Pokazywanie postów oznaczonych etykietą porwanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą porwanie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 lipca 2015

Pogromca lwów - Camilla Läckberg

Pogromca lwów to dziewiąty już tom bestsellerowej serii Fjällbace Camilli Läckberg – pisarki, która osiągnęła światowy sukces literacki i wciąż prze do przodu. Jej fanów z dnia na dzień przybywa, a autorka nie osiada na laurach, tworząc teksty na coraz wyższym poziomie. 

Ich wykładnikiem jest nie tylko kryminalna intryga, ale także szerokie tło obyczajowe, zarysowane bogato i barwnie. Nikt inny nie opisał szwedzkiej prowincji tak jak Läckberg, nikt inny też przez tak długi czas nie zajmuje czołowych miejsc na listach najlepiej sprzedających się książek i wreszcie chyba na niczyje książki fani gatunku nie czekają z taką niecierpliwością.

Tym razem, na przekór polskiej aurze, przeniesieni zostajemy do serca fjällbackiej zimy – mamy styczeń, kiedy wprost pod koła nadjeżdżającego samochodu wbiega dziewczyna, ginąc na miejscu. Bardzo szybko okazuje się, że to poszukiwana nastolatka, której zaginięcie cztery miesiące wcześniej zgłosili rodzice. W  trakcie śledztwa okazuje się, że dziewczyna była okaleczona – pozbawiona zmysłów, by nie móc orientować się w tym, co dzieje się wokół niej. Porywacze nie przewidzieli jednak jej wielkiej woli walki. Zaginięcie dziewczyny przypomina bliźniacze sprawy z  innych rejonów Szwecji, z  których żądna nie została rozwiązana, a sprawcy nie zostali ujęci. Jedynym elementem, który zdaje się łączyć zaginione dziewczyny jest fakt trenowania przez nie jazdy konnej. Śledztwo prowadzi Patrik Hedström.

W  tym samym czasie Erica Falck, zbierając materiały do książki, bada sprawę przed lat. Przedmiotem jej zainteresowania jest rodzinna tragedia, na której skutek zamordowany został ojciec. Bohaterka odwiedza w więzieniu jego żonę, która zaraz po zdarzeniu przyznała się do winy. Erica ma przeczucie, że za sprawą kryje się coś więcej, a tragiczne wydarzenia mające miejsce w tej rodzinie, to jedynie wierzchołek góry lodowej – szczyt, wieńczący masyw dramatów, o których nikt nie wiedział i których nikt się nie domyślał. Po czasie okazuje się, że obie sprawy – na pozór tak bardzo odległe – coś łączy.
Prawda jest tak trudna do przepracowania, że tylko nieliczni nie przeżyją szoku, docierając do zakończenia książki.


Läckberg po raz kolejny pokazała swoją formę – budując opowieść, w  której tak różne historie ostatecznie płynnie się zazębiają, pokazała jak wielkiej klasy jest pisarką i jak niewiele jej trzeba, by przyciągnąć uwagę wygłodniałego jej powieści czytelnika. Mocna powieść o powielaniu schematów psychopatii, ogromie ludzkiego zła i okrucieństwa. Zmyślna układanka, w której krok po kroku obserwujemy jak kolejne elementy wskakują na właściwe sobie miejsce, a kolejne ciemne strony ludzkiej natury zostają odsłonięte. Przy tym wszystkim  jest to powieść bardzo dobra warsztatowo, na którą warto było czekać. 

środa, 3 czerwca 2015

Buźka - Sophie Hannah

Buźka.

Dziecko, które w opinii mamy nie jest jej. Podmienione. Ukradzione.

Alice Fancourt to świeżo upieczona mama, która pierwszy raz od chwili porodu postanawia wyjść z  domu. Córeczkę, Florence, zostawia pod opieką męża, licząc, że dobrze się nią zaopiekuje. Gdy jednak po dwu godzinach wraca, zastaje otwarte drzwi, śpiącego męża, a w łóżeczku obce dziecko. Kobieta nie ma wątpliwości – podczas jej nieobecności ktoś wkradł się do mieszkania i podmienił niemowlaki. Mąż bohaterki nie widzi powodów do obaw – sądzi, że dziecko, które leży w  kołysce to ich córeczka. Ma jednak podejrzenie, że jego żona zmaga się z ciężką depresją poporodową, mogącą powodować podobne zachowania.
Alice jest jednak nieustępliwa – wierzy w  swój osąd i zgłasza sprawę na policję.
Zanim jednak śledztwo na dobrze ma się rozpocząć, bohaterka wraz z  dzieckiem znika, a organy ścigania zmuszone są rozpocząć akcję poszukiwawczą. Wśród podejrzanych znajduje się mąż – jego pierwsza żona została zamordowana, co stawia go w bardzo niekorzystnym świetle.


W  śledztwo bardzo mocno angażuje się teściowa bohaterki, odgrywająca w  sprawie większą rolę, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. To ona domaga się badania DNA, nie wiedząc już w  czyj osąd wierzyć – sama bowiem widziała wnuczkę zaledwie raz.
Narracja prowadzona jest kilkutorowo: raz znajdujemy się w  centrum wydarzeń obecnych, po to, by za chwilę mocą retrospekcji powrócić do wydarzeń z  dnia pierwszego zgłoszenia. 
Kto jest odpowiedzialny za zaginięcie Alice i dziecka? Czy Buźka to naprawdę obce niemowlę?


Buźka to bardzo sprawnie napisany thriller psychologiczny, mocno trzymający w napięciu. Nie sposób wyobrazić sobie emocji towarzyszących bohaterom podczas całej akcji. Bardzo łatwo – dzięki autorskim podszeptom – wyrobić sobie opinię na temat bogatej rodziny Fancourtów. Okazuje się jednak, że nie zawsze nasze wyobrażenia i domniemania muszą mieć pokrycie z  rzeczywistością.
Hannah po raz kolejny wyprowadza czytelników w  pole – plącze akcję, ujawnia kolejne tajemnice postaci,  wprowadza zamieszanie poprzez spojrzenia o charakterze retrospektywnym, mnoży wątki, pokazuje nieoczywistości.

Smaczku wszystkiemu dodaje detektyw, który wbrew sobie angażuje się emocjonalnie w  sprawę, zadurzając się w  Alice. To dzięki niemu śledztwo przeprowadzone będzie nad wyraz skrupulatnie, a sprawy z przeszłości zostaną ponownie roztrząśnięte, by ukazać niewykazane wcześniej nieścisłości w  dochodzeniu dotyczącym byłej żony Davida.
W  moim odczuciu nieco gorsza niż czytany przeze mnie ostatnio Błąd w  zeznaniach, ale i tak wciąż trzymająca doskonały poziom. Nie ma w  niej takiego napięcia jak w  poprzedniej powieści, a samo rozwiązanie nieszczególnie zaskakuje. Dla samej sprawności pisarskiej jednak – warto czytać!

Hannah to autorka, dla której warto zrobić miejsce na domowym regale – wśród współczesnych pisarzy swojego gatunku wyróżnia się lekkim piórem, świetnym pomysłem na fabułę i jego profesjonalną realizacją – to pisarka, o której jeszcze nie raz usłyszycie.



niedziela, 4 stycznia 2015

Zamknij oczy - Sophie McKenzie


Tytuł: Zamknij oczy
Autor: Sophie McKenzie
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 978-83-7508-995-0
Ilość stron: 432
Cena: 36,90 zł


Ta książka to prawdziwa bomba emocji – nie spodziewałam się tego po dość szablonowej okładce – liczyłam raczej na thriller, który choć dobry, wcale nie będzie zapierającą dech w  piersiach lekturą, lecz zwykłą rozrywką. Jakże srodze się pomyliłam!
Sophie McKenzie, brytyjska powieściopisarka dziennikarka i redaktorka, autorka ponad piętnastu cieszących się ogromnym powodzeniem powieści dla dzieci i młodzieży postanowiła zaryzykować i spróbować swoich sił w  historii dla dorosłych – efekty tej próby możemy dziś śledzić dzięki Wydawnictwu Sonia Draga. Jak wyszło? Rewelacyjnie!
Już dawno nie byłam w sytuacji, gdy od ksiązki nie mogłam się (dosłownie) oderwać i podczas lektury nie dochodziło do mnie żadne sygnały z zewnątrz. To pozycja, która całkowicie zawłaszcza czytelnika, czyniąc go niezdolnym do normalnego funkcjonowania nim nie zakończy lektury i… dość długo po tym.

Geniver Loxley, to żona cenionego biznesmena, pnącego się coraz wyżej po szczeblach kariery, która od ośmiu lat nie może uporać się z  traumą. Oto gdy była już bliska rozwiązania, dowiedziała się, że jej córeczka – Beth – zmarła na skutek mutacji chromosomów, tak mocno zniekształcającej jej ciało, że lekarz odradził jej nawet jednego spojrzenia na utracone przedwcześnie dziecko.
Kobieta przez wiele lat nie potrafiła poradzić sobie z  cierpieniem, które stało się jej udziałem.  Ból tkwił w niej tak głęboko, że obracał wniwecz każdą kolejną próbę zapłodnienia in vitro.
Tracąc Beth, młode małżeństwo utraciło szansę na potomstwo. Gen tym trudniej było przepracować własną stratę, że wśród jej znajomych co rusz rodziły się dzieci, będące owocem miłości rodziców, niepotrafiących zrozumieć dlaczego kobieta tak kurczowo trzyma się pamięci po nienarodzonym maleństwie.
Gdy wydaje się, że nic bardziej bolesnego nie spadnie na jej ramiona, w  drzwiach jej domu pojawia się kobieta twierdząca, że Beth wcale nie zmarła, a w sprawę zamieszany jest nie tylko cały personel asystujący przy porodzie, lecz także mąż bohaterki – Art. Wiadomość ta – choć szokująca i wielce nieprawdopodobna – rozpaliła w  Gen to, czego już dawno nie miała – iskierkę nadziei każącą jej bliżej przyjrzeć się sprawie przed lat. Kosztować będzie ją to niemało – bliscy, na czele z  jej najbliższą przyjaciółką posądzają ją bowiem o całkowite załamanie nerwowe i utratę zmysłów, starając się jednocześnie odwieść ją od dociekania prawdy. Jaki mają w tym cel? Co tak naprawdę wiedzą? Sytuacja mocno się komplikuje, gdy na scenę wkracza były współpracownik Arta, wyraźnie pożądający  Gen.

Doskonała proza, naszpikowana emocjami i choć brzmi to trywialnie – trzymająca w napięciu do ostatniego słowa. Już dawno nie byłam tak rozemocjonowana w czasie lektury i nie pamiętam kiedy tak przyspieszałam codzienne czynności, by możliwie jak najprędzej powrócić do lektury. Fenomenalny pomysł na fabułę, imponujące wykonanie, żywi, pełnowymiarowi bohaterowie ze świetnie zarysowaną, znaczącą przeszłością, która każdy ich kolejny ruch czyni ciekawszym, a jednocześnie bardziej skomplikowanym, choć umotywowanym psychologicznie.
Kapitalna proza, thriller psychologiczny z najwyższej półki.

Polecam rękami, nogami – MUSICIE go przeczytać!

wtorek, 30 grudnia 2014

Carnivia. Herezja – Jonathan Holt


Tytuł: Carnivia. Herezja
Autor: Jonathan Holt
Wydawnictwo: Akurat
ISBN: 9788377588246
Ilość stron: 432
Cena: 39,99 zł


Carnivia. Miasto w mieście, wirtualna Wenecja, będąca doskonałym odbiciem rzeczywistości, z tą niewielką różnicą, że pozwalającym na całkowitą anonimowość i bezwzględną ochronę danych osobowych. Nawet najwięksi hakerzy świata nie są w stanie zniszczyć tego, co udało się stworzyć Daniele Barbo – mężczyźnie borykającym się z traumą postporwaniową, geniuszowi, dla którego największą trudnością jest utrzymanie kontaktu wzrokowego z drugim człowiekiem. Do czasu, gdy porwana zostaje Mia, nastoletnia córka amerykańskiego żołnierza.
Wówczas, wskazówki dotyczące tego, gdzie szukać dziewczyny, publikowane są na (w) Carnivii i to w sposób zupełnie niekontrolowany – konto dziewczyny zostało zhakowane, a pierwsze wiadomości wysyłane bezpośrednio do twórcy portalu, który po jakimś czasie zaczął czuć się pośrednio odpowiedzialny za sprawę – szczególnie, że przypomniała mu ona bolesne doświadczenia z własnej przeszłości.
Porywacze zdają się prowadzić grę z rządem – prezentują filmiki stanowiące zapis (nie)tortur, którym poddawana jest zakładniczka, stosowanych wcześniej i wciąż przez CIA, takich jak wymuszone stanie, waterboarding czy deprywacja sensoryczna.
Jedyną osobą, która może pomóc przyczynić się ujęcia sprawcy wydaje się Barbo, lecz policja zamiast skłonić go do współpracy, postanawia zlikwidować Carnivię, a jego samego aresztować.
W dochodzeniu biorą udział znakomici dochodzeniowcy – Kat Kapo i Holly Boland – stosunkowo prędko docierające do sekretów, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego, a które czynią z porwania znacznie bardziej poważne przestępstwo, sięgające korzeniami dużo głębiej i dalej – daleko poza granice Włoch.


Dla mnie – objawienie. Bałam się spadku formy w stosunku do tomu pierwszego, ale już teraz mogę śmiało powiedzieć, że to jeden z najdoskonalszych thrillerów ostatnich lat. Do końca trzymający w napięciu, ze świetną intrygą, która swoje macki zapuszcza także w historię, przypominając fakty, o których niewiele się mówi i wie. Świetna, wartka akcja, niezwykle sprawne pióro i talent do konstruowania fabuł, łączących elementy najlepszych powieści tego gatunku. W tej powieści mamy wszystko, co niezbędne, by zamknąć książkę z uczuciem typowym dla książkowego kaca: napięcie utrzymujące się niemalże od pierwszego do ostatniego zdania, sieć intryg, których nie sposób samodzielnie przejrzeć, powiązania, których na co dzień sobie nie uświadamiamy, soczyści bohaterowie, potoczysty język.
Majstersztyk, z którym rozpoczęłam i z który kończę rok.

Zapraszam do Wenecji: http://www.carnivia.com

Recenzja poprzedniego tomu:


http://shczooreczek.blogspot.com/2014/01/carnivia-bluznierstwo-jonathan-holt.html

niedziela, 31 sierpnia 2014

Jeżynowa zima – Sarah Jio


Tytuł: Jeżynowa zima
Autor: Sarah Jio
Wydawnictwo: Między Słowami
ISBN: 978-83-240-2588-6
Ilość stron: 320
Cena: 34,90zł
Data premiery: 22.09.2014r.

Sarah Jio podbiła mnie powieścią Dom na plaży, której lektura bardzo szybko wywołała u mnie czytelniczy efekt domina -  niemal natychmiast kupiłam Kameliowy ogród, przeczytałam Marcowe fiołki i niecierpliwie, jak uzależniona, oczekiwałam na Jeżynową zimę.
Urzekł mnie już sam tytuł, malowniczy zwrot, oznaczający falę opóźnionego ochłodzenia. Ona to odwiedziła miejsce akcji –  Seattle – pierwszy raz od śnieżycy w 1933r. Choć wydawać by się mogło, że artykuł, dotyczący warunków pogodowych, jakkolwiek nietypowych, nie może być niczym szczególnym, to właśnie on pozwoli się podnieść głównej bohaterce z tragedii, jaką była utrata jej nienarodzonego dziecka. Claire od czasu wypadku nie może sobie wybaczyć i wydaje jej się, że nie uzyskała przebaczenia także od męża, od którego z dnia na dzień coraz bardziej się oddala, pozwalając jego eksdziewczynie i znajomej z pracy – Cassandrze na pocieszanie go. Sama zajmuje się dziennikarskim śledztwem, które niespodziewanie – łącząc przeszłość z teraźniejszością – kieruje ją na ślad tajemnicy związanej z rodziną swojego męża. Kobieta stara się odkryć prawdę na temat uprowadzonego przed laty chłopczyka i rozpaczliwie poszukującej go matki, a przy okazji sama powoli podnosi się po swojej tragedii.

Autorka otrzymała ode mnie spory kredyt zaufania i chociaż żadna jej kolejna książka nie zachwyciła mnie tak jak Dom na plaży, każda z nich była dobrą lub bardzo dobrą powieścią, zdolną poruszyć serce niejednego czytelnika. Jio posiadała dar urzekania słowami, zgrabnego tkania ich taki sposób, by wspólnie tworzyły finezyjną i daleką od banału całość. Pisarka nie kokietuje, nie sili się na górnolotny styl, lecz sercem oddaje historie swoich postaci – historie, które mogły przydarzyć się każdemu, i w których z całą pewnością ktoś ujrzy siebie i swoje dramaty. Jestem głęboko przekonana, że Jeżynowa zima spotka się z uznaniem szczególnie tych czytelniczek, które są matkami i wiedzą jak wielką siłą jest więź łącząca z dzieckiem, a także tych, które kiedyś swoje dzieci utraciły – dla tych osób powieść ta może pełnić funkcję terapeutyczną i katartyczną.
Dla każdego bez wyjątku będzie zaś niezwykłą wędrówką śladami przeszłości, która upomina się o prawdę w teraźniejszości
Choć okładka sugeruje historię raczej pogodną, wlicza się ona raczej w cykl narracji słodko-gorzkich, które choć kończą się dobrze, wypełnione są bólem, utratą, rozpaczą i zazdrością. Jio to pisarka, u której wyczuwa się empatię, sprawiającą, że jej powieści, mimo pokładu nieszczęść, które często są w nie wpisane, cechuje wyjątkowa subtelność i zdolność do mówienia o tym, co niełatwe, w sposób, który nie doda czytelnikowi szczególnie zaangażowanemu w opisywane zdarzenia cierpień, lecz stanie się kojącym balsamem na jego rany, w miejsce rozpaczy wlewającym nadzieję.
Serdecznie polecam na te coraz chłodniejsze dni.

czwartek, 10 lipca 2014

Skradziona – Clara Sanchez


Tytuł: Skradziona
Autor: Clara Sanchez
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 9788324025725
Ilość stron: 503
Cena: 36,90zł

Skradziona, to książka, po której w mojej głowie panuje mętlik i lekkie otępienie, spowodowane przytłoczeniem: nie tyle tematem, ile formą.
Czytając ją, co jakiś czas musiałam robić sobie chwilę na oddech, nie jest to bowiem lektura z gatunku tych, w które łatwo się wgryźć, które wciągają tak, że reszta przestaje mieć znaczenie i możemy się w niej zatopić na długie godziny bez obowiązku powrotu do rzeczywistości.

Właściwa historia rozpoczyna się gdy Veronica, dziesięcioletnia wówczas dziewczynka, znajduje w teczce z krokodylej skóry zdjęcie innej dziewczynki, bardzo do niej podobnej, opatrzone imieniem „Laura”. Imię to często padało w ich domu, jednak bohaterka nie potrafiła go skojarzyć z niczym konkretnym. Miała jednak głębokie przekonanie o tym, że mama byłaby niezadowolona, gdyby zaczęła zadawać pytania o tajemniczą fotografię, zdecydowała się więc na milczenie. Ono jednak nie sprawiło, że dziewczynka przestała myśleć o tym, kim jest zagadkowa Laura. Rodzinny sekret zaczął ją prześladować, po to, by z wiekiem bohaterka mogła wyruszyć jego śladem i odkryć tragedię, o której miała się nigdy nie dowiedzieć, a która wyjaśniała stan psychiczny jej matki. Wówczas, już jako nastolatka, postanawia dowieść zbrodni, którą popełniono i spotkać się z Laurą.

Mimo ważkości podjętej tematyki, momentami ma się ochotę przerwać czytanie, stające się nierzadko męką – i właściwie nie wiadomo dlaczego tak się dzieje, bowiem analiza wszystkich elementów składających się na ten tekst, pozwala sądzić, że jest on znakomity i powinien poruszać i nie pozwalać na towarzyszące mi emocje, a nieraz i znużenie. Nie ukrywam jednak, że lektura szła mi opornie, było duszno, gęsto i jedynie ogromne samozaparcie kazało mi dobrnąć do końca. A i tutaj czekał mnie nieco rozczarowujący finał, w porównaniu do bardzo rozbudowanej akcji wcześniejszej, zarysowany „po łebkach”, bez troski o detale i większą dramaturgię.
Autorka zarysowała bohaterów z dbałością o szczegółowość ich rysu psychologicznego, który odgrywa w tej powieści bardzo dużą rolę. Nie bez znaczenia jest także sieć relacji, łączących poszczególne postaci: ci, którzy uważani byli za przyjaciół, okażą się wrogami, zaufani lekarze zdrajcami. Świat w Skradzionej, to rzeczywistość tak mocno ukartowana, że niemalże nie sposób spotkać w nim szczerości i prawdziwej bezinteresownej troski: każdy dba o swoje sekrety, by nikt nie zdołał ich odkryć. 
Historia inspirowana jest wydarzeniami autentycznymi, jej oddziaływanie jest zatem podwójne: podczas lektury zżymamy się na  niesprawiedliwość i zło panoszące się po świecie, każące odbierać matkom ich wyczekiwane dzieci i sprzedawać za około milion peset innym rodzinom, oficjalnie utrzymując tezę o śmierci noworodków, mając jednocześnie świadomość, że to nie wymysł, lecz fakt. Hiszpanią wstrząsnęły doniesienia o porwaniu i sprzedaniu zaraz po urodzeniu około 60 000 dzieci (choć śledztwo jest nadal w toku i prawnicy dziś szacują już, że mogło to być nawet 300 000!), których rodzicom wmawiano zgon pociech. Nie potrafię wyobrazić sobie rozmiaru tej tragedii, ilości rozbitych rodzin i związanych z tym przejść, a także wielości osób w nią zamieszanych – handel bowiem nigdy nie był bezpośredni, dzieci przechodziły przez ręce wielu pośredników (w tym mafię i siostry zakonne), po to, by ostatecznie znaleźć nowy (pierwszy) dom.
Muszę przyznać, że mimo ciężkiego charakteru tej publikacji, ma ona wiele zalet: sprawiła, że zaczęłam drążyć temat, szukać nowych faktów i doniesień, odgrzebywać historię i śledzić ją z rosnącym niedowierzaniem. Nie sposób ocenić jej ważności, na pewno jednak jest ona ważnym głosem w sprawie handlu ludźmi, odbywającego się u schyłku XX wieku, fikcją, która skłoni do szukania prawdy.  
Polecam, choć ostrzegam, że nie będzie to lektura łatwa.


 Polecam obejrzenie wywiadu z Clarą Sanchez, emitowanego niedawno przez TVN:
http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/handel-hiszpanskimi-dziecmi,126470.html

poniedziałek, 10 lutego 2014

Alex – Pierre Lemaitre


Tytuł: Alex
Autor: Pierre Lemaitre
Wydawnictwo: MUZA
ISBN: 9788377583388
Ilość stron: 352
Cena: 34,99 zł

Dla nas najważniejsza jest nie prawda, lecz sprawiedliwość, czyż nie?[1]
Alex Prévost, to piękna, ponętna i wzbudzająca ogromne zainteresowanie mężczyzn kobieta. Niestety, uwagę jednego z nich zwróciła aż nadto: on to porywa ją i zamyka w klatce podwieszanej u sufitu, przypominającej tzw. dziewice, pamiętające czasy Ludwika XI i jego narzędzia tortur – klatce, w której nie można ani usiąść, ani się położyć.
Przez wiele dni nikt nie zgłasza jej zaginięcia, a jedynym śladem zdarzenia staje się relacja świadka, który niewiele potrafi jednak do sprawy wnieść, mając w pamięci jedynie szczegóły o małym znaczeniu. Choć Alex zdaje sobie sprawę ze swojego położenia, nie chce pogodzić się z myślą o śmierci w taki sposób. To właśnie to przeświadczenie daje jej nieludzką wręcz siłę do walki o przetrwanie, na przekór założeniom kata, którego jedynym zamierzeniem jest patrzenie na nią „jak zdycha”.
Choć obraz ofiary zarysowany jest nadzwyczaj szczegółowo, czytelnik zastanawia się czy aby na pewno należy jej jednak współczuć? Czy emocje wywołane obserwowaniem jej upodlenia i egzystowania na granicy ludzkiej wytrzymałości oraz całkowitej dehumanizacji są słuszne? Choć wątpliwości pojawiają się dopiero po uwolnieniu się Alex z klatki jeszcze przed przybyciem policji, uderzają swą siłą i mocą oddziaływania. Dlaczego ofiara nie zgłosiła się na najbliższy posterunek?
"Dziewica" wynaleziona przez Ludwika XI .

Jej sprawę prowadzi inspektor Camille Verhoeven, mężczyzna, który jakiś czas wcześniej w wyniku porwania stracił ciężarną żonę. Wydaje się, że do sprawy tej podchodzi nadzwyczaj emocjonalnie, ale też… instrumentalnie, traktując ją jako katartyczną przeprawę, mającą pozwolić mu na uporanie się z dręczącymi go demonami przeszłości.
Przed inspektorem zadanie niebywale trudne, Alex bowiem niewiele ma wspólnego z jego zmarłą żoną. Jest brutalna, inteligentna i niewątpliwie żądną zemsty. Inspektor jednak nie ma w zwyczaju się poddawać, toteż mocując się z napotkanymi trudnościami, małymi krokami posuwa się do przodu, po to, by sprawiedliwości stało się zadość. Dwoistość jego motywacji jest tak samo zastanawiająca, jak niejednoznaczność motywacji poszukiwanej przez niego kobiety.

Autor bawi się czytelnikiem, miesza, z ofiary robi kata, z kata ofiarę motywowaną traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa i wczesnego dorastania. Komplikuje relacje, które od początku zostały mocno zarysowane, po to, by stopniowo ulec rozmyciu. Wyzwala pytania o sens etykietowania, każe zastanowić się nad tym czy każde morderstwo można jednoznacznie uznać za niedopuszczalne, nawet jeśli jest efektem wieloletniego cierpienia.
Lemaitre skutecznie utrzymuje napięcie od pierwszej do ostatniej strony, szpikując szczególnie pierwsze kilkadziesiąt stron opisami niezwykle brutalnymi, ocierającymi się o turpistyczne sposoby przedstawiania ofiar. Pokazuje ciało zbrutalizowane, skatowane, wskazuje na człowieka upodlonego, pozbawionego godności i wstydu, znajdującego się na granicy wytrzymałości. Powoduje w czytelniku silne współczucie dla przetrzymywanej ofiary, której kibicuje i z którą walczy, po to tylko, by kilkanaście stron dalej przedstawić porwaną jako kobietę bez zahamowań, pozbawioną skrupułów, za to z pamięcią słonia i z bardzo dobrze przygotowanym planem zemsty, który dojrzewał w niej jako odpowiedź na cierpienia doznawane w młodości, będący odpowiedzią na zbezczeszczone niegdyś ciało.
Choć blurb dał mi złudzenie sięgania po książkę, stanowiącą historię walki o przetrwanie, tak naprawdę jest to opowieść o zemście, dojrzewającej przez lata. O kobiecie, która z podziwu godną precyzją zaaranżowała spotkania, kończące się zawsze tak samo brutalnie.
Misternie konstruuje intrygę, ewokując sprzeczne uczucia po odłożeniu lektury: czy sprawiedliwości stało się zadość? Kto tak naprawdę był największą ofiarą? Czy każda z kolejnych ofiar nie była też po części katem, otrzymującym poniewczasie sprawiedliwą karę?

Odpowiedzi na te pytania, ale przede wszystkim niezwykłą podróż śladami ludzkiej pamięci odnajdziemy w tym piekielnie dobrym thrillerze, który, jak sądzę, rzeczywiście chciałby sfilmować Hitchcock, gdyby tylko miał taką możliwość.


[1] Alex, Pierre Lemaitre, Warszawa 2013, s.349.

piątek, 7 lutego 2014

Miodowa pułapka - Unni Lindell


Tytuł: Miodowa pułapka
Autor: Unni Lindell
Wydawnictwo: Czarna Owca
ISBN: 9788375546323
Ilość stron: 376
Cena: 34,90 zł

Uwierzycie jeśli powiem, że czytałam tę książkę trzy tygodnie?
Rekord (wcale nie chwalebny), jeśli idzie o lekturę kryminałów. Wydawać by się mogło, że książka ta ma wszystko, czego wymagam od dobrego tekstu: silne bohaterki kobiece, wartką akcję, dość bogate portrety psychologiczne podejrzanych, mnogość wątków, nieprzewidywalność, subtelne związki między dwoma sprawami, które ciężko jest zakończyć i konflikty na najwyższym szczeblu.
Niestety, okazuje się, że elementy te nie wystarczają, gdy książce brakuje charakterystycznej dla kryminałów „lekkości w narracji”, która pcha fabułę do przodu, powodując w czytelniku wrażenie współuczestniczenia w, często brutalnych, wydarzeniach.
Nic takiego nie stało się przy lekturze tej książki, toteż ślimaczyła mi się ona niewyobrażalnie.

Historia rozpoczyna się, gdy znika Patrick – jeden z chłopców, którzy namiętnie przebiegali przez ogródek Very Mattson, będący dobrym skrótem na ich drodze ze szkoły. Wszystko wskazuje na to, że będzie to kolejna typowa sprawa porwania, do czasu jednak, gdy odnalezione zostaje ciało Elny Druziki. Początkowo śmierć Łotyszki uznana zostaje za tragiczny wypadek, po czasie jednak w śledczych budzą się wątpliwości co do prawdziwości tej teorii.
W toku dwu śledztw, okazuje się, że te pozornie różne sprawy są ze sobą powiązane cienką siatką zależności.

Śledztwo spoczywa na barkach Cato Isaksena, wpieranego przez Marian – policjantkę niezwykle zdolną, ale też wybuchową i bardzo stanowczą. Mimo jej niewątpliwych umiejętności, Cato nie potrafi się z nią porozumieć – zdaje się bowiem, że to ona sprawuje nad nim władzę a nie odwrotnie, co zupełnie nie jest mu w smak. Pikanterii dodaje fakt jej przyprowadzenie do pracy psa, którego cała załoga śledcza uwielbia, a którego Cato uznaje za jawny przejaw bezczelności i nieposłuszeństwa ze strony partnerki. Oboje są przekonani własnej wyższości, wykłócają się na każdym kroku, co być może mogłoby być uzasadnione i wnieść coś do fabuły, a wniosło… prawie nic.
Prowadzenie sprawy przez dwójkę ludzi o tak silnych osobowościach, których starcia powodują ciągłe wybuchy gniewu jest sprawą wielce trudną.
Tym bardziej, że w gronie ich podejrzanych są mężczyzna, mający ciągoty do dorastających dziewczynek, schizofreniczka i dostawca lodów. Przy prowadzeniu dochodzenia z takimi indywiduami, warto byłoby się postarać o zgranie zespołu śledczego, co niestety nie ma prawa zaistnieć u Lindell.

Choć zakończenie nabiera tempa i pozwala na błyskawiczną lekturę, bardzo monotonny początek zmusza nas do żmudnego brnięcia przez szeregi zapisanych kartek, na których próżno będziemy szukać napięcia żądanego przy kryminałach. Trudno zatem jednoznacznie ocenić tę książkę, której niewątpliwy potencjał nie został w pełni wykorzystany, powodując wiele momentów przestoju i skrajnej nudy.

Intrygował mnie tytuł - i to on pozostaje najmocniejszą stroną książki.

niedziela, 24 listopada 2013

Jedenaście godzin -– Paullina Simons


Tytuł: Jedenaście godzin
Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788379432868
Ilość stron: 302
Cena: 32,90 zł

Paulina Simons szturmem wdarła się w moje życie. I to wcale nie za sprawą swojej bestsellerowej trylogii, zainaugurowanej tomem Jeździec miedziany. Spotkałam ją daleko później, dzięki Pieśni o poranku, która to, mimo różnych opinii czytelników, zahipnotyzowała mnie na długie godziny, podczas których nie wypuszczałam jej z rąk ani na chwilę. Sama Simons oczarowała mnie szerokim uśmiechem, błyskiem w oku i niepomierną radością od niej promieniującą, którą miałam okazję chłonąc podczas majowego spotkania w Bibliotece Śląskiej.
Urzekła mnie i sprawiła, że z miejsca stałam się jej kolejną wierną czytelniczką – i fanką.
Od tamtego czasu sukcesywnie sięgam po kolejne jej powieści.
Tym większe było moje rozemocjonowanie, gdy dowiedziałam się o wznowieniu Jedenastu godzi, historii wytęsknionej. Publikacja to w dorobku Simons nietypowa – nie jest bowiem ani romansem, ani obyczajówką, ani tym bardziej powieścią historyczną. To thriller ewokujący strach i złość na zastaną na kartach książki sytuację. Buzuje ona bowiem od emocji niezwykle silnych, każe buntować się przeciwko niesprawiedliwości i brutalności świata, stawia pytania o przypadkowość wydarzeń na nas spływających, a także burzy rutynę codzienności.
Mimo stosunkowo niewielkiej objętości, wyposażona została ona w koktajl nieopisanego ładunku emocjonalnego.

Oto kobieta, będąca w dziewiątym miesiącu ciąży, którą od rozwiązania dzielą dwa tygodnie, po rutynowej wizycie u lekarza udaje się na zakupy do pobliskiego centrum handlowego. W ten sposób pragnie spędzić upalny, letni dzień po wcześniejszej kłótni z mężem. Didi to osoba całkowicie oddana rodzinie, którą kocha, i którą zawsze stawia sobie na pierwszy miejscu. Oczekiwanie na trzecie dziecko jest dla niej przez to, tym bardziej ekscytujące. Nie wie jeszcze, że jedno z ulubionych dotąd centrów handlowych, stanie się jej przekleństwem.  Tam jej życie ulegnie diametralnej zmianie – zostanie ona bowiem uprowadzona przez niewyróżniającego się z tłumu mężczyznę, sprawiającego wrażenie pomocnego i troskliwego. Jak się okazuje, jego desperacja jest o wiele większa, niż sugerowałoby to pierwsze wrażenie.
Porywaczowi wcale nie zależy bowiem na pieniądzach – jego cel jest o wiele większy.
Na krótko po zdarzeniu rozpoczyna się wyścig z czasem. Spanikowany mąż wraz z doświadczonym detektywem dokładają wszelkich starań, by odnaleźć zaginioną i sprowadzić ją bezpiecznie do domu. Nie ułatwia tego zachowanie porywacza, który w żaden sposób nie próbuje się z nimi kontaktować. Ich jedynym śladem są popełniane przez niego błędy, pozwalające na odkrycie jego ostatecznych zamiarów. W ciągu jedenastu godzin Didi walczy o dwa życia, które z każdą kolejną minutą stają się coraz bardziej zagrożone.

Simons wykreowała bohaterkę, która przez wzgląd na swój błogosławiony stan zdolna była do wszystkiego, byle tylko ocalić dziecko. Próbowała manipulacji, rozmów, wielokrotnie podejmowała dialog o Bogu, po to jedynie, by zyskać na czasie i wykryć słabe strony porywacza. Jej ogromna siła w walce z tym, co nieuniknione jest niewyobrażalna.
Autorka skutecznie budowała napięcie, sprawiające, że od książki nie sposób było się oderwać, a kolejne strony pochłaniało się jak najtłustsze tanie – ze świadomością, że dalsza wiedza może spowodować, że się rozchorujemy, a mimo to brniemy dalej ze względu na wyborny smak.

Choć emocje towarzyszące lekturze nie były w moim wypadku tak silne, jak przy poprzednich książkach, Simons stworzyła naprawdę dobry thriller, który na długo pozostaje w głowie. Udowodniła tym samym, po raz kolejny zresztą, że nie jest pisarką jednego gatunku.

_________
relacja ze spotkania autorskiego: tutaj.
recenzje innych książek autorki:
http://shczooreczek.blogspot.com/2013/06/piesn-o-poranku-paullina-simons.html








http://shczooreczek.blogspot.com/2013/08/jezdziec-miedziany-paullina-simons.html




sobota, 14 września 2013

Ona już nie wróci – Hans Koppel


Tytuł: Ona już nie wróci
Autor: Hans Koppel
Seria: Granice zła
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788379431144
Ilość stron: 304

Ona już nie wróci, to obok Ulic Bangkoku, jedna z dwu pierwszych książek wpisujących się w nową serię wydawniczą Świata Książki – Granice zła, mającą na celu prezentowanie czytelnikom mrożące krew w żyłach kryminały i thrillery, które zdobyły uznanie na całym świecie.
Twórczość Hansa Koppela przyrównywana jest do tekstów Henninga Mankella, a przygotowaniem filmu na jej podstawie zajęła się ta sama wytwórnia, która z dużym powodzeniem zekranizowała bestsellerowe Millenium. Zdaje się, że po takiej rekomendacji, książka powinna z miejsca stać się wartą uwagi i według rankingów światowych tak właśnie się dzieje. Czy polski czytelnik dołączy do grona wielbicieli pióra Koppela?

Autor bohaterami swojej opowieści uczynił Mike’a Zetteberga, mieszkającego z żoną i córeczką Sanną w helsingborgowskiej willi. Ich małżeństwo nie należy do najbardziej udanych – przed rokiem Ylva zdradziła męża i według wielu robi to nadal, co rusz zmieniając partnerów. Chcąc ratować swój związek, para zdecydowała się na to, by nie ograniczać swojej wolności. Gdy więc pewnego dnia kobieta nie wraca na noc do domu, Mike nie jest zaniepokojony jej nieobecnością, lecz raczej tym gdzie i przed kim rozkłada aktualnie nogi.
Po kilkudziesięciu godzinach absencji, braku jakiejkolwiek wiadomości i ciągłym pytaniom córki, postanawia zadzwonić do znajomych, pobliskich szpitali i zgłosić zaginięcie policji.
Niefortunnie, wszystkie podejrzenia padają na niego – w oczach funkcjonariuszy sytuacja przedstawia się sztandarowo: oto zdradzany małżonek postanawia zakończyć uwłaczającą mu sytuację, mordując żonę, pozbywając się jej ciała i udając zaniepokojonego, troskliwego mężczyznę.

W tym czasie jednak, Ylva została uprowadzona przez rodziców Anniki – dziewczyny, która upokarzana przez nią i Bandę Czworga w czasach szkolnych, popełniła samobójstwo wieszając się. Para wprowadziła się właśnie do okolicznego domu, budując w nim wytłumione studio nagraniowe, tak naprawdę służące do innych celów, niż uważają sąsiedzi.
Zamontowali oni w nim ekrany zdające na żywo relację z życia Sanny i Mike’a. Ylva, znajdująca się nie dalej niż kilka metrów od swojego domu, nie mogła w żaden sposób wezwać ratunku, lecz tylko biernie obserwować nowe życie swojej rodziny, sama będąc gwałcona i poniżana przez porywaczy.
Pikanterii dodaje fakt, że Gösta w sposób bezceremonialny, choć zupełnie przypadkowy, zbliżył się do męża Ylvy i zdobył jego zaufanie jako psychiatra.

Gdy wszyscy uwierzyli już w śmierć Ylvy i zaczęli układać swoje życia od nowa, dzieje się coś, co zaburza wszystko…

Koppel zarysował dobrze pomyślaną i skonstruowaną fabułę, w której jednak – moim zdaniem – jak na thriller psychologiczny, brakuje szczegółowych i bogatych portretów bohaterów. Informacje o ich pobudkach są raczej zdawkowe, nie do końca omówione, a przeżycia niekoniecznie obficie opisane. To raczej thriller skupiający się na budowaniu suspensu, nieoczekiwanych zwrotów akcji, wszechogarniającego poczucia bestialstwa i bezlitosności. Dobry, choć z nie do końca wykorzystanym potencjałem. Ma jednak ogromną zaletę – nie przytłacza. Wielu szwedzkich pisarzy posiada w sobie tę zdolność do zasmucania i przygnębiania mnie swoimi tekstami. Koppelowi udało się tego uniknąć, zbliżając raczej swój styl pisania ku autorom światowym, niekoniecznie skandynawskim, których styl można bardzo łatwo wyodrębnić na tle innych. Jego powieść, choć obfitująca w ludzie dramaty, nie obciążą tak, jak np. teksty Jo Nesbo.
Polecam tym, którzy opowieści o tym, jak daleko człowiek jest się w stanie posunąć, by dokonać zemsty, jak wiele może uczynić, by demony przeszłości przestały go prześladować i jak wielkiej ulega wówczas dehumanizacji.


niedziela, 17 lutego 2013

Nowe oblicze Greya... i Any.


Tytuł: Nowe oblicze Greya
Autor: E L James
ISBN: 978-83-7508-596-9
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ilość stron: 688



Całą jeszcze drżę od emocji po przeczytaniu ostatniego tomu trylogii Pięćdziesiąt odcieni i powrocie do kilku fragmentów tomu pierwszego.
Obie książki dzieli przepaść nie do ogarnięcia.
Książa stricte erotyczna ewoluowała w nieprawdopodobnie wciągający i emocjonujący thriller, w którym bohaterowie w dalszym ciągu ulegają dynamicznym przemianom. Coraz mniej w niej wpadek językowych, coraz lepiej wykorzystywany jest potencjał.
I proszę Państwa, Anastasia Steele, przepraszam, Grey, nareszcie pokazała charakter!

W części tej wiele się dzieje. Bliżej poznajemy bohaterów pobocznych, częściej zaglądamy do przeszłości głównych bohaterów. Na wszystkim jednak cień rzuca postać Jacka Hyde’a, który poprzysiągł sobie zemstę na Greyu i jego świeżo poślubionej żonie.

Cieszy mnie, że autorka zdecydowała się skupić na tym wątku i rozwinąć go na ile umiała, wprowadzając tym samym pożądane napięcie. Żałuję jedynie, że scena porwania, która miała zadatki na najlepszą ze wszystkich, została znów potraktowana nieco po macoszemu, zbyt szybko się rozwiązując.
Cieszę się, że ukazane zostało dzieciństwo Greya, że mężczyzna ów otworzył się i wreszcie ogromnie cieszę się, że nie stało się to na hip hip hurra!
Oczywiście, pomijając coraz bardziej nużące sceny łóżkowe, windowe, bilardowe, czerwonopokojowe i inne, opisywane niesłychanie tendencyjnie (których notabene w tomie tym jak na lekarstwo w porównaniu z tomem pierwszym), książka ta staje się zaskakująco dobrym czytadłem. Wyłączającym intelekt, pozwalającym na odprężenie, a jednocześnie… uzależniającym.
Niebywałe jest to, że nie mogłam się od książki oderwać. Brałam ją ze sobą wszędzie, czytałam w każdym możliwym miejscu, zapominałam o bożym świecie, upływającym czasie i otaczających mnie ludziach. Cóż, nie będę ukrywać – to najlepsza część trylogii, rozbudzająca apetyt na jeszcze i dająca nadzieję na to, że być może James w końcu nabierze umiejętności pisania o czymś innym niż tylko seks. Zdecydowanie bowiem w tej książce nie o niego chodzi.

Rewelacyjna końcówka, która może nie jest popisem wizjonerstwa i wirtuozerii James, ale z całą pewnością rości sobie prawo do miana jednego z najbardziej emocjonujących finałów książek, jakie w ostatnim czasie czytałam. Zaświadczyć mogą o tym moje nocne krzyki wściekłości na bohaterów, rzucanie książką, zamykanie jej z hukiem, po to, by za parę sekund znów do niej powrócić, gdyż nie dawała o sobie zapomnieć. O spokoju mogłam na czas lektury ostatnich stu pięćdziesięciu stron zapomnieć. Być może za bardzo się wczułam, ale o to przecież chodzi, prawda?:)
Język, cóż… bez zmian. Momentami ordynarny, wulgarny, momentami drażniąco naiwny. Na tyle jednak do niego przywykłam, że gdyby nie wewnętrzna bogini pojawiająca się od czasu do czasu, zupełnie przestałabym na niego zwracać uwagę.

Epilog, który stanowi opis sceny poznania się Greya ze Steele z perspektywy Christiana jest dla mnie zapowiedzią i obietnicą zupełnie nowej serii. Mam nadzieję, że James do czasu jej napisania zrezygnuje z tworów na kształt wewnętrznych bogiń czytających Dickensa czy wyświechtanych, irytujących frazesów, które staną się jedynie kiepskim powtórzeniem tego, co wszyscy już zdążyliśmy doskonale poznać.

Prawdopodobnie ta powieść wcale nie jest tak dobra, jak piszę. Być może jest jedynie tym, czego w tej chwili potrzebowałam. Nie zmienia to jednak faktu, że czytało mi się ją doskonale i że kiedyś do niej wrócę. I tak – polecam serdecznie!
Nie spodziewałam się, że to powiem, gdy sięgałam po Pięćdziesiąt twarzy Greya. Nowe oblicze… to jednak zupełnie inna bajka.

__________
Poprzednie tomy:




niedziela, 1 maja 2011

William Paul Young- "Chata"

Powstało wiele książek religijnych, książek tłumaczących zasady wiary, istotę Boga i jego miejsca w życiu człowieka. Powstało wiele książek, będących próbą odpowiedzi na pytania, których wielu ludzi poszukuje .
Chata jednak jest jedną z lepszych traktujących o Bogu, jaką do tej pory czytałam, a zdecydowanie najlepszą powieścią .
Przedstawia podstawowe prawdy znane z Pisma Świętego oraz Katechizmu Kościoła Katolickiego, nie jest jednak encyklopedią, w której znajdziemy aneks pojęć, które tłumaczy i problemów, które porusza.
Chata to historia Mackenziego Allena Philipsa-  człowieka, którego relacje z ojcem nie były godne pozazdroszczenia. Bohater chcąc dać swoim dzieciom to, czego sam nie doświadczył w domu rodzinnym, spędza z nimi bardzo dużo czasu, często zabiera także na wspólne wycieczki. Podczas jednej z nich dochodzi do tragicznych wypadków- jeden z synów Allena podczas kajakowania zaczyna tonąć. Ojciec, zawodowy ratownik, z powodzeniem wyrusza mu na pomoc, jednak okazuje się, że podczas akcji ratowniczej, w wielkim zamieszaniu zaginęła najmłodsza córeczka Mackenziego- Missy. Okazuje się, że została uprowadzona przez mordercę małych dziewczynek i zabita w odległej chacie.
Bohater nie jest w stanie wybaczyć sobie tego, że jej nie dopilnował i obwinia za wszelkie konsekwencje. W jego życiu rozpoczyna się okres Wielkiego Smutku, z którego wydobyć może go już chyba tylko cud.
Wszystko drastycznie się zmienia, gdy Allen otrzymuje list, który zakrawa na kiepski żart

Mackenzie, minęło trochę czasu. Tęskniłem za Tobą. Będę w chacie w najbliższy weekend, jeśli chcesz się spotkać. Tata. [1]

Allen, widząc w jednym zdaniu zarówno słowo ‘tata’ jak i ‘chata’ wpadł w  furię. Prowadzony jednak zwykłą, ludzką, nie dającą spokoju ciekawością, postanowił udać się na miejsce wyznaczonego spotkania, nawet gdyby miało ono stać się miejscem ostatecznego rozrachunku z mordercą jego Missy.

Na miejscu czeka go nie lada niespodzianka i weekend spędzony w towarzystwie… Boga.

Ksiązka niszczy wszelkie stereotypy dotyczące Jego wyobrażeń. Charakterystyczne, niebanalne, a jednocześnie łamiące tabu oraz niezwykle trafnie uchwycające Boże poczucie humoru ukazanie Trójcy Świętej, z pewnością na długo pozostanie w pamięci czytelnika  skłoni do refleksji na temat naszego stanu wiedzy i ograniczonej percepcji. Uświadamia jak niewiele wiemy o Stwórcy i jak łatwo nas zaskoczyć oraz to jak łatwo kupujemy stereotypy i
wyobrażamy sobie, że są one jedyną prawdziwą i poprawną wersją.
W tekście zaburzona jest linearność, czas przestaje mieć znaczenie, biegnie inaczej. Bóg jest Bogiem wszechmocnym, interesującym się człowiekiem i jego osiągnięciami, słuchającym hip-hopu i wszelkich innych przejawów ludzkich talentów i ich realizacji.

Autor stara się odpowiedzieć na zadawane od wieków pytanie o pochodzenie zła- unde malum?
Traktuje o bólu po stracie ukochanej osoby, bólu zakorzenionym głęboko w podświadomości, wypływającego jeszcze z przeżyć z dzieciństwa.
Bohater podczas rozmów z Bogiem porusza temat natury wolności. Young podaje piękne i życiowe przykłady prawdziwej, bezinteresownej miłości, zdolnej do poświęceń. Ukazuje relacje między istotami Trójcy Świętej, a także prawdziwe oblicze Bożej miłości.
Momentami staje się lekturą mocno depczącą po odciskach- uderza w ambicję nie tylko głównego bohatera, lecz także każdego czytelnika, który w dialogach z Bogiem może odnaleźć swój stosunek do ludzi i Stwórcy.
Autor poddaje rozważaniom  problem osądzania, które tak łatwo przychodzi człowiekowi.
W tekście poznajemy Sofię- personifikację Bożej mądrości, dowiemy się o niechęci Ojca do hierarchizacji.
Kilka ostatnich stronic, to nowe spojrzenie na słowa

Dotknij Panie moich oczu, abym przejrzał.

Young opowiada o celowości przebaczenia.  Jego brak porównuje do zaciskania rąk na czyjejś szyi i próbę duszenia.

Przesłań ksiązki jest wiele, a jednym z nich staje się powtarzane po wielokroć zdanie, że Bóg z wielkich tragedii potrafi wydobyć dobro, jednak nie zajmuje się ich reżyserowaniem.
Stąd też nie do niego powinniśmy mieć pretensje, gdy dotknie nas jakaś niewyobrażalna tragedia.

Już od  początkowych stron książka wzbudziła we mnie wiele emocji, jednak ostatnie sto, stało się przyczyną wielu łez i wielu wzruszeń.
Dawno nie spotkałam tak pięknej powieści, przekazującej i przypominającej tak wiele, znanych przecież prawd. Jest pozycją, z której zadowolony powinien być każdy- ci ceniący fantastykę wezmą ją za kolejną przedstawicielkę gatunku, bowiem za co innego uznają życie pozagrobowe i metafizyczne ateiści (?), ci którzy szukają dobrej książki religijnej- za niezwykłe świadectwo życia Bogiem i z Bogiem.
Dla osób stroniących od tematyki duchowości, może jednak wydać się nużąca i mało ciekawa.
Ze swojej strony gorąco polecam. Jest to pozycja, do której z całą pewnością będę wielokrotnie wracać.
Wydarzenia opisane podobno wydarzyły się naprawdę. Kto oprócz mnie odważy się uwierzyć?

5/6


[1] Chata, WM. Paul Young, Nowa Proza, Warszawa 2011, s. 17



Tytuł:Chata
Seria: ISBN:978-83-7534-056-3
Tłumaczenie:Anna Reszka
Oprawa:miękka ze skrzydełkami Format:
Liczba stron:288
Rok wydania:2011
Cena detaliczna:29,99 zł

Zapraszam do obejrzenia krótkiego spotu reklamującego książkę: