Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozczarowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozczarowanie. Pokaż wszystkie posty

5 sierpnia 2019

Pochodzą z różnych światów, a jednak są sobie przeznaczeni. - "Save me" #1 - Mona Kasten


Tytuł: Save me
Tytuł oryginalny: Save me
Autor: Mona Kasten
Cykl: Maxton Hall (tom 1)
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Data wydania: 12 lutego 2019
Liczba stron: 384
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy

Pochodzą z różnych światów, a jednak są sobie przeznaczeni.


Pieniądze, luksusy, imprezy i władza – dla Ruby Bell to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia. Odkąd dzięki stypendium może uczęszczać do elitarnego liceum Maxton Hall, robi co w jej mocy, by nie rzucać się w oczy innym uczniom.

A zwłaszcza Jamesowi Beaufortowi, nieformalnemu przywódcy szkolnej elity. Jest zbyt arogancki, zbyt bogaty, zbyt przystojny. O ile największym marzeniem Ruby są studia w Oksfordzie, on zdaje się żyć od imprezy do imprezy.

Jednak pewnego dnia Ruby poznaje starannie skrywaną tajemnicę; dowiaduje się o czymś, co zniszczyłoby reputacje rodziny Jamesa, gdyby ta informacja trafiła do opinii publicznej. I nagle James nie może jej dłużej nie zauważać. I choć Ruby nigdy nie chciała należeć do jego świata, ani James, ani jej uczucia nie zostawiają jej żadnego wyboru.

https://wydawnictwo-jaguar.pl/books/save-me/



  Mona Kasten kupiła mnie swoją pierwszą serią, która została wydana w Polsce, czyli "Begin Again". Nie były to ani odkrywcze, ani oryginalne powieści, ale ja bawiłam się przy nich wyśmienicie, przyjemnie spędzając czas. Dlatego też czekałam cierpliwie gdy wydawnictwo zapowiedziało wydanie kolejnej serii autorki. Tym razem jednak cała trylogia skupia się na jednej parze bohaterów, dlatego nie mogłam postąpić inaczej jak czekać na wszystkie części i dopiero zacząć czytać.


"Jak to się stało? Jakim cudem w ciągu jednego miesiąca przeszliśmy od ignorancji, próby przekupstwa i nienawiści do tej chwili?"


  Ruby to uporządkowana i systematyczna dziewczyna, wręcz ma fioła na punkcie organizacji a jej celem i marzeniem jest dostanie się na studia do Oxfordu. Cały czas spędza na nauce, jest przewodniczącą komitetu organizacyjnego oraz pisze artykuły na szkolnego bloga. Wśród rówieśników jednak jest niewidoczna co jak najbardziej jej pasuje. Ma zasadę: oddzielać życie szkolne w Maxton Hall od rodzinnego. Niestety jest świadkiem czegoś czego nie powinna, przez co w jej życie wkrada się nie kto inny jak James Beaufort - jeden z największych, najbogatszych dupków w elitarnej szkole. Ruby i James nie z własnej woli spędzają coraz więcej czasu razem. James nie może uwierzyć, że nigdy nie zwrócił uwagi na dziewczynę. Ruby natomiast okrywa, że James wcale nie jest takim dupkiem i że za drzwiami domu "idealnej" rodziny Beaufortów wcale nie jest tak kolorowo jak próbują wmówić prasie i telewizji.

  Gdy zaczęłam czytać i dowiedziałam się, że główny bohater obraca się w elitarnych kręgach, śpi na forsie i jest następcą w dowodzeniu rodzinną firmą, pomyślałam że to nie jest temat, o którym chcę czytać. Obrzydliwe bogactwo, władza w szkole i wszelkie elitarne przyjęcia już mi się przejadły. Swego czasu był trend na takich właśnie bohaterów (to chyba był wysyp takich książek po Greyu) i tyle co się o nich naczytałam, to starczy mi jeszcze na parę lat. Jednak im dalej czytałam, tym bardziej się przekonywałam. Bo po pierwsze to nie bohater prowadził firmę, a tylko wywodził się z takiej rodziny. Po drugie na początku był może zadufany w sobie, ale im więcej się dowiadywałam, tym więcej faktów wychodziło z nim związanych i nim się obejrzałam, przewracałam ostatnią stronę książki.


"Zazwyczaj przebaczenie to reakcja na krzywdę. Ale nawet jeżeli człowiek wybaczy drugiej osobie ból, który mu sprawiła, to jeszcze nie oznacza, że ten ból po prostu zniknie. Dopóki trwa, wybaczenie jest błędem."


  Bardzo podobało mi się że autorka nie skupiła się wyłącznie na Ruby i James'ie. Po za nimi dostajemy skrawki historii siostry Jamesa, Lydii. Dowiadujemy się co nieco o siostrze Ruby - Ember , a do tego wszystkiego ciągle przewijają się bohaterzy drugoplanowi. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że za mało było samej historii Ruby i James'a. Wątki poboczne z drugoplanowymi bohaterami - ekstra, cenię sobie tło, byłam zaciekawiona i liczę na rozwinięcie w kolejnych częściach. Natomiast troszkę zabrakło mi samej interakcji głównych bohaterów, bo właściwie gdzieś mi umknęło ich zauroczenie, ich przyjaźń pojawiła się nagle - bo przypominam, że początkowo wcale się nie lubili. Aczkolwiek jestem w stanie to wybaczyć, bo w końcu jeszcze dwie części przede mną.

  Autorka zastosowała narrację pierwszoosobową naprzemienną i bardzo mnie to uszczęśliwiło. Nie ma nic lepszego niż poznawanie bohaterów osobiście. W sensie, że każdy z nich jest dopuszczony do głosu. Jak to zazwyczaj bywa w seriach, tak samo tutaj zakończenie jest szokujące, przez które od razu chce się sięgnąć po kolejny tom, co natychmiast zrobiłam.


"Chyba moglibyśmy milczeć razem godzinami, wpatrzeni w siebie, licząc, że uda nam się dotrzeć coś za murem wniesionym przez drugą osobę."


  "Save Me" to nie jest książka pozbawiona wad, ale czyta się szybko i przyjemnie. Nie wiem jak będzie w kolejnych częściach, ale na ten moment niestety bardziej zaciekawiona jestem historią Lydii (siostry James'a) niż głównej bohaterki. Nie twierdzę oczywiście, że Ruby jest nudziarą, bo tego absolutnie nie można jej zarzucić, aczkolwiek po prosu to Lydia przemawia do mnie bardziej.
Na koniec wspomnę jeszcze, że bardzo cieszy mnie to, że wydawnictwo zostawiło oryginalne okładki, bo są piękne.



"Maxton Hall":
Tom 1. Save me
Tom 2. Save you
Tom 3. Save us



15 lipca 2019

Idealna i przykładna dziewczyna i potwór z miasta - pozory zazwyczaj mylą. "Zawsze i wszędzie" - Brittainy C. Cherry


Tytuł: Zawsze i wszędzie
Tytuł oryginalny: Disgrace
Autor: Brittainy C. Cherry
Cykl: -
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Dyrek Katarzyna Agnieszka
Data wydania: 3 kwietnia 2019
Liczba stron: 420
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy

Każdego dnia modliłam się, żeby on znów mnie pokochał. Zostawił mnie dla innej, nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić, jak bez niego żyć. Chciałam jedynie, by do mnie wrócił.
Ale pojawił się Jackson Emery. To miał być tylko letni romans. Zastrzyk pozytywnej energii dla pogruchotanego serca.
Byliśmy dla siebie idealni, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że nasz romans nie potrwa zbyt długo. Jackson nie wierzył w związki, a ja straciłam wiarę w miłość. 
Wszystko było dobrze, aż pewnej nocy moje serce zgubiło rytm. Nie spodziewałam się, że Jackson się zaśmieje, nakłoni mnie do zwierzeń, przegna mój smutek.
Kiedy nasz wspólny czas dobiegł końca, moje serce nie potrafiło zapomnieć. 
Prosiłam o jeszcze jeden uśmiech, kolejny pocałunek, następny dotyk… Wznosiłam modły, by Jackson mógł być mój, nawet jeśli wiedziałam, że jego przeznaczeniem nie była miłość.






"- Płaczesz przez kogoś, kto zapewne nie jest tego wart.
- Co sprawia, że tak myślisz?
- To, że płaczesz. Ludzie nie płaczą nad kimś, kto ich uszczęśliwia."



  Z Brittainy C. Cherry mam już tak, że jak tylko widzę jej powieść w zapowiedziach, od razu wiem, że czym prędzej muszę ją przeczytać. Chociaż ostatnia u nas wydana czyli "Poza rytmem" aż tak mnie nie zachwyciła jak się tego spodziewałam, to tym razem postanowiłam nie nastawiać się na fajerwerki, tylko być może mile się zaskoczyć. Gdy zaczęłam czytać pomyślałam, że autorka chyba się nieco wypaliła, albo ja zwyczajnie potrzebuję czegoś więcej. Na szczęście to było tylko początkowe zwątpienie, bo chwilę później przepadłam po całości.


"Daliśmy sobie czas, ponieważ przestaliśmy wykorzystywać się nawzajem jako wsparcie. Jeśli naprawdę mieliśmy być razem, najpierw musieliśmy pokochać samych siebie."


  Miłość. Rodzina. Wiara. Wydawać by się mogło, że Grace to wszystko ma. No może po za pełną rodziną, ale u boku męża jest w stanie znieść i pogodzić się prawie ze wszystkim. Do czasu.. Kiedy jej mąż chcę separacji i sprzedaży domu, w którym mieszkali, po tym jak ją zdradził, Grace wraca do rodzinnego małomiasteczkowego domu rodzinnego załamana, z poczuciem wstydu i zażenowania. Pragnie tylko by Finn ponownie ją pokochał. Na miejscu dodatkowo odkrywa kim jest kobieta, z którą ją zdradzał, co tylko pogarsza sytuację. O ile może być jeszcze gorzej.. W załamaniu i ataku paniki pomaga jej czarna owca miasta i potwór zwany Jacksonem Emery.
  Jackson od lat ma przyklejoną przez miasto łatkę potwora. Tak jak jego ojciec alkoholik. Lata życia w nienawiści pozbawiły go uczuć, relacji międzyludzkich i normalności. Pracując w warsztacie samochodowym ojca, sam stał się dla niego rodzicem. Stara się żyć nie oglądając się za siebie, nie zwracając uwagi na ludzi i nie słuchać ich słów. Stał się potworem, dokładnie takim o jakim mówią.
  Zdradzona i załamana kobieta plus przerażający i zagubiony mężczyzna. Co z tego wyniknie?

  Nie polubiłam Grace na początku książki. Mimo iż bardzo jej współczułam, bo doznała zdrady od najbliższych osób, dodatkowo zmagała się z niewyobrażalnymi stratami. Miałam wrażenie, że czytam o nastolatce, która tylko płacze, a nie o skrzywdzonej kobiecie. Na szczęście dość szybko obdarzyłam ją sympatią i wrażenie nastolatki minęło. Jackson natomiast to postać z jednej strony bardzo destrukcyjna i gniewna, przez co ciężko go polubić po jego czynach i słowach. Dość szybko jednak można zrozumieć jego zachowanie. W końcu kim ma być człowiek, którego nikt nienawidzi, którego każdy obraża a nawet życzy mu i jego ojcu śmierci? Ludzie z miasta się go boją, szydzą z niego i wytykają palcami, ale nie zauważają, że oni sami zgotowali mu taki los. Że to przez tych ludzi chłopak jest oziębły i wrogo nastawiony. Autorce udało się przedstawić wpływ ludzi na samotnego człowieka. Jeden wybór prowadzi do następnego, a za nim podąża cała masa. Uważam, że to jeden z lepszych przekazów w książkach Brittainy C. Cherry.


"Jeśli odwrócisz się plecami do jednego człowieka, zrobisz to wobec wszystkich."


  Nie jest to idealna książka, ale zawiera tak dużo mądrych słów, otwiera oczy na wiele ważnych spraw a nawet jestem w stanie napisać, że jej treść mogłaby pomóc niejednej kobiecie. Cieszę się, że autorka podeszła do tego tematu poważnie i z rozsądkiem, bo poronienie to dla kobiet cierpienie, strata i zwątpienie, a także utrata części siebie, przez którą często nie będą mogły stworzyć "pełnej" rodziny. Niesamowicie współczułam Grace a także każdej kobiecie przeżywającej to samo co ona.

  Według mnie było zbyt wiele odniesień do Boga, wiary i modlitw. Jestem osobą wierzącą, ale dla mnie było to za częste i nie potrzebne. Rozumiem wspomnienie o tym kilka razy, co byłoby zrozumiałe, w końcu ojciec Grace był pastorem, ale uważam, że autorka lekko przesadziła co niestety odbiło się na książce. Dlatego też moja ocena jej jest nieco niższa. Wiem, że prawdopodobnie znów autorka chciała zwrócić uwagę na ludzi, którzy nawet wierzący i modlący się ciągle, często są zawistni i mający w sobie przerażające pokłady nienawiści. Jednak w pewnym momencie zaczęło mnie to zbyt męczyć. Oczywiście to moje osobiste odczucia, dla innych może to być akurat atutem.


"Właśnie w tym leżała największa różnica między tymi dwoma mężczyznami, których miałam obok siebie. Finley więził mnie jak w klatce. Jackson natomiast pozwalał mi latać."




  Jestem bardzo zadowolona z lektury, bo nie tylko dostałam ciekawą i wciągającą fabułę, ale także dobrze i konkretnie wykreowane postacie. Ich osobowości choć zupełnie rożne, dzieliło przede wszystkim dobro - choć u jednego daleko ukryte - oraz troska o drugą osobę. Bardzo podobało mi się powolne pogodzenie się z obecną sytuacją Grace, oraz dosadne wychodzenie z mroku przez Jacksona. Nie szukali się, nie byli przygotowani i już na pewno tego nie planowali, a jednak się odnaleźli w niecodziennej sytuacji, zaakceptowali i pokochali. Takich książek pragnę więcej.

  Na koniec chciałabym dodać, że bardzo cieszę się, że wydawnictwo zrezygnowało z oryginalnej okładki - która przez zbyt duże poprawki wygląda wręcz karykaturalnie. Nie dość, że nasza jest dużo ładniejsza, to do tego subtelniejsza dzięki czemu lepiej pasuje do treści.

  Fani autorki na pewno nie będą zawiedzeni, wręcz przeciwnie uważam, że to jedna z lepszych książek Pani Cherry i liczę na to, że również będziecie zadowoleni.





"(...) - Chociaż to dziwne.
- Co takiego?
- Kiedy mój książę z bajki dla reszty świata jest bestią."





12 czerwca 2019

Największy drań na kampusie i jąkająca się dziewczyna. - "Ezekiel" #2 - Sara Ney


Tytuł: Ezekiel
Tytuł oryginalny: The Failing Hours
Autor: Sara Ney
Cykl: Jak poderwać drania? (tom 2)
Wydawnictwo: Kobiece
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Data wydania: 27 marca 2019
Liczba stron: 424
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy
Wszystkie kobiety mają słabość do drani!

Zeke Daniels to największy drań, jaki chodzi po kampusie. Kapitan drużyny zapaśniczej, jedynak bogatych rodziców i prawdziwe ciacho, który kobiety traktuje przedmiotowo. Zalicza i zostawia. Ma problem tylko z biologią, przez które może wylecieć ze swojej drużyny. Jego jedynym ratunkiem jest Violet, studentka, która dorabia jako korepetytorka.

Dziewczyna jest jego całkowitym przeciwieństwem. Spokojna, nieśmiała, chętnie wspierająca innych. Kiedy ich drogi się krzyżują, Zeke odkrywa, że nie tylko chce przespać się z Violet, ale również chce się nią zaopiekować. To uczucie jest dla niego tak nowe, że odruchowo próbuje je w sobie stłumić.

Czy prawdziwy drań może się zmienić? Czy dziewczyna z sercem ze złota może je stracić dla jednego mięśniaka? A może ten cały Zeke tylko udaje takiego złego i też potrafi kochać?

http://www.wydawnictwokobiece.pl/produkt/ezekiel-jak-poderwac-drania-tom-2/#



  Pierwszy tom serii "Jak poderwać drania?", czyli "Sebastian", mimo swoich wad bardzo mi się podobał. Z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnej części, tym razem o kolejnym draniu. Po premierze nie zwlekałam zbyt długo. Szybko zabrałam się za lekturę, licząc na to że będzie to ponownie fajna, lekka i zabawna historia. Czy faktycznie tak było, dowiedzie się z poniższej treści.

  Największy drań na kampusie i jąkająca się dziewczyna, czyli totalne przeciwieństwa. Violet po za zajęciami pracuje w bibliotece, udziela korepetycji a także jest wolontariuszką w programie "Starszy brat/starsza siostra". Nie do końca jestem pewna czy to się tak nazywa, bo nie wiem czy nie zapamiętałam, czy nazwa nie była podana. Dziewczyna osierocona jako dziecko, próbuje wiązać koniec z końcem każdego miesiąca. Mieszkając z dwoma najlepszymi przyjaciółkami, które uważa za jedyną rodzinę. Violet nie tylko jest nieśmiała, ale także ma problem z jąkaniem się, które nasila się gdy jest zdenerwowana, bądź zestresowana.
  Ezekiel/Zake uchodzi za gbura, chama i nieczułego drania o twardym jak skała sercu. Kapitan drużyny zapaśniczej ma swoje problemy, które odbijają się na całej drużynie. Aby z niej nie wypaść musi zaliczyć biologię, czyli zacząć korepetycje, oraz być "starszym bratem" dla jedenastolatka imieniem Kyle. Łatwo się domyślić, że chłopak z tego powodu szczęśliwy nie jest, ale zaszantażowany zgadza się.

  Miała być książka o draniu, a była to książka o największym chamie, o jakim miałam okazję czytać. Przez całą książkę nie byłam w stanie polubić Zake'a. Obrażony na cały świat egoista, patrzący tylko na siebie i nie zważający na uczucia innych. Między draniem a chamem jest miała różnica i autorka ją przekroczyła. W zasadzie, w co drugiej młodzieżówce mamy do czynienia z draniami, którzy nas czytelniczki, w sobie rozkochują. Podejrzewam, że w tym przypadku zamysł był podobny, ale niestety to się nie udało. Jego zachowanie i słowa momentami wprawiały mnie w zażenowanie, bo ani miłe, a już tym bardziej zabawne nie były. Mam dość spory dystans do siebie (chyba) i często ze znajomymi rzucamy do siebie różnymi tekstami, co oczywiście robimy w żartach. Zake natomiast wszystko mówił z powagą, jakby to było w porządku obrażać dziewczynę, czy dołować małego chłopca. Po prostu bohater, którego nie chciałabym poznać w prawdziwym życiu. I choć jego zachowanie w pewnym momencie nabiera nieco wytłumaczenia, to jednak nie usprawiedliwia go ono w odzywkach i zachowaniu w stosunku do najbliższych mu osób.

  Violet natomiast była taką niewinną, czasami głupiutką i łatwowierną dziewczynką. Na szczęście nie pozwalała sobie za bardzo na chamskie odzywki Zake'a, za co zarobiła u mnie plusa. W jej postaci przeszkadzało mi zbyt szybkie wybaczanie. W sensie, że wydawać by się mogło, że to koniec takiego traktowania, że zaraz wybuchnie drama, ale w sumie jak popatrzyła na górę mięśni, piękne oczy itd. w postaci Zake'a, to gniewać się nie potrafiła. Działo się to na zasadzie, że Zake i tak nie zmienił zachowania a ona choć potrafiła powiedzieć co o tym myśli i że jej się to nie podoba, to i tak za chwile puszczała to mimo uszu. Była dość sprzeczną bohaterką, ale dużo lepszą od bohatera.

  Rzuciły mi się w oczy również sceny seksu, które w moim odczuciu nie były naturalne. Wydawały mi się dość sztuczne i pisane na siłę, byle tylko chwile namiętności przedłużyć o kolejne dwie strony. Ponadto, nie wiem czy to wina tłumaczenia, czy brak skupienia się na szczegółach przez autorkę, ale zauważyłam pewne niezgodności. Na przykład Zake całuję bohaterkę w łopatkę (czyli zakładamy, że stoi za nią, bo wątpię by umiał się tak wygiąć), a w tym samym zdaniu okazuje się że stoi do niej przodem, a zaraz okazuje się, że jednak leżą i faktycznie ona jest do niego tyłem. No jasne, mógł się przesunąć, ale to nie było zawarte w książce, dlatego w mojej wyobraźni zrodził się chaos. Nie mówię tu o jednej sytuacji, bo bardzo często tak właśnie wyglądały różne sceny, przez co finalnie nie wiedziałam jak w końcu oni stoją, leżą, czy cokolwiek innego robią.

  Mam lekki problem z tą powieścią, bo ona naprawdę mi się podobała i oderwać się od czytania nie mogłam, ale znalazłam tak wiele wad, czy spraw, które mi się nie spodobały, że skończyłam na zastanawianiu się, jak ją ocenić. Z jednej strony chciałabym dać niską ocenę, ale chcę być w porządku, bo niżej oceniam dużo, dużo słabsze pozycje. No i do tego dochodzi to, że mi się mimo wszystko podobała i oprócz bohatera jestem w stanie przymknąć oko na inne niedoskonałości.

  Sara Ney, choć napisała "Ezekiel'a" na schemacie pierwszego tomu, który też do oryginalnego nie należy, to tym razem poruszyła temat porzucenia przez rodzinę. Zarówno z własnego wyboru, jak i tego nieoczekiwanego i niechcianego. Dla mnie mogła ciut bardziej się w te rejony zagłębić i dokładniej opisać psychikę porzuconych osób. Jednak cieszę się, że w ogóle postarała się dorzucając do powieści coś poważniejszego.


  Perspektywa zarówno jej jak i jego pozwala nieco bliżej przyjrzeć się ich osobowościom, skomplikowanym życiom i uczuciom jakie wobec siebie czują. Ponadto w "Ezekielu" fanki Oz'a z pierwszej części, całkiem sporo go tu dostaną. Choć dla mnie wcale nie był tym Oz'em z Sebastiana i denerwował mnie swoją obecnością, to jednak dobrze było podejrzeć jak układa mu się z Jameson.

  Nie jestem zachwycona lekturą, ale też nie żałuję jej przeczytania, bo jak już pisałam podobała mi się i ciężko było mi odłożyć ją na bok. Z pewnością sięgnę po kolejne części, które mam nadzieję będą mieć lepiej wykreowanych bohaterów męskich i dostanę prawdziwego drania, nie chama.

  Jeśli spodobał wam się "Sebastian", to śmiało mogę polecić lekturę "Ezekiela". Swoją drogą, oryginalna okładka podoba mi się dużo bardziej od naszej :D.






"Jak poderwać drania?":
Tom 1. Sebastian
Tom 2. Ezekiel
Tom 3. The Learning Hours
Tom 4. The Coaching Hours
Tom 5. The Lying Hours



23 maja 2019

Podróż, wygadany przystojniak i mdlejąca koza. - "Słodki drań" - Vi Keeland & Penelope Ward


Tytuł: Słodki drań
Tytuł oryginalny: Cocky Bastard
Autor: Vi Keeland, Penelope Ward
Cykl: -
Wydawnictwo: Editio Red
Tłumaczenie: Edyta Stępkowska
Data premiery: 12 marca 2019
Liczba stron: 296
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy
Stacja benzynowa gdzieś na pustkowiu Nebraski nie jest zbyt romantycznym miejscem, zwłaszcza kiedy jesteś w kiepskim humorze. Aubrey była. Znużona wielogodzinną trasą w perspektywie miała jeszcze wiele godzin dalszej jazdy. Uciekała przed swoją przeszłością, chciała ukoić złamane serce i rozpocząć nowe życie w Kalifornii. Chance, zarozumiały przystojniak z Australii, wkurzył ją od pierwszego wejrzenia. Był niesamowicie seksowny, ale do przesady arogancki. Dziewczyna przestałaby o nim myśleć pięć minut po odjechaniu ze stacji, gdyby nie problem z kołem, którego sama nie była w stanie zmienić. Również Chance nie mógł wyruszyć w dalszą podróż - nie umiał poradzić sobie z awarią motocykla. Chcąc nie chcąc, dalej pojechali razem.

Wkrótce Aubrey z zaskoczeniem odkrywa w tym pewnym siebie zarozumialcu najlepszego kompana podróży, jakiego mogłaby sobie wymarzyć. A i Chance wygląda na faceta, który również czuje do dziewczyny coś więcej. Wyprawa wydłuża się do kilku dziwnych, ale cudownych dni. Jest zabawnie, miło, a napięcie między nimi rośnie. Audrey coraz bardziej zakochuje się w przystojnym Australijczyku i wszystko zdaje się zmierzać do szczęśliwego końca, gdy któregoś dnia, zupełnie nieoczekiwanie, Chance znika bez pożegnania...

To opowieść o zabawnych przypadkach, namiętności i pożądaniu, ale również o trudnych wyborach, cierpliwości i przyjaźni. O rozterkach, smutku i tęsknocie za ukochaną osobą. Ta historia pełna jest zaskakujących zwrotów akcji, uśmiechów, łez i radości. Od kart tej książki nie oderwiesz się aż do ostatniego zdania!

Po prostu zniknął... Tego się nie robi takiej dziewczynie!
https://editio.pl/ksiazki/slodki-dran-penelope-ward-vi-keeland,slodki.htm#format/d



   Nie będę się powtarzać pisząc jak bardzo uwielbiam powieści autorek zarówno w duecie, jak i osobno, bo widać to chociażby po ocenach. Co prawda nie wszystkie przeczytałam, bo kilka wciąż czeka na swoją kolej, kilka jest dopiero w zapowiedziach, ale największą ochotę miałam właśnie na "Słodkiego drania". Nie zawiodłam się i tym razem, a wybór książki na dany moment był strzałem w dziesiątkę, bo właśnie tego potrzebowałam po rollercoasterze, który właśnie przeczytałam.

   Myślę, że opis jest dość obszerny i dokładny, więc nie będę się powtarzać, by przytoczyć fabułę. Książka została podzielona na dwie części. Pierwsza, pisana z perspektywy Aubrey skupia się na zapoznaniu, wspólnej podróży, przyciąganiu i przywiązaniu. Dopóki Chance nie znika bez słowa..
Druga część natomiast dzieje się dwa lata później i tym razem to Chance został dopuszczony do głosu. Z jednej strony taki zabieg mi się podobał, ale z drugiej jednak wolałabym w tych dwóch częściach narrację naprzemienną. Ciekawiły mnie myśli bohatera w pierwszej części, a bohaterki w drugiej. Szczególnie, że w drugiej fabuła skupia się na wybaczeniu, akceptacji i ponownym zaufaniu.

   Największą zaletą "Słodkiego drania" jest humor i niewyparzony język Chance'a. Ta książka byłaby nijaka, gdyby nie to. Prawda jest taka, że nic odkrywczego, ani oryginalnego w niej nie ma, a mimo to jest przykładem na to jak dobrze skonstruowane postacie, z banalnej fabuły mogą stworzyć coś naprawdę dobrego. Zaskoczeniem dla mnie był powód zniknięcia Chance'a. W tej książce, dobrze nam znane "będzie ci lepiej beze mnie" nabiera sensu. Chodzi mi o to, że zwykle w książkach z tego gatunku, bohaterzy próbują zachować się szlachetnie "bo nie są dość dobrzy" dla wspaniałej i idealnej bohaterki. Co niesamowicie jest wkurzające, bo może tak drodzy panowie, dajcie zdecydować bohaterce? W tym jednak przypadku było to dość dobrze uargumentowane, co jak już pisałam było dla mnie miłym zaskoczeniem.

   Nie mogłabym nie wspomnieć o zwierzaku, którego bohaterzy przygarnęli, a którym była.. koza. Tak, dobrze czytacie, koza okazała się być przyjaznym i kochanym domowym zwierzakiem. Ilekroć tylko pojawiała się w książce, ja miałam na twarzy zaciesz. Kto by się spodziewał, że to właśnie koza mnie tak rozbawi. No i ogromny plus za to, że do samego końca ta koza się przewijała w fabule. Autorom często zdarza się "zapominać", że bohaterzy mają zwierzęta, co mnie osobiście niezwykle denerwuje. Dla Pani Keeland i Ward, zwierze było zdecydowanie trzecim głównym bohaterem.

   Nie byłabym natomiast sobą gdybym oczywiście się do czegoś nie przyczepiła. Tym razem jest to mało realne uczucie bohaterów. No bo oni spędzili ze sobą około tydzień. Ja naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że mogli się do siebie przywiązać w jakimś stopniu i że dobrze im było w swoim towarzystwie. Jednak czy to był wystarczający czas na spędzenie kolejnych dwóch lat osobno w tęsknocie, przez cały czas myśląc o sobie nawzajem i nie mogąc sobie poradzić? Właściwie zmuszając się do "rozpoczęcia nowego życia po nim" - dotyczy to Aubrey. Tak, wiem że została porzucona bez wyjaśnień, ale odniosłam wrażenie, że przeżywała to rozstanie, jakby co najmniej rozpadł jej się 10-letni związek. Takie moje małe zastrzeżenie, bo wiem że to tylko książka, ale autorzy za bardzo wyolbrzymiają krótkie znajomości i przelotne romanse, co zaczyna mnie zwyczajnie męczyć. Dlatego też dużo bardziej wolę motyw "od przyjaźni do miłości", bo wtedy dopiero był ten czas na zakochanie. Nie zrozumcie mnie źle, to też nie był powód na obniżenie mojej oceny książki.



  Jak już wspomniałam wyżej, książki autorek nie są oryginalne i nie wyróżniają się jakoś szczególnie na tle podobnych. Za każdym jednak razem posiadają jakiś element, dzięki któremu powieść pozostaje w pamięci. W tym przypadku była to również wyżej wspomniana koza. Ja tę książkę zapamiętam właśnie dzięki niej.

   Ciesze się, że wydawnictwo wydaje po kolei książki tych Pań, bo traktuje je jako "pewniaki". Kiedy mam problem z wyborem książki do czytania, bo boje się zawodu, to wiem, że śmiało mogę brać w ciemno którąś wydaną przez ten duet.

   Polecam jak najbardziej, szczególnie że bohater od pierwszych stron potrafi zawrócić w głowie. Uwielbiam tak wygadanych, pewnych siebie i sypiących podtekstami facetów w książkach. Natomiast sytuacje z kozą rozbawią was do łez. Póki co jest to jedna z lepszych wspólnych książek autorek, jaką miałam okazję czytać.









13 marca 2019

"Przeklęty książę" II - Erin Watt


Tytuł: Przeklęty książę
Tytuł oryginalny: Broken Prince
Autor: Erin Watt
Cykl: Królewska (tom 2)
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Maria Smulewska
Data premiery: 3 października 2018
Liczba stron: 344
Moja ocena: 6/10
Opis wydawcy

Reed Royal był niczym książę z bajki – przystojny, bogaty, wpływowy. Dziewczyny za nim szalały, faceci chętnie zajęliby jego miejsce. Jednak najpiękniejsze pozory mogą najboleśniej mylić. Dla Elli Reed okazał się księciem z koszmaru.

Świat Reeda zadrżał w posadach, gdy pojawiła się w nim Ella, i rozpadł się niczym domek z kart, gdy odeszła. Do tej pory był podziwiany, teraz wszyscy widzą, jak nisko upadł. Nikt nie wierzy, że można go jeszcze ocalić.


Tymczasem wrogowie chcą wykorzystać chaos, który wkradł się do pałacu Royalów – i zrujnować całą rodzinę, o ile wcześniej nie zrobi tego sam Reed.


http://www.otwarte.eu/book/przeklety-ksiaze






   "Papierowa księżniczka" choć pełna wad i niedorzecznych sytuacji, mnie się podobała i od razu po skończeniu jej, sięgnęłam po kontynuację. Co się w sumie dziwić skoro autorki zostawiły czytelników z takim zakończeniem, że natychmiast trzeba było się dowiedzieć co dalej. Niestety jednak tym razem nie było tak ciekawie i kolorowo.


"Potrzebujemy ludzi, aby się o nich troszczyć. Aby oni troszczyli się o nas."


   Wady pierwszego tomu schodziły na dalszy plan podczas czytania, bo w książce ciągle coś się działo, ciężko było się oderwać i z ciekawością śledziło się losy bohaterów. Niestety nie mogę tego powiedzieć o tej części, która zwyczajnie była nudna. Przez większość książki Reed próbuje coś wyjaśnić Elli, ta jednak nie chce go słuchać, chowa się, ucieka, albo go ignoruje. W pewnym momencie zaczęłam się męczyć, bo ileż można. Czy nie mogli zachować się jak dorośli i zwyczajnie porozmawiać jakby to zrobili zwykli ludzie? Tyczy się to szczególnie Elli, bo ona była tą, która coś zobaczyła, uwierzyła i nie chciała słuchać. I ja naprawdę ją w pewnym sensie rozumiem, bo obraz który ujrzała nie pozostawiał wątpliwości, ale no ludzie, oni mieszkali w jednym domu, więc mogła zachować resztki godności i wysłuchać co Reed ma do powiedzenia.


"Zaznałam błogiego szczęścia. Problem w tym, że cholernie boli, gdy się runie z klifu takiej radości."


   Przełom następuję gdzieś po połowie książki, kiedy to bohaterzy w końcu zachowują się jak normalni ludzie i rozmawiają. Sielanka nie trwa długo, bo chwilę potem ktoś umiera. Rodzą się tajemnice, zagadki, sekrety i główne pytanie - kto zabił. Muszę przyznać, że w końcu robi się ciekawie i znów śledzi książkę z ciekawością. Po za tym moją uwagę przykuł Callum, czyli ojciec piątki niesfornych potomków. Autorki trochę bardziej skupiły się na nim i jak się okazało, nie był ślepy i głupi na to co się w okół niego działo, jak można było założyć w poprzednim tomie.

   Muszę przyczepić się jeszcze do obrazu młodzieży i bogatych ludzi, jaki autorki przedstawiły. Doskonale zdaję sobie sprawę, to tylko książka, fikcja literacka, ale na prawdę byłam przerażona snobistycznymi ludźmi, władzą pieniądza i traktowania się nawzajem z odrazą. W moim odczuciu te zachowania były lekko przesadzone. Chociaż w sumie ja nie obracam się "na salonach", nie mam kasy jak lodu, ani nie chodziłam do elitarnej szkoły, więc w sumie co taki szaraczek jak ja może o tym wiedzieć.


   Jest nudno, jest schematycznie, jest niedowierzająco i irytująco, ale pod koniec robi się intrygująco, tajemniczo i o dziwo dobrze. Nie wspominając już o zakończeniu, które znowu, zmusza do natychmiastowego sięgnięcia po następny, ostatni tom historii Reeda i Elli. Kto by się spodziewał, że autorkom uda się wbić czytelnika w fotel i na nowo zainteresować serią?

   Istnieje niewielka przepaść między "Papierową księżniczką" a "Przeklętym księciem", która jest widoczna gołym okiem. Wydaje się jakby autorki chciały lekko uspokoić wydarzenia by chwilę potem zrzucić bombę i zostawić czytelnika w szoku.

   Jak już pisałam w opinii pierwszego tomu, albo się tę serię pokocha, albo znienawidzi. Ewentualnie tak jak ja, ujrzycie w niej mnóstwo wad, które w innych książkach by was odtrąciły, ale w tych? W tych chcecie więcej treści.





"Królewska":
Tom 1. Papierowa księżniczka
Tom 2. Przeklęty książę
Tom 3. Pałac kłamstw
Tom 4. Fallen Heir
Tom 5. Cracked Kingdom



16 lutego 2019

Jak wiele są warte obietnice złożone w przeszłości? - "Lawless" I - T.M. Frazier


Tytuł: Lawless
Tytuł oryginalny: Lawless
Autor: T.M. Frazier
Cykl: The King (tom 3)
Wydawnictwo: Kobiece
Tłumaczenie: Justyna Yiğitler
Data wydania: 24 maja 2018
Liczba stron: 304
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy
Bear jest kompletnie zagubiony. Kiedyś miał klub i przyjaciół, a teraz jest sam. Kiedy uznał, że jedyne, co nadaje sens jego życiu to zatracenie, nagle pojawia się ona. Dziewczyna z przeszłości, dziewczyna o różowych włosach, której jest coś winien, której coś kiedyś obiecał.

Thia potrzebuje pomocy, potrzebuje kogoś, kto ją ocali. Zwraca się więc do jedynej osoby, która może jej pomóc… do Beara. Jednak mężczyzna nie jest teraz w dobrym momencie życia, które popadło w ruinę, podobnie jak jego serce. Czy jedna obietnica z przeszłości wystarczy, żeby Bear podjął decyzję? Czy to on ocali dziewczynę, a może to ona ocali jego?

http://www.wydawnictwokobiece.pl/produkt/king-lawless/





   "King" i "Tyran", czyli dwie pierwsze części serii, opowiadające losy Kinga i Doe wywarły na mnie tak ogromne wrażenie, że z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnych dwóch tomów poświęconych historii Bear'a. Styl autorki trafił do mnie w 100% a i tematy jakie porusza trafiły w mój gust. Przed zaczęciem "Lawless" miałam lekkie obawy czy dorówna poziomowi swojemu poprzednikowi. Jak się okazało obawy były bezpodstawne, bo Bear'a pokochałam równie mocno, chociaż to King dalej jest moim ulubieńcem.

   Bear, jeden z dwóch najlepszych przyjaciół Kinga przeszedł piekło. Odejście z klubu stacza go na samo dno. Właściwie jedyne co w tym momencie ma w głowie to imprezy, alkohol i narkotyki. Zatracony w uzależnieniu nagle na swojej drodze spotyka młodą kobietę. Kobietę, której 10 lat temu złożył pewną obietnicę. Dla niego nic nie znaczącą.
   Thia również nie ma łatwego życia. Tracąc brata, jej matka popada w chorobę psychiczną i depresję. Kobieta podejmuje się dramatycznego czynu, planuje zbiorowe morderstwo i samobójstwo. By jej rodzina znów była razem. Thia cudem unika śmierci i ucieka. Do jedynej osoby, która może jej pomóc, która jej to obiecała. Po drodze jednak wpada w sidła gangu, gdzie znów zostaje skrzywdzona. W końcu jednak spotyka się ze swoim wybawcą. Szybko jednak odkrywa, że obietnica, która utrzymywała ją przy życiu przez 10 lat, okazała się nic nie znaczącymi słowami.

   Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak poczuła się bohaterka odkrywając, że złożona jej obietnica, była tylko pustymi słowami. Współczułam tej dziewczynie przez to co musiała przechodzić i nie dziwie się, że trzymała się tej jednej pozytywnej rzeczy. Jak się okazuje, ludzie są w stanie zrobić i obiecać wszystko byle tylko uratować swój tyłek.
Bear'a natomiast polubiłam już we wcześniejszych tomach. Tyle że Bear nosi maskę. Z zewnątrz jako zabawny, beztroski i z niewyparzonym językiem facet, tak naprawdę umiera od środka. Nawet nie zliczę ile razy miałam ochotę krzyknąć "weź się w garść człowieku!"


"Miłość. To była jedyna tortura, jakiej nie znałem. Szybko się dowiadywałem, że była też najboleśniejszą z nich wszystkich"


   T.M. Frazier tworzy wyraziste postacie, które zamiast użalać się nad sobą, stają z życiem twarzą w twarz. Bohaterzy jej książek są niesamowicie silni i zaradni, przez co akcja jest dużo ciekawsza i nieco bardziej dramatyczna. Lubię to, że nie owija w bawełnę, tylko wykłada karty na stół, dzięki czemu nie musimy czekać do końca książki, by dowiedzieć się niektórych istotnych faktów. Wie również jak zaciekawić czytelnika i nie pozwolić mu się nudzić, przez zwroty akcji w najmniej spodziewanych momentach.

   Zastosowany został mój ulubiony zabieg, czyli narratorem jest zarówno Bear jak i Thia. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie by tylko jeden bohater został dopuszczony do głosu, bo każde z nich musiało mieć szansę się wypowiedzieć. Ponownie jak w przypadku "Tyrana" pojawiają się docinki Preppy'ego, które wprowadzają do książki dawkę humoru. Dodatkowo możemy też podejrzeć jak układają się losy Kinga i Doe, a ja bardzo sobie cenię gdy autorzy w kolejnych częściach nie zapominają o bohaterach poprzednich części.


   Dla wszystkich którzy czytali poprzednie tomy i pokochali je tak jak ja, historia Bear'a jest obowiązkowa! Może i jest nieco słabsza, ale dosłownie odrobinę. Nie chodzi tu jednak o porównywanie, bo choć historie do siebie podobne, to autorka nie powtarza schematów. Ciągle zaskakuje czymś nowym.

   Uwielbiam to że pisarka nie koloryzuje świata gangów, wręcz przeciwnie, dosadnie je pokazuje. Bohaterów tworzy z krwi i kości, z wadami i nie przerysowuje ich charakterów. Przed sięgnięciem po "Lawless" koniecznie zaopatrzcie się również w następną część, bo T.M. Frazier lubi dręczy czytelników zaskakującymi zakończeniami, które zmuszają do natychmiastowego sięgnięcia po kontynuację.









"The King":
Tom 1. King
Tom 2. Tyran
Tom 3. Lawless
Tom 4. Soulless
Tom 5. Preppy: The Life & Death of Samuel Clearwater PART ONE
Tom 6. Preppy: The Life & Death of Samuel Clearwater PART TWO
Tom 7. Preppy: The Life & Death of Samuel Clearwater PART THREE
Tom 8. Up in Smoke



22 stycznia 2019

Bad boy, zakazana relacja i lato, które wszystko zmieni - "Vincent Boys" - Abbi Glines


Tytuł: Vincent Boys
Tytuł oryginalny: The Vincent Boys
Autor: Abbi Glines
Cykl: Vincent Boys (tom 1)
Wydawnictwo: Kobiece / Young
Tłumaczenie: Julia Wolin
Data wydania: 12 października 2018
Liczba stron: 296
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy
Bad boy, zakazana relacja i lato, które wszystko zmieni

Ashton jest zmęczona byciem grzeczną dziewczynką, która spełnia oczekiwania wszystkich Idealna uczennica, idealna córka, idealna dziewczyna swojego idealnego chłopaka, Sawyera.

Kiedy Sawyer wyjeżdża z miasta, do życia Ashton ponownie wkracza ich wspólny, najlepszy przyjaciel z dzieciństwa, Beau. Chłopak jest prawdziwym bad boyem i najseksowniejszym facetem, jakiego kiedykolwiek widziała.

Chociaż dziewczyna wmawia sobie, że próbuje tylko odbudować dawną więź, to szybko przekonuje się, że stąpa po kruchym lodzie. Bycie grzeczną jeszcze nigdy nie było tak trudne.

Czy Ashton będzie miała odwagę zrobić coś, czego sama pragnie?

http://www.wydawnictwokobiece.pl/produkt/vincent-boys-tom-1-vincent-boys/#




   "Vincent Boys" to dylogia, na którą dość długo czekałam. Na polskim rynku pojawiły się już trzy serie autorki. "Rosemary Beach" wydana w całości, "Sea Breeze" oraz "The Field Party", które są jeszcze w trakcie wydawania. Ja przeczytałam większość z nich i oczywiście mam zamiar kontynuowanie czytanie jej powieści. Nie wszystkie jednak mi się podobały, zdarzyło się nawet że niektóre pojawiły się na liście rozczarowań roku. Problem polega na tym, że albo książki autorki są bardzo dobre, albo kompletnie słabe. Jednak to na Vincentów czekałam najbardziej. Nie będę ukrywać, że jakiś czas temu miałam już okazję się z nimi zapoznać, więc tym bardziej wyczekiwałam wydania. Szczególnie drugiego tomu, który podobał mi się najbardziej, więc nie mogę się go doczekać.


"... Ale choć raz chciałabym wiedzieć, jakie to uczucie być więcej niż pocałowaną. By być dotkniętą...Poznać dreszcz wymykania się z domu albo jakie to uczucie być pożądaną przez kogoś tak bardzo, że ten ktoś nie potrafi się powstrzymać przed całowaniem mnie."


   Bardzo nie lubię wątku zdrady, dlatego cenię sobie książki, w których bohaterzy zrywają z obecnymi partnerami, by zacząć coś z kimś innym. Myślę, że Pani Glines powinna wziąć przykład z takich książek. Zdrada nie jest przyjemna i nawet w książkach doprowadza mnie do szału. Musiałam mocno zacisnąć zęby, bo w tym przypadku cisnęły mi się na usta brzydkie słowa kierowane do bohaterów. Żeby zacząć coś nowego należało by najpierw zakończyć coś obecnego. Autorka o tym zapomniała.

   Ashton, Beau i Sawyer przyjaźnili się jako dzieci. Ashton była chłopczycą i lubiła rozrabiać razem z Beau, który był czarną owcą, o którym nikt nie miał dobrego zdania. Sawyer natomiast był tym, który wyciągał ich z tarapatów, był złotym chłopcem. Gdy zaczęli dorastać i interesować się płcią przeciwną ich przyjaźń nie przeszła próby. Sawyer i Ashton zostali parą, a Beau został zepchnięty na drugi plan co skutkowało rozpadem ich paczki. Chłopcy byli kuzynami, więc dalej się przyjaźnili, jednak Beau i Ashton całkowicie zaprzestali spędzać ze sobą czas. Do czasu aż kilka lat później Sawyer wyjechał, a dawni przyjaciele zaczęli odnawiać kontakty.

   Najbardziej polubiłam chłopaków. Sawyer mimo późniejszych momentów był uroczym chłopakiem, którego zranili przyjaciele. W stu procentach potrafiłam go zrozumieć i bardzo mu współczułam. Pewnie dlatego tak bardzo czekam na jego historię. Beau natomiast szukał uczucia, kogoś kto go pokocha takim jaki jest. Całe życie czuł się odrzucony, więc nic dziwnego że dziewczyna, którą zawsze kochał stała się jego przystanią. Ale Ashton to inna bajka. Mam wiele zastrzeżeń co do jej osoby. Chciała zjeść ciasto i mieć ciastko. Krzywdziła ich obydwu zdając sobie z tego sprawę. Co prawda z czasem zmądrzała, ale i tak nie zyskała sobie mojej sympatii.


"Wszyscy przeze mnie cierpieli. Moje złe decyzje toczyły się, jak kula śniegowa, zbierając coraz większe żniwo."


   Niewątpliwym plusem powieści jest narracja pierwszoosobowa dwutorowa. Uwielbiam możliwość poznania uczuć i myśli dwojga bohaterów. Daje to wtedy pełniejszy obraz na całą sytuację. Kolejnym plusem jak już wspomniałam był Sawyer wykreowany na wyrozumiałego, lojalnego i szczerego chłopaka. Jasne, miał swoje momenty, w końcu został zdradzony, ale zrozumiał że serce nie wybiera i potrafił się z tym pogodzić.

   Abbi Glines ma lekkie pióro dzięki czemu przez jej książki się płynie. Nim się obejrzymy, obracamy już ostatnią stronę. Może i jej powieści nie są wybitne, nie wyróżniają się w swoim gatunku i są schematyczne, ale czyta się je przyjemnie, darzy się sympatią bohaterów przez nią tworzonych (nie wszystkich, ale jednak) i chce się więcej.

   Książka w oryginale została wydana 7 lat temu, kiedy new adult dopiero wchodziło na rynek, więc nie można oczekiwać od niej zbyt wiele. Jest przewidywalna, schematyczna i raczej nie do zapamiętania. Mnie jednak się podobała. Nic nie poradzę na to, że takie historię lubię czytać - no może oprócz zdrad. Poleciłabym ją szczególnie fanom autorki i nurtu new adult. Należy pamiętać, by nie oczekiwać uniesień i emocji bo zwyczajnie ich tu nie znajdziecie. Jednak parę godzin spędzicie na przyjemnej i lekkiej lekturze.






"Vincent Boys":
Tom 1. Vincent Boys
Tom 2. Vincent Brothers


8 maja 2018

"Franco" III - Kim Holden


Tytuł: Franco
Tytuł oryginalny: Franco
Autor: Kim Holden
Cykl: Promyczek (tom 3)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 314
Moja ocena: 5/10
Opis wydawcy:

Franco Genovese jest perkusistą w światowej sławy amerykańskim zespole Rook. Chłopak ma wszystko. Zabójczy uśmiech, tatuaże, talent, ostry dowcip. A przy tym wszystkim serce ze złota. 
Wiedzie dobre, stabilne, nieskomplikowane życie.
Jednak wieczór spędzony w niepozornym barze w Los Angeles wszystko to zmienia.
Do jego świata wkracza Gemma Hendricks.
Pochodząca z północnej Anglii, odnosząca sukcesy młoda pani architekt. Właścicielka uroczego uśmiechu, ciętego języka i nad wyraz ufnego serca.
Natychmiast coś ich do siebie przyciąga.
Gemma i Franco z miejsca się zaprzyjaźniają.
Ich znajomość nie potrwa długo, ponieważ kiedy za kilka dni wrócą do domów, rozdzielą ich tysiące kilometrów.
A może coś się zmieni?
Gemma ma pewne bliskie sercu marzenie.
Gdy Franco postanowi pomóc dziewczynie w spełnieniu go, wszystko może wywrócić się do góry nogami.
Czy ich przyjaźń będzie miała szansę przerodzić się w miłość? A może wszystko pójdzie w zapomnienie?


http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/208



"Każdemu może zdarzyć się upadek w kryzysie, to wrażliwość czyni nas ludźmi. Definiuje nas jednak to, czy pozwolimy, by ten kryzys nas zdominował."


   Na początku był "Promyczek", którego pokochałam, ale po jakimś czasie dopiero zauważyłam kilka wad i zbyt wyidealizowaną bohaterkę. Jednak nie zmieniłam o książce zdania i wciąż uważałam ją za bardzo dobrą. Następnie pojawił się "Gus" i w tym przypadku przepadłam. Pokochałam tę książkę tak bardzo, że teraz, po 1,5 roku po przeczytaniu, wciąż go kocham i ciągle o nim wspominam. Jako ostatni pojawił się "Franco" i mimo, że jest to najkrótsza historia, mnie ciężko było się za nią zabrać. Dopiero teraz postanowiłam to zmienić i niestety zawiodłam się aż za bardzo.

   Tak jak dwie poprzednie części wywołały we mnie ogrom emocji, pochłaniałam je strona za stroną i absolutnie nie chciałam ich kończyć, tak tym razem zmuszałam się do czytania i czekałam na koniec, by móc odłożyć ją, zapomnieć i wziąć się za coś innego. Różnica między tymi książkami jest tak widoczna, poziom różni się tak bardzo, że mogę zaryzykować stwierdzenie, iż autorka zachęcona sukcesem dwoma poprzednimi tomami, stworzyła kolejny na siłę, na szybko i nie przyłożyła się do pisania.


"Uczucia są jak fizyka. Akcja generuje reakcję. Włożona w coś pasja może zaowocować czymś równie wielkim."


   "Franco" pisany jest z perspektywy głównego bohatera, czyli tytułowego Franca. Osobiście dużo bardziej lubię, gdy oboje bohaterów mają głos i tutaj zdecydowanie zabrakło mi rozdziałów z perspektywy Gemmy. Czcionka w książce jest dość spora (większa niż w poprzednich częściach), dodatkowo są zachowane spore marginesy, przez co czyta się bardzo szybko. Niektóre rozdziały natomiast, to kilka linijek tekstu. Wspominam o tym dlatego, że "Franco" ma 314 stron. Jednak gdyby została utrzymana czcionka i marginesy tak jak poprzednio, podejrzewam, że wyszłoby ze 150-200 stron. Zatem to bardzo malutko i dlatego może mam wrażenie, że wszystko dzieje się za szybko, bo akcji tu nie znajdziecie.




   Tak naprawdę chcąc napisać coś o fabule, czy bohaterach, w głowie mam tylko pustkę. Fabuła przelatuje przez palce i w moim odczuciu jest o tym, że bohaterowie muszą się spotkać. Co do ich samych, to zwyczajne postacie papierowe. Zero emocji, realności, a wręcz sztuczność. Do tego ich przesłodzone dialogi, zbyt piękni na wady. Zaczynają się przyjaźnić po dwóch spotkaniach, nie wiedząc nic o sobie a do tego nie wiem skąd się pojawiło ich uczucie. Kurde nawet Gus nie był Gus'em gdy już się pojawiał. Nie mogło obyć się bez "dramy" oczywiście, ale znowu - była tak bezsensowna, nie wyjaśniona i naciągana, że pierwsze co pomyślałam to "ale dlaczego się rozchodzą?" I szczerze mówiąc dalej nie wiem.


"Mawiają, że dom jest tam gdzie serce,
Swoje zostawiam z Tobą."



  Nie skupiając się tylko na negatywach, znalazłam też plusy. Przede wszystkim to problem Gemmy i jej zaangażowanie. Bardzo chętnie poczytałabym o tym więcej i jestem pewna, że gdyby autorka poświęciła jej troszkę więcej czasu, stworzyłaby kolejną intrygującą i zachwycającą książkę. Niestety według mnie zbyt pospieszyła się z wydaniem i wyszło jak wyszło.

   Kim Holden pisze świetnie, potrafi przygnieść czytelnika emocjami, zachwyca bohaterami i sprawia, że chce się więcej i więcej jej książek. Lecz niestety "Franco" się do nich nie zalicza. Jestem rozczarowana i zła. Według mnie ta powieść jest niepotrzebna i nie powinna była powstać. Jak już pisałam, była krótka, więc można traktować ją jako dodatek, który w 2 godziny się pochłonie i nie zmarnuje dużo czasu. Jeśli podobnie jak ja, jesteście zachwyceni "Promyczkiem" i "Gus'em" a "Franco" wciąż przed wami, to musicie sami zdecydować czy warto poświęcić te kilka godzin na przesłodzoną, bez żadnej akcji i z papierowymi bohaterami powieść.





"Życie jest tak skomplikowane, jak sam je sobie utrudnisz."



Cykl "Promyczek":
Tom 1. Promyczek
Tom 2. Gus
Tom 3. Franco