Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziecko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziecko. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 października 2015

Wielkie kłamstewka - Liane Moriarty


O kłamstwach każdy wie tyle, że nie warto w nie brnąć, bo prędzej czy później – i to najchętniej w najmniej pożądanym przez nas momencie – wychodzą one na jaw. Czym ich więcej, tym trudniej zorientować się w odpowiedniej chwili, że nasza misterna układanka oparta na oszustwie zaczyna przewracać się jak domino.

Sytuacja komplikuje się, gdy nasze oszustwo staje się niejednoznaczne moralnie – kłamiemy, by chronić innych, mijamy się z prawdą w dobrej wierze, milczymy na tematy, które w naszej opinii powinny pozostać nietknięte. Choć z naszej perspektywy wydaje się to gestem miłosierdzia, nierzadko okazuje się, że swoim milczeniem podwoiliśmy krzywdy.

Liane Moriarty w swej najnowszej powieści tka historię trzech kobiet – Madeline, Jane i Celeste, które choć pochodzące z zupełnie różnych światów, borykające się z innymi trudnościami i mierzące z inną historią życia, spotykają się, a ich losy nierozerwalnie łączą – bohaterki zaprzyjaźniają się, stając w swojej obronie nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Madeline to czterdziestolatka wychowująca wraz z mężem dorastającą Adeline, córkę z poprzedniego małżeństwa, która z dnia na dzień bardziej fascynuje się nową rodziną taty, a także dość niekonwencjonalnymi metodami zabierania głosu w sprawach świata. Madeline ma trudności w pogodzeniu się z powoli rozluźniającymi się więzami z córką, tym bardziej, że dziewczyna postanawia wyprowadzić się do biologicznego ojca.

Celeste to najdostatniej żyjąca z kobiet. Wszędzie gdzie się pojawia, wzbudza zachwyt i nieme krzyki zazdrości. Jest nie tylko bogata, ale także porażająco piękna i – jak wszyscy sądzą – szczęśliwa w związku małżeńskim. Żyje w luksusie, wychowuje bliźniaków i w oczach wielu uchodzi za kobietę spełnioną. Niestety to tylko pozory, o których zachowanie Celeste bardzo skrupulatnie dba. Pod fasadą jej idealnego życia, kryje się bowiem cierpienie i przemoc domowa.

Jane to najmłodsza z przyjaciółek – ma dwadzieścia cztery lata i właśnie przeprowadziła się do  miasta wraz ze swoim małym synkiem. Kobieta próbuje zbudować dla niego spokojny, szczęśliwy i w końcu stały dom, bez konieczności nomadycznego zmieniania miejsca zamieszkania przy każdym niepowodzeniu. Bohaterka z nikim nie chce rozmawiać o ojcu swojego dziecka, ukrywając straszną prawdę na jego temat. Niestety, przeszłość odnajduje ją wszędzie tam, gdzie postanawia wyruszyć, a jej synek  Ziggy od początku ma trudności w szkole, wynikające ze sporego nieporozumienia podczas pierwszej w niej wizyty. Te z kolei przypominają Jane o jego ojcu, po którym mógł odziedziczyć pewne skłonności…

Losy tej trójki wiążą się tym silniej, gdy w szkole podczas wieczoru integracyjnego w tragicznych okolicznościach ginie jeden z rodziców – wydaje się, że źródłem konfliktu i tragedii jest pojawienie się w szkole Ziggy’ego, okazuje się jednak, że prawda jest o wiele bardziej skomplikowana.

Moriarty zdecydowała się na doskonałą formę narracyjną – oprócz regularnego tkania kolejnych elementów całości w sposób tradycyjny, do każdego rozdziału dołączyła fragmenty przesłuchań policyjnych, które pozwalają czytelnikowi na powolne odkrywanie przyczyn zdarzeń, o których jeszcze nie przeczytał, a których może się domyślać.

Wybór tej formuły był strzałem w dziesiątkę – dzięki niej napięcie cały czas wzrastało, a ciekawość musiała zostać zaspokojona poprzez niezwłoczną lekturę kolejnego rozdziału.

Poza doskonałym warsztatem, Moriarty cechuje się celnym trafianiem w problem – pokazuje ona uniwersalną prawdę o człowieczych tajemnicach, które skrywamy głęboko, mając nadzieję, że nigdy nie zostaną odkryte. Uwypukla ona ludzkie dążenie do uporządkowania swojego życia, nawet za cenę życia w kłamstwie, po to tylko, by oszczędzić bliskim cierpień i rozczarowań. Moriarty zdaje się krzyczeć: „wiem, że Ty również masz jakąś tajemnicę, większą czy mniejszą, mniej lub bardziej bolesną. Wiem, że nikomu nie chcesz o niej powiedzieć, przejrzałam Twoją grę”.

Autorka pokazuje jak łatwo nam dać się zmanipulować, jak wspaniale ulegamy wpływom, wierzymy w wykreowane na potrzeby chwili maski, nie dostrzegamy prawdy o życiu nawet najbliższych nam osób, jeśli tylko te nie będą tego chciały.

Przemoc, zdrady, bolesna przeszłość, potrzeba utrzymania swojego wizerunku za wszelką cenę to jedynie kilka poruszonych tutaj kwestii. Moriarty nadgryza ich znacznie więcej, wkłada szpile tam, gdzie nie chcielibyśmy kierować wzroku. Powoduje dyskomfort i zmusza do głębszego spojrzenia na życie nasze i życie naszych bliskich: być może Ci, których znamy również mają jakiś bolesny sekret, którego odkrycie pozwoliłoby im na zmierzenie się z przeszłością?

Wielkie kłamstewka to tytuł oddający istotę – czasem nawet to, co małe i niepozorne, błahostka może urosnąć do niebotycznych rozmiarów i spowodować nieopisane szkody.

Pędźcie do księgarni i zarezerwujcie popołudnie dla Moriarty – gwarantuję  satysfakcję z lektury.





Inne ksiązki w serii Kobiety to czytają:

niedziela, 21 czerwca 2015

W głowie się nie mieści. "Daj upust emocjom" i "Poznaj smutek".




Jeśli Twoje dziecko nie do końca radzi sobie z emocjami albo chciałbyś, żeby radziło sobie świetnie i miało miejsce, w którym spokojnie będzie mogło dać im upust, nie niszcząc przy tym domowego dobytku – oto publikacje w  sam raz dla Ciebie.

Wydawnictwo Egmont wydało właśnie serię W  głowie się nie mieści mającą za zadanie oswajać emocje – strach, gniew, smutek, radość i odrazę – a także pozwalającą na ich swobodne wyrażanie. W  jej skład wchodzi pięć książeczek podejmujących próbę zapoznania czytelnika z  emocjami. Przede mną leży Poznaj smutek. Oprócz treści, która w sposób skondensowany przedstawia emocję (a właściwie emocja przedstawia się sama – jest nią spersonifikowana niebieska, zapłakana dziewczynka w  okularach opowiadająca o sobie), na publikację składa się zawieszka, którą dziecko może powiesić na drzwiach pokoju w  gorsze dni oraz naklejki, za pomocą których z powodzeniem będzie mogło wyrażać swój nastrój. Część książki przeznaczona jest do zapisania przez czytelnika: ma on wskazać na to, co ko zasmuca, opisać jeden z  niezwykle smutnych dni, namalować morze łez, narysować coś, co odpędzi złe emocje, stworzyć awaryjną listę przyjaciół, do których może się zwrócić w  słabszym momencie.

Wszystkie książeczki z  serii uzupełniają się, dlatego warto od razu sięgnąć po wszystkie, by stworzyć kolekcję specjalną do radzenia sobie z  emocjami.

A na sam koniec koniecznie trzeba zaopatrzyć się w publikację Daj upust emocjom, która zbiera w  sobie wszystkie omówione dotąd stany emocjonalne i pozwala na ich wyrażenie w  jednym miejscu. Książeczka ta przypomina mi modne ostatnio antystresowe kolorowanki, z  tym, że nie ma niwelować stresu, lecz pomagać uporać się z emocjami, z  którymi nie każde dziecko potrafi dawać sobie radę.  Jest miejsce na ugaszenie pożaru gniewu, zamalowanie wzburzenia, przybicie piątki Smutnej, przegonienie chmur przygnębienia, narysowanie kryjówki dla Strachu, stworzenie listy odrażających rzeczy, kolorowanie radości i wiele, wiele innych.

Dziecko będzie kolorować, składać, zginać, gnieść, zamalowywać, deptać, dziurawić, wyrywać – a wszystko po to, by rozładować napięcie emocjonalne w kontrolowany sposób. To świetna sposób na pobudzanie kreatywności i budowanie zdolności do radzenia sobie z własnym przeżywaniem codzienności.
Świetna seria!

środa, 3 czerwca 2015

Buźka - Sophie Hannah

Buźka.

Dziecko, które w opinii mamy nie jest jej. Podmienione. Ukradzione.

Alice Fancourt to świeżo upieczona mama, która pierwszy raz od chwili porodu postanawia wyjść z  domu. Córeczkę, Florence, zostawia pod opieką męża, licząc, że dobrze się nią zaopiekuje. Gdy jednak po dwu godzinach wraca, zastaje otwarte drzwi, śpiącego męża, a w łóżeczku obce dziecko. Kobieta nie ma wątpliwości – podczas jej nieobecności ktoś wkradł się do mieszkania i podmienił niemowlaki. Mąż bohaterki nie widzi powodów do obaw – sądzi, że dziecko, które leży w  kołysce to ich córeczka. Ma jednak podejrzenie, że jego żona zmaga się z ciężką depresją poporodową, mogącą powodować podobne zachowania.
Alice jest jednak nieustępliwa – wierzy w  swój osąd i zgłasza sprawę na policję.
Zanim jednak śledztwo na dobrze ma się rozpocząć, bohaterka wraz z  dzieckiem znika, a organy ścigania zmuszone są rozpocząć akcję poszukiwawczą. Wśród podejrzanych znajduje się mąż – jego pierwsza żona została zamordowana, co stawia go w bardzo niekorzystnym świetle.


W  śledztwo bardzo mocno angażuje się teściowa bohaterki, odgrywająca w  sprawie większą rolę, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. To ona domaga się badania DNA, nie wiedząc już w  czyj osąd wierzyć – sama bowiem widziała wnuczkę zaledwie raz.
Narracja prowadzona jest kilkutorowo: raz znajdujemy się w  centrum wydarzeń obecnych, po to, by za chwilę mocą retrospekcji powrócić do wydarzeń z  dnia pierwszego zgłoszenia. 
Kto jest odpowiedzialny za zaginięcie Alice i dziecka? Czy Buźka to naprawdę obce niemowlę?


Buźka to bardzo sprawnie napisany thriller psychologiczny, mocno trzymający w napięciu. Nie sposób wyobrazić sobie emocji towarzyszących bohaterom podczas całej akcji. Bardzo łatwo – dzięki autorskim podszeptom – wyrobić sobie opinię na temat bogatej rodziny Fancourtów. Okazuje się jednak, że nie zawsze nasze wyobrażenia i domniemania muszą mieć pokrycie z  rzeczywistością.
Hannah po raz kolejny wyprowadza czytelników w  pole – plącze akcję, ujawnia kolejne tajemnice postaci,  wprowadza zamieszanie poprzez spojrzenia o charakterze retrospektywnym, mnoży wątki, pokazuje nieoczywistości.

Smaczku wszystkiemu dodaje detektyw, który wbrew sobie angażuje się emocjonalnie w  sprawę, zadurzając się w  Alice. To dzięki niemu śledztwo przeprowadzone będzie nad wyraz skrupulatnie, a sprawy z przeszłości zostaną ponownie roztrząśnięte, by ukazać niewykazane wcześniej nieścisłości w  dochodzeniu dotyczącym byłej żony Davida.
W  moim odczuciu nieco gorsza niż czytany przeze mnie ostatnio Błąd w  zeznaniach, ale i tak wciąż trzymająca doskonały poziom. Nie ma w  niej takiego napięcia jak w  poprzedniej powieści, a samo rozwiązanie nieszczególnie zaskakuje. Dla samej sprawności pisarskiej jednak – warto czytać!

Hannah to autorka, dla której warto zrobić miejsce na domowym regale – wśród współczesnych pisarzy swojego gatunku wyróżnia się lekkim piórem, świetnym pomysłem na fabułę i jego profesjonalną realizacją – to pisarka, o której jeszcze nie raz usłyszycie.



niedziela, 31 maja 2015

Głupi dzidziuś – Stephanie Blake



Głupi dzidziuś to kolejna część serii o niesfornym króliczku Heniu. Tym razem mały bohater będzie miał nie lada kłopot – w  jego domu pojawił się bowiem nowy mieszkaniec – mały braciszek, który co rusz domaga się uwagi rodziców. Płacze, hałasuje, a najgorzej gdy śpi – wtedy bowiem nasz bohater musi być cicho i jego dotychczasowe harce są niepożądane.
Henio jest oburzony i postanawia pozbyć się niechcianego lokatora, nazywanego przez siebie głupim dzidziusiem.

Jak to wszystko się zakończy i czy małemu braciszkowi uda się zdobyć serce Henia?

Kolejny tom serii jest utrzymany w podobnym tonie co poprzednie, moim zdaniem jednak, jest jeszcze zabawniejszy!

To urokliwa opowiastka o trudnościach wiążących się z pojawieniem się w  rodzinie nowego dziecka, niezgodą na zaistniały stan i zazdrością starszego rodzeństwa i tym, jak dzieciaki same są w stanie uporać się z  pierwszymi braterskimi niesnaskami.

Zabawna, barwna, żywa, energiczna i tak samo jak poprzednie – oszczędna w  słowa, dopowiadająca ilustracjami.
Ich wielość pozwala na samodzielne rozszerzanie historii, obudowywanie jej nowymi zdaniami i tym samym – pobudzanie wyobraźni i umiejętności tworzenia wypowiedzi opartych na pomysłowości.

Polecam!





piątek, 29 maja 2015

Cząstka Ciebie – Ella Harper




Lucy i Luke tworzą małżeństwo idealne – za takie uchodzą wśród bliskich, sami również mają poczucie wyjątkowości swojej więzi. Ich relacje są wzorem do naśladowania dla innych: każdy, kto na nich spojrzy, zazdrości im niezmiennej od lat miłości i wiecznego zadurzenia. Wydaje się, że w ich przypadku mimo upływu lat, okres zakochania nie mija, a jedynie narasta. Do szczęścia brakuje im jednego: upragnionego dziecka.

Gdy przed laty, jeszcze zanim zostali małżeństwem, udało im się naturalnie począć maleństwo, nie posiadali się ze szczęścia. Niestety bohaterka poroniła, a każda kolejna próba zajścia w ciążę kończyła się poronieniem. Ich tragedia była niewyobrażalna. Gdy małżeństwo zdecydowało się na poddanie zabiegowi in vitro, o niczym nie poinformowali bliskich – nie chcieli zapeszać. Gdy kolejną ciążę Lucy udaje się donosić aż do piątego miesiąca, para jest pełna nadziei – wydaje się, że w  końcu wszystko zaczyna się układać, a ich pragnienie stworzenia pełnej rodziny wreszcie się ziści. Niestety, właśnie wtedy wszystko się rozpada: Luke ulega wypadkowi, na skutek którego zapada w śpiączkę, Lucy po raz kolejny traci dziecko, a w jej życiu naznaczonym podwójnym dramatem pojawia się Stella, z  którą bohater zdradził swoją żonę i która teraz nosi jego dziecko.

Kobieta nie potrafi opanować rozpaczy: ma świadomość, że za sprawą jednej nocy obca kobieta dała jej mężowi to, czego ona mimo usilnych starań nie mogła dać mu od lat. Bohaterka nie wie co jest dla niej większym dramatem: sama zdrada i to, że Luke mimo złożonej kiedyś obietnicy ukrył ją przed żoną, czy ciężarna kobieta, która pojawiła się w  ich życiu, nosząca dziecko jej męża, będące owocem jednej nocy niewierności.
Śpiączka Luke’a to bolesne doświadczenie nie tylko dla jego żony, ale też mamy, z którą bohaterka dotąd niespecjalnie się zżyła oraz rodzeństwa – Nell i Ade’a, który po latach wrócił z  Australii, by być wsparciem dla rodziny, niegdyś tchórzliwie porzuconej.

Opowieść Harper to nie tylko historia współczesnej hiobowej rodziny, której wszystko zdaje się psuć, ale także narracja o miłości zdolnej pokonać każde cierpienie i ważny głos w sprawie małżeństw starających się o potomstwo. Stawia pytania niewygodne: na ile pragnienie posiadania dziecka przyćmiło więź łączącą nas z partnerem; na ile współżycie zostało sprowadzone do mechanicznej czynności, mającej przynieść określony efekt; czy partner będzie dla nas wystarczający, jeśli nie uda się począć dziecka; do czego jesteśmy zdolni, by zostać rodzicami; jak silne jest w kobiecie pragnienie obdarowania życiem? To jedynie wierzchołek góry lodowej pytań rodzących się w czasie lektury, pytań niełatwych i niedających prostych odpowiedzi.

Choć opowieść ta zmierza ku nieuniknionemu finałowi, możliwemu do przewidzenia, nie pozwala na wzięcie oddechu ani chwilę spokoju: pokazuje relacje bohaterów z  różnych perspektyw, ukazując pełny obraz sytuacji. Dzięki temu podejmowane decyzje możemy ocenić obiektywnie, widząc jak wiele czynników się na nie złożyło i jak nie zawsze wszystko jest czarno-białe. Harper pokazuje życie takim, jakim jest: nieprzewidywalnym, bolesnym, naznaczonym cierpieniem, ale też wielką ludzką życzliwością, wsparciem i zdolnością do pokonania wszelkich przeszkód, jeśli tylko będziemy rozmawiać i wyrażać swoje prawdziwe uczucia, zamiast tłamsić je w sobie, by później z  rozpaczy i frustracji popełniać czyny, których bardzo szybko zaczniemy żałować.

Kipiąca od emocji, poruszająca książka, której tematem wiodącym jest chęć posiadania dziecka, a wątki poboczne są tak mnogie, że nie sposób ich wszystkich wymienić. Wśród nich samoakceptacja, zdolność do wybaczania sobie i innym popełnionych błędów, bezpłodność, in vitro, osamotnienie, niezrozumienie, zdrada, relacje rodzinne, miłość małżeńska kontra miłość rodzicielska.

Choć wszystkie książki z serii Kobiety to czytają są ogromnie wartościowe, w  moim odczuciu Cząstka ciebie jest jedną z najbardziej dramatycznych i poruszających. Warta uwagi, obowiązkowa lektura dla czytelników chcących powieści obyczajowej, która nie byłaby mdła i wtórna. 
Jeśli samodzielnie nie będziecie w stanie ukierunkować swoich refleksji po lekturze, z  całą pewnością pomocne będą pytania zamieszczone, tradycyjnie, na końcu.
Świetna powieść, do przeczytania z wypiekami na twarzy!



Przeczytaj również inne książki z serii:







sobota, 23 maja 2015

Ostatnie pięć dni – Julie Lawson Timmer



Ostatnie trzy lata nauczyły mnie, że nigdy nie można być pewnym przyszłości. Swojej, swoich bliskich.  Nieważne czy jest się młodym, czy starym, czy ma się dzieci na wychowaniu, marzenia do zrealizowania, czy może nie.

Los okrutnie drwi z naszych planów, kładąc na nasze ramiona ciężar – zdawałoby się – nie do udźwignięcia. Nagłe odejścia, niespodziewane choroby, rodzinne dramaty. O tym jak niepewne jest jutro przekonała się także bohaterka powieści Ostatnie pięć dni Julie Lawson Timmer, wpisującej się w  cykl Kobiety to czytają!


Mara właśnie dowiaduje się, że cierpi na nieuleczalną chorobę Huntingtona. Przypadłość ta, nie dość, że nie pozwala w  żaden sposób się powstrzymać, to jeszcze kompletnie komplikuje życie: zmienia charakter, ogranicza swobodę ruchów, powoduje niekontrolowane zachowania, z  których cierpiący nierzadko nie zdaje sobie w  ogóle sprawy. Opoką dla Mary jest Tom – kochający mąż, pragnący trwać przy niej bez względu na okoliczności i opiekować się ich adoptowaną córeczką Laks. Kobieta wiedząc jak przebiega choroba, przy pojawieniu się pierwszych objawów sugerujących, że zaczęła ona przechodzić do następnej fazy, postanawia dać sobie ostatnie pięć dni życia, po czym odejść zanim nie będzie już zdolna samodzielnie podjąć takiej decyzji.

Sygnałem do podjęcia ostatecznych działań były dla niej wydarzenia dnia, w którym zamiast pakować akta to teczki i wybierać się do kancelarii, musiała założyć pieluchomajtki, by nigdy już publicznie nie przeżyć wstydu związanego z  czynnościami fizjologicznymi, które jej mózg przestał kontrolować. Ostatecznym ciosem było jednak życzenie Laks, by mama już więcej nie przychodziła po nią do szkoły i nie robiła jej wstydu, bowiem wszystkie dzieci, nie wiedząc, że jest chora, ciągle się z  niej śmieją.

Śmierć Mary w  jej opinii ma być ulgą dla jej najbliższych – kobieta nie wyobraża sobie, by jej rodzina musiała oglądać ją na wózku, niezdolną do jakichkolwiek reakcji oraz by była przez nią ograniczona.

Przeciwwagą dla historii Mary jest opowieść o życiu  Scotta, mężczyzny, który właśnie – po roku opieki nad ośmioletnim chłopcem z  trudnego środowiska, którego pokochał jak własnego syna – musi oddać go biologicznej matce, właśnie kończącej odsiadkę. Przywiązanie do Młodego Człowieka jest jednak tak wielkie, że mężczyzna nie potrafi się z  nim pogodzić. Ma pięć ostatnich dni, by jak najlepiej je wykorzystać. 

Pożegnanie jest trudne i gorzkie, tym bardziej, że po latach starań o dziecko Scottowi i jego żonie w  końcu się udało – oczekują własnego maleństwa, a opieka nad Curtisem była dla nich próbą generalną.


Bohaterowie spotykają się wirtualnie – na forum poświęconym nietradycyjnemu rodzicielstwu – gdzie wiele godzin spędzają na rozmowach o swoich doświadczeniach, dzielą się trudami, są dla siebie wsparciem i, co ważne, nie oceniają się wzajemnie.

Ich historie – choć tak różne od siebie – wiele łączy. Patronuje im miłość do bliskich, która popycha bohaterów do zachowań i decyzji, których bez niej nie byliby zdolni podjąć.
Głęboko poruszająca opowieść, ucząca wrażliwości, każąca doceniać życie i nie oceniać innych, bez znajomości ich konkretnego przypadku, motywacji, pragnień. Jej dodatkowym walorem jest przybliżenie problematyki choroby Huntingtona, której świadomości dotąd nie miałam.

Pokazuje, że ludzkie wybory nie zawsze są czarno-białe, a często poprzedzone wielką walką wewnętrzną. Wskazuje także na to, czym jest prawdziwa siła, jak wiele jej trzeba, by mocować się z życiem i nie popaść w  zwątpienie.
Dodatkowo podejmuje także trudny temat miłości rodziców biologicznych i adopcyjnych. Mocna lektura, która na długo pozostanie w  Waszej pamięci.


Inne książki z serii Kobiety To Czytają!
Sekret mojego męża / Dobry ojciec / Wracajmy do domu / Nie odchodź 



poniedziałek, 9 marca 2015

Tim Burton dla najmłodszych (Lichotek i czarnoKsiężnik – Ian Ogilvy)




Tytuł: Lichotek i czarnoKsiężnik
Autor: Ian Ogilvy
Wydawnictwo: Literackie
Premiera: 12 marca 2015





Od dziecka lubiłam się bać. Kiedy inne dzieciaki oglądały klasyczne bajki, ja albo zaczytywałam się w  Panu Samochodziku (mówiąc o strachu mam na myśli rzecz jasna Niesamowity dwór), albo z  wypiekami na twarzy oglądałam horrory – poczynając od dedykowanej młodszym widzom Gęsiej skórki, aż do pełnokrwistych gore. Lubiłam sobie popatrzeć na wszystko to, co generowało strach. Zaczęłam wcześnie, bo chyba jeszcze przed 11 rokiem życia – i uwielbiałam to! Nigdy po takich emocjach nie śniły mi się żadne koszmary, a oglądanie tego gatunku mam w  krwi po dziś dzień. 

Być może dlatego gdy dorosłam bardzo szybko zapałałam uczuciem do filmów Tima Burtona, szczególnie animowanych – one oczywiście w  klasycznym sensie straszne nie są, ale te gotyckie nawiązania, charakterystyczne blade postaci zawsze kojarzyły mi się z  Rodziną Addamsów (którą notabene teraz reżyser w  końcu kręci!) i moimi pierwszymi strachami. 

I teraz podobne bladolice, ciemnowłose, wychudłe, wysokie postaci spotkałam na kartach literatury. Oto Ian Ogilvy napisał trylogię poświęconą Lichotkowi – chłopcu, który nazwany tak został przez przebrzydłego Bazylego, gdy ten (ponoć jako najbliższy żyjący krewny) przejął nad nim opiekę po śmierci rodziców chłopca. Tak naprawdę bohater ma na imię Sam Lee, jednak już nigdy nie będzie tak nazwany, bowiem to „liche imię” przylgnęło do niego na dobre.

Bazyli to czarnoKsiężnik – najbardziej przebrzydła z  możliwych postaci – jest wysoki, chudy, ubiera się na czarno, a włosy ulizuje pastą do butów. Nienawidzi wszystkich, a nad jego domem unosi się wciąż ciemna, deszczowa chmura. Prawny Opiekun Lichotka ma twarz tak bladą, że wydaje się jakby ktoś odessał z niego całą krew, a wraz z nią wszelkie uczucia.
Bazyli Deptacz spędza całe dnie na zabawianiu się swoją kolejką, która fascynuje również Lichotka. Podczas oglądania czarnoKsiężnik posila się pączkami i lemoniadą, oczywiście nigdy nie częstując swojego podopiecznego, dla którego zostawia same żałosne resztki. Marzeniem Lichotka jest pobawienie się kolejką Bazylego, jednak aby sobie to umożliwić chłopiec musi uciec się do podstępu. 

Niestety, szybko zostaje przejrzany i surowo ukarany za pomocą magicznego chuchnięcia: odtąd już zawsze będzie mógł bawić się w  kolejce – jako jedna z  postaci na makiecie. Zminiaturyzowany bohater podejmie wszelkie starania, by wydostać się z  krępującego położenia. Jak mu poszło?:) Czytajcie!

Wydaje mi się, że jeśli tylko Burton natknie się na tę książkę, pozostanie kwestią czasu jej zekranizowanie – pewnie w  stylu dla dorosłych:) Porównań nie sposób uniknąć, bo zgadza się tutaj wszystko: od typowych postaci, po całą aurę niesamowitości. To wprost doskonały materiał na scenariusz!

Jeśli lubicie się bać – polecam gorąco! Ta książeczka pewnie Was nie przestraszy, ale przypomni klimatyczne dzieciństwo  i – mam nadzieję – zostanie przekazana kolejnemu nieustraszonemu pokoleniu:)

niedziela, 4 stycznia 2015

Zamknij oczy - Sophie McKenzie


Tytuł: Zamknij oczy
Autor: Sophie McKenzie
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 978-83-7508-995-0
Ilość stron: 432
Cena: 36,90 zł


Ta książka to prawdziwa bomba emocji – nie spodziewałam się tego po dość szablonowej okładce – liczyłam raczej na thriller, który choć dobry, wcale nie będzie zapierającą dech w  piersiach lekturą, lecz zwykłą rozrywką. Jakże srodze się pomyliłam!
Sophie McKenzie, brytyjska powieściopisarka dziennikarka i redaktorka, autorka ponad piętnastu cieszących się ogromnym powodzeniem powieści dla dzieci i młodzieży postanowiła zaryzykować i spróbować swoich sił w  historii dla dorosłych – efekty tej próby możemy dziś śledzić dzięki Wydawnictwu Sonia Draga. Jak wyszło? Rewelacyjnie!
Już dawno nie byłam w sytuacji, gdy od ksiązki nie mogłam się (dosłownie) oderwać i podczas lektury nie dochodziło do mnie żadne sygnały z zewnątrz. To pozycja, która całkowicie zawłaszcza czytelnika, czyniąc go niezdolnym do normalnego funkcjonowania nim nie zakończy lektury i… dość długo po tym.

Geniver Loxley, to żona cenionego biznesmena, pnącego się coraz wyżej po szczeblach kariery, która od ośmiu lat nie może uporać się z  traumą. Oto gdy była już bliska rozwiązania, dowiedziała się, że jej córeczka – Beth – zmarła na skutek mutacji chromosomów, tak mocno zniekształcającej jej ciało, że lekarz odradził jej nawet jednego spojrzenia na utracone przedwcześnie dziecko.
Kobieta przez wiele lat nie potrafiła poradzić sobie z  cierpieniem, które stało się jej udziałem.  Ból tkwił w niej tak głęboko, że obracał wniwecz każdą kolejną próbę zapłodnienia in vitro.
Tracąc Beth, młode małżeństwo utraciło szansę na potomstwo. Gen tym trudniej było przepracować własną stratę, że wśród jej znajomych co rusz rodziły się dzieci, będące owocem miłości rodziców, niepotrafiących zrozumieć dlaczego kobieta tak kurczowo trzyma się pamięci po nienarodzonym maleństwie.
Gdy wydaje się, że nic bardziej bolesnego nie spadnie na jej ramiona, w  drzwiach jej domu pojawia się kobieta twierdząca, że Beth wcale nie zmarła, a w sprawę zamieszany jest nie tylko cały personel asystujący przy porodzie, lecz także mąż bohaterki – Art. Wiadomość ta – choć szokująca i wielce nieprawdopodobna – rozpaliła w  Gen to, czego już dawno nie miała – iskierkę nadziei każącą jej bliżej przyjrzeć się sprawie przed lat. Kosztować będzie ją to niemało – bliscy, na czele z  jej najbliższą przyjaciółką posądzają ją bowiem o całkowite załamanie nerwowe i utratę zmysłów, starając się jednocześnie odwieść ją od dociekania prawdy. Jaki mają w tym cel? Co tak naprawdę wiedzą? Sytuacja mocno się komplikuje, gdy na scenę wkracza były współpracownik Arta, wyraźnie pożądający  Gen.

Doskonała proza, naszpikowana emocjami i choć brzmi to trywialnie – trzymająca w napięciu do ostatniego słowa. Już dawno nie byłam tak rozemocjonowana w czasie lektury i nie pamiętam kiedy tak przyspieszałam codzienne czynności, by możliwie jak najprędzej powrócić do lektury. Fenomenalny pomysł na fabułę, imponujące wykonanie, żywi, pełnowymiarowi bohaterowie ze świetnie zarysowaną, znaczącą przeszłością, która każdy ich kolejny ruch czyni ciekawszym, a jednocześnie bardziej skomplikowanym, choć umotywowanym psychologicznie.
Kapitalna proza, thriller psychologiczny z najwyższej półki.

Polecam rękami, nogami – MUSICIE go przeczytać!

poniedziałek, 17 listopada 2014

Niechciani – Yrsa Sigurdardottir


Tytuł: Niechciani
Autor: Yrsa Sigurdardóttir
Wydawnictwo: Muza
ISBN: 9788377587775
Ilość stron: 336
Cena: 34, 99 zł


Niechciani to kolejna mrożąca krew w żyłach książka spod pióra islandzkiej mistrzyni kryminału – Yrsy Sigurdardóttir.

Historia opowiedziana przez autorkę rozpoczyna się, gdy w sposób tragiczny ginie była żona Ódinna- pracownika państwowego urzędu kontroli. Od tego wydarzenia ich córeczka – Run – trafia pod jego stałą opiekę. Niestety dziewczynka i ojciec nie dogadują się specjalnie dobrze. W nawiązaniu bliższych relacji i uporaniu się bohaterki z traumą po śmierci mamy, ma im pomóc sesja psychoterapeutyczna, której poddawana jest Run.

Relacje ojca z córką stanowią – jak by się mogło zdawać – jedynie tło dla innych, wiodących zdarzeń. Poza tym wszystkim życie zawodowe toczy się dalej – Ódinn otrzymuje w pracy kolejne zadanie do wypełnienia – jego celem ma być ustalenie wydarzeń sprzed wielu lat – wydarzeń, które miały miejsce w Krókur – zamkniętym domu wychowawczym, znajdującym się na odludziu i mającym bardzo złą sławę. Świat obiegła plotka jakoby chłopcy byli w niej nieodpowiednio traktowani.
Pikanterii dodaje wszystkiemu sprawa tragicznej śmierci dwójki wychowanków ośrodka, którzy udusili się spalinami w samochodzie. Wiele wskazuje na to, że nie był to wypadek, a śmierć miała być zgotowana komuś innemu… Ódinn próbując dociec prawdy, uwikła się w historię, w której niejedno zostało zaciemnione.

By dodatkowo podkręcić rozwój akcji, narracja prowadzona jest dwutorowo – autorka raz zabiera nas w wydarzenia z przeszłości, powoli odtwarzając ich przebieg, po czym przenosi do teraźniejszości, gdzie wciąż toczy się śledztwo, a głównego bohatera dręczy nie tylko kiepska relacja z córką, ale też demony przeszłości, atakujące go pod postacią urojeń.
Jakby tego było mało, sprawa z przeszłości w przedziwny sposób łączy się ze współczesnością. Być może tragiczna śmierć żony Ódinna, ma jakiś związek ze sprawą, którą także i ona wcześniej badała…

Sigurdardóttir w sposób niezwykle plastyczny opisała przestrzeń pełną lęków i obaw – nie tylko jak przez mgłę ukazała dramatyczne wydarzenia przeszłości, rzutujące na teraźniejszość, ale też doskonale zarysowała sieć relacji, łączących wszystkich bohaterów. Obłęd i symptomy szaleństwa jedynie zaostrzają apetyt czytelnika, który coraz bardziej daje się opanować atmosferze strachu i niepewności.

Książka ta – mimo narastającej atmosfery grozy – nie straszy tak mocno jak poprzednie teksty autorki. Tutaj raczej autorka robi to w sposób niezwykle subtelny, opisuje rzeczywistość tak, byśmy sami potęgowali swoje lęki, byśmy w swoim tempie poddawali się nastrojowi pełnemu zagadek, których nie chcielibyśmy poznać.  Nie ma więc strachu pełną gębą – są za to ustępy skonstruowane tak umiejętnie, że lepiej nie czytać ich nocą: od razu poczujecie czyjś oddech na karku.

Wielkim plusem jest także finał – rozwiązanie zagadki każe całkowicie inaczej spojrzeć na całość książki – to, co wydawało się niepozorne okazało się kluczowe, a to czego byliśmy pewni, zdaje się zupełnie nie mieć znaczenia.

Cóż, nie bez przyczyny Sigurdardóttir została okrzyknięta nową królową w swoim gatunku – jeśli jeszcze nie znacie jej prozy, koniecznie skosztujcie.
Ale uwaga! Sprawdźcie czy wszystkie drzwi i okna są dobrze zamknięte!

Recenzje innych książek Yrsy:

http://shczooreczek.blogspot.com/2012/10/pamietam-cie-yrsa-sigurdardottir.html
http://shczooreczek.blogspot.com/2013/11/statek-smierci-yrsa-sigurdardottir.html