą miłą panią. Chodź, kocie, dostaniesz swój smakołyk od Jenouvelle, bo go dla ciebie przechowałam ....
- Wiedziałem, wiedziałem, że wszystkiego nie zjadłem!. - Jasiek pognał do kuchni i usiadł wyczekująco przy miseczce.
- Nie mogłam ci dać wszystkiego na raz, obżarciuchu - perswadowałam - no poczekaj, chwila....Jaaaaaaaaaaasiek!
Musiałam się bardzo spinać, żeby uratować Jaśkowe przysmaki i dać kotu szansę cieszenia się nimi dłużej.
Dziękuję Ci Magdo za ten wspólny czas, ciepły i przytulny mentalnie mimo wrześniowego chłodu. Dziękuję, Iwonko, za Twoją bezgraniczną życzliwość i cierpliwość wielką. Dziękuję Wam bardzo!!!!

- Jasiek! Zostaw ten papier! - Musiałam przerwać pisanie, bo kocur widząc, że na przysmaki od Magdy nie ma już co liczyć, dorwał się do przesyłki od Ani "Mój dom moja przystań". TUTAJ
- Co zostaw, dostałaś paczuszkę i nie otwierasz, a tam coś pachnie kociego. No otwieraj, bo sam to zrobię - zagroził Jasiek i zaczął groźbę wprowadzać w czyn.
-  No przestań, człowiek nie może się delektować niespodzianką, bo ma w domu kota terrorystę - marudziłam, ale tylko pro forma, bo sama nie mogłam wytrzymać z ciekawości.



No tak. To powinno być surowo karane! :))) Ania swojego czasu wygrała Jaśkowy konkurs i wysłałam jej nagrodę. I tu się wszystko zgadza. Ja jednak żadnego konkursu u Ani nie wygrałam, a zawartość przesyłki przeczyła tej oczywistej oczywistości.
Więc krzyczę na Anię, ze dusić ją będę w uściskach, za takie pomysły i ściskać przy okazji z radości niespodziewanej, jaką mi zgotowała.

Jasiek porwał swoją część prezentu i jeszcze zakosił mi aniołki, których nie ma na zdjęciu, bo je później, z trudem niemałym, odzyskałam.
A reszta cudów od "niesfornej" Ani wygląda tak:

Że wymienię : zestaw zapachowy (drzewo sandałowe), długa serwetka bieżnik z piękną koronką, fantastyczne serduszka i aniołki robione przez Anię, cudne tagi, także przez nią poczynione, zielona sercowa plecionka, przepiękne serwetki, a dalej zawinięta w haftowaną chusteczkę, hiacyntowa cebulka i do tego wszystkiego  liścik cudnej treści, własną ręką przez Anię napisany.  No i jak tej Ani nie dusić?!!!
Aneczko, bardzo Ci dziękuję, a duszenie i tak masz jak w banku:))) Wiem , wiem, kochasz dawać tak samo jak dostawać:)))
Jasiek poszedł w końcu spać na  szafę, przytulając łapką swoje skarby, a i ja skończywszy mój spis zdarzeń niezwykłych, powinnam iść odpocząć, bo wrażeń moc, a ja muszę sobie dawkować, żeby od tych pozytywnych emocji nie zwariować czasem:))))
To pa....






czwartek, 1 sierpnia 2013

Pomysł Jaśka :))

Witam Wszystkich Zewsząd


A wszystko przez Chenię :))))

Potajemnie i skrycie oraz znienacka i podstępnie obdarowała mnie ta "okropna" Chenia skarbami cudnymi w postaci : prześlicznej, bieluchnej karteczki, genialnie wyhaftowanych (na lnie!!!!) woreczków z inicjałem i....uwaga, uwaga...buteleczki z eliksirem naszych marzeń, czyli ....Citra Solv!!!!! Z długotrwałego szoku wyprowadził mnie dopiero Jasiek, któremu dostała się rewelacyjna szydełkowa mysz! No czyż ta Chenia nie jest "okropna" i kochana?! Cheniutku, niespodzianka była niesamowita! Dziękuję Ci bardzo, bardzo!!!



A potem to już straciłam kontrolę, bo...

- O Matko! Jasiek, co ty wyprawiasz?!?! - spojrzałam z przerażeniem na mojego kota, który trzymał w łapkach prezent i zaśmiewał się do rozpuku, co w kocim wydaniu budziło co najmniej grozę, nie mówiąc już o przemożnej chęci natychmiastowego wezwania kociego psychiatry.
- A ha ha, he,he... - rechotało bez opanowania kocisko, więc szybko sprawdziłam , czy butelka z bezcennym preparatem jest zamknięta, bo innego wytłumaczenia tego zachowania, nijak znaleźć nie mogłam. Nic, tylko się kocio napił Citra Solv i oszalał!- O matko! Jasieeeeeeeeeek!
- No co? - Kot w jednej chwili spoważniał. - O co chodzi? Ucieszyć się nie wolno?
- Wolno, ale ty mnie, kurczę, nie strasz - odetchnęłam, bo buteleczka była jednak szczelnie zamknięta - Odbiło ci, czy jak?
- Nic mi nie odbiło, przecież ja mysz dostałem, a nie piłkę - rezolutnie odparował Jasiek - na pomysł wpadłem i tyle.
- Ty i te twoje pomysły, zawału można dostać - próbowałam mówić w miarę spokojnie, odkładając ciśnieniomierz, którym stan swego zdrowia po tych atrakcjach, sprawdzić zamierzałam. - Jaki znowu pomysł?
- Fantastyczny!
- Taaa, zapewne - mruknęłam niepewnie, bo Jasiek biegał po całym domu i znosił na stół wszystkie swoje zabawki.
- Ogłoszę konkurs z nagrodą! - obwieścił zasapany, taszcząc ostatnią maskotkę.
- Słucham?!? - Określenie "zdębiałam" pasowało mi tu najlepiej.
- No taką zgaduj zgadulę, czyja mysz jest od kogo, a ty wymyślisz nagrodę, Fajnie wykombinowałem?
O matko! Tyle kotów było w schronisku, że też akurat musiałam ulec niebieskim oczętom tego pomyleńca! Co mnie podkusiło? Jakiś urok rzucił, czy co? Nie inaczej, tylko urok, albo może i klątwę  jaką...
- No i co ja mam z tobą zrobić? - zapytałam, odrzucając myśl o duszeniu albo ewentualnym podtopieniu sierściucha.
- Ze mną? Ze mną nic, z myszami coś zrób. - niebieskie oczy przepełniała niewinność w tak czystej postaci, że zaniechawszy morderczych zamiarów, wywiesiłam białą flagę.
- Ehh, rozumiem, że mam je ponumerować?
- No właśnie, właśnie i zdjęcia zrób, a kto pierwszy zgadnie, ten wygra - zaaferowany Jasiek układał na stole swoją kolekcję, więc nie pozostało mi nic innego, tylko sięgnąć po aparat...
- A regulamin?- przypomniałam kotu, pstrykajac kolejną fotkę.
- Jaki regulamin? - Jasiek znieruchomiał na chwilę, po czym machnął ogonem. - Wiadomo. - Oświadczył.  - Przede wszystkim nie wolno podpowiadać i przyznawać się do swoich podarunków. A kto pierwszy poda prawidłowo wszystkie nazwy blogów i imiona ofiarodawców ten wygrywa i już. 
- Ale mi regulamin - powątpiewałam - to trzeba jakoś w punktach i czytelnie - pouczyłam przemądrzałego organizatora zabawy.
- No to się napisze - bezczelnie zawyrokował Jasiek i wyrównał wystającą z szeregu myszkę.
- Uhmm , to znaczy ja napiszę - przewidująco stwierdziłam fakt - a ty się będziesz dobrze bawił...
- A ty nie?
No i to pytanie załatwiło mnie na cacy. Matko! Przecież to świetna zabawa i pomysł przedni, to o co się właściwie wściekam? Że nie mój?!
- Tak jest, Panie Janie ! - Niemal zasalutowałam kotu, porzucając wszelkie dywagacje nad wyższością Jaśkowego rozumu nad moim własnym. - Nie ma sprawy, bawimy się!

JAŚKOWA ZGADUJ ZGADULA



Regulamin:))

Wszystkie zabawki dostał Jaś od Was.
Każda jest opisana wraz z fotką na moim blogu. (szukanie to bułka z masłem, od czego są etykiety:)) )
Wystarczy w komentarzu do odpowiedniego numerka dopisać nick ofiarodawcy i nazwę jego bloga.
Jako przykład niech posłuży mysz z dzisiejszego postu :
nr 6 - Chenia "Uroczy detal"
 Do odgadnięcia pozostało jeszcze 5 upominków :))
Nie wolno w dodatkowych komentarzach ujawniać swoich własnych podarunków,czyli podpowiadać:))
 Nagrodę niespodziankę otrzyma pierwsza osoba, która poda wszystkie dobre odpowiedzi.
Zabawa kończy się, gdy padnie prawidłowa odpowiedź, a jak nie padnie do 10 sierpnia, nagrodę bierze Jasiek:)))
 W konkursie mogą brać udział wszyscy (ofiarodawcy takoż).
 Anonimowych proszę o podpis i maila.
Poniżej lista ponumerowanych podarunków (dla utrudnienia kolejność przypadkowa :)))).





















Fajnej zabawy życzy pomysłodawca i organizator konkursu




Powodzenia w zgadywaniu życzy sponsor nagrody, czyli
Wasza Snow:)))

Buziaki!

czwartek, 4 lipca 2013

Światło na kilka sposobów.

Witam Wszystkich Zewsząd.

Dziś będzie jasno i świetliście:)))



Żar leje się z nieba i mimo zasłoniętych, okien robi mi z domu saunę:))
Ale wieczorem jest dużo lepiej, więc zapalam światełka w zrobionych na zamówienie lampionach i oddycham w miarę swobodnie:))




Papier ryżowy i serwetka z francuskim motywem dają w dzień efekt chłodnego, mrożonego szkła, a wieczorem ciepłe przytulne światło. Chyba zrobię sobie dla siebie takie same:)))
A wracając do światła słonecznego, nadmieniam, ze w mieście mnie męczy , ale w lesie .....
Pamiętacie moją różową hortensję?
Była bledziutka....

A teraz....



No właśnie:))). Światło słoneczne cuda czyni w naturze..... kurczę, banał jakiś mi tu wyszedł był:)))

Teraz będzie o rozświetlonych duszyczkach dobrych ludzi:)))
Po pierwsze stała się jasność, bo wygrałam przecudne candy u Iki WĘDROWANIE MOJE   . Nie mam wielkiego szczęścia do loterii, a tu taka niespodzianka!!! Filiżanka z angielskiej porcelany jest moja!!! Cieszyłam się jak dziecko! :)))
O. Taka piękna:

Jak tylko Ika ogłosiła candy, oczy mi się zaświeciły do tego cudeńka i zgasnąć nie chciały:))) I wygrałam!!!

A jak już przyszła przesyłka (a szła i szła, aż się z Iką mailowo wspierałyśmy w rozterkach, czy dojdzie i czy aby nie uszkodzona w podróży), więc jak już przyszła filiżanka opatulona, cała i piękna, to miałam w domu światło dwóch reflektorów, które zapaliły się w oczach pewnego, dobrze Wam znanego kota:)))
Jaśkowe oczy rozbłysły tak na widok szpuleczek, które Ika wraz z woreczkiem i życzeniami dołączyła do paczuszki.





Jasiek natychmiast poplątał wszystkie nitki, a kocie szczęście nie miało kresu:))) Dziękujemy Ci, Ikuniu!!!!
Bliższa znajomość z Tobą to prawdziwa przyjemność:)))

I wiecie, słowa na przywieszce, dołączonej przez Ikę do prezentu, to kwintesencja idei takich zabaw:))....



.... bo w oczekiwaniu na filiżankę, odebrałam z poczty paczuszkę od Petry Bluszcz  BLUSZCZEM OPLĄTANE   Jej dusza jest tak jasna,  jak uśmiech maleńkiej Łucji :)) Petra uszczęśliwiła Jaśka kapitalną myszką, dźwięcznym Panem Dzwoneczkiem i uradowane Kocisko od rana wydzwania kuranty, nie bacząc, że pobudki w mieście jeszcze nie odtrąbiono:)))


Petro, kochamy Cię z Jaśkiem bardzo!!!!

I pięknie jest, tak ogrzewać się ciepłem ludzkich serc i opromieniać światłem dobrych duszyczek:)))

A na koniec.... hmmm... no na koniec jeszcze o świetlanej przyszłości, która, jak mniemam, czeka pewną parę...
Otóż moje męskie dziecię postanowiło zalegalizować swój dziesięcioletni związek i wziąć ślub, coby nowy człowiek płci męskiej, który późną jesienią na świat się ma zamiar wybrać, poczuł się na tym świecie dobrze i bezpiecznie:))
Już myślałam, że się nie doczekam, a tu....światełko w tunelu:))))))))))))
Ale, póki co, Moje Kochane, to ja w ferworze przygotowań ślubno- weselnych i stresie im towarzyszącym....widzę ciemność!!!
Jak mi się w głowie rozjaśni.... dam znać:)))
I to tyle na dziś, żegnam Was, iluminacji wewnętrznej, Wszystkim Zewsząd, życząc:))























piątek, 5 kwietnia 2013

Pudło:))

Witam Wszystkich Zewsząd.



- Co będziemy robić? - zapytał Jasiek, widząc, że miotam się po domu, nie bardzo sens w tym miotaniu odnajdując.
- Wiosenne porządki - odparłam zgrzytając zębami i zmieniajac kierunek miotania się z lewego na prawy.
- Cooo????? - Jasiek wyraził jasno swoje bezgraniczne zdumienie.
- Którego słowa nie rozumiesz, Kocie? - zapytałam, zatrzymując się w biegu.
- Yyy, eee... no... tego pierwszego.. , bo porządki to wiem, takie sprzątanie, ale...te...jakieś wiosenne?
- No wiosna, taka pora roku - warknęłam - słonko, ptaszki śpiewają, kwiatki kwitną, w kwietniu jest zazwyczaj wiosna i porządki się robi różne...
- Aaa.... - Jasiek  spojrzał w okno, a potem na mnie - jesteś pewna?
- No chyba , wiem, co mówię - sapnęłam wściekła, stawiając na kanapie różowe pudełka z Ikei - wiosna jest i sprzątam!
- Ano jak tak mówisz, to pewnie jest ta twoja wiosna - zgodził się Jasiek i wskoczył do pudła - ale stąd też jej nie widać.





- Jasiek! Nie denerwuj mnie! Przecież ten cholerny śnieg przestanie w końcu padać....kiedyś ...
- A kiedy? - Pytanie było tak idiotyczne w swojej prostocie, że przysiadłam na kanapie i bezradnie rozłożyłam ręce.
- Nie wiem, kiedy, Jasiu, no właśnie tego nie wiem....
Jasiek przestał się wiercić na dnie kartonu i spojrzał na mnie z troską.
- Oj tam, oj tam. Już się tak nie martw tymi kwiatkami i ptaszkami. Pudło jest fajne, chodź posiedzimy tu sobie i poczekamy na wiosnę, dawaj pokrywkę, jak jest ciemno, to śniegu za oknem nie widać. - Kot umościł się wygodnie i patrzył na mnie wyczekująco - no idziesz?



Właściwie byłam gotowa zamknąć się w tym pudle razem z Jaśkiem i przeczekać. Jedyne, co mnie powstrzymało od czynu tak desperackiego, to wrodzona klaustrofobia i obowiązki bloggerskie.
- Dobra, Jasiu, ty sobie tu czekaj na wiosnę, a ja pochowam zające i  podziękuję dziewczynom za świąteczną pamięć. - Zdecydowałam heroicznie i przymknęłam wieko kociego bunkra.



- Tylko, jakby jednak przyszła ta cała wiosna, to mnie obudź - zadudnił Jasiek z pod pokrywki i po chwili słyszałam już tylko pochrapywanie. Kocio najwyraźniej zapadł w sen zimowy....
- A niech to! - pomyślałam zdesperowana i zniechęcona do wszelkich porządków, nie mówiąc już o tych na "w".
- Skąd Wy bierzecie zapał do działań? Co was napędza do umieszczania fajnych nowych postów? Co jest ze mną nie tak? No nie chce mi się i już. Ehhh....że też większych pudeł w Ikei nie mieli ....
Jeszcze cały kwadrans siedziałam na kanapie i biadoliłam, aż w końcu spojrzałam na lampę i wiszącego na niej aniołka- śpiocha, którego podarował mi Mamonek z Ozdobnika i .....uśmiechnęłam się .



Z wiosną w kwietniu ewidentne pudło, ale ciepło płynące z blogosfery grzeje fantastycznie. I tego się trzymajmy!:))

Dziękuję Wam, Dziewczyny za wszystkie życzenia świąteczne, za karteczki robione łapkami Cheni, Umbrellki, Brujity... za dobre słowa przekazane mailowo (Palmette, dziękuję za piękny list) i telefonicznie, i za pakuneczki od Asi i Malanki.
Paczuszka od tej ostatniej zawierała tyle pastelowej wiosny, że całkiem mi się tego pudła odechciało, a Asiny aniołek dzielnie mi w poprawianiu sobie nastroju, sekundował.



Malanka Falbanka (Sweet Harmony) naszyła dla mnie słodkości w cudne paseczki i dołączyła przeserdeczny list.




Dziękuję Wam, Kochane moje !!!!:)))

A Wam Wszystkim Zewsząd niczego nie życzę..... może, kurczę, sama się domyśli i przyjdzie:)))))