Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 sierpnia 2022

The Love Hypothesis - Ali Hazelwood



Życie uczelniane rządzi się swoimi prawami. Zabiegani doktoranci chcący przekonać profesorów do swoich działań, profesorowie sceptycznie i nierzadko brutalnie odzierający swych podopiecznych z marzeń, mocno okrojone życie towarzyskie i uczuciowe.

W tym świecie znalazła się Olive, doktorantka na Wydziale Biologii Uniwersytetu Standforda. Wiedziona osobistymi pobudkami niezwykle mocno angażuje się w swoje badania nad wczesną diagnozą raka trzustki. Tym, co jest dla niej poza nimi najważniejsze, są jej przyjaciele - Anh i Malcolm. Dziewczyna niedawno zerwała ze swoim chłopakiem, do którego obecnie wzdycha jej przyjaciółka i za wszelką cenę próbuje ją przekonać, że nic już do niego nie czuje i mogą się spotykać. Bohaterka czuje jednak, że randkowanie z Jeremym byłoby zdradą wobec Olivii. Doktorantka, chcąc przekonać Anh do braku uczuć wobec byłego chłopaka, postanawia na jej oczach pocałować pierwszego lepszego mężczyznę. Pech chce, że jej wybór pada na siejącego postrach na uczelni wykładowcę Adama Carlsena - tyleż przystojnego, co przerażającego. Mężczyzna słynie ze swojej piekielnej inteligencji i ponadprzeciętnej zdolności doprowadzania studentów do łez i / lub rezygnacji z dalszej nauki. Gdy zatem informuje ją, że za tę seksualną napaść zostanie na nią złożona skarga, Olivia gorączkowo próbuje wyjaśnić mu absurdalność swojego zachowania. I - o dziwo - dzieje się rzecz niesłychana. Adam, wydziałowy tyran, z którym wytrzymują tylko jego najlepsi przyjaciele - zgadza się być jej udawanym chłopakiem. Choć oboje wiedzą, jakie korzyści będą czerpać z tego układu, on ma jeszcze jeden, ukryty motyw...

Para spotyka się w każdą środę na kawie, wówczas też Olive przekonuje się, że postrach studentów ma w sobie coś więcej niż serce z kamienia: wiele wrażliwości, empatii, a nawet... humoru. Są one jednak głęboko skryte pod jego poczuciem akademickiej misji.

Sama kwestia naukowości jest tu zresztą bardzo istotna - autorka osadziła akcję na uniwersytecie i co rusz porusza zagadnienia związane z kierunkiem badań prowadzonych przez główne postaci. Mamy zatem sceny nie tylko kawiarniane, ale przede wszystkim uczelniane, laboratoryjne, badawcze i wreszcie wykładowcze. Mamy bitwę o granty, mamy mobbing, mamy szowinistyczne hasła mężczyzn z przerostem ambicji, mamy szereg wątków, nad którymi można się pochylić i które należałoby przedyskutować. Ulokowanie romansu w tak specyficznym środowisku, czyni powieść tę wyjątkową.

Bardzo zgrabnie wykorzystany przez Ali Hazelwood motyw fake dating, bohaterowie, których jednocześnie się uwielbia i nienawidzi, angażujące i bardzo specyficzne, hermetyczne środowisko naukowe zdominowane - w tym wypadku - przez mężczyzn - to elementy wpływające na przyjemność płynącą z lektury. Tym bardziej, że spektrum akademickich pracowników jest tu bardzo szerokie - każdy ma inne intencje, inne aspiracje, inne preferencje, każdy też po zdjęciu maski profesora jest po prostu... człowiekiem. 

Autorka świetnie ograła znane wątki, dostarczając czytelnikowi lekturę przyprawiającą o szybsze bicie serca. To taki chick lit do jakich się tęskni.Ta książka to gwarancja przyjemnego spędzonego czasu, oferująca cały dostępny romantyczny sztafaż. Lekka, niewymagająca, przynosząca ulgę w zmęczeniu, a przy tym wcale nie nużąca (choć po prawdzie musiałam się w nią wgryźć, wcale nie zaskoczyło od razu - tu jednak winą obarczą sama siebie, narzuciłam sobie bowiem wobec niej horrendalne oczekiwania). Akcja nie pędzi na łeb na szyję, bohaterowie wobec miłości stają się bezbronni i tak uroczo, naiwnie niedomyślni uczuć drugiej strony, że człowiek momentami odnosi wrażenie jakby czytał o nastolatkach, nie zaś poważanym i elokwentnym profesorze oraz nie mniej inteligentnej doktorantce. 

Jest jedna rzecz, do której tęskniłam podczas całej lektury - do relacji z perspektywy Adama. Były miejsca (naprawdę całkiem sporo!), które wręcz prosiły się o takie zapisy, czytelnik miał nadzieję, że to już, teraz, zaraz autorka odpowie na jego nieme błaganie, nic takiego jednak nie nastąpiło. Nie pogniewałabym się zatem na wydanie tej książki raz jeszcze - tym razem oczami Adama, nie zaś narratora wszechwiedzącego:)

Polecam Wam ją serdecznie - na wakacje idealna:)


poniedziałek, 26 lipca 2021

Dotyk - Ilona Gołębiewska

 



Dotyk to dwunasta już powieść w dorobku Ilony Gołębiewskiej, a ja wciąż mam w pamięci jej pisarski debiut. Czas pędzi, a księgarnie coraz ściślej wypełniają się jej literackimi dziećmi.

Tym razem Autorka podjęła się w swej książce opowieści o młodych ludziach prowadzących wspólnie swą działalność gospodarczą, zaś kiedyś wplątanych w bardzo nieczyste interesy.

Majka, Olga, Sebastian i Krystian trudnili się kiedyś wyłudzaniem pieniędzy od zamożnych i żonatych mężczyzn. Kobiety wabiły ich swoimi wdziękami, upijały, a następnie chłopacy robili im jednoznaczne zdjęcia, po czym po paru dniach szantażowali wyznaniem ich niechlubnych sekretów żonom. Wszystko szło jak z płatka, pieniądze wpływały na konto, jednak po mieście zaczęła krążyć fama o młodych ludziach polujących na bogatych mężczyzn szukających wrażeń, a bohaterowie zaczęli być niewygodni dla głowy kierującej biznesem. W końcu ktoś ich wydał, a sprawa trafiła do sądu. Tylko dzięki łaskawości sędzi i mętnym zeznaniom Krystiana (który sam uniknął wyroku) udało im się dostać wyroki w zawieszeniu.

Majka, Olga i Sebastian zerwali wszelkie kontakty z Krystianem i postanowili odtąd żyć uczciwie. Założyli firmę PodSZEWka, zajmującą się szyciem ubrań dla wymagających klientek, zdobywali najlepsze materiały i projektowali tylko bardzo przemyślane i limitowane kolekcje. Olga i Sebastian mieli się ku sobie, lecz nie potrafili tego sobie wyznać, zaś Majka trwała w związku z Błażejem - mężczyzną, który wyjechał do Norwegii za pracą, mającą zapewnić im fundusze na wspólną przyszłość. Wydawało się, że ich życie wkroczyło na właściwe tory i wszystko zaczyna się układać. 

Wtedy na drodze Majki stanął Michał - przystojny, opiekuńczy, a przy tym niezwykle zaradny mężczyzna. Prowadził on firmę budowlaną, która miała przeprowadzić remont w fundacji, w której kobieta pracowała w charakterze wolontariatu. Ich drogi przecięły się akurat wtedy, gdy związek Majki powoli się rozpadał, a do jej drzwi zapukała nieproszona przeszłość, zaś ona wpadła w coraz większe tarapaty finansowe, a chcąc się z nich wydobyć, podejmowała coraz głupsze decyzje...

Mimo rodzącego się między nimi uczucia, bohaterka nie była w stanie zwierzyć mu się z tego, co działo się w jej życiu i w jak wielkie kłopoty wpadła. Ten jednak, wiedziony impulsem i pragnieniem opieki, nie poddawał się i trwał przy niej na przekór wszystkim przeciwnościom. Tym bardziej, że sam miał bardzo tajemniczą przeszłość. Wiedział też, że nierzadko jeden wybór może doprowadzić do serii tragicznych skutków. Miał świadomość, jak cienka jest granica i jak bardzo trzeba uważać, by jej nie przekroczyć.

Czy Majce uda się wykaraskać z kłopotów, a przy tym nie stracić zaufania przyjaciół i Michała? Tego dowiecie się, dając się porwać tej wciągającej historii.

Bardzo polubiłam bohaterów, najbardziej Olgę i Sebastiana, choć było ich tu tak naprawdę niewiele. Majka nieco irytowała mnie swą łatwowiernością i skłonnością do ryzykownych zachowań, a jej klubowa brawura mocno działała mi na nerwy (choć rozumiem ich źródło w jej przeszłości i potrzebie pozbycia się złych emocji), podobnie jak postawa Michała, który rycersko przyglądał się jej wybrykom, zamiast spróbować odwieść ją od szalonych pomysłów. Znając wybuchowy charakter bohaterki, wiem jednak, jak mogłoby się to skończyć i zdaję sobie sprawę, że tylko tak można to było rozpisać.

Najbardziej drażnili mnie, rzecz jasna, Krystian i Błażej - typowi przedstawiciele gatunku "jestem miły, dopóki czegoś od ciebie chcę, później mogę cię wyzywać jak tylko mi się podoba". Takie osobowości znam z własnego życia i doskonale wiem, jak trudno się ich pozbyć, jak fantastycznie potrafią manipulować i wzbudzać poczucie winy, tak jak robili to z Majką. Autorce udało się niemalże perfekcyjnie oddać ten system zachowań oprawca-ofiara. 

Jako smaczek dla swoich fanów, pisarska pozostawiła w powieści nawiązania do poprzedniej książki - w tle pojawia się zespół Husaria i klub Granda znani ze Zmysłów, co zawsze stanowi miły easter egg i oczko puszczone w stronę czytelników.

Tym co mi się nie podoba, jest okładka - przyznaję, że gdybym to nią miała kierować się podczas zakupów, nie zdecydowałabym się na nią. Ba! Nawet dłużej nie zawiesiłabym na niej wzroku. Jest co prawda wakacyjna, letnia, ale mam też przy tym wrażenie, że jest szalenie pospolita i niewyróżniająca się. 

Poza tym - polecam! To lekka obyczajówka, w sam raz na wyjazd. Nie jest przy tym głupkowata, podejmuje trudne tematy, wplata wątek choroby, opuszczenia, związków na odległość, wolontariatu, zdrad, oszustw internetowych i wielu innych  - przyznacie, że to całkiem niezła obudowa do romansu będącego wątkiem głównym:)

Zachęcam - zarówno do lektury Dotyku, jak i pozostałych książek Gołębiewskiej. Jeśli szukacie odskoczni od codzienności, tu na pewno ją znajdziecie.

 ♡ ♡ ♡

Inne książki Ilony Gołębiewskiej na blogu:

Pragnienia / Powrót do starego domu


poniedziałek, 9 maja 2016

Poza czasem szukaj - Katarzyna Hordyniec




Katarzyna Horodyniec, którą większość z Was z pewnością kojarzy z blogowego świata, zadebiutowała właśnie książką Poza czasem szukaj – romansem z dość wyraźnie zarysowaną linią erotyczną.

Helena, dla bliskich Lena, znudzona dotychczasowym życiem postanawia całkowicie je odmienić. Porzuca dotychczasowego (i jedynego) partnera i przenosi się z rodzinnego Koszalina do Warszawy, by tam odetchnąć powietrzem wielkiego świata, próbując jednocześnie swoich sił w nowej pracy zawodowej. Liczy na to, że wprowadzone zmiany pozwolą jej na nowo cieszyć się samą sobą i światem. Wyjazd do stolicy, choć mający znamiona skoku na głęboką wodę, bardzo szybko staje się oczekiwaną dawką orzeźwienia. Niemalże z miejsca bohaterka otrzymuje korzystną propozycję mieszkaniową, a także zawraca w głowie przystojnemu, sporo starszemu od siebie mężczyźnie, który choć z dość pokaźną przeszłością seksualną, całkowicie wariuje na jej punkcie, oczywiście już od pierwszego wejrzenia.

Poza czasem szukaj to tak naprawdę historia ich romansu rozkwitającego na oczach czytelnika, rozwijającego się w tempie ekspresowym. Ściśle mówiąc, akcja ogranicza się do kilku dni maja, podczas których bohaterka przyjeżdża do Warszawy, znajduje mieszkanie, poznaje mężczyznę, odpycha go, ulega mu, przyłapuje na nie do końca uczciwym zachowaniu, porzuca, wraca, nie potrafi zapomnieć – klasyczny romans rozegrany w kilku aktach, skumulowany w kilku dniach do policzenia na palcach dwu rąk.

Jedynym interesującym dla mnie wątkiem było właściwie wprowadzenie do narracji motywu Targów Książki, spotkań autorskich, wplecenie znanych z literackiego świata nazwisk. Poza tym – bez oczekiwanej dawki emocji.

Wszystko działo się za szybko, miejscami także za wulgarnie – zupełnie niepotrzebnie, bo ustępy z nagromadzonymi frazami wulgarnymi (docelowo miało chyba być młodzieżowo, a wyszło jak wyszło) czytało się nieprzyjemnie, czasami wręcz z niesmakiem, przede wszystkim dlatego, że nie przystawało to do reszty języka. Mimo że bohater widocznie zakochał się w  kobiecie, wciąż traktował ją przedmiotowo, co doskonale widoczne było w warstwie językowej. Być może się czepiam, lecz gdy dojrzały (jakikolwiek!) mężczyzna mówi o kobiecie fajna dupa dla mnie nie stanowi to komplementu, lecz raczej obrazę i kompletny brak szacunku połączony z uprzedmiotowieniem. I tak właśnie odczytałam zachowanie Juliusza.

Poza czasem szukaj rozczarowało mnie skupieniem się jedynie na wątku romansowym – poza nim nie odnajduję w tej pozycji niczego: ani tła społeczno-obyczajowego, ani bogatego zarysowania postaci (chyba że uznać za nie ciągłe wspominanie o czerwienieniu się), ani nawet ciekawych wątków pobocznych. Jakby tego było mało, sam romans nie jest tak ekscytujący jak mógłby być. Nie wiem czy odzywa się we mnie prowincjonalizm, jednak wizja kobiety, która wyjeżdża do obcego miasta, jest niepewna siebie, lecz od razu cały świat jej sprzyja, a mężczyźni kładą się u stóp, by wyznawać jej uczucia, całować na pierwszym spotkaniu i szeptać na ucho, że są dla niej gotowi, jest dla mnie co najmniej mało prawdopodobny – a tym samym cała powieść traci dla mnie na autentyczności i – niestety – boleśnie balansuje na granicy dobrego smaku i nieumyślnie wprowadzonego kiczu.

Irytujące były również co rusz wplatane fragmenty dotyczące kupowanych cieni do powiek, sprayów, balsamów, tuszy, podkładów, wynikające jak sądzę z fascynacji Autorki tym tematem. Cały kosmetyczny wątek trąci lokowaniem produktu, zupełnie nic nie wnosząc do samej i tak już miernej akcji. Podobnie złe skojarzenia budziły we mnie niektóre dialogi wewnętrzne bohaterów prowadzone wówczas, gdy napięcie seksualne między nimi robiło się niebezpieczne – sformułowania, w które ubierali wówczas swoje myśli tak silnie przypominały mi osławione zwroty E.L. James, że nie sposób było mi traktować bohaterów poważnie. Tym bardziej, że wiele z nich było powtarzanych słowo w  słowo ze względu na próbę prowadzenia narracji dwutorowej (tu jednak zapanował chaos – ta narracja raz była, innym razem jej brakowało; pojawiała się i znikała zupełnie dowolnie). Miałam wrażenie, że Poza czasem szukaj to zebranie dwu tomów pisanych z  dwu różnych perspektyw w  jedno i nie do końca przemyślane ich połączenie. Nic nie mierzi mnie bardziej, niż wielokrotne odczytywanie tych samych dialogów.

Mimo że warsztat autorki jest faktycznie sprawny, po drodze coś poszło nie tak. A to język wymykał się spod kontroli, a to postaci stawały się mało wiarygodne i dziecinne, a to wątki poboczne nie spełniały pokładanych w  nich oczekiwań. Jako że to debiut – nie skreślam Hordyniec, lecz – jeśli tylko coś znowu napisze – dam jej kolejną szansę. Po cichu liczę jednak, że pokieruje się bardziej w stronę powieści obyczajowej niż romansu (erotyku?). A jak będzie - zobaczymy.




poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Układ - Elle Kennedy (+niespodzianka dla czytelników)




Hannah Wells jako jedna z nielicznych uczennic zdołała zaliczyć test u nowej nauczycielki. Dla niej to powód do radości, niemający jednak większego wpływu na jej dalsze życie, dla innych jednak, wyniki tegoż miały znaczenie fundamentalne.

Jedną z  takich osób jest Garrett Graham, kapitan drużyny hokejowej, mięśniak, do którego wzdycha połowa szkoły, bawidamek i nieznośnie egotyczny chłopak, mający siebie za półboga. Jego celem jest zawodowa kariera sportowa, jednak szyki te może popsuć mu niebezpiecznie spadająca średnia ocen. Bohater przypadkowo wpadając na Hannah, i widząc jaki wynik testu udało jej się osiągnąć, próbuje wszelkimi sposobami przekonać ją, by udzieliła mu korepetycji. Dziewczyna jednak jest bardzo oporna. Jedynym argumentem jaki ją przekonuje, jest stworzenie niebezpiecznego układu – ona przygotuje go do poprawki, on z kolei umówi się z nią na fałszywą randkę, by wzbudzić  zaciekawienie i zazdrość u chłopaka, na którego uwadze dziewczynie niezwykle zależy.

Zasady wydają się jasne, jednak z każdym kolejnym dniem para coraz bardziej się ze sobą zżywa. Nieskory do tworzenia innych niż seksualne relacji z kobietami Garrett otwiera się przed nową znajomą, ona zaś ufa mu bardziej niż komukolwiek innemu. Nikt nie mógł przypuszczać (oprócz przewidującego czytelnika), że zrządzeniem losu ta dwójka zacznie się w  sobie zakochiwać.
Co jednak z układem?

Mimo że książka Elle Kennedy nie jest zaskakująca, a wręcz banalnie przewidująca, czyta się ją z wielką lekkością. Bohaterowie nie są jednoznaczni – budzą sympatię, tym bardziej, że ich pozorny obraz znacząco różni się od rzeczywistego. Fakt, że kapitan drużyny nie jest głupkiem na jakiego wygląda, skupionym jedynie na seksie z jak największą liczbą kobiet, a kujonka daleka jest od stereotypowego wyobrażenia wcale jednak nie dziwi - jest oczywiste, stanowi bowiem stały element literackich romansów, szczególnie w ostatnim czasie. To klasyczna Piękna i Bestia naszych czasów – pozory mylą, piękno ukryte jest we wnętrzu, a każdy człowiek niesie ze sobą bagaż historii, sprawiający, że buduje wokół siebie taki a nie inny mur, odgradzający go od bolesnej rzeczywistości
.
Nieco zadziwiają mnie hurraoptymistyczne opinie na temat tej książki, bowiem w  żaden sposób nie stanowi ona novum zdolnego zachwycić oryginalnym konceptem, nie jest także spektakularną realizacją znanej konwencji. Stanowi raczej poprawnie opowiedzianą historię, wolną od obscenicznej i wszechobecnej w gatunku nadmiernej wulgarności, którą właśnie z tego powodu, a także ze względu na bardzo szybkie zżycie się z bohaterami, czyta się przyjemnie i z ochotą.  Z  tego również względu bez obaw i większego zastanawiania się sięgnę po kolejny tom cyklu – moja ciekawość została rozbudzona, zastanawiam się jak autorka poprowadzi narrację, jakie jeszcze zawiłości czekają na drodze głównych bohaterów. Nie jest to jednak tego typu książka, po której nie sposób zasnąć, która zniewala i powoduje niemożność sięgania po cokolwiek innego. Nie ukrywam jednak, że bohaterowie na tyle wzbudzili moją sympatię, że z radością będę śledziła ich dalsze losy.

To powieść dobra na jedno lekkie popołudnie lub wieczór – zarezerwujcie je tylko dla siebie, nalejcie do kieliszka szampan (lub wodę – jak ja) i delektujcie się chwilą. 


***
Jako że ostatnio większość konkursów odbywała się na Facebooku, pora na zmianę zasad i wyrównanie rachunków:) Tym razem zabawa przeznaczona jest jedynie dla obserwatorów blogu - w ramach podziękowania i docenienia Waszej stałej obecności.

Co należy zrobić? Poza byciem obserwatorem, napisz w komentarzu jaką książkę o tematyce miłosnej powinnam Twoim zdaniem obowiązkowo przeczytać. Jeśli masz ochotę (a wierzę, że palce będą Cię aż świerzbić!) napisz proszę w kilku zdaniach, dlaczego wybór padł akurat na tę.

Jeśli możesz i chcesz - poinformuj o konkursie na blogu, G+, Facebooku czy gdzie tylko Ci się spodoba.

Ciekawskim zdradzę, że w przygotowaniu drugi tom cyklu, stąd warto zapoznać się z częścią pierwszą:)
Bawimy się do 23.04 - dzień po Światowym Dniu Książki ktoś otrzyma miłą wiadomość uświetniającą tę okazję;)




sobota, 4 lipca 2015

Grając w miłość – Abbi Glines


Przed Wami kolejna powieść Abbi Glines, w której na plan pierwszy wysuwa się trudna i na pozór niemożliwa miłość dwojga młodych ludzi.

Znani już z  poprzednich tomów Grant i Harlow zaczynają się do siebie zbliżać. Gdy jednak dziewczyna zaczyna powoli ufać mężczyźnie, ten znika bez znaku życia po ich pierwszej wspólnej nocy, nie próbując się z nią także i później skontaktować. Choć bohater miał dobry powód, by odejść bez uprzedzenia, dla dziewczyny jest to ogromny cios. Tym boleśniejszy, gdy po przeprowadzce do domu swojej siostry i byłej kochanki Granta – Nany – widzi go wychodzącego z  jej sypialni. Harlow, podwójnie zraniona, nie chce mieć nic wspólnego z mężczyzną, w  którym zaczęła się zakochiwać, podczas gdy ten stara się zrobić wszystko, by ją uzyskać jej przebaczenie, a z  czasem – także i zaufanie. Na ich drodze staje jednak nie tylko niszcząca wszystko wokół Nan…

Wszystko byłoby dobrze, gdyby część ta była utrzymana na podobnym poziomie co poprzednie, niestety jednak – nie wiadomo dlaczego, bo sposób pisania jest identyczny – jest to najsłabsza ze wszystkich dotychczas wydanych w Polsce książek autorki. Potencjał był, jednak gdzieś po drodze nie wszystkie elementy układanki zagrały ze sobą, sprawiając, że ów został zaprzepaszczony – czytelnik dostaje czytadło jedynie przyzwoite, które mimo nagromadzenia emocjonujących wydarzeń, wcale tych emocji nie generuje – wszystko rozgrywa się na poziomie racjonalnym. 

W porównaniu do historii Blaire i Rusha, ta zdaje się blednąć na ich tle. Mam jednak nadzieję, że autorka wróci do formy i kontynuacja losów Harlow i Granta pozwoli zapomnieć o tej wpadce. Mocno trzymam za to kciuki, gdyż polubiłam wszystkie serie Glines i żal byłoby mi się z nimi rozstawać. Są idealne wtedy, gdy chce się zrelaksować i odpocząć od innych gatunków. Mają w sobie niezwykłą lekkość, która także i tutaj – mimo elementów nużących – sprawia, że chętnie się do nich wraca oraz podrzuca je bliskim.

Jeśli szukacie serii niezobowiązującej, a przy tym wciągającej – polecam zacząć od historii Blaire i Rusha – jeśli w  niej zakosztujecie, na resztę nie będzie was trzeba długo namawiać.




środa, 17 czerwca 2015

Collide – Gail McHugh


Collide otwiera serię romansów, których bohaterami jest trójkąt damsko-męski.

Ona, Emily, po ukończeniu college’u traci matkę, która umiera na raka.

On, Dillon, w  tych trudnych chwilach jest dla niej ogromnym wsparciem. Gdy dziewczyna nie potrafi już znaleźć sił na ostatnią opiekę nad mamą, przychodzi jej z  pomocą, będąc dla niej oparciem i niosąc jej pocieszenie. Oboje wyprowadzają się do Nowego Jorku, gdzie Dillon ma dobrze płatną pracę, a Emily będzie mogła rozpocząć wszystko od nowa.

Choć bohaterka kocha swojego chłopaka, zdarzają jej się chwile zwątpienia, gdy ten pokazuje swoje prawdziwe – i niezbyt dobre – oblicze.

Emily w  Nowym Jorku poznaje Gavina – mężczyznę tak elektryzującego, że wystarczyło jedno spotkanie, aby kobieta oszalała na jego punkcie. Przystojny, zmysłowy, elegancki – nie sposób było mu się oprzeć, mimo że starała się wyjątkowo intensywnie. Niestety, okazało się, że mężczyzna to przyjaciel Dillona, co mocno skomplikowało i tak już niełatwe sprawy – Emily i Gavin będą musieli często się spotykać i jakimś sposobem ukrywać to, co z  łatwością można  wyczytać z  ich oczu. Kobieta znajduje się odtąd w  bardzo trudnym położeniu – musi wybierać między wiernością mężczyźnie, który wspierał ją gdy było jej najtrudniej, a rosnącym przyciąganiem do tego, który pragnie jej udowodnić, że to co do niej czuje to nie jedynie namiętność, a prawdziwa miłość.

Choć zarys fabularny powieści nie zaskakuje, jest to doskonała – i pewnie dlatego tak wyczekiwana – propozycja na zbliżający się czas: wypełnia ona pustkę wakacyjnego rozleniwienia i lekkiej, przyjemnej nudy, poprawia nastrój, pozwala na relaks i oddanie się powieści, z  której najlepiej rozgrzesza właśnie letnia aura.

Nie jest rozwleczona, epatująca nadmiernym erotyzmem czy obarczona odrzucającym językiem (choć i tu zdarzają się wpadki – oczywiście wulgarne). To raczej klasyczny romans, w którym nie brakuje emocji, dylematów, trudnych wyborów, irracjonalnych kłótni, decyzji dyktowanych chwilą, szalejącymi uczuciami i kipiący namiętnością.

Bohaterka jest zmanipulowana przez swojego dotychczasowego partnera, nie potrafi poradzić sobie z  decyzją o odejściu, szybko ulega i – ze względu na dotychczasowe doświadczenia – z  niezwykłą łatwością można ją zranić. Nie wie czy kierować się sercem, czy rozumem, nie potrafi rozpoznać komu zaufać, z  kim się związać i czy w  ogóle kolejna zmiana to dobry pomysł.

A postaci mężczyzn? Za ich sprawą poznajemy nie tylko nowojorski świat bogaczy i mechanizmy rządzące biznesem, ale też nieprzekraczalne granice pewnych zachowań, nękanie psychiczne, przemoc emocjonalną, uzależnienie od drugiego człowieka, niemożność wyjścia z  toksycznego związku, trudną przeszłość skłaniającą do zakładania masek.

To dopiero pierwszy tom – jestem ciekawa w  którym kierunku podąży autorka dalej: czy rozwinie wątki obyczajowe, rozbuduje portrety psychologiczne postaci, czy raczej zdecyduje się na poszerzenie elementów stricte romansowych. 

Nie wiem, jestem zainteresowana – tym bardziej, że powieść kończy sygnalny rozdział kolejnego tomu – on jeden wystarczył, by jeszcze bardziej skomplikować to, co samo w  sobie było wystarczająco zapętlone.


Polecam tę pełną pasji lekturę na zbliżające się wakacje – dodatkowo podniesie  temperaturę ciała i otoczenia, bo:


Uwaga! Podczas lektury robi się gorąco! Ubierzcie się lekko i zapomnijcie o herbacie. 


Premiera dziś.

wtorek, 24 lutego 2015

Pokłosie Greya, w wydaniu dla nastolatek (After. Płomień pod moją skórą – Anna Todd)


Tytuł: After. Płomień pod moją skórą
Autor: Anna Todd
Wydawnictwo: Między Słowami
ISBN: 9788324026531
Ilość stron: 632
Cena: 39,90zł


Jeszcze wczoraj wieczorem miałam mnóstwo myśli dotyczących tej książki, które chciałam przelać na papier, a które noc załagodziła i nawet większość z  nich puściła w  zapomnienie. Będzie za to znacznie mniej emocjonalnie, ale może za to bardziej obiektywnie.
Właściwie, aby opisać tę książkę nie trzeba wielu słów – to opowieść o tym, jak młoda Tessa, która włożyła mnóstwo wysiłku w  to, by dostać się do wymarzonego college’u powoli ulega jego urokom. Z  poprawnej, skromnej, prostej dziewczyny mającej upodobanie w czytaniu i nauce, żyjącej w zdrowym, wieloletnim związku staje się typową studentką spędzającą weekendy na alkoholowych imprezach w  domu bractwa, gdzie wpada w sidła uczelnianego casanovy o bardzo mrocznym obliczu – wrednego, okrutnego, a mimo to pociągającego. On to stanie się odpowiedzialny za jej inicjację: zarówno seksualną jak i towarzyską. W  oczach matki i (byłego) chłopaka dziewczyna wraz z pójściem na studia zmieniła się nie do poznania, upodabniając do tych, którymi dotąd gardziła. 

A ona? Nadal podąża za marzeniem jakim jest praca w wydawnictwie, z  tym, że w miejsce bezpiecznego związku wybrała relację z mężczyzną, który – jak ostrzegali ją znajomi – nie umawia się, tylko uwodzi i pieprzy.
Hmm, skąd znacie to określenie i ten rys? No właśnie. I nie jest to jedyne podobieństwo, a jedynie zalążek (mamy tutaj Pana Niegrzecznego i sformułowania typu, cytuję: nie wiem nawet, kiedy moje myśli powędrowały do tego niegrzecznego chłopaka – oh, jakie to naturalne. Która osiemnastolatka dziś tak mówi?!). 
Przy okazji lektury zainteresowałam się także samą autorką i wgłębiając się w  jej biografię, co nie było specjalnie trudne i wymagające, dowiedziałam się, że jej ulubioną powieść stanowi Pięćdziesiąt twarzy Greya. I wtedy wszystko stało się jasne (a raczej potwierdzone, bo żadnych wątpliwości być nie mogło, podobieństwa były wręcz nachalne) , bowiem After, to nic innego jak pokłosie fascynacji książkami E.L. James ubrane w nieco inną fabułę, nieco inne miejsce akcji, adresowane do nieco innego grona odbiorców (choć po prawdzie Greyem najsilniej fascynowały się wcale nie owe obśmiane kury domowe po trzydziestce, lecz nastolatki, upatrujące w  Greyu nowe wcielenie Księcia z  Bajki – jakże bolesna będzie ich konfrontacja z  rzeczywistością, jak te marzenia o związku z  tyranem świadczą o naszym społeczeństwie). Nie sposób nie zauważyć jednak, że rysy charakterologiczne, dylematy bohaterów i samo zestawienie czupurnego buntownika ze skromną i nudną miłośniczką literatury i nauki są niemalże bliźniacze.
Bohaterowie? On arogancki, umięśniony, z tajemnicami, mrocznymi, obezwładniający jednym spojrzeniem wszystkie napotkane dziewczyny (na rozmowę nie liczcie, dostaniecie co najwyżej warczenie lub kąśliwą uwagę).
Ona? Głupia i niedoświadczona. Łatwowierna jak mało kto. Po fatalnej w  skutkach imprezie w  bractwie przysięga sobie, że już nigdy na taką nie pójdzie, po czym przygotowuje się do kolejnej, gdzie daje się ostatecznie upodlić.

Razem tworzą toksyczną do potęgi relację, której nie jestem w stanie pojąć. Pal licho namiętność – można się sparzyć raz, drugi, poddać się zaślepionemu sercu, zapomnieć o posługiwaniu się mózgiem – okej, takie prawa zakochania i młodości. Ale ileż można?! Jak pokazuje Tessa – nieskończenie wiele razy.

A wiecie co jest najgorsze? Tę książkę świetnie się czyta. Mimo jej rozmiarów połknęłam ją w jedno wolne popołudnie. Na przekór idiotycznym zachowaniom głównych bohaterów, którymi średnio osiemset razy na minutę miałoby się ochotę wstrząsnąć, spoliczkować, wywrócić do góry nogami, by ich mózg wrócił na miejsce, mimo podobieństwa do rzeczywistości (jeśli wydaje Wam się, że takie związki nie istnieją, muszę Was rozczarować – sama znam kilka przypadków podobnego uganiania się dziewczyn za facetami, którzy za nic mają ich uczucia i traktują je jak zabawki, a one to się złoszczą, to wracają – typowy schemat uzależnienia), której nie chciałoby się znać to po prostu dobre czytadło dla nastolatków: emocjonujące, denerwujące, miejscami durne: tak jak młodość.
Nie jestem w stanie go ocenić, bo jest jednocześnie fatalne i doskonałe.

I w  tym chyba tkwi jego sukces. Czekam na kolejną część.


PS Podobno ta książka, to fanfiction z członkami zespołu One Direction, z szczególnym uwzględnieniem Harry'ego Stylesa. Hmm. Jeśli dodać to do wcześniejszych rozważań, to wychodzi niezły koktajl:)

środa, 7 stycznia 2015

Do zobaczenia w Barcelonie – Anna B. Kann


Tytuł: Do zobaczenia w Barcelonie
Autor: Anna B. Kann
Wydawnictwo: Pascal
ISBN:  9788376423685
Cena: 34,90 zł
Ilość stron: 334




Do zobaczenia w Barcelonie to powieść wielogłosowa, spisana z  perspektywy czterech osób – Paco, Ewy, Gosi i Marty.

Ewa to kobieta, żyjąca w  rozpadającym się małżeństwie – mąż zupełnie stracił nią zainteresowanie, szukając pociechy poza domem i zupełnie nie rozumiejąc jej nowej pasji – tańca, będącego dla niej jednocześnie formą eskapizmu. Bohaterka poznając nowe rytmy, zapominała na chwilę o trudach codzienności, nie myślała o obojętności czekającej na nią w  domu, lecz pozwalała sobie na chwilę „wyłączenia” się i oddawania pasji.
Na kurs flamenco uczęszcza wraz z  przyjaciółką Gosią, z  którą dzieli wszystkie sekrety.

Oprócz nich na zajęcia chodzi także Marta, niestety bohaterki nie wiedzą o sobie zbyt wiele.

Wszystkie kobiety poznały się na kursie tańca w Poznaniu, prowadzonym przez Paco – uwodzicielskiego Hiszpana, mistrza flamenco, o niesłychanej charyzmie i sile oddziaływania na płeć przeciwną – między innymi na kolekcjonerkę mężczyzn Martę, która zapragnęła uczynić z  niego swoją kolejną zdobycz oraz na Ewę – która z  kolei próbowała opierać się jego intensywnym zalotom, lecz przez wzgląd na beznadziejną sytuację małżeńską w  końcu mu uległa – póki co jednak ich romans nie prowadzi do żadnych decyzji bez odwrotu. Obie panie nie wiedzą o swoich wzajemnych planach.
Gdy więc z  inicjatywy Ewy organizowany jest wakacyjny wyjazd do Barcelony, gdzie w  najsłynniejszej katalońskiej szkole, pod okiem najwybitniejszych tancerzy prowadzone będą zajęcia – Marta nie waha się ani chwili. W wyjeździe tym upatruje bowiem dla siebie szansy. Nie wie jednak, że Paco oddał swoje serce już komuś innemu i zrobi wszystko, by ich uczucie przypieczętowane zostało wspólną przyszłością.

Mimo że o lecie dawno już zapomniałam, ta książka wprowadziła mnie  w  iście wakacyjny nastrój – magiczny klimat hiszpańskich miast, rytmy flamenco, gorące romanse przeciwstawione monotonii i rutynie zdziałały cuda: oto poczułam się jak na zagranicznym wyjeździe, podczas którego wszystko jest możliwe.
                                                                                                               
Kann skonstruowała sprawny romans obyczajowy, ale do swej książki wplotła także wiele fragmentów, dotyczących kultury i historii Barcelony – podane w  skondensowanej formie, nierzadko rozszerzane w  przypisach informacje na temat rodzajów kroków flamenco czy krótki zarys dziejów katedry Sagrada Familia oraz jej genialnego twórcy – Antonia Gaudiego – to jedyne wyimek ciekawostek, które sprawnie zostały wkomponowane w – zdawałoby się – błahą opowieść miłosną, nabierającą dzięki tym ustępom wyjątkowego kolorytu i zachęcającą do dalszego zgłębiania tematu.
Polecam tę opowieść mimo jej dość gorzkiego końcowego wydźwięku – po cichu liczę na kontynuację, która zadałaby kłam wielu moim domysłom i zniwelowała uczucie twardego zderzenia z  rzeczywistością.

niedziela, 9 listopada 2014

Jezioro marzeń – Lisa Kleypas


Tytuł: Jezioro marzeń
Autor: Lisa Kleypas
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378396796
Ilość stron: 352
Cena: 33 zł



Lisa Kleypas to bestsellerowa amerykańska pisarka, laureatka nagrody RITA, autorka licznych współczesnych i historycznych romansów, ciesząca się niesłabnącą popularnością – coraz większą także i w Polsce.
Mimo jej wielkiej sławy, poznałam ją dopiero za sprawą Jeziora marzeń – drugiej części cyklu o Zatoce Friday, niezwykle ciepłej (mimo wielu trudnych charakterów) historii miłosnej, niewolnej od trudnych wyborów i dylematów – jak to w życiu.

Alex Nolan, to zgorzkniały mężczyzna, cechujący się ogromnym cynizmem. Jego osobowość w dużej mierze ukształtowała się po trudnych życiowych doświadczeniach, których dopełnieniem był rozwód, prowadzący go na skraj bankructwa i alkoholizmu. Mężczyzna topi swoje smutki w whisky, nie znajdując ukojenia w niczym innym. Mimo swojego młodego wieku, ma wrażenie, że jest już człowiekiem straconym, nie zasługującym na żadne dobro.

W tym trudnym czasie, na jego drodze pojawia się Zoe Hoffman – niebywale atrakcyjna kobieta, proponująca mu pomoc przy renowacji domku jej babci. Rozgoryczony mężczyzna wcale nie jest tą wizją ucieszony, czując jednak trudne do odparcia przyciąganie bohaterki, ostateczne przystaje na jej ofertę. Iskrzenie między tą parą młodych ludzi staje się jedynie kwestią czasu.
Niestety, słynący z pesymizmu Alex, nie chce się zaangażować – nauczony doświadczeniem jest przekonany o tym, że kolejny związek może przynieść jedynie ból oraz rozczarowanie. Ma także świadomość własnych nałogów i słabością, mających moc destrukcyjną.
Zoe jest jednak uparta – nie pozwala mężczyźnie o sobie zapomnieć i robi wszystko, by przekonać go do ryzyka: wbrew rozsądkowi, za to w zgodzie z podpowiedziami serca. Złość  Alexa potęguje niezwykła serdeczność kobiety – niezrażonej nawet jego opryskliwym zachowaniem i odpowiedziami.
Jak potoczą się losy tych dwojga? Czy pogodna i ciepła bohaterka, zdoła pocieszyć zgryźliwego i zrezygnowanego Alexa?

Choć romanse nie są typem książek, po które sięgam bardzo często – lubię od czasu do czasu zatopić się w historiach miłosnych, doskonałych lekarstwach na niedoskonałą rzeczywistość.
Kleypas, mimo moich początkowych obaw, przeniosła mnie w emocjonującą, skrzącą magnetyzmem rzeczywistość dwójki bohaterów, od początku budzących sympatię, choć nierzadko także i denerwujących – raz bzdurną zawziętością, w innym miejscu naiwnością i wyolbrzymioną dziecięcą ufnością.
Zestawienie dwójki młodych ludzi po przejściach, o całkowicie innym sposobie postrzegania świata, siebie i innych było świetnym zagraniem – dzięki temu zabiegowi, powieść nie ma prawa się znudzić – ciągle bowiem dochodzi w niej do starć między bohaterami, próbującymi się dotrzeć, raz po raz miotając się między tym, co dyktuje serce, a tym, co podpowiada rozum.
Ciekawym pomysłem było także wprowadzenie przez autorkę postaci z innego wymiaru – ducha, nierozerwalnie związanego z Aleksem, którego ten początkowo traktował jako skutek uboczny nadmiernego alkoholizowana się. To jednak on okaże się dla bohatera nieocenionym drogowskazem.
Polecam tę książkę wszystkim tym, którzy pragną się zrelaksować i poczytać nadzwyczaj pogodną historię dwójki młodych ludzi, których los nie oszczędzał.
To nadzieja dla wszystkich sfrustrowanych i balsam dla cierpiących dusz.


sobota, 19 lipca 2014

Dzieci wolności - Paullina Simons


Tytuł: Dzieci wolności
Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788379433186
Ilość stron: 352

Paullina Simons zasłynęła w Polsce jako autorka bestsellerowej i poruszającej trylogii, opiewającej losy Tatiany i Aleksandra, rozpoczętej tomem Jeździec miedziany. Historia ta podbiła serca zarówno kobiet, jak i mężczyzn zafascynowanych życiem tej dwójki i od lat zaskarbia sobie sympatię kolejnych pokoleń czytelników.
Dziś, w ręce polskich odbiorców oddany został zapis historii, mającej miejsce wcześniej – Dzieci wolności to pierwsza część powieści traktującej o losach rodziców Aleksandra – Giny i Harry’ego, dwu młodych ludzi, pochodzących z całkowicie odrębnych i zdawać by się mogło, nieprzystających do siebie światów.  Pierwszy raz spotykają się oni, gdy młodziutka wówczas dziewczyna przybywa wraz z rodziną z Sycylii do Bostonu, by w nim szukać szans na lepsze życie. Imperialistyczne Stany Zjednoczone wydają się dla jej najbliższych doskonałym miejscem na rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Gina poznaje Harry’ego Barringtona, który także szuka dla siebie miejsca – jako syn jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych mieszkańców miasta, boryka się z decyzjami dotyczącymi przyszłości: powoli pisze rozprawę doktorską i w nieskończoność odwleka decyzję o oświadczynach przeznaczonej mu przez środowisko dziewczyny. Gdy na jego drodze staje młodziutka imigrantka, nic nie zapowiada jeszcze całkowitej zmiany priorytetów, która stanie się jego udziałem za parę lat.
Ona jednak, od pierwszej chwili wiedziała, że każde zajęcie, którego podejmie się w Bostonie, podyktowane będzie chęcią zaimponowania Harry’emu, dla którego jej serce zaczęło mocniej bić, gdy tylko spojrzała mu w oczy.
Ich drogi rozchodzą się, na krótko po tym, gdy ogłoszone zostały zaręczyny Harry’ego i Alice. Młodzi spotykają się ponownie dopiero po pięciu latach, kiedy już każde z nich poczyniło inne kroki ku przyszłości. Harry’ego olśniewa dorosła już Gina, w niej zaś odżywają skrywane na dnie serca uczucia do wpływowego Amerykanina. Bohaterowie nie potrafią już dłużej powstrzymywać swojego uczucia i na przekór konwenansom, pochodzeniu i zbliżającego się ślubu Harry’ego wplątują się w romans, który całkowicie odmieni losy trzech rodzin, niszcząc to, co przez lata było budowane, w zamian za to co utracone, robiąc miejsce dla nowej przyszłości, w której nie ma nic prócz miłości.

Simons „od pierwszego czytania” zachwyca mnie swoim sposobem narracji i budowania atmosfery powieści. Tkane przez nią historie mają niepowtarzalny klimat, który sprawia, że już zawsze będziemy odczuwali pragnienie wracania do jej książek. Dzieci wolności tętnią życiem, czułością, namiętnością i miłością stawianą na szali z poczuciem przyzwoitości, dumą i rodzinnymi interesami. Słowa autorki działają na wyobraźnię, przenoszą w inne czasy, w rzeczywistość, w której kobiety nie miały jeszcze praw, a ich jedyna szansa  wypowiadania się publicznie respektowana była podczas specjalnych zebrań, na które to z lubością uczęszczała Gina, starając się wyrobić sobie poglądy polityczne.
Simons posiadła nieprzeciętną biegłość w posługiwaniu się słowem i talent to tworzenia absorbujących historii, nawet gdy nie są one monumentalnymi dziełami. Jej powieści nie są efekciarskie, a mimo to oddychają, pozwalają zlać się z bohaterami.
Jeśli urzekł Was Jeździec miedziany, koniecznie zajrzyjcie Dzieciom wolności pod okładkę.
Jeśli jednak wciąż nie znacie losów Tatiany i Aleksandra, równie dobrym pomysłem będzie najpierw poznać historię rodziców bohatera, choć póki co nie jest ona tak dobrze rozegrana, jak doceniona przez czytelników trylogia. Brakuje jej tej obezwładniającej mocy, która każe czytać książkę bez przerwy na oddech, nie jest tak obsesyjna i zachłanna, stanowi raczej przyjemne preludium do historii ulubionej pary z kart literatury.