Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zakupy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zakupy. Pokaż wszystkie posty

piątek, 22 marca 2013

Zajęcza kwestia.

Witam Wszystkich Zewsząd.




- To niesprawiedliwe - oświadczył Jasiek ni stąd ni zowąd,  przerywając  zabawę z myszą.


- Co jest niesprawiedliwe? - Zdziwiłam się i zerknęłam na kota.
- Niesprawiedliwe i już - upierał się enigmatycznie Jaś, ale dalej nie wyjaśniał, co takiego zburzyło jego kocie poczucie sprawiedliwości na tym padole.
- No powiedz, Jaśku, co cię tak oburza? - Nalegałam zaciekawiona kocim problemem.
- Bo co to jest, żeby na Wielkanoc same zające pokazywać! - Wyrzucił z siebie Jasiek i spojrzał na mnie ponuro.
- Hmm, yyy, eee, no wiesz...tradycja taka jest - nie wiedziałam, czy mam kota traktować poważnie.
- Tradycja, tradycja - burczał niezadowolony Jasiek - a co takiego mają te całe zające, czego my koty nie mamy i dlaczego nie stawia się nas na świątecznym stole ...o na przykład wśród bazi....- tu Jasieczek rozmarzył się perspektywą przeleżenia świąt na stole, nie tyle wśród bazi, co w pobliżu świątecznej szynki.
-phh...eeee - chciałam wytoczyć jakieś argumenty, ale Jasiek niezmordowanie ciągnął swoje.
- Takie kurczaki i gęsi to mogą, a my też jesteśmy puchate i ogony mamy dłuższe od tych zajęczych, to czemu nikt kotów na pisankach nie maluje, tylko jakieś durne koguty? Niesprawiedliwe i basta!
= O matko! Jasiu, co ty bredzisz? - próbowałam sprowadzić buntownika na ziemię - widziałeś kiedyś kocięta w koszyczku wielkanocnym?
- No właśnie nie widziałem! I o to mi chodzi. O nas nikt nie pomyślał, ani na te zimowe święta , ani na te wiosenne! Sama widzisz, że sprawiedliwości nie ma. - Zakończył i pewny swych racji, patrzył na mnie wyczekująco.
- No dobra, już ci wyjaśniam - pospieszyłam z odpowiedzią, bojąc się, że mi dyskryminowany kot w depresję popadnie.
- Widzisz, Jasiu, to jest tak. Te wszystkie reniferki, zające i kurczaki to sezonowe i okolicznościowe bywają..
A koty....oooo, z kotami to całkiem inna sprawa, koty, Jasiu, całoroczne są!
- Naprawdę??? Całoroczne?!? - ucieszył się Jasiek i rozejrzał po pokoju, a widząc kocie akcenty, mrugnął lewym okiem.
- No pewnie, Kocie i dużo ważniejsze od zajęcy - dodałam, widząc, że argument trafiony.
-  Rzeczywiście, nie pomyślałem o tym, hmmm... to my jesteśmy ważniejsze od tych głupich królików? - Upewniał się jeszcze - tak?
- Najważniejsze, a ty jesteś poza wszelką konkurencją - pogłaskałam zwierzaka po skołatanej łepetynce. - To już mogę popstrykać fotki świątecznych ozdób?
- A pstrykaj sobie, na te parę dni niech im będzie - zgodził się łaskawie Jasiek i umościł w koszyku. - Jasne, że całoroczne, oczywiście, że na stałe, a im nawet te długie uszy  nie pomogą... - mruczał pod wąsem, wydeptując poduszkę.
 - Koty górą!- zakończył, gdybym miała jeszcze jakiekolwiek wątpliwości.
Ale przecież nie miałam :)))



















Fotki powyżej to moje dekoracje tegoroczne z Home & You i Weltbild, okraszone grafikami z nieocenionego Malowanego Kokona :)))

A na koniec, żeby przełamać zajęczą kwestię, wracam do dziurawych pisanek, które zdołałam wymodzić:)) Króluje wśród nich, ta od Mamonka, reszta, to tylko moje wariacje w temacie odwiertów:)))




U ostatniego "dziurawca" schną reliefy, potem dołączy do szklanego kielicha :))

Słońca ani na lekarstwo, zima śniegiem sypie, jak się to nie zmieni, będę jaja brokatem ozdabiać, uhh!
Buziaki:))



-

środa, 6 marca 2013

Remanent na przednówku.

Witam Wszystkich Zewsząd.



- Jasiek ratuj!- wezwałam na pomoc ogoniastego, bo stwierdziłam, że sama nie uporadzę.
- No co tam? Co się dzieje? - kocio przybiegł w te pędy i usiadł na stole, gotów w każdej chwili nieść pomoc wszelaką, na trudy z tym związane nie bacząc, a może po prostu nie zdając sobie sprawy z wagi zadań, które mu przeznaczyłam.
= Zabałaganiłam się i zaległości mam niebotyczne w domu i na blogerze - poskarżyłam się kotu - i na dodatek nic mi się nie chce - dodałam, jakby to mogło cokolwiek wyjaśnić - mam dwie lewe ręce i nogi też, buuu...
- "To przez to radio" - zawyrokował Jasiek i rozdziawił pyszczek w szerokim uśmiechu.
= Bardzo śmieszne - prawie się obraziłam, bo nie tekstów z reklam oczekiwałam od łaciastego.
- No to może przez te krzyżyki - Jasiek nie ustępował w szukaniu przyczyny moich skarg.
- No może przez krzyżyki - zgodziłam się potulnie, a poczucie winy napęczniało we mnie jak balon.
- No widzisz - rozjaśnił się kocio - ja nie umiem haftować, ale za to mam porządek w koszykach, a ty co?
- Ale ja to uwielbiam! - broniłam się w przekonaniu, że wobec kocich oskarżeń powinnam dobrego adwokata wynająć, bo moje argumenty coś słabe są.
- Hafciki, woreczki, wstążeczki, paczuszki...- Jasiek rozwijał temat w tempie zastraszającym i na dodatek oskarżycielsko wsadził łapę w moje robótki.

- Po co ci tego tyle? - Drążył niezmordowanie - I co się dziwisz, że na nic nie masz czasu? Jak chcesz, to ja ci to uporządkuję - i wprowadził zamiar w czyn, ciągnąc za najbliższe troczki, ledwo ukończonego woreczka...


- Ani mi się waż! - zawyłam w obronie swoich wypocin. - Nie dotykaj , bo mi pognieciesz, a to do wysłania jest! 
-  Dobra, dobra, przecież nic nie robię - Jasiek udawał , że liże własną łapkę, a woreczki ma w nosie - chciałaś, żebym pomógł, to pomagam....

- Już chyba nie chcę - zrezygnowanie w moim głosie, na myśl o jeszcze większym bałaganie, było tak wyraźne, że Jasiek, spojrzawszy na mnie z głęboką troską w niebieskich oczach, odpuścił.
- To co zrobisz?  Bo jak nie chcesz już pomocy, to ja idę spać.
- Oj tak, prześpij się koniecznie - przytaknęłam skwapliwie i pomyślałam sobie, że całkiem nieświadomie, moja kosmata kluseczka bardzo mi pomogła.
Pomiziałam Jasia w podzięce i życząc mu dobrych snów, przystąpiłam do dzieła, póki kocia mobilizacja mocy sprawczej nie straci.:)))



- Jak ma być porządek, to będzie w punktach - pomyślałam patrząc na uśpionego Jasia i zdyscyplinowana wielce, siadłam do klawiatury.

Po pierwsze: Agnes-ka TUTAJ
Jakiś czas temu udało mi się rozszyfrować zagadkę słowną w zabawie na jej blogu:))
W nagrodę dostałam prześliczne zawieszki, dostarczone do rąk własnych:))
 Herbatka z Agnieszką to czysta przyjemność, pełna cudnych pogaduszek, wesołych i pełnych inspiracji.
Dziękuję, Aga i do miłego....



 Po drugie : Jablonee  TUTAJ
Zachwyciłam się kolorową pisanką w domki, którą Edyta pokazała na swoim blogu. No i co?
Mówisz - masz.
Pisanką zostałam obdarowana i powiem Wam, że w realu jest jeszcze piękniejsza:))
Zmusiłam Edytę (a łatwo nie było!) do przyjęcia rewanżowego upominku i teraz ja mam słodkie jajo, a ona woreczki z hafcikiem:))
Dziękuję Ci bardzo, za wspaniały upominek, Edyto. uwielbiam to jajo!









Po trzecie: Umbrella  TUTAJ
Umbrellka przypomniała mi, że w moim mieście odbywa się coroczna impreza pod nazwą SCRAPOWISKO.
Mimo podziwu dla scraperek, nie udało mi się zarazić na tyle, żebym sama się za to brała, ale na imprezę pognałam, bo możliwość spotkania z Umbrellką, na skrzydłach mnie tam zaniosła:))
Było cudnie!
Umbrella to piękna, przesympatyczna kobieta, z którą gada się tak, jakbyśmy od lat to robiły z niewielkimi przerwami:)) Wspaniale spędzony czas, piękny upominek ( kapitalny notesik, przepięknie ozdobiony na zewnątrz i w środku) od zdecydowanie scrapującej Umbrelli i zakupy całkiem (na dzień dzisiejszy) niepotrzebnych rzeczy, ale z tych, co to "musisz mieć koniecznie" :)))
Ubrellko, dziękuję Ci za te przemiłe godziny:)))







Po czwarte: Cat- arzyna  TUTAJ
Kasia dostała ode mnie dodatkowy upominek z okazji rocznicowego candy, za mistrzostwo statystyczne w moim odwiedzaniu Jej bloga:))
Chciałam Ci Kasiu podziękować za nobilitację mojego bloga i piękny post w tym temacie:)))

Po piąte i dziesiąte.... Podziękowania
Dla Wszystkich Zewsząd do mnie zaglądających, za przefajne komentarze, za dołączanie do obserwatorów, za wyróżnienia, które staram się w bocznym pasku pilnie odnotowywać:)) i za wybaczanie, że nie wszystko ogarniam:)) Dziękuję!!!

I w ten sposób, dzięki kociej interwencji udało mi się zrobić remanent spraw zaległych:))
Nie zmienia to jednak faktu, że na przednówku coś pisanie słabo mi idzie, w domu rozgardiasz trwa ale za to w hafcie doskonalę się nieustająco:)) Przynajmniej tak mi się wydaje:)))))))))))

sobota, 16 lutego 2013

W roli głównej...biscornu :))

Witam Wszystkich Zewsząd


Co to ja miałam.....?
Aaa, już wiem.
Otóż likwidują mi sklep, do którego zaglądała każda szanująca się łodzianka, w poszukiwaniu łupów.
Wiem o tym ja, wie też doskonale BLUE, która w swoim pięknym mieszkaniu ma różniste przedmioty, nabyte w tym sklepie, łącznie z kapitalnymi ławkami, które pokazywała swojego czasu na blogu. TUTAJ
Ubolewamy nad tą likwidacją obydwie, ale póki co, jeszcze łapiemy okazyjne resztki, wyprzedawane na pniu.
Ostatnio dorwałam poszewkę na poduszkę, dwa świeczniki (te na górze) i szklane muchomorki (schowane na przyszłą gwiazdkę):)))
Poszewka, prosto ze sklepu, jeszcze nie wyprasowana, wygląda tak:


Był jeszcze podobny obrus, ale to Blue miała więcej szczęścia:))
Miałam okazję parę dni temu gościć u Iwonki i jak zwykle nagadać się nie mogłyśmy:))
Podarowałam przemiłej gospodyni ptaszorka, własnoręcznie ukleconego z masy solnej (dzieło na wskroś debiutanckie), co to miał być błękitny, ale mi w turkusy nieco popadł:))



Wisi teraz na sznureczku w pięknym mieszkaniu Blue :)) Pewnie go nowa właścicielka nieco rozbieli:))

Ale ja nie o tym, nie o tym w sobotnie przedpołudnie pisać chciałam....

Otóż moje nowe maniactwo krzyżykowe zaowocowało dziełem, na którego widok puchnę z dumy. A może to od nowych leków ta opuchlizna? No mniejsza:))
Zrobiłam swoje pierwsze biscornu i uważam, ze jest przecudnej urody, aczkolwiek każdą inną opinię biorę pod uwagę, dopuszczam i z pokorą przyjmuję:)))

Wzorek najprostrzy z możliwych (sieć), kanwa 14tka, dwa kolory muliny.
 A nie nie, to nie było zamierzone, ale jak się po nocach haftuje i na kurzą ślepotę cierpi, to wrzos z beżem spokojnie można pomylić, co mi się właśnie przytrafiło:)))
Jakoś całość uratować zdołałam i oto jest!!!!!!






W tym miejscu, mrugam skromnie oczkami i mnę fartuszek, że niby nic takiego.... ale w w duszy mi coś podśpiewuje, żem dzielna jest niesłychanie i wytrwała w hafciarskim boju..... cokolwiek to znaczy:)))

Życzę Wam Wszystkim Zewsząd dobrych dni i radości  z dzieł, przez Was tworzonych, takiej, jaką mi moje pierwsze biscornu przyniosło:)))

P.S. Jasiek narzekał, ze ta poduszka dla niego za mała i guziczek uwiera. Kurczę , Księżniczek na ziarnku grochu! :)))))))))))))

środa, 6 lutego 2013

Pudrowy róż i ... jajo na ciepło:)))

Witam Wszystkich Zewsząd.


O matko!
Od jęków muszę zacząć, bo ja już zupełnie kuwety nie ogarniam:))
Losuję, jestem wylosowana, wyróżnić chcę, ktoś mnie wyróżnia, ledwo coś wysłałam, a tu do mnie przesyłki przychodzą, czytam komentarze, komentuję ile sił, wizytuję i na wizytę czekam, jedno skończę, a w kolejce następne, spinam się jak nie wiem, co.... wszystko na nic! No nie ogarniam i nie nadążam...eehh!!!
Dobra, pojęczałam sobie nieco i już mi lepiej:)))
Co z tym różem?
Ano nabyłam, jak każe przedwiosenna przyzwoitość, dwa rachityczne dość i całkiem "niedojrzałe" hiacynty z karteczką dającą nadzieję, na bladą różowość przyszłego kwiatostanu :))
Postawiłam na półeczce, a obok dwie cudne filiżanki z Realowej wyprzedaży, cyknęłam zdjęcie (to u góry) i... zapomniałam o całej sprawie:))
Filiżanki miejsce pobytu zmieniały i w użyciu ciągłym były, posłusznie to kawą to herbatą wypełniając swoje wnętrze.



Aż tu wchodzę wczoraj do kuchni i od drzwi głośno zapytuję: co tak...śmier.... to znaczy , co tak dziwnie pachnie, u licha?!
Spojrzałam podejrzliwie na Jaśka, ale w jego niebieskich oczętach jeno samą niewinność znalazłam, tedy przyczyny drażniącej moje nadwrażliwe nozdrza, było szukać gdzie indziej....
Znalazłam na półce:))
Hiacynty potajemnie zakwitły!!! Na różowo!!!



 Chcąc, nie chcąc, filiżanki, do pozowania pod kolor, na stosowne miejsce musiały wrócić, a nozdrza zranione, zapachem gorącej kawy, z całkiem innego naczynia, leczyć musiałam:)))
 O, z takiego:))



A jak już przy naczynkach wszelakich jestem, to pokażę jeszcze dzbanuszek, który do mnie w sklepie gospodarstwa domowego (dawniej Społem) wołał rozdzierająco : Zabierz mnie do domuuuuuuuu! To zabrałam, bom wrażliwa jest bardzo:)))



A na koniec wrócę jeszcze do tego ogarniania, a raczej jego braku.
Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że z jajami też na te święta nie zdążę, bo one (te święta) jakoś tak wcześnie w tym roku mają nadejść, a skoro wcześnie, to pewnie się wiosennie zrobić nie zdąży.....
To może  jaja na ciepło ????



O matko! Coś chyba ze mną nie jest dobrze.... to ja lecę...
Jasiek, zbieraj się, jedziemy do weta na kontrolę!

Buziaki!!!




wtorek, 29 stycznia 2013

Do rzeczy :))

Witam Wszystkich Zewsząd.


Styczeń końca dobiega, a moje posty jakieś takie nierękodzielnicze w tym nowym roku były, żeby nie rzec, niedorzeczne:))
Jednym postem wszystkiego nie załatwię, ale może choć odrobinkę nadrobię rzeczone niedobory.
W punktach rzecz będzie się przedstawiać:))

Po pierwsze:
Dwa pierwsze zdjęcia  to rzeczy z łapanki w S.H., które obiecałam pokazać. Same blaszane cudeńka za grosze:)) Świeczniki, puszka, tacka, no takie tam, ale cieszą, jak każda okazyjna zdobycz.
Po drugie:
Na początku stycznia odwiedziła mnie Agnes-ka i przyniosła w prezencie gotową masę solną, ( marudziłam jej strasznie, że nie wiem, co i jak się z tym robi}. Spotkanie było fantastyczne i choć pierwsze takie, to wiem, że nie ostatnie, bo mnóstwo kolejnych przed nami:)) Agnieszka pouczyła mnie ze świętą cierpliwością, co się z tą masą robić powinno, więc zachęcona i oświecona, wzięłam się do dzieła. Matko! Nadłubałam i nawypiekałam takich koszmarków, że aż mi żal serce ściskał na myśl ile tego dobra solnego na marne poszło. Wiem jedno. Do lepienia aniołków i innych takich to ja się nie nadaję, ale za to będę miała własne ptaszorki :))
Pierwszy, chropowaty i niekształtny wielce, poniżej. Jasiek stwierdził, ze od biedy ujdzie:))) Jak to ujdzie?!? Wybitny on jest!!! O!!!


 Po trzecie:
W podzięce za to, że jest jaka jest, PEWNA DOBRZE WAM ZNANA NIEWIASTA, otrzymała z rąk moich rękodzielnicze wytworki, w postaci tacki i szkatułki, z których wydawała się być kontentna:))
Pierwsze zdjęcie w towarzystwie damy (prezent od rzeczonej NIEWIASTY) , którą z pewnością rozpoznajecie, a która to dama cieszy mnie swoją obecnością od paru tygodni:))

Po czwarte:
Odgrażałam się przed świętami jeszcze, że się wezmę za haft krzyżykowy. To się w końcu wzięłam:))
Zaczęłam minimalistycznie, od maleńkich wzorków, ale za to osobiście rozrysowanych ( w tym miejscu dziękuję Cheni za jej woreczkową inspirację:))
Matko! Jaka jestem dumna!!!!

W projekcie coś nieco większego, aczkolwiek "Bitwy pod Grunwaldem", ani tej pod Racławicami spodziewać się tu nie należy:)))

A piątego punktu nie będzie, bo to niespodzianka z moim skrzydlatym candy związana:)))
Do końca zabawy jeszcze dwa dni, a potem to już wszystko w łapkach Jaśka:))))

Przywróciwszy charakter bloga na właściwe tory, pozdrawiam Was bardzo serdecznie i zalecam na wyjście z domu kalosze, bo odwilż masakryczna:)))