Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 6/10. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 6/10. Pokaż wszystkie posty

środa, 11 lutego 2015

"Anna German o sobie" - Mariola Pryzwan

Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 08/2012
Ilość stron: 240


Ostatnio wpadła mi w ręce ta oto książka o Annie German. Piosenkarką zainteresowałam się po emisji znanego pewnie większości z Was serialu i od tamtej pory zapragnęłam dowiedzieć się o niej czegoś więcej.

Na książkę składają się zdjęcia, skany listów, fragmenty wywiadów i wypowiedzi Anny, które mają przybliżyć nam jej historię, charakter, osobowość, zainteresowania. Wypowiedzi posegregowane są tematycznie w konkretne rozdziały.

Czytając, zaczęłam się jednak zastanawiać, czy wycinki prasowe i takie fragmentaryczne kawałki wywiadów rzeczywiście mówią prawdę o piosenkarce. Część z nich jest na pewno wyrwana z kontekstu, część to tylko kreowanie artystycznego wizerunku. Na pewno jest w nich więcej szczerości niż w wywiadach, które w dzisiejszych czasach udzielają tak zwane "gwiazdy". Jednakże niewiele mi to powiedziało o Annie ponad to, co już znałam z serialu. Muszę jednak przyznać, że Mariola Pryzwan odwaliła kawał dobrej roboty tropiąc wypowiedzi i zdjęcia piosenkarki. Na pewno musiało jej to zająć mnóstwo czasu, gratuluję cierpliwości i wytrwałości. Dobrze, że taka książka powstała, stanowi pewien memoriał z życia piosenkarki i jest swego rodzaju upamiętnieniem. Z całą pewnością będzie to perełka w bibliotece każdego fana, czy też fanki Anny German.

Moja ocena;
6/10


*** 
Znikłam na bardzo długo, wybaczcie, ale zupełnie straciłam chęć do czytania. Nadal jej w pełni nie odzyskałam, ale będę się starać wgryzać w nowe powieści i publikować tu od czasu do czasu jakąś opinię. 

wtorek, 9 września 2014

Przywróceni - Jason Mott

Wydawnictwo: MIRA
Data wydania: 11/2013
Ilość stron: 400


Co byście zrobili, gdyby zmarli nagle zaczęli powracać zza grobu? Gdyby zaczęli pojawiać się tacy jak w chwili śmierci, mimo że od ich odejścia upłynęło już sporo czasu? Taką sytuację przeżywają państwo Hargrave, gdy pewnego dnia do ich drzwi puka przedstawiciel rządowy z ich ośmioletnim synem Jacobem, którego stracili kilkadziesiąt lat temu. I nie tylko oni. na całym świecie rodziny odnajdują swoich bliskich, którzy nie wiadomo dlaczego zostali przywróceni do życia. Czy to początek apokalipsy?

Ciężko mi się czytało tę książkę. Nie bardzo spodobała mi się koncepcja "powrotu zza grobu" oraz wykreowane na to reakcje ludzi w książce. Stworzono Biuro do spraw Przywróconych, a ich samych zamykano w specjalnych obozach lub objęto aresztem domowych. Na ulicach pojawiły się patrole wojsk i czołgi. Paranoja. Rozumiem, że sytuacja nie była normalna, ale żeby aż tak? Powieść to takie głupie gdybanie, co by było, gdyby stała się rzecz niemożliwa. Jak dla mnie bez sensu, zmarli to zmarli i nie powrócą. Po co zagłębiać się w takie tematy? Krótko mówiąc książka zupełnie nie przypadła mi do gustu.

Jeśli ktoś ma ochotę, to niech czyta, ale stanowczo lepiej spędzić ten czas przy ciekawszej pozycji, albo wyskoczyć na spacer, korzystając z ostatnich dni ładnej pogody.

Moja ocena: 3/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu MIRA.

piątek, 27 grudnia 2013

Kurier - Robert Muchamore

Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 11/2013
Seria: CHERUB
Tom: 2
Ilość stron: 280

W drugim tomie serii „Cherub” James wraz z przyjaciółmi usiłuje nawiązać przyjaźnie z dziećmi gangstera Keitha Moora, zajmującego się handlem narkotykami. Ich zadaniem jest wyciągnięcie od nowych znajomych jak najwięcej szczegółów o działalności ich ojca, a także zbliżenie się do niego samego i wzbudzenie zaufania na tyle, by uchylił przed nimi rąbka tajemnicy o swoich bandyckich interesach. Z początku wszystko idzie zgodnie z planem, aż do wtrącenia się w sprawę wrogiego gangu, który chce położyć łapy na pieniądzach, należących do Moora. Czy ta nagła nieprzewidziana trudność udaremni cherubinom doprowadzenie misji do końca?

Nieczęsto zdarzało mi się podczas czytania wielotomowych opowieści, by kolejna część była lepsza od pierwszej. Jednakże w tym przypadku tak właśnie jest. Agenci zostają wysłani na najeżoną niebezpieczeństwami i ryzykiem misję, która przez byle nieostrożność może zakończyć się fiaskiem. To sprawia, że czytelnik cały czas siedzi jak na szpilkach i wręcz chłonie całą tę historię.

Fabuła pełna jest nieprzewidywalnych wydarzeń i zwrotów akcji. Nie ma czasu na nudę i bierne oczekiwanie na rozwinięcie. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie wiadomo kiedy umykają kolejne godziny i pomimo tego, że ma się wrażenie, że dopiero się książkę zaczęło, to już się jest na końcu. Nie brakuje też momentów, kiedy czuje się wrzące pod skórą emocje i strach o to, czy dzieciom na pewno nic się nie stanie.

To, co podoba mi się bardzo w stylu autora, to umiejętność „lekkiego” pisania. Wszystko jest idealnie wyważone, nie ma przydługich opisów, czy dialogów – wypełniaczy. Każde słowo ma w powieści swój sens i nawet denerwujące mnie szczegółowe i pełne (na oko) nieinteresujących informacji „wprowadzenie do zadania” głównego bohatera James’a okazało się potem potrzebne do zrozumienia całej podjętej przez agentów operacji.

Niestety na razie zauważyłam jeden minusik, mianowicie to, że dzieciom nigdy nic poważnego się nie dzieje. Nie chce sprawiać wrażenia kogoś, kto tylko czeka na jakieś okropności, ale główni bohaterowie powinni czasem odnieść jakieś rany, zostać zidentyfikowanymi przez wroga, złapanymi przez policję w towarzystwie bandziorów, czy coś w tym stylu. A im się zawsze, pomimo nawet najgorszych trudności, wszystko udaje… Trochę to mało realistyczne, aczkolwiek chyba każdy woli bardziej szczęśliwe zakończenia, a szczególnie, jeśli mamy do czynienia z książkami dla młodzieży.

Ten tom, jak i poprzedni z całą pewnością są godne polecenia zarówno nastolatkom, jak i nieco starszym czytelnikom. Mają niesamowitą moc oddziaływania na wyobraźnię i uczucia. Ogromnie się cieszę, że (głównie dzięki przypadkowi) udało mi się z nimi zetknąć. 

Moja ocena: 
7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Egmont.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Alicja w krainie zombie - Gena Showalter

Wydawnictwo: Harlequin
Data wydania: 09/2013
Cykl: White Rabbit Chronicles 
Tom: 1
Ilość stron: 512


Bohaterka powieści nie ma w życiu lekko. Nie może wychodzić wieczorami, spotykać się ze znajomymi, czy jeździć na szkolne wycieczki. A wszystko dlatego, że jej ojciec jest przekonany o istnieniu zombie, które tylko czekają na to, by pożywić się jego bliskimi. Alicja uważa go za paranoika do czasu fatalnego wypadku, kiedy z przerażeniem odkrywa, że jej rodzic miał absolutną rację. Od tej pory dziewczyna musi stawić czoło istotom zza grobu, by chronić tych, których kocha. Niespodziewanie zdobywa cennych sprzymierzeńców...

Wbrew tytułowi książka nie jest zbyt podobna do "Alicji w krainie czarów". Na początku pojawia się biały królik, który potem co jakiś czas o sobie przypomina. Oprócz tego bohaterki obu powieści tak samo się nazywają i mają dość "oryginalnych" ojców. Na tym jakiekolwiek części wspólne się kończą. Tak więc książka mogłaby mieć zupełnie inny tytuł a główna postać imię. Tylko wtedy nie zwracałaby już tak na siebie uwagi czytelników.

Czyta się bardzo szybko. Kolejne strony przeciekają między palcami. Przygody Alicji wciągają od pierwszej strony, kibicujemy jej walce z zombie oraz kiełkującemu związkowi z największym szkolnym przystojniakiem-zabijaką.

W tej powieści nie mamy do czynienia z klasycznymi zombie, zjadającymi mózgi. Te tutaj żywią się ludzkimi duszami. Aby z nimi walczyć trzeba oddzielić ducha od ciała. Dosyć ciekawa koncepcja, ale ja wolę chyba tradycyjne umarlaki, goniące za zawartością czaszki.

Czas z lekturą spędziłam miło, nie nudziłam się, lecz zrelaksowałam. Brakowało mi jednak większej ilości nawiązań do "Alicji w krainie czarów" a walka z zombie na poziomie duchowym wydawała mi się zbyt wydumana. Mogę z całą pewnością polecić tę książkę młodzieży, na pewno będziecie się przy niej dobrze bawić. Dla osób nieco starszych też się nada, jeśli tylko nie macie jakichś wysokich wymagań, czy oczekiwań, a chcecie się po prostu odprężyć przy niezobowiązującej powieści.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Harlequin.

A na zakończenie jeszcze pioseneczka, która mi się podczas czytania bardzo z książką skojarzyła:

środa, 25 września 2013

Książkowo oraz filmowo ("Sekrety kobiet złotnika" & "Piąta pora roku")

"Sekrety kobiet złotnika" - Jeanne Bourin

Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 06/2013
Ilość stron: 478

Zbliża się ślub najstarszej córki złotnika Szczepana Brunela. Rodzina szykuje się na to wielkie wydarzenie, nikt nie spodziewa, że stanie się ono początkiem serii nieszczęść i tragedii. Kuzyn pana młodego rozpala burzę namiętności w żonie złotnika, a sam zakochuje się w świeżo upieczonej mężatce. Usiłuje ją uwieść, pod siłą jego naporu dziewczyna stopniowo słabnie. Gdy ona i jej młodsza siostra zostają porwane, na jaw wychodzą jej prawdziwe uczucia i rozpoczyna się wieloletni romans, który zniszczy wszystko, co stanie mu na drodze...
Dawno nie czytałam tak dobrej powieści obyczajowej. Historia rozgrywa się w średniowieczu, wspaniale przedstawione są zwyczaje i codzienność ludzi tamtych czasów. Bohaterowie dają się porwać uczuciom i wichrom namiętności. Rzadziej myślą, częściej działają. To bardzo interesujący portret wieloosobowej rodziny, gdzie każdy ma jakieś swoje marzenia, plany na przyszłość, które potem zderzają się z bolesną rzeczywistością. Ciekawym doświadczeniem jest zobaczyć, jak los może odmienić każde zamiary, rzucić w zupełnie inne miejsce, niż chciało się być. To bardzo mądra powieść, ukazuje, że życie nie może być tylko cudowne lub nieszczęśliwe, lecz że jest mieszaniną tych dwóch rzeczy oraz że w każdej sytuacji należy szukać pozytywów, a także cierpliwie czekać, bo kiedyś na pewno fortuna się odmieni. 
Książka porywa od pierwszej strony. Ogromnie się cieszę, że miałam okazję się z nią zetknąć. Dołączyła do grona moich ulubionych powieści, na pewno za jakiś czas przeczytam ją jeszcze raz. Tymczasem gorąco polecam ją każdemu, kogo pasjonują emocje i życiowe zawirowania. Naprawdę warto!

10/10 - prawdziwy hit!


"Piąta pora roku"

Reżyseria: Jerzy Domaradzki
Data premiery: 12/2012
Czas trwania: 1 godz. 36 min.

Po śmierci ukochanego Barbara chce udać się nad morze, gdzie się poznali, by jeszcze raz przeżyć te cudowne chwile we wspomnieniach i na zawsze się z nim pożegnać. Wynajmuje kierowcę - Wiktora i razem udają się w podróż. Nie przebiega ona zbyt gładko, podczas jazdy dają o sobie znać różnice w charakterze i podejściu do życia. Nie obywa się też bez przykrych przygód, które doprowadzają do kolejnych sprzeczek. Wkrótce jednak nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Czy przerodzi się ona w coś więcej?
W filmie udział wzięli bardzo dobrzy aktorzy między innymi Marian Dziędziel, moja ulubiona Ewa Wiśniewska i Andrzej Grabowski. Role odegrane są świetnie. Mam wrażenie, że ta trójka dała z siebie więcej niż przewidziano w scenariuszu. Mimo to film jest dosyć nudny, jest parę zabawnych gagów, ale generalnie cała ta podróż dłuży się niemiłosiernie. Jadą, jadą i jadą i dojechać nie mogą... Choć fabularnie to i tak jedna z lepszych polskich produkcji ostatnich lat. Pokazuje, że nigdy nie jest za późno na miłość i że trzeba po prostu dać szansę uczuciu. Na pewno warto obejrzeć, choć bez specjalnej straty dla przebiegu wydarzeń, można przy tym skupić się też na przykład na szydełkowaniu, czy innej robótce, lub też wyjść na chwilę i zrobić sobie kolację. Dobry na popołudnie po pracy, gdy się jest padniętym i nie ma ochoty wytężać mózgownicy. 

6/10

Za możliwość przeczytania książki i obejrzenia filmu dziękuję serdecznie Księgarni Merlin. 
Tutaj możecie nabyć:

czwartek, 19 września 2013

Prawda - Michael Palin

Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 06/2013
Ilość stron: 336


Keith Mabbut, eks-dziennikarz, marzący o karierze pisarza, otrzymuje pewnego dnia zlecenie na napisanie biografii żywej legendy wśród ekologów i bojowników o naturalne środowisko - Hamisha Melvilla. Zlecenie jest bardzo dobrze opłacane, wydaje się być bez żadnych haczyków, ani ukrytych klauzul. Keith zastanawia się, czemu to właśnie jego wybrano do tego zadania, wprawdzie coś tam kiedyś osiągnął, ale potem już nigdy nie powtórzył tego sukcesu i od lat utrzymywał się z błahych tekstów na zlecenie. Hojna oferta bierze jednak górę nad rozsądkiem i wkrótce Mabbut wyrusza do Indii, by poznać Hamisha i na podstawie wywiadów i obserwacji stworzyć o nim książkę.

Muszę powieść pochwalić za bardzo ciekawe opisy życia podrzędnego pisarzyny w wielkim mieście, jego próby związania końca z końcem a także fragmenty o osobistych rozterkach - rozstaniu z wieloletnią partnerką Krystyną (polką!), a także trudnościach z utrzymaniem kontaktu z dorosłymi dziećmi. Tutaj autor stworzył interesujący obraz mężczyzny w średnim wieku, który stoi na życiowym zakręcie i nie wie, co ma dalej ze sobą począć. Wtedy jak z nieba spada mu intratne zlecenie, nie dość, że z wielkim wynagrodzeniem, które pozwoliłoby mu spłacić długi, to jeszcze w jego guście. No nie oszukujmy się... takie rzeczy się zdarzają!

Nasz bohater wyrusza do Indii w podróż, która odmieni jego życie. No właśnie... Jak dla mnie coś mało przełomowa jest ta wycieczka. Gdybym ja odbywała taką samą, na pewno nie wpłynęła by ona na mnie na tyle by choć myśleć o porzuceniu dotychczasowego życia i poświęceniu się walce z środowisko. Ale na Mabutta, który zobaczył kilka biednych wiosek i wyniszczających je korporacji, to wszystko działa uderzająco i przekonuje do diametralnej zmiany.

No i jeszcze Hamish. Naprawdę chciałabym wierzyć, że na świecie są ludzie gotowi pomóc bezinteresownie innym, dający z siebie wszystko, nie oczekując nic w zamian. No ale cóż, wyrosłam już z bajek, więc od początku coś mi w tej postaci nie pasowało. Koniec pokazał, że niestety miałam rację...

W moim przypadku powieść nie skłoniła do jakichś głębszych refleksji, wbrew temu, co sugerowałby intrygujący tytuł, tekst zawarty na okładce, czy opis. Była to ot taka sobie zwykła opowiastka na wolny wieczór, czasem zabawna, a niekiedy nieco nudnawa i bez potrzeby przedłużająca się. Nie polecam, ale też  nie zniechęcam, chcecie to przeczytajcie i przekonajcie się sami, może na Was zrobi większe wrażenie.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie AIM Media.

wtorek, 10 września 2013

Szpiedzy na Bałkanach - Alan Furst

Recenzja bierze udział w konkursie dla syndykalistów.

Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 07/2013
Ilość stron: 344


Wojna w Grecji nadchodzi coraz szybciej. Pracownik tajnej komórki policyjnej Costa Zannis wie o tym najlepiej. Angażuje się w utworzenie trasy przerzutowej zbiegłych żydowskich uciekinierów z Niemiec do Turcji. Przedsięwzięcie nie jest łatwe. Należy postarać się o fundusze do opłacania celników, a także ludzi, którzy będą eskortować uciekinierów z miejsca na miejsce. Najtrudniejsze jest zdobycie wiz do Turcji. Aby to osiągnąć Zannis będzie musiał wykorzystać wszystkie swoje kontakty...

Choć opisałam treść fabuły pod kątem tras przerzutowych, nie koncentruje się ona tylko na nich. Tak naprawdę powieść zaczyna się od zagadkowego morderstwa, potem ukazuje życie w wojsku, następnie organizowanie ucieczek Żydów i tajne misje szpiegowskie oraz dyplomatyczne. W gruncie rzeczy przedstawia kilka niezupełnie spójnych ze sobą wydarzeń, które nie splatają się razem w sensowny koniec. To trochę tak, jakby autor miał wiele pomysłów i chciał jak najwięcej z nich zawrzeć w swojej książce, przez co wszystkie wydają się jakby niedopracowane, braknie im szczegółów. Już same trasy przerzutowe to ciekawy motyw, z chęcią czytałabym tylko o nich, bez reszty niepotrzebnych pobocznych wątków. Uwierzycie, że pisarz-zdolniacha wcisnął jeszcze do tej cienkiej książki dwa romanse?!

Costa Zannis jest takim bohaterem, o przygodach którego można by stworzyć kilkutomowy cykl powieści detektywistyczno-kryminalnych. Przystojny, charyzmatyczny, inteligentny - no normalnie tajny agent z krwi i kości.

Powieść, jak na historię osadzoną w czasach II Wojny Światowej, jest mało tragiczna. Cały czas czekałam na jakieś niepowodzenie, czy też na to, że bohaterowie zdadzą sobie wreszcie sprawę z tego, że jest wojna i przestaną żyć tak jak dawniej, chodzić do restauracji czy na imprezy, a tu w zasadzie do samego końca pełen luzik. I w sumie oprócz chwili stresu na przedostatniej stronie dalej też wszystko toczy się gładko. Za słodkie to zakończenie, oj za słodkie, zupełnie odrealnione...

Generalnie powieść miała duży potencjał, trasy przerzutowe były naprawdę świetnym pomysłem, tyle że w wykonaniu coś nie zatrybiło. Wielka szkoda.

Moja ocena:
5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Sonia Draga.

Baza recenzji Syndykatu ZwB

niedziela, 8 września 2013

Papieżyca Joanna - Donna Woolfolk Cross

Wydawnictwo: Książnica
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 432

Każdy z nas ma jakieś marzenia. Jedni pragną bogactwa, podróży, sławy, inni szczęśliwej rodziny, stabilizacji zawodowej itd... Niektóre z marzeń łatwo spełnić, a nad innymi trzeba się napracować i liczyć się z tym, że nie zawsze osiągniemy upragniony cel. Żeby podążać za marzeniem trzeba mieć siłę i odwagę. Nie dać się pokonać przeciwnościom losu czy konwenansom.

Taką siłę ma w sobie Joanna, młoda córka angielskiego kanonika, która od życia pragnie czegoś więcej niż tylko szybkiego zamążpójścia, bandy dzieci i ciężkiej pracy na gospodarstwie. Marzy o tym by się uczyć, czego surowo zabrania jej ojciec, gdyż jest to niezgodne z naturą kobiet. Joanna jednak dopina swego najpierw, namawiając starszego brata by nauczył ją czytać i pisać, potem robiąc wrażenie na wędrownym uczonym. Nadchodzi jednak czas, gdy nie ma już nikogo, kto mógłby przekazać jej nową wiedzę i aby móc dalej poznawać świat musi podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu, która na zawsze odmieni jej dalszy los...

Legenda głosi, że naprawdę istniała kobieta, której udało się oszukać kościelnych dostojników w kwestii swojej płci i zostać papieżem. Tyle, że gdy prawda wyszła na jaw, jej pontyfikat wymazano ze wszystkich dokumentów. A historycy po dziś dzień dzielą się na tych, którzy uważają, że papież Joanna istniała i tych, którzy dowodzą, że to tylko wyssana z palca bujda. Także jak było naprawdę trudno dociec, co jednak nie wpływa na fakt, że autorka skrzętnie pozbierała wszelkie dostępne skrawki informacji i stworzyła z nich (nieco naginając dla swoich potrzeb fakty) interesującą i emocjonującą książkę.

Zbeletryzowane dzieje Joanny zaczynają się od jej urodzenia, opowiadają o trudach dzieciństwa i młodości, potrzebie wiedzy i pogoni za nią. O życiu w średniowieczu czyta się bardzo przyjemnie, gdyż można się zapoznać z wieloma przykładami codziennej pracy, obowiązków, zwyczajów i tradycji tamtego okresu. Pikanterii dodaje kiełkujący związek Joanny, który nie może przetrwać, jest wbrew wszelkim konwenansom i zasadom społecznym. Niestety, gdy bohaterka przybywa do Rzymu, zaczyna się robić nieco nudniej, te ostatnie 150 stron, czytałam w tydzień, a wcześniejsze 250 w jeden dzień. Jakoś bardziej ciekawiły mnie jej zmagania z przeciwnościami losu, a nie gdy wszystko szło jej jak po maśle...

Mam zastrzeżenia co do tytułu, nie rozumiem po co użyto żeńskiej formy, skoro w powieści znajdziemy tylko zwrot "papież Joanna". I moim zdaniem tak wyglądałby lepiej na okładce.

Podsumowując, "Papieżyca Joanna" to zajmująca powieść historyczna, którą czyta się ekscytująco z myślą, że być może choć część wydarzeń w niej zawartych pokrywa się z prawdą. Niestety przy końcu jej poziom trochę spada, ale chęć poznania finału pcha dalej do czytania. Polecam miłośnikom ciekawostek historycznych, a także tym, którzy mają ochotę na powieść o kobiecie przełamującej bariery i stereotypy.

6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

sobota, 17 sierpnia 2013

Wieczorem przyjdź na Zocalo - Michał Głombiowski

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 358

Kogo z was nie nęcą podróże do odległych egzotycznych krain? Pełnych zapierających dech w piersiach widoków, zabytków, nieznanej kultury i cudownych opowieści...

Autor książki relacjonuje nam swoją podróż po Meksyku, Gwatemali, Salwadorze i  Hondurasie. Zwiedził słynne miasto Majów Chitzen Itza, pływał po rzekach w poszukiwaniu flamingów, uczestniczył w wieczornych tańcach w sercach wielu miasteczek - placach zwanych Zocalo.

Uwielbiam historie o podróżach do innych krajów, których sama pewnie nigdy nie będę miała okazji odwiedzić. Dzięki tak zwanym powieściom podróżniczym mogę wiele się o nich dowiedzieć. Nie inaczej było z "Wieczorem przyjdź na Zocalo", dzięki której poznałam nieco bliżej dzieje starożytnej cywilizacji Majów oraz teraźniejsze zwyczaje i tradycje mieszkańców Meksyku i okolic. W książce czegoś mi jednak brakowało. Na początku nie potrafiłam sobie tego do końca uzmysłowić, ale po przemyśleniach odkryłam, że tym czymś jest... humor oraz opisy przemyśleń i przeżyć wewnętrznych bohatera. Powieść jak dla mnie jest z lekka przyciężka, brak w niej jakiś zabawnych anegdot czy ironii. Przyzwyczaiłam się do literatury podróżniczej w stylu Wojciecha Cejrowskiego (przeczytałam sporo jego dzieł) i chyba dlatego "Wieczorem..." wydała mi się zbyt sucha, momentami nawet jak książka naukowa lub też historyczna.

Dla miłośników podróży ta powieść jest bezcenna, zawiera mnóstwo ciekawych informacji, które naprawdę warto znać. Jest jednak pisana bez szczególnych emocji, bardziej na bazie suchych faktów, niż przeżyć z nimi związanych. Także, co kto lubi, przeczytać na pewno warto.

6/10

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Uwaga!

Wszystkie teksty zawarte na niniejszym blogu chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.