Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Filia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Filia. Pokaż wszystkie posty

15 lipca 2018

Muzyka, która łączy, ale też dzieli - "Poza rytmem" - Brittainy C. Cherry


Tytuł: Poza rytmem
Tytuł oryginalny: Behind the Bars
Autor: Brittainy C. Cherry
Cykl: The Music Street Series (tom 1)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Data wydania: 6 czerwca 2018
Liczba stron: 384
Moja ocena: 7,5/10
Opis wydawcy
Jasmine Greene poznałem w kroplach deszczu.

Była licealną pięknością, podczas gdy ja grałem niezdarnie na ulicy. Łączyły nas jedynie muzyka i samotność.
W jej oczach dostrzegałem, że nie zawsze uśmiechała się szczerze, choć jej głos dawał mi nadzieję, której poszukiwałem od tak dawna.

Pewnego dnia jednak, dziewczyna zniknęła mi w okamgnieniu.

Kilka lat później stanęła przede mną na nowoorleańskiej ulicy. Zmieniła się, ale ja również byłem już inny. Życie sprawiło, że staliśmy się wycofani, zamknięci, oschli. Czas odebrał nam lekkość.

Nawet jeśli nie byliśmy już tacy, jak kiedyś, moje złamane serce rozpoznało jej smutek. Wróciła, więc nie mogłem pozwolić, by ponownie mi się wymknęła.

Jasmine Greene poznałem w kroplach deszczu, ale gdy spotkaliśmy się po latach, stałem się dla niej huraganem.

źródło: http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/286



   Brittainy C. Cherry to jedna z tych autorek, której książki biorę w ciemno. W jej powieściach znajduję to czego szukam, czyli pięknie opisaną przyjaźń i miłość, wulkan emocji, wyrazistych bohaterów i wspaniałą historię. Niestety nie każdą jej powieść skończyłam z zadowoleniem, bo wciąż nie mogę przeżyć tego, że "Powietrze, którym oddycha" mnie zawiodło. Bywa i tak, na szczęście w pozostałych powieściach, autorka mi to wynagrodziła. Czy i tym razem dostałam godną zapamiętania książkę? Zapraszam do dalszej części opinii.


"Czasami ludzie nie potrzebują słów, Elliotcie. Czasami trzeba dać im czas, by pogodzili się z własnymi emocjami, a obecność innego człowieka daje poczucie, że nie są sami."


   Mam mały problem z ocenieniem "Poza rytmem", bo czuję się jakbym stała na rozdrożu. Z jednej strony to była naprawdę świetna, pełna emocji i bólu książka. Z drugiej jednak w pewnym stopniu czuję się rozczarowana.  I jeśli czekacie teraz na wyjaśnienie dlaczego, to muszę napisać, że sama nie wiem. Czuję jakąś lukę, pustkę, czegoś mi brakowało, albo coś przeoczyłam. Nie do końca jednak jestem w stanie napisać o co chodzi. Nie zrozumcie mnie źle, ja jestem zachwycona tą książkach, jednak paradoksalnie czuję też zawód.

   "Poza rytmem" idealnie ukazuje przemianę bohaterów. Na początku poznajemy bohaterów w wieku 16 lat, na szkolnych korytarzach. Nie jest to jednak przyjemna część. Jasmine to popularna, ładna i lubiana dziewczyna. Jednak Elliot to wyrzutek, który stał się obiektem kpin i drwin. Codziennie dręczony, zastraszany i wyzywany. Sprawy nie poprawia fakt, że bohater się jąka, co tylko podsyca niechęć do niego. Nasi bohaterowie to dwie kompletnie odmienne osobowości. Jasmine widzi w Elliocie coś więcej, niż chudego, mizernego okularnika, dręczonego przez jej kolegów. Elliot natomiast nie potrafi zrozumieć dlaczego śliczna, popularna dziewczyna chce się z nim przyjaźnić. I co jest w stanie dla niego zrobić. Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, jednak w tej powieści bohaterzy wewnątrz toczą swoje walki i dla obojga z nich jest jeden sposób na uśmierzenie bólu. Rytm.

   W tej książce nie dostaniecie super przystojniaka, pewnego siebie i lubianego. Elliot to całkowite przeciwieństwo i autorka naprawdę zrobiła świetną robotę tworząc jego kreację. Od samego początku ten chłopak zyskuje sympatię czytelnika, a im dalej w treść, ta sympatia tylko się nasila. Jemu się kibicuje, współczuje i chce się mu pomóc. Jasmine natomiast chociaż kreowana na tą popularną, tak naprawdę żyje pod ciągłą presją, pchana w świat show biznesu przez matkę. Ona nie zwraca uwagi na szczeble popularności, a w ludziach dostrzega więcej niż widać na pierwszy rzut oka. Poza tym nie ma mowy by się poddała. Mimo ciężaru, który nosi i presji, którą czuje, prze do przodu służąc pomocą i wierząc w spełnienie marzeń.
   Pojawia się też matka, niespełniona artystka, która przelewa swoje ambicje na córkę, zapominając o ludzkich uczuciach. Przykro było czytać o kobiecie zaślepionej pieniędzmi i zdobyciem sławy, która nie chciała dostrzec, że jej córka pragnie czegoś innego.


"Muzyki nie odbiera się oczami, ją się czuje. Muzyka nie ma koloru, wykracza ponad wszelkie stereotypy."


   Najważniejszym bohaterem tej książki jednak jest muzyka. To ona jest nadzieją, uzdrowieniem i życiem. Wszyscy kochający równie mocno muzykę co ja i bohaterzy, będę odczuwać każdą melodię, nutę i słowo. Jestem niezwykle poruszona umiejętnością autorki w dokładnym opisaniu uczuć poprzez melodię, której przecież nigdy nie słyszałam i nie usłyszę. Jazz, Soul, występy uliczne, śpiew (nie zawsze ten, który chce się pokazać światu). Zaślepienie rodzica, ale i miłość rodzica, niekoniecznie tego z krwi. "Poza rytmem" ukazuje, że rodzic to ten, który wychowuje, kocha i wspiera, że więzy krwi nie mają znaczenia. Przynajmniej w tym przypadku.


"Ilekroć myślałam o domu, nie miałam przed oczami miejsca. Myślałam o ludziach. Myślałam o tych, którzy ukształtowali kobietę, jaką się stałam, o tych, którzy kochali mnie z moimi bliznami i nazywali je pięknymi, o tych, którzy kochali mnie mimo popełnianych przeze mnie błędów.
To właśnie był dla mnie dom."


   Brittainy C. Cherry napisała piękną, mądrą, ale i smutną książkę. Punkt zwrotny w połowie powieści łamie serce, wyciska łzy i sprawia, że jesteśmy wściekli. Nie mogłam wybaczyć tego co zrobiła autorka. Jednak to wydarzenie sprawiło, że Elliot zdobył w sobie siłę, ale kosztem szczęścia, muzyki i życia. Zbudował wokół siebie mur, którego nikt nie był w stanie zburzyć. Do czasu, aż w jego życiu po latach, znów pojawiła się jego przyjaciółka, druga połówka i jego Jazz.

   Naprawdę podobała mi się ta książka, wywołała we mnie mnóstwo emocji, jednak tak jak napisałam na początku - czegoś mi zabrało, coś jest nie tak, dlatego długo wahałam się z oceną. To jedna z tych książek, której najchętniej bym w ogóle nie oceniała, bo nie wiem jaka ocena jest najbardziej słuszna.

   Polecam fanom autorki, muzyki i miłośnikom niebanalnych historii. Bo autorka napisała bombę emocjonalną, która poruszy nawet najbardziej twarde serca.




"...muzyka nie powinna żyć w piwnicy. Powinna się rozprzestrzeniać, by leczyć ludzkie blizny."



8 maja 2018

"Franco" III - Kim Holden


Tytuł: Franco
Tytuł oryginalny: Franco
Autor: Kim Holden
Cykl: Promyczek (tom 3)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 314
Moja ocena: 5/10
Opis wydawcy:

Franco Genovese jest perkusistą w światowej sławy amerykańskim zespole Rook. Chłopak ma wszystko. Zabójczy uśmiech, tatuaże, talent, ostry dowcip. A przy tym wszystkim serce ze złota. 
Wiedzie dobre, stabilne, nieskomplikowane życie.
Jednak wieczór spędzony w niepozornym barze w Los Angeles wszystko to zmienia.
Do jego świata wkracza Gemma Hendricks.
Pochodząca z północnej Anglii, odnosząca sukcesy młoda pani architekt. Właścicielka uroczego uśmiechu, ciętego języka i nad wyraz ufnego serca.
Natychmiast coś ich do siebie przyciąga.
Gemma i Franco z miejsca się zaprzyjaźniają.
Ich znajomość nie potrwa długo, ponieważ kiedy za kilka dni wrócą do domów, rozdzielą ich tysiące kilometrów.
A może coś się zmieni?
Gemma ma pewne bliskie sercu marzenie.
Gdy Franco postanowi pomóc dziewczynie w spełnieniu go, wszystko może wywrócić się do góry nogami.
Czy ich przyjaźń będzie miała szansę przerodzić się w miłość? A może wszystko pójdzie w zapomnienie?


http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/208



"Każdemu może zdarzyć się upadek w kryzysie, to wrażliwość czyni nas ludźmi. Definiuje nas jednak to, czy pozwolimy, by ten kryzys nas zdominował."


   Na początku był "Promyczek", którego pokochałam, ale po jakimś czasie dopiero zauważyłam kilka wad i zbyt wyidealizowaną bohaterkę. Jednak nie zmieniłam o książce zdania i wciąż uważałam ją za bardzo dobrą. Następnie pojawił się "Gus" i w tym przypadku przepadłam. Pokochałam tę książkę tak bardzo, że teraz, po 1,5 roku po przeczytaniu, wciąż go kocham i ciągle o nim wspominam. Jako ostatni pojawił się "Franco" i mimo, że jest to najkrótsza historia, mnie ciężko było się za nią zabrać. Dopiero teraz postanowiłam to zmienić i niestety zawiodłam się aż za bardzo.

   Tak jak dwie poprzednie części wywołały we mnie ogrom emocji, pochłaniałam je strona za stroną i absolutnie nie chciałam ich kończyć, tak tym razem zmuszałam się do czytania i czekałam na koniec, by móc odłożyć ją, zapomnieć i wziąć się za coś innego. Różnica między tymi książkami jest tak widoczna, poziom różni się tak bardzo, że mogę zaryzykować stwierdzenie, iż autorka zachęcona sukcesem dwoma poprzednimi tomami, stworzyła kolejny na siłę, na szybko i nie przyłożyła się do pisania.


"Uczucia są jak fizyka. Akcja generuje reakcję. Włożona w coś pasja może zaowocować czymś równie wielkim."


   "Franco" pisany jest z perspektywy głównego bohatera, czyli tytułowego Franca. Osobiście dużo bardziej lubię, gdy oboje bohaterów mają głos i tutaj zdecydowanie zabrakło mi rozdziałów z perspektywy Gemmy. Czcionka w książce jest dość spora (większa niż w poprzednich częściach), dodatkowo są zachowane spore marginesy, przez co czyta się bardzo szybko. Niektóre rozdziały natomiast, to kilka linijek tekstu. Wspominam o tym dlatego, że "Franco" ma 314 stron. Jednak gdyby została utrzymana czcionka i marginesy tak jak poprzednio, podejrzewam, że wyszłoby ze 150-200 stron. Zatem to bardzo malutko i dlatego może mam wrażenie, że wszystko dzieje się za szybko, bo akcji tu nie znajdziecie.




   Tak naprawdę chcąc napisać coś o fabule, czy bohaterach, w głowie mam tylko pustkę. Fabuła przelatuje przez palce i w moim odczuciu jest o tym, że bohaterowie muszą się spotkać. Co do ich samych, to zwyczajne postacie papierowe. Zero emocji, realności, a wręcz sztuczność. Do tego ich przesłodzone dialogi, zbyt piękni na wady. Zaczynają się przyjaźnić po dwóch spotkaniach, nie wiedząc nic o sobie a do tego nie wiem skąd się pojawiło ich uczucie. Kurde nawet Gus nie był Gus'em gdy już się pojawiał. Nie mogło obyć się bez "dramy" oczywiście, ale znowu - była tak bezsensowna, nie wyjaśniona i naciągana, że pierwsze co pomyślałam to "ale dlaczego się rozchodzą?" I szczerze mówiąc dalej nie wiem.


"Mawiają, że dom jest tam gdzie serce,
Swoje zostawiam z Tobą."



  Nie skupiając się tylko na negatywach, znalazłam też plusy. Przede wszystkim to problem Gemmy i jej zaangażowanie. Bardzo chętnie poczytałabym o tym więcej i jestem pewna, że gdyby autorka poświęciła jej troszkę więcej czasu, stworzyłaby kolejną intrygującą i zachwycającą książkę. Niestety według mnie zbyt pospieszyła się z wydaniem i wyszło jak wyszło.

   Kim Holden pisze świetnie, potrafi przygnieść czytelnika emocjami, zachwyca bohaterami i sprawia, że chce się więcej i więcej jej książek. Lecz niestety "Franco" się do nich nie zalicza. Jestem rozczarowana i zła. Według mnie ta powieść jest niepotrzebna i nie powinna była powstać. Jak już pisałam, była krótka, więc można traktować ją jako dodatek, który w 2 godziny się pochłonie i nie zmarnuje dużo czasu. Jeśli podobnie jak ja, jesteście zachwyceni "Promyczkiem" i "Gus'em" a "Franco" wciąż przed wami, to musicie sami zdecydować czy warto poświęcić te kilka godzin na przesłodzoną, bez żadnej akcji i z papierowymi bohaterami powieść.





"Życie jest tak skomplikowane, jak sam je sobie utrudnisz."



Cykl "Promyczek":
Tom 1. Promyczek
Tom 2. Gus
Tom 3. Franco







11 kwietnia 2018

"Pięć sposobów na upadek" VI - K.A. Tucker


Tytuł: Pięć sposobów na upadek
Tytuł oryginalny: Five Ways to Fall
Autor: K.A. Tucker
Cykl: Ten Tiny Breaths (tom 4)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 544
Moja ocena: 9/10
Opis wydawcy
Pyskata, z wiśniowymi końcówkami blond włosów, Reese Mackay popełniła tak wiele błędów w swoim dwudziestokilkuletnim życiu, że wie już o nich chyba wszystko. Gdy jej krótkotrwałe, gwałtowne małżeństwo kończy się złamanym sercem, decyduje, że nadszedł czas na zmiany. Przeprowadza się do Miami z zamiarem ponownego startu i nawet całkiem dobrze by jej szło, gdyby nie mega upokarzająca jedno nocna przygoda w Cancún z blond ochroniarzem imieniem Ben. Dzięki Bogu, że udaje jej się wsiąść do samolotu i zostawić za sobą tę katastrofę.

Futbolowe stypendium i imprezy w bractwie z seksownymi laseczkami? To część planu czarusia Bena Morrisa. Rozwalone kolano, które przekreśla karierę profesjonalnego futbolisty? Zdecydowanie nieplanowane. Na szczęście w parze z jego świetnym wyglądem oraz magnetyzmem idzie jego umysł. Po trzech długich latach studiowania prawa i pracy jako ochroniarz w Pałacu Penny, jest gotów zacząć dorosłe życie – aż w pierwszy dzień swojej nowej pracy trafia do biura tej zwariowanej, seksownej dziewczyny, którą poznał w Cancún. Tej, o której nie potrafi zapomnieć.

Gdyby Ben naprawdę był mądrym facetem, to trzymałby się z dala od Reese. Ona jest pasierbicą szefa, który bardzo wyraźnie zaznaczył, że biurowy romans to podstawa do zwolnienia z pracy. Problem w tym, że Ben uwielbia kłopoty, zwłaszcza gdy są aż tak pociągające.

http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/120



"Ten dom się rozpada i wcale nie przez przeciekające dachówki, nieszczelne rury czy krzywy ganek. Tylko dlatego, że nie ma w nim rodziny. Nie ma duszy. A bez tego nie ma sensu w nim tkwić."


   "Dziesięć płytkich oddechów", czyli pierwszy tom serii przeczytałam ponad trzy lata temu i do dziś pamiętam o czym była ta książka i jakie wywarła na mnie wrażenie. Prawie rok później przeczytałam tom drugi "Jedno małe kłamstwo", który z tego co widzę po recenzji również mi się podobał, ale w tym przypadku oprócz ogólnego zarysu fabuły, nie pamiętam o czym był. Nie wspominając o części trzeciej, której nawet nie zrecenzowałam (nie wiedzieć czemu) i kompletnie nie kojarzę nawet bohaterów. "Pięć sposobów na upadek" odkładałam bardzo długo. Z jednej strony chciałam tę serię dokończyć, z drugiej jednak ciągle brałam się za coś innego. Muszę przyznać, że żałuję zwlekania z nią tak długo. Paradoksalnie cieszę się, że to zrobiłam, bo właśnie teraz mogłam przeżyć tę książkę i dzięki temu, myślę że bardziej ją doceniłam.


"Stare przysłowie mówi, że jeśli musisz walczyć o faceta, on nie jest tego wart.Idź do tego, który na ciebie czeka."


   Reese jest dwudziestojednoletnią dziewczyną, która nie potrafi przeboleć zdrady swojego męża. W akcie desperacji i zemsty, spontanicznie demoluje mieszkanie jego i jego obecnej dziewczyny. Zatrzymana na posterunku, zwraca się o pomoc do jedynej osoby, która w tym momencie jest w stanie jej pomóc - do ojczyma Jacka. Kilka miesięcy później świętując swoje urodziny wraz z przyjaciółkami, wpada na chłopaka, z którym ma zamiar spędzić noc i o nim zapomnieć. Gdy są już w jego mieszkaniu, wypite wcześniej przez nią margatity kończą na chłopaku. Zażenowana Reese znika kiedy on zasypia ciesząc się, że już nigdy nie będzie musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Jak można się domyśleć, los bywa okrutny, o czym bohaterka przekona się już niedługo.

   Całą robotę w tej książkę wykonali zdecydowanie bohaterowie. Autorka wykreowała tak świetne, żywe i barwne postacie, że nie sposób ich nie pokochać. Jeśli spodziewacie się jaskiniowca i szarej myszki, to nie tędy droga. Tym razem dostajemy niesamowicie dbającego o mamę Bena. Jasne, to przystojny, mądry, pewny siebie i z niewyparzonym językiem facet, który nie chce się ustatkować. Jednak jest w nim coś, co wyróżnia go od innych bohaterów z podobnych książek. W środku to wrażliwy i zniszczony chłopiec, który nie chce być jak jego ojciec. Jeśli chodzi o Reese, to dziewczyna ma charakterek. Reese została stworzona jako chłopczyca, która nie boi się zadrzeć z prawem. Przez kłopoty, w które wpakowała się nie raz, stała się obojętna na swój los. Do czasu. Główna bohaterka, to jedna z lepszych o jakich miałam okazję czytać. Polubiłam to, że dziewczyna ma swoje zdanie, cięte riposty i mimo przykrej przeszłości, nie jest przestraszoną i cichą dziewczyną, a świetną, równą babką. Ich dialogi nie raz wywoływały uśmiech na mojej twarzy.


"Lubię myśleć o Reese jak o dzikim koniu, który musi przywyknąć do ludzi. Będzie cię tolerowała, podejdzie do ciebie, z pewnością cię zauroczy, ale nigdy nie będziesz wiedział, co zrobi później. Ma
bardzo głęboko sięgające problemy z zaufaniem."


   To co jest niewątpliwym plusem, to relacja Reese i Bena, która rozwija się powoli i realnie. Czuć chemię między nimi oczywiście, ale na kartkach śledzimy ich zwiększające się uczucie. Nie zakochują się w sobie po dwóch spotkaniach, oni najpierw się poznają, potem przyjaźnią, by na końcu przyznać przez samym sobą, że czują coś więcej. Ponadto w łóżku lądują dopiero pod sam koniec książki, co już mówi dużo o ich relacji. W końcu w większości książek tego gatunku, seks jest elementem, który pojawia się szybko i często. Jednak nie tym razem.
   Dzięki narracji pierwszoosobowej naprzemiennej (którą lubię najbardziej), dokładniej możemy zrozumieć ich działania, myśli i uczucia. Dzięki wątkom pobocznym nie ma szans na nudę i z niecierpliwością śledziłam losy bohaterów.

   Książka liczy sobie ponad 500 stron i mogłoby się wydawać, że jak na taką historię to za dużo. Przyznam jednak szczerze, że jak przewróciłam ostatnią stronę i dopiero spojrzałam na ich ilość, byłam zaskoczona, bo książkę wręcz pochłonęłam. Czyta się ją błyskawicznie i co więcej - chce się więcej. Nie mogłam się doczekać co będzie dalej, a z drugiej strony nie chciałam jej kończyć. Tak bardzo mi się podobała.


"-No chyba żartujesz- mamroczę, kiedy widzę burgundową koszulę z wzorkiem w maleńkie kaczuszki.
- Co to ma być? Kacza dynastia, wersja elegancka?"


   "Pięć sposobów na upadek" to zabawna, romantyczna i wzruszająca historia dwójki ludzi, którzy nie spodziewali się, że ich życie właśnie tak się potoczy. Znajdziemy wiele elementów zaskoczenia, napięcia, mnóstwo emocji i przede wszystkim przyjemny czas spędzony z lekturą. Jak pisałam na samym początku, z poprzednich części nie pamiętam wiele, jednak ta historia z pewnością zostanie ze mną na długo i śmiało mogę napisać, że to moja ulubiona część. Jeśli nie czytaliście jeszcze wcześniejszych tomów, nie szkodzi, akurat tę część można czytać bez ich znajomości. Ja z całego serca polecam.


"-Dlaczego już nikt, kurwa, nie pali?
-Bo to strasznie niefajne. Do tego i tak mam już czarne serce. Czarne płuca byłyby przesadą."



Cykl "Ten Tiny Breaths":
Tom 1. Dziesięć płytkich oddechów
Tom 2. Jedno małe kłamstwo
Tom 3. Cztery sekundy do stracenia
Tom 4. Pięć sposobów na upadek



21 marca 2017

''Kiedy pozostaje żal'' III - Lisa De Jong




Tytuł: Kiedy pozostaje żal
Tytuł oryginalny: Living with Regret
Autor: Lisa De Jong
Cykl: Rain (tom 3)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 384
Moja ocena: 7/10


Miałam zaplanowane całe życie. Idealny chłopak. Świetni przyjaciele. Wszystko układało się dokładnie po mojej myśli.
Było tak aż do pewnej feralnej nocy, z której nic nie mogę sobie przypomnieć. To wszystko moja wina, a teraz zostały mi po nim jedynie wspomnienia.
Tonęłam w wyrzutach sumienia, póki Sam Shea nie wrócił do mojego życia i nie pomógł mi się pozbierać. Powoli otworzył moje serce i zamieszkał w nim, zanim się zorientowałam, co właściwie się dzieje. Wiem, że na niego nie zasługuję.
Próbuję poukładać swoje życie na nowo, ale zaczynają wracać do mnie okruchy wspomnień z tamtej pamiętnej nocy. Kłamstwa i sekrety powoli niszczą wszystko, co dla mnie drogie.
Okazuje się, że być może nie jestem jedyną, która powinna czegoś żałować.


źródło opisu: wydawnictwofilia.pl



''Życie nie zawsze daje ci drugą szansą, więc kiedy to robi, chwyć ją, bo jeżeli tego nie zrobisz, możesz już zawsze tego żałować.''


   Nie wiem czy pamiętacie, ale dwa poprzednie tomy odebrałam różnie. Pierwszy z nich był emocjonalny, dobry, ale też rozczarowujący i byłam zawiedziona. Drugi za to był prosty, historia jakich pełno na rynku, niczym szczególnym się nie wyróżniająca, ale podobała mi się dużo, dużo bardziej. Przez te dwie książki zdążyłam zorientować się, że autorka albo skradnie moje serce, albo to nie będzie nic szczególnego, ot zwykła historia.

   ''Kiedy pozostaje żal'' to książka pełna bólu, samotności, dezorientacji i jak mówi tytuł - żalu. Cała ta otoczka żałoby, plus zbyt dużo rozmyślań bohaterki, sprawiły że momentami męczyłam się czytaniem. Według mnie dużo lepiej byłoby gdyby wydarzenia rozgrywały się chwilę później, niż od razu po wypadku. Podobnie jak było w pierwszej części ''Kiedy pada deszcz'', miałam wrażenie, że bohaterka zastępuje sobie miłość z powodu zranienia i nie do końca mi to odpowiadało.


''Każdy zasługuje na szczęście. Bez względu na to, co zrobił, i co mu się przytrafiło. Mądry człowiek nauczył mnie, że każdy dzień powinien być wart choćby jednego uśmiechu.''


  Narratorem tej książki jest Rachel, która po obudzeniu się w szpitalu, ma problem z przypomnieniem sobie ostatnich 24 godzin - czyli dzień wypadku. Jednodniowa amnezja sprawia, że wraz z bohaterką czytelnik próbuje rozgryźć co się wydarzyło. Śledząc losy Rachel bardzo szybko udało mi się poznać tajemnicę i w końcowych rozdziałach nie byłam ani trochę zaskoczona. Zaskoczona mogę być jedynie tym, że bohaterka na to nie wpadła. Dlatego zadaję sobie pytanie, czy autorka przedstawiła to tak, aby faktycznie wyglądało na sekret nie do odkrycia, ale coś nie wyszło. Czy cały ten żal bohaterki sprawił, że ona nie chciała dopuścić prawdy do siebie.

   Bohaterem, który skradł moje serce jest Sam. Naprawdę bardzo realna postać. Takiego przyjaciela chciałby mieć każdy. Sam, który w życiu również nie miał lekko, ale pokochałam go już w pierwszej retrospekcji. Jeśli miałabym wybrać ulubionego bohatera z całej trylogii, to byłby to właśnie on. Troskliwy, cierpliwy, kochający i szczery do bólu. 


''Ludzie nie muszą robić wielu rzeczy, ale ci którzy robią to mimo wszystko, są coś warci.''


   Czytałam tę książkę tak naprawdę po kawałku. Może to jest powód przez który narzekam. Nie zmienia to jednak faktu, że ''Kiedy pozostaje żal'' podobało mi się najmniej. Tak jak pisałam, momentami była męcząca. Tak jak na początku ten smutek i ból czułam w sobie - czyli coś co najbardziej lubię w książkach, emocje - tak, później brakowało mi czegoś i w moim odczuciu autorka powtarzała się ciągle tym samym.

    Po książki Lisy De Jong sięgnę w ciemno - jak tylko kolejne pojawią się na Polskim rynku. Mimo, że trochę marudzę, to coś mi mówi, żeby poznawać kolejne powieści autorki. Czuję, że mogłaby mnie jeszcze zaskoczyć, dlatego cierpliwie czekam na coś nowego. Oceniam na 7/10 i na chwilę obecną nie mogłabym dać jej więcej.


''Wszyscy otrzymaliśmy dar życia, ale musimy podjąć świadomą decyzję, by nim żyć.''



Cykl ''Rain'':
Tom 1. ''Kiedy pada deszcz''
Tom 2. ''Kiedy wszystko się zmienia''
Tom 3. ''Kiedy pozostaje żal''


25 lutego 2017

''Kiedy wszystko się zmienia'' II - Lisa De Jong



Tytuł: Kiedy wszystko się zmienia
Tytuł oryginalny: Changing Forever
Autor: Lisa De Jong
Cykl: Rain (tom 2)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 300
Moja ocena: 9/10




Nieustannie pozwalałam, by przeszłość determinowała moją przyszłość. Ale nie zamierzam się więcej poddawać.

Drake’a Chambersa cechuje tak wielka arogancja, jak mnie upór. Jest gwiazdą boiska, rozgrywającym w studenckiej drużynie futbolowej znanym w całym kraju. Myślałam, że jest taki jak wszyscy... Że to chłopak, którego powinna omijać z daleka każda dziewczyna. Odkryłam jednak, że na jego barkach spoczywa nie tylko ciężar prowadzenia drużyny.

Drake wyznał mi swoje uczucia z nadzieją, że i ja od dawna coś do niego czuję. Sądziłam, że odnaleźliśmy szczęście, jednak przeszłość zawsze znajdzie sposób, by wpłynąć na teraźniejszość.

Z jedną decyzją wszystko może się zmienić... już na zawsze.



źródło opisu: wydawnictwofilia.pl



   Lisa De Jong to autorka, której twórczość chciałam poznać już bardzo dawno temu. Dzięki Wydawnictwu Filia od czerwca ubiegłego roku możemy cieszyć się czytaniem książek tej właśnie autorki. Nie będę wspominać w związku z tym jaka była moja reakcja, jak zobaczyłam Polskie piękne wydanie książek tej autorki. Pierwszy tom ''Kiedy pada deszcz'' już za mną i tam pisałam, że niestety książka mnie rozczarowała mimo, że była dobra, nawet bardzo. Jednak to nie było to czego ja osobiście oczekiwałam. Ale o tym możecie przeczytać w recenzji.

   Muszę być szczera i muszę napisać, że ''Kiedy wszystko się zmienia'' podobało mi się bardziej, mimo prostszej historii jeśli można tak powiedzieć. Jestem zrażona do pewnej sytuacji z ''Kiedy pada deszcz'' i nikt mi nie wmówi, że to było w porządku (o tym też pisałam), dlatego ta nieco prostsza historia Emery i Drake'a bardziej zawładnęła moim sercem. Nie zabraknie tutaj również bohaterów z pierwszej części, więc mamy malutki wgląd w ich dalsze życie.

   Tak naprawdę w tej książce nie ma nic nowego. Ot znowu schematyczne New Adult, romans akademicki i można by pomyśleć, że nie wyniesie się z czytania nic nowego. Typowy zapychacz czasu. Otóż nie, owszem jest schematycznie - gwiazda futbolu i cicha, zamknięta w sobie kujonka, przez pewien czas niechęć do siebie, poznawanie się, pojawiające się uczucia, dramat i koniec. Ale pomiędzy tą schematycznością można dostrzec pozytywnie wykreowanych bohaterów, powoli rozwijającą się znajomość, zrozumienie bohaterów i ściśnięte serducho podczas czytania. Należy pamiętać, że to od autora zależy czy nawet najprostsza historia, może być napisana w sposób oryginalny i nieprzewidywalny. Pani Lisa De Jong doskonale sobie z tym poradziła. 

   Emery to współlokatorka Kate - bohaterki pierwszej części serii ''Rain''. Jak już wspominałam to cicha i zamknięta w sobie ''kujonka''. Jednak mimo to nie jest irytującą szarą myszką (których nie mogę już znieść i pewnie nie tylko ja), potrafi się odezwać w odpowiednich momentach, odpyskować i nie daje sobą rządzić. To co najbardziej mnie w niej urzekło to chęć walki. Ta dziewczyna ani razu się nie poddała, nawet kiedy była odrzucona, walczyła o to z całych sił. Mam na myśli, znacie te bohaterki co na przykład po odrzuceniu uciekają i miesiącami płaczą same w kącie, pewne o ''straconej miłości''? Emery to jedna z tych bohaterek, które stawiają czoła problemom i wierzą, że za każdym złym słowem czy czynem, jest ukryty motyw - dobry czy zły. Polubiłam tę dziewczynę do tego stopnia, że marzy mi się, aby w książkach było więcej tak walecznych bohaterek.
   Drake natomiast to gwiazda futbolu, która za wszelką ceną chce spełnić marzenie ojca. Nawet za cenę swojego szczęścia. Przyznaję się, że oczarował mnie ten seksowny, arogancki dupek :D. Jestem jedną z tych dziewczyn, których ciągnie do złych chłopców, a Drake'a mogę spokojnie postawić obok moich ulubionych męskich bohaterów. Chociaż mam zastrzeżenia, bo czasami i mam tu na myśli dwie sytuacje, wkurzył mnie i zachował się jak niedojrzały typ, za co należał mu się mocny kopniak.

   Podsumowując, jeśli podobnie do mnie, rozczarowaliście się trochę pierwszą częścią, przez to co zrobiła bohaterka, to nie zraźcie się całkiem do twórczości autorki. ''Kiedy wszystko się zmienia'' to książka, która musi się wam spodobać - jeśli jesteście fanami tego gatunku. Jest trochę przepychanek i niezdecydowania Drake'a (tu akurat trochę na minus), są niesamowite emocje i gwarantowany wstrzymany oddech. Ja jestem oczarowana i nie mogę się doczekać, aż przeczytam część trzecią. No i mam nadzieję, że inne książki autorki też pojawią się na Polskim rynku.


Cykl ''Rain'':
Tom 1. ''Kiedy pada deszcz''
Tom 2. ''Kiedy wszystko się zmienia''
Tom 3. ''Kiedy pozostaje żal''




15 lutego 2017

''Moje życie obok'' Huntley Fitzpatrick




Tytuł: Moje życie obok
Tytuł oryginalny: My Life Next Door
Autor: Huntley Fitzpatrick
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Tłumaczenie: Katarzyna Krawczyk
Liczba stron: 450
Moja ocena: 6/10





Moja mama nigdy nie podejrzewała, że obserwowałam Garrettów. I to przez cały czas. Nie spodobałoby się jej to.

Garrettowie są absolutnym przeciwieństwem Reedów. Głośni, bałaganiarscy, emocjonalni. Siedząc w swoim punkcie obserwacyjnym Samantha Reed codziennie marzy o tym, by stać się jedną z nich. . . Aż do pewnego letniego wieczoru, kiedy Jase Garrett wspina się na dach obok niej i zmienia wszystko.

Zakochują się w sobie bez pamięci, przedzierając się przez potknięcia i cuda pierwszej miłości. Rodzina Jase'a przyjmuje Samanthę jak swoją, chociaż dziewczyna początkowo ukrywa swój związek z nim. Wtedy zdarza się coś nie do pomyślenia i świat Samanthy się rozpada. Dziewczyna staje przed niemożliwą do podjęcia decyzją. Która rodzina idealna zdoła ją ocalić? A może nadszedł czas, by sama ocaliła siebie?

Poruszająca powieść o rodzinie, przyjaźni, pierwszej miłości i o tym, jak zachować lojalność wobec jednej osoby, nie zdradzając innej.



źródło opisu: http://www.zysk.com.pl/



   Czekałam na tę książkę od premiery pewna, że będzie to coś wyjątkowego. Nie wiem czemu od razu założyłam, że to pewniak - czyli coś co musi mi się spodobać. Tak naprawdę znałam tylko ogólny zarys fabuły, nic więcej o niej nie wiedziałam. Nie kierowałam się żadnymi opiniami, tylko swoją intuicją - która tym razem nieco zawiodła.

   Większa część książki mnie zwyczajnie nudziła. Kilka razy się uśmiechnęłam dzięki dzieciakom, a szczególnie dzięki Georgowi. Kilka razy nawet wstrzymałam oddech na dalszą akcję. Niestety nie zmienia to faktu, że dopiero pod koniec, przez jedno wydarzenie, książkę pochłonęłam bo zaczęło się coś dziać i zaczęła mnie ciekawić. Jestem osobą, która z polityką ma nie po drodze, więc wątki z matką Sam, z wyborami i całym tym otoczeniem, męczyły mnie przez co czytanie szło mi opornie.

   ''Moje życie obok'' to książka o pierwszej miłości, odnajdywaniu własnego ja, ale przede wszystkim o rodzinie i podejmowaniu własnych decyzji. Myślę, że kluczowym elementem tej książki jest relacja rodzinna. Autorka w dużej mierze skupiała się na rodzinie Jase'a, jak i Sam.

   Bohaterzy to dwa różne światy. Samantha pochodząca z ''ułożonego i czystego'' domu. W domu gdzie wszystko ma być nienaganne, w którym matka non stop odkurza. Oraz Jase wychowujący się z gromadką rodzeństwa. W rodzinie, której nie przeszkadza bałagan na podwórku, źle ułożone włosy czy ciągły śmiech i zabawa dzieci. Dwa zupełnie inne otoczenia, w których autorka postara się nieco przybliżyć obraz każdej z nich.

  Zauroczenie czy pierwsza miłość bohaterów została przedstawiona niewinnie i nienachalnie. Wyraźnie dało się odczuć chemię między nimi i co raz większe przywiązanie. I mogę napisać, że ten aspekt oceniam na plus, bo mimo że uwielbiam dramaty i ciągłe napięcie w książkach, to w tej akurat by to nie pasowało i tylko zniszczyło treść.

   Huntley Fitzpatrick napisała książkę o której już powoli zapominam. Była przyjemna w czytaniu, ale w pewnych momentach - jak już pisałam - mecząca i nudna. Dodatkowo mam wrażenie, że coś mi umknęło, bo w końcu nie wiem czy matkę Sam odebrać jako '' tą złą'' czy po prostu za zagubioną kobietę. No i co z przyjaciółką bohaterki? Ten wątek został zakończony tak po prostu? Spodziewałam się jakiegoś rozwinięcia, a niestety nic takiego nie dostałam.

Oceniłam tę książkę na 6/10 i myślę, że to odpowiednia ocena.


14 stycznia 2017

''Powietrze, którym oddycha'' Brittainy C. Cherry



Tytuł: Powietrze, którym oddycha
Tytuł oryginalny: The Air He Breathes
Autor: Brittainy C. Cherry
Cykl: Elements. Żywioły (tom 1)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 400
Moja ocena: 5/10





Ostrzegano mnie przed Tristanem Colem.

„Trzymaj się od niego z daleka”, mówili.
„Jest okrutny”.
„Jest zimny”.
„Życie go nie oszczędzało”.

Łatwo skreślić człowieka na podstawie jego przeszłości. Właśnie dlatego łatwo dostrzec w Tristanie potwora.

Ale ja nie potrafiłam tego zrobić. Zaakceptowałam spustoszenie, które w nim panowało. Sama czułam się bardzo podobnie.

Oboje wypełnieni pustką.
Oboje szukający czegoś innego. Czegoś więcej.
Oboje pragnęliśmy poskładać roztrzaskane fragmenty naszej przeszłości.

Może wtedy moglibyśmy nareszcie przypomnieć sobie, jak się oddycha.



źródło opisu: Wydawnictwo Filia, 2016



   Znacie to uczucie, kiedy nie możecie doczekać się przeczytania jakiejś książki, tym bardziej że wszędzie czyta się o niej same zachwyty? W moim przypadku tak było. Czekałam długo po premierze zanim po nią sięgnęłam. Chciałam mieć ją fizycznie, postawić na półce i się nią cieszyć. Kupiłam jednak e-booka i cieszę się, że tak się stało.

   Brittainy C. Cherry zachwyciła mnie przede wszystkim książką ''Kochając Pana Danielsa''. Potem skusiłam się na ''Art & Soul'' w oryginale (szkoda, że chwilę przed tym jak dowiedziałam się o Polskiej premierze, dlatego nie wykluczam przeczytania jej jeszcze raz). Kiedy wydawnictwo Filia zapowiedziało serię ''Elements. Żywioły'' autorki, nie mogłam być bardziej szczęśliwa. Czytając późniejsze recenzje, zdałam sobie sprawę, że tym razem będzie to historia o nieco starszych bohaterach niż dotychczas. Cóż, miła odmiana poczytać o kimś starszym, ale czy to się udało?

   Nie! Ta książka to jedno wielkie zrządzenie losu. Chyba nigdy nie czytałam książki, w której od samego początku do końca był tak wielki zbieg okoliczności. Brakowało jedynie, aby się okazało, że bohaterzy to zaginione rodzeństwo. Takie nieprawdopodobieństwo sprawiło, że książka wydała mi się tanią komedią romantyczną. No wiecie, jak w najprostszych filmach, kiedy to bohaterzy zakochują się w sobie od pierwszego momentu, do tego ciągle na siebie wpadają, mają wspólnych znajomych oczywiście i o zgrozo - borykają się z tym samym problemem. Wyszła komedia, kiedy w rzeczywistości miał wyjść dramat.


''Czasami życie jest dziwne. Musisz się pogodzić z tą dziwacznością i mieć nadzieję, że znajdziesz innych dziwaków, którzy ruszą z tobą do przodu.''


   Zachęcona co rusz nowymi recenzjami, w których to bohater - Tristan jest wychwalany tak, że z samego wyobrażenia robi się gorąco, nie pozostało mi nic innego, jak samej się przekonać. No i się przekonałam.
Niech mi ktoś wyjaśni dlaczego on jest uważany za jednego z najlepszych bohaterów? Dla mnie był postacią jakich pełno, czyli - dupek, samotnik, Bóg seksu i największy przystojniak. Nic nadzwyczajnego, co więcej nie polubiłam go jakoś szczególnie i lada chwila o nim zapomnę. Bohaterka? Właściwie to samo.

   Strata najważniejszych osób jest straszna i nie potrafię sobie wyobrazić co czują osoby w takiej żałobie. Starałam się zrozumieć bohaterów. Na początku nawet mi się udawało, ale potem coś co było początkowo pomaganiem sobie nawzajem, przerodziło się w niezdrowe i nie poważne relacje. Szczerze mówiąc, to te momenty chciałam jak najszybciej skończyć, bo mnie zwyczajnie raziły.


''Czasami najtrudniejsze w życiu bez ukochanych było to, by pamiętać o oddechu.''


 Zakończenie z wątkiem kryminalnym pominę, bo przez to ta historia zrobiła się jeszcze gorsza.

   Ponarzekałam sporo, ale zwyczajnie jestem rozczarowana. Nie jestem w stanie zrozumieć czemu tak dobra autorka napisała takie badziewie. Przynajmniej mimo tych wszystkich minusów, książkę przeczytałam błyskawicznie bo paradoksalnie mnie wciągnęła. Dlatego taka ocena a nie mniejsza. Kolejne tomy przeczytam na pewno i tylko mogę mieć nadzieję, że będą dużo lepsze.


''Warto mieć złamane serce, bo oznacza to ,że doświadczyło się miłości.''




Cykl ''Elements. Żywioły'':
Tom 1. ''Powietrze, którym oddycha''



7 grudnia 2016

''Gus'' II - Kim Holden





Tytuł: Gus
Tytuł oryginalny: Gus
Autor: Kim Holden
Cykl: Promyczek (tom 2)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 500
Moja ocena: 10/10




Oto historia Gusa.
Opowiada o zagubieniu.
O odnalezieniu.
I o stopniowym procesie uzdrawiania.

Szczerze mówiąc, nie wiem już jak żyć.
Promyczek nie była tylko moją najlepszą przyjaciółką,
była moją drugą połówką.
Drugą połową mojego umysłu,
mojego sumienia, mojego poczucia humoru,
mojej kreatywności…
Była drugą połową mojego serca.
W jaki sposób człowiek może wrócić
do swoich zajęć, jeśli na zawsze stracił połowę siebie?



źródło opisu: http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/154



Może zawierać najważniejszy spojler ''Promyczka''!! Radziłabym nie czytać tej recenzji, jeśli jeszcze nie czytaliście ''Promyczka''.



   Czy można żyć normalnie po stracie najlepszej przyjaciółki i miłości w jednym? Czy jest jeszcze szansa na radość i szczęście po stracie ogromnej części samego siebie? Gus się o tym przekonał.

  Kim Holden zachwyciła mnie ''Promyczkiem'', ale to jak napisała ''Gusa''... Nie znam odpowiedniego słowa, aby wyrazić co ta książka ze mną zrobiła. Podczas czytania totalnie oderwałam się od rzeczywistości. Z każdą kolejną stroną przywiązywałam się do bohaterów a od połowy chciałam płakać i krzyczeć, bo byłam co raz bliżej końca. Bardzo nie chciałam kończyć tej książki i do teraz łudzę się, że autorka dopisze jeszcze jakiś tom o Gusie i może Kellerze i Stelli ;). Chociaż podczas planowania tej recenzji dowiedziałam się, że będzie część o Franku (jeszcze nie wiadomo nic o Polskim wydaniu), więc kto wie może i doczekam się Gusa (kolejnego tomu) i Kellera :D.


''Każdy dzień to okazja, by tworzyć legendę. Kluczem jest włożony w to wysiłek.''


   Po skończonej lekturze miałam bardzo dużo do napisania, ale z drugiej strony - zabrakło mi słów i nie wiedziałam od czego zacząć i co napisać. ''Gus'' wyssał ze mnie emocje, nie - rozwalił mnie emocjonalnie, ale również dał mi nadzieję.

  Gus stał się światowej sławy muzykiem, ale niestety nie cieszy go to. Pogrążony w rozpaczy chłopak próbuje uciec w zapomnienie sięgając po alkohol i narkotyki. Długi początek książki czytało się ciężko. Tym bardziej jeśli bohatera już się znało. Nie ukrywam, że rozpacz przeżywałam razem z nim. I muszę też przyznać, że nie umiałabym go winić za czyny i złe wybory. Niestety człowiek w żałobie zapomina o dalszym świecie, kiedy nie potrafi pogodzić się ze stratą bliskiej osoby.


''Promyczek nie była jedynie moją najlepszą przyjaciółką, była jakby moją drugą połówką... drugą połową mojego umysłu, mojego sumienia, mojego poczucia humoru, mojej kreatywności... Była drugą połową mojego serca. W jaki sposób człowiek może wrócić do swoich zajęć, jeśli na zawsze stracił połowę siebie?''


   Autorka postanowiła zabawić się uczuciami czytelników i dodać nową, skrzywdzoną postać. Tak więc poznajemy ''Niecierpliwą'' - Scout. Dziewczynę z przeszłością, problemami i zdradą. Samotną dziewczynę, skaleczoną na ciele i duszy. Dziewczynę, która mimo swojego cierpienia, potrafi ukoić rany innych. Poruszyła mnie historia Scout i żałuję, że autorka nie rozwinęła jej bardziej.
Razem z Gusem odnajdują drogę na przód. Pomagają sobie nawzajem.

   Jestem osobą, która jest bardzo wrażliwa jeśli chodzi o rodziców. Nie ważne czy to w prawdziwym życiu czy w książkach. Nie akceptuje nienawiści, złości i kłótni wobec rodziców, jeśli Ci nic nie zrobili. Wspominam o tym dlatego, aby poruszyć temat relacji Gusa z mamą. Śmiało mogę przyznać, że tak ogromnego szacunku, miłości i uwielbienia jakimi obdarzał Gus mamę, jeszcze w książkach nie czytałam. Relacje o jakich marzy każdy i ta książka powinna otworzyć oczy tym, którzy nie okazują tego swoim rodzicom.

   Gus'a się nie czyta. Jego się przeżywa, nim się żyje i chłonie strona po stronie. Ja nawet nie wiedziałam kiedy doszłam do końca. A kiedy się zorientowałam chciałam rwać włosy z głowy i napisać do autorki, żeby natychmiast dała mi kontynuację, tak bardzo nie chciałam rozstawać się z bohaterami.


''Może chodzi o poszerzenie swojej definicji rodziny również o przyjaciół, ponieważ przyjaciele są rodziną z wyboru.''


   Ogromne podziękowania należą się Kim Holden. Za historię o odnowieniu, nadziei, miłości i przyjaźni. Za bohaterów z ogromnym sercem i wsparciem. Za wykreowanie świata i postaci, którymi sama chciałabym się otaczać. Dlatego dziękuję jej za to, że śmiałam się, obgryzałam paznokcie i płakałam podczas czytania, bo to oznacza, że można pisać cudownie i całkowicie zawładnąć uczuciami czytelnika.

   Oczywiście oceniam ''Gusa'' maksymalnie i jakbym mogła dałabym o wiele, wiele więcej. Mimo, że obie części oceniłam tak samo, to jednak ''Gus'' skradł moje serce bardziej. 
Jeśli jeszcze nie czytaliście, to zróbcie to jak najszybciej, bo naprawdę warto.



Zapraszam  również do mojej recenzji ''Promyczka''.


16 października 2016

''Kiedy pada deszcze'' I - Lisa De Jong




Tytuł: Kiedy pada deszcz
Tytuł oryginalny: When it Rains
Autor: Lisa De Jong
Cykl: Rain (tom 1)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Dyrek
Liczba stron: 550
Moja ocena: 8/10





Odkąd sięgam pamięcią, Beau Bennett był moim najlepszym przyjacielem. Kochałam się w nim, zanim wszystko się zawaliło. Teraz chłopak chce ode mnie czegoś więcej, ale nie jestem w stanie mu tego dać. Wszystko się zmieniło. Chciałabym móc powiedzieć mu dlaczego, ale nie potrafię.

Nie wiedziałam, jak bardzo go potrzebuję, póki nie wyjechał na studia, a ja zostałam kompletnie sama.

Pewnego dnia do miasta zawitał Asher Hunt.

Chłopak z ciemnymi, urzekającymi oczyma i zarozumiałym uśmieszkiem tchnął życie w to, co ze mnie pozostało. Pomógł mi zapomnieć o bólu, który więził mnie już od tak dawna. 

Byłam zraniona.
Zostałam ocalona.
Odzyskałam nadzieję.
Tamtej nocy myślałam, że to koniec mojej historii, jednak teraz wiem, że był to jej nowy początek.

Przynajmniej dopóki pewien sekret nie wywrócił mojego świata do góry nogami…
Ponownie.


źródło opisu: http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/151




''Wyniszcza emocjonalnie.''
''Najlepsza książka w ostatnim czasie.''
''Gwarantowany kac książkowy.''
I wiele, wiele innych określeń można znaleźć o tej książce. I tak zgodzę się, że jest niszcząca. Zgodzę się nawet na kaca książkowego, ale czy była najlepszą książką w ostatnim czasie? Tu właśnie mam dylemat, bo podobała mi się bardzo, ale nie tego oczekiwałam. W związku z tym mam mieszane uczucia. 

''When it Rains'' chciałam przeczytać od bardzo dawna. Coś mi jednak mówiło ''jeszcze nie teraz'', na tę książkę przyjdzie jeszcze czas. I wiecie co? Dobrze zrobiłam, bo doczekałam się wydania po Polsku i tym bardziej przyjemniej mi się czytało. Cieszę się, ze wydawnictwo nie kombinowało nic z tytułem (chyba większość się teraz zgodzi, że wydawnictwa czasami zmieniają tytuły, które nie mają nic wspólnego z treścią?). Okładka natomiast średnio mi się podoba. Ot zwykła, typowa okładka romansu. Ja tutaj na okładce widziałabym sylwetki pary w deszczu. Ale pomijając te szczegóły, przejdę do treści, bo ona tutaj odgrywa najważniejszą rolę.


''Myśl o mnie, kiedy pada deszcz. Będę Twoim parasolem. Będę ochroną przed burzą, kiedy życie stanie sie nieznośne. Nie pozwól, by deszcz Cię zmył.''


Podobało mi się, że na samym początku autorka napisała retrospekcję wydarzeń z przed dwóch lat. Z dnia w którym życie Kate diametralnie się zmieniło. Zwykle w tego typu książkach tajemnicę związaną ze zmianą bohatera poznajemy pod koniec. Dlatego miła odmiana poznać ją na samym początku. Bohaterzy męscy - Beau, wyrozumiały, kochający przyjaciel, którego chyba każda dziewczyna chciałaby mieć w swoim życiu. Asher, kolejny kochający, cierpliwy, ale również z tajemnicą. Obu pokochałam i nie umiałabym chyba wybrać między nimi. Całe szczęście nie musiałam.

Przechodząc do wad. Po pierwsze - bohaterka. Oczywiście nie przeżyłam tego co ona, ale na miłość boską miała przy sobie Beau, któremu mogła zaufać. Zamiast tego zaszyła się w sobie i zmieniła w smutną, nie mającą życia dziewczynę. Przez jedną trzecią książki miałam ochotę wrzasnąć i osobiście sprowadzić jej pomoc. Kate wolała jednak użalać się nad sobą (wiem, że takie wydarzenie niszczy, ale miłość innych to naprawia). Bohaterka odwróciła się od wszystkich, obwiniając za wszystko siebie. Czekałam na moment, kiedy powie ''dość'' i zrobi coś w tym kierunku, żeby było lepiej.


''To zadziwiające, jak wiele razy w życiu powiedziałam "chcę to kiedyś zrobić", nie myśląc o tym, że "kiedyś" może nigdy nie nadejść. Nigdy już nie przyjmę jutra za pewnik.''


Po drugie - teraz napiszę spojler i proszę, jeśli nie czytaliście tej książki, nie zaznaczajcie tekstu i nie psujcie sobie przyjemności z czytania. Chodzi mi o .... jej wybór. Nie podobało mi się, że zostawiła Beau jako ''koło zapasowe''. Czyli - kocham cię, ale nie możemy być razem. Zakocham się za to w kimś innym. Niestety nie dany był mi z nim dłuższy czas, więc kiedy go już nie ma, wrócę do ciebie Beau. Jednak cię kocham i teraz chcę być z tobą. Czy wy też postawiliście się w sytuacji Beau? Bo ja tak i szczerze? Nie ważne jakbym kochała kogoś, nie mogłabym z nim być wiedząc, że jest ze mną bo tamtej już nie ma. Przez cały czas czułabym się ''tą drugą''. Dlatego koniec zepsuł mi nieco opinię o tej książce.

Kiedy pada deszcz to przygnębiająca, ale i w pewnym momentach romantyczna i radosna książka. Miałam problem z oceną, ale uważam, że 8/10 jest dobrym wyborem. Polubiłam styl autorki. Mimo że nie zostanie jedną z moich ulubionych, chętnie przeczytam kolejne części cyklu jak i inne jej książki. Polecam szczególnie osobom, które lubią czytać typowe New Adult o tragicznej przeszłości, chwiejnej teraźniejszości i niepewnej przeszłości. 

Chętnie też poczytam jakie wy macie odczucia po przeczytaniu ;).




Ostrzeżenie: Nie czytać w pracy! Ja popełniłam ten błąd i na moje szczęście, żaden klient nie wszedł w trakcie mojego załamania. Najlepiej zaszyjcie się w spokoju z paczką chusteczek.



13 czerwca 2016

''Promyczek'' Kim Holden



Tytuł: Promyczek
Tytuł oryginalny: Bright Side
Autor: Kim Holden
Cykl: Promyczek (tom 1)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 592
Moja ocena: 10/10







Życie Kate Sedgwick nigdy nie było bezbarwne. Dziewczyna pomimo problemów i tragedii zachowała pogodę ducha – nie bez powodu jej przyjaciel Gus nazywa ją Promyczek. Kate jest pełna życia, bystra, zabawna, ma również wybitny talent muzyczny. Nigdy jednak nie wierzyła w miłość. Właśnie dlatego – gdy wyjeżdża z San Diego by studiować w Grant, małym miasteczku w Minnesocie – kompletnie nie spodziewa się, że przyjdzie jej pokochać Kellera Banksa.

Oboje to czują.
Oboje mają powód, by z tym walczyć.
Oboje skrywają tajemnice.

Kiedy wyjdą one na jaw, mogą uzdrowić…
Mogą również zniszczyć.



źródło opisu: http://www.wydawnictwofilia.pl/



Książkę przeczytałam już kilka dni temu, ale kompletnie nie wiedziałam jak się zabrać za napisanie recenzji. Nie chciałam by wyszła zbyt chaotyczna (chociaż pewnie i tak wyjdzie). Mam w głowie tyle myśli, które chciałabym przelać w słowa, ale jak tylko próbuję to pojawia się pustka. Pustka oczywiście pozytywna, bo jestem tak mile zaskoczona tą książką, że brakuje mi słów. Ta książka jest tak sprzeczna, bo jest bardzo pozytywna, ale z drugiej strony strasznie smutna, i chyba właśnie to powoduje, że jest tak wyjątkowa.

Kim Holden stworzyła coś wielkiego. W prawie 600 stronach stworzyła historię, która zostanie zapamiętana bardzo długo i do której z wielką ochotą kiedyś wrócę. Przede wszystkim powinny ją przeczytać osoby, którzy borykają się z podobnym problemem. ''Promyczek'' jest jak poradnik, aby w trudnych chwilach się nie załamywać, żyć chwilą i dniem dzisiejszym, i mimo przeciwności losu, ciągle być uśmiechniętym.


''Masz przed sobą wspaniałe życie. Przeżyj je co do minuty. Zacznij już teraz.''


Kate Sedgwick jest bohaterką, której nie da się nie lubić. Ja ją pokochałam i śmiało stawiam na szczycie ''ulubionych bohaterek'' - których uwierzcie, że jest bardzo mało. Kate miała trudne życie rodzinne, a mimo to w każdej sytuacji potrafiła znaleźć promyk słońca. Kiedy wydawało by się, że wychodzi na prostą, znów spada na nią bomba. Niestety nie do rozbrojenia. Co w tym czasie robi bohaterka? W innych książkach spotykając podobny problem, bohaterzy przez pół książki są opryskliwi, obrażeni na świat, zamknięci w sobie i nie do zniesienia. Nasz Promyczek za to, uśmiecha się, żartuje i znajduje same plusy. A najważniejsze - żyje!


''Jest niespotykanym promykiem słońca. Nie tylko szuka jasnych stron... ale nimi żyje.''


Keller Banks wydaje się idealnym kandydatem na faceta. Miły flirciarz, który został zauroczony bezpośredniością i radością Kate. Sam niestety też nie jest najszczęśliwszym człowiekiem i jak to bywa w książkach - ma coś do ukrycia. Ja domyśliłam się co to takiego, zaraz po tym jak wypowiedział się o kimś. Nie przeszkadzało mi to jednak i byłam zaskoczona jak to się rozegrało później. Co najważniejsze, dzięki Kate zrobił coś na co nie miał odwagi i w końcu mógł żyć według swoich zasad.


''Nie mówię, że nie powinieneś realizować celów i spełniać marzeń. Po prostu nie rezygnuj z tego, co dzieje się teraz, dla nieznanej przyszłości. Może ominąć cię wiele szczęścia, kiedy będziesz czekał na lata, które mogą nigdy nie nadejść. Nie trać czasu, bo przegapisz chwilę obecną, a przyszłość wcale nie jest taka pewna.''


Warto też wspomnieć o Gusie. Bo on również jest bardzo ważnym bohaterem w tej książce. Przyjaciel od lat Promyczka, który wchodzi w świat muzyków. Wraz z zespołem wyrusza w trasę koncertową, jednak czy wszystko pójdzie zgodnie z planem? Szczerze mówiąc po końcówce Promyczka, nie mogę się doczekać jego opowieści. Jestem pewna, że będzie równie dobra jak ta o Kate.

Podobał mi się zabieg zapisywania rozdziałów datami. Z początku nie wiedziałam o co chodzi, ale potem powoli zrozumiałam i ta forma mi odpowiadała. Tym bardziej, że wiadomo jaki jest dzień. Czy następny po ostatnich wydarzeniach, czy kilka dni później.


''Trzeba być wdzięcznym za to co się ma.''


Ja przed zaczęciem tej książki oczywiście przeczytałam najgorszy spojler jaki mogłam przeczytać (pamiętajcie na przyszłość - pisząc kolejną część serii starajcie się unikać spojlerów, a jeśli nie to przynajmniej napiszcie na początku, że takowe mogą wystąpić). Byłam wręcz wściekła, ale po tak dobrych opiniach nie mogłam odpuścić sobie tej książki. I może wiedziałam jak się skończy, mimo to czytało mi się świetnie i tym razem mi to nie przeszkadzało.

Na koniec mogę dodać wielkie: POLECAM KAŻDEMU, JEŚLI MACIE WĄTPLIWOŚCI CO DO TEJ KSIĄŻKI TO GWARANTUJĘ, ŻE NIE BĘDZIECIE ŻAŁOWAĆ.


''Przeżywajcie każdy dzień, jakby był Waszym ostatnim. (...)Bądźcie spontaniczni. Życie ma zbyt wiele reguł, schematów i wymagań. Zmieńcie plany, by zrobić miejsce na zabawę.''



6 czerwca 2016

''Onyks'' II - Jennifer L. Armentrout



Tytuł: Onyks
Tytuł oryginalny: Onyx
Autor: Jennifer L. Armentrout
Cykl: Lux (tom 2)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka
Liczba stron: 522
Moja ocena: 7/10







Departament Obrony przysłał swoich ludzi. Jeśli tylko dowiedzą się co potrafi Daemon i że jesteśmy połączeni, już jest po mnie. Podobnie jak i po nim. I jeszcze jest ten nowy chłopak w szkole, który ma własną tajemnicę. Wie co mi się przydarzyło i może pomóc, ale żeby to zrobić muszę okłamać Daemona i trzymać się od niego z daleka. Tak jakby to było w ogóle możliwe.

Ale wtedy wszystko się zmienia...

Widziałam kogoś kto nie powinien żyć. I muszę o tym powiedzieć Daemonowi, nawet jeśli wiem, że nie zaprzestanie poszukiwań, dopóki nie dotrze do prawdy. Co stało się z jego bratem? Kto go zdradził? I czego chce Departament Obrony od nich i ode mnie?

Nikt nie jest tym na kogo wygląda. I nie każdy wyjdzie żywy z pajęczyny kłamstw...



źródło opisu: Wydawnictwo Filia


Jak wiecie Obsydian średnio przypadł mi do gustu, jednak po zakończeniu pierwszego tomu od razu zabrałam się za kolejny. Mimo wszystkiego co mi się nie podobało, ciągnęło mnie do tej historii, aby poznać dalsze przygody bohaterów. Onyks podobał mi się dużo bardziej, jednak było sporo zwrotów akcji, przez co na zmianę podobała mi się i nie podobała.

W tym tomie dowiadujemy się więcej o DOD, Arum i przede wszystkim o tym co stało się z Kate. Pojawia się również nowy bohater, który trochę kręci i nie jesteśmy pewni czy bohaterka robi dobrze ufając mu. Dzięki niemu natomiast możemy więcej dowiedzieć się o mutacji, zdolnościach i połączeniu.


''Czasami niektóre rzeczy... powinny zostać dla nas tajemnicą, wiesz? Ludzie szukają odpowiedzi i nie zawsze dostają takie, które im się podobają. Czasami prawda jest gorsza niż kłamstwo.''


Kate w tym tomie wydaje się bardziej rozsądniejsza i mniej irytująca. Oczywiście zdarzało się, że się wściekałam i miałam ochotę zapytać o co jej chodzi i co właściwie robi. Jednak po przejściu połączenia, widoczne są zmiany na lepsze. W końcu godzi się też z tym co czuje i nie jest tak bardzo sprzeczna.

Daemon jak to Daemon - zazdrosny jaskiniowiec, który mimo wszystko chce chronić Kate. Jednak to on jest tym mądrzejszym i zaznajomionym w świecie kosmitów, więc dobrze wie kiedy Kate robi źle. Pojawia się też u niego nadzieja na odnalezienie brata, więc staje się zbyt pochopny w niektórych decyzjach.

Jeśli chodzi o wątek romantyczny, to dzieje się o wiele więcej niż w pierwszej części. Bohaterzy są co raz bardziej świadomi swoich uczuć i w pewnym momencie nie chcą się z nimi kryć. Dzięki temu i dzięki większej ilości akcji, książkę czyta się błyskawicznie. I znów kończy się tak, że trzeba sięgnąć po kolejny tom.

Niestety jako, że to drugi tom i mogłabym zbyt wiele zdradzić tym, co nie czytali jeszcze pierwszego, ta recenzja (jak i pewnie kolejnych części) będzie dużo krótsza. Sama nie przepadam za czytaniem recenzji kolejnych części bojąc się, że mogę przeczytać coś czego nie powinnam, więc mam nadzieję, że takie krótkie podsumowanie wystarczy.


''Słowa to najpotężniejsze narzędzie. Proste i zazwyczaj niedoceniane. Potrafią leczyć. Potrafią niszczyć.''


Mimo zakończenia drugiego tomu, nie biorę się od razu za trzeci. Mam wrażenie, że jestem zmęczona tymi dwoma i postanowiłam zrobić sobie przerwę a do trójki wrócić za jakiś czas.



Seria Lux składa się:
1. Obsydian.
2. Onyks
3. Opal
4. Origin
5. Opposition

20 maja 2016

''Obsydian'' I - Jennifer L. Armentrout




Tytuł: Obsydian
Tytuł oryginalny: Obsidian
Autor: Jennifer L. Armentrout
Cykl: Lux (tom 1)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka
Liczba stron: 442
Moja ocena: 7/10






Oni nie są tacy jak my…
Kiedy przeprowadziliśmy się do Zachodniej Wirginii, zanim zaczęłam mój ostatni rok w szkole, musiałam przyzwyczaić się do dziwacznego akcentu, rwącego się łącza internetowego i całego morza otaczającej mnie nudy... Aż do momentu, kiedy spotkałam mojego nowego, wysokiego sąsiada o niesamowitych, zielonych oczach. Wtedy sprawy zaczęły obierać zupełnie inny kierunek...
Ale kiedy zaczęłam z nim rozmawiać zrozumiałam, że Daemon jest wyniosły, arogancki i doprowadza mnie do szału. Zupełnie nam nie po drodze. Zupełnie. Jednak kiedy prawie nie zginęłam, a Daemon dosłownie zamroził czas, cóż... stało się coś zupełnie niespodziewanego…
Wpadłam w kłopoty, groziło mi śmiertelne niebezpieczeństwo. Jedyną szansą, żebym wyszła z tego cało, było trzymanie się blisko Daemona, aż przygaśnie blask…Jeśli oczywiście sama go wcześniej nie zabiję.



źródło opisu: filia



Seria ''Lux'' jest jedną z serii paranormal romance, które miałam w planach przeczytać. Oczywiście nie mogłam się długo za nią zabrać, ale kilka dni temu postanowiłam, że to jest ten czas. Jako, że cała seria zbiera sporo pozytywnych opinii a niektórzy nawet uważają ją za jedną z najlepszych tej kategorii, nie ukrywam, że miałam dość duże oczekiwania. Czy podzielam zdanie innych przeczytasz niżej.

Autorka pisze również jako J. Lynn i to w jej książkach NA zapoznałam się z jej stylem. Bardzo mi się spodobał i śmiało mogę napisać, że autorka jej jedną z moich ulubionych. Dlatego też nie obawiałam się czytać Obsydianu ze względu na styl - bardziej nie mogłam się zmusić do czytania paranormal romance.

Kate przeprowadza się wraz z mamą z Florydy do Wirginii. Już w pierwszych dniach poznaje bliźniaków z naprzeciwka. Szybko łapie kontakt z Dee i się z nią zaprzyjaźnia. Niestety tego samego nie może powiedzieć o jej bracie Daemonie. Mimo, że jest nieziemsko przystojny i dobrze zbudowany, to jego charakter jest dość trudny. Kate szybko rozumie, że Daemon jest irytujący i opryskliwy, a co więcej - nie lubi jej z jakiegoś powodu.


''Książki były konieczną ucieczką, którą zawsze podejmowałam z radością.''


Daemon wraz z siostrą zamieszkują planetę ziemską. Nie zbliża się do ludzi i co więcej nie ma zamiaru zbliżać się do Kate. Próbuje również przemówić siostrze do rozsądku i zakończyć jej przyjaźń z dziewczyną z naprzeciwka. Sprawy komplikują się, gdy jest zmuszony ''pilnować'' Kate, przez co się do niej zbliża, mimo że nie jest wobec niej miły i na każdym kroku to pokazuje.


''Piękna twarz. Piękne ciało. Koszmarny charakter. Święta trójca przystojnych chłopców.''


Czytałam tyle opinii i zachwytów i teraz po zapoznaniu się z Obsydianem zadaję sobie pytania ''skąd te zachwyty''. Autorka skupiła się na dialogach, nie na opisach co jest plusem i dzięki temu książkę czyta się błyskawicznie. Jednak przydałby się w pewnych momentach porządny opis, bo w końcu czytamy o kosmitach a wyjaśnienie na kilka zdań, tylko w minimalnym stopniu przybliżyły mnie do tej tematyki. Liczę na to, że w kolejnych częściach dowiem się nieco więcej.

Oczywiście zachwyty padały również na bohaterów. I znowu pojawia się u mnie pytanie ''Dlaczego''? Czytelnicy piszą, że Kate jest jedną z ich ulubionych bohaterek. Ja średnio ją polubiłam. Momentami dziewczyna jest wręcz dziecinna i irytująca. Utożsamiam się z nią tylko ze względu na prowadzenie bloga i miłość do książek. Po za tym wydawała mi się nijaka. Wstydliwa, zamknięta w czterech ścianach i odizolowana. Ponad to non stop sobie zaprzecza. Myśli Tak, mówi Nie. Sama nie wie czego chciała i to doprowadzało mnie do szału.
Natomiast Daemon jest bohaterem, przy którym czytelniczki wzdychają. Da mnie był typowym gówniarzem z za dużym ego. Fakt pewny siebie i zadziorny, ale co z tego jak w większości momentów miałam ochotę go zdzielić po głowie, żeby pomyślał zanim coś zrobi. Do tego podobnie jak Kate bardzo niezdecydowany. W jednej rozmowie potrafi zmienić zdanie i od - napiszę wprost - chamskiego, być czarujący.

Oceniam Obsydian na 7, bo mimo tych minusów, wciągnęłam się w tę historię i chcę poznać kolejne tomy. Sama nie wiem czemu, bo bohaterzy mnie denerwują a ja tak bardzo pragnę dowiedzieć się co będzie dalej. Obecnie jestem w połowie drugiego i teraz już wiem, aby nie czytać ich pod rząd, tylko robić sobie krótkie przerwy, bo jednak męczy mnie odrobinę.
Mam nadzieję, że to pierwsza część wyszła tak chaotycznie a autorka podciągnie poziom w kolejnych czterech częściach.


Seria Lux składa się:
1. Obsydian.
2. Onyks
3. Opal
4. Origin
5. Opposition



18 października 2015

''Jedno małe kłamstwo'' K.A. Tucker




Tytuł: Jedno małe kłamstwo
Cykl: The Tiny Breaths (tom 2)
Autor: K. A. Tucker
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 430
Moja ocena: 9/10








Livie zawsze była tą bardziej zrównoważoną z sióstr Cleary. Poradziła sobie z tragiczną śmiercią rodziców. Jednak pod zewnętrzną powłoką twardej i silnej młodej kobiety, kryje się mała dziewczynka, uczepiona ostatnich słów ojca: „Spraw, bym był dumny”. Obiecała, że się postara…Przez ostatnie siedem lat każda decyzja, słowo i czyn przybliża ją do wytyczonego celu.

Livie trafia do Princeton z życiową misją: uczęszczać na zajęcia, zdać na medycynę i poznać dobrego, porządnego faceta, za którego pewnego dnia wyjdzie za mąż. Nie planuje jednak: galaretkowych shotów, sympatycznej współlokatorki-imprezowiczki, której nie potrafi odmówić i Ashtona – przystojnego kapitana uczelnianej osady wioślarskiej. Jego zdecydowanie NIE planuje. Ashton jest aroganckim dupkiem, który rozpala zwykle uśpiony temperament Livie, ponadto uosabia wszystkie cechy, których dziewczyna pragnie u faceta uniknąć. Co gorsza, jest przyjacielem i współlokatorem Connora, który, jak się akurat składa, idealnie spełnia wymagania Livie. Dlaczego więc dziewczyna cały czas wraca myślami do Ashtona?
Czy obowiązkowa i przykładna dotąd Livie zostanie zmuszona, by zrezygnować z ostatniej obietnicy, jaką złożyła ojcu? A wraz z nią z jedynej drogi życiowej, którą zna?



źródło opisu: http://www.wydawnictwofilia.pl/jedno_male_klamstwo,145.html




Styl pisania K.A. Tucker miałam okazję poznać podczas czytania pierwszej części serii ''The Tiny Breaths'', czyli ''Dziesięć płytkich oddechów'', której recenzję możecie przeczytać tutaj. Autorka zachwyciła mnie zarówno historią jak i poprowadzonymi wątkami. Wiedziałam, że na pewno sięgnę po resztę jej książek, które są wydane u nas.

''Jedno małe kłamstwo'' tym razem skupia się na Livie, czyli młodszej siostrze Kacey. Już w pierwszej części ją poznajemy, jako zamkniętą w sobie dziewczynę. Jednak wydawała mi się zapomniana. To jak jej siostra przeżywała ból, zepchnął Livie na drugi plan, która bardzo doszczętnie ukrywała swoje emocje. Podobnie jak w pierwszej części, bohaterzy są dopracowani, akcja ma odpowiednie tempo, wątki poboczne interesujące.

Livie to bardzo ułożona, porządna dziewczyna, która dąży do osiągnięcia postanowionego sobie celu. Nigdy nie dostała mniejszej oceny niż 5, nigdy nie imprezowała i nigdy nie miała chłopaka. Niestety Livie żyje marzeniem jej ojca, który wraz z matką zginęli kilka lat temu w wypadku samochodowym. Czy tego chce bohaterka? Tak naprawdę pod tą z pozoru silną i spełnioną dziewczyną, kryje się krucha, zagubiona dziewczyna. Wtedy przeprowadza się do akademika i zaczyna naukę w Princeton. Jeszcze nie wie, że pierwsza impreza na którą pójdzie i pierwszy raz się upije, zmieni jej życie na zawsze.

Poznajemy Ashtona jako bardzo tajemniczą postać. Można w sumie powiedzieć, że prawie do samego końca próbujemy rozgryźć jaki jest, co ukrywa i jakie są jego motywy. Przez jakiś czas jest miły i intrygujący, a z drugiej strony nie za bardzo darzyłam go sympatią. Dopiero po poznawaniu go
po trochu coraz bardziej mi się podobał i czekałam na dalszą akcję.

Mamy też Connora, który również jest zainteresowany dziewczyną. Którego wybierze Livie?

Jak już kiedyś pisałam nie lubię czytać o miłosnych trójkątach. Prawdopodobnie przez kilka pozycji, które miałam okazje poznać, a niestety były do kitu i jak tylko widzę w opisie czy recenzji, że bohaterka ma problem z wyborem, nie za bardzo mam ochotę poznawać tę historię. Po ''Jedno małe kłamstwo'' sięgnęłam ze względu na autorkę, jak pisałam wyżej. Nie zawiodłam się a wątek z trójkątem miłosnym był tak dobrze poprowadzony, dopracowany i porywający, że nie mogłam się oderwać od lektury. Uwierzcie mi, jeśli macie też z tym problem - ta książka zmieni wasze zdanie.


1.''Dziesięć płytkich oddechów''