Witam Wszystkich Zewsząd.
Byliście Wszyscy bardzo dzielni, towarzysząc mi w podróży do Hiszpanii przez całe pięć postów:)) Dziękuję za fajne komentarze i komplementy. Te ostatnie przyjęłam z przymrużeniem oka, mając pełną świadomość, że już od dłuższego czasu, funkcjonuję w myśl starego porzekadła : " z tyłu liceum, z przodu muzeum" :)) Ale jak to się rewelacyjnie czytało!!! Wielkie buziaki dla Was, Kochane :)))
Hiszpański sen minął i dziś będzie o szyszkach.
-
A tak właściwie to po co Ci te szyszki? - zapytał Jasiek, śledząc dywanowy marsz maleńkiego pajączka, który wypadł z wiadra i szukał bezpiecznego schronienia.
-
A zgadnij - droczyłam się z kotem, pakując pajączka do doniczki z wrzosami.
-
No nie wiem, pod szafę się wszystkich nie da wepchnąć, może trzeba je powiązać - zastanawiał się Łaciaty i na wszelki wypadek poszedł po swój sznurek.
-
Nie powiązać, tylko pokleić je trzeba - tłumaczyłam cierpliwie kotu, dla którego sznurek stanowi jedyne słuszne narzędzie, nadające się do każdego celu.
-
Ale po co kleić, nie dadzą się turlać - marudził Jasiek wypatrując kolejnego pajączka -
powiesz mi w końcu, na co ci te szyszki?
Powiem.
Szyszki zbierałam w moim lesie, nie mając w głowie sprecyzowanego planu, do czego ich właściwie użyję i kiedy m. postawił w pokoju całe wiadro darów moich sosen, najpierw się zadumałam, a potem pogrzebałam w sieci.
I znalazłam! Kilka lat temu, kochane Green Canoe udostępniło tutorial szyszkowej lampy.
TUTAJ Wyszła piękna!
Wzięłam się do odgapiania i lekko modyfikując oryginał, stworzyłam coś takiego.
Szyszki na kuli styropianowej kleiłam mozolnie i mimo ostrzeżeń, od czasu do czasu parząc sobie palce:))
Ukleiłam je tak ciasno i solidnie, ze potem nie było mowy o pochowaniu przewodów od lampek i pozostały na widoku , ale jak się świecą, nic nie widać :))
Za to z wypełnienia doniczki jestem dumna, bo gips wokół rurki, w którą włożyłam trzonek lampy, trzyma mocno, a kamyki zakryły całą kombinację.
Teraz tylko rozważam, czy malować, czy może zostawić całość w stanie surowym? Bo, po prawdzie, nawet mi się taka podoba :)))
-
O! Świeci! - zdziwił się Jasiek i przestał na moment ogryzać sznurek -
ale wymyśliłaś, a grzeje ta lampa chociaż?
= No nie bardzo - przyznałam ze skruchą, że poczyniłam przedmiot, jak mi się zdawało, piękny niebywale, ale według kota arbitra, mało użyteczny.
-
To słabo coś - skonstatował Jasiek i wrócił do swojego sznurka.
No tak. Zostałam sama z resztą szyszek, więc już bez kociej konsultacji machnęłam sobie podstawę do wieńca na drzwi.
Ale pochwalić się nie było komu, bo kocio chrapał w swoim koszyku, śniąc o kilometrach sznurka, a wrzosowy pajączek też już zasnął, ale chrapał szeptem :)))
Dobrych dni Wam życzę :)))