Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uczucie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uczucie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 lipca 2015

Grając w miłość – Abbi Glines


Przed Wami kolejna powieść Abbi Glines, w której na plan pierwszy wysuwa się trudna i na pozór niemożliwa miłość dwojga młodych ludzi.

Znani już z  poprzednich tomów Grant i Harlow zaczynają się do siebie zbliżać. Gdy jednak dziewczyna zaczyna powoli ufać mężczyźnie, ten znika bez znaku życia po ich pierwszej wspólnej nocy, nie próbując się z nią także i później skontaktować. Choć bohater miał dobry powód, by odejść bez uprzedzenia, dla dziewczyny jest to ogromny cios. Tym boleśniejszy, gdy po przeprowadzce do domu swojej siostry i byłej kochanki Granta – Nany – widzi go wychodzącego z  jej sypialni. Harlow, podwójnie zraniona, nie chce mieć nic wspólnego z mężczyzną, w  którym zaczęła się zakochiwać, podczas gdy ten stara się zrobić wszystko, by ją uzyskać jej przebaczenie, a z  czasem – także i zaufanie. Na ich drodze staje jednak nie tylko niszcząca wszystko wokół Nan…

Wszystko byłoby dobrze, gdyby część ta była utrzymana na podobnym poziomie co poprzednie, niestety jednak – nie wiadomo dlaczego, bo sposób pisania jest identyczny – jest to najsłabsza ze wszystkich dotychczas wydanych w Polsce książek autorki. Potencjał był, jednak gdzieś po drodze nie wszystkie elementy układanki zagrały ze sobą, sprawiając, że ów został zaprzepaszczony – czytelnik dostaje czytadło jedynie przyzwoite, które mimo nagromadzenia emocjonujących wydarzeń, wcale tych emocji nie generuje – wszystko rozgrywa się na poziomie racjonalnym. 

W porównaniu do historii Blaire i Rusha, ta zdaje się blednąć na ich tle. Mam jednak nadzieję, że autorka wróci do formy i kontynuacja losów Harlow i Granta pozwoli zapomnieć o tej wpadce. Mocno trzymam za to kciuki, gdyż polubiłam wszystkie serie Glines i żal byłoby mi się z nimi rozstawać. Są idealne wtedy, gdy chce się zrelaksować i odpocząć od innych gatunków. Mają w sobie niezwykłą lekkość, która także i tutaj – mimo elementów nużących – sprawia, że chętnie się do nich wraca oraz podrzuca je bliskim.

Jeśli szukacie serii niezobowiązującej, a przy tym wciągającej – polecam zacząć od historii Blaire i Rusha – jeśli w  niej zakosztujecie, na resztę nie będzie was trzeba długo namawiać.




środa, 18 marca 2015

Karma wraca (Jojo Moyes – Razem będzie lepiej)



Jojo Moyes utkwiła w mojej pamięci za sprawą fenomenalnej książki Zanimsię pojawiłeś. Emocji towarzyszących tamtej lekturze nie potrafię porównać z niczym innym – było intensywnie, gorąco i – co pozornie może wydać się wadą – czytałam z rosnącą furią. Losy bohaterów tak silnie mną wstrząsnęły, że jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę, nie byłam w  stanie nic sensownego o niej powiedzieć.
Nie ukrywam, że na podobne doświadczenia czytelnicze liczyłam przy okazji Razem będzie lepiej – powieści, która ma najdoskonalszą okładkę, jaką kiedykolwiek dane mi było w  Polsce zobaczyć. Przypomina mi ona angielskie obwoluty, do których zawsze tęskniłam i wzdychałam – nie ukrywam, że szata graficzna stanowi o ogromnej jakości tej pozycji, zatem osobie odpowiedzialnej za projekt – chapeau bas. Jeśli jednak okładka nie zrobiłaby swojego, zrobi to treść, która znów zawojowała mną na długie godziny.

Rozpoczyna się jak typowa powieść dla kobiet o melodramatyczno-ironicznym sztafażu. Jess pracuje na dwa etaty, by zapewnić swojej rodzinie byt: wychowuje Nicka, który nie radzi sobie z  prześladowaniami kolegów i proces zasypiania wspomagać musi sobie dawką trawki oraz Tanzie – niebywale uzdolnioną matematycznie dziewczynkę. Mąż opuścił ją, gdy zachorował na depresję i od dwóch lat nie wspomaga jej finansowo. Teraz ich córka ma szansę na zdobycie stypendium w wymarzonej szkole, jednak to wymaga sporych pokładów pieniężnych, których Jess nie posiada.

Ed stanowi przykład zblazowanego biznesmena – zdaje się, że ma wszystko, w  związku z czym może gardzić biedniejszymi od siebie. Pieniędzy nigdy mu nie brakowało, toteż ich nie doceniał. Jego życie jednak powoli zamienia się w ruinę, gdy chcąc pozbyć się namolnej dziewczyny, zdradza jej poufne informacje o inwestycjach swojej firmy, a ona wykorzystuje je, by się wzbogacić.
Tych dwoje, pochodzących z  zupełnie różnych światów spotka się i razem wyrusza w  podróż do Szkocji, która na zawsze odmieni ich życia i postrzeganie ludzi z  innych klas społecznych.
Maniak niezdrowego jedzenia na wynos uwięziony zostanie w  jednym samochodzie z  fanką zdrowego i taniego odżywania, dwójką dorastających, nieszablonowych dzieciaków i psem o wyjątkowo wielkim sercu i posturze.

Choć książka ta nie doprowadzała mnie do szaleństwa tak jak poprzednia, jej wartość znajduję w  innym punkcie – w  końcu ileż tak wyczerpujących emocjonalnie pozycji byłabym w  stanie znieść! Książka oddycha emocjami, którymi jest przepełniona, dzięki czemu całkowicie absorbuje uwagę czytelnika.

To rzeczywiście – jak podają wydawcy – nowa jakość literatury, którą zwykło się nazywać kobiecą. Jest smutno i radośnie, jest boleśnie, i jest krzepiąco. Uczucia zostały w  niej zmieszane w  doskonałych proporcjach, czyniąc z  książki prawdziwie wykwintne danie główne w  dziennym jadłospisie kulturalnym.  W  którymkolwiek miejscu otworzycie tę książkę, zostaniecie wciągnięci w  opowieść toczącą się instynktownie. Wszystko jest w  niej na miejscu – dobro przyciąga dobro, karma wraca, a choć trzeba na nią nieraz wyjątkowo długo czekać, efekty wynagradzają wszelkie wcześniejsze przeciwności losu. Wystarczy wierzyć w  siebie, pokładać ufność w  drugim człowieku i zawsze kierować się moralnością.
Napisana z  polotem opowieść, którą koniecznie musicie przeczytać.

Premiera już 8 kwietnia. Mam nadzieję, że do tej pory Wasz apetyt na nią będzie stale rósł.



niedziela, 9 listopada 2014

Jezioro marzeń – Lisa Kleypas


Tytuł: Jezioro marzeń
Autor: Lisa Kleypas
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378396796
Ilość stron: 352
Cena: 33 zł



Lisa Kleypas to bestsellerowa amerykańska pisarka, laureatka nagrody RITA, autorka licznych współczesnych i historycznych romansów, ciesząca się niesłabnącą popularnością – coraz większą także i w Polsce.
Mimo jej wielkiej sławy, poznałam ją dopiero za sprawą Jeziora marzeń – drugiej części cyklu o Zatoce Friday, niezwykle ciepłej (mimo wielu trudnych charakterów) historii miłosnej, niewolnej od trudnych wyborów i dylematów – jak to w życiu.

Alex Nolan, to zgorzkniały mężczyzna, cechujący się ogromnym cynizmem. Jego osobowość w dużej mierze ukształtowała się po trudnych życiowych doświadczeniach, których dopełnieniem był rozwód, prowadzący go na skraj bankructwa i alkoholizmu. Mężczyzna topi swoje smutki w whisky, nie znajdując ukojenia w niczym innym. Mimo swojego młodego wieku, ma wrażenie, że jest już człowiekiem straconym, nie zasługującym na żadne dobro.

W tym trudnym czasie, na jego drodze pojawia się Zoe Hoffman – niebywale atrakcyjna kobieta, proponująca mu pomoc przy renowacji domku jej babci. Rozgoryczony mężczyzna wcale nie jest tą wizją ucieszony, czując jednak trudne do odparcia przyciąganie bohaterki, ostateczne przystaje na jej ofertę. Iskrzenie między tą parą młodych ludzi staje się jedynie kwestią czasu.
Niestety, słynący z pesymizmu Alex, nie chce się zaangażować – nauczony doświadczeniem jest przekonany o tym, że kolejny związek może przynieść jedynie ból oraz rozczarowanie. Ma także świadomość własnych nałogów i słabością, mających moc destrukcyjną.
Zoe jest jednak uparta – nie pozwala mężczyźnie o sobie zapomnieć i robi wszystko, by przekonać go do ryzyka: wbrew rozsądkowi, za to w zgodzie z podpowiedziami serca. Złość  Alexa potęguje niezwykła serdeczność kobiety – niezrażonej nawet jego opryskliwym zachowaniem i odpowiedziami.
Jak potoczą się losy tych dwojga? Czy pogodna i ciepła bohaterka, zdoła pocieszyć zgryźliwego i zrezygnowanego Alexa?

Choć romanse nie są typem książek, po które sięgam bardzo często – lubię od czasu do czasu zatopić się w historiach miłosnych, doskonałych lekarstwach na niedoskonałą rzeczywistość.
Kleypas, mimo moich początkowych obaw, przeniosła mnie w emocjonującą, skrzącą magnetyzmem rzeczywistość dwójki bohaterów, od początku budzących sympatię, choć nierzadko także i denerwujących – raz bzdurną zawziętością, w innym miejscu naiwnością i wyolbrzymioną dziecięcą ufnością.
Zestawienie dwójki młodych ludzi po przejściach, o całkowicie innym sposobie postrzegania świata, siebie i innych było świetnym zagraniem – dzięki temu zabiegowi, powieść nie ma prawa się znudzić – ciągle bowiem dochodzi w niej do starć między bohaterami, próbującymi się dotrzeć, raz po raz miotając się między tym, co dyktuje serce, a tym, co podpowiada rozum.
Ciekawym pomysłem było także wprowadzenie przez autorkę postaci z innego wymiaru – ducha, nierozerwalnie związanego z Aleksem, którego ten początkowo traktował jako skutek uboczny nadmiernego alkoholizowana się. To jednak on okaże się dla bohatera nieocenionym drogowskazem.
Polecam tę książkę wszystkim tym, którzy pragną się zrelaksować i poczytać nadzwyczaj pogodną historię dwójki młodych ludzi, których los nie oszczędzał.
To nadzieja dla wszystkich sfrustrowanych i balsam dla cierpiących dusz.


niedziela, 5 października 2014

Dziewczę z sadu – Lucy Maud Montgomery


Tytuł: Dziewczę z sadu
Autor: Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-7047-3
Ilość stron: 192


Wspaniale jest wrócić do lat swojego dzieciństwa i wczesnego dorastania, do tych książek, z którymi spędzało się długie popołudnia, jeszcze raz spotkać bohaterki, których dylematy kiedyś – choć były często odległe – powodowały szybsze uderzenia serca i pobudzały wyobraźnię. Taką retrospektywną podróż umożliwia seria Romantyczna Wydawnictwa Egmont, w skład której wchodzą wznowienia klasycznych powieści, w których z wypiekami na twarzy zaczytywały się dawne nastolatki, a także i dziś robią to ich kolejne pokolenia.
To za jej sprawą nowe życie otrzymują postaci Lucy Maud Montgomery, Eleonor H. Porter czy Frances Hodgson Burnett, w które tchnięta została świeżość.
Polyanna, Sara czy Kilmeny to bohaterki wspaniałych historii, od dawna zasługujące na piękną oprawę, którą teraz otrzymały: cudowne, romantyczne, poręczne wydania klasycznych opowieści kuszą ze sklepowych półek, dla jednych dopiero otwierając drzwi do swoich cudownych światów, innych zapraszając ponownie, gwarantując powrót do czasów niewinnych i sielskich, niczym nieskażonych.
Gdy po latach wracam do książek Montgomery, zaskakują mnie one słodką naiwnością, którą cechuje się większość bohaterek tej poczytnej pisarki. I wcale nie jest to wada – czytając o tak rozkosznie prostodusznych dziewczynach, serce się raduje, ma się wrażenie przebywania w innej, lepszej rzeczywistości, do której nie ma dostępu zepsucie i gburowatość.

Kto z Was nigdy nie poznał sekretnej, niemej Kilmeny – teraz ma doskonały pretekst by to nadrobić. Dziewczyna ta od zawsze osnuta była mgiełką tajemniczości. Widziało ją niewielu, rozmawiali o niej wszyscy. Jej historia tak silnie zawładnęła wyobraźnią mieszkańców Wyspy Księcia Edwarda, że nigdy nie zdołała jej opuścić, urastając wręcz do rangi legendy. Przestano jednak mówić o niej oficjalnie, do czasu, gdy w lokalnej społeczności nie pojawił się nowy nauczyciel – świeżo upieczony absolwent college’u z ambicjami, który w ramach zastępstwa miał prowadzić szkółkę w Charlottetown. Zrządzeniem losu przypadkiem natyka się on na niemą piękność, zdolną porozumiewać się najpełniej za pomocą muzyki, którą sama komponuje. Skrzypaczka i nauczyciel szybko stają się bratnimi duszami, mając jednak świadomość, że na drodze do ich szczęścia stoi nie tylko uchodząca za zdziwaczałą i nad wyraz surową rodzina dziewczyny, ale też choroba, która każe się bohaterce uważać za niepełnowartościową kandydatkę na żonę.
Eric, na przekór nieprzychylnym spojrzeniom mieszkańców i uporowi samej Kilmeny, będzie robił wszystko, by zdobyć jej rękę.

Choć Dziewczę z sadu to nad wyraz tkliwa i romantyczna historia, opowiedziana jest ona z perspektywy młodego mężczyzny, który zakochany widzi świat zupełnie inaczej niż dotychczas.
Jeśli ktoś z Was myśli, że mężczyznom daleko do romantycznych uniesień i czułych słów (nawet tych niewypowiedzianych), znak, że nie czytaliście Montgomery.
Serdecznie polecam tę wdzięczną opowieść, która choć naiwna i mocno okrojona w końcówce, wciąż niezmiennie zachwyca swoją delikatnością.

środa, 1 października 2014

Złoto głupców – Philippa Gregory


Tytuł: Złoto głupców
Autor: Philippa Gregory
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788323770305
Ilość stron: 344

Złoto głupców, stanowi trzeci tom cyklu stworzonego przez Philippę Gregory, którego akcja sięga czasów średniowiecza i dotyczy losów młodych podróżników, wrzuconych tym razem w rzeczywistość Wenecji tętniącej rytmami karnawałowej zabawy.
Ten szczególny czas w roku to dla mieszkańców miasta na wodzie okres trudny, w którym drastycznie wzrasta przestępczość – mniejszego i większego kalibru. Ludzie skryci za typowymi dla karnawału maskami pozwalają sobie na więcej, licząc na to, że nie zostaną rozpoznani i obarczeni sankcjami. Z większą niż w pozostałe miesiące roku swobodą kradną, mordują, donoszą i spekulują.
Luca, Frezie, Izolda, Iszrak i brat Piotr w Wenecji jako Zakon Ciemności mają zbadać sprawę fałszerstwa złotych monet – wartość nobli wzrasta bowiem z dnia na dzień, a ich pochodzenie jest co najmniej niepewne.
Podczas swojego dochodzenia, bohaterowie natrafiają na grupę alchemików, którzy twierdzą, że ledwie parę chwil dzieli ich od odkrycia tajemnicy kamienia filozoficznego, a co za tym idzie pozyskania zdolności tworzenia złota z każdego materiału, jak i sekretu nieśmiertelności. Tłoczone przez nich monety zalewają miasto, pozornie wpływając na jego bogactwo.
Świat pokus, przepychu i grzechu to właśnie rzeczywistość kreślona przez Gregory, która choć piękna, to jednak zwodnicza – wszelkie pragnienia zdają się być w niej jedynie sennymi marami, a bohaterowie miasta z łatwością dają się omamić i zwieść pozorom. Każdy mieszkaniec miasta zakłada maski – często jedynie symbolicznie – korzystając z karnawału w dwójnasób: bawiąc się i wzbogacając na nieuwadze innych.
Czytelnik dołącza w ten korowód tajemnic i zagadek, balansując pomiędzy fikcją literacką a faktami historycznymi, które przefiltrowane przez wyobraźnię pisarki, stały się podwaliną do stworzenia tej opowieści – z tomu na tom coraz bardziej wciągającej. Gregory jak chyba żaden inny autor powieści popularnych, nie potrafi tak zainspirować do zainteresowania się historią – jej książki stają się jedynie impulsem do dalszych indywidualnych poszukiwań odpowiedzi na to, co zdołało nas zaintrygować.
Niejako między wierszami wspomina o stosunkach między katolikami a potęgą osmańską, sugeruje jakie zależności finansowe rządziły tą relacją, jak była budowana; pokazuje świat kobiet od podszewki: co mogły, czego wciąż im zabraniano, jak zmieniało się to podczas karnawału, w jaki sposób szanowane panie dbały wzajemnie o swoją reputację, jak zapewniały sobie alibi; kreśli sytuację podróżników i ich przywileje; gdzieniegdzie wspomina o tym, co się jadło, czym się płaciło, jak się ubierano. Gregory tak zmyślnie wplata fakty do swojej opowieści, że czytelnik niejednokrotnie nawet nie zdaje sobie sprawy, że właśnie bezboleśnie został uraczony ciekawostką historyczną, której być może na próżno szukałby w podręcznikach.
Jako że Złoto głupców podobnie jak cała seria, jest kierowane szczególnie do młodzieży, nie zabraknie w  niej także wątków matrymonialnych – kto z kim, dlaczego – tego Wam nie zdradzę, ale możecie być pewni, że powściągliwość w okazywaniu uczuć znana z poprzednich części, ustąpi tutaj miejsca zazdrości i pożądaniu. Uczucia, choć wciąż pokazywane w cieniu, coraz bardziej zaznaczają  swoją obecność, a rozwijająca się relacja między głównymi bohaterami staje się coraz ciekawsza, dostarczając tym samym czytelnikom kolejnych wrażeń.

Czytając tę książkę, ma się wrażenie jakoby dotyczyła dzisiejszych czasów – mimo że akcja toczy się w 1454 roku, pewne sprawy pozostały niezmienne lub też wracają niczym bumerang – inflacja, oszustwa, spekulacje, nieuczciwe wzbogacanie się, ale też kwitnąca miłość wbrew zasadom – to elementy spajające przeszłość ze współczesnością i nadające książce tej wymiar uniwersalny.
Serdecznie polecam, nawet tym, którzy dotąd z historią byli na bakier. Jestem przekonana, że zarysowany tutaj świat alchemii rozbudzi w Was chęć do poznawania tajemnic minionych lat.


Poprzednie tomy:
http://shczooreczek.blogspot.com/2014/03/krucjata-philippa-gregory.html?q=gregoryhttp://shczooreczek.blogspot.com/2014/03/odmieniec-philippa-gregory.html?q=gregory

 

wtorek, 9 września 2014

Cecelia Ahern – Zakochać się


Tytuł: Zakochać się
Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat
ISBN: 9788377586891
Ilość stron: 414
Cena: 39,99zł

Zakochać się, to kolejna propozycja Cecelii Ahern, mającej zdolność niesienia ciepła w każdy kąt, w którym sięga się po jej ksiązki. Opowieść ta jest zapisem losów Adama Basila i Christine Rose – pary, która po raz pierwszy spotyka się w bardzo nietypowych okolicznościach – kobieta natyka się na mężczyznę, gdy ten próbuje popełnić samobójstwo, skacząc z jednego z dublińskich mostów.  Próbując przekonać go do zmiany decyzji, zawiera z nim umowę, w myśl której przed jego kolejnymi urodzinami, wypadającymi za dwa tygodnie, pokaże mu piękno życia i ostatecznie odwiedzie go od myśli o śmierci.
Bohaterka dopiero po jakimś czasie zdaje sobie sprawę, jak odpowiedzialnego i niewyobrażalnie trudnego zadania się podjęła, sama będąc w sytuacji nie do pozazdroszczenia – właśnie odeszła od męża, który w wyjątkowo okrutny sposób próbuje się na niej mścić i w krótkim czasie stała się świadkiem drugiej próby samobójczej.  Kobieta sama ma problemy z szukaniem szczęścia w życiu, dlatego też wysiłek przekonania Adama do sensu istnienia staje się dla niej wyjątkowo wielki. Jako miłośniczka poradników na każdą okazję Christine decyduje się na skorzystanie z rad jednego z nich, poświęconego afirmacji życia.
Nie wie wówczas jeszcze, że rozpoczęła nie tylko wyścig z czasem, ale też wyścig o miłość – i to wcale nie o tę,  o którą jak się zdawało, początkowo z Adamem walczyła.

Ahern po raz kolejny wychodzi do czytelnika z propozycją niezwykle podnoszącą na duchu, ukazującą wartość tego, co nas spotyka, wskazującą na sens każdego doświadczenia i brak przypadków, celowość wszystkich, nawet najbardziej błahych i trywialnych wydarzeń.
Podkreśla, że czasem sekundy dzielą nas od śmierci i tylko pozornie losowe spotkania, ratują nam życie.
Mimo że proza Ahern nie jest w tym wypadku magiczna, wciąż udaje jej się skutecznie oczarować czytelnika. Autorka ma talent do snucia narracji pełnych optymizmu, ciepła, mądrości i pociechy, od których wcale nie będziemy chcieli się odrywać. Dzięki niej poznamy świat, w którym dobro zwycięża nad złem, a poświęcenie jest należycie doceniane i daje wymierne efekty.
Najbardziej ujmujące jest w niej jednak to, że ta historia mogła przydarzyć się każdemu i – nie oszukujmy się – każdy chciałby ją albo jej podobną przeżyć.
Przyjemna lektura na wolne popołudnie, dzięki której zaczniecie dostrzegać piękno życia, a być może także się zakochacie:)

niedziela, 20 lipca 2014

Nie tylko o łajdakach – Magdalena Kulus


Tytuł: Nie tylko o łajdakach
Autor: Magdalena Kulus
Wydawnictwo: SOL
ISBN: 9788362405312
Ilość stron: 304
Cena: 29 zł

Magdalena Kulus zachwyciła mnie kilka lat temu rewelacyjnym Blondynem i Blondyną i choć jej najnowsza książka nie jest już dziennikiem, lecz powieścią – wzruszeniom, tym razem wywołanych literacką fikcją, a nie doświadczeniami wyrwanymi z życia, nie było końca.
Przyznaję – nie zapowiadało się. Powolna lektura wróżyła odprężającą lekturę o wakacjach od starego życia, jak ją wówczas odczytywałam, a przemieniła się w dzban słów oczyszczających z codziennych emocji, ze złością i smutkiem na czele.
Bohaterką opowieści jest Nastka – dziewczyna, która dotąd nie odcięła pępowiny, nie radzi sobie z dokończeniem pracy magisterskiej, a na dodatek uwikłała się w beznadziejny romans, w który tylko ona zaangażowała się uczuciowo, wciąż będąc wykorzystywaną przez Olka – malarza, traktującego ją jak zabawkę wielokrotnego użytku.
Postanawia ona uwolnić się z pęt niezadowalającej jej codzienności i przenosi się na wieś za Częstochową do rodzinnego domu, z powodu jego wątpliwej urody, nazwanego Maszkarką. W oddaleniu od tego co znane, postanawia zastanowić się nad swoim życiem i przyszłością, a także przepracować smutki oraz udowodnić sobie i innym, że doskonale potrafi sama o siebie zadbać. Wyzwala się z ograniczeń narzucanych jej dotąd przez rodzinę, przyjaciół, uczelnię, a także samą siebie.
Pobyt na wsi od początku nie jest jednak takim, jakim go sobie wyobrażała – krótko po przyjeździe odwiedza ją Olek z jasno sprecyzowanymi zamiarami; rodzice nasyłają na nią całą rodzinną armię, mającą jej doglądać; nieżyczliwy sąsiad daje o sobie znać; plotkarscy mieszkańcy rozsiewają szereg plotek, z których jedna inwencją przewyższa drugą. Na szczęście w całym tym kołowrotku wydarzeń, Nastka poznaje ludzi życzliwych – księdza Grzegorza, angażującego ją w przygotowanie dzieci do Komunii; chorego Tomka i jego rodzinę, która choć niewolna od trudnych doświadczeń, nie poddaje się zwątpieniu, zawsze mając czas dla siebie nawzajem i wreszcie – Juliana, starszego od niej o dwadzieścia dwa lata skrzypka, który choć utracił żonę oraz dziecko dziś spełnia się w zespole.

Nie tylko o łajdakach, to historia o poszukiwaniu samego siebie, wewnętrznym dojrzewaniu, pogoni za miłością i szczęściem, odcięciu pępowiny i wchodzeniu w dorosłość powolnym rytmem wsi, nie zaś pędem miejskim, przy której raz po raz będzie się uśmiechać pod nosem i ronić łzę – kalejdoskop uczuć jest w nią bowiem wpisany.

Jeśli wciąż się wahacie niech zachęci Was stwierdzenie, że to najlepszej jakości polska powieść obyczajowa, dzięki której występujące w niej w obfitości słońce, czułość, troska o drugiego i miłość do zwierząt oraz ludzi emitowane są za pomocą  nieznanego mi rodzaju transmisji wprost do głowy i serca czytelnika. Ciepła, ujmująca i podnosząca na duchu opowieść, ucząca pokory, cierpliwości, podkreślająca siłę przyjaźni, miłości, a przy okazji pokazująca jak łatwo w życiu zgorzknieć i co robić, by do tego nie dopuścić – na przekór niepowodzeniom i przytłaczającego nas ogromu cierpienia, którego na co dzień doświadczamy w postaci chorób, śmierci lub utraty bliskich osób, nałogów w rodzinie, rozpadów związków i in. Kulus za sprawą swojej książki na powrót wlewa w serca czytelników nadzieję i pragnienie, by niestrudzenie podążać swoją drogą do szczęścia, na której z pewnością spotkamy wielu życzliwych ludzi, jeśli tylko zechcemy się na nich otworzyć.
Autorka ta jak żadna inna polska pisarka, potrafi mnie tak dobitnie przekonać, że życie po prostu jest piękne – z wszystkimi jego ograniczeniami i trudami. Przy tym wszystkim jest tak prostolinijna, nie ucieka się sztucznie do wyszukanych fraz, przytacza fragmenty poezji idealnie odzwierciedlające nastroje w książce, że  aż nie sposób jej nie uwierzyć. Polecam - na osłodę!

Relacja ze spotkania autorskiego tutaj.
Recenzja poprzedniej książki Magdaleny Kulus po kliknięciu:
http://shczooreczek.blogspot.com/2011/08/blondyn-i-blondyna-magdalena-kulus.html?q=blondyn+i+blondyna

sobota, 19 lipca 2014

Dzieci wolności - Paullina Simons


Tytuł: Dzieci wolności
Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788379433186
Ilość stron: 352

Paullina Simons zasłynęła w Polsce jako autorka bestsellerowej i poruszającej trylogii, opiewającej losy Tatiany i Aleksandra, rozpoczętej tomem Jeździec miedziany. Historia ta podbiła serca zarówno kobiet, jak i mężczyzn zafascynowanych życiem tej dwójki i od lat zaskarbia sobie sympatię kolejnych pokoleń czytelników.
Dziś, w ręce polskich odbiorców oddany został zapis historii, mającej miejsce wcześniej – Dzieci wolności to pierwsza część powieści traktującej o losach rodziców Aleksandra – Giny i Harry’ego, dwu młodych ludzi, pochodzących z całkowicie odrębnych i zdawać by się mogło, nieprzystających do siebie światów.  Pierwszy raz spotykają się oni, gdy młodziutka wówczas dziewczyna przybywa wraz z rodziną z Sycylii do Bostonu, by w nim szukać szans na lepsze życie. Imperialistyczne Stany Zjednoczone wydają się dla jej najbliższych doskonałym miejscem na rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Gina poznaje Harry’ego Barringtona, który także szuka dla siebie miejsca – jako syn jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych mieszkańców miasta, boryka się z decyzjami dotyczącymi przyszłości: powoli pisze rozprawę doktorską i w nieskończoność odwleka decyzję o oświadczynach przeznaczonej mu przez środowisko dziewczyny. Gdy na jego drodze staje młodziutka imigrantka, nic nie zapowiada jeszcze całkowitej zmiany priorytetów, która stanie się jego udziałem za parę lat.
Ona jednak, od pierwszej chwili wiedziała, że każde zajęcie, którego podejmie się w Bostonie, podyktowane będzie chęcią zaimponowania Harry’emu, dla którego jej serce zaczęło mocniej bić, gdy tylko spojrzała mu w oczy.
Ich drogi rozchodzą się, na krótko po tym, gdy ogłoszone zostały zaręczyny Harry’ego i Alice. Młodzi spotykają się ponownie dopiero po pięciu latach, kiedy już każde z nich poczyniło inne kroki ku przyszłości. Harry’ego olśniewa dorosła już Gina, w niej zaś odżywają skrywane na dnie serca uczucia do wpływowego Amerykanina. Bohaterowie nie potrafią już dłużej powstrzymywać swojego uczucia i na przekór konwenansom, pochodzeniu i zbliżającego się ślubu Harry’ego wplątują się w romans, który całkowicie odmieni losy trzech rodzin, niszcząc to, co przez lata było budowane, w zamian za to co utracone, robiąc miejsce dla nowej przyszłości, w której nie ma nic prócz miłości.

Simons „od pierwszego czytania” zachwyca mnie swoim sposobem narracji i budowania atmosfery powieści. Tkane przez nią historie mają niepowtarzalny klimat, który sprawia, że już zawsze będziemy odczuwali pragnienie wracania do jej książek. Dzieci wolności tętnią życiem, czułością, namiętnością i miłością stawianą na szali z poczuciem przyzwoitości, dumą i rodzinnymi interesami. Słowa autorki działają na wyobraźnię, przenoszą w inne czasy, w rzeczywistość, w której kobiety nie miały jeszcze praw, a ich jedyna szansa  wypowiadania się publicznie respektowana była podczas specjalnych zebrań, na które to z lubością uczęszczała Gina, starając się wyrobić sobie poglądy polityczne.
Simons posiadła nieprzeciętną biegłość w posługiwaniu się słowem i talent to tworzenia absorbujących historii, nawet gdy nie są one monumentalnymi dziełami. Jej powieści nie są efekciarskie, a mimo to oddychają, pozwalają zlać się z bohaterami.
Jeśli urzekł Was Jeździec miedziany, koniecznie zajrzyjcie Dzieciom wolności pod okładkę.
Jeśli jednak wciąż nie znacie losów Tatiany i Aleksandra, równie dobrym pomysłem będzie najpierw poznać historię rodziców bohatera, choć póki co nie jest ona tak dobrze rozegrana, jak doceniona przez czytelników trylogia. Brakuje jej tej obezwładniającej mocy, która każe czytać książkę bez przerwy na oddech, nie jest tak obsesyjna i zachłanna, stanowi raczej przyjemne preludium do historii ulubionej pary z kart literatury.

środa, 16 lipca 2014

Ukryta brama – Eva Völler


Tytuł: Ukryta brama
Autor: Eva Völler
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788323770268
Ilość stron: 448

Ukryta brama to już trzeci tom przygód zakochanych w sobie podróżników w czasie – Anny i Sebastiana. Młoda para, mając za sobą udane misje ocalania biegu historii w Wenecji i Paryżu, tym razem trafia do XIX-wiecznego Londynu, by tam praktycznie bez żadnych wskazówek, zapobiec katastrofie, której ogromu nie mogli się domyślać.
Brak sugestii co do celu i rodzaju misji, miał być dla bohaterów ochroną – był to bowiem najniebezpieczniejszy z ich dotychczasowych przeskoków w czasie, mogący przebiec niepomyślnie jeśli tylko para wiedziałaby zbyt wiele na temat tego, czemu mają zapobiec i jak to zrobić.
O ważkości ich misji, świadczyć mógł status społeczny zapewniony im w Londynie – konto bohaterów wypełniono ogromnym majątkiem, przygotowano dla nich potężną rezydencję z mnogością służby, a ich samych przedstawiono jako parę rodzeństwa wracającą z Indii Zachodnich, gdzie na wielkich plantacjach dorobili się horrendalnego majątku. Podobne zaplecze nigdy wcześniej nie stało się ich udziałem – dotąd wysyłający ich na misje starali się możliwie jak najbardziej obniżyć koszty. Tym razem gra toczyła się o najwyższą stawkę, dołożono zatem wszelkich starań, by wszystko przebiegło w niej pomyślnie i bez jakichkolwiek, chociażby najmniejszych, przeszkód.
Tym, co ściągnęło ich do Londynu była próba zniszczenia wszystkich bram czasu przez jednego ze Strażników, który chciał zapewnić sobie własny przebieg historii w wybranej epoce i niepodzielną władzę nad światem. Zadaniem bohaterów będzie zatem rozpoznanie zdrajcy i powstrzymanie go przed szerzeniem dzieła zniszczenia. Niestety sprawy nie ułatwia ani utracony przez Annę dar wyczuwania niebezpieczeństwa, ani zbyt natarczywi adoratorzy, którym podróżnicy nie mogą zaufać, bojąc się, że wśród nich znajdują się wrogowie, starający się uśpić ich czujność.
Jedyne czym mogą kierować się Anna i Sebastian to instynkt, który jednak nie zawsze prowadzi ich we właściwym kierunku.

Ukryta brama niczym mnie nie zaskoczyła – stanowi dobrą kontynuację serii, którą polubiłam na tyle, by bez obiekcji sięgać po każdy kolejny tom. Tym razem jednak, odczuwałam już jednak pewne znużenie, spowodowane bardzo schematycznie budowaną fabułą – brakuje tutaj zaskoczeń i twistów fabularnych, brakuje niepewności, choć na pewno nie emocji. To powieść przygodowa, która zmierza do jasnego zakończenia, które nigdy nie zostaje zawieszone i nieodgadnione. W prozie autorki cenię sobie wprowadzanie do akcji postaci autentycznych i podkoloryzowanie ich życiorysów, sugerujące, że ich rola w historii była większa niż można by przypuszczać. Tym razem Völler wplotła w narrację Turnera i Stephensona – wybitne postaci swoich czasów – i nadała ich talentom zupełnie nowego znaczenia. Tym co również zwróciło moją uwagę, był znaczny przeskok czasowy – trzecia część nie rozpoczyna się bezpośrednio po zamknięciu poprzedniej, lecz wychyla się dalej: dzięki temu zabiegowi nie jesteśmy już świadkami świeżego związku głównych bohaterów, lecz związku z trzyletnim stażem, który ze strony na stronę staje się coraz poważniejszy.

Polecam lekturę fanom serii Poza czasem. Nie jest może tak rewelacyjna jak poprzednia, ale wciąż smaczna.

Recenzje poprzednich tomów:
http://shczooreczek.blogspot.com/2012/12/magiczna-gondola-eva-voller.html?q=voller

http://shczooreczek.blogspot.com/2013/07/zoty-most-eva-voller.html?q=voller 

czwartek, 26 czerwca 2014

Sarah Jio – Dom na plaży


Tytuł: Dom na plaży
Autor: Sarah Jio
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 9788324025664
Ilość stron: 304
Cena: 34,90 zł
Premiera: 17 lipca 2014

Jestem zachwycona! Sarah Jio została przeze mnie zapamiętana jako autorka Marcowych fiołków, o których bardzo długo było głośno, a do których wciąż nie zdołałam dotrzeć. Odtąd – jej książki będę kupowała w ślepo, wierząc, że czytelnicy nie mogą się mylić i każda kolejna będzie przynosiła tak wiele emocji, jak Dom na plaży.
Słodko-gorzka historia miłości, o jakiej każdy z nas marzy. Niespodziewanej, namiętnej, zdolnej do poświęceń, romantycznej.

Anne to młoda kobieta, która na dniach ma zostać żoną Gerarda. Ich małżeństwo zostało zaaranżowane już  w dzieciństwie. Ich rodziny przyjaźniły się od zawsze, a młody mężczyzna był człowiekiem zamożnym i wymarzonym partnerem dla wielu dziewczyn, toteż bohaterka nie wahała się ani chwili z przyjęciem jego oświadczyn. Kochała go jak brata, a jako, że nie znała innych uczuć, uważała, że to wystarczy. Ziarno niepewności zasiała w niej jednak przyjaciółka Kitty oraz opiekunka – Maxine. W dniu odbywającego się przyjęcia zaręczynowego, Anne decyduje się na wyjazd wraz z Kitty na wyspy Pacyfiku, gdzie służyć będą żołnierzom umiejętnościami zdobytymi w szkole pielęgniarskiej.
Wyjazd jedynie pogłębia jej wątpliwości w stosunku do związku z Gerardem, a poznanie Westry’ego ostatecznie przypieczętowuje jej obiekcje. Dziewczyna zakochuje się, poznając w końcu co to namiętność i troska o drugiego, wynikająca z miłości nie do okiełznania. Młodzi odnajdują przy brzegu Pacyfiku chatkę, którą postanawiają odremontować. Gdy w niej dojrzewa ich miłość, dowiadują się o ciążącej na niej klątwie, sięgającej pamięcią czasy Paula Gauguina, który niegdyś w niej zamieszkiwał i tworzył. Choć Anne przejmuje się zasłyszaną opowieścią, Westry zdaje się ją ignorować. Do czasu, gdy nad miejscem stacjonowania ich obozu zaczynają zbierać się ciemne chmury: para staje się świadkiem morderstwa, które wyjaśnione ma zostać dopiero po wielu latach, niosąc sprawiedliwość i przełamując klątwę.

Wciąż jestem tak rozemocjonowana, że  nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, zdolnych nazwać to to, co dzieje się ze mną na parę chwil po lekturze. Wzruszająca, ściskająca za serce, oszałamiająca.
Wyraziści bohaterowie, kontrastująca ze sobą wojna i przepiękny krajobraz wysp Bora-Bora, karmazyn krwi i biel hibiskusów, dobro i zło. Wyspa, która odmienia, wojna, która niszczy i buduje. Przyjaźń i zazdrość. Klątwa i wiara. Tęsknota i nadzieja. Tak wiele w książce tej połączeń zbudowanych na opozycji, tak wiele wątków, które splatają się ze sobą, tworząc niezwykle emocjonującą opowieść o miłości, rodzącej się w cieniu wojny, w oddaleniu od zobowiązań pozostawionych w domu rodzinnym. Podczas lektury nic nie było w stanie mnie od niej oderwać – żadne obowiązki, żadne plany, żadne zadania do wykonania. Jio całkowicie mnie uwiodła, zakręciła wokół palca i dosłownie przykleiła do snutej przez siebie narracji. Nie było takiej mocy, która mogłaby mnie od tej ksiązki oderwać. Ostatnie kilkadziesiąt stron śledziłam gorączkowo – kartki przewracałam z zawrotną szybkością, mój wzrok obłąkańczo przesuwał się po kolejnych słowach, połowę z nich pomijając, bo nie byłam w stanie doczekać się zakończenia, choć gdzieś w głębi serca je przeczuwałam. Pal sześć! Byłam go pewna, a mimo to z niecierpliwością i lękiem brnęłam przez ostatnie stronice, targana identycznymi emocjami, co bohaterowie: tęsknotą, nadzieją, ale też obawą przed rozczarowaniem. Niewyobrażalny ładunek emocjonalny. I choć moja buzująca od wciąż żywego napięcia opinia, może skłaniać Was do odczytania jej, jako tekstu o kolejnym romansidle jakich wiele – nie dajcie się zwieść. To rewelacyjna historia miłości ulokowana w rzeczywistości ciągłego zagrożenia, w realiach wojennych, podejmująca en passant wiele wątków o cięższej materii, takich jak macierzyństwo i konieczność oddania dziecka obcym ludziom, przemoc i okrucieństwo dowódców, morderstwa, zdrady, depresja poporodowa, podążanie za wyborami rodziców,  nieszczęśliwe, bo zaaranżowane związki. Wiele w niej tajemnic, a i sposób narracji urzeka – przywodzi na myśl Miłość w czasach zarazy, równie cierpliwą i wierną. Żałuję jedynie, że autorka nie zdecydowała się na rozbudowanie niektórych wątków – z całą pewnością byłoby to dla książki korzystne i wartościowe.
Myślę, że dobrze znacie stan kaca książkowego – uważajcie zatem na tę książkę – ona go gwarantuje. I jeśli jeszcze nie znacie Jio – nie wahajcie się ani chwili – pędźcie do księgarni i kupcie wszystko, co tylko jest. Warto!
Chyba nie muszę wspominać jak bardzo chciałabym się znaleźć na Bora-Bora?




Źródło zdjęcia


PS Dziś w Znaku promocja 3za2. Może akurat się skusicie?:)

piątek, 13 czerwca 2014

Zacznijmy od nowa - Abbi Glines


Tytuł: Zacznijmy od nowa
Autor: Abbi Glines
Wydawnictwo: Pascal
ISBN: 9788376422930
Ilość stron: 320
Cena: 34,90

Zacznijmy od nowa to trzeci tom serii poświęconej rozwijającej się miłości Blaire i Rusha. Ich przejścia z dwu poprzednich tomów przypominały mi zabawy dwójki niedojrzałych nastolatków, którzy nie do końca wiedzą co zrobić ze swoim życiem, więc co rusz się na siebie obrażają, godzą, rozstają, znowu godzą, co chwila uprawiają seks i chyba tak naprawdę nie do końca dorośli do tego, by wejść w porządny związek. A „niestety” dziewczyna zachodzi w ciążę, rozrywkowy chłopak przeistacza się w opiekuńczego, zaborczego i statecznego ojca rodziny, dążąc do szybkiego ślubu i – miałam wrażenie – pozyskania ukochanej na własność i do tego z gwarancją.
Tom ten skupia się na ostatnich chwilach przed ślubem i narodzinami dziecka. Czas, który dla pary zakochanych w sobie młodych ludzi powinien być wyjątkowy i spokojny, w wypadku Blaire i Rusha jest taki jak zwykle: pełen negatywnych emocji, stresu, kłopotów rodzinnych. Bohater po raz kolejny musi podjąć próbę uporządkowania swoich relacji z chorą siostrą, odrzucaną przez ojca. I jeśli chodzi o fabułę, to właściwie jej główna linia na tym się kończy. Autorka wprowadza kilka wątków pobocznych, urozmaicających wałkowany już po raz trzeci schemat walk na linii Rush-Nan i jednocześnie komplikujących i tak już zagmatwane drzewo genealogiczne bohaterów. Jeśli powstanie czwarta część, dobrym posunięciem byłoby dołączenie do tekstu rozrysowanego rysu rodziny, bo w tym chaosie można się zagubić.
Glines wierna jest stylowi narracji zaproponowanemu już w pierwszej części – jest niezobowiązujący, lekki, bez zbędnej metaforyzacji, bez poetyzacji, pełen wyrażeń z rejestru potocznego, obfitujący w dynamiczne dialogi i krótkie zdania: taki, który sprzyja lekturze ekspresowej i bezrefleksyjnej.
Bohaterowie nie ulegli znaczącej przemianie od zakończenia tomu poprzedniego – Nan jest wciąż jednakowo irytująca, Rush beznadziejnie dla niej wyrozumiały, a Blaire tradycyjnie cierpliwa do czasu, aż po raz kolejny pakuje swój dobytek i ucieka. Choć zawirowań nie brakuje, tom ten nie jest już tak intensywny jak poprzednie, a przez to chyba bardziej realistyczny, choć jednocześnie mniej porywający. Bo tak – książki Glines mimo częstego odrealnienia, są jednocześnie tekstami wciągającymi.
Kolejny tom perypetii Blaire i Rusha, a w ich mentalności nadal nic się nie zmienia. Wszechobecne „o fuck”, „jestem mokra” i seks uprawiany w każdym miejscu, o każdej porze, bez względu na ludzi, którzy ewentualnie mogliby stać się jego świadkami czy słuchaczami, bo przecież po co komu intymność. Gdyby nie te wstawki, książka ta byłaby dobra, niestety nagminne wtrącenia tego typu coraz silniej mnie męczą i sprawiają, że bezwiednie przewracam oczami, prycham i okropnie się zżymam na niedopasowanie stylistyczne i wyczuwalne zgrzyty. Glines stara się podobnymi wtrąceniami odpowiadać na, w jej mniemaniu, zapotrzebowania czytelnicze młodzieży. Niech tak będzie, ale po co w takim razie cała reszta utrzymywana jest w nieco innym tonie? Nie sposób nie podkreślić kolejny raz uderzającego podobieństwa do E.L. James i jej „wewnętrznej bogini”. Tutaj mamy zewnętrze „o fuck, Rush”.
Taka kultura i język, jacy odbiorcy (tacy odbiorcy jaka kultura?).

Poprzednie tomy:


http://shczooreczek.blogspot.com/2013/11/o-krok-za-daleko-abbi-glines.htmlhttp://shczooreczek.blogspot.com/2014/01/sprobujmy-jeszcze-raz-abbi-glines.html



środa, 28 maja 2014

Miód na serce – Sarah-Kate Lynch


Tytuł: Miód na serce
Tytuł oryginału: The Wedding Bees
Autor: Sarah-Kate Lynch
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378397618
Ilość stron: 320
Cena: 34 zł

Miód na serce to jedna z najcieplejszych, najbardziej podnoszących na duchu i radosnych książek jakie czytałam w ostatnim czasie. Już sama jej okładka przyciąga wzrok i wprowadza w fantastyczny nastrój. Kolorystyka doskonale oddaje to, co znajdziemy w środku – dobroć, serdeczność, promienność, troskliwość, słodycz zamknięta w słoiku miodu i… słońce. Ta opowieść to prawdziwe antidotum na wszystkie smutku. Utrzymana w lekkim, pogodnym tonie staje się z miejsca największą radością dnia i prawdziwym wytchnieniem.
Sugar to trzydziestosześciolatka, która wiele lat temu uciekła sprzed ołtarza, skazując się na utratę kontaktu z rodziną. Od tamtej pory przemierza cały świat wraz ze swoimi pszczołami, które odziedziczyła po ukochanym dziadku i które teraz decydują o ich kolejnych miejscach zamieszkania. To dzięki ich interwencji  bohaterka nie uwikłała się w związek bez przyszłości i to one dają jej radość życia. Brzmi szalenie? Być może, ale gdy zagłębicie się w lekturę, dostrzeżecie, że w tym szaleństwie jest metoda:)
Sugar „Honey” Wallace jest taka jak jej imię – słodka, urocza i nade wszystko – dobra oraz cechująca się niezwykłą kulturą osobistą. Niemalże każdy dzień jest dla niej okazją do niesienia innym pomocy i wprowadzania w ich życie słońca. Wszędzie gdzie pojawi się kobieta natychmiast dzieją się niespodziewane rzeczy: godzą się odwieczni wrogowie, w miejsce uszczypliwości pojawia się życzliwość, ludzie odnajdują sens życia, zdobywają się na odwagę w walce o własne szczęście i radość. Gdy bohaterka stawia swoje pierwsze kroki w Nowym Jorku, niemal natychmiast trafia na staruszka, któremu potrzebna jest pomoc. W wyniku splotu okoliczności poznaje wówczas Theo Fitzgeralda– Szkota, który raz spoglądając jej w oczy od razu wiedział, że jest kobietą, na którą czekał całe życie i nie zawahał się jej tego powiedzieć, budząc jedynie konsternację. Sugar jest bowiem kobietą zranioną, która na zawsze postanowiła zablokować się na miłość. Theo jednak jest nieugięty, a i jej pszczoły mają w jego sprawie wiele do powiedzenia…:)

Bardzo podobało mi się wykorzystanie motywu pszczół – naznaczając je funkcją doradców i przewodników, autorce udało się przekazać sporo wiedzy o tych niezwykle pożytecznych owadach. Wyposażając je w wiele cech ludzkich ukazała ich przydatność dla człowieka i mnogość zadań, przed którymi stoją, a także ich przyzwyczajenia oraz potrzeby. Świetny dodatek edukacyjny, będący wisienką na torcie tej błyskotliwej, zabawnej i ujmującej opowieści o ludzkiej dobroci i korzyściach płynących z grzeczności. Akcja jest miarowa, spokojna, bez żadnych zwrotów, ale przy tym tak niezwykle wciągająca, że nie sposób porzucić lektury na rzecz innych zajęć.
Czytanie tej historii przypomina picie ulubionej herbaty – smak i ciepło powolutku rozchodzą się po całym organizmie, zapewniając doskonałe samopoczucie. Barwna plejada postaci jest zaś niczym miód, który właśnie przy okazji tej książki powinniśmy do gorącego napoju dodać.

Choć Sarah-Kate Lynch była mi do tej pory autorką nieznaną, od tej pory będę sięgała po jej książki w ciemno! Jej narracja jest niewymuszona, lekka, czytając, ma się wrażenie unoszenia się nad ziemią. Rewelacyjne odprężenie po ciężkim dniu. Tytuł tej książki to jej kwintesencja – jest prawdziwym  miodem na serce.
Całkowicie mnie zauroczyła! I uwierzcie – nawet jeśli nie przepadacie za romansami, ta książka Was uwiedzie. Nie spodziewałam się tak przyjemnie spędzonych dni i bez wahania będę tę arcyuroczą opowieść proponować wszystkim znajomym, bez względu na ich dotychczasowe upodobania czytelnicze. Stanowi ona bowiem idealny przykład lektury krzepiącej, podnoszącej na duchu, a przy tym propagującej dobre maniery, grzeczność i łagodność w świecie zwulgaryzowanym i agresywnym. Czytając ją, miałam wrażenie, jakby ktoś bardzo bliski poklepywał mnie po plecach – to historia, z której promieniują jedynie pozytywne emocje. Gorąco polecam!


piątek, 25 kwietnia 2014

Błękit szafiru – Kerstin Gier


Tytuł: Błękit szafiru
Seria: Trylogia czasu
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788323778226
Ilość stron: 364

Błękit szafiru stanowi drugą część Trylogii Czasu – opowieści snutej przez Kerstin Gier, bestsellerową autorkę niemiecką. 
Tom ten rozpoczyna się w miejscu, w którym zawieszona została Czerwieńi rubinu – gdy Gwendolyn i Gideon wracają z początku XX wieku, gdzie po raz pierwszy dali ponieść się, rodzącemu się  w nich uczuciu zakochania. Wszystko wskazuje jednak na to, że ich związek nie będzie rozwijał się zgodnie z zarysowanymi w wielu podobnych książkach ramami. Choć już czytając tom pierwszy, wyczułam nieszczerość Gideona w stosunku do Gwen, dopiero teraz została ona faktycznie wyciągnięta na powierzchnię i zaprezentowana w całej okazałości.
Zanim jednak do tego dojdzie, bohaterowie będą musieli poradzić sobie na soirée, do którego byli sumiennie przygotowywani. Na nim to, Gwen ma bliżej poznać się z hrabią de Saint Germain, któremu wbrew powszechnym oczekiwaniom wcale nie ufa. Jej zadaniem będzie także przekonanie się o winie lub jej braku Paula i Lucy, którzy od lat są ścigani jako przestępcy i zdrajcy, zagrażający realizacji odwiecznego planu.

Część ta wprowadza kilka nowych, ciekawych postaci, nadających jej charakteru, a w wielu miejscach także i humoru. Niewątpliwym asem powieści jest Xemerius – duch demona w postaci kamiennego gargulca. To jego wypowiedzi i nieuchwytna dla wszystkich poza Gwen obecność sprawia, że prezentowane wydarzenia widzimy poprzez inny pryzmat – jego istnienie jest dopełnieniem akcji. Jest on niejako szpiegiem bohaterki, jej trzecim okiem, zdolnym wejść wszędzie tam, gdzie jego obecność z pewnością byłaby niepożądana, gdyby ktokolwiek się jej domyślał, dzięki czemu dziewczyna jest w posiadaniu informacji, których w żaden inny sposób nie mogłaby pozyskać, a które są jej niezbędne do zrozumienia sytuacji w jakiej się znalazła. Xemerius jest także jej suflerem – gdy tylko bohaterka nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości historycznej, duch spieszy jej z pomocą, prezentując kolejne postaci czy też tłumacząc niezrozumiałe słowa. Jego wsparcie jest zatem nieocenione, a jego obecność nadaje całości niewyrażalnego uroku.
Choć nie szczędzi on szczerości i nieraz gorzkiej prawdy, jest jednocześnie pocieszycielem i wybawicielem, tryskającym humorem, a nierzadko także i raczący innych sardonicznym uśmiechem.
Kolejną wprowadzoną postacią jest dziadek Gwen, z którym ta spotyka się w przeszłości. Liczę na to, że to on okaże się jokerem Zieleni szmaragdu.
Tom ów zawieszony zostaje w podobnej sytuacji co poprzedni: gdy sytuacja uczuciowa bohaterów po raz kolejny się komplikuje, stawiając na szali ich dotychczasowe relacje.  Autorka wierna jest stosowanym już raz rozwiązaniom fabularnym, spinając nie tylko poszczególne tomy, ale i całą serię klamrą kompozycyjną.

Błękit szafiru pod względem językowym utrzymany jest na podobnym poziomie, co część wcześniejsza. Stanowią one spójną całość, tak silnie się zlewającą, że podczas czytania książek jedna po drugiej miałam wrażenie ciągłości, nie zaś rozdzielenia na tomy. Śladem podziału są jedynie okazjonalne i lakoniczne przypomnienia niektórych co ważniejszych postaci i wydarzeń, rozgrywających się w Czerwieni rubinu, zwłaszcza zaś epizodycznych, o których czytelnik mógł dotąd zapomnieć.
 Jeśli więc spodobała Wams się poprzednia część i wciąż macie ochotę na kontynuowanie śledzenia losów podróżników w czasie, zachęcam Was do lektury.

Poprzedni tom:

http://shczooreczek.blogspot.com/2014/04/czerwien-rubinu-kerstin-gier.html



niedziela, 20 kwietnia 2014

Czerwień rubinu – Kerstin Gier


Tytuł: Czerwień rubinu
Seria: Trylogia czasu
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 23 maja 2011
ISBN: 9788323734383
Ilość stron: 344
Cena: 24,99
Gdy Gwendolyn kończy szesnaście lat, okazuje się, że obdarzona została ona genem podróży w czasie. Sytuacja jest dla niej o tyle zaskakująca, że przez całe życie do jego przejęcie przygotowywana była jej kuzynka Charlotta. Ona to ukończyła lekcje fechtunku, gruntowny kurs historii i kultury dawnych czasów, poznała leksykę typową dla kilku stuleci wstecz, a także imponująco szybko opanowała języki obce i nauczyła się klasycznych tańców i etykiety dworskiej.
Niestety, to nie ona będzie przenosić się w czasie, lecz Gwen, która żadnej w powyższych umiejętności nie posiadła (za wyjątkiem rozmów z duchami, których nikt poza nią nie widzi), będąc tym samym zupełnie nieprzygotowaną do czekającego ją zadania. Co gorsza, uznana zostaje ona za spiskowca, który zagrozić ma misji nie tylko nie kompletnym beztalenciem, ale przede wszystkim brakiem ogłady i jakiejkolwiek chęci współpracy. Dziewczyna w oczach Mistrzów i swojego współpodróżnika  Gideona uchodzi za wyjątkowo oporną i niezdolną do przysłużenia się wykonaniu zadania. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że to ją zapowiadały przepowiednie i że to jej krew niezbędna jest do zamknięcia kręgu dwunastu.

Drugi podróżnik, Gideon, to wyjątkowo arogancki typ, który (podobnie jak wszyscy pozostali) nie ukrywa niechęci do Gwen ani ogromnego zachwytu nad Charlottą, „stworzoną do wyższych celów”. Chłopak onieśmiela jednak bohaterkę nieprzeciętną urodą, sprawiającą, że serce zaczynało jej przy nim szybciej bić. Tych dwoje będzie musiało dojść do konsensusu, by misja, którą chcąc, nie chcąc muszą wykonać wspólnie, została zwieńczona sukcesem. W interesie Gideona jest ekspresowe przygotowanie Gwen do przeskoków, w jej zaś jak najszybsze przyswojenie niezbędnej wiedzy i pozyskanie sojuszników.
Kerstin Gier zbudowała powieść dla nastolatków opartą na znanym i chętnie (a przy tym gęsto) wykorzystywanym schemacie – ona nieprzygotowana do tego, co ją czeka; on impertynencki i wyniosły, ale za to niewymownie przystojny i onieśmielający. Razem stworzą związek niewolny od słownych potyczek, iskrzącej wymiany zdań oraz… pocałunków, który jednak mimo schematyzmu będzie rozwijał się dość interesująco, tym bardziej, że w moim odczuciu intencje Gideona nie są do końca szczere, co czyni relację tej dwójki dość niejednoznaczną.
Książka ta istnieje poza czasem i to nie tylko ze względu na fabularne wycieczki do XVII i innych wieków, ale przede wszystkim dzięki żywej i barwnej narracji, która wyrzuca czytelnika poza linearność i gwarantuje zapomnienie o upływających godzinach.

Jeśli macie więc ochotę na lekką, niewymagającą, choć angażującą emocjonalnie (na poziomie rzecz jasna płytkich uczuć – przyjemności i ciekawości z poznawania losów bohaterów) lekturę, trylogia rozpoczęta tomem Czerwień rubinu, to coś dla Was. Nie braknie w niej lekcji historycznych i kulturalnych, krztyny romansu, elementu tajemnicy, pięknych kostiumów szytych na miarę, a także radości z poznawania innych niż znane nam światy.
Marzyliście o podróżach w czasie? Oto Wasza szansa!


PS Na podstawie książki film - Rubinrot.





niedziela, 16 marca 2014

5 języków miłości – Gary Chapman


Tytuł: 5 języków miłości
Autor: Gary Chapman
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 978-83-63621-67-4
Ilość stron:
256
Cena:
29,90 zł

O pięciu językach miłości po raz pierwszy usłyszałam podczas którychś rekolekcji wakacyjnych. Już wtedy byłam nimi zachwycona, zdając sobie sprawę, że zawsze najprostsze rozwiązania są najlepsze, a niestety brak wiedzy na ich temat powoduje nieraz ogromne tragedie.
Jako ludzie XXI wieku, jesteśmy złaknieni natychmiastowości i efektów żądanych od zaraz w każdej dziedzinie życia, do jakich nas przyzwyczajono. W związku z tym zżymamy się na siebie i swojego partnera gdy w naszym związku zaczyna coś zgrzytać, co niestety lubi się dziać krótko po ślubie, dostarczając pretekstów do narzekania na sensowność zawierania związków małżeńskich, a my nie potrafimy dokonać przemiany od ręki. Mamy wrażenie, że wypruwamy sobie żyły, by okazać partnerowi miłość, a zamiast tego dostajemy od niego zupełnie nie to, czego byśmy oczekiwali. Frustracja rośnie, nerwy potęgują atmosferę złości, a nasz zbiornik miłości świeci pustkami, kierując nasze myśli zamiast ku szukaniu rozwiązań, np. terapii, ku myślom o rozwodzie.
Nigdy jednak nie pytamy siebie czy tak naprawdę znamy język miłości naszego partnera/męża i czy to nim komunikujemy mu swoje uczucia. Rzadko zdajemy sobie w ogóle sprawę, że coś takiego istnieje. Najczęściej okazujemy przywiązanie swoim językiem, który niezwykle rzadko jest także ojczystym językiem naszej drugiej połówki. W związku z  tym ona „nie czuje” naszej miłości, mimo że my w swoim przekonaniu niestrudzenie ją okazujemy. I odwrotnie – my nie czujemy uczucia partnera, gdyż on okazuje je w swoim języku, tym, który dla nas nie jest wcale najważniejszy.
Kluczem do sukcesu w związku jest zatem poznanie języka miłości naszego partnera i to w nim komunikowanie mu naszych uczuć. Proste? Niezwykle! Efektywne? Nad wyraz!

Gary Chapman wyróżnił pięć podstawowych języków miłości (a wśród nich dialekty), którymi są:
dotyk, wyrażenia afirmatywne, dobry czas, drobne przysługi, przyjmowanie podarunków.
I tak: jeśli Twoim językiem miłości jest dotyk, będziesz wolała, by mąż mocno Cię przytulił, niż zasypywał podarunkami, które być może odbierzesz źle: jako próbę wkupienia się w łaski. Dla niego jednak to właśnie przyjmowanie podarunków jest językiem miłości i najlepszym sposobem na jej okazanie i „poczucie”. On po prostu nie wie, że wolałabyś, żeby złapał Cię za rękę niż przynosił następny bukiet kwiatów, bo on chciałby coś od Ciebie dostać, by poczuć Twe przywiązania i swoje pragnienia projektuje na Ciebie. Należy zatem rozmawiać, poznać swoje języki i w nich się komunikować. Jeśli Ty podarujesz mu nowy zegarek, a on mocno Cię obejmie w towarzystwie znajomych: Twój i jego zbiornik miłości natychmiast się napełni, momentalnie poprawiając atmosferę między Wami.
Genialne rozwiązanie, choć niejednokrotnie wymagające wiele samozaparcia i dyscypliny, zwłaszcza, gdy ojczysty język miłości naszego partnera jest dla nas wyjątkowo trudny.
Chapman w swojej książce prezentuje zarówno przykłady przemawiania w języku naszego partnera, jak również dzieli się doświadczeniami swoimi i swoich pacjentów. Pokazuje, że nawet pary, które od lat nie potrafią się porozumieć i pragną jedynie rozwodu, nagle, za sprawą poznania języka partnera, nie dość, że odbudowują swój związek, to jeszcze czynią go doskonalszym niż kiedykolwiek wcześniej, nawet w okresie wczesnego zakochania.

Za sprawą testów zawartych w tej książce, będziecie mogli zdefiniować swój język i język partnera, a następnie zasięgnąć szeregu rad i odczytać świadectwa innych ludzi.
Warto spróbować, by lepiej i szczęśliwiej żyć.  Z doświadczenia wiem, że to się naprawdę sprawdza! I nawet jeśli teraz wydaje Ci się, że Twój związek jest idealny, prędzej czy później nadejdą kłopoty. Wtedy będziesz już przygotowana/ny. Książka ta to wspaniała pomoc i promocja zdrowych związków, opartych na wzajemnej miłości i zrozumieniu. W moim przekonaniu powinna znaleźć się na półce każdego małżeństwa, najlepiej z dniem powiedzenia sakramentalnego „tak”. Nie masz pomysłu na prezent? To będzie najlepszy wybór!

Jeśli marzy Ci się, by za 50 lat spacerować ze swoim mężem, trzymając się za rękę, z uśmiechem i wciąż tym samym błyskiem miłości w oku, warto zainwestować czas w lekturę tej pozycji, a później realizację jej założeń.

Polecam serdecznie! Genialność tkwi w prostocie.