SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!
sobota, 31 grudnia 2011
wtorek, 27 grudnia 2011
Rodzinne sekrety – Nora Roberts
Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 411
Źródło: Biblioteczka własna
Żeby tradycji stało się za dość, tak i w grudniu nie mogło
zabraknąć jednej z moich ulubionych autorek, a mianowicie Nory Roberts. Jednak
tym razem, nie mamy do czynienia z typowym romansem, bowiem przyjdzie nam
rozwiązać zagadkę, odkryć mordercę i przekonać się, że pozory mylą.
„Rodzinne sekrety” to dwie historie, dwa opowiadania, bardzo
różne od siebie, za to tak samo ciekawe.
Partnerzy czy rywale?
Laurel Armand już od małego wiedziała, że dziennikarstwo to
jej największa pasja, i pomimo, że wydawnictwo leży w rodzinnych rękach, to
wcale nie ma ona tak łatwo. Nie ma taryfy ulgowej, musi ona wkładać w to co
robi całe serce i duszę, wiec kiedy wpada na ciekawy temat, wie, że musi zrobić
wszystko, by dowiedzieć się całej prawdy, zanim napisze choć słowo. Jednak na
drodze staje jej Matt Bates, który ma
pomóc przy odkryciu prawdy. Ale jak pracować z kimś, kto działa na nerwy od
chwili poznania ? a z drugiej strony może lepiej, że Matt czuwa, gdyż komuś
bardzo zależy by uciszyć też Laurel.
Sztuka mistyfikacji.
Kirby Fairchild oraz jej ojciec tworzą dość ekscentryczną
parę. Od kiedy umarła matka Kirby, to ona stara się zatroszczyć o sławnego i
wybitnego ojca, co wcale nie jest takie proste. Dlatego też, gdy do ich
posiadłości przyjeżdża Adam Haines, musi zrobić ona wszystko, by zająć gościa
całkowicie. Nie może dopuścić, by choć na trochę Adam sam przebywał w tym
wielkim domu, pełnym obrazów i rzeźb, w śród których trudno odróżnić oryginały
od kopii. No właśnie, bo wszystko
wskazuje, że Adam nie jest tym za kogo się podaje i że wcale nie przyjechał tu
odpocząć, zresztą w tym domu nic nie jest tym, na jakie wygląda. Rozpoczyna się
gra pozorów w której stawką jest nie jedno życie.
Świetna książka, bardzo dobrze dobrane oba opowiadania, obie
historie. Choć mi bardziej do gustu przypadła pierwsza z nich, w której nie
brakuje trupów, tajemnic, wielkiego zamku, i mokradeł na których wydarzy
się nie jedno nieszczęście, nie jedna
zmora ujrzy światło dzienne. Druga historia też była dobra, zdecydowanie różna,
bo bez morderstw ale tajemnic ogólnie nie zabrakło. Tylko początkowo miałam
drobny problem się w nią wciągnąć, nie mogłam wczuć się w klimat. Za to kiedy już mi się to udało, to wręcz
nie mogłam się oderwać.
Nora Roberts ma świetny styl, lekkie pióro, jej historie są
niesamowite, kiedy zaczniemy je czytać, kiedy poznamy bohaterów, to przepadamy
z kretesem. Autorka świetnie potrafi
połączyć romans z intrygą i sensacja w tle. U niej nic nie jest takie, jakim
wydawać się mogło początkowo. A bohaterowie – jeśli kochają to całym sobą,
jeśli się nienawidzą to z całego serca. Uczuć na pewno nikomu nie zabraknie.
Polecam – Nora Roberts w najlepszym wydaniu :)
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa
Harlequin/Mira, za co serdecznie dziękuję !!!
niedziela, 25 grudnia 2011
Znalezione pod choinką :)
Hohoho
Gwiazdor był, znaczy, że chyba grzeczna jednak byłam :) Bo taki oto stosik pod choinką się znalazł :D
I jak tu nie wierzyć w starszego pana z białą brodą :D
Gwiazdor był, znaczy, że chyba grzeczna jednak byłam :) Bo taki oto stosik pod choinką się znalazł :D
I jak tu nie wierzyć w starszego pana z białą brodą :D
piątek, 23 grudnia 2011
Wesołych świąt !!!
Spokoju i radości,
tylko miłych gości!
Smacznej Wigilii i całusów moc
- w tę najpiękniejszą w roku noc!
Szczęścia kilogramów,
ze śniegu bałwanów!
Życzliwych ludzi wokół,
żadnej łezki w oku,
Przyjaciół jakich mało.
Przez życie idźcie śmiało!
Niech miłość bez ustanku Was dotyka.
A w Nowym roku szczęście spotyka!
Wszystkiego najlepszego !!!!!!!
tylko miłych gości!
Smacznej Wigilii i całusów moc
- w tę najpiękniejszą w roku noc!
Szczęścia kilogramów,
ze śniegu bałwanów!
Życzliwych ludzi wokół,
żadnej łezki w oku,
Przyjaciół jakich mało.
Przez życie idźcie śmiało!
Niech miłość bez ustanku Was dotyka.
A w Nowym roku szczęście spotyka!
Wszystkiego najlepszego !!!!!!!
sobota, 17 grudnia 2011
Wyspa dla dwojga – Mariusz Zielke
I inne historie o miłości i zbrodni.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Principium
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 192
Źródło: Biblioteczka własna
Gdyby ktoś mi zadał pytanie czy
lubię opowiadania, w pierwszej chwili odpowiedziałabym, że nie bardzo. Ale tak
sobie właśnie uświadomiłam, że lubię opowiadania, lubię tę króciutką formę,
której większość osób mówi zdecydowanie nie. Ja mogę powiedzieć że tak, lubię
je w wykonaniu Murakamiego, Edgara
Allana Poe, Mastertona, a teraz także Pana Mariusza Zielke.
„Wyspa dla dwojga. I inne
historie o miłości i zbrodni” to zbiór czterech opowiadań o miłości, ale nie
takiej tkliwej i rozczulającej, tylko prawdziwej, takiej jaka jest ona
naprawdę. Bo nikt z ręką na sercu przecież nie powie, że jego miłość, jego
uczucie, zawsze było słodkie i piękne, że nigdy nie pojawiła się na nim rysa.
Nikt nie powie, że istnieje coś takiego jak idealna miłość, która tylko
uskrzydla.
„Serge jest przedsiębiorcą o ponurej
przeszłości, którego pokrętny los nauczył czym jest miłość i ten sam los
próbował mu ją odebrać. Zimna Anna skrywa tajemnicę mroczniejszą niż myśli
więziennego strażnika Jonasza. Jan na bezludnej wyspie odkrywa miłość do żony i
posępne sekrety ich związku. Słodka Mi kusi krwawego dyktatora Mambako, ale ten
ukojenie znajduje dopiero w muzyce.”
To opis wszystkich czterech historii, jaki możemy znaleźć na okładce. I
po części oddaje on to co możemy znaleźć w środku, ale tylko po części, bo
przedstawia on nam tylko osoby, których dotyczyć będą te historie. Natomiast
nic nam nie mówi, o wrażeniach jakie one nas wywołają. A nie są to zwykłe
historie i nie zawsze kończą się one happy endem.
Czytając pierwszą z tych
niesamowitych historii, przyszło mi do głowy porównanie z Murakamim, bardzo
podobny styl opisywania czegoś tak pięknego jak miłość. Bo z jednej strony
uczucie, jedno z piękniejszych jakie możemy doświadczyć, a z drugiej strony
niesamowity brutalizm. Chociaż największe wrażenie zrobiła na mnie ostatnia
historia „Dyktator i diva”, w którym jest największa dawka emocji, które
pokazuje jak władza i namiętności rządzą naszym życiem. Jak jesteśmy w stanie
poświęcać dobro innych by zaspokoić własne pragnienia, własne żądze. Jak władza
i pokusy są w stanie nas zmienić, i wydobyć na światło dzienne, prawdziwe
zwierze.
Polecam „Wyspę dla dwojga”
wszystkim tym, którzy mają ochotę na prawdziwą miłość, na prawdziwe uczucie,
bez zbędnego słodzenia. Polecam wszystkim tym, którzy uwielbiają Murakamiego,
bo my mamy teraz swojego :) Pan Mariusz Zielke stworzył niekonwencjonalne
opowiadania, w których nigdy nie wiemy, co za chwilę się stanie, a potem żałujemy, że to już koniec.Jestem pod dużym wrażeniem !!!!
Książkę przeczytałam dzięki
uprzejmości Pana Mariusza, za co serdecznie mu dziękuję !!!!
Etykiety:
opowiadania,
powieść / opowiadanie,
Wydawnictwo Principium
czwartek, 15 grudnia 2011
Biedny Tom już wystygł – Maureen Jennings
Wydawnictwo: Oficynka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 357
Źródło: Biblioteczka własna
Od kiedy tylko zobaczyłam tą książkę, wiedziałam, że muszę
ją przeczytać. Wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale czasami tak się
nie da. A ta okładka od samego początku nie tylko przyciągnęła mój wzrok, ale
też nie pozwala od siebie się oderwać. No ale nie tylko okładka spowodowała, że
koniecznie musiałam poznać Maureen Jennings i jej twórczość. Jako wielka fanka
kryminałów, szczególnie tych w kolorze sepii, nie mogłam sobie tej pozycji
odpuścić, przejść obok niej obojętnie, po prostu musiałam ją mieć :)
Dla Williama Murdocha ta noc to jedna z gorszych, jaką
przyszło ostatnio mu przetrwać. Nie dość że ząb od jakiegoś czasu nie daje o
sobie zapomnieć, to jeszcze zaginął jeden z konstabli. Młody Wicken, do tej
pory był bardzo odpowiedzialnym mężczyzną, nie tylko w pracy ale też w domu,
dlatego jego zniknięcie nie wróży nic dobrego. Detektyw bez chwili wahania rusza drogą, jaką
codziennie przemierzał konstabl, zaglądając do każdego opuszczonego domu.
Niestety w jednym z nich znajduje Wickena z dziurą postrzałową w głowie i
bronią między nogami. Po przybyciu koronera i
zaprzysiężeniu ławników, pozostaje już tylko orzec czy to było
samobójstwo, czy może morderstwo. Tak zaczyna się dość trudne śledztwo, od
którego zależy życie matki i jej chorego dziecka, życie .... No ale to już
musicie sami się dowiedzieć.
We wstępie
zachwalałam okładkę, która dla mnie jest niesamowicie klimatyczna, ale czy
treść jej dorównuje ? Jak najbardziej, treść zdecydowanie jest wciągająca,
intrygująca, wspaniale oddająca klimat czasów wiktoriańskich. Zresztą to mój
pierwszy kryminał, którego akcja dzieje się pod koniec XIX wieku w Toronto, mój
pierwszy kanadyjski kryminał. I z całą pewnością nie ostatni.
Autorka, Maureen Jennings niesamowicie potrafi oddać klimat
czasów w których osadziła akcję, zachowując niezwykłą dbałość o szczegóły. I
nie chodzi tu tylko o stroje, czy język, ale też o moralność ludzką,
gospodarkę, czy religię. Każdy z bohaterów jest bardzo specyficzny, bardzo
charakterystyczny i choć każdy stara się zachowywać pozory, to jednak sekrety
lubią wychodzić na światło dzienne w najmniej odpowiednich momentach i to one
kierują całą akcją.
No właśnie, a co do akcji, to toczy się ona pomału swoimi
torami, co rusz wyjawiając nam co raz to nowe fakty, które z czasem są co raz
bardziej zatrważające. Pomału odkrywamy, jak nienawiść, tłamszona w sobie od
najmłodszych lat, może doprowadzić do katastrofy, jak może zniszczyć życie
wielu ludziom.
Dla mnie „Biedny Tom już wystygł” to świetny kryminał, który
idealnie wprowadzi nas w XIX wiek, z całym jego okrucieństwem, obłudą, fałszywą
skromnością. To kryminał pełen tajemnic i intryg, które razem z detektywem
Murdochem powoli odkrywamy. Dzięki autorce mogłam cofnąć się w czasie i chociaż
przez chwilę, zwolnić tempo życia i przekonać się, że bez różnicy w jakiej
epoce żyjemy, to zawsze i tak światem rządzą pieniądze i namiętności.
Polecam !!!
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa
Oficynka, za co serdecznie dziękuję !!!
piątek, 9 grudnia 2011
Alchemia szczęścia – Bogusława Krause
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 212
Źródło: Biblioteczka własna
„Alchemia szczęścia” to jedna z tych książek, które mają nam
pomóc w zrozumieniu siebie. Bo nim będziemy naprawdę szczęśliwi, musimy
wiedzieć nie tylko jak do tego stanu doprowadzić, ale też czy jesteśmy na to
gotowi. Bogusława Krause to bizneswoman, która w całości poświęca się swoim
pasją, tj. pływaniu, lataniu na paralotni, czy jeździe konnej. Ona wie, jak być
szczęśliwą i w pełni korzystać z życia, a teraz i my możemy skorzystać z jej
rad.
„Nieważne, co robisz,
ważne, co myślisz”
Chyba każdy z nas w mniejszym, bądź większym stopniu, zdaje
sobie sprawę z tego, że o szczęście trzeba zabiegać i dbać. I choć niekiedy
wierzymy w przesądy (czarnego kota, kominiarza), to jednak, bardzo pragniemy by
w życiu nic złego nas nie spotykało. A jest to absolutnie możliwe !
Autorka w swojej książce przedstawia nam właśnie wszystko
to, co niezbędne jest, byśmy w każdej sytuacji, w każdej sekundzie swego życia
cieszyli się własnym szczęściem. A to w rzeczywistości nic trudnego.
Najważniejsze to nasz sposób myślenia, wszystko to co przytrafia nam się,
zależy tylko i wyłącznie, od tego, jak podchodzimy do danej sytuacji. Jeśli np.
nie lubimy swojej pracy i codziennie o niej myślimy negatywnie, to każda chwila
tam spędzona, jeszcze bardziej nas w tym utwierdza. A wystarczy tylko zmienić
nastawienie, pomyśleć, że to nasze ostatnie dni, że już niebawem znajdziemy coś
innego, lepszego fajniejszego, i już czujemy się o wiele lepiej. W końcu nikt
nie lubi pracować w niemiłej atmosferze, ale to jaka ona jest zależy od nas.
Autorka kładzie duży nacisk na to, że aby być szczęśliwym,
musimy być tak naprawdę egoistami, bo „czyjegoś złego samopoczucia ja nigdy nie
poczuję, a swoje poczuję zawsze”. Wszystko co robimy musimy robić dla siebie,
tylko wtedy będziemy szczęśliwi, tylko wtedy, gdy będziemy zaspokajać własne
potrzeby. A każda decyzja, którą podejmiemy, będzie tą właściwą. Początkowo wydaje nam się, że dobrze
postąpiliśmy, że słusznie dokonaliśmy wyboru, jednak z czasem zastanawiamy się
co by było gdy ... no właśnie, takie zastanawianie się nam w niczym nie pomoże,
ta decyzja, którą podejmujemy jest tą właściwą i dopóki w to wierzy, to będziemy
szczęśliwi.
I tak autorka prowadzi nas przez różne aspekty życia,
poprzez pracę, miłość, zdrowie, pokazuje nam jak niewiele trzeba by być
naprawdę szczęśliwym. Jak nie wtykanie nosa w nie swoje sprawy spowoduje, że i
w nasze tez nikt go nie wetknie. „Alchemia szczęścia” to poradnik, który krok
po kroku uczy nas i wskazuje co jest właściwe, i jak ważne jest nasze myślenie,
pozytywne oczywiście, by czuć się naprawdę szczęśliwym.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii !!!
środa, 7 grudnia 2011
Miłość na Cito
Wydawnictwo: Harlequin
Seria: Medical Duo
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 314
Źródło: Biblioteczka własna
Oglądaliście „Ostry dyżur” albo
„Doktora Hausa” ? Ja kiedyś byłam wielką fanką seriali medycznych, jeszcze
niedawno obejrzałam wszystkie serie serialu” „Hoży doktorzy”. I to nie tylko
przypadki medyczne były dla mnie najciekawsze, czasem też życie jakie wiodą
lekarze, pielęgniarki. Nie od dziś wiadomo, i nie ma co się dziwić, że w
szpitalach kwitnie romans za romansem, skoro większość lekarzy spędza tam całe
dnie i noce. Szpitale są wręcz ich drugim domem. I jeśli tak namiętnie kiedyś
oglądałam wszystko co związane z tym światem, to czemu o nim nie poczytać :)
Seria Medical wydawana przez
Harlequina daje nam taką możliwość. Możemy wejść do świata pełnego przystojnych
lekarzy i czarujących pielęgniarek, które w przerwach pomiędzy leczeniem czy
ratowaniem ludzkiego życia, same czekają na księcia z bajki.
„Człowiek honoru” - Janice Lynn
Amelia Stockton pochodzi z
rodziny o bardzo starych i mocnych korzeniach, w której od małego wszyscy są
uczeni tego, że nigdy nie można dać się złamać czy pokonać, że najważniejsze to
iść zawsze z dumnie podniesiona głową. Jednak czasem łatwiej jest powiedzieć
niż wykonać, zwłaszcza gdy jest się na pełnym morzu, na lotniskowcu pełnym
mężczyzn i kiedy nagle pojawia się ten o którym usilnie chcemy nie pamiętać.
Doktor Cole Stanley, dwa lata wcześniej mocno zranił Amelie i całą jej rodzinę,
teraz przybywa by naprawić ten błąd, jednak czy Amelia da radę uporać się z
poczuciem winy, przecież odwołany ślub siostry to może być też jej wina.
„Miłość to za mało” – Laura Iding
Raine Hart jest pielęgniarką na
dość ciężkim oddziale, a mianowicie na urazówce. Tu przywożą naprawdę w ciężkim
stanie pacjentów z wypadków, pobić, czy gwałtów. Tu nie ma chwili na
zastanawianie się czy mały odpoczynek. Jednak Raine uwielbia tą adrenalinę, ten
ciągły pośpiech, i pomoc ludziom, którzy właśnie walczą o życie. Uwielbiałaby
jeszcze bardziej gdyby nie doktor Caleb Stewart, gdyby to nie z nim ciągle
przypadały jej dyżury. Kiedyś byli razem, jednak brak zaufania ze strony Caleba
wszystko zepsuł, a próba zapomnienia o nim, to kolejne traumatyczne przeżycie.
Raine musi podjąć trudną decyzję, a do tego pogodzić się z pewnymi
wydarzeniami, o których by wolała nie pamiętać, a jeszcze lepiej gdyby nigdy do
nich nie doszło.
Jestem bardzo pozytywnie
zaskoczona tą serią, szczególnie bardzo podobało mi się drugie opowiadanie,
druga historia, choć i pierwsza nie była taka zła. No właśnie „Człowiek honoru”
choć dzieje się w środowisku lekarskim, to jednak bardziej zaliczyłabym go do
typowego romansu. I to wcale nie znaczy że jest zły, czy mi się nie podobał,
ale mimo wszystko liczyłam na więcej trudnych przypadków, walki o życie, a
otrzymałam spora dawkę emocji, nienawiści i walki o miłość i ukochanego.
Za to w opowiadaniu „Miłość to za
mało” dostałam to czego się spodziewałam. Oprócz dość trudnego związku - szybką
akcje ratowania ludzi z wypadków samochodowych, kobiety ciężko pobite przez
mężów, no i dziewczyny, które doznały nagłej amnezji po nocy spędzonej na
dyskotece. Mogłam razem z bohaterką przeżywać trudne chwile, śmierć pacjentów,
czy po prostu po całonocnym dyżurze iść zmęczona ale szczęśliwa spać.
Podoba mi się ta seria i z całą
pewnością sięgnę jeszcze do niej po inne książki. Polecam każdemu kto ma ochotę
na „ostry dyżur”, ale dla odmiany w wersji papierowej :D
niedziela, 4 grudnia 2011
Zabić Jane – Erica Spindler
Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 482
Źródło: Biblioteczka własna
Jakiś czas temu, miałam okazję
poznać twórczość Erici Spindler, czytając jej „Obsesję”. Wtedy nie bardzo
wiedziałam czego mogę się spodziewać, za to teraz czekałam na najgorsze, na
psychopatę o chorym umyśle, na intrygę, która wzbudza strach i niepokój, na
wydarzenia, które nie dadzą chwili wytchnienia. Czy dostałam to wszystko? O tym
za chwilę.
Jane Killian miała dość
szczęśliwe dzieciństwo, do czasu aż siostra wraz ze znajomymi, podpuściła ją by
weszła ona do wody. Jane by nie wyjść na tchórza, zrobiła to, a nawet więcej,
wypłynęła kawałek w głąb jeziora i od tej pory nic już nie było takie jak
przedtem. Została potrącona przez motorówkę, choć lepiej było by powiedzieć, że
ktoś z premedytacją na nią wjechał. Teraz kilkanaście lat i operacji później
wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Niestety koszmar z
przeszłości powraca.
Ian, mąż Jane zostaje podejrzany
o podwójne morderstwo z premedytacją, za co grozi mu kara śmierci. Wszyscy też
nagle zaczynają twierdzić, że ożenił się z Jane tylko i wyłącznie dla jej
pieniędzy, i nie miał żadnych skrupułów by ją zdradzać. Jane czuje że jej świat
znów legnie w gruzach, a tajemniczy liścik tylko utwierdza ją w tym
przekonaniu. Zaczyna się wyścig z czasem i szaleńcem a stawką jest jej życie i
życie Iana.
To jest zdecydowanie coś co
uwielbiam. Duża dawka adrenaliny, strach, którego nie widać, a który jak cień
podąża za nami. Erica Spindler potrafi zagęścić atmosferę, wprowadzić
czytelnika w stan wielkiej niepewności, i już do samego końca niewiadomo komu
można ufać, a kto jest wrogiem. Chociaż był moment, że byłam pewna kto za tym
wszystkim stoi, i można powiedzieć, że prawie udało mi się rozwiązać tajemnicę.
Jednak tylko prawie, bo kto czytał książki tej autorki, wie, że zakończenie
jest zawsze niesamowicie zaskakujące. I ja również zostałam zaskoczona, choć
już wszystko miałam w głowie ułożone, to jednak nie miałam racji, rzeczywistość
okazała się o wiele brutalniejsza i bardziej chora, niż sądziłam.
„Zabić Jane” to thriller w
najlepszym wydaniu, po którym już nic nie będzie takim, jakby się mogło
wydawać. Autorka potrafi świetnie budować nastrój grozy i napięcia, równie
świetnie dawkując nam emocje i wciągając w co raz to większy stan niepewności.
Dla mnie to naprawdę coś niesamowitego i już się nie mogę doczekać, kiedy wezmę
się za kolejną książkę tej autorki.
Polecam wszystkim fanom Erici
Spindler, wszystkim fanom thrillerów i osobom, które spodziewają się naprawdę
sporego zamieszania, dużej dawki emocji i intrygi.
Książkę przeczytałam dzięki
uprzejmości Wydawnictwa Harlequin/Mira, za co serdecznie dziękuję !!!
Stosik grudniowy
Grudzień zaczął się fantastycznie, Pan Listonosz jak zwykle się spisał i szybciutko książeczki dostarczył :)
Trzy pierwsze od dołu to przesyłka od P. Moniki z Miry :)
"Biednego Toma" zawdzięczam P. Magdzie z Oficynki :)
Kochana Cukiernia to zamówienie urodzinowe, trzeci tom zamówiony na gwiazdkę :)
Ostatnie dwie to wynik odwiedzin u cioci :)
Ostatnio znów się zawiesiłam jeśli idzie o czytanie, niby czytam ale jakoś mi to pomału idzie, dwie recenzje się piszą a ja najlepiej bym zapadła w sen zimowy. Coś nie mam sił na nic, tylko bym spała i spała i spała. Mam nadzieję, że mi ten stan szybciutko przejdzie ;)
Trzy pierwsze od dołu to przesyłka od P. Moniki z Miry :)
"Biednego Toma" zawdzięczam P. Magdzie z Oficynki :)
Kochana Cukiernia to zamówienie urodzinowe, trzeci tom zamówiony na gwiazdkę :)
Ostatnie dwie to wynik odwiedzin u cioci :)
Ostatnio znów się zawiesiłam jeśli idzie o czytanie, niby czytam ale jakoś mi to pomału idzie, dwie recenzje się piszą a ja najlepiej bym zapadła w sen zimowy. Coś nie mam sił na nic, tylko bym spała i spała i spała. Mam nadzieję, że mi ten stan szybciutko przejdzie ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)