Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Harlequin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Harlequin. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 listopada 2013

Alicja w krainie zombie - Gena Showalter

Wydawnictwo: Harlequin
Data wydania: 09/2013
Cykl: White Rabbit Chronicles 
Tom: 1
Ilość stron: 512


Bohaterka powieści nie ma w życiu lekko. Nie może wychodzić wieczorami, spotykać się ze znajomymi, czy jeździć na szkolne wycieczki. A wszystko dlatego, że jej ojciec jest przekonany o istnieniu zombie, które tylko czekają na to, by pożywić się jego bliskimi. Alicja uważa go za paranoika do czasu fatalnego wypadku, kiedy z przerażeniem odkrywa, że jej rodzic miał absolutną rację. Od tej pory dziewczyna musi stawić czoło istotom zza grobu, by chronić tych, których kocha. Niespodziewanie zdobywa cennych sprzymierzeńców...

Wbrew tytułowi książka nie jest zbyt podobna do "Alicji w krainie czarów". Na początku pojawia się biały królik, który potem co jakiś czas o sobie przypomina. Oprócz tego bohaterki obu powieści tak samo się nazywają i mają dość "oryginalnych" ojców. Na tym jakiekolwiek części wspólne się kończą. Tak więc książka mogłaby mieć zupełnie inny tytuł a główna postać imię. Tylko wtedy nie zwracałaby już tak na siebie uwagi czytelników.

Czyta się bardzo szybko. Kolejne strony przeciekają między palcami. Przygody Alicji wciągają od pierwszej strony, kibicujemy jej walce z zombie oraz kiełkującemu związkowi z największym szkolnym przystojniakiem-zabijaką.

W tej powieści nie mamy do czynienia z klasycznymi zombie, zjadającymi mózgi. Te tutaj żywią się ludzkimi duszami. Aby z nimi walczyć trzeba oddzielić ducha od ciała. Dosyć ciekawa koncepcja, ale ja wolę chyba tradycyjne umarlaki, goniące za zawartością czaszki.

Czas z lekturą spędziłam miło, nie nudziłam się, lecz zrelaksowałam. Brakowało mi jednak większej ilości nawiązań do "Alicji w krainie czarów" a walka z zombie na poziomie duchowym wydawała mi się zbyt wydumana. Mogę z całą pewnością polecić tę książkę młodzieży, na pewno będziecie się przy niej dobrze bawić. Dla osób nieco starszych też się nada, jeśli tylko nie macie jakichś wysokich wymagań, czy oczekiwań, a chcecie się po prostu odprężyć przy niezobowiązującej powieści.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Harlequin.

A na zakończenie jeszcze pioseneczka, która mi się podczas czytania bardzo z książką skojarzyła:

sobota, 10 sierpnia 2013

Dynastia Tudorów. Król, królowa i królewska faworyta – Anne Gracie


Tytuł oryginału: The Tudors: The King, the Queen, and the Mistress
Wydawnictwo: Harlequin
Gatunek: powieść historyczna
Cykl: Dynastia Tudorów
Tom: 1
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 367


Szesnastowieczna Anglia. Król Henryk VIII jest coraz bardziej zawiedziony brakiem narodzin upragnionego potomka. Grono arystokracji dokładnie wyczuwa jego nastroje i by zapewnić sobie wyższą pozycję na dworze, podsuwa mu nową kochankę – Annę Boleyn. Dziewczyna uwodzi króla i obiecuje dać mu wymarzonego dziedzica. Lecz aby dziecko mogło legalnie dziedziczyć tron potrzebne jest, by Henryk i Anna się pobrali. Król rozpoczyna wysiłki, aby uzyskać rozwód z królową Katarzyną Aragońską, które jak wiemy doprowadzą do nowego rozdziału w historii Anglii.

Życiem Henryka VIII jestem zafascynowana odkąd obejrzałam film „Kochanice króla” ze wspaniałą Natalie Portman w jednej z głównych ról. Zrobił na mnie ogromne wrażenie i sprawił, że zaczęłam bardziej interesować się tym, jak doszło do wyrwania się Anglii spod władzy papieża. Kiedy zatem nadarzyła się okazja do sięgnięcia po pierwszy tom „Dynastii Tudorów” oparty na słynnym serialu, nie wahałam się ani chwili. Wprawdzie nie miałam jak dotąd okazji obejrzeć filmowej wersji od deski do deski, czasem tylko jakieś fragmenty pojedynczych odcinków, to i tak dostrzegłam duże podobieństwo obu dzieł. Nie ma się co temu dziwić, w końcu nawet na okładce zawarty został napis, że książka powstała na podstawie scenariusza serialu. I to jest właśnie jej największa wada. Co do fabuły nie ma się co czepiać, w końcu napisało ją samo życie, ale forma przekazu tej historii jest jak dla mnie dość marna. Autorka zrobiła to, co może każdy – otworzyła scenariusz na laptopie, włączyła sobie obok film i wprowadziła po prostu kilka poprawek, by zwykły śmiertelnik mógł go przeczytać. W powieści nie ma niestety wielu opisów (a tak bardzo chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej, o strojach, zwyczajach, posiłkach, czy sposobie urządzania rezydencji w tamtych czasach) ani przemyśleń bohaterów, w zasadzie zawarte są w niej tylko same dialogi. Dawniej uznałabym to za największą zaletę i wielbiła książkę pod niebiosa za taki styl, gdyż interesowała mnie tylko akcja i nic więcej, lecz teraz takie coś już u mnie nie przejdzie. Mam znacznie wyższe oczekiwania od powieści i przykro mi to stwierdzić, ale „Dynastia Tudorów” im nie sprostała. Nie czułam przyjemności czytając ją, wszystko było takie suche i nijakie. Za plus można uznać jedynie to, że poznałam historię Henryka i Anny z nieco innej perspektywy i dowiedziałam się kilku ciekawych faktów historycznych (poznałam na przykład powiązania między królewskimi rodami).

No cóż, miałam nadzieję, że będzie to emocjonująca lektura na wakacyjny wyjazd nad morze, lecz niestety rozczarowałam się nią. Spodziewałam się zupełnie czego innego i generalnie byłam zawiedziona. Książka jest specyficzna, dobra na pewno dla tych, którzy jeszcze nie oglądali serialu, bo potem zwyczajnie będzie im się nudziła. Jak ktoś woli, jak jest mało opisów, to też polecam, a reszta czytelników niech sama wybierze, czy „Dynastia Tudorów” jest w ich typie. Na pewno warto poświecić jej czas ze względu na kontekst historyczny, szkoda tylko, że nie została napisana w lepszym stylu.

Moja ocena:
5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Harlequin.

piątek, 14 czerwca 2013

Dogonić szczęście - Lucy Gordon

Tytuł oryginału: The Italian's Wife by Sunset,
The Mediterranean Rebel's Bride,
 The Millionaire Tycoon's English Rose

Wydawnictwo: Harlequin
Rok wydania: 2013
Gatunek: romans
Ilość stron: 459

"Czasami jedynym sposobem na pokazanie komuś, jak bardzo go kochasz, jest pozwolić mu odejść."

Trzej bracia Rinucci - Carlo, Ruggiero i Francesco poszukują swojej jedynej miłości. Pewnego dnia Carlo spotyka Dellę, która wydaje się być dla niego stworzona, lecz przeszkodą dla ich związku jest to, że kobieta jest starsza od niego prawie o dziesięć lat. Czy różnica wieku stanie im na drodze do szczęścia? Ruggiero nie może się pogodzić ze zniknięciem ukochanej - tajemniczej Sapphire. Kiedy testuje nowy motocykl, wydaje mu się, że widzi ją i dochodzi do wypadku. Podczas rekonwalescencji dowiaduje się, że to nie Sapphire do niego wróciła, lecz jej kuzynka przyjechała by powiedzieć mu o jej śmierci oraz o tym, że ma syna. Czy Ruggiero pogodzi się ze stratą i będzie w stanie pokochać małego sierotę? Francesco jest na zabój zakochany w Celii. Jedyny problem polega na tym, że ona jest niewidoma. Mężczyzna robi wszystko, by otoczyć ją opieką, co samodzielnej dziewczynie niezbyt się podoba i postanawia z nim zerwać. Jednak oboje wiedzą, że są dla siebie stworzeni i nie mogą bez siebie żyć. Czy uda im się odbudować związek?

Pewnego wieczoru sięgnęłam sobie po "Dogonić szczęście", zaczęłam czytać i zanim się zorientowałam już kończyłam i był środek nocy. Bracia Rinucci dostarczyli mi mnóstwa niezapomnianych wrażeń. Przeżywałam z nimi ich rozterki i problemy miłosne, cieszyłam się gdy wszystko zmierzało ku dobremu.
Wiadomo, że powieść jest przewidywalna, ale nie o fabułę tu chodzi, lecz właśnie o emocje, które wywołuje. Przyznam, że gdy doszłam do zakończenia, żałowałam, że nie ma dalszego ciągu. Ostatnio najlepiej mi się czyta właśnie tego typu miłe i spokojne książki. Muszę koniecznie załatwić sobie ich więcej.

Dawniej nie lubiłam romansów, ale ostatnio w miarę czytania coraz bardziej się do nich przekonuję. To jednak świetna, lekka i niezobowiązująca rozrywka. Zabiorę ze sobą na pewno na wakacje nad morze kilka pozycji.

To była pierwsza powieść Lucy Gordon, jaką miałam okazję przeczytać i stwierdzam, że z przyjemnością sięgnę po inne jej dzieła. Pisze bardzo dobrze, językiem, którego wszyscy używamy na co dzień, bez zadęcia, czy nadmiernego patosu.

Co tu więcej jeszcze mówić? Chyba tylko jedno - polecam, polecam i jeszcze raz polecam!

Moja ocena:
5/6

Za możliwość przeczytania fantastycznej książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Harlequin.

piątek, 26 kwietnia 2013

"Słodkie słówka" - Susan Mallery

Tytuł oryginału: Sweet Talk
Wydawnictwo: Harlequin/MIRA
Gatunek: romans
Cykl: Siostrzyczki
Tom: 1
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 348



Claire Keyes ma wielki talent – potrafi wspaniale grać na pianinie, odwzorować dopiero co zasłyszane melodie. Dzięki nauce od najmłodszych lat stała się osobą sławna i zarabiającą miliony. Ale jak wiadomo za sukcesy trzeba płacić. Claire od lat nie dogaduje się z siostrami, które winią ją o to, że odeszła z domu w dzieciństwie oraz odebrała im matkę. W życiu uczuciowym także kicha, choć dziewczyna ma już dwadzieścia osiem lat, to jak dotąd ani razu nie była z facetem.
Do tego dochodzą nagłe ataki paniki, które ni z tego ni z owego zaczynają męczyć ją w czasie koncertów i prowadzą do duszności. Kiedy więc nagle dzwoni do niej młodsza siostra Jesse z prośbą, by przyjechała zaopiekować się swoją bliźniaczką Nicole, która będzie przechodzić operację, Claire od razu rzuca wszystko i już następnego dnia przybywa do rodzinnej mieściny. A tam okazuje się, że Nicole wcale nie chce jej widzieć i posyła ją do diabła. Claire postanawia jednak się nie poddawać i odnowić dawno utracone relacje z najbliższymi. Czy uda jej się osiągnąć cel?

Pewnego ranka usiadłam do czytania tej książki... i nie ruszyłam się z miejsca dopóki jej nie skończyłam. :) Wciąga. I to jak! Jest to kolejna idealna na wiosnę powieść, po którą miałam przyjemność sięgnąć. Bohaterki przeżywają miłosne perypetie, niczym w „Modzie na sukces”. I nie jest to bynajmniej zniewaga. Chodzi mi o to, że związki zmieniają się jak w kalejdoskopie. Jesse wyrywa męża Nicole, Nicole jest w bardzo zażyłych relacjach z Wyattem, a on sam ogląda się za Claire. Cały czas jest zatem ciekawie i ekscytująco.

Podobała mi się postać Nicole. To kobieta z krwi i kości, która walczy o swoje i nie da sobie w kaszę dmuchać. Claire przy niej jest niczym sierotka, nie potrafi wyrazić swojego zdania i zamiast powiedzieć stanowczo „nie”, kiedy coś jej nie pasuje, tworzy nieprawdopodobne historie i sytuacje, które mają sprawić, że rzeczy będą się toczyły po jej myśli, a jednocześnie nikogo nie urażą. Fajnie było obserwować, jak w trakcie fabuły powoli się przeobraża i „dorasta”.

„- Kim ty naprawdę jesteś? - zapytał mimowolnie.
- Słucham?
- Ty nie jesteś z tego świata.
- Ale chcę być. Ten inny wcale nie jest taki przyjemny.”

Ogromnie się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że „Słodkie słówka” są pierwszą częścią trylogii o siostrach Keyes. Premiera drugiego tomu „Słodka wolność” 24 maja, przyznam szczerze – nie mogę się doczekać. Koniecznie muszę poznać dalsze losy bohaterek, które już zdążyły podbić moje serce.

Cóż mogę jeszcze rzec? Chyba tylko gorąco polecić wam wszystkim tę powieść. Spędzicie z nią kilka godzin pełnych wzruszeń, podniecenia i wielu innych czytelniczych uniesień. Naprawdę warto po nią sięgnąć! :)

Moja ocena: 
5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Harlequin/Mira. 

czwartek, 18 kwietnia 2013

"Przypadkowe spotkania są dla człowieka bardzo ważne... " ("Spotkanie nad jeziorem" - Susan Wiggs)

Tytuł oryginału: Fireside
Wydawnictwo: Harlequin/Mira
Rok wydania: 2013
Gatunek: romans
Ilość stron: 396

Czy Wy też czujecie tę cudowną wiosnę w powietrzu? Ja otwieram szeroko okna i nie mogę się doczekać wieczoru, gdy wybiorę się na wieś na cały weekend. A skoro ciepło na dworze, to jakoś tak robi się też cieplej na sercu i nadchodzi ochota na książki o miłości...

Do powieści Susan Wiggs niemalże od razu dopasował mi się ten piękny cytat z "Kafki nad morzem" Harukiego Murakamiego.
Najpierw on zwraca na nią uwagę na lotnisku, a potem los znowu sprawia, że odnajdują się w wielkim świecie. Od razu wiadomo, że są sobie przeznaczeni. Ale czy to bolesnym rozstaniu i utracie pracy Kim będzie jeszcze zdolna zaufać jakiemukolwiek mężczyźnie? Czy Bobby podoła nowym obowiązkom i w nawale spraw znajdzie czas na uczucia?

Książkę pochłonęłam jednym tchem. Miałam już przyjemność czytać bardzo ciekawą pozycję tej autorki "A między nami ocean..." i na jej najnowszej powieści także się nie zawiodłam. Czytałam z wypiekami na twarzy. Nie miałam pojęcia, że ze mnie taka romantyczka, zawsze tego typu literatura nie była w stanie jakoś specjalnie mnie poruszyć, a tu taka niespodzianka.

Matka Kim prowadzi pensjonat dla ludzi, których życie chwilowo straciło sens. W domu pomalowanym na jaskrawe i pstrokate kolory mają znów się pozbierać i zdecydować, co począć ze sobą dalej. Właśnie tam zaszywa się dziewczyna. Wkrótce trafia tam również Bobby wraz ze swoim nastoletnim synem, którego poznał dopiero kilka dni wcześniej. I choć z początku są nastawieni do siebie sceptycznie, to wkrótce odkrywają, że mogą pomóc sobie nawzajem wyjść na prostą...

"Zanim wyjawił swoją propozycję, która sprawiła, że zaczerwieniła się po korzonki włosów, wierzyła, że istnieje jeszcze szansa, by oprzeć się Bobby'emu. Teraz jednak była stracona. Nawet nie pamiętała, jak wzięła go za rękę i poprowadziła na górę do swojego pokoju. Prawie nie słyszała skrzypnięcia sprężyn, gdy oboje padli na łóżko..."

Przyznam, że na minus powieści trzeba zapisać, że jest bardzo przewidywalna. Uważny czytelnik w mig pojmie, co będzie dalej i zbytnio się w swoich domysłach nie pomyli. Na szczęście przy końcu autorka wprowadziła małe zawirowanie, które zwiększy emocje przy czytaniu i sprawi, że nie będzie już tak łatwo odgadnąć finału tej historii.

Jednak nie fabuła jest tu najistotniejsza, lecz uczucia które rodzą się w czytelniku podczas lektury. Kibicujemy Kim i Bobby'emy, chcemy by wszystko im się ułożyło zarówno na polu prywatnym i zawodowym. Ich perypetie wywołują radosne podniecenie, lecz licho nie śpi i już wkrótce drżymy o los ich związku... Hmm, lubię takie raptowne zmiany. :)

To książka idealna na wiosnę, spodoba się każdej kobiecie, jest lekka, miła i przyjemna. Szkoda tylko, że czyta się tak szybko, że starcza tylko na jeden wieczór. ;)

Moja ocena:

4,5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Harlequin.


***
Tak, jak napisałam w pierwszym akapicie znikam dzisiaj. Będę się uczyć chemii na świeżym powietrzu. Wracam w poniedziałek z nową recenzją. Mam nadzieję, że troszkę za mną zatęsknicie... ;)

wtorek, 29 stycznia 2013

Intryga i namiętność - Rosemary Rogers

Tytuł oryginału: Scandalous Deception
Wydawnictwo: Harlequin
Rok wydania: 2012
Gatunek: romans historyczny
Ilość stron: 396


Edmond Summerville to rosyjsko-angielski arystokrata, służący carowi Aleksandrowi Pawłowiczowi jako specjalista od wykrywania spisków. Kiedy jednak dochodzą go słuchy, że na życie jego brata  Stefana zorganizowano kilka nieudanych zamachów, niezwłocznie opuszcza Petersburg, by mu pomóc. Chce zmusić sprawców do ujawnienia się i udając Stefana, zamiaszkuje w Londynie, podczas gdy jego bliźniak zostaje w rodzinnej wsi. Nagle jednak w jego życie gwałtownie wkracza młoda Brianna Quinn. Rozbudza ona pożądanie Edmonda i swoimi problemami krzyżuje jego plany odkrycia tożsamości zamachowców. Wkrótce okazuje się, że próby zamordowania Stefana były tylko przygrywką do wielkiej politycznej intrygi...

Dawno nie miałam w rękach żadnego romansu historycznego, więc z niespożytą energią zabrałam się za czytanie książki. Historia Edmonda i Brianny porwała mnie od pierwszej strony, nie mogłam się wręcz od niej oderwać. Bohaterowie wplątują się w sieć zagmatwanych spisków, muszą o walczyć o życie swoje i swoich bliskich, a przede wszystkim muszą zapanować nad szaleństwem własnych uczuć. Prawie cały czas mamy doczynienia z trójkątem miłosnym. Najpierw jego głównymi postaciami są Edmond, Brianna i jej ojczym, który chce położyć łapy zarówno na pięknej wychowanicy, jak i jej majątku, a potem na jego miejsce wkracza Stefan i akcja jeszcze bardziej się zagęszcza.

Mam jednak pewne zastrzeżenia co do bohaterów. Wydalimi się dosyć płascy. Edmond i Brianna kierowali się przede wszystkim pożądaniem i zachowywali jak zwariowane nastolatki. Edmond nie potrafił opanować żądzy, która przyćmiewała mu zdolność logicznego myslenia, a Brianna, która podjęła bardzo ryzykowne działania, by uchronić swoją niewinność przed ojczymem, bez żadnych oporów oddawała się swemu wybawcy. Cóż, nieco to żenujące, a gdy weźmie się jeszcze pod uwagę fakt, że w tamtych czasach przebywanie z mężczyzną sam na sam przed ślubem było dla kobiety hańbą,  to mamy całkiem dziwny obrazek. Samą Briannę można zaliczyć do feministek, czy może raczej emancypantek, no ale chwilami w swoich zachowaniach podchodziła już pod lekkie obyczaje...

Ale jako że fabuła dobrze się plotła, mogłam jakoś przymknąć oko na powyższe niuanse i skupić się na zmieniającej się praktycznie strona po stronie akcji. I w ostatecznym rozrachunku nie żałuję, że powieść przeczytałam, choć miejscami, to aż za dużo się w niej działo. I wydawało się aż nieprawdopodobne, że bohaterowie cały czas wychodzą cało z tylu opresji...

Podsumowując - książka jest idealna dla miłośników romansu, osoby obeznane z gatunkiem po prostu muszą po nią sięgnąć. A co do tych, którzy aż tak się nim nie pasjonują, to na pewno macie czasem takie okresy, gdy chcecie odpocząć i zrelaksować się przy lekturze, a także zmienić nieco czytelniczy klimat. Właśnie wtedy powinniście sięgnąć po "Intrygę i namiętność" i na pewno Was nie rozczaruje.

Moja ocena:

4/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Harlequin.





wtorek, 4 grudnia 2012

Sklep na Blossom Street - Debbie Macomber

Tytuł oryginału: The shop on Blossom Street
Wydawnictwo: Harlequin/MIRA
Gatunek: powieść kobieca
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 400

Trzydziestoletnia dwukrotna zwyciężczyni w walce z nowotworem - Lydia Hoffman postanawia wreszcie żyć pełnią życia. Zakłada sklep z włóczkami i pragnie przyciągnąć klientki kursem robienia na drutach. Zapisują się na niego trzy kobiety. Jacqueline Donovan to przedstawicielka klasy zamożnej, która nie może ścierpieć, że jej ukochany jedyny syn ożenił się z "prostaczką" z Południa i będzie miał z nią dziecko. Alix Townsend zapisuje się na kurs tylko po to, by odpracować zasądzone przez sąd godziny społeczne za posiadanie narkotyków. Wydziergane kocyki zamierza przeznaczyć potrzebującym dzieciom. Carol Girard jest właśnie przed trzecią próbą in-vitro. Ma nadzieję, że tym razem się uda i doczekają się razem z mężem upragnionego maleństwa.

Lekcje przebiegają dość opornie. Jacquie i Alix nie mogą na siebie patrzeć, ciąglę sobie dogryzają i aż kipią od wzajemnej antypatii. Każda z pań opanowuje sztukę robienia na drutach w swoim tempie, co także utrudnia prowadzenie zajęć. Kobiety wydają się różnić wszystkim - pochodzeniem, wychowaniem, manierami, charakterem, sposobem postrzegania świata. Łączy je tylko jedno - wspólna pasja.
Co wyniknie z tych spotkań? Jak przebiegną sprawy prywatne bohaterek? Co szykuje im los?

Każdy z rozdziałów przypisany jest konkretnej uczestniczce kursu i ukazuje chwile z jej życia. Poznajemy jej przeszłość, problemy i troski. Możemy wczuć się w jej sytuację. Każda z kobiet ma swoją historię, którą stopniowo wyjawia czytelnikowi. Powieśc dotyka współczesnych tematów, mówi o akceptacji samej siebie i innych, walce z chorobą, potrzebie miłości i posiadania dziecka. Czyta się ją bardzo przyjemnie, a urok Blossom Street i jej mieszkańców wprost oczarowuje.

To moje pierwsze zetknięcie z twórczością Debbie Macomber, bardzo się cieszę, że miałam przyjemność przeczytać dzieło tej autorki, które zdecydowanie mnie zaciekawiło i wciągnęło. Już sama okładka książki mnie do siebie przyciągała, a jej treść była jeszcze lepsza. Lektura dała mi coś więcej niż tylko chwile relaksu i emocji. Odkryłam w sobie nową pasję - robienie na drutach. Gdy odłożyłam książkę po prostu musiałam sięgnąć po motek włóczki i druty. Coś mnie ogromnie do nich przyzywało. Opanowałam już podstawy i każdego dnia uczę się więcej. Zamierzam niedługo zrobić coś zaawansowanego np. rękawiczki.

W skrócie - powieść jest lekka, niewymagająca, a przy tym nieszablonowa, a zazwyczaj w literaturze tego typu bywa odwrotnie. Przyznam, że wydarzenia kilka razy naprawdę mnie zaskoczyły, gdy już zdawało mi się, że wiem, jak dany wątek się rozwiąże, okazywało się, że wcale nie mam racji.

Sprawdziłam w internecie i okazało się, że "Sklep na Blossom Street" jest pierwszą częścią trylogii. Mam nadzieję, że kolejne tomy ukażą się już niedługo, bo zdecydowanie chcę poznać dalsze losy Lydii, a także jej klientek. Powieść jest wspaniałą lekturą na jesienne i zimowe wieczory, wprowadza w dobry nastrój i poprawia humor. Polecam ją wszystkim paniom w każdym wieku. Jestem pewna, że przypadnie Wam do gustu.

Moja ocena:
5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Harlequin.


czwartek, 18 października 2012

Śladem zbrodni - Tess Gerritsen

Tytuł oryginału: In Their Footsteps
Wydawnictwo: Harlequin
Przekład: Jacek Żuławnik
Rok wydania: 2012
Gatunek: thriller z romansem w tle
Ilość stron: 300
Czas czytania: jeden dzień


Beryl i Jordan Tavistock to sieroty przygarnięte przez swojego bajecznie bogatego wuja po śmierci ich rodziców - agentów brytyjskiego wywiadu. Przez wiele lat utrzymywano przed nimi, że zmarli bohatersko na służbie, gdy po dwudziestu latach na bankiecie wychodzi na jaw mroczna prawda. Rodzeństwo nie jest w stanie w nią uwierzyć i udaje się do miasta, gdzie to wszystko się wydarzyło - Paryża. Dołącza do nich Richard, były agent wywiadu, któremu polecono by ich chronił. Między nim i Beryl zaczyna iskrzyć, jednak za wszelką cenę starają się stłumić w sobie pożądanie. We Francji ktoś cały czas depcze tej trójce po piętach, a wkrótce usiłuje uciszyć rodzeństwo, chcące wywlec na wierzch sprawy, które powinny zostać zapomniane. Jordan zostaje wplątany w straszne kłopoty i ląduje w więzieniu, a Beryl grozi śmierć. Czy uda im się wyplątać z tej matni? Czy poznają prawdę o rodzicach? I wreszcie, czy rozwinie się uczucie między Beryl a Richardem? Tego moi drodzy musicie dowiedzieć się już sami...

"Śladem zbrodni" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Tess Gerritsen i przyznam, że mimo iż nie była to może jakaś nadzwyczajna lektura, to jestem z niej zadowolona. Po początkowych oporach akcja mnie wciągnęła i zaciekawiła. Podobało mi się, że z biegiem fabuły namnożyły się przeróżne wątki i wydarzenia, co nie pozwalało nudzić się ani przez chwilę i sprawiło, że zupełnie się już nie spodziewałam, jak cała historia się zakończy.

Mam jednak zastrzeżenia co do kwestii językowych. Miejscami opisy i dialogi wydawały mi się dość ubogie i bez wyrazu. Za dziwny można też uznać fakt, że dwa razy w stosunku do dwóch różnych kobiet pojawiło się określenie "dzika", sformułowane dodatkowo przez odmiennych bohaterów. Litości... To faceci nie mają już jakiejś bardziej rozbudowanej inwencji jeśli chodzi o epitety? Przecież można powiedzieć chociażby "szalona, zabawna, roztrzepana, drapieżna", ale także całkiem inaczej. Gdyby jeszcze to jeden mężczyzna z książki określał tak kobiety, no ale dwaj odmienni? Tutaj zdecydowanie nie popisała się autorka, czy też może tłumacz. I może czepiam się szczególiku, ale to mnie dosyć zirytowało. Czy Ci z Was, którzy czytali powieść, też to zauważyli?

Na uwagę moim zdaniem zasługuje okładka. Może sama w sobie nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale podoba mi się, że wszystkie książki tej autorki wydanie przez Harlequina są utrzymane w podobnej tonacji. Ładnie wyglądają na półce, gdy uzbiera się już ich kilka :)

Podsumowując, "Śladem zbrodni" było całkiem miłym czytadełkiem. Może spodziewałam się po nim nieco więcej grozy i strachu, ale zdecydowanie w tej materii nie ma co narzekać. W zamian otrzymałam dreszczyk innego rodzaju emocji, co też było bardzo fajne. Oprócz tych językowych potknięć, o których wcześniej wspominałam, książce nie można niczego zarzucić. Relaksowała, oderwała mnie od codzienności  i sprawiła, że po jej zakończeniu odczułam satysfakcję z dobrze spędzonego czasu. Z całą pewnością w przyszłości zapoznam się jeszcze z innymi powieściami Tess Gerritsen, a tą polecam gorąco wszystkim, którzy mają ochotę na chwilę odprężenia przy lekkiej lekturze.

Moja ocena:

4,5/6

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Harlequin.

 Baza recenzji Syndykatu ZwB

Zapraszam do brania udziału w KONKURSIE!
Łatwe zadanie - atrakcyjne nagrody!







piątek, 24 sierpnia 2012

Smak hiszpańskich pomarańczy - Kim Lawrence, Kathryn Ross, Chantelle Shaw

Wydawnictwo: Harlequin
Seria: Opowieści z pasją
Rok wydania polskiego: 2012
Ilość stron: 400

Ach, jakże trudno uwierzyć, że wakacje się powoli kończą... Pogoda robi się coraz gorsza, za oknem szarość i plucha. Postanowiłam osłodzić sobie te ostatnie dni opowieściami ze słonecznej i ciepłej Hiszpanii. Zapraszam Was do zapoznania się z relacją z tej niezwykłej przygody. :)
Wino, słońce, Barcelona
Carrie pracuje w agencji reklamowej w Barcelonie. Właśnie dostała zadanie przygotowania kampanii promującej słynne wina Santos. To dla niej szansa, by zaistnieć w branży. Przypadkiem w samolocie poznaje przystojnego prawnika. Tak dobrze im się rozmawia, że Carrie nieopatrznie zdradza mu szczegóły projektu. Gdy przyjeżdża do winnicy, by zaprezentować swoje propozycje, okazuje się, że jej klientem jest poznany wcześniej prawnik, Maks Santos. Zaskoczona sądzi, że z powodu swej niedyskrecji już straciła zlecenie. Jednak Maks od razu akceptuje projekt, ale stawia warunki…

I tak się zaczyna przewrotna historia miłości od pierwszego wejrzenia. Sprytnie napisana z wartką akcja lekko przewrotna opowieść z dzieckiem w tle. Bardzo pochłania. Aż chce się jechać do Hiszpanii. Pod warunkiem, że firma turystyczna organizująca podróż i pobyt zapewni taki standard, jak w powieści, bez ryzyka, że splajtuje w ostatniej chwili. Bo wtedy to już byłoby jak zwykle, a w tej książce jak zwykle to nie jest… Dlaczego czytanie o życiu w komforcie i luksusie tak pochłania?
Wakacje w Andaluzji
Lily spędza wakacje na południu Hiszpanii. Chce zapomnieć o zdradach i kłamstwach męża. W śródziemnomorskich miasteczkach odzyskuje spokój i radość. Czuje, że może zacząć wszystko od nowa. Gdy poznaje Santiaga, postanawia zaryzykować. Przystojny Hiszpan odkrywa przed nią nieznane smaki życia. Może wreszcie los się do niej uśmiechnął? Jednak romans niespodziewanie się kończy, a Lily musi stawić czoło zaskakującym wydarzeniom…

Z tej powiastki usiłuje płynąć wniosek, iż nieprawdą jest, że nic dwa razy się nie zdarza. Tyle, że ja w to nie wierzę. Niemniej ten przystojny Hiszpan wprowadza w fabule takie napięcie, że wszystko, przynajmniej na czas trwania w iluzji spowodowanej lekturą jest możliwe. Czy pod polską prastarą gruszą można osiągnąć podobne napięcie? Ot dylemat… Jakże to opowiadanie wciąga…
Tylko w Madrycie
Tylko dwa miesiące zostały Javierowi Herrera, żeby się ożenić. W przeciwnym razie, według zapisu testamentu dziadka, straci rodzinny bank. Tylko kto zgodzi się na ślub w tak krótkim czasie? Niespodziewanie w jego posiadłości pojawia się Grace Beresford, o której słyszał, że jest kapryśna i rozpieszczona. Prosi go o prolongatę spłaty długu ojca. Javier wpada na pomysł, jak rozwiązać swój problem. Proponuje jej fikcyjny ślub w zamian za anulowanie długów. Już kilka godzin po tym jak umilkły dźwięki weselnego przyjęcia, Javier przekonuje się, że Grace jest zupełnie inna, niż się spodziewał…

Ach te życie w Madrycie. Piękna i odważna Grace jest w gruncie rzeczy nieustraszoną córką swojego ojca, gotową dla niego na wszystko. Wzruszające. Pozostaje nadzieja, iż spadkowy bank Javiera daje lepsze gwarancje powodzenia, aniżeli nasze parabanki. Jeśli tak nie jest, to po ostatnich doniesieniach prasowych trudno bohaterce zazdrościć. Ale oczywiście czyta się świetnie. Znakomity wakacyjny przerywnik.

Wszystkie mini powieści posiadają niesamowity urok i czar. Przeniosły mnie z burej rzeczywistości wprost w gorące promienie słońca i na jakiś czas odsunęły ponure myśli o rychłym powrocie do pracy i nauki. Z całą pewnością mogę polecić tę książkę wszystkim, którzy chcą przeżyć jeszcze jedną niezapomnianą przygodę podczas tych ostatnich dni wakacji.

Moja ocena:
>>5/6<<
Za możliwość przeczytania książki dziękuje serdecznie Wydawnictwu Harlequin. 



poniedziałek, 9 lipca 2012

Tamtego lata - Susan Stephens, Jane Porter, Maggie Cox

Na niniejszą książkę składają się trzy mini powieści. Uznałam, że najlepiej będzie potraktować każdą z nich jako odrębną część, a na końcu wyciągnąć wspólne wnioski. A zatem do dzieła!


"Rybak z greckiej wyspy" - Susan Stephens

Tytuł oryginału: The Greek's Seven-Day Seduction 
Przekład: Marta Dmitruk

Dziennikarka Charlotte Clare spędza urlop na małej greckiej wyspie. Po trudnym rozwodzie szuka samotności i spokoju. Codziennie z  tarasu obserwuje morze i pracę przystojnego rybaka. Postanawia napisać artykuł o nim i jego prostym zajęciu, o życiu bez stresu i pośpiechu. Gdy jej gospodyni zabiera ją wieczorem do tawerny, Charlotte po raz pierwszy od dawna czuje radość, słysząc grecką muzykę i patrząc na tańczących mężczyzn. Wśród nich jest rybak z jej plaży. Wspólny taniec rozpoczyna ich znajomość. Od tej chwili spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Charlotte jest coraz bardziej zafascynowana Iannisem, ale niepokoi ją, że on nie mówi nic o sobie i trzyma ją na dystans...    

Ta historia oczarowała mnie od pierwszej strony. Bardzo spodobał mi się styl autorki, sprawiał, że powieść czytało się lekko i przyjemnie, dawał duże pole dla wyobraźni, dzięki dokładnym opisom greckiej wyspy z jej plażami, tawernami i klimatycznymi uliczkami. Przyznam, że momentami był wręcz poetycki. 
Co do fabuły to także nie odstawała treścią od formy. Tajemniczość Iannisa intrygowała i sprawiała, że chciało się jak najszybciej dowiedzieć, kim on tak naprawdę jest. A kiedy już prawda wyszła na jaw i okazało się, jak bardzo namieszała Charlotte, to przyznam szczerze, że aż poczułam wypieki na twarzy z emocji. 
Autorka wymyśliła w sumie prostą opowiastkę, która miała jednak spory potencjał i spokojnie mogła zostać rozbudowana i przetworzona na oddzielną, bardziej złożoną powieść. Szkoda, że tak się nie stało, ale dobrze, że miałam szanse w ogóle rozsmakować się w tej wspaniałej historii. 
Moja ocena: 5/6


"W cieniu i w słońcu" - Jane Porter

Tytuł oryginału: At the Greek Boss's Bidding 
Przekład: Krystyna Rabińska

 Kim jest nieznośny pacjent, który odprawia kolejne pielęgniarki i zniechęca do siebie wszystkich? Kristian Koumantaros, grecki biznesmen, przeżył wielką tragedię. W wypadku stracił wzrok i czucie w nogach. Przykuty do fotela odciął się od świata i zamknął w swojej rezydencji. Z kapryśnym pacjentem postanawia zmierzyć się szefowa agencji pielęgniarek, Elizabeth Hatchet. Jej upór i arogancja oraz nieufność Kristiana sprawią, że rehabilitacja przybierze nieoczekiwany obrót…

Ta część nie była już taka dobra, jak pierwsza i ostatnia, jednakże także miała w sobie jakiś specyficzny urok. Moim zdaniem wydarzenia rozgrywały się w niej za szybko, przez co straciła na wiarygodności.  Bohaterowie zostali słabo zobrazowani, mieli raczej nieskomplikowane charaktery, a czytelnik mógł dowiedzieć się o nich tylko kilku szczegółów niezbędnych w fabule. Plusem tak jak i w początkowej powieści były opisy kultury Greków i greckiej przyrody, choć niestety ich liczba nie była aż tak duża... 
Jednakże cała historia nie była aż taka zła, a koniec bynajmniej nie wpędzał w depresję. :)
Moja ocena: 3,5/6

"Odnaleźć dom" - Maggie Cox

Tytuł oryginału: The Mediterranean Millionaire's Mistress 
Przekład: Magdalena Filipczuk

 Ianthe nosi greckie imię i ma piękne kruczoczarne włosy. Całe życie spędziła w Anglii, ale zawsze czuła, że jest inna. Kiedy dowiaduje się, że została adoptowana, przyjeżdża do Grecji, szukając swoich korzeni i prawdziwej tożsamości. Już pierwszego wieczoru, spacerując krętymi uliczkami, czuje, że znalazła się we właściwym miejscu. W malutkiej galerii poznaje Lysandra, greckiego fotografa. To on zaprosi ją na przyjęcie, które odmieni jej życie...


No i końcówka - znów bardzo interesująca i przyjemna, zupełnie jak początek. Tak jak lubię, bohaterowie mieli tajemnice z przeszłości, nie byli jednoznaczni, ciekawili charakterem i przyzwyczajeniami. 
Autorka wspaniale oddała atmosferę wyspy, sprawiła, że ogromnie zachciało mi się byc na miejscu Ianthe i móc wygrzewać sie na wspaniałych plażach, czy kapać się w przejrzystym morzu. W Grecji musi być naprawdę wspaniale - te wąskie uliczki, małe sklepy i tawerny, pozostałości antycznych budowli... Tak bardzo pragnę to wszystko zobaczyć. Kto wie, może kiedyś moje marzenie się spełni?
Niestety zmuszona jestem zaznaczyć, że cała opowieść była niestety dosyć przewidywalna i schematyczna, jednak styl i krajobrazy trochę to nadrobiły. 
Moja ocena: 4,5/6


Czas zatem na wrażenia końcowe. Uważam, że książka jest idealną lekturą na wakacje. Wszystkie opowieści są lekkie, nie wymagają skupienia przy czytaniu i można się przy nich zrelaksować. Mi bardzo podoba się okładka, idealnie uosabia treść wszystkich historii i wzbudza przyjemne skojarzenia. Lektura tych powieści sprawiła, że teraz ogromnie chcę pojechać nad morze i spędzić mile czas w blasku słońca tak jak bohaterki. Może także poznam jakiegoś przystojniaka, z którym połączy mnie wielka miłość. Czemu nie? ;)
A teraz już koniec żartów - gorąco polecam wszystkim te miłe letnie opowiastki. 


Ocena końcowa:
>>4,5/6<<

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Harlequin.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Uwaga!

Wszystkie teksty zawarte na niniejszym blogu chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.