Post
nieco spóźniony, ale jest. Jednak pamiętam dokładnie, jak to było z tym tortem ;).
27. kwietnia, godzina 18.00.
Mama: Emi, wiesz, że jutro babcia ma urodziny?
Ja: No, wiem...
M: I na pewno doskonale pamiętasz, że jeszcze w grudniu obiecałaś jej tort, a potem po Wielkanocy kłóciłaś się o to, żeby Ci pozwolić go upiec, gdy babcia zasugerowała
konara?
J: Taaak... doskonale pamiętam...
Dodam może, że podczas tej rozmowy byłam na rynku w pracy mamy, ok. pół godziny drogi od domu przy sprzyjającej sytuacji z MPK
(ha ha ha), a w kuchennych szafkach i tak nie miałam żadnych składników. Kieszenie i porfel świeciły pustkami, więc zahaczenie o sklep w drodze powrotnej wypadało. Co robić?...
Wiem, Nigella. U niej znajdę jakiś prosty tort. Na pewno...