![]() |
Bellagrand stanowi drugi tom cyklu poświęconego perypetiom rodziców
Aleksandra znanego z bestsellerowej trylogii rozpoczynającej się Jeźdźcem miedzianym.
Jego rodzice – Gina i Harry – na
długo przed tym zanim w ich życiu pojawi się dziecko, będą uczestnikami
wydarzeń, które przy jednej odmiennej decyzji mogłyby prowadzić do daleko innej
przyszłości niż ta, którą później możemy śledzić w trylogii.
Gina, to niezależna imigrantka
z Włoch, która dla swojego ukochanego postanowiła poświęcić wszystko –
poskromić swój sycylijski temperament, zainteresować się tym, co sprawiłoby, że
Harry mógłby ją pokochać.
Ten zaś, mimo rezygnacji z rodzinnej spuścizny, nie odpuścił swoich zatwardziałych poglądów politycznych, raz po raz prowadzących go do więzienia, z którego wychodził – nic o tym nie wiedząc – jedynie za sprawą koneksji ojca, które ten uruchamiał niejako potajemnie. Młodzi często spodziewali się dziecka, nigdy jednak ciąża nie została przez Ginę donoszona, bowiem kobieta, nawet będąc w stanie błogosławionym, musiała ciężko pracować. Gdy po raz kolejny bohaterka poczęła dziecko, jej mąż został zamknięty w więzieniu na 10 lat. Ich małżeństwo wisiało na włosku, Harry nie zarabiał, toteż nie mieli żadnych oszczędności, a wizja samotnego rodzicielstwa przez najbliższą dekadę była dla Giny nie do zniesienia. Na tyle, by chowając swoją godność i dumę, szukać wsparcia i kolejnego wstawiennictwa u ojca ukochanego. Jego pomoc niemalże całkowicie odmieni ich losy.
Paullina Simons stworzyła
książkę, w której prym wiedzie historia – nierzadko miałam wrażenie, że to
ona – obok miłości – jest główną bohaterką. Początki XX wieku, strajki, bunty,
zamęt, przewroty polityczne, rzeczywistość międzywojnia w Bostonie i –
później – na Florydzie, oto główne wątki przewijające się przez kolejne
stronice.
Choć w opowieści toczącej się w
owych latach ciężko uniknąć tematu polityki, bohaterowie Simons są w nią
uwikłani nad wyraz – częste wstawki dotyczące kolejnych poglądów: kapitalizmu,
socjalizmu i innych, coraz bardziej mnie nużyły. Mimo wyraźnego
zniechęcenia, nie można było ich pominąć, bo to właśnie polityka zdominowała i zrujnowała
życie głównych bohaterów, czyniąc je wielokrotnie nieznośnym. Bez znajomości
tła, nie zrozumie się sensu ich poświęcenia i kolejnych decyzji.
Muszę przyznać, że nie polubiłam Harry’ego. Od początku wydał mi się nieznośny, nieskory do kompromisów, działający z premedytacją, poświęcając wszystko i wszystkich wokół w imię głoszonych ideałów. Za to Gina? Wierna zasadom i rodzinie poświęciła swoje szczęście, by nie sprzeciwiać się tradycji i małżonkowi, gorzko za to płacąc.
Z wielką trudnością brnęłam
przez kolejne strony – brakowało mi tej mocy oddziaływania znanej z trylogii
o Tatianie i Aleksandrze – synu bohaterów Bellagrand.
Nie przekonał mnie ten tom, jest zbyt upolityczniony (a przecież Jeździec miedziany też jest – z tym,
że tam wyraźnym i porywającym tematem jest miłość, tutaj zaś prym bierze walka
o idee).
Polecam tym, którzy rozkochali
się w trylogii Simons – dzięki tej książce przekonacie się jaka miłość
umożliwiła wybuchnięcie tamtej i jak niewiele brakowało, by wszystko wyglądało
inaczej.
Weźcie jednak poprawkę na to, że wiele tutaj wspomnianych wtrętów politycznych – jeśli podobnie jak ja znosicie je raczej ciężko, uzbrójcie się w cierpliwość.
Weźcie jednak poprawkę na to, że wiele tutaj wspomnianych wtrętów politycznych – jeśli podobnie jak ja znosicie je raczej ciężko, uzbrójcie się w cierpliwość.
Bellagrand, blog o książkach, Boston, egzemplarz recenzencki, floryda, międzywojnie, miłość, Paulina Simons trylogia, Paullina Simons, polityka, Sycylia, Świat Książki, Tatiana i Aleksander, Włochy