Wydawnictwo: Lucky
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 207
Źródło: Biblioteczka własna
Nie od dziś wiadomo, że
przeciwieństwa się przyciągają i nie tylko w miłości, ale także
w przyjaźni. Często w drugiej osobie szukamy tego, czego nam
brakuje, szukamy cech, których nie mamy. I często chociaż wiele
dzieli, to z czasem jeszcze więcej łączy. Prawdziwa miłość czy
przyjaźń nie znają granic, i żadne przeciwieństwo ich nie
rozdzieli.
Michał i Adam przyjaźnią się od
małego i chociaż są tak różni, to zawsze mogą na siebie liczyć.
Michał to idealny chłopak, idealny
syn, uczeń, narzeczony. Jego matka to wzięty prawnik, ojciec –
kardiochirurg, a on sam oprócz nauki, poświęca się dzieciom, tym
z trudnym dzieciństwem, z patologicznych rodzin i nie robi tego,
żeby mu to pomogło w karierze, tylko z potrzeby serca. Ma już
praktycznie zaplanowane wszystko, od studiów po założenie rodziny,
do tego Julka, narzeczona, która wie czego chce w życiu.
Adam – wagaruje, nie szanuje
dziewczyn, chodzi na ustawki. Jedyne co robi dobrze i z pasją to gra
w piłkę, i chyba tylko dzięki temu, że jest dobry, jeszcze nie
wyrzucili go ze szkoły. Po szkole kolejną ulubioną rzeczą są
bójki, dowodzi on Pretorianom, chce by wspięli się oni na sam
szczyt, choć często stawką jest życie.
Pewnego dnia w ich życiu pojawia się
Alicja, która pochodzi z dobrej rodziny, świetnie się uczy, i
głęboko wierzy w Boga. I choć nigdy by nie spojrzała na kogoś
takiego jak Adam, to jednak zakochuje się w nim po tym, jak chłopak
ratuje ją z rąk oprychów. Od tej pory już nic nie jest takie
proste.
Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam
się po tej książce czegoś innego. Książka dla młodzieży w
której tyle jest o Bogu i wierze? Z drugiej strony czemu nie, to
mogło być świetne doświadczenie, niestety nie do końca takie
było. Michał był tak idealny, że aż nierealny, za to Adam na
początku był świetny, dopiero później coś się popsuło. Ja
rozumiem że można się zmienić, ale chyba jakoś nie wierzę, że
do tego stopnia. Obaj tak naprawdę trochę sztucznie wyszli. Na
uwagę zasługiwała jedynie Julka, jej postać najbardziej mi się
podobała, była jak najbardziej rzeczywista, realna i ludzka !
Do tego świat przedstawiony,
środowisko w którym się wychowywali, znów można podzielić. I
tak świat Adama, nocne kluby, ustawki, autor świetnie opisał,
bardzo realistycznie, za to szkołę i środowisko Michała znów na
siłę. Lekcje katechezy na której uczniowie tak mądrze się
wypowiadają, wymieniają poglądy, a całość przebiega tak miło.
Choć już trochę czasu minęło od kiedy ja chodziłam do szkoły,
to jednak czegoś takiego nie pamiętam, a z tego co wiem, to lekcje w
szkołach wyglądają co raz gorzej. No ale cóż, kolejny szczegół.
„Dwie strony medalu” pokazuje nam
dwa światy, jednak jak dla mnie zbyt przerysowane, autor skupił się
tak bardzo na pokazaniu różnic, że zatracił naturalność. Ale
książka nie jest tak do końca zła, ma parę dobrych momentów, ma
też Julkę, no i zakończenie, podobało mi się, choć może ktoś
powie, że było zbyt przewidywalne. Biorąc pod uwagę, że to
debiut, to mam nadzieję, że kolejna książka będzie już bardziej
naturalna :)