Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paullina Simons. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paullina Simons. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 11 maja 2017

Wyniki - "Jeździec miedziany"



Moi Drodzy, dziś krótko.

Jeździec miedziany  leci do 

Korcia Jar.

Moje gratulacje!

Proszę o kontakt mailowy i podanie adresu do wysyłki nagrody.
Na dane czekam do 15.05, po tym czasie nagroda przechodzi na poczet innego uczestnika.

piątek, 5 maja 2017

ROZDANIE - "Jeździec miedziany"


 R O Z D A N I E 

Mam dla Was trzy komplety dwu pierwszych tomów kolekcji Paulliny Simons - po jednym na Facebooku, Instagramie i blogu.

Aby zdobyć jeden z nich należy:

1. Udostępnić post konkursowy.
2. Zgłosić się w komentarzu.


Bawimy się do 10.05.2017 r. :)

Wzięcie udziału w każdym z miejsc, zwielokrotnia szansę na wygraną;)

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Kanon ulubionych pisarzy w śmiesznych cenach [Paullina Simons]


Uważni czytelnicy mojego blogu na pewno kojarzą, że jedną z moich ulubionych Pisarek, Pisarek, które miałam okazję spotkać osobiście, jest Paullina Simons.

Niezwykle pogodna, ciepła osoba, od której bije światło optymizmu. Kobieta, której promienny, szczery uśmiech nie schodzi z twarzy, i która tak silnie - swoją osobowością właśnie - zachęca do sięgnięcia po spisane przez siebie historie, że nie sposób jej się oprzeć. 

Pamiętam, jak urzekło mnie w niej indywidualne podejście do Czytelnika - każdego była ciekawa, każdemu poświęcała uwagę, obdarzała uśmiechem i otaczała swoją radością ze spotkania.

Nigdy później i nigdy wcześniej nie byłam na spotkaniu, które tak mocno epatowałoby pogodą ducha. Nawet jeśli na salę wchodziło się w kiepskim nastroju, nie było możliwości, by w takiej samej kondycji wyjść - dobrej energii wystarczyłoby do obdarowania wielu. Sami zresztą zerknijcie na zdjęcie - błysk w oku jedynie potwierdza szczęście Autorki. Niesamowite i jakże dziś rzadkie.

Relację ze spotkania znajdziecie tutaj

O Pisarce nie wspominam przypadkowo.

Już od dziś, 24.04.2017 r. w każdym dobrze zaopatrzonym kiosku oraz sklepie internetowym Literia.pl znajdziecie nową kolekcję, którą otwiera pierwsza część Jeźdźca miedzianego. Pozostałe tomy będą pojawiać się co dwa tygodnie w środę, aż do stycznia 2018 roku. 




Poza wspomnianym tytułem, planowane jest wypuszczenie na rynek takich pozycji jak: Tatiana i Aleksander (dwa tomy), Ogród letni (dwa tomy), Dzieci wolności, Bellagrand (dwa tomy), 
Sześć dni w Leningradzie, Czerwone liście, Jedenaście godziny, Tully (dwa tomy),  Droga do raju (dwa tomy), Dziewczyna na Times Square, Pieśń o poranku (dwa tomy) oraz Samotna gwiazda (dwa tomy).

Jeśli zatem nie udało Wam się dotąd skompletować całości lub też wciąż nie rozpoczęliście swojej literackiej drogi wraz z Simons, nadarza się ku temu doskonała okazja. 

Tym bardziej, że cała kolekcja na półce będzie prezentowała się bardzo dobrze. 

Sami zobaczcie:
 
Co tam zresztą estetyka! W przypadku Simons najistotniejsza jest wartościowa treść. Jako wielka miłośniczka jej twórczości, zachęcam gorąco! Nieznajomość jej dorobku literackiego powinna zmusić Was do jak najprędszego udania się do kiosku. Tym bardziej, że pierwszy tom kusi atrakcyjną ceną 7,99 zł. Każdy kolejny kosztować będzie 15,99 zł.

Jeśli nie chcecie, by którykolwiek z nich Wam umknął, warto rozpocząć prenumeratę - klik.



Jeśli nie jesteście przekonani czy warto się zdecydować, zachęcam do lektury recenzji, które - nie ma innej możliwości - rozwieją Wasze wątpliwości :)

Jeździec miedziany / Tully Bellagrand Dzieci wolności / Czerwone liście / Jedenaście godzin Pieśń o poranku / Samotna gwiazda / Sześć dni w Leningradzie

Jeśli Waszym wahaniom wciąż jednak nie będzie końca - zachęcam do czujnego śledzenia blogu. Już na dniach zdarzyć się bowiem może okazja do zdobycia dwu pierwszych tomów...:)

To jak będzie? Kto już gotowy na wyjście do kiosku?:)


poniedziałek, 9 listopada 2015

Sześć dni w Leningradzie



Sześć dni w Leningradzie to fabularyzowany dziennik podróży Paulliny Simons z jej wyjazdu do rodzinnego Leningradu, będącego pretekstem do zebrania materiałów do jej najpopularniejszej książki – Jeźdźca miedzianego.

Autorka urodziła się w dzisiejszym Petersburgu, lecz jako jedenastoletnia dziewczynka, dzięki staraniom taty, wraz z rodziną wyjechała Ze Związku Radzieckiego do Ameryki. Okazało się to dla niej prawdziwym wybawieniem i szansą na życie w dobrobycie.

Leningrad widziany jej oczami po 25 latach od wyjazdu jawi się jako przestrzeń brudna, smutna, biedna. Wszystko to, co pamiętała ze swojego dzieciństwa pozostało niezmienne – brak toalet, zniszczone budynki, obdrapane mury, piszcząca bieda. Simons zastanawia się, jak można cieszyć się wszystkim tym, co ma, gdy w miejscu, do którego przyjechała zginęły kiedyś tysiące niewinnych, o których wszyscy zapomnieli; jak mogła spać w miejscu, w którym wszystko rozpada się niemalże na jej oczach; jak mogła nie zauważyć, że jej łóżko stało w kuchni; opisuje brutalną śmierć Romanowów, prowadzi nasz szlakiem historii (i teraźniejszości!) zapomnianej i nieomówionej, przemilczanej, uświadamiając sobie, że Leningrad stanowi część jej duszy i tożsamości, że nigdy go  nie utraci.

Mimo że nie jest to klasyczny reportaż, robi przejmujące wrażenie. Gdzieś podskórnie czuje się, że gdyby nie wyjazd przed laty, świat nie poznałby talentu autorki, bo ten nie miałby możliwości się rozwinąć, zostałby stłumiony i zdeptany.

Dzięki tej książce wraz z Simons odkrywamy zakamarki jej dzieciństwa, nawet te, które pamięć już wybieliła lub wyparła, przemierzamy trasy stanowiące tło Jeźdźca miedzianego i widzimy przestrzenie dotąd przez nas nieeksplorowane.


W mojej opinii to dobre dopełnienie twórczości autorki,  umożliwiające nowe, świeże spojrzenie zarówno na trylogię, jak i na jej pozostałą twórczość. Warto mieć w biblioteczce.

wtorek, 14 lipca 2015

Bellagrand – Paullina Simons



Bellagrand stanowi drugi tom cyklu poświęconego perypetiom rodziców Aleksandra znanego z  bestsellerowej trylogii rozpoczynającej się Jeźdźcem miedzianym

Jego rodzice – Gina i Harry – na długo przed tym zanim w ich życiu pojawi się dziecko, będą uczestnikami wydarzeń, które przy jednej odmiennej decyzji mogłyby prowadzić do daleko innej przyszłości niż ta, którą później możemy śledzić w  trylogii. 

Gina, to niezależna imigrantka z  Włoch, która dla swojego ukochanego postanowiła poświęcić wszystko – poskromić swój sycylijski temperament, zainteresować się tym, co sprawiłoby, że Harry mógłby ją pokochać.

Ten zaś, mimo rezygnacji z rodzinnej spuścizny, nie odpuścił swoich zatwardziałych poglądów politycznych, raz po raz prowadzących go do więzienia, z  którego wychodził – nic o tym nie wiedząc – jedynie za sprawą koneksji ojca, które ten uruchamiał niejako potajemnie. Młodzi często spodziewali się dziecka, nigdy jednak ciąża nie została przez Ginę donoszona, bowiem kobieta, nawet będąc w stanie błogosławionym, musiała ciężko pracować. Gdy po raz kolejny bohaterka poczęła dziecko, jej mąż został zamknięty w  więzieniu na 10 lat. Ich małżeństwo wisiało na włosku, Harry nie zarabiał, toteż nie mieli żadnych oszczędności, a wizja samotnego rodzicielstwa przez najbliższą dekadę była dla Giny nie do zniesienia. Na tyle, by chowając swoją godność i dumę, szukać wsparcia i kolejnego wstawiennictwa u ojca ukochanego. Jego pomoc niemalże całkowicie odmieni ich losy.

Paullina Simons stworzyła książkę, w której prym wiedzie historia – nierzadko miałam wrażenie, że to ona – obok miłości – jest główną bohaterką. Początki XX wieku, strajki, bunty, zamęt, przewroty polityczne, rzeczywistość międzywojnia w Bostonie i – później – na Florydzie, oto główne wątki przewijające się przez kolejne stronice.
Choć w opowieści toczącej się w owych latach ciężko uniknąć tematu polityki, bohaterowie Simons są w  nią uwikłani nad wyraz – częste wstawki dotyczące kolejnych poglądów: kapitalizmu, socjalizmu i innych, coraz bardziej mnie nużyły. Mimo wyraźnego zniechęcenia, nie można było ich pominąć, bo to właśnie polityka zdominowała i zrujnowała życie głównych bohaterów, czyniąc je wielokrotnie nieznośnym. Bez znajomości tła, nie zrozumie się sensu ich poświęcenia i kolejnych decyzji.

Muszę przyznać, że nie polubiłam Harry’ego. Od początku wydał mi się nieznośny, nieskory do kompromisów, działający z premedytacją, poświęcając wszystko i wszystkich wokół w imię głoszonych ideałów. Za to Gina? Wierna zasadom i rodzinie poświęciła swoje szczęście, by nie sprzeciwiać się tradycji i małżonkowi, gorzko za to płacąc.

Z  wielką trudnością brnęłam przez kolejne strony – brakowało mi tej mocy oddziaływania znanej z  trylogii o Tatianie i Aleksandrze – synu bohaterów Bellagrand. Nie przekonał mnie ten tom, jest zbyt upolityczniony (a przecież Jeździec miedziany też jest – z tym, że tam wyraźnym i porywającym tematem jest miłość, tutaj zaś prym bierze walka o idee). 

Polecam tym, którzy rozkochali się w trylogii Simons – dzięki tej książce przekonacie się jaka miłość umożliwiła wybuchnięcie tamtej i jak niewiele brakowało, by wszystko wyglądało inaczej.
Weźcie jednak poprawkę na to, że wiele tutaj wspomnianych wtrętów politycznych – jeśli podobnie jak ja znosicie je raczej ciężko, uzbrójcie się w  cierpliwość.



poniedziałek, 13 lipca 2015

Tully - Paullina Simons

Tully to opowieść o dojrzewaniu, przemianie pokaleczonej przez życie nastolatki w kobietę próbującą budować zdrowy dom i relacje oraz wreszcie przejąć kontrolę nad tym, co ją spotyka. Jest ona bohaterką dynamiczną, zmienia się, a mimo to wciąż nie udaje jej się przepracować skrytych głęboko w sercu traum i zranień, które stale ją paraliżują.

Początkowo – o dziwo – trudno się w lekturę wgryźć. Urywki z życia Tully zdają się niejasne, niepewnego znaczenia. Dopiero z biegiem czasu, po śmierci jej przyjaciółki, wszystkie puzzle zaczynają do siebie pasować, czyniąc obraz – głównie psychologiczny – pełnym. Simons tym razem bardziej niż na wątku obyczajowym i romansowym, który notabene rozwinięty jest mocno, skupiła się na portretowaniu głównej postaci i jej wyborów znaczonych poranioną psychiką. Toksycznych działań, zabawy uczuciami swoimi oraz innych, wynikających najpierw z przemocy, której zaznała w domu rodzinnym (psychicznej i fizycznej), opuszczenia przez ojca, który zamiast ją wybrał jej brata, molestowania seksualnego, później zaś z samobójstwa popełnionego przez przyjaciółkę, które Tully długo odbierała jak zdradę, z którym nie mogła sobie poradzić – wiele lat, wówczas gdy inni radzili sobie z  utratą, ona trwała w szoku, próbując znaleźć się na granicy śmierci, czego śladem są znaczone głębokimi bliznami nadgarstki. 

Jestem rozczarowana gorzkim, jak sądzę, zakończeniem. Kibicowałam bohaterce, mimo że swoim cierpieniem początkowo epatowała i usprawiedliwiała nim wszystko – także rozbuchaną seksualnie młodość, pragnęłam jej przemiany i długo wyczekiwanego spełnienia. A tutaj? Pozornie dobry finał, ale czytelnik mający przed oczami i w  pamięci całą historię Tully doskonale zdaje sobie sprawę, że jej ostateczna decyzja wcale nie jest trafiona, że bohaterka nie jest w stanie takiej podjąć, bowiem całkowicie spętana została przez  nieustanną niemożność bycia szczęśliwą: tak jakby całe życie musiała pokutować, by innym było dobrze, doskonale wiedząc przy tym, że taki model się nie sprawdza, bo swoje samopoczucie będzie przenosiła na bliskich, czyniąc ich życie – paradoksalnie – nieznośnym. 

Po lekturze czuję się rozdarta – najwidoczniej się starzeję, oczekując wciąż pozytywnych finałów: w  życiu chyba za dużo tych niedobrych, by mieć jeszcze siłę przeżywać literackie.  Mimo tego bolesnego zakończenia, książkę zapamiętam jako bardzo dobrą opowieść o kobiecie usiłującej zmagać się z życiem, które nie rozpieszcza. O sile miłości, namiętności, przyjaźni, ale też szeroko rozumianej zdradzie, niezdolności do działania i pragnieniu oszczędzenia cierpień bliskim.

Simons tworzyła kolejną wielowątkową, rewelacyjnie napisaną powieść, która choć trudna – sprawia wielką czytelniczą satysfakcję. Podczas lektury kibicuje się bohaterce, pragnie się jej szczęścia. Autorka ułatwia syntonię – wręcz namacalnie czuje się przed jak dramatycznym wyborem staje Tully, jak bardzo chciałaby mieć wszystko to, co dotąd, nie raniąc przy tym bliskich, jak rozpaczliwie pragnie szczęścia i jak trudno jest jej je osiągnąć. Współodczuwamy także z Jackiem i Robinem – dwoma mężczyznami życia Tully, którzy swoją miłością próbują ją uleczyć.

niedziela, 8 lutego 2015

Co tam panie w...książkach?

Powoli przyzwyczajam się do rytmu ostatnich w życiu (!) ferii pełną gębą. Ciężko odpocząć i jednocześnie tak zaplanować dzień, by coś z niego zostało oprócz spania:)
Ostatnie tygodnie upłynęły pod znakiem czytania literatury najnowszej do egzaminu, co trochę zniszczyło mi przyjemność lektury, ale...
Na te wolne zaplanowałam sobie co przeczytam, lecz jak zwykle zupełnie się własnych wizji nie trzymam, sięgając po "weselsze" (z kolorowymi, a nie burymi okładkami) książki z najnowszych nabytków.

A co pojawiło się u mnie ostatnimi czasy?

Zerknijcie:



Część to egzemplarze recenzenckie, część moje łowy w Auchan (m.in. Buble za bezcen!), jedna książka pochodzi z akcji rozbierania choinki w Bibliotece Śląskiej, o której napiszę w tym tygodniu:)
Powinien znaleźć się tu także komplet cyklu Camilli Lackberg, w który również się zaopatrzyłam.
Na dniach pojawi się recenzja Prostoty i opinia na temat książki My.
Coś wpadło Wam w oko? Czegoś jesteście ciekawi? A może już coś czytaliście i chcielibyście podzielić się wrażeniami? Zachęcam!

czwartek, 13 listopada 2014

Czerwone liście – Paullina Simons


Tytuł: Czerwone liście
Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788379434305
Ilość stron: 400


Kristina, Connie, Jim i Albert to czwórka przyjaciół, wspólnie zamieszkująca uniwersytecki kampus w Nowej Anglii. Mimo że od początku studiów są właściwie nierozłączni, tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą. Oficjalnie Jim spotka się z Cristiną, a Albert z Connie, jednak tajemnicą poliszynela jest, że ten układ jest jedynie prowizoryczny – tak naprawdę ów miłosny kwadrat przyjmuje zupełnie inne konfiguracje, zasłaniając się jedynie grą pozorów.
Przyjaciele na przekór podejrzeniom i podwójnemu życiu, udają przed sobą, że wszystko jest w porządku i sprawiają wrażenie otaczających się troską i serdecznością młodych ludzi, od zawsze wspólnie spędzających czas i doskonale się znających oraz rozumiejących. Nic bardziej mylnego.

Kristina Kim była niezwykle piękną, radosną, młodą kobietą stojącą u progu dorosłości.
Wydawać by się mogło, że ma wszystko i swoją pełnią próbuje obdarować wszystkich wokół: dziewczyna była gwiazdą studenckiej drużyny koszykówki, opoką i pomocą dla nastolatek spodziewających się dziecka w domu Czerwone Liście, miała stałego partnera, przyjaciół i – jak myślano – ustabilizowane życie.
Tak naprawdę jednak, w głębi serca bohaterka zmagała się z demonami przeszłości, które niestrudzenie za nią kroczyły, nie dając jej nawet chwili wytchnienia.
Na kilka dni przed swoimi dwudziestymi pierwszymi urodzinami, dziewczyna spotyka na swej drodze detektywa Spencera Patricka O’Malleya, z którym decyduje się umówić – jest bowiem osobą, przy której wreszcie, po latach gier i udręki poczuła się swobodnie.
Do spotkania jednak nigdy nie doszło.
Krótko po Święcie Dziękczynienia, Kristina zostaje znaleziona martwa pod zaspą śniegu na terenie kampusu, a nikt z jej przyjaciół nie jest tym zdziwiony. Jej śmierć była największym szokiem właśnie dla detektywa, który niemalże parę chwil wcześniej rozmawiał z tą piękną i pogodną dziewczyną.

Detektyw Spencer bardzo szybko dowiaduje się, że żadne z trójki jej (ponoć prawdziwych) przyjaciół nie dość, że nie zgłosiło jej zaginięcia mimo kilkudniowej nieobecności, to jeszcze w ogóle nie zainteresowało się tym, gdzie dziewczyna się znajduje przez te wszystkie dni bez kontaktu ani tym, w jaki sposób zginęła.
Żadne z nich nie chce współpracować podczas przesłuchań – wypowiadają się półsłówkami, zaciemniają prawdę o swoich relacjach, reagują bez emocji na niemalże każde pytanie dochodzeniowa.
Podczas śledztwa wychodzi jednak na jaw wiele sekretów, rządzących życiem czwórki przyjaciół – tajemnic tak głęboko ukrytych, że sami zainteresowani przestali się już nad nimi zastanawiać.
Jedno jest pewne: ich relacja w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe była okraszona kłamstwem.

Paullina Simons popełniła tę książkę na długo przez sagą o losach Tatiany i Aleksandra, będącą źródłem jej międzynarodowej popularności. Wykreowała obraz pełen napięć, niewiadomych, sekretów z przeszłości, enigmatycznego zachowania głównych bohaterów, w którym każdy nowy, z trudem wykryty ślad prowadził do kolejnych postaci, który miast rozjaśniać sytuację i prowadzić śledztwo ku jasnym rozwiązaniom, jedynie przysłaniał prawdę, komplikował to, co i tak było wystarczająco zamotane.

Mimo widocznej pracy włożonej w pisanie Simons, stawiająca pierwsze kroki w powieściach sensacyjno-kryminalnych, nie wypada tak dobrze, jak przy swoich pozostałych powieściach.
Podczas lektury ciągle towarzyszyły mi mieszane uczucia czytelnicze – z jednej strony doceniam sposób zarysowania opisywanej rzeczywistości, z drugiej wiele w tekście tym przestojów i nużących fragmentów, w żaden sposób nie wpływających na podkreślenie jakości ksiązki jako sensacji, lecz jedynie usypiających – nie czujność, lecz odbiorcę. Przydługi wstęp także robi swoje – zanim autorka przeszła do meritum, nakreśliła sytuację pierwszego spotkania detektywa z Kristiną – wówczas jeszcze pełną życia – mającą (jak się domyślam) spotęgować późniejszy szok prowadzącego śledztwo. A jednak coś nie zagrało, proporcje zostały zaburzone i rzutowało to na całość książki.

Fanom Simons polecam, bo lektura tej powieści będzie dla nich wejrzeniem w pierwsze pisarskie kroki stawiane przez autorkę. Tym jednak, którzy żądni są naprawdę mocnych wrażeń radzę zmienić oczekiwania w stosunku do tej publikacji i dopiero później zajrzeć jej pod okładkę. Tylko wówczas unikniecie rozczarowania.
Jak dla mnie - najsłabsza z powieści autorki. Co nie zmienia faktu, że i tak ją uwielbiam:)

____________________________
Recenzje innych książek Simons:


http://shczooreczek.blogspot.com/2013/08/jezdziec-miedziany-paullina-simons.htmlhttp://shczooreczek.blogspot.com/2014/07/dzieci-wolnosci-paullina-simons.html?q=simonshttp://shczooreczek.blogspot.com/2013/06/piesn-o-poranku-paullina-simons.htmlhttp://shczooreczek.blogspot.com/2013/11/jedenascie-godzin-paullina-simons.html?q=simons


Relacja ze spotkania autorskiego:

http://shczooreczek.blogspot.com/2013/05/paullina-simons-w-katowicach.html




sobota, 19 lipca 2014

Dzieci wolności - Paullina Simons


Tytuł: Dzieci wolności
Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788379433186
Ilość stron: 352

Paullina Simons zasłynęła w Polsce jako autorka bestsellerowej i poruszającej trylogii, opiewającej losy Tatiany i Aleksandra, rozpoczętej tomem Jeździec miedziany. Historia ta podbiła serca zarówno kobiet, jak i mężczyzn zafascynowanych życiem tej dwójki i od lat zaskarbia sobie sympatię kolejnych pokoleń czytelników.
Dziś, w ręce polskich odbiorców oddany został zapis historii, mającej miejsce wcześniej – Dzieci wolności to pierwsza część powieści traktującej o losach rodziców Aleksandra – Giny i Harry’ego, dwu młodych ludzi, pochodzących z całkowicie odrębnych i zdawać by się mogło, nieprzystających do siebie światów.  Pierwszy raz spotykają się oni, gdy młodziutka wówczas dziewczyna przybywa wraz z rodziną z Sycylii do Bostonu, by w nim szukać szans na lepsze życie. Imperialistyczne Stany Zjednoczone wydają się dla jej najbliższych doskonałym miejscem na rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Gina poznaje Harry’ego Barringtona, który także szuka dla siebie miejsca – jako syn jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych mieszkańców miasta, boryka się z decyzjami dotyczącymi przyszłości: powoli pisze rozprawę doktorską i w nieskończoność odwleka decyzję o oświadczynach przeznaczonej mu przez środowisko dziewczyny. Gdy na jego drodze staje młodziutka imigrantka, nic nie zapowiada jeszcze całkowitej zmiany priorytetów, która stanie się jego udziałem za parę lat.
Ona jednak, od pierwszej chwili wiedziała, że każde zajęcie, którego podejmie się w Bostonie, podyktowane będzie chęcią zaimponowania Harry’emu, dla którego jej serce zaczęło mocniej bić, gdy tylko spojrzała mu w oczy.
Ich drogi rozchodzą się, na krótko po tym, gdy ogłoszone zostały zaręczyny Harry’ego i Alice. Młodzi spotykają się ponownie dopiero po pięciu latach, kiedy już każde z nich poczyniło inne kroki ku przyszłości. Harry’ego olśniewa dorosła już Gina, w niej zaś odżywają skrywane na dnie serca uczucia do wpływowego Amerykanina. Bohaterowie nie potrafią już dłużej powstrzymywać swojego uczucia i na przekór konwenansom, pochodzeniu i zbliżającego się ślubu Harry’ego wplątują się w romans, który całkowicie odmieni losy trzech rodzin, niszcząc to, co przez lata było budowane, w zamian za to co utracone, robiąc miejsce dla nowej przyszłości, w której nie ma nic prócz miłości.

Simons „od pierwszego czytania” zachwyca mnie swoim sposobem narracji i budowania atmosfery powieści. Tkane przez nią historie mają niepowtarzalny klimat, który sprawia, że już zawsze będziemy odczuwali pragnienie wracania do jej książek. Dzieci wolności tętnią życiem, czułością, namiętnością i miłością stawianą na szali z poczuciem przyzwoitości, dumą i rodzinnymi interesami. Słowa autorki działają na wyobraźnię, przenoszą w inne czasy, w rzeczywistość, w której kobiety nie miały jeszcze praw, a ich jedyna szansa  wypowiadania się publicznie respektowana była podczas specjalnych zebrań, na które to z lubością uczęszczała Gina, starając się wyrobić sobie poglądy polityczne.
Simons posiadła nieprzeciętną biegłość w posługiwaniu się słowem i talent to tworzenia absorbujących historii, nawet gdy nie są one monumentalnymi dziełami. Jej powieści nie są efekciarskie, a mimo to oddychają, pozwalają zlać się z bohaterami.
Jeśli urzekł Was Jeździec miedziany, koniecznie zajrzyjcie Dzieciom wolności pod okładkę.
Jeśli jednak wciąż nie znacie losów Tatiany i Aleksandra, równie dobrym pomysłem będzie najpierw poznać historię rodziców bohatera, choć póki co nie jest ona tak dobrze rozegrana, jak doceniona przez czytelników trylogia. Brakuje jej tej obezwładniającej mocy, która każe czytać książkę bez przerwy na oddech, nie jest tak obsesyjna i zachłanna, stanowi raczej przyjemne preludium do historii ulubionej pary z kart literatury.

niedziela, 24 listopada 2013

Jedenaście godzin -– Paullina Simons


Tytuł: Jedenaście godzin
Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788379432868
Ilość stron: 302
Cena: 32,90 zł

Paulina Simons szturmem wdarła się w moje życie. I to wcale nie za sprawą swojej bestsellerowej trylogii, zainaugurowanej tomem Jeździec miedziany. Spotkałam ją daleko później, dzięki Pieśni o poranku, która to, mimo różnych opinii czytelników, zahipnotyzowała mnie na długie godziny, podczas których nie wypuszczałam jej z rąk ani na chwilę. Sama Simons oczarowała mnie szerokim uśmiechem, błyskiem w oku i niepomierną radością od niej promieniującą, którą miałam okazję chłonąc podczas majowego spotkania w Bibliotece Śląskiej.
Urzekła mnie i sprawiła, że z miejsca stałam się jej kolejną wierną czytelniczką – i fanką.
Od tamtego czasu sukcesywnie sięgam po kolejne jej powieści.
Tym większe było moje rozemocjonowanie, gdy dowiedziałam się o wznowieniu Jedenastu godzi, historii wytęsknionej. Publikacja to w dorobku Simons nietypowa – nie jest bowiem ani romansem, ani obyczajówką, ani tym bardziej powieścią historyczną. To thriller ewokujący strach i złość na zastaną na kartach książki sytuację. Buzuje ona bowiem od emocji niezwykle silnych, każe buntować się przeciwko niesprawiedliwości i brutalności świata, stawia pytania o przypadkowość wydarzeń na nas spływających, a także burzy rutynę codzienności.
Mimo stosunkowo niewielkiej objętości, wyposażona została ona w koktajl nieopisanego ładunku emocjonalnego.

Oto kobieta, będąca w dziewiątym miesiącu ciąży, którą od rozwiązania dzielą dwa tygodnie, po rutynowej wizycie u lekarza udaje się na zakupy do pobliskiego centrum handlowego. W ten sposób pragnie spędzić upalny, letni dzień po wcześniejszej kłótni z mężem. Didi to osoba całkowicie oddana rodzinie, którą kocha, i którą zawsze stawia sobie na pierwszy miejscu. Oczekiwanie na trzecie dziecko jest dla niej przez to, tym bardziej ekscytujące. Nie wie jeszcze, że jedno z ulubionych dotąd centrów handlowych, stanie się jej przekleństwem.  Tam jej życie ulegnie diametralnej zmianie – zostanie ona bowiem uprowadzona przez niewyróżniającego się z tłumu mężczyznę, sprawiającego wrażenie pomocnego i troskliwego. Jak się okazuje, jego desperacja jest o wiele większa, niż sugerowałoby to pierwsze wrażenie.
Porywaczowi wcale nie zależy bowiem na pieniądzach – jego cel jest o wiele większy.
Na krótko po zdarzeniu rozpoczyna się wyścig z czasem. Spanikowany mąż wraz z doświadczonym detektywem dokładają wszelkich starań, by odnaleźć zaginioną i sprowadzić ją bezpiecznie do domu. Nie ułatwia tego zachowanie porywacza, który w żaden sposób nie próbuje się z nimi kontaktować. Ich jedynym śladem są popełniane przez niego błędy, pozwalające na odkrycie jego ostatecznych zamiarów. W ciągu jedenastu godzin Didi walczy o dwa życia, które z każdą kolejną minutą stają się coraz bardziej zagrożone.

Simons wykreowała bohaterkę, która przez wzgląd na swój błogosławiony stan zdolna była do wszystkiego, byle tylko ocalić dziecko. Próbowała manipulacji, rozmów, wielokrotnie podejmowała dialog o Bogu, po to jedynie, by zyskać na czasie i wykryć słabe strony porywacza. Jej ogromna siła w walce z tym, co nieuniknione jest niewyobrażalna.
Autorka skutecznie budowała napięcie, sprawiające, że od książki nie sposób było się oderwać, a kolejne strony pochłaniało się jak najtłustsze tanie – ze świadomością, że dalsza wiedza może spowodować, że się rozchorujemy, a mimo to brniemy dalej ze względu na wyborny smak.

Choć emocje towarzyszące lekturze nie były w moim wypadku tak silne, jak przy poprzednich książkach, Simons stworzyła naprawdę dobry thriller, który na długo pozostaje w głowie. Udowodniła tym samym, po raz kolejny zresztą, że nie jest pisarką jednego gatunku.

_________
relacja ze spotkania autorskiego: tutaj.
recenzje innych książek autorki:
http://shczooreczek.blogspot.com/2013/06/piesn-o-poranku-paullina-simons.html








http://shczooreczek.blogspot.com/2013/08/jezdziec-miedziany-paullina-simons.html




poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Jeździec miedziany - Paullina Simons

Leningrad, 22 czerwca 1941 roku. Mimo paktu o nieagresji Niemcy atakują Związek Radziecki. Tego samego dnia, niewinna, siedemnastoletnia Tania spotka na swej drodze oficera Aleksandra Biełowa. Oboje, mimo że nigdy przedtem się nie widzieli, w sposób magiczny lgną do siebie i pragną dzielić się ze sobą swoją historią. Wydaje się, że oto jesteśmy świadkami narodzin miłości, której nic nie będzie w stanie stanąć na drodze. Niestety, niemalże natychmiast okazuje się, że Aleks jest wybrankiem serca Daszy – siostry Tatiany, a ta nie chcąc jej ranić zdecydowała usunąć się w cień. Mimo że zarówno Aleksander jak i Tania kochają się do nieprzytomności, nie mogą ujawnić swoich uczuć. Cieniem na ich relacji kładzie się także wojna, zbierająca coraz większe żniwo. Bohaterowie, swoje losy odczytują w losach postaci z poematu Puszkina, który niestrudzenie niesie im pociechę w trudnych chwilach. Jeździec miedziany to opowiedziana z rozmachem historia dwójki wkraczających w dorosłość ludzi, którzy wrzuceni zostali w tragiczne czasy i którzy za wszelką cenę muszą wydostać się z kraju. Początkowo akcja toczy się niespiesznie, wręcz leniwie, dopiero później nabiera rozpędu.
Bohaterowie nieprawdopodobnie mnie irytowali – odchodziłam od zmysłów widząc, ze Tania po raz kolejny rezygnuje ze szczęścia, że Aleksander miał w sobie tak mało zdecydowania, że potrafili oni igrać z uczuciami wszystkich, byleby tylko nie ujawnić prawdy o sobie. Mistyfikacja, ranienie siebie kosztem innych, wybory, których nie rozumiem, decyzje wymuszone rzeczywistością wojenną – to wszystko doprowadzało mnie podczas lektury do białej gorączki. Buzowały we mnie emocje, miałam ochotę wskoczyć do książki i potrząsnąć bohaterami, wydobyć ich z tej nonsensownej sytuacji. A jednak oddychałam wojennym, rosyjskim powietrzem, chłonęłam każde słowo z należną mu delikatnością i czułością. To opowieść, która powaliła mnie na kolana, zadomowiła się w moim sercu i nie chce go opuścić. Jest powieścią wielką, bo poruszającą.
Podczas lektury innych powieści, często bywam rozproszona, a Simons ma niesłychaną zdolność do skupienia na sobie całej mojej uwagi. Nie jest przesadą powiedzieć, że dzięki niej świat przestaje istnieć, że zatracam się całkowicie w rzeczywistości przez nią wykreowanej. Nie jem, bo bohaterowie nie jedzą, kocham, bo oni kochają, tęsknię, bo oni tęskną, oburzam się, bo i oni się oburzają… Ich życie staje się moim. Na długie godziny przeniosłam się do okupowanego Związku Radzieckiego, a później Ameryki. To opowieść podretuszowana pigmentami czułej pamięci, książka wytęskniona, dzieło najwyższej próby. I nic to, że romans, że w połowie opowieści zamiast historii na plan pierwszy wysuwa się erotyka. Nic to, że posiada wiele merytorycznych mankamentów. Jest tak oszałamiająca, że można jej wybaczyć wszystko, a zdecydowanie ułatwia to bogato zarysowane tło historyczne i niebywała umiejętność autorki do tworzenia dramaturgii. W książce tej wszechobecna jest miłość pomimo przeciwności, uczucie, do którego wielu tęskni i o jakim marzy, i wydaje mi się, że to właśnie dzięki niej powieść ta nic nie straci ze swojej mocy narracyjnej nawet po wielu latach. Simons stowarzysza się z gustami odbiorców i w genialny sposób użytkuje nośne, zaaprobowane poetyki, by zdobyć czytelnika. Jej słowa działają na wyobraźnię, rozpalają ją do czerwoności. Ten utwór oddycha. I ja to kupuję.


Paullino Simons, proszę mnie więcej do kaca książkowego nie doprowadzać!:P To już kolejny raz!

____________
Recenzja Pieśni o poranku Paulliny Simons

sobota, 22 czerwca 2013

Pieśń o poranku - Paullina Simons


Tytuł: Pieśń o poranku
Autor: Paullina Simons
ISBN: 978-83-7799-740-6
Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 688
Cena:
39,90


Gdy cały czas czytasz lichą literatur(k)ę i nagle trafiasz na coś, co na tle reszty wydaje Ci się dobre – szalejesz, wychwalasz, tworzysz peany na cześć długo niewidzianego porządnego kawałka prozy.
A potem w Twoje ręce wpada cos naprawdę dobrego, coś, co nie pozwala Ci spać, jeść, myśleć. Coś, co siedzi w Twojej głowie niczym złośliwy robak i nie pozwala zapomnieć – o bohaterach, ich losach, tragediach wyborach. Choć brzmi to błaho – stajesz się jednym z nich. Stajesz się obserwatorem, tkwiącym w samym sercu wydarzeń, a który jednak pozbawiony został głosu, dławionego przy każdej próbie krzyku .
Na tle tego wszystkie inne książki wydaja się wtórne, nijakie, kiepskie. A to prawdziwa perła, która będzie lśniła swoim blaskiem jeszcze długo. I nie oszukujmy się – również powiela wątki, jest kalką znanych schematów, ale kalką tak doskonale spreparowaną, tak dobrze pomyślaną i wspaniale przedstawioną, że powtarzalność tematów zdaje się nie mieć znaczenia. Ma się wrażenie, że o tym czyta się pierwszy raz. Że to nowe, świeże, palące.
Rozkochałam się w książce, której autorka uwiodła mnie na długo przed lekturą. Niemożliwie wciągająca, poruszająca, drażniąca powieść, od której – choć brzmi to tak nieprzyzwoicie trywialnie – po prostu nie da się oderwać. Nie da się.

O czym mówię? O Pieśni o poranku Paulliny Simosn, autorki, którą mogliście poznać za sprawą Jeźdźca miedzianego, robiącego niesłychaną furorę od lat.

Przedmiotem tej opowieści jest historia Larissy Sark, kobiety odgrywającej w życiu różne role: matki, żony, scenografki w pobliskim teatrze. Gdy poznała o dwadzieścia lat młodszego Kaia, dołączyła do nich jeszcze jedna – rola kochanki.
Wydawać by się mogło, że kobiecie takiej jak ona nie trzeba niczego więcej do szczęścia. Żyje w prawdziwym luksusie, ma kochające, choć denerwujące [bo dojrzewające] dzieci, wspaniałego męża, z którym po latach wspólnego życia wciąż łączy ją miłość i prawdziwe oddanie.
A mimo to… Larissa pragnie przygody, daje się uwieść, wyprowadzić z idyllicznego życia, a to, co miało być jedynie chwilą zapomnienia i krótkim romansem, wywraca całe jej dotychczasowe życie do góry nogami, sprawiając, że podejmuje ona decyzje, których nigdy by się po sobie nie spodziewała. W imię miłości, nie kaprysu.

Historia Larissy być może wydaje się typowa – czterdziestoletnia kobieta, poświęcająca całe swe życie dla rodziny, pragnie odmiany. Jest w niej jednak coś wyjątkowego, coś, co sprawia, że kibicujemy bohaterce, boli nas jej rozdarcie, jej dramaty stają się naszymi i dalecy jesteśmy od jej oceniania czy osądzania. Zachowania, które przy odrobinie zdrowego rozsądku uznalibyśmy za karygodne, jawią się jako zupełnie oczywiste i naturalne, a sama Larissa okazuje się symbolem kobiety, która pragnie walczyć o tlące się w niej życie.

Jak powiedziała sama Simons – to współczesna Anna Karenina, która wbrew konwencjom, wbrew społecznym zobowiązaniom, wbrew rozumowi i na przekór wszystkiemu, stawia na miłość, zostawiając to, co dla wielu jest nieosiągalne.  

Historia Larissy porwała mnie bez reszty. Mimo że książka swoje waży, zabierałam ją ze sobą wszędzie, by przy sekundzie wolnego, chociażby zakosztować kolejnego zdania czy nawet wyrazu. Podczas lektury czułam ciągły głód, pragnienie jak najszybszego sprawdzenia co będzie dalej, a jednocześnie chęć zatrzymania czasu, by już na zawsze czytać tę powieść i żadną inną.

Na takie książki się czeka, dla takich książek warto przedzierać się przez ocean miernot i ramotek. Po lekturze oniemiałam, mam typowego książkowego kaca i coś czuję, że będę ją pożyczać każdemu, każdemu, kto tylko zapragnie doświadczyć takiego uwodzenia narracją, jakie zaserwowała mi Simons.

  ____________

Relacja ze spotkania autorskiego tutaj.

środa, 22 maja 2013

Paullina Simons w Katowicach

21 maja o 17.00 w Bibliotece Śląskiej w Katowicach, odbyło się jedno z cyklu spotkań z fenomenalną pisarką Paulliną Simons (autorką m.in. Jeźdźca miedzianego) jakie ta odbyła podczas swojej pierwszej wizyty w Polsce.
Przyznaję, że było to jedno z lepszych spotkań autorskich, w których miałam przyjemność uczestniczyć. Autorka okazała się przesympatyczną, ciepłą, tryskającą optymizmem, urzekającą kobietą, której prawdziwą radość sprawiło spotkanie ze swoimi czytelnikami. Podczas rozmowy, promowała ona swoją najnowszą powieść - Pieśń o poranku, wydaną nakładem wydawnictwa Świat Książki.
Pisarka odpowiadała na pytania o to, jaką rolę odgrywają w jej życiu czytelnicy, czy w momencie zasiadania do pisania zna już zakończenie swoich powieści, czy jej bohaterowie ją zaskakują, czy odbiór jej publikacji różni się w zależności od szerokości geograficznej, jaką rolę pełnią w jej życiu książki, co sądzi o krytykach literackich, jak reaguje na krytykę, co stanowi o jej szczęściu, kiedy powstanie film na kanwie jej powieści [niedługo!]. Jej odpowiedzi były humorystyczne, a sama autorka opowiadała tak obrazowo, że zasłuchałam się na tyle, by zapomnieć o notowaniu...
Niewiarygodna Kobieta, z nieprawdopodobnym ciepłem odnosząca się do każdego Czytelnika z osobna.
Sami spójrzcie na ten błysk w oczach!