Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sen. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sen. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 listopada 2013

Kąpiąc lwa – Jonathan Carroll


Tytuł: Kąpiąc lwa
Autor: Jonathan Carroll
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788378184089
Ilość stron: 320
Cena: 34,90 zł


Wydanie przez Jonathana Carrolla nowej książki i jego wizyta w Polsce, były dla mnie doskonałą okazją do przypomnienia sobie emocji towarzyszącym lekturze poprzednich jego powieści, jak i powrotu na łono twórczości tego uwielbianego przez czytelników na całym świecie pisarza.

Jest w jego stylu pewne umiłowanie do wydarzeń wykraczających poza granice realności. Sen i jawa mieszają się w każdej czytanej przeze mnie książce Carrolla, stanowiąc o jego unikatowości i nadając narracjom pewien stały, pulsujący rytm. Tam gdzie nakładają się na siebie fikcja i rzeczywistość, otwarte zostają nieograniczone przestrzenie dla wyobraźni. I to w Carrollu cenię – tę magię w sposób prawie niezauważalny sączącą się w codzienność bohaterów.

Otwierając Kapiąc lwa i czytając pierwsze kilka zdań, mierzyłam się z ambiwalentnymi uczuciami: zapowiadało się na kolejną ckliwą opowieść o parze znajdującej się na rozdrożu, a to zupełnie nie przystawało do mojej pamięci o tekstach tego amerykańskiego pisarza, które choć często podobnym wątkiem się otwierały, wykraczały o wiele dalej.
Z zaciekawieniem czytałam więc nadal, śledząc jak z sobie tylko znaną precyzją autor wplótł w opowieść wątki oniryczne, lokalizując akcję swojej powieści w śnie odsłaniającym najgłębiej skrywane sekrety postaci w nim uwięzionych.

Gdy pewnej nocy pięciu osobom śni się ten sam sen, zdaje im się, że w sposób niewytłumaczalny zwariowali, łącząc się jaźniami. Ich śnienie spowodowało jednak wyjście na jaw sekretów, które ci chcieliby na zawsze pozostawić niewyjawionymi. Wszystko to wydaje się dość nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności, którego żadne z nich nie jest w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Zbyt wiele w ich śnie było odwołań do rzeczywistości, przeplatanych z wydarzeniami fikcyjnymi. Co więcej, ich rozważania nie mogły zakończyć się po tej niewyjaśnionej nocy, bowiem elementy snu bardzo szybko zaczęły nakładać się na świat jawy, zacierając granice między jednym a drugim.
Bohaterowie stosunkowo szybko przeniesieni zostają od dramatów kończących się związków i zdrad do spraw o wiele większej wagi: oto okazuje się, że są oni mechanikami w stanie spoczynku, którzy teraz zostali obudzeni, by pomóc ocalić świat przed nadciągającym Chaosem, mającym zburzyć panujący dotąd Porządek. Ich zdolności stają się jedyną nadzieją na ocalenie wszechświata przed całkowitą dezorganizacją.
Nawet w świetle tak dramatycznych wydarzeń, bohaterowie szargani będą pokusami przejścia na drugą stronę. Od ich decyzji zależą odtąd losy ludzkości..

Kapiąc lwa, to opowieść, która nic sobie nie robi z tradycyjnej struktury linearności. Akcja się zapętla, bohaterowie nie wiedzą co już przeżyli, co jest ich własnym wspomnieniem, a co jedynie wejrzeniem w pamięć cudzą. Postaci  porównując swoje doświadczenia trafiają na ślad powtarzających się ogólników, ale też dramatycznie różnych szczegółów.
Carroll bawi się (z) czytelnikiem, wodzi go, mami, zasłania oczy, niespodziewanie odkrywa nowe pola walencyjne, dostarcza nowych danych, zaciemnia stare. Do samego końca nie wiadomo co tak naprawdę się dzieje i po której stoimy stronie. Kto jest inicjatorem wydarzeń, a kto ich podwykonawcą. Opowieść ta jest tak silnie odrealniona, że w pewnym momencie czytelnik zaczyna się gubić, bez szans na odnalezienie drogi powrotnej: zaczyna zapominać, które wspomnienia są jego, a które bohaterów, nie pamięta, co kto wniósł do akcji i znów się zapętla, samoistnie.

Lektura książki Carrolla zbiegła się w czasie z nową publikacją Lewisa, a obie stanowiły dla siebie doskonałe uzupełnienie. Obaj autorzy bowiem, choć w zupełnie różny sposób, pochylają się nad problematyką czasu, przestrzeni, tożsamości, ideom snu i jawi, zdolnościom percepcji i granicom poznania ludzkiego.
Carroll wplótł rozważania natury filozoficznej w narrację, czyniąc ją niebywale zajmującą i oryginalną.
Jego wizja nakładania się rzeczywistości snu i jawy jest tyleż zastanawiająca, co niewiarygodna. Podczas lektury kilkakrotnie miałam wrażenie przeniesienia się w czasie o kilkaset lat w przyszłość, kiedy to z dużą dozą prawdopodobieństwa podobne wydarzenia mogą mieć miejsce. Tempo postępu cywilizacyjnego nie wyklucza wspólnemu śnieniu za kilkaset lat ani tez funkcjonowania na zasadzie mechaników, czytania w myślach i możliwości realnego wpływania na zmiany czyichś decyzji.


Carroll nie zaskakuje nagłą zmianą swojego stylu – jest wierny temu, co sprawdzone, co przy jego pozycji jest bardzo wartościowe, wcale nie nudne. Polecam tę podróż po krainie odwiecznej walki Chaosu i Porządku.
Warto! Książka do wielokrotnej lektury.

sobota, 2 listopada 2013

Mroczna wieża – Clive Staples Lewis


Tytuł: Mroczna wieża
Autor: C.S. Lewis
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 9788363621193
Ilość stron: 272
Cena: 34,90 zł
Każda kolejna premiera książki Lewisa jest dla mnie ogromnym wydarzeniem. Jego teksty czytam z prawdziwym namaszczeniem, czując, że mam właśnie wgląd w umysł niezwykłego erudyty, z którym za pośrednictwem książki mogę dowolnie wymieniać się myślami i spostrzeżeniami, a w towarzystwie którego podczas spotkania twarzą w twarz nie mogłabym wydusić ani słowa, onieśmielona przebywaniem w bliskości jednego z największych intelektów humanistycznych. I nieważne jest czy właśnie czytam kolejną jego powieść, czy też traktat naukowy. Każdorazowe spotkanie z Lewisem jest ucztą – duchową i intelektualną.
Niewyobrażalna jest dla mnie jego zdolność pisania o rzeczach podniosłych z tak ujmującą prostotą. Zawsze mam wrażenie, że daleki jest on od wywyższania się i chełpienia swoją wiedzą  - prawdziwym jego pragnieniem jest dotarcie do odbiorcy, zainfekowanie go pewnym sposobem widzenia świata i umysłowością. Mnie zaraził już dawno, dawno temu i odtąd pozostaję niewzruszona na wszelkie antidota serwowane przesz kulturę masową.  


Mroczna wieża to zbiór sześciu dotąd niepublikowanych tekstów Lewisa, które miały zostać zniszczone przez jego brata, gdy ten palił prywatne zapisy twórcy. Wśród nich znalazły się ocalałe fragmenty, które teraz mamy możliwość czytać. Niezwykła jest historia tych tekstów, w większości niekompletnych. Cieszę się, że zostały zachowane, ubolewam jednak, że część z nic nie ma zakończenia, zostaje urwana w połowie akcji, powodując we mnie wielki żal i nierzadko frustrację z powodu niemożności poznania finału opowieści zajmujących.
Nie są to traktaty filozoficzne ani religijne, lecz teksty utrzymane w konwencji fantastycznej, w których motywami przewodnimi stają się czas i przestrzeń – zagadnienia, którym Lewis poświęcał wiele miejsca także w innych swoich zapiskach. Oprócz nich, autor pochyla się nad kwestiami nakładania się na siebie rzeczywistości i snu, a w związku z tym także i granicami percepcji człowieka.

Tytułowa Mroczna wieża, to utwór w tym tomie najdłuższy. Tytuł ów nadany został mu przez sekretarza Lewisa, dzięki któremu czytane dziś przez nas teksty ocalały. Jest wielce prawdopodobne, że stanowi ona kontynuację trylogii międzyplanetarnej, w sposób jawny bowiem nawiązuje do wielu wątków oraz postaci. Przedmiotem opowieści jest wynalazek naukowca z Cambridge, który ma w założeniu umożliwiać wejrzenie w przeszłość lub przyszłość. Zwany chronometrem, staje się obiektem zainteresowania znajomych wynalazcy, którzy wspólnymi siłami starają się zrozumieć co widzą, gdy weń spoglądają. Wydarzenia i miejsca przez siebie obserwowane, roboczo nazywają Innym Czasem. Przestrzeń ta zdaje się niezwykle frapująca, ale też niepokojąca – rzeczywistość przez nią obserwowana w sposób nie do wyjaśnienia połączona jest tą, w której się znajdują, potęgując wrażenie załamania czasu i przestrzeni. Choć koledzy znajdują się coraz bliżej rozwiązania, niestety nie dowiemy się co wspólnie uradzili na podstawie obserwacji – mikropowieść, nigdy niedokończona przez Lewisa urywa się. Nie sposób przewidywać jak potoczyłyby się dalsze losy bohaterów. Ważniejsze zdają się chyba ogólne rozważania nad kwestią podróży w czasie, a także tym, co zostaje w naszych umysłach, jak silnie pamięć zdolna jest gromadzić wspomnienia innych bytów. Problemy te, zdaje się nierozstrzygalne, stanowią centrum debat bohaterów i – jak się zdaje – samego Lewisa.

Kolejne opowiadanie, bardzo krótkie, to Niewidomy od urodzenia. Traktuje ono o mężczyźnie, który poddany został właśnie operacji przywracającej wzrok i teraz stara się pojąć istotę światła. Pyta o nie bliskich, szuka własnych odpowiedzi, dąży do rozwiązań, tak naprawdę nigdy nie dowiadując się czym owa natura światła jest. Zyskuje za to pewność, że ludzie rzeczywistość jedynie podglądają, nie wnikają w jej istotę, nie dociekają znaczeń, raczej bezmyślnie powtarzają zasłyszane slogany, sami nie zastanawiając się nad tym, co reprezentuje sobą każda kolejna rzecz. Choć jest to opowiadanie bardzo skondensowane, zawiera wiele ważnych treści. Lewis zdaje się w nim krytykować człowieczą niezdolność do zachwytu nad światem, pęd, który nie pozwala nam na przyjrzenie się otaczającemu nas środowisku i samodzielne dociekania na temat jego wartości. Mądra, gorzka i skłaniająca do refleksji historia.

Kraina imitacji, równie krótka, to ubrana w strojne piórka groteski opowieść i sposobach postrzegania samego siebie. Utrzymana w zupełnie innym tonie niż pozostałe historie, stanowi zabawną odskocznię.

Anioły opiekuńcze, to historia, przy której bawiłam się przednio. Pewien naukowiec zastanawia się nad kwestią wielce go trapiącą – oto rozważa co zrobić z potrzebami seksualnymi człowieka w obliczu nieuchronnie nadciągającym czasie kolonizacji innych planet. Jak w obliczu międzyplanetarnych podróży zaspokoić naturalne potrzeby kosmonautów, jak zadbać o ich prawidłowe funkcjonowanie w każdej sferze. Lewis udziela przewrotnej odpowiedzi na spędzające sen z powiek naukowca rozważania. Jakie – nie zdradzę, ale gwarantuję, że się ubawicie;)

Nieznane formy wracają do tonu poważnego. Przedmiotem opowieści jest historia człowieka, który po wylądowaniu na Księżycu, ma za zadanie poznać losy ekspedycji wcześniejszych, po których nagle, w niewyjaśnionych okolicznościach, słuch zaginął. Jego wyprawa jest tyleż wciągająca, co groźna. Nad czytelnikiem ciąży wrażenie zbliżającego się niebezpieczeństwa, potęgując napięcie i klimat nieprawdopodobności. Zakończenie wcale strachów nie przerzedza. Wręcz przeciwnie – powoduje pewne skołowanie i dezorientację, sieć domysłów zagęszcza się, nie pozwalając na jasne rozwiązania.


Po dziesięciu latach jest jedną z historii najbardziej mnie urzekających, przy której najsilniej żałowałam, że nie posiada zakończenia. Jest to właściwie jedynie zarys opowieści niedokończonej przez wzgląd na brak pomysłów autora co do rozwinięcia akcji.
Opowiada ona o Menelaosie i Helenie w dziesięć lat po upadku Troi. Historia inspirowana jest legendą o dwu Helenach – prawdziwej oraz imitacji stworzonej przez bogów. Choć losy bohaterów nie zostały rozstrzygnięte, odnoszę nieodparte wrażenie, że narracja poprowadzona zostałaby, podobnie jak w poprzednich opowiadaniach, w taki sposób, by skupić się na relacjach fikcji i rzeczywistości, wyobrażeń i prawdy, snu i jawy. Żałuję, że Lewis nie zdecydował się na dokończenie tej opowieści, ma ona bowiem ogromny potencjał.

Mimo że na Mroczną wieżę składają się teksty niedokończone i nigdy nie przeznaczone do publikacji – cieszę się, że ujrzały światło dzienne. Niedopracowanie stanowi o wartości tych opowieści, pokazując niejako warsztat pracy Lewisa, pozwalając na wgląd w to, jak pracuje i z czego był niezadowolony. To swoiste przedstawienie Inklinga w zupełnie nowym świetle.  A zwarte tu teksty – choć niesfinalizowane, stanowią ogromne pole do popisu – chociażby dla wyobraźni czytelniczej. Dzięki nim, mamy możliwość wejrzenia w świat poglądów i rozważań Lewisa, z którymi dialogował, tworząc kolejne próby literackie. Choć teksty są nieuładzone, to właśnie stanowi o ich wartości – wreszcie widzimy moment, w którym autor dopiero próbuje przekuć teorię w opowieść. Prawdziwa gratka.
polecam!

piątek, 4 października 2013

Doktor Sen - Stephen King


Tytuł: Doktor Sen
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378396185
Ilość stron:  656
Cena: 42 zł

Kontynuowanie powieści, które dla wielu stały się symbolem rewelacyjnych i niedoścignionych, to zadanie znojne i wymagające nieprzeciętnego talentu oraz pomysłu.
Wielu z nas sięgając po remake czy sequel, ma dojmujące poczucie niestosowności i przeciętności. Sam King obawiał się czy zadanie, którego się podjął nie jest aby zbyt karkołomne, bowiem zmienił się nie tylko czytelnik, ale też on sam – jako człowiek i jako autor. Myśl o zapisaniu dalszych losów Dana była jednak tak dotkliwa, że nie sposób było mu się jej oprzeć.
I choć oczywiście nie jest to kolejne Lśnienie, Doktor Sen to jedna z lepszych [nie licząc fenomenalnego Dallas ‘63] książek Kinga ostatnich czasów, a już zdecydowanie najlepsza powieść grozy, na długie godziny przykuwająca uwagę i przeszywająca dreszczykiem emocji.

Sen – od pokoleń uznawany za najlepsze lekarstwo na wszystko: smutki, podły humor, realne schorzenia – nabiera ciut innego znaczenia, gdy na scenę wkracza Doktor Sen, pracownik hospicjum, słynący ze swojej zdolności uspokajania i przyjaznego wprowadzania umierających pacjentów w sen wieczny. Tytułowym bohaterem jest dorosły Dan Torrence, którego pamiętamy z Lśnienia. Bohater mimo pragnienia odcięcia się od nałogów ojca, na skutek traumatycznych przeżyć i własnych skłonności, stał się alkoholikiem sięgającym dna. Na przekór obietnicom składanym samemu sobie, bohater nie potrafił stać się na tyle silny, by nie popełnić błędów rodzica. Z dnia na dzień stawał się coraz bardziej kiepską wersją samego siebie, popełniając czyny godne pożałowania – większość z nich pod wpływem alkoholu. Jego życie zmieniło się dopiero, gdy dotarł do miejscowości Frazie, od lat prowadzącej spotkania Anonimowych Alkoholików.
Dan, to człowiek zagubiony i zupełnie rozbity psychicznie, od dziecka mierzący się z osaczającymi go demonami. Część z nich zdołał zamknąć w odmętach swego mózgu, część zaś prześladuje go do dziś w najgorszych koszmarach. I to właśnie one staną się udziałem czytelnika, nadając powieści prawdziwego kolorytu i smaku, a dla niego samego będą impulsem do rozpoczęcia własnego exodusu – z naiwności i głupoty ku dojrzałości i mądrości. Paradoksalnie, by odciąć się od przeszłości – będzie musiał do niej wrócić.
Ta okłada dopiero oddaje klimat!
Źrodło
Jednak już nie sam. Na drodze Dana stanie bowiem Abra Stone – dziewczynka, która wyczuwa go dzięki darowi, jakim oboje zostali obdarzeni – jasności [czy raczej: lśnieniu]. To ona niejako zmusi go do powrotu do Panoramy. Jak się bowiem okaże, po Stanach podróżuje grupa Pustych Diabłów, nazywających samych siebie Prawdziwym Węzłem – swoistych wampirów, żywiących się parą, ulatującą z umierających dzieci obdarzonych darem jasności. Oni też odkryją istnienie Abry – dziewczynki o wyjątkowo silnych zdolnościach, które mogłyby zapewnić wędrującej grupie długie zapasy żywności. Prawdziwy Węzeł składający się z istot o cyrkowych imionach, z Rose Kapelusz na czele, rozpoczyna wyścig po dziewczynkę promieniującą niezwykłą mocą. Nie wiedzą jednak, z jak ogromną siłą przyjdzie im się zmierzyć – nie tyko lśnieniem, ale przede wszystkim przyjaźnią, miłością i rodzinnymi więzami, silniejszymi niż mściwość i pragnienie przetrwania za wszelką cenę.

Doktor Sen, to gwarancja wartkiej akcji, wydarzeń obserwowanych z różnych perspektyw, przeskakiwania z miejsca na miejsce, z ciała do ciała, z umysłu do umysłu. Konieczną do lektury tej książki i jej właściwego zrozumienia jest znajomość Lśnienia. Bez niej nie będziemy w stanie uchwycić sensu wewnętrznej walki z demonami przeszłości, którą prowadzi główny bohater, bez zaplecza wiedzy o wydarzeniach z części poprzedniej nie będziemy w stanie pojąć, co tak naprawdę się dzieje i czym jest ów przerażający Hotel Panorama, ścigający mężczyznę niczym widmo zła, a także dostrzec często subtelnej, aczkolwiek niezwykle ważnej sieci powiązań.
I choć Doktor Sen zdecydowanie różni się do Lśnienia – nie sposób, by było inaczej. W książkę tę bowiem wpisane są zupełnie inne problemy, wcale niełatwe, z którymi zmierzyć muszą się bohaterowie obdarzeni jasnością. No właśnie – czy to aby na pewno dar? Te i wiele innych pytań padnie gdzieś między słowami, a odpowiedzi będziemy musieli poszukać samodzielnie.
To swoista opowieść o tym, jak przeszłość determinuje naszą przyszłość, jak raz popełnione błędy – których echo już dawno wybrzmiało – wciąż na nas oddziałują, często podświadomie i niedostrzegalnie na pierwszy rzut oka.

Napisana sprawnie, z werwą, z wyczuciem mistrza grozy, który choć momentami serwował pakiet wydarzeń przewidywalnych, to tak naprawdę skonstruował powieść, której wstydzić się nie musi i która przyciągnie szerokie grono czytelnicze. Symptomatyczna opowieść o odkupieniu własnych win, szukaniu przebaczenia i ostatecznego rozliczenia z przeszłością, nad którą warto się pochylić i której nie należy się bać.
Nad ksiązką unosi się duch mądrości Anonimowych Alkoholików, którym swoją drugą szansę zawdzięcza nie tyko Dan, ale sam King. Powieść ta to swoiste podziękowanie za pomoc w podniesieniu się, to literacka spłata długu, stanowiąca prawdziwe remedium na bolączki tego świata: przemoc, zło, gwałty, grabieże, morderstwa, zgubne nałogi.
King w najwyższej formie.

Polecam.

______________
inne książki Kinga na blogu:

 


niedziela, 8 kwietnia 2012

Tajemnice Krainy Snów – Grażyna Skolimowska



Tajemnice Krainy Snów, to książka autorstwa Grażyny Skolimowskiej, która za jej sprawą swoich najmłodszych czytelników wprowadza w niezwykły, oniryczny świat.

Bohaterką opowieści jest Ada, która wraz z rodzicami przeprowadza się do nowego domu.
Dziewczynka, po ciężkim dniu w nowej szkole,  gdzie była adresatką wielu docinków i zgryźliwości, po powrocie do domu postanowiła zajrzeć do altany. Mimo, że całe jej wnętrze było fascynujące, wzrok bohaterki przyciągało jedno – piękna bordowa kanapa. Gdy na niej usiadła, by chwileczkę odpocząć, jej świat zaczął wirować – i to dosłownie. Dziewczynka została przeniesiona do innego świata – świata, który potrzebował jej pomocy. Na swojej drodze bohaterka spotkała duszka snów, który był jej przewodnikiem w tej obcej dla niej rzeczywistości. Jego imię – Teliksynowatyjaniczek – było jedną z najmniej zaskakujących rzeczy w tym świecie. Adrianna jadła tu zupy, które smakowały tak, jak akurat sama chciała – czyżby mieszkańcy zaopatrywali się u Willy`ego Wonky?
Oprócz duszka snów, Ada poznała także  ślimaka sipkonogusa oraz wiele innych wspaniałych postaci.
Ksiązka ta zawiera wiele mądrych lekcji – jest próbą usystematyzowania wartości i oswojenia pewnych lęków. Uczy, że dzięki dobrym wspomnieniom i obecności bliskich osób możemy pozbyć się strachu, który w obliczu takiej broni stanie się zupełnie bezsilny. Pokazuje także, że każdy z nas – chociażby początkowo jedynie w wyobrażonym świecie, w świecie literatury – może być kim tylko zechce. Adrianna, choć w swoim prawdziwym życiu była osobą nieśmiałą, niezdolną do działania i obrony, bojącą się wszystkiego i każdego, w świecie onirycznych marzeń okazała się być zupełnie inną. Gdy znalazła się po drugiej stronie „Pałacyku w winogronach” odkryła w sobie niezwykłe pokłady odwagi i wiary w siebie oraz swoje możliwości. Dzięki przygodzie przeżytej w nowej rzeczywistości, dziewczynka zdobyła cechy, których wyrobienie sobie w normalnym świecie, w którym była stłamszona przez środowisko mogłoby okazać się niemożliwe. Przygody na granicy jawy i snu stworzyły z niej zupełnie nową osobę, a przeprowadzka okazała się być nie tylko symbolicznym początkiem nowego życia, lecz prawdziwym krokiem w przód i zmianą na lepsze.
Grażyna Skolimowska stworzyła świat, w którym każdy – zarówno dziecko, jak i dorosły – odnajdzie swój własny kąt.
Podczas całej lektury na mojej twarzy kwitł ogromny uśmiech – a podczas jazdy tramwajem do czytania Tajemnic Krainy Snów dołączyła także pewna Pani, która również, czytając -  chichotała.
Lekka, a jednocześnie mądra książeczka.

Polecam serdecznie.