Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MG. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MG. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 17 lipca 2014

Wichrowe Wzgórza - Emily Brontë

„Nie mogę żyć bez mego życia! Nie mogę żyć bez mojej duszy!”

Klasykę warto znać, mówili. Wichrowe Wzgórza trzeba przeczytać, mówili. Mówili też, że są świetne i często się do nich wraca. Z przykrością stwierdzam, że mnie one nie porwały, a bardziej zirytowały i wrócę do nich w myślach jedynie wtedy, gdy będę przypominać sobie najgorsze książki, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Pozycja Emily Brontë będzie chyba w pierwszej trójce, świetne wyróżnienie. Ale zacznijmy od początku.

Przełom XVIII i XIX wieku. Właściciel majątku Wuthering Heights przywozi do domu chłopca, którego znalazł na ulicach Liverpoolu. Swoje dzieci prosi o to, by traktowały przybysza jak brata. Pomiędzy nim a Cathy rodzi się przyjaźń, przez którą przestają obchodzić ich ludzie, z którymi żyją. Ich więź przeradza się w coś większego - w namiętność, która jest mroczna i dzika. Pokazuje ona złą stronę ludzkiej natury widoczną u Heathcliffa i Catherine. Za to będą musieli zapłacić nie tylko oni, ale również przyszłe pokolenie.

Naprawdę miałam nadzieję, że książka tej znanej pisarki przypadnie mi do gustu. Po początku, który nie spodobał mi się, stwierdziłam, że dalej musi być lepiej. Ale nie było. Miałam wrażenie, że jest coraz gorzej. Wiem, że praktycznie każdemu ta książka się podoba i nie potrafię tego zrozumieć. Próbowałam spojrzeć na tę powieść z różnych perspektyw i zauważyć w niej coś niepowtarzalnego i niczego takiego nie było. Jeszcze nigdy nie czytałam żadnej pozycji tak długo, tę męczyłam parę miesięcy (nawet Lalkę skończyłam po dwóch).

Oprócz tego, że jest nudna, to ma dziwnych bohaterów, których w żaden sposób nie da się polubić, zrozumieć czy chociażby zainteresować ich losami. Ich zachowania były dla mnie sztuczne, a oni sami tym co robili sprawiali wrażenie psychicznych. Catherine i Linton powinni zostać gwiazdami przedstawień histerycznych, sprawdziliby się świetnie.

Wichrowe Wzgórza są dla mnie totalną pomyłką. Nie odnalazłam się w tej historii, która zapowiadała się na mroczną, tajemniczą i ciekawą. Bez wątpienia wolę powieści sióstr Emily, w których przynajmniej działo się coś interesującego i wciągającego. Tutaj czegoś takiego nie było. Osobiście nie polecam.
Ocena 1/6
Książka otrzymana od wydawnictwa MG.

środa, 26 czerwca 2013

Karminowy szal - Joanna M. Chmielewska


Wydawnictwo: MG
Data wydania: 17 kwietnia 2013
 „Kiedy myśli o innym tacie, czuje się jakoś tak dziwnie. Bo to chyba źle chcieć innego tatę, niż się ma.''

Lubię powieści, w których przeplatają się tematy trudne z tymi sielankowymi. Tak jest właśnie w nowej książce Joanny M. Chmielewskiej, od której oczekiwałam świetnego powrotu do Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem. Z twórczością autorki zapoznałam się po raz pierwszy będąc w podstawówce - Historia srebrnego talizmanu pokazała mi nieznany świat, w którym zawarte były ważne wartości. Drugie spotkanie odbyło się rok temu, tym razem z opowieścią dla dorosłych, a trzecie kilka dni temu. Muszę przyznać, że każde z nich było bez wątpienia udane i jestem pewna, że po pozycje tej pisarki mogę sięgać w ciemno bo i tak będzie się je świetnie czytać.

Trzy kobiety, wspólna przeszłość i jeden cel. Marta, Maria i Magda przyjaźniły się w dzieciństwie, ale później ich drogi się rozeszły. Co ich połączyło po tylu latach? Tajemnica, którą każda z nich skrywała i w pewien sposób wpłynęła na ich życie... Tym razem postanawiają zakończyć to co prześladowało ich myśli i zamknąć pewien dział ich historii. Omawiać swoje plany i dzielić się swoimi przeżyciami i doświadczeniami będą w znanej wszystkim Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem.

Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam że prędzej czy później ją przeczytam ze względu na powrót do starych bohaterów i ten niecodzienny klimat, który potrafi stworzyć jedynie Joanna M. Chmielewska. Muszę się jednak przyznać, że na początku nie wiedziałam dokładnie o co w tej historii chodzi i jak się rozwinie - jednak po dwudziestu stronach wszystko zaczęło się wyjaśniać, a ja strona za stroną coraz bardziej wgłębiałam się w losy głównych postaci i odnajdywałam osoby z Sukienki z mgieł! Świetnie było dowiedzieć się, co u nich słychać i jak potoczyło się to wszystko. Kreacja kobiet, wokół których tak naprawdę wszystko się kręci wypadła całkiem interesująco, ponieważ nie były zwykłymi i zapłakanymi duszyczkami, ale pomimo wielu przeżyć miały w sobie to coś, co nie pozwalało o nich zapomnieć. Cieszę się, że pisarka postawiła jednocześnie na wyrazistość i subtelność.

Czytelnicy, którzy czytali pozycje Chmielewskiej wydane przez wydawnictwo MG, będą wiedzieć że są zawarte w nich tematy trudne jak i te codzienne, zabawne, refleksyjne - dzięki takiej różnorodności powieści nabierają charakteru i nie nudzą. Tak jest w przypadku Karminowego szala, który mnie rozbawiał, zaskakiwał, smucił i skłaniał do rozmyślań.

Ja osobiście tę pozycję uważam za świetną i poleciłabym ją Wam niezależnie od tego, czy znacie Sukienkę z mgieł, czy też nie. Jest to odmienna opowieść, w której został zawarty zupełnie inny problem i jestem przekonana, że sprawdzi się idealnie na wszelkie wyjazdy wakacyjne. Spotkanie z Martą, Marią i Magdą zaliczam jako jedno z udanych i wyczekuję kolejnych takich spod pióra tej pisarki. Polecam!
Moja ocena 5/6, 8/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu MG.

niedziela, 30 grudnia 2012

Dolce vita po polsku - Anna J. Dudek


Wydawnictwo: MG
Data wydania: wrzesień 2012
Książka dostępna tutaj: .klik.

 ,,Róbmy więc sobie Włochy nie tylko przez pastę, wino i designerskie ekspresy do kawy, ale zacznijmy od podstaw. Szanuj ojca, szanuj matkę. Babkę szanuj. A jeśli masz prababkę, to szanuj ją jeszcze bardziej. Bo starzy nie są trędowaci. Włosi o tym wiedzą. My tego możemy się od nich nauczyć.''

Kilka miesięcy temu kiedy przeczytałam opis Dolce vita po polsku, postanowiłam, że książkę przeczytam, po to aby dowiedzieć się więcej o tym pięknym kraju, o Włoszech. Od dawna interesują mnie podróże i coraz chętniej poznaję różne kultury i w myślach planuję przeróżne wyprawy. A przecież zanim się gdzieś wyruszy, powinno się przynajmniej choć trochę zapoznać z obyczajami ludzi na danym obszarze, poznać najważniejsze nazwiska itd. Wtedy zwiedzając dane miejsca, rozumiemy więcej i możemy bardziej pokochać różne zakątki świata. Z taką myślą sięgnęłam właśnie po tę pozycję, która pozytywnie mnie zaskoczyła i z wielką przyjemnością czytałam kolejne rozdziały.

Ta niepozornie małych rozmiarów książka to nic innego jak zbiór opowieści Polaków związanych w jakimś stopniu z Włochami, czy samych Włochów, którzy pokochali z jakiś powodów naszą Polskę.  W książce zostały zawarte też włoskie inspiracje: filmowe, literackie, malarskie, czy też kulinarne. W opowiadaniach pokazują jak można żyć w Polsce po włosku, ale też które miejsca we Włoszech wypada poznać (te mniej znane też). Przedstawiają też swoją polsko-włoską historię, jak się rozpoczęła i dlaczego akurat zdecydowali się na takie kroki. Mówią o problemach w nauce naszego ojczystego języka, ale też zdradzająą jak ubierać się z włoską fantazją. Podobno Polacy jako jedyni na świecie są w stanie nauczyć się włoskiego w trzy tygodnie! A co może oznaczać Dolce vita po polsku? Przekonajcie się o tym sami sięgając po tę niezwykłą pozycję!

źródło
Anna  J. Dudek jest dziennikarką działu zagranicznego Polska The Times. Z pochodzenia lublinianka, z zamieszkania warszawianka. Dopiero czytając tę książkę zobaczyłam, że autorka pochodzi z tego samego regionu co ja i co najciekawsze, wymieniała miejsca w Lublinie (ale nie tylko), w których można zjeść naprawdę dobre włoskie jedzenie. Pomysł na taką książkę wydaje mi się świetny, ponieważ dzięki temu osoby interesujące się choć trochę Włochami będą mogły poznać lepiej to państwo od postaci, które naprawdę coś o nim wiedzą. W opowieściach występuje trochę włoskich słów, dzięki którym możemy odczuć tę atmosferę, czy też po prostu nauczyć się podstawowych zwrotów. Teksty były podzielone na rozdziały, a każdy z nich poświęcony innej dziedzinie, innemu tematowi. Zróżnicowanie pod względem tematów sprawiło, że podczas czytania nie było czasu na nudę, choć nie ukrywam, że te poświęcone piłce nożnej nie bardzo mnie ciekawiły. To samo dotyczy się jedzenia, o którym wspominali bardzo często i robiło się to chwilami nużące.

źródło
Dolce vita po polsku to pozycja, której nie mogą przegapić miłośnicy kuchni włoskiej, zabytków, krajobrazu czy nawet samego języka. Oczywiście w tej książce nie znajdziecie wszystkiego dokładnie opisanego, bo jest to wręcz niemożliwe, jeśli ma ona ponad dwieście stron. Niemniej jednak zawiera najważniejsze informacje, które są przedstawione w formie opowieści i okraszone niecodziennym humorem. Opowiadania jakie przedstawiają nam ci ludzie są realistyczne i to właśnie sprawia, że z taką przyjemnością się je czyta. Zmierzymy się jednak ze słowami, których możemy nie znać, nie rozumieć, ale jest ich tylko raptem kilka. Podsumowując, ja zakochałam się w tym kraju przeczytawszy tę pozycję i dowiedziałam się naprawdę wiele. Wcześniej można powiedzieć nawet, że o Włoszech nie wiedziałam nic, a teraz moja wiedza jest znacznie bogatsza. Na koniec wystawiam jej piątkę i jest to w pełni zasłużona ocena. Polecam!
Moja ocena 5/6, 8/10
Za książkę dziękuję serdecznie wydawnictwu MG! :)

piątek, 23 listopada 2012

Shirley - Charlotte Brontë


Tytuł oryginału: Shirley
Wydawnictwo: MG
Data wydania: czerwiec 2011
Książka dostępna tutaj: .klik.

„Ludzkie serce potrafi wiele ścierpieć. Potrafi pomieścić w sobie więcej łez, niż ocean mieści w sobie wody. Nigdy nie wiemy, jak głębokie-jak szerokie jest nasze serce, póki nieszczęście nie napędzi nad nie chmur i nie zacznie na nie spływać czarny deszcz.”

Kilka miesięcy temu pisałam o książce jednej z sióstr Brontë - Lokatorce z Wildfeel Hall, którą odebrałam bardzo dobrze i wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Właśnie wtedy sięgnęłam po pozycję drugiej siostry - Charlotte Brontë z wysokimi oczekiwaniami i na początku się niestety zawiodłam. Nie umiałam, nie mogłam wczuć się w tę historię - początek czytałam, ale nie wiedziałam o czym i powtarzałam to kilka razy. Tak było przez dłuższy czas i właśnie dlatego tak długo ,,męczyłam'' Shirley. Od czasu do czasu miałam ochotę wgłębić się w świat stworzony przez autorkę, ale trwało to dość krótko, bo po kilku kartkach odpuszczałam to sobie. I któregoś dnia postanowiłam, że w ten weekend muszę ją przeczytać. I przeczytałam. I podobało mi się. Dziwne, prawda? Ale tak właśnie było, o czym napiszę trochę niżej.

Teraz krótko o postaciach jakie można spotkać na kartkach tej powieści i jak się ze sobą wiążą. Przede wszystkim należy zacząć od samego Roberta Moore'a, bo wszystko dzieje się właściwie wokół jego osoby. Jest młodym przedsiębiorcą, który przez sprowadzenie do swojej fabryki maszyn naraża się ludności, a przez to doczekuje się zamachu na swoje życie. Kolejną ważną postacią jest nieśmiała Caroline Helstone, która mieszka ze swoim stryjem i której serce należy do Roberta. On mimo tego, że czuje coś do Caroline, wie że nie może z nią być, ze względu na kłopoty finansowe i najlepszą osobą, z którą powinien się ożenić jest Shirley. Shirley to tytułowa bohaterka, która jest jedną z najbardziej zamożnych i dumnych dam w miasteczku, a serce jej należy do ubogiego Louisa, który zajmuje posadę guwernera w rodzinie jej wuja. Natomiast on przez świadomość przepaści majątkowej jaka ich dzieli nie jest w stanie wyznać jej tego co naprawdę do niej czuje. Czy mimo przeciwności połączą się ze sobą?

Charlotte Brontë większość z Was kojarzy, pewnie większość też czytała jej inną bardzo popularną książkę Dziwne losy Jane Eyre. Sięgając po Shirley miałam wysokie oczekiwania ze względu na to, że jej siostra poczęstowała mnie całkiem wybornym daniem głównym, a na deser chciałam równie coś dobrego. Dostałam to (jak się później okazało), tylko jednak odrobinę gorszego. Nie czytałam tej sławnej i klasycznej powieści Charlotte, więc nie wiedziałam jaki ma styl, ale po przeczytaniu licznych recenzji wiem, że jej kultowa powieść jest nazywana tak nie bez powodu. Moje pierwsze spotkanie zaliczam do udanych, niemniej jednak myślałam, że będzie ono bardziej owocne i ciekawsze. Sądziłam, iż zostanę wciągnięta w wir wydarzeń już na samym początku, a początek jak już wiecie bardziej mnie męczył niż sprawiał przyjemność. Po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do obszernych opisów i pod koniec doszłam do wniosku, że czytanie ich ma w sobie jakiś urok i dzięki temu nie nudziło mnie to, a bardziej ciekawiło i uspokajało. Bo Shirley jest napisana w taki sposób, że czytelnik czytając ją zatrzymuje się na chwilę, czas zwalnia i wszystko jest inne, bardziej wyraziste.

Kreację bohaterów uważam za całkiem interesującą, ponieważ mogłam zmierzyć się z naprawdę wieloma osobowościami i sama zdecydować, czy odpowiada mi dana postać czy wręcz przeciwnie. Zmieniałam też zdanie kilka razy w ciągu całej lektury, bo każdy się zmieniał, stawał się bardziej wyrazisty albo bardziej płytki swym zachowaniem. Ogólnie rzecz biorąc Charlotte Brontë stworzyła barwne i ciekawe postaci - nie było bohatera o którym nie wiedziałabym kompletnie nic. Pisarka potrafiła rozpisać się na kilka stron o życiu danego z nich, dzięki czemu powieść stawała się bogatsza, a ja jako czytelnik mogłam później porównywać opisane życie i to jakim w nim był człowiekiem z teraźniejszością, z tym jaki jest teraz, w tej chwili. Całkiem ciekawy zabieg. Z niecierpliwością wyczekiwałam fragmentów, które poświęcone były samej Caroline, albo jej i Robertowi, tak jak i Shirley, a później jej i Louisowi. Każdą z tych postaci bardzo polubiłam i naprawdę trudno było pod koniec się z nimi rozstać..

Shirley to powieść, dzięki której zwolniłam tempo i zaczęłam dostrzegać ciekawe elementy życia, które wcześniej uciekały mi w zgiełku dnia codziennego, mijającego w błyskawicznym tempie. Mimo niezbyt udanych początków, sądzę że warto sięgnąć po tę pozycję. Poleciłabym ją przede wszystkim fanom Charlotte Brontë - recenzowana przeze mnie książka będzie idealnym dopełnieniem jej twórczości w Waszych biblioteczkach. Osobom, które wcześniej nie miały styczności z autorką również polecam Shirley, jednak zachęcałabym na początek przeczytać Dziwne losy Jane Eyre, która jest na pewno bardziej wartościową książką, która nie bez powodu zyskała taką popularność i uznanie wśród czytelników. Myślę, że wielbiciele XIX wieku również c chęcią przeczytają o losach czwórki głównych bohaterów. Jeśli jesteście niedowiarkami i wmawiacie sobie, że klasyka jest nudna, puknijcie się w swoje czółka i zapoznajcie się z piórem Charlotte. 
Moja ocena 4+/6, 7/10
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu MG! :)

Skojarzyło mi się z Shirley:)

wtorek, 28 sierpnia 2012

Lokatorka Wildfell Hall - Anne Brontë


Tytuł oryginału:  The Tenant of Wildfell Hall
Wydawnictwo: MG
Data wydania: marzec 2012
Książka dostępna tutaj: .klik.
„Czasem spoglądając komuś głęboko w oczy można poznać jego duszę na wskroś i dowiedzieć się o nim więcej w ciągu godziny niż o innych w ciągu całego życia.”

Już od jakiegoś czasu chciałam zacząć czytać książki sióstr Brontë i w końcu mi się udało. Przygodę z tymi pisarkami zaczęłam od Lokatorki Wildfeel Hall i strasznie się z tego cieszę, ponieważ uważam, że dobrze spędziłam czas poświęcony tej lekturze. Dodatkowo nie sądziłam, że autorka może mnie tak oczarować swoim stylem pisania, czy językiem, a do tego jeszcze dochodzą przecież niezwykłe i szokujące zdarzenia, które rozegrały się na kartkach powieści. A o czym i o kim ona opowiada?

O Gilbercie, który poznaje panią Graham niedawno przybyłą wdowę do miasteczka, o której wszyscy zaczynają mówić, czy raczej - plotkować. Bohater na początku nie wydaje się być nią wcale zainteresowany, jednak to się zmienia z biegiem czasu, ponieważ kiedy wszyscy zaczynają stwarzać dziwne historyjki o niej samej, on w nie nie wierzy. Po jakimś czasie między ich dwójką rodzi się coś podobnego do przyjaźni, jednak to też szybko mija, kiedy Gilbert widzi na własne oczy kogoś u boku swej nowej sympatii.. Po tym wydarzeniu zarówno ona jak i on są wstrząśnięci. Mimo to panna Graham pozwala dżentelmenowi przeczytać swój dziennik o tym co ją spotkało i dlaczego jest taka zimna, poważna i stanowcza. To czego dowiaduje się bohater, jest przerażające. Teraz pozostaje zadać pytanie: Jak potoczą się dalsze losy ich dwójki? Mogę jedynie napisać, że zakończenie historii będzie naprawdę ciekawe!

O książce czytałam już wiele pozytywnych recenzji, więc byłam pewna, że mi również się spodoba i tak też się stało. Może na początku (w pierwszej połowie książki) historia  się dłużyła, ale później całkowicie przepadłam i nie mogłam odłożyć pozycji nawet na chwilę, a kiedy już (z wielkim bólem) to zrobiłam to i tak myślami byłam razem z bohaterami. Nie mogłam się od niej uwolnić, a kiedy przewróciłam ostatnią stronę poczułam się źle, bo chciałam jeszcze. Chciałam dowiedzieć się jak będzie wyglądało ich dalsze życie, czy cokolwiek innego, tylko aby tam wrócić.

Lokatorka Wildfeel Hall wywarła na mnie pozytywne wrażenie i nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Jestem pewna, że przeczytam drugą książkę tej pisarki i już mogę domyśleć się, że tamta również może przypaść mi do gustu i wciągnąć w wir wydarzeń jak ta. Anne Brontë posługuje się plastycznym językiem, w którym bez wątpienia można się zakochać. Największym atutem powieści są jednak wyraziści, barwni i ciekawi bohaterowie. Najbardziej charakterystyczną postacią jest Helen Graham, którą szczerze polubiłam, ponieważ umiała przeciwstawić się innym i zacząć podążać dobrą drogą kiedy przyszła na to pora. Może niekiedy irytowała mnie swoim zachowaniem, w którym pouczała innych aby zaczęli wierzyć w Boga i starali się być strasznie dobrymi ludźmi (nie mam nic do tego by innych sprowadzać na dobrą drogę, ale gdyby w tej książce wszyscy zmienili się na takich, byłoby nudno), ale oprócz tego nie mam jej nic do zarzucenia. Polubiłam również Gilberta, który starał się robić wszystko tak, żeby spodobało się to Lokatorce, który nauczył się kontrolować swoje emocje i stał się kimś z kogo można brać przykład. Warto również wspomnieć o panu Huntingdonie, którego nie darzę sympatią, ale za to bardzo podziwiam autorkę za kreację tego bohatera, który jest bez wątpienia najbardziej szalonym i jednym z tych najciekawszych!

Napisałam wcześniej o jednym mankamencie lektury, a teraz wymienię drugi. A są nim błędy, przeważnie to literówki, albo przekręcanie niektórych słów, których teraz nie mogę wypisać, gdyż zapomniałam je sobie zaznaczyć i teraz trudno byłoby mi je wyszukać. Niemniej jednak takie były, ale nie aż tak rażące, aby utrudniało czytanie. 

Uważam, że warto przeczytać Lokatorkę Wildfeel Hall, ponieważ jest to naprawdę interesująca i wciągająca historia, która może zainteresować każdego czytelnika. Powieść tę polecam wszystkim bez wyjątków, gdyż odnajdą się w niej zarówno nastolatkowie jak i dorośli. Anne Brontë stworzyła oryginalnych bohaterów i świat całkiem inny od tego, który teraz znamy. Świat, w którym kobiety nie mogą mieć własnego zdania i są uważane jedynie za własność swojego męża. Jeśli chcecie zobaczyć jak to wyglądało, zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję. Dodatkowo warto wspomnieć o pięknym wydaniu, którego podjęło się wydawnictwo MG - twarda i piękna oprawa - to kolejny element, który powinien Wam uświadomić, że książkę trzeba przeczytać!
Moja ocena 5/6, 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu MG! :)

poniedziałek, 9 lipca 2012

Marysieńka Sobieska - Tadeusz Boy - Żeleński


Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2012

,,On już nie może, rok czeka jej powrotu. Nie może przecie wszystkiego rzucić i jechać do niej; bo któryż hetman retyrował się w zaczynającą się wiosenną kampanię?''


 Wiecie jak to jest, kiedy czyta się pozytywne opinie o książkach i chce się je później za wszelką cenę przeczytać? Oczywiście, że wiecie, bo na tym polega cała uroda blogosfery. Właśnie tak było z  ,,Marysieńką Sobieską'', tytułową bohaterką, którą chciałam poznać - a może nie ją samą, a jej tajemnice i intrygi. Więc kiedy nadarzyła się taka okazja, postanowiłam przeczytać książkę poświęconą właśnie tej kobiecie.. O tym czy przypadła mi do gustu, czy też nie, przekonacie się za chwilę.

Tadeusz Boy Żeleński zaczął swą historię, w momencie przybycia Marysieńki do Polski jako małej dziewczynki. Później śledzimy jej małżeństwo z Zamoyskim, które okazuje się nieudane i sztuczne. Możemy też obserwować jak z przyjaźni z Sobieskim rodzi się miłość, a jak zapewne się domyślacie, z tego - małżeństwo. Co było dalej?  ,,Lata u boku hetmana, następnie wspólne królowanie, aż po samotne wdowie lata, które spędziła w Rzymie, by spocząć w końcu u boku swego męża znowu w Polsce.''

Trudno jest mi ocenić tę książkę, ponieważ spodziewałam się naprawdę dobrej i wciągającej lektury. Jak się jednak okazało - tak nie było. Marysieńkę Sobieską czytałam na siłę - na początku wmawiałam sobie, że jeśli doczytam do 50 strony, później zacznie robić się ciekawiej. Więc tak też zrobiłam, ale jak nudziła mnie na początku, tak teraz również. Jednak chciałam poznać historię tej kobiety za wszelką cenę - dlatego próbowałam na różne sposoby czytać, np. nie więcej niż kilka stron dziennie.  To też mi nic nie pomogło, a nawet przez to jeszcze bardziej nie chciałam sięgać po tę pozycję.

Po przeczytaniu opisu, wyobrażamy sobie naprawdę ciekawą opowieść, w której autor przedstawia nam wszystkie sekrety tej intrygantki. Tak też by było, gdyby pisarz zamiast opowiadać nam wszystko w formie opisów, przerobił to na normalną powieść z dialogami. Język jest trudny, co znowu uprzykrza czytanie i naprawdę trudno się skupić, jak co kilka słów mamy takie, którego nie rozumiemy i musimy zaglądać do słownika w poszukiwaniu znaczenia. 

Może nie dorosłam do przeczytania tej książki, ale na ten czas nie podobała mi się i wątpię, żeby moje zdanie zmieniło się za kilkanaście lat. Nie chcę zniechęcać innych do jej przeczytania, bo wiem, że wiele osób miło ją wspomina i z chęcią ją czytało - ja niestety do tych osób nie należę. Autor miał naprawdę dobry pomysł i gdyby żył w dzisiejszych czasach, zapewne powstałaby dużo łatwiejsza do zrozumienia książka, która swoją historią potrafiłaby mnie wciągnąć. Nie chciałam wystawiać końcowej oceny, ponieważ trudno jest ocenić lekturę, która powstała w 1937 roku - teraz lepiej zrozumieć dlaczego nie mogłam się wciągnąć w wir wydarzeń i zrozumieć wielu słów. W każdym bądź razie tak jak pisałam wcześniej, nie zniechęcam do sięgnięcia po ,,Marysieńkę Sobieską'' - na pewno spodoba się osobom, które interesują się tą epoką, czy nawet samą historią.
Moja ocena 2/6, 2/10
Książkę otrzymałam od wydawnictwa MG. :) 

środa, 6 czerwca 2012

Sukienka z mgieł - Joanna M. Chmielewska


Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2012

,,Z biedronką na ramieniu, z garścią malin, które czekały tu na nią aż do września, z promykiem słońca wplątanym we włosy szła przez las, czując pod stopami miękki mech, twarde szyszki, ziemię... życie... po prostu życie...'' 

Weronika jest kilkuletnią dziewczynką, która nie ma domu przepełnionego miłością jak większość dzieci w jej wieku. Jej rodzice są lekarzami i spędzają w szpitalu całe dnie, co skutkuje tym, że ze swoim dzieckiem nie spędzają praktycznie w ogóle wolnego czasu. Weronika czuje się samotna - zmienia się w cichą dziewczynkę, z której inni zaczynają się wyśmiewać. Później poznajemy ją jako dorosłą kobietę, która podążając za własnymi marzeniami, przestała zwracać uwagę na swoich rodziców. Założyła kawiarnię pod Liliowym Kapeluszem, która jest dla niej miejscem szczególnym, z klimatem. Przychodzą tam przeróżni ludzie, a każdy z nich ma jakiś problem, z którym nie do końca umie sobie poradzić. W tym niezwykłym miejscu poznacie Małomównego, który ma zawsze przy sobie laptopa, Andrzejka, który ma problemy z matmą, Krychę, która w domu przeżywa horror i wiele innych osób. 

,,Sukienka z mgieł'' to pierwsza książka (dla dorosłych osób) Chmielewskiej, którą miałam możliwość przeczytać, więc tak naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać. Na blogach pojawiło się już wiele recenzji tej powieści, większość wysoko oceniło tę książkę, więc mogłam jedynie przypuszczać, że nie zmarnuję czasu poświęconego na czytanie tej pozycji. Moje przypuszczenia jak się okazało były trafne - bo już od pierwszych stron bardzo spodobał mi się styl pisania autorki. Język jest lekki i zarazem barwny, a czytając ma się momentami wrażenie, że to właśnie czytelnik jest na miejscu Weroniki i doświadcza tych samych emocji co bohaterka. 

,,Sukienka z mgieł'' podzielona jest na części-mini rozdziały - jak zauważyłam, każdy z nich jest o czymś innym, np. cofamy się o kilka lat wstecz, kiedy główna postać była małym dzieckiem. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia narratora wszechwiedzącego, dzięki czemu możemy poznać uczucia i myśli innych bohaterów. Chmielewska w swojej książce przedstawia nam przede wszystkim życie Weroniki i na nim skupia szczególną uwagę, ale również przybliża nam życie Kryśki i to co dzieje się u niej w domu.

Szczególną uwagę chciałam zwrócić również na to, że czytając tę pozycję nie przeszkadzały mi polskie imiona - co jest naprawdę bardzo dziwne, bo zazwyczaj nie mogę ich znieść (tylko w literaturze). To wskazuje na to, że ,,Sukienka z mgieł'' wciąga tak bardzo i jest tak dobrze napisana, że nawet nie miałam czasu wybrzydzać Krychą czy jakimś innym imieniem. Oceniając tę pozycję, warto wspomnieć o okładce, która idealnie pasuje do treści - jest piękna i taka subtelna zarazem!

Powieść ta nie jest typowym romansidłem - nic z tych rzeczy! Pisarka zwraca uwagę na problemy, z którymi boryka się większość współczesnego społeczeństwa  i z udziałem bohaterów znajduje sposoby, jak je rozwiązywać. ,,Sukienka z mgieł'' to wartościowa książka, przy której można odpocząć ale też spróbować dzięki niej, zmienić własne życie na lepsze. Jeśli ktoś szuka pozycji, która mogłaby zainspirować kogoś, zmobilizować do działania - polecam przeczytać właśnie tę powieść.
Moja ocena 5-/6, 8/10 
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu MG! :)