Pokazywanie postów oznaczonych etykietą serial. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą serial. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 czerwca 2015

Seriale do nadrobienia w wakacje cz. 1

W poniższym wpisie zaprezentuję Wam seriale, które ja osobiście już oglądałam i polecam (albo jestem w trakcie oglądania). W kolejnej części, która ukaże się "na dniach", zamieszczę pozostałe pozycje, które nie zmieściły się w tym zestawieniu.

Lato to doskonały czas na nadrobienie zaległych seriali - część z nas ma wreszcie upragnione urlopy, a jeszcze inni mogą odsapnąć od szkoły/uczelni. Na dodatek w telewizji ogólnodostępnej w te upalne miesiące dzieje się bardzo mało i w tym czasie prym wiodą Showtime i HBO. Jest to więc czas maratonów filmowych dla każdego serialoholika.

wtorek, 16 czerwca 2015

Premierowy odcinek space opery Dark Matter, czyli miało być mrocznie, wyszło przeciętnie

Zawsze lubiłam seriale science fiction. Byłam w stanie przymknąć oko na nie zawsze odpowiednie efekty specjalne i czasami bezsensowne wątki i wyjaśnienia, „jak coś działa”. Zdarzały się produkcje, które uwielbiam do dziś – westernowe Firefly, rewelacyjne australijskie Farscape (całe szczęście Claudia Black podkłada głoś w wielu grach komputerowych i można ją usłyszeć między innymi w Uncharted i Dragon Age), niezłe Defiance i odkryte niedawno The 100 (gdy skończę drugi sezon, naskrobię recenzję). Do mającego polską premierę tuż po światowej Dark Matter, podchodziłam z dużym dystansem. Bardzo dużym.

Póki co postacie są równie plastikowe co dekoracje

O produkcji nie czytałam wcześniej zbyt wiele,  oprócz informacji o tym, że takowy tytuł powstaje. Dark Matter to serial twórców Gwiezdnych wrót oraz Lost Girl (Zagubiona tożsamość), w Polsce pokazywany na Scifi Universal. Space opera powstała na bazie powieści graficznej o tym samym tytule, wydanej w 2012 roku przez Dark Horse.

Na papierze wszystko wygląda świetnie – szóstka nieznanych sobie bohaterów budzi się z hibernacji na opuszczonym statku. Żadne z nich nie wie, kim jest i co się wydarzyło. Wspólnie postanawiają odkryć, kim są i co poszło nie tak. Przy okazji każde z nich odkrywa, w czym kiedyś było najlepsze – władaniu szablami, korzystaniu z najnowszych technologii itd. Szybko nasi arcyciekawi bohaterowie natrafiają na granego przez Zoie Palmer androida. I to tak naprawdę jedyna postać, która wzbudza jakiekolwiek emocje i chce się ją oglądać na ekranie. A nie jest człowiekiem.
This isn’t right – takiej osoby nie mogło zabraknąć w serialu

Bohaterowie dość szybko odnajdują się w swoich szablonowych rolach w drużynie (mięśniak, wiecznie zdenerwowany, ekspertka od wyjaśniania „jak to działa” itd.) i już teraz widać zadatki na dalsze facepalmy przy oglądaniu poczynań szóstki.

Bardzo rozbawiło mnie to, że android sterujący statkiem najwidoczniej nie należy do mistrzów w swojej dziedzinie i rozważam opcje w tak szybkim tempie, jak jest to w stanie powiedzieć aktorka. Efekty specjalne (a zwłaszcza podróże statkiem) przypominają na myśl seriale z początku lat 90-tych. To dałoby się oczywiście znieść, gdyby nie to, że sceny walk również póki co nie należą do najlepszych, wypadają drętwo i sztucznie. To samo dotyczy większości obsady. Jest to oczywiście dopiero pierwszy odcinek, a już niejednokrotnie zmieniałam zdanie odnośnie serii po obejrzeniu większej liczby odcinków (Spartacus, ostatnio The 100).

Zakończenie odcinka oferuje zwrot akcji i ujawnienie tożsamości bohaterów, jednak mam nadzieję, że nie będzie to tak proste, jak zostało przedstawione w ostatnich minutach. Po jednym odcinku wiele może się jeszcze zmienić (i mam nadzieję, że tak się stanie), chociaż mam wątpliwości odnośnie tego, czy uda im się zmienić aż tak wiele. W końcu zamiast czekać i męczyć się kolejnymi odcinkami, można po prostu sięgnąć po inny serial (obejrzyjcie koniecznie Farscape). Pierwszy sezon liczy 13 odcinków i póki co nie wiadomo, czy zostanie zamówiony drugi sezon. 


piątek, 19 września 2014

Dlaczego oglądam seriale, a filmy poszły w odstawkę

Nigdy nie byłam aż tak wielką fanką filmów. Owszem, lubiłam je oglądać, ale wolałam sięgnąć po książkę albo grę komputerową. A gdy zaczęłam oglądać seriale (zaczęło się w czasach podstawówki od Smallville oraz Przyjaciół), filmy oglądałam znacznie rzadziej, nigdy w telewizji, a raczej nowe produkcje w kinie. I czuję się z tym świetnie, zwłaszcza, że seriale potrafią zaoferować moim zdaniem znacznie więcej i to z paru powodów.

Nie wyobrażam sobie takiego wciągnięcia przez jakąkolwiek serię filmową ;)

Na przestrzeni lat zmieniała się branża filmowa, ale to samo nie mogło ominąć branży serialowej, która moim zdaniem przeszła znacznie większą rewolucję – od pierwszego całogodzinnego serialu HBO OZ, poprzez Zagubionch, aż po rewelacyjne produkcje Netflixa Orange is the New Black oraz House of Cards. Produkcji, które nadal mam do nadrobienia i chciałabym obejrzeć cały czas przybywa i nic nie zwiastuje tego, że miałoby się to zmienić. Natomiast jeśli chodzi o filmy – tutaj już od dłuższego czasu ograniczam się do swoich lubionych filmów o superbohaterach oraz produkcji, które są nagradzane i nominowane do Oscarów i Złotych Globów. Nie przeciągając już dłużej, w punktach i z GIFami z Tumblra (tak, za to też uwielbiam seriale, ogromny support fanów i liczne materiały).

Długość ma znaczenie

Większość filmów trwa od 90 do 120 minut. Przywykliśmy już do tego tak bardzo, że czasami nie potrafimy usiedzieć w kinie na dłuższym filmie. Wynika to oczywiście z tego, że im film krótszy, tym więcej razy można wykorzystać danego dnia salę kinową, więc większość dystrybutorów stara się to wykorzystać jak najlepiej. Często filmy na tym bardzo cierpią – pojawia się jedna scena, która z pewnością mogłaby prowadzić do rozwinięcia jakiegoś wątku, ale szybko odchodzi w zapomnienie, albo postać bohatera posiada motywację do działań wyjaśnioną w jednym zdaniu.

Scenarzyści muszą się bardziej wysilić, przy tworzeniu takich filmów ja Avengers – w końcu każdy z bohaterów powinien mieć chwilę dla siebie, szansę na pokazanie swojego charakteru i wejście w interakcję z innymi postaciami, ale jak zrobić to w tak krótkim czasie, nie zapominając o akcji? Co na dodatek dla mnie najgorsze (jestem wielką fanką villainów i postaci niejednoznacznych, wierzę, że pewnego dnia będę mogła obejrzeć film, w którym zło triumfuje i nie robi w finałowych scenach idiotycznych błędów, żeby dać fory tym dobrym) źli bardzo często są sprowadzeni do tego, że po prostu są źli. Całkiem nieźle udało się sprostać temu wyzwaniu scenarzystom „Królewny Śnieżki i Łowcy”. O ile pojawia się tam Kristen Stewart i pod koniec wygłasza tak nieprzekonującą przemowę, że w kinie prawie wybuchłam śmiechem, to sam film warto obejrzeć z powodu postaci Złej Królowej. Postać ta kradnie wszystkie sceny i to jej do końca kibicowałam.




Z serialami jest inaczej, ponieważ mają przeważnie od 10 do 24 odcinków, do tego podzielone są na sezony. Oznacza to, ze twórcy mają o wiele więcej czasu na przedstawienie charakterów oraz fabuły. Często powstają oczywiście odcinki – zapychacze, albo serial jest po prostu zlepkiem odcinków praktycznie ze sobą niepowiązanych poza „sprawami odcinka” (tak było z Elementary, do tej pory nie dotrwałam do finału drugiego sezonu).

Bohaterzy nabierają głębi

Skoro seriale mają więcej odcinków, to pojawia się szansa na pokazanie bohaterów, których można określić większą liczbą przymiotników, pokazać ich przeszłość i środowisko. Najlepszy przykład? Zagubieni. Flashbacki należały do moich ulubionych momentów w tej produkcji, a wiele z tamtych postaci do dziś z łatwością wcisnęłoby się do mojego zestawienia ulubionych bohaterów. Innym dobrym przykładem tego, jak można pokazywać przeszłość postaci jest Once Upon a Time, chociaż dopiero zaczęłam to oglądać i jestem w połowie pierwszego sezonu, Evil Queen/Regina jest głównym powodem, dla którego oglądam ten serial. Pomimo tego, że produkcja jest nadawana w stacji ogólnodostępnej i stara się raczej nie przesadzać z mroczniejsza tematyką, to w powolnym tempie pokazuje to, jak bohaterka zmieniała się w wyniku nieszczęść, pogrążenia w gniewie i chęci zemsty. I nawet po przenosinach do czasów współczesnych, często niesłusznie jest oskarżana o złe intencje i czyny. W końcu, ciężko zapomnieć o przeszłości i środowisko niejako wymusza na niej takowe zachowanie. Na pewno w przyszłości na blogu pojawi się oddzielny tekst o tym serialu i sposobie, w jaki scenarzyści bawią się motywami znanymi z baśni i legend.
 
 
Najciekawszy motyw w Once Upon a Time - czy można się zmienić?

Co prawda nadal przede mną parę seriali, które powinnam obejrzeć (do tej pory nie widziałam American Horror Story, True Detective i Fargo), ale cieszy mnie to, że amerykańska widownia jasno zwraca swoją uwagę na seriale, które w znacznej mierze opierają się na bohaterach, rzadziej oglądając typowe procedurale (Bones, Mentalist, CSI we wszystkich możliwych miastach). House of Cards odniosło ogromny sukces przede wszystkim dzięki pokazaniu charyzmatycznej pary, która posunie się do wszystkiego, aby zdobyć władzę. Intrygi, manipulacja innymi – Claire i Frank tak bardzo intrygują widzów, ponieważ przedstawiają bohaterów, którzy chcą w sowim życiu coś innego niż szczęśliwa miłość, stadko dzieci albo dobro całego świata. A nie są przy tym do końca pozbawieni uczuć i jednowymiarowi. Scena wywiadu Claire i wyjawienie zdarzeń z jej przeszłości to jedna z najlepiej rozpisanych scen, jakie miałam okazję ostatnio obejrzeć.

Większa swoboda twórcza

Stacje takie jak Showtime, HBO czy też Netflix nie boją się podejmować ryzykownych decyzji, dając szansę najbardziej oryginalnym projektom. I to jest jedna z kluczowych przyczyn sukcesu stacji kablowych. Nie wiążą ich takie ograniczenia względem brutalności, tematyki ani ilości seksu na ekranie. Dzięki temu HBO emituje Grę o Tron, Starz wypuściło jeden z najlepszych seriali jakie widziałam (a na pewno z jednym z najbardziej satysfakcjonujących finałów) czyli Spartacusa, Showtime zrobiło serial Masters of Sex a BBC America produkcję, gdzie jedna aktorka wciela się w kilkanaście klonów. Z każdym rokiem przeglądając zapowiedzi serialowe, coraz mniej patrzę na to, co ma do zaoferowania NBC, FOX i reszta ogólnodostępnych stacji, a patrzę na produkcje Netflixa, HBO i reszty. A o widza serialowego zaczynają walczyć też HISTORY, Discovery, Amazon, Cinemax oraz SundanceTV.
Jeden z wielu rewelacyjnych monologów Franka Underwooda


Bo przecież bohaterami mogą być również kobiety

Kobiety w filmach rzadko kiedy są głównymi bohaterkami, a już prawie nigdy nie zdarza się to w wysokobudżetowych produkcjach. Pewnie, zaczyna się to powoli zmieniać, ale o ile w filmach jest to tempo spacerowe, to w serialach jest to już powolny bieg. Weźmy parę przykładowych produkcji z ostatnich lat – Amazing Spider-Man 2, Avengers, Iluzja, W ciemność. Star Trek – kobiety oczywiście się tam pojawiają, a jakże, jednak zawsze grają drugoplanowe role, zawsze ostatecznie przekonują się do racji głównych bohaterów i raczej nie mają własnych wątków pobocznych.

Słyszeliście może o teście Bechdel? Jest to test, sprawdzający, czy dany film/serial/książka posiada chociażby jedną scenę z dwiema kobietami, które ze sobą rozmawiają o czymś innym, niż mężczyźni. Pomyślcie o ostatnich filmach, które widzieliście i spróbujcie przywołać takie sceny. Dla zainteresowanych – zestawienie 10 znanych produkcji filmowych, które ten test oblewają: http://filmschoolrejects.com/features/10-famous-films-that-surprisingly-fail-the-bechdel-test.php

W serialach jest już o wiele lepiej, chociaż nadal sytuacja nie jest aż tak dobra. Przykładowo, jak często Beckett z Castle’a ma okazję porozmawiać z inną postacią żeńską? Która nie jest prawdopodobnym sprawcą? Na przykład z córką bohatera, albo jego matką? Ten brak  idealnie wykorzystał Netflix z Orange is the New Black. Akcja osadzona jest w żeńskim więzieniu, a postacie męskie pełnią tam właściwie rolę tła. I okazuje się, że produkcja skupiająca się na kobiecych problemach i relacjach między nimi może być równie ciekawa.

Podobnie z inną produkcją, którą odkryłam całkiem niedawno – Orphan Black. Nie chciało mi się wierzyć zapewnieniom, że serial o żeńskich klonach, granych przez tą samą aktorkę może być ciekawy. A jednak okazuje się, że tak jest. Tatiana Maslany wciela się w rolę bohaterek, które dzielą to samo DNA, ale różnią się wyglądem, charakterem i tym, jak spoglądają na życie, że aż ciężko wybrać jedną bohaterkę, której kibicuje się najbardziej.
Idealny przykład rozwoju postaci w Orphan Black i to co lubię najbardziej - siostrzanej relacji (yup mam siostrę i zrobiłabym dla niej wszystko)


Nawet w serialach stacji ogólnodostępnych można zauważyć zmianę. Postać Abbie Mills z Jeźdźca bez głowy (Sleepy Hollow brzmi o wiele lepiej) jest silną, czarnoskórą postacią pierwszoplanową (obawiałam się, że będzie mnie irytować równie mocno co Tara z True Blood, ale nie! ^^), na dodatek scenarzyści potwierdzają, że pomiędzy nią a Ichabondem będą więzy przyjaźni, ale nie liczmy na love story, ponieważ serce bohatera należy do Katriny.

Możliwość dyskusji i reakcji na sugestie fanów

Stworzenie filmu zajmuje dużo czasu, a każda scena, która pojawi się w ostatecznej wersji jest szeroko dyskutowana i analizowana. Nie będzie już szansy na to, żeby pokierować bohaterów w inną stronę, albo zmienić któryś wątek fabularny. W przypadku seriali takie coś jest jak najbardziej możliwe, a twórcy coraz chętniej z tego korzystają. Netflix analizuje, które odcinki fani oglądali najchętniej, które sceny uruchamiali ponownie, a co przewijali. Dzięki temu doskonale wie, czego naprawdę chcą widzowie i im to dostarcza. Zamiast sprzedawać gotowy produkt i zachęcać do jego kupna, sprawdzają najpierw, co chcieliby widzowie. I tak oto w Orange is te New Black w trzecim sezonie pojawi się więcej Alex (Laura Prepon miała niestety bardzo napięty kalendarz i nie mogła wystąpić w większej liczbie odcinków drugiego sezonu), a w drugim sezonie House of Cards dość szybko pozbyto się jednej z irytujących postaci.

Postać Felicity podbiła serca fanów serialu Arrow tak szybko, że stała się jednym z najważniejszych członków obsady, a w trzecim sezonie ma jej być jeszcze więcej. Jakby tego byłoby mało, będzie się również pojawiać w komiksach.

Oliver i Felicity z Arrowa 
Twórcy wiedzą, jak ogromne znaczenie mają media społecznościowe, seriale posiadają profile nie tylko na Facebooku, ale i Twitterze oraz Tumblrze.Zwłaszcza ten ostatni serwis stał się mekką fanów popkultury, filmów, gier i seriali.

Dyskusje ze znajomymi

Oglądanie filmów i seriali to rozrywka sama w sobie, ale jeszcze lepsze jest późniejsze skonsultowanie swoich spostrzeżeń i skonfrontowanie przemyśleń ze znajomymi. Nic tak nie zbliża do siebie, jak dyskusja na temat wspólnych zainteresowań, a o ile film z reguły widzimy raz w kinie, w przypadku seriali możemy dyskutować co tydzień o nowym odcinku (bądź też całym sezonie na Netflixie). Staje się to miłą rutyną. Sama brałam udział w dyskusjach o nowych odcinkach Gry o Tron z resztą osób z mojej pracy, co było idealną odskocznią od kolejnych ASAP- ów oraz maili, motywacją do przyjścia do biura.


Last but not least, powyższy tekst nie oznacza, że nie lubię filmów. Po prostu oglądam je rzadziej, znacznie więcej (aż za dużo) czasu poświęcając serialom. A jakie są Wasze przemyślenia na temat oglądania filmów i seriali? Co oglądacie chętniej i dlaczego? :)

piątek, 4 października 2013

Dobre seriale do obejrzenia w weekend

Wiele osób nie ma czasu na oglądanie wieloodcinkowych seriali. Praca, studia albo nauka w szkole skutecznie to uniemożliwiają, ale nic nie stoi na przeszkodzie żeby zapoznać się z równie dobrymi tytułami z mniejszą ilością odcinków oraz sezonów. W tym wpisie (który wcześniej ukazał się również na Gildii) typuję moich osobistych faworytów do szybkiego obejrzenia. Poniżej znajdziecie tylko te tytuły, które miałam okazję obejrzeć i mi się spodobały.
Orange is the New Black (2013, do tej pory 13 odcinków, drugi sezon zapowiedziany na 2014 rok) – jak na razie ukazał się jeden sezon tej produkcji i z miejsca spotkał się z pochlebnymi opiniami krytyków. Platforma Netflix od razu publikuje całe sezony swoich produkcji, co jeszcze bardziej przyczynia się do ich nałogowego oglądania.
Serial powstał na podstawie wspomnień Piper Kerman, a za prowadzenie serialu odpowiada Jenji Kohan (Trawka). Piper Chapman (Taylor Schilling) zostaje skazana na 15 miesięcy pozbawienia wolności z powodu przestępstwa popełnionego podczas szalonej młodości. Planowanie ślubu z miłym i spokojnym Larrym (Jason Biggs) musi zejść na drugi plan. Bohaterka próbuje przetrwać w więzieniu, lecz jej życie komplikuje to, że jedną ze współwięźniarek jest jej była kochanka, a przy tym międzynarodowa dilerka narkotyków Alex (Laura Prepon). W serialu zdecydowanie najmocniejszą stroną jest to, w jaki sposób zostały przedstawione poszczególne postacie. I nie mam tu na myśli tylko wspomnianej trójki, ale również pozostałe bohaterki. Każdy odcinek skupia się na losach innej osoby, a ich flashbacki wypadają rewelacyjnie. Należy do tego dodać świetne dialogi: I always miss you until you're here oraz  Hey, Kate Winslet. See any icebergs? to tylko pierwsze przykłady, bowiem w produkcji mamy mnóstwo ciekawych rozmów. Orange is the New Black to sprawne połączenie dramatu z komedią (chociaż jednak mimo wszystko całość skłania raczej do smutnej refleksji, jak jedna decyzja w naszym życiu może zmienić wszystko i nie ma już powrotu), będące dla mnie jedną z największych niespodzianek tego roku.

Most nad Sundem (2011, 10 odcinków, będzie drugi sezon) – kooprodukcja duńsko-szwedzka oferująca wszystko to, co najlepsze w skandynawskich kryminałach. Oglądając serial śledzimy losy szwedzkiej policjantki Sagi (rewelacyjna Sofia Helin) oraz duńskiego inspektora Martina (Kim Brodnia). Na środku mostu łączącego Danię ze Szwecją zostaje znalezione ciało, a w dalszym toku śledztwa okazuje się, że są to części ciała dwóch kobiet pochodzących z sąsiadujących ze sobą państw.
Poszukiwania mordercy trwają całe dziesięć odcinków, ale ani przez moment nie mamy uczucia oglądania zapychacza czasu. Na dodatek morderca swoimi poczynaniami zwraca uwagę na prawdziwe problemy społeczne trapiące obydwa kraje, przez co całość wypada jeszcze ciekawiej i bardziej ponuro. Most nad Sundem zdecydowanie nie jest lekkim, luźnym serialem. W waszej pamięci na długo pozostanie postać Sagi, ponieważ jest ona dość… specyficzna. Nigdy nie pada w serialu to, na co cierpi, ale w wywiadach niejednokrotnie pojawia się określenie Asperger – zaburzenie bliskie autyzmowi. Rzadko kiedy w serialach mamy okazję poznać takich bohaterów. Warto również nadmienić, że powstała amerykańska wersja produkcji o tytule The Bridge, jednak jak na razie nie dorównuje ona jakością (i przede wszystkim przedstawieniem głównej bohaterki) oryginałowi.

Defiance (2013, 12 odcinków, zamówiony drugi sezon) – miłośnicy science fiction nie mają łatwego życia, jeśli chodzi o seriale. Trudno znaleźć godnego następcę Firefly oraz Farscape, ale Defiance pomimo słabszych pierwszych odcinków rozwija się w ciekawym kierunku. Serial stacji SyFy to przykład ciekawego połączenia telewizji z grami komputerowymi, ponieważ jednocześnie powstała gra MMO o tym samym tytule. Dzięki temu produkcje promują siebie nawzajem, chociaż osoby nie zainteresowane rozrywką komputerową będą równie zadowolone z serialu.
Ziemia przetrwała inwazję z kosmosu, jednak w wyniku intensywnych walk doszło do terraformacji, pojawiły się nowe rośliny oraz niebezpieczne zwierzęta. Fragmenty wraków statków kosmicznych uniemożliwiają dalszą eksplorację przestrzeni kosmicznej, poza tym, ludzie wolą nie ryzykować kontaktu z kolejnymi obcymi. Zwłaszcza, że pomimo zakończenia wojny na Ziemi pozostało wielu kosmitów różnych ras. Nasza planeta podzieliła się na tereny Republiki Ziemi oraz obszar zamieszkiwany przez obcych. Miejsc neutralnych jest niewiele, a do nich zalicza się tytułowe „Defiance”. Nie ważne, kim się jest – o ile będziesz przestrzegać tutejszego prawa, znajdziesz tu schronienie. Dzięki takiemu postawieniu sprawy oraz odcięciu miasta od technologii i dostaw Republiki Ziemi niejednokrotnie możemy odnieść wrażenie westernowości produkcji.
W pierwszych odcinkach twórcy skoncentrowali się na przedstawieniu dwójki bohaterów, którzy dopiero przybyli do miasta - dawnego żołnierza Nolana (Grant Bowler) oraz młodej Irithianki, Irisy (Stephanie Leonidas). Więzy pomiędzy tą dwójką prezentują się bardzo ciekawie, ponieważ Irisa została przygarnięta w młodym wieku przez Nolana i to on ją wychowywał. W Defiance scenarzyści systematycznie rozwijają kolejne postacie i dodają nowe wątki oraz informacje o przedstawionym świecie. Dzięki temu z każdym odcinkiem coraz bardziej wciągamy się w świat pełen kontrastów, różnych kultur i walczących ze sobą stron. Burmistrzem Defiance jest próbująca utrzymać spokój w mieście Amanda Rosewater (Julie Benz), ale kolejnym przykładem kontrastów, jest fakt, że jej młodsza siostra Kenya prowadzi salon uciech, a pomimo to nikt nie ma żadnych problemów z taką rodziną osoby reprezentującej miasto. Nie zabrakło niestety wątku dość banalnego, mianowicie międzygatunkowej wersji Romea i Julii, jednak im dalej, tym ciekawiej, a postacie da się nawet lubić.
Właśnie z powodu przemyślanego wykreowania świata, ras obcych i ich kultur, serial ogląda się z dużą przyjemnością. Widać, że twórcy doskonale wiedzą, w jakim kierunku ma zmierzać fabuła. Dotyczy to zarówno wątków jednoodcinkowych, jak i zdarzeń o znacznie większym znaczeniu, przewijających się przez cały sezon. Odcinek finałowy pozostawił wiele pytań, dając również nadzieję na drugi, jeszcze lepszy sezon. Defiance to dobre science fiction, które raczej nie zawiedzie miłośników tego gatunku.

Sherlock (2010, 2 sezony, po 3 odcinki każdy, trzeci sezon w produkcji) - jedyny serial w zestawieniu, posiadający jak na razie dwa sezony. Jednak każdy z nich to zaledwie trzy odcinki, co prawda półtoragodzinne, ale i tak pozostawiające uczucie niedosytu oraz oczekiwania na będącą w produkcji kontynuację. Jeśli nigdy nie przepadaliście za Sherlockiem Holmesem albo nie wierzyliście w to, że Brytyjczycy również potrafią stworzyć dobry serial, to ten tytuł jest doskonałą okazją, aby zmienić swoje zdanie.
Akcja Sherlocka rozgrywa się we współczesnym Londynie, przez co historia została odpowiednio zmodyfikowana, a śledztwa znane z książek przystosowane do naszych realiów. Każdy odcinek to odrębna historia, trudno znaleźć wśród nich słabszy epizod, co najwyżej mogę napisać, że na mnie największe wrażenie zrobił pierwszy oraz trzeci odcinek drugiego sezonu. Brytyjczycy wiedzą, jak traktować widza – zabawiają go dobrymi, błyskotliwymi dialogami, często zostawiają miejsce na własne przemyślenia oglądającego. Nie ma tutaj łopatologicznego wykładania wszystkiego wprost. Dzięki małej ilości odcinków produkcja cały czas sprawia wrażenie „świeżej”. 

Devious Maids (2013, 13 odcinków, zamówiony drugi sezon) – jedyny serial w zestawieniu, który aktualnie jest cały czas nadawany. Na dzisiejszy dzień wyszło 9 odcinków. Produkcja nie bez powodu jest porównywana do Gotowych na wszystko – pracują nad nią osoby zajmujące się tą serią, w tym Eva Longoria w roli producentki. Z odcinka na odcinek serial ogląda coraz więcej widzów i trudno się dziwić, ponieważ po zakończeniu produkcji Gotowych na wszystko ciężko znaleźć w telewizji ich godnego następcę.
W Devious Maids śledzimy losy latynoskich sprzątaczek, pracujących w domach bogatych rodzin. Grana przez Anę Ortiz (Brzydula Betty) Marisol Duarte rozpoczyna swoją pracę w posiadłości rodziny, w której doszło do morderstwa wcześniejszej pokojówki. Jednak ma w tym ukryty motyw, o którym dowiemy się dopiero później, w dalszym odcinkach. Jej celem jest wyjaśnienie całej sprawy i zadbanie o to, żeby winni trafili przed sąd. W międzyczasie poznaje inne pokojówki, pracujące w pobliskich domach. Każda z pięciu głównych bohaterek jest charakterystyczna oraz posiada własne problemy i ani przez moment nie mamy wrażenia, że któraś z nich wysuwa się na pierwszy plan. Na dodatek scenarzyści zadbali o ciekawe postacie właścicieli domów – na ogromną pochwałę zasługuje Rebecca Wisocky w roli Evelyn. Z biegiem odcinków poznajemy kolejne sekrety dotyczące jej rodziny, a aktorka idealnie poradziła sobie z oddaniem emocji targających bohaterką.
Poszukiwanie zabójcy Flory (tak nazywała się ofiara) będzie pewnie trwało dłużej, niż tylko jeden sezon, ale ani przez chwilę nie mamy wrażenia, że jest ono specjalnie przeciągane przez twórców. Aktualne problemy bohaterek wciągają i potrafią autentycznie bawić. Zdecydowanie najbardziej „letni” serial w zestawieniu.

The Crimson Petal and White (2011, 4 odcinki, zakończony) – jeśli nadaj nie jesteście przekonani do seriali historycznych, zwłaszcza tych będących ekranizacjami powieści, ta produkcja może zmienić wasze podejście. Wiktoriański Londyn to nie tylko piękne kamienice i powozy, ciekawa kultura i herbatki o piątej po południu. To również ogromne rozwarstwienie społeczne, brud, wyuzdanie oraz walka o przeżycie.
Produkcja powstała na podstawie powieści Michela Fabera o tym samym tytule. Główny bohater to Wiliam Rackham (Chris O’Dowd). Jest synem właściciela fabryki perfum, jednak bardziej niż przejęcie interesu po ojcu, interesuje go rozwijanie swoich umiejętności poetyckich. Wrażliwy i dość naiwny, nie potrafi poradzić sobie z opieką nad chorą psychicznie żoną. Szuka pociechy wśród kobiet lekkich obyczajów. To właśnie tam poznaje niezwykle inteligentną Sugar (rewelacyjna Romola Garai). Bohaterów zaczyna łączyć nić zrozumienia, jednak serial ani razu nie burzy wizerunku tamtej epoki, przez co trudno spodziewać się dobrego zakończenia dla wszystkich bohaterów miniserialu.
Kolejnymi powodami, dla których powinniście dać szansę tej produkcji są przepiękne zdjęcia. Wiktoriański Londyn zaskakuje pełnią kontrastów, a stroje i wnętrza niejednokrotnie zadziwią szczegółowością. Na dodatek na ekranie pojawia się Gillian Anderson (Z Archiwum X) w roli, która może zaskoczyć wiele osób – gra właścicielkę domu uciech.

Dr. Horrible's Sing-Along Blog (2008, 3 odcinki, zakończony) – najkrótszy z prezentowanych tutaj seriali. Można go obejrzeć w całości za jednym razem, ponieważ każdy odcinek trwa około piętnastu minut. Joss Whedon to scenarzysta oraz reżyser znany każdemu miłośnikowi komiksów. W końcu to dzięki niemu Avengersi osiągnęli taki sukces, a jego pasję do science fiction doskonale widać we wszystkich dziełach tego reżysera. Podczas strajku scenarzystów w 2008 roku postanowił stworzyć coś mniejszego, przy czym będzie doskonale się bawił. Wspólnie z rodziną i zaprzyjaźnionymi twórcami przygotowali trzyodcinkową opowieść o nieszczęśliwej miłości, nie takim super superbohaterze i superłotrze, który nim nie jest. Wszystko to w formie musicalu. Whedon zaangażował aktorów, których rozpoznaje każdy miłośnik seriali i kultury masowej. Neil Patrick Harris stworzył ikoniczną już postać Barney’a w Jak poznałem waszą matkę, Nathan Fillion pracował wcześniej z reżyserem przy Firefly, a teraz co tydzień gościmy go na ekranach w roli pisarza CastleFelicię Day zna większość miłośników gier komputerowych – współpracowała nad serialem Dragon Age: Redemption oraz ciągle produkowanym The Guild. Już sama obsada powinna zainteresować was tym projektem. A fabuła prezentuje się równie dobrze.
Billy (Neil Patrick Harris) ma ogromne ambicje – chciałby, aby świat poznał go jako Doktora Horrible, niebezpiecznego naukowca. Oprócz zdobycia władzy i dostania się do Ligi Złych (która jak na złość cały czas odmawia mu członkostwa), marzy o miłości. Jego wybranką zostaje Penny (Felicia Day). Niestety nie jest ona zbyt świadoma jego obecności. Nieśmiałość Strasznego Doktora oraz to, że tak naprawdę nie wyrządził prawdziwych szkód ani nikogo nie zabił, kontrastują ze stereotypem Złego. Podczas wykonywania niecnego planu dostania się do Evil League of Evil bohater naraża na niebezpieczeństwo ukochaną Penny. Pomimo opanowania groźnej sytuacji, cała zasługa spada na superbohatera  o nazwie - Captain Hammer The Corporate Tool (Nathan Fillion). Elementy komediowe doskonale przeplatają się ze scenami dość smutnymi, a przygotowane przez scenarzystów piosenki wpadają w ucho i idealnie wpasowują się w fabułę. Rewelacyjna produkcja, która nie zajmie wam zbyt dużo czasu, a jednocześnie z pewnością wciągniecie się w tą przewrotną historię.
A wy macie jakieś ulubione, dość krótkie seriale które byście polecili? :)

niedziela, 11 września 2011

"Harry's Law" czyli prawnicy w dzielnicy gangsterów.


Tytuł: Harry's Law
Liczba sezonów: jeden, premiera drugiej serii 21 września (USA)
Gatunek: prawniczy
Czas trwania: około 40 minut
Aktorzy: Kathy Bates, Nathan Corddry, Brittany Snow, Aml Ameen, Christopher McDonald
Produkcja: USA

Już od jakiegoś czasu na naszym blogu nie pojawiało się zbyt dużo wpisów i straciłyśmy rozpęd – jest to spowodowane tym, że Raya poszła do dwujęzycznego liceum i przeżywa szok kulturowy, a ja walczę ze swoją uczelnią. Ale wpisy nadal będą się pojawiać – po prostu rzadziej. Kończę czytać „Krakena” i w najbliższym czasie możecie się spodziewać recenzji, a tymczasem zapraszam was do przeczytania mojego tekstu na temat jednego z nowszych seriali – Harry’s Law. 

niedziela, 14 sierpnia 2011

True Blood, czyli niebłyszczących wampirów sezon 4



Wampiry ostatnimi czasy są bardzo popularne. Nie tylko w świecie literatury, ale również filmu. Ekranizacja „Zmierzchu” sprawiła, że zaczęły pojawiać się również seriale takie jak: Vampire Diaries albo True Blood. Obydwa powstały na bazie książek. Pierwszy jest bardziej młodzieżowy, drugi zaś przeznaczony dla publiki dorosłej. Jestem na bieżąco z obydwoma. Jednak dzisiaj chciałabym obiektywnie ocenić najnowszy sezon True Blood, który zbliża się ku końcowi. Wyemitowano już 7 odcinków, a do wielkiego finału dzielą nas zaledwie 5. To 4 sezon True Blood i wzbudzający skrajne emocje - przez wiele osób uważany za niesamowity albo żenująco słaby. Czy serial dalej trzyma swój wysoki poziom? Ze względu na to, że będę powoływać się na poprzednie sezony oraz ten najnowszy ostrzegam, spojlery.

sobota, 16 lipca 2011

Serial Gra o Tron - moje wrażenia odnośnie pierwszego sezonu

Naprawdę długo zbierałam się do obejrzenia Gry o Tron, nowego serialu przygotowanego przez HBO, w bliskiej współpracy z Martinem. Moja wymówka była bardzo prosta – chciałam najpierw przeczytać pierwszy tom serii, a dopiero potem obejrzeć jego ekranizację. Ale w końcu, gdy już wyszło 10 odcinków pierwszego sezonu, a ja nadal miałam stos książek do przeczytania a cykl Martina wcale nie był wśród nich pierwszy, postanowiłam złamać swoją zasadę o tym, że najpierw sięgam po oryginał, a dopiero potem po wersję kinowa/telewizyjną. I szczerze mówiąc, nie żałuję tej decyzji.



czwartek, 21 kwietnia 2011

Serial "Gra o Tron" otrzymał już drugi sezon!

Serial Gra o Tron był oczekiwany przez miłośników serii tworzonej przez George'a R. R. Martina, jak i miłośników dobrych seriali. Ukazał się już pierwszy odcinek (także w Polsce, na stacji HBO, która jest producentem). Wyniki oglądalności pilotażowe odcinka nie były aż tak rewelacyjne, ale zadowoliły kierowników stacji. Już teraz możemy oczekiwać drugiego sezonu.


Pierwszy odcinek, w którym zaznajamiamy się z postaciami, światem oraz zarysowują się najważniejsze wątki, przyciągnął przed telewizory 2,2 miliona widzów. Nie jest to dużo, jeśli porównamy te wyniki z tymi osiąganymi przez Zakazane Imperium (pierwszy odcinek przyciągnął o połowę widzów więcej). Ale być może mamy do czynienia z taką sytuacją, jaka miała miejsce przy Czystej Krwi (nadal nie mogę przywyknąć do polskiej nazwy i preferuję True Blood) - wieści o serialu rozchodziły się z czasem i przybywało stałej widowni. Drugi sezon serialu zostanie oparty na książce Starcie Królów.

Ja nie oglądałam jeszcze tej produkcji z prostego powodu - najpierw zamierzam w końcu sięgnąć po serie książek, a dopiero potem po serial. A może ktoś z was już widział pierwszy odcinek? Jakie macie wrażenia?



wtorek, 12 kwietnia 2011

Wspomnienia wracają

Stacje telewizyjne pokroju 13th Street czy Sci-Fi są zwykle pełne nowych, często kiczowatych i bezsensownych seriali. Zdarzają się jednak wyjątki w postaci znanych klasyków.
Na 13th Street niewątpliwie moją uwagę przykuł „Columbo”. Kto z nas nie pamięta tego genialnego detektywa o niechlujnym wyglądzie, wiecznie wspominającego swą żonę, jeżdżącego starym gruchotem i zabierającego swego psa na miejsce zbrodni. Mimo, że fabuła zawsze oscyluje według podobnego scenariusza, serial się nie nudzi. Nie przeszkadza nawet to, że wiemy od prawie samego początku, kto zabił. Według mnie tym lepiej patrzy się na swoistą grę między złoczyńcą i Columbo. Bardzo sobie cenię ten serial. Jest to miła odskocznia od naszpikowanych nowoczesnymi technikami produkcji typu CSI.

Popularne posty