Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obietnica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obietnica. Pokaż wszystkie posty

9 lutego 2020

"Jak coś tak złego, może być tak cudowne?" - "To, co zakazane" - Tabitha Suzuma


Tytuł: To, co zakazane
Tytuł oryginalny: Forbidden
Autor: Tabitha Suzuma
Cykl: -
Wydawnictwo: Młodzieżówka
Tłumaczenie: Joanna Krystyna Radosz
Data wydania: 9 maja 2019
Liczba stron: 376
Moja ocena: 10/10
Opis wydawcy

Ona jest śliczna i utalentowana. Ma szesnaście lat i nigdy się nie całowała. On jest rok starszy, przystojny, a świat stoi przed nim otworem. Zakochali się w sobie. Problem w tym, że… są rodzeństwem.

Siedemnastoletni Lochan i szesnastoletnia Maya zawsze byli dla siebie bardziej przyjaciółmi niż bratem i siostrą. Wspólnie zastępują wiecznie nieobecną matkę-alkoholiczkę w opiece nad młodszym rodzeństwem. Będąc dla dzieci jak rodzice, muszą szybko dorosnąć. Napięcie w ich życiu i to, jak doskonale się rozumieją, zbliża ich do siebie bardziej niż zwykłe rodzeństwo. Tak bardzo, że się w sobie zakochują. Utrzymywane w tajemnicy uczucie szybko przeradza się w głęboką, rozpaczliwą miłość. Choć wiedzą, że to, co robią, jest niewłaściwe i nie potrwa długo, nie umieją się powstrzymać przed brnięciem w związek, który czują całym sercem. Gdy wszystko zmierza w stronę wstrząsającego, szokującego finału, pewne jest tylko jedno: tak niszcząca miłość nie może mieć szczęśliwego zakończenia.

„Jak coś tak złego może być tak cudowne?”

http://mlodziezowka.pl/forbidden/



  Znacie to uczucie kiedy jakaś zagraniczna książka zaintryguje was do tego stopnia, że nie potraficie o niej zapomnieć, ale szanse na wydanie jej u nas są praktycznie zerowe? Ja tak miałam z "Forbidden". Wiele lat temu natknęłam się na nią przyciągnięta okładką. Przeczytałam opis i przepadłam. Wiedziałam, że jest to bardzo kontrowersyjna powieść i że szanse na wydanie są mało prawdopodobne, ale mimo to jakiś czas później osobiście pisałam do wydawnictw z prośbą. Niestety moje prośby nie zostały spełnione. Na nowe wydawnictwo Młodzieżówka natknęłam się również przypadkiem i jak zobaczyłam co planują wydać... Autentycznie nie mogłam uwierzyć, kilkanaście razy co jakiś czas sprawdzałam czy przypadkiem dobrze zobaczyłam a radość była nie do opisania. Poważnie, nie pamiętam już kiedy tak bardzo ucieszyła mnie zapowiedź jakiejś książki. Co prawda ponad pół roku musiałam na nią czekać, ale to bez znaczenia. Najważniejsze, że się doczekałam!


"Możesz zamknąć oczy i nie patrzeć na rzeczy, których nie chcesz widzieć, ale nie możesz zamknąć swojego serca na rzeczy, których nie chcesz czuć."


  Maya i Lochan mieszkają pod jednym dachem opiekując się trójką nieletnich dzieci. Żyją skromnie, z tego co matka im da, która swoją drogą prawie cały czas spędza u swojego nowego chłopaka, zupełnie nie interesując się losem dzieci. Bohaterzy ledwo nadążają z opieką, bo w gruncie rzeczy sami są nastolatkami uczącymi się w liceum. Robiąc tak właściwie za rodziców, zbliżają się do siebie nieco bardziej. Są prawie w tym samym wieku, więc mają tylko siebie do zwierzania się z problemów szkolnych jak i domowych, osobistych. Problem polega na tym, że Maya i Lochan są rodzeństwem..

  Pokochałam bohaterów, współczułam im jednocześnie kibicując i przeklinając los jaki ich spotkał. Oni tak naprawdę rodzeństwem byli formalnie, bo w rzeczywistości byli opiekunami młodszych dzieci. Nie jest łatwo być rodzicem nastolatka i dwójki dzieciaków, kiedy tak naprawdę samemu jest się nastolatkiem. Kiedy na głowie powinni mieć tylko szkołę. Kiedy powinni się cieszyć latami beztroski, zabawy i spotkań z przyjaciółmi. Tymczasem im zostało to odebrane. Nie znali życia po za zajmowaniem się domem, więc nic dziwnego że z czasem zaczęli czuć w sobie oparcie i zaufanie.


"Nie posłucham tej tykającej bomby w mojej głowie, nie będę myśleć o przyszłości, o tej wielkiej ciemnej dziurze, w której żadne z nas nie umie egzystować, ani razem, ani osobno..."


  Tabitha Suzuma postawiła na bardzo trudny temat. Bo powiedzmy sobie szczerze - ile książek jest o związku kazirodczym? Ja nie czytałam żadnej. Początkowo bałam się tego co dostanę, czy autorka nie przesadzi, czy zwyczajnie książka mnie nie obrzydzi, bo nie myśli się na codzień o miłości rodzeństwa. Jednak jak już zaczęłam czytać, tak nie mogłam przestać. Ani razu nie poczułam niesmaku, nie krzywiłam się przy zbliżeniach i nie myślałam tak właściwie o tym, że to brat z siostrą.

  Brak mi słów by opisać co ta książka ze mną zrobiła. Po przeczytaniu potrzebowałam wiele dni, by móc cokolwiek o niej napisać, a i tak przychodzi mi to z trudem. Nie zdołam chyba opisać tego co bym chciała, bo "To, co zakazane" rozwaliło mnie emocjonalnie, zostawiając w sercu pustkę. Co zresztą widać po ocenie, bo nie pamiętam już kiedy oceniłam jakąś powieść na maksimum punktów. Wycisnęła ze mnie tonę łez za co jej nienawidzę, a jednocześnie kocham i z pewnością jeszcze nie raz do niej wrócę.



  "To, co zakazane" to jedna z tych książek, o której lepiej dużo nie pisać, tylko spróbować przekonać innych do przeczytania jej. Autorka napisała przepiękną, tragiczną i niedozwoloną książkę. Poradziła sobie znakomicie, bo zadanie jakie sobie wyznaczyła było przeraźliwie trudne. A jednak udało jej się stworzyć wyśmienitą i dopracowaną książkę.

  Chciałabym wspomnieć na koniec o okładce. Choć nasza bardzo mi się podoba, to żal mi że wydawnictwo nie zostawiło oryginalnej, minimalistycznej i pięknej. Uważam, że oryginał bardziej oddaje to co w środku zawarte i moim zdaniem swoją prostotą bardziej przyciąga wzrok. Jestem niemal pewna, że odniosła by większy sukces. Niestety, ale została nie zauważona pośród miliona innych tytułów, a szkoda, bo zasługuje na rozgłos.

  Mam nadzieję, że dacie się namówić na jej przeczytanie, bo gwarantuję wielki, emocjonalny rollercoaster. A ja w tym momencie pragnę wydanie pozostałych książek autorki. Wydawnictwo Młodzieżówka błagam o nie!!






3 lutego 2020

"Problemy nie potrzebują mapy. Podążą za tobą wszędzie." - "Walcząc z cieniami" #2 - Aly Martinez


Tytuł: Walcząc z cieniami
Tytuł oryginalny: Fighting Shadows
Autor: Aly Martinez
Cykl: On the Ropes (tom 2)
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Anna Kuksinowicz
Data wydania: 3 lipca 2019
Liczba stron: 306
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy
Pochodzę z rodziny wojowników. Od zawsze myślałem, że podążę za ich cieniami, stając się niepowstrzymany na ringu. Zmieniło się to w dniu, kiedy uratowałem życie kobiecie, którą kochałem, ale której nigdy nie mógłbym mieć.

Brat okrzyknął mnie bohaterem, a moją nagrodą stał się wózek.
Kiedy zostałem sparaliżowany, moje życie zamieniło się w koszmar.
Dopóki nie spotkałem jej.

Ash Mabie miała zapierający dech w piersiach uśmiech, który poskramiał moją wściekłość i żal. Pokazała mi, że nawet w najciemniejsze noce istnieją gwiazdy, chociaż czasami trzeba było leżeć w chwastach, żeby je zobaczyć.

Byłem zgorzkniałym dupkiem, który zakochał się w dziewczynie skłonnej do uciekania. Nie mogłem nawet chodzić, ale byłem gotowy spędzić całe życie, goniąc za nią.

A teraz prowadzę najcięższą walkę swojego życia i znalazłem się na skraju porażki.
Walczę z cieniami naszej przeszłości.
Walczę o odzyskanie swojej przyszłości.
Walczę dla niej.

http://wydawnictwoniezwykle.pl/produkt/walczac-z-cieniami/


  Pierwszy tom serii "On the Ropes", czyli "Walcząc z ciszą" bardzo mi się podobał, dlatego po zakończeniu, które zostawiło czytelników w niepewności, z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnej części. Części o kolejnym bracie - Flincie. Braci jest trzech, dlatego autorka w każdym tomie skupia się na innym. Najpierw był Till, teraz Flint a ostatni tom będzie historią Quarrego, który również będzie musiał walczyć z przeszłością. Jeśli nie czytaliście poprzedniego tomu, to raczej polecałabym ominięcie tej opinii, w której mogą być zawarte spoilery, bo jednak mimo że każda część opowiada o innym bohaterze, to wszystkie łączy wiele wątków, w związku z czym trzeba czytać tę serię po kolei.



"Problemy nie potrzebują mapy. Podążą za tobą wszędzie."



  Flint chronił kobietę, w której od lat był zakochany. W związku z tym skończył sparaliżowany od pasa w dół. Stał się zgorzkniały, zazdrosny, samotny i zamknięty w sobie. Nie pomaga fakt, że dzień w dzień musi patrzeć na obiekt swoich uczuć, w ramionach innego mężczyzny. Na domiar złego tym mężczyzną jest jego starszy brat. Podejmuje zatem spontaniczną decyzję o wyprowadzce. I choć nie podoba się to jego najbliższym, on sam twierdzi, że tylko w ten sposób zacznie żyć na nowo. Zatem wprowadza się do nowego mieszkania, ale nikomu nie mówi gdzie i dość szybko urywa kontakty z rodziną. Do czasu, aż jego młodszy brat zostaje odebrany przez matkę. W ten sposób poznaje Ash. Wygadaną, pewną siebie, manipulantkę, która w jakiś sposób wydobywa z Flinta uczucia. Chłopaka jednak w pewnym momencie to przerasta i traci kogoś, kto pokochał go ze wszystkimi wadami.

  Ash to marzycielka. Zwariowana, szalona i lekkomyślna nastolatka marząca o nauce. To co dla kogoś może być męką i obowiązkiem, dla niej jest największym celem. Niestety od lat uczona jest czegoś innego, a wręcz zmuszana do okradania innych przez ojca, który jedyne co potrafi to ją karcić i negować. Potem poznaje Flinta i dość szybko zaczyna widzieć w nim kogoś więcej niż przyjaciela. Po raz pierwszy ktoś staje w jej obronie. Dość szybko jednak jej radość i szczęście zostają zmiażdżone. Wybiera więc najłatwiejszą drogę - ucieka. Znika na pełne trzy lata..

  Jeśli chodzi o bohaterów, to na uwagę zdecydowanie zasługuje Ash. Barwna, wygadana, pełna energii i przede wszystkim żywa postać. To dzięki niej ta powieść nie była przesiąknięta tragedią i żalem Flinta. Ash potrafiła każdą przykrość i każdy gniew zamienić w coś zabawnego i radosnego. Niestety jest to również bohaterka dość dziecinna i tak jak w pierwszej połowie mi to nie przeszkadzało, w końcu rzec można, że była "dużym dzieckiem", tak w drugiej, kiedy minęło trzy lata powinna być nieco poważniejsza. To znaczy w sytuacjach tego wymagających, a tak naprawdę wciąż była dzieckiem, które gdy tylko pojawił się problem czy zwątpienie, to chciała uciekać.
  Natomiast jeśli chodzi o Flinta, to w tym przypadku jestem w stanie zrozumieć każde jego zachowanie - może oprócz sytuacji, przez którą Ash uciekła. Mianowicie nie dość, że obdarzył uczuciem kobietę, z którą NIGDY nic go nie połączy, to do tego każdy się nad nim lituję, a sam nie jest w stanie robić wielu rzeczy. To bohater wręcz tragiczny i kibicowałam mu od samego początku.
Warto również wspomnieć o Quinnie, który niezmiennie bawił mnie swoim niewyparzonym językiem. Dlatego równie mocno czekam na jego historię, a zdecydowanie łatwa nie będzie.

  Zauważyłam pewien schemat między pierwszym tomem a drugim, mianowicie podział książki na dwie części. Pierwsza opowiada o początkach bohaterów, a druga jakiś czas później. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale czytając tę książkę w głowie miałam myśl, że już to gdzieś było. Ponadto pierwsza część była zaskakująca, coś się działo, poznawaliśmy bohaterów i czytałam ją jednym tchem. Niestety druga mimo kilku zawirowań, była zbyt przesiąknięta słodką miłością Ash i Flinta, co mi osobiście w pewnym momencie zaczęło przeszkadzać. Bo ile można czytać o tym, że się kochają i ich ekscesach łóżkowych. Brakowało mi dreszczyku emocji, zwrotu akcji i czegoś, przez co ponownie nie mogłabym oderwać się od czytania.



  Moja przygoda z historią Flinta i Ash rozpoczęła się równie szybko, co się skończyła. Czytało mi się tę książkę szybko i niezwykle przyjemnie, mimo że w drugiej części było zbyt słodko jak już pisałam. Stawiam obie części na jednym poziomie i nie mogę doczekać się "Walcząc z samotnością", która przedstawia historię Quarrego.

  Jeśli chodzi o okładkę to niestety jestem na nie. Koleś w ogóle nie jest w moim typie i absolutnie nie pasuje mi do bohatera. Nie wspominając już o milionowej okładce z gołą klatą. Rozumiem jednak, że wydawnictwo zostało przy oryginale.

  Jak wspomniałam na samym początku, uważam że tę serię trzeba czytać od pierwszego tomu, mimo że każdy z nich jest o innym bracie. W tym akurat przypadku wiele wydarzeń się ze sobą łączy, dlatego też kolejność jest wskazana. Jeśli nie czytaliście jeszcze "Walcząc z ciszą" to polecam jak najszybciej to nadrobić.






"On the Ropes":
Tom 1. Walcząc z ciszą
Tom 2. Walcząc z cieniami
Tom 3. Walcząc z samotnością




1 stycznia 2020

Historie kilku osób zawarte w jednym tomie. "Save us" #3 - Mona Kasten


Tytuł: Save us
Tytuł oryginalny: Save us
Autor: Mona Kasten
Cykl: Maxton Hall (tom 3)
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Data wydania: 19 czerwca 2019
Liczba stron: 380
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy

Czy mogą ocalić siebie? A może zniszczą się nawzajem?

Ruby jest w szoku: została zawieszona przez Maxton Hall College. A co najgorsze, wszystko wskazuje na to, że odpowiedzialny za to jest nikt inny, tylko James. Ruby nie może w to uwierzyć - nie po tym, przez co przeszli razem. Oboje muszą się zastanowić, czy światy, w których żyją, nie są dla siebie zbyt odległe...

https://www.empik.com/save-us-kasten-mona,p1225015293,ksiazka-p






  W końcu nadszedł moment na ostatni tom serii "Maxton Hall". Pierwszy i drugi bardzo mi się podobały, mimo że jak wiadomo nie jest to literatura ani wysokich lotów, ani oryginalna też niestety nie jest. Niemniej jednak mi to absolutnie nie przeszkadzało i z przyjemnością śledziłam losy bohaterów. Bo to co z pewnością wyróżnia tę serię, to to, że autorka nie zamknęła się tylko na głównych bohaterach, tylko wplotła historię innych.

  Jeśli chodzi o fabułę, to "Save you", podobnie jak część pierwsza, skończyła się tak, żeby natychmiast chwycić po kontynuację. Już z początku zostałam lekko oszukana, bo dostałam dosłownie to samo co na początku tomu drugiego. Czyli - James znów coś zrobił, przez co Ruby jest załamana i początkowo ucieka, nie chcąc wyjaśnień. Na szczęście jednak, dość szybko poszła po rozum do głowy by jednak dać mu szansę na wytłumaczenie. Czyli można przyjąć, że wykazała się większą dojrzałością niż wcześniej. Jednak mnie nie podobało się powtórzenie, że znowu coś stało się właściwie przez Jamesa. To on został przedstawiony w gorszym świetle, a Ruby jako kochana, pomocna, empatyczna itd. bohaterka. Praktycznie bez wad.

  Był taki moment, w którym dość mocno zaczęłam się nudzić. Mianowicie ja oczekuję od książki emocji, akcji i dramaturgii. "Save us" przez sporą część książki była słodką opowiastką zakochanej pary. Co oczywiście rozumiem, bo bohaterzy nie mogą ciągle mieć rzucanych kłód pod nogi, bo wyszedłby komizm zamiast realizmu. Jednak tej słodkości i nudy było zdecydowanie za dużo. A to tylko po to, by na sam już koniec rzucić bombą i nie wiadomo kiedy zakończyć wszystkie rozterki.

  Jak napisałam na początku, serię tę wyróżnia przede wszystkim sposób narracji, który prowadzony jest nie tylko przez dwójkę głównych bohaterów, ale także przez Emery, Wrena, Lydię, Grahama a nawet Allistera. Bardzo mi się podobało przełamanie schematu i pokazanie z pierwszej ręki rozterek innych - nie mniej ważnych - bohaterów. Każda z tych historii była interesująca i z przyjemnością je śledziłam. Tym razem jednak to nie Lydia mnie przyciągnęła bardziej (jak w drugim tomie) a Emery i Wren. Podtrzymuję też moje zdanie, że niestety ale to nie Ruby i James, czyli dwójka głównych bohaterów, zdobyli moje serce. To właśnie poboczne wątki śledziłam z większym zainteresowaniem.

  Przechodząc do podsumowania, by nie rozpisywać się aż za bardzo, chcę powiedzieć, że choć seria "Maxton Hall" nie była tak dobra jak "Again", to z całą pewnością czytało się przyjemnie i z zaciekawieniem. Moim zdaniem "Maxton Hall" jest zbyt młodzieżowa - przynajmniej dla mnie, dlatego bez przeszkód mogą ją czytać nieco młodsi czytelnicy. Ja poczułam się nieco "za staro" na tę historię. Nie zmienia to faktu, że ciesze się z przeczytania jej i mam do niej spory sentyment. Na chwilę relaksu, dla odprężenia i jeśli chcecie czegoś łatwego, bez wyszukanych problemów i dramatów, jak najbardziej polecam.




"Maxton Hall":
Tom 1. Save Me
Tom 2. Save You
Tom 3. Save Us




2 lipca 2019

"Żyj odważnie i niczego nie żałuj" - "Bez żalu" - Mia Sheridan


Tytuł: Bez żalu
Tytuł oryginalny: More Than Words
Autor: Mia Sheridan
Cykl: -
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Tłumaczenie: Grażyna Woźniak
Data wydania: 13 marca 2019
Liczba stron: 352
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy
W chwili gdy jedenastoletnia Jessica Creswell poznaje niewiele od niej starszego Callena Hayesa, wie, że jest on jej upragnionym, zranionym księciem. Niedługo potem zawiązuje się między nimi serdeczna przyjaźń, oboje stają się dla siebie wytchnieniem od trosk rodzinnych, a wagon kolejowy, w którym się spotykają – bezpiecznym, magicznym schronieniem, ucieczką od świata. Jest tak do dnia, w którym Callen ją całuje… a następnie znika bez słowa z jej życia.

Wiele lat później on zostaje sławnym kompozytorem, ona tłumaczką z języka starofrancuskiego. Będąc we Francji, niespodziewanie na siebie wpadają. Akurat wtedy, gdy Callen przeżywa kryzys twórczy. Nikt nie wie, że jego muzyka tkwi uwięziona głęboko w nim, strzeżona przez wewnętrzne demony. I że jest tylko jedna osoba, która może pomóc mu odnaleźć natchnienie i uporać się z upiorami z przeszłości – Jessica.

A jednak ich ścieżki na dobre się rozeszły. Dzieli ich zbyt wiele błędów, sekretów, kłamstw. I łączy tylko jedno instynktowne pragnienie – pożądanie, które niebezpiecznie zaczyna przekształcać się w miłość…

https://www.empik.com/bez-zalu-sheridan-mia,p1220539770,ksiazka-p



  Mia Sheridan to autorka, której książki bardzo lubię i każdą kolejną biorę w ciemno. Tak jak na początku byłam zachwycona każdym jednym tytułem, tak teraz zauważyłam, że w sumie niczym szczególnym się nie wyróżniają i są przeciętne. Może po prostu na początku zostały wydane te najlepsze? Ciężko określić co jest powodem, ale po nazwisku autorki spodziewałam się trochę więcej, niż dostałam.


"Czasami miłość potrzebuje tylko odrobimy bliskości, żeby rozkwitnąć."


  Jessica jako mała dziewczynka jest marzycielką. Uciekając przez rzeczywistością w domu, fantazjuje o światach z książek i tak właśnie trafia do opuszczonego wagonu, w którym natyka się na chłopca siedzącego w ciemnościach. Callen jest więźniem we własnym domu, dlatego ucieka do wagonu zaznać trochę spokoju. Od tego czasu dwójka dzieci regularnie się spotyka i zapomina o tym, do czego muszą wracać. Aż do pewnego dnia kilka lat późnej, kiedy to chłopiec całuję dziewczynę a następnie już nigdy nie pojawia się w ich miejscu.
  Wydawać by się mogło, że to koniec ich historii, ale nic bardziej mylnego. Los ma dla nich inne plany, bo bohaterowie spotykają się ponownie we Francji. Jako dorośli ludzie - on sławny kompozytor, tworzący muzykę do światowych produkcji filmowych, ona jako.. kelnerka w restauracji. Ich spotkanie jednak jest krótkie i rozczarowujące, bo Callen nie poznaje swojej przyjaciółki z dawnych lat.
  Jakiś czas później przeznaczenie znów stawia ich sobie na drodze, znów we Francji, w tym samym pałacu, w którym obecnie pomieszkują. Tym razem jednak Jessica robi to co kocha, mianowicie tłumaczy zapiski dotyczące Joanny d'Arc. Callum natomiast ma blokadę twórczą, chociaż termin przedstawienia tego co udało mu się skomponować zbliża się nieubłaganie.
Bohaterzy postanawiają odnowić przyjaźń na czas pobytu Calluma we Francji. Choć obojgu nie jest łatwo przyznać się, że czują coś więcej niż przyjaźń, to starają się nie przekraczać granic.

  Historia przedstawiona w "Bez żalu" miała ogromny potencjał. Dla mnie już całkowicie, bo bardzo lubię motyw "przyjaciół z dzieciństwa". Coś jednak poszło mocno nie tak. Miałam wrażenie, że książka była pisana na kolanie, na szybko, byle tylko ją skończyć i oddać do druku. Zwykle w powieściach autorki bohaterzy są jak żywi, emocje wręcz się z nich wylewają dzięki czemu i czytelnik śledził każdy ich ruch z zapartym tchem. W tym przypadku jednak nic takiego nie było a ja nie poczułam nic. To jest chyba najbardziej przykre, bo uważam autorkę za jedną z moich ulubionych, a tu takie rozczarowanie :(.



"Czyżby właśnie na tym polegała prawdziwa odwaga: działaniu pomimo strachu? Podążaniu za dogmatami swojej wiary i głosem serca prosto w wir walki, do której zostało się wezwanym?"



  Jak zwykle też bywa we współczesnych romansach, musi pojawić się tajemnica. Tym razem dotyczyła Calluma. I tak jak jestem w stanie uwierzyć w tę sytuację, tak.. UWAGA SPOILER (zaznaczcie linijkę niżej by zobaczyć tekst) nie mogę pojąć jakim cudem przez tyle lat Callum nie nauczył się nawet swojego podpisu! Przecież to nierealne, nikt za niego nie mógłby podpisywać się w bankach, urzędach czy innych instytucjach! Wyrobienie głupiego dowodu wymaga nawet podpisu na miłość boską. Chyba że w stanie w którym mieszkał, nigdy w życiu do niczego nie był mu potrzebny podpis.. To samo z czytaniem.. A już dodatkowo nie uwierzę, że nikt by się nie domyślił. NIKT nigdy przez tyle lat.. Uważam, że autorkę nieco poniosło i by uwiarygodnić tę historię wystarczyło, by napisała że przez całe życie bohater nauczył się pisać i czytać kilka podstawowych i najpotrzebniejszych słów. A może przesadzam i jednak możliwe, że udało mu się tak przeżyć?

  Podobał mi się pomysł z Joanną d'Arc, francuską bohaterką narodową i świętą, dzięki której w jednej książce śledziłam tak naprawdę dwie osobne historie i czuję niedosyt, dlatego też koniecznie muszę się bardziej zagłębić w temat. Myśląc o tym teraz sądzę, że rzadko kiedy w romansach pojawia się tak dosadne odniesienie do historii, dlatego ogromny plus dla Pani Sheridan, że przybliżyła mi nieco ten obraz i zachęciła mnie do poznania większej ilości szczegółów na ten temat.



"Wszystkie bitwy wygrywamy lub przegrywamy najpierw w swoim umyśle."



  Zdaję sobie sprawę, że Wydawnictwo Edipresse chce zarówno tytułami jak i okładkami jak najbardziej zbliżyć się do tych wydawanych od Otwartego, ale według mnie w przypadku tej książki strzelili sobie w kolano. Patrząc na naszą okładkę i oryginalną, widzę ogromną przepaść. Nasza jest bez wyrazu, bez koloru i ani trochę nie zachęca. Oryginalna natomiast minimalistyczna, subtelna i od razu rzucająca się w oczy. Ogromnie żałuję, że nie możemy cieszyć się właśnie nią.

  Nie żałuję przeczytania tej powieści, ale jak już pisałam czuję wielki niedosyt i jestem nieco zawiedziona, że nie dostałam tego, czego od autorki oczekiwałam. Przede wszystkim emocji i czegoś co wbije mnie w fotel (tak jak w przypadku większości jej poprzednich książek). Jednak to moja subiektywna opinia i polecam zapoznanie się z "Bez żalu", bo mimo wszystko jest to uroczy, czasami zabawny i wciągający romans.









17 czerwca 2019

Przeszłość nigdy nie pozwala o sobie zapomnieć. - "Hush" #3 - E.K. Blair


Tytuł: Hush
Tytuł oryginalny: Hush
Autor: E.K. Blair
Cykl: Czarny Lotos (tom 3)
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Marta Słońska
Data premiery: 27 marca 2019
Liczba stron: 320
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy

Życie nauczyło mnie, że nie da się uciec od przeszłości.
Cokolwiek byś nie zrobił, ona podąża za tobą niczym upiór – nęka cię – nie pozwala o sobie zapomnieć.

http://wydawnictwoniezwykle.pl/produkt/hush/








  Trylogia E.K. Blair nie jest łatwa do przeczytania, szczególnie dla osób wrażliwych i nie odnajdujących się w Darkach. Ja akurat jestem z tych osób, które ciężko przerazić i jeśli chodzi o książki zniosę bardzo dużo. Nie znaczy to jednak, że nie jestem zszokowana, bo tak nie jest, ale lubię trudne i ciężkie powieści, dlatego seria "Czarny Lotos" tak mną wstrząsnęła i mnie wciągnęła. Tak jak dwa poprzednie tomy były genialne, tak już trzeci w moim odczuciu to było ciągnięcie historii na siłę.


"Łzy płyną mi po twarzy, malując ją niczym dzieło sztuki uosabiające miłość tak potężną, że może łączyć tylko nas dwoje. Jest zarazem szpetna, piękna i bolesna, ale należy do nas. Jesteśmy potworami i kochankami, dzikimi zwierzętami i zabójcami, ale nic nie jest w stanie ugasić tego, co rodzi się z naszej bliskości."


  Podobnie jak w przypadku "Echa", nie bardzo chciałabym zdradzać fabułę, bo musiałabym zaspojlować całe wydarzenie, na którym skupia się ta część, więc wolę tego uniknąć. Nie brak pokręcenia z pomieszaniem i nie do końca w dobrym stylu. Autorka skupiła się tylko na pewnym wątku, który dla mnie był nieco irracjonalny. W poprzednich częściach było trzymane napięcie, było zaskoczenie i szok, jednak nie tym razem.

  Końcówka "Echa" zwiastuje zawirowania w kolejnej części, jednak czytając "Hush" ja autentycznie się nudziłam gdzieś do połowy książki. Sama jestem zaskoczona, bo przecież od tej serii nie mogłam się oderwać i pragnęłam jak najwięcej tej historii. Jednak powiedzenie, że "więcej nie znaczy lepiej" w tym przypadku się sprawdziło. Autorkę po prostu poniosła nie mała fantazja i zamiast mocnego i dosadnego zakończenia serii, dostaliśmy mnóstwo scen seksu, wątek który nie powinien był powstać i zakończenie tak infantylne i zmyślone, że czytając je przewracałam ciągle oczami niczym Ana z Greya.

  Moja ocena jednak nie jest niska, a to z tego względu, że wyrzucając powyższe sytuacje, o których wspomniałam, dostałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, dostrzegłam dobrze napisaną zmianę w bohaterce - no może nie do końca się "uleczyła", ale przez jej przeszłość, dziewczyna nie mogła tak po prostu obudzić się któregoś dnia i być normalna. Co autorka ukazała w tej powieści. Od początku do końca Elizabeth była przedstawiona jako nie do końca zrównoważona psychicznie osoba, zniszczona przez przeszłość, więc ciesze się, że nie została nagle magicznie "wyleczona" dzięki miłości, bo tak to nie działa. Jeśli chodzi o samego Declana to też na plus, bo mimo iż sam ze sobą ledwo sobie radził, to nigdy nie pozwolił upaść Elizabeth, tylko przechodził przez wszystko razem z nią.



  Nie będę się rozpisywać, bo myślę że nie ma to większego sensu, z tego powodu, że jest to trzecia część i jak wiadomo nie każdy ma poprzednie za sobą.

  Mimo zgrzytów i nudy, która dotyczy właściwie początku, bo później akcja przyspiesza, nie żałuję przeczytania. Może "Hush" nie do końca był potrzebny i trochę rozwleczony, to z pewnością niektórzy fani będą zaspokojeniu po tym jednym wątku, który był notorycznie wspominany od początku serii. Ja jednak nie akceptuję epilogu. Według mnie całkowite zakończenie powinno być bez niego.

  Uwielbiam tę serię i uważam, że jest jedną z lepszych Darków jakie miałam okazję czytać. Z tego miejsca więc (nie zliczę po raz który) dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu za to, że zdecydowali się na wydanie jej, dzięki czemu mogłam poznać tę historię a w przyszłości z pewnością jeszcze do niej wrócę.







"Czarny Lotos":
Tom 1. Bang
Tom 2. Echo
Tom 3. Hush


4 czerwca 2019

Podniebny kowboj i miejska dziewczyna na Alasce - "Zostań ze mną" - K.A. Tucker


Tytuł: Zostań ze mną
Tytuł oryginalny: The Simple Wild
Autor: K.A. Tucker
Cykl: -
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Data premiery: 20 lutego 2019
Liczba stron: 440
Moja ocena: 9/10
Opis wydawcy
Calla Fletcher nie miała nawet dwóch lat, gdy matka wywiozła ją z Alaski, nie mogąc dłużej znieść izolacji i wiejskiego trybu życia. Dwudziestosześcioletnia dziewczyna zna tylko życie w wielkim, zatłoczonym Toronto. Kiedy dowiaduje się jednak, że dni jej ojca, który pozostał na Alasce, są policzone, zdaje sobie sprawę, że nadszedł czas na długą podróż do odległego miasteczka, w którym się urodziła.
Calla stawia czoła dzikiej przyrodzie, dziwacznym porom naturalnego światła, wygórowanym cenom, nawet konieczności korzystania z wychodka, a wszystko to, by poznać ojca. Podczas gdy dziewczyna stara się przywyknąć do surowego środowiska, nieuczesany, arogancki miejscowy pilot, który pomaga w prowadzeniu firmy czarterującej samoloty jej ojca, nie potrafi sobie wyobrazić życia w jakimkolwiek innym miejscu na świecie. I z chęcią odstawi Call do domu, przekonany, że jest zbyt rozpieszczona, by poradzić sobie na odludziu.
Niebawem jednak między dwojgiem zupełnie różnych ludzi, rodzi się nieoczekiwane uczucie. Calla nie zamierza jednak zostać na Alasce, a Jonah nigdy z niej nie wyjedzie.
Czy przystojny pilot i rozkapryszona dziewczyna z Toronto znajdą w końcu do siebie drogę? Czy będą potrafili poświęcić się dla miłości? Czy powtórzy się historia rodziców dziewczyny?

http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/341


  Dzięki serii autorki "Dziesięć płytkich oddechów", zdążyłam zapoznać się bardzo dobrze z jej stylem, który utwierdził mnie w przekonaniu, że bez zastanowienia mogę sięgać po jej książki nawet w ciemno. Kiedy na rynku wydawniczym ukazała się jej najnowsza książka "Zostań ze mną", wiedziałam, że czym prędzej muszę się za nią zabrać. Pojawiające się pozytywne opinie jeszcze bardziej zachęcały do lektury, aż w końcu nadszedł moment w którym i ja mogłam zacząć czytanie. Wiedząc tylko, że fabuła dzieje się na Alasce, rozpoczęłam wraz z bohaterką podróż.

  Calli życie wydaje się proste. Jako dwudziestosześciolatka zostaje zwolniona z banku, w którym dotychczas pracowała. Mieszkając z matką i ojczymem, który jest psychologiem, nie martwi się o pieniądze a raczej o zakończenie kariery. Calla zajmuje się również karierą w internecie. Wraz z przyjaciółką prowadzi bloga, który bardzo dobrze się rozwija. Niestety jej chłopak nie wspiera jej tak jak powinien, a raczej wydaje się obojętny na dziewczynę. Pewnego razu wybierając się do klubu, dostaje telefon od Agnes. Zupełnie obcej osoby, która zmienia jej dotychczasowe życie. Dziewczyna dowiaduje się, że jej ojciec mieszkający na Alasce poważnie choruje. Jako, że ostatni raz widziała się z nim mając 2 lata, czego naturalnie nie pamięta, rozmawiała z nim przez telefon ostatni raz 12 lat temu, jest rozdarta między wyjazdem a zostawieniem wszystkiego tak jak jest. Jeszcze tego samego wieczoru podejmuje decyzję. Dostaje jedną radę od matki - by nie zakochała się w podniebnym kowboju pilocie. Biorąc pod uwagę fakt, że pilot z którym leci do ojca wygląda jak Yeti, jest chamski, gburowaty i od początku wydaje się nie znosić Calli, rada matki dziewczynie wydaje się zbyt zabawna. Do czasu..


"Poprosić wkurzonego yeti o pomoc lub umrzeć z głodu. To drugie może być mniej bolesne."


  Nie będę ukrywać, że głównej bohaterki na początku w ogóle nie polubiłam. Próżna, zapatrzona w siebie egoistka, myśląca tylko o własnym tyłku. Pomyślałam sobie, że z taką bohaterką ciężko będzie mi przejść przez tę książkę i byłam rozczarowana, że autorka postanowiła właśnie tak ja skonstruować. Po czasie okazało się to być celowym zabiegiem. Mianowicie idealnie pokazała obraz osoby w drogich ciuchach, wystylizowanej fryzurze i pełnym makijażu, radzącej sobie w miejscu, w którym ubiór i kosmetyki nie mają żadnego znaczenia. Zaczęłam rozumieć co autorka chciała przez jej osobę przekazać, co wyszło jej niewątpliwie dobrze. To ludzie mają największe znaczenie i pokochają cię za wnętrze, nie za to co widzą na zewnątrz.

  W tym momencie wkrada się Yeti - Jonah, który nie jeden raz "pomógł" Calli zapomnieć o tym, co dla niej wydawałoby się było najważniejsze. Jeśli chodzi o Jonah, to choć od samego początku jest z niego kawał gnoja, to jakimś sposobem ujął mnie niemal od razu. Wiedziałam, że nie będę musiała długo czekać by pokazał swoją twarz - nie dosłownie, bo to trwało chwilę dłużej. Niesamowicie szczery, lojalny i troszczący się nawet o obcych ludzi. Ponadto zakochany w swojej pracy - jako pilot, który nie znosi nowoczesnej technologii - gość nie używa komórki! Nie wspominając już o braku internetu w domu. Rozkochał mnie w sobie do tego stopnia, że po skończeniu książki chciało mi się płakać, że moja przygoda z tą historią się już skończyła.

  Bardzo podobało mi się przedstawienie kultury alaskańskiej. Nie miałam jeszcze okazji czytać książki, w której fabuła rozgrywała by się właśnie tam, dlatego z zaciekawieniem śledziłam ciekawostki związane z tym stanem. Widać było że autorka przyłożyła się do tej książki i każdy rozpoczęty wątek dostał swoje zakończenie. Natomiast ja, do "listy marzeń" dopisałam zwiedzenie Alaski.


"Nie zaczynaj czegoś, czego nie będziesz w stanie dokończyć."


  Mały problem mam z zakończeniem. Bo z jednej strony tak właśnie powinna się kończyć książka, bez zbędnego przedłużania i idealizowania wszystkiego naokoło. Z drugiej jednak strony, tak tę książkę pokochałam, że pragnęłam by choć ten jeden jeszcze rozdział był. By dowiedzieć się nieco więcej o decyzji bohaterów, bo muszę napisać, że do samego końca tak naprawdę nie wiemy jak potoczą się losy Calli i Jonah. Umiejętne poprowadzenie fabuły przez autorkę zasiało w mojej głowie zwątpienie, czy będzie happy end, czy jednak nie.



  "Zostań ze mną" nie tylko ma piękną okładkę, ale również wnętrze. K.A. Tucker świetnie wyważyła zabawne dialogi, przekomarzanki i żarty robione sobie nawzajem przez bohaterów - z poważnymi tematami, z odrzuceniem, smutkiem i żalem. Nie ma mowy o odczuciu, że czegoś jest za dużo. Wręcz przeciwnie, powiedziałabym że książka była ZA KRÓTKA.

  Fantastyczni bohaterowie sprawiają, że z przyjemnością śledzi się losy każdego z nich. Warto zaznaczyć, że w końcu trafiła się książka, w której nie ma zazdrosnej dziewczyny, zawistnych znajomych i pokręconych obcych. Nie, wszyscy są przyjaźni, każdy sypnie jakąś radą, ktoś rozbawi, ktoś wywoła łzy. Po prostu TRZEBA PRZECZYTAĆ, by się przekonać na własnej skórze jak dobra jest to powieść! 








23 maja 2019

Podróż, wygadany przystojniak i mdlejąca koza. - "Słodki drań" - Vi Keeland & Penelope Ward


Tytuł: Słodki drań
Tytuł oryginalny: Cocky Bastard
Autor: Vi Keeland, Penelope Ward
Cykl: -
Wydawnictwo: Editio Red
Tłumaczenie: Edyta Stępkowska
Data premiery: 12 marca 2019
Liczba stron: 296
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy
Stacja benzynowa gdzieś na pustkowiu Nebraski nie jest zbyt romantycznym miejscem, zwłaszcza kiedy jesteś w kiepskim humorze. Aubrey była. Znużona wielogodzinną trasą w perspektywie miała jeszcze wiele godzin dalszej jazdy. Uciekała przed swoją przeszłością, chciała ukoić złamane serce i rozpocząć nowe życie w Kalifornii. Chance, zarozumiały przystojniak z Australii, wkurzył ją od pierwszego wejrzenia. Był niesamowicie seksowny, ale do przesady arogancki. Dziewczyna przestałaby o nim myśleć pięć minut po odjechaniu ze stacji, gdyby nie problem z kołem, którego sama nie była w stanie zmienić. Również Chance nie mógł wyruszyć w dalszą podróż - nie umiał poradzić sobie z awarią motocykla. Chcąc nie chcąc, dalej pojechali razem.

Wkrótce Aubrey z zaskoczeniem odkrywa w tym pewnym siebie zarozumialcu najlepszego kompana podróży, jakiego mogłaby sobie wymarzyć. A i Chance wygląda na faceta, który również czuje do dziewczyny coś więcej. Wyprawa wydłuża się do kilku dziwnych, ale cudownych dni. Jest zabawnie, miło, a napięcie między nimi rośnie. Audrey coraz bardziej zakochuje się w przystojnym Australijczyku i wszystko zdaje się zmierzać do szczęśliwego końca, gdy któregoś dnia, zupełnie nieoczekiwanie, Chance znika bez pożegnania...

To opowieść o zabawnych przypadkach, namiętności i pożądaniu, ale również o trudnych wyborach, cierpliwości i przyjaźni. O rozterkach, smutku i tęsknocie za ukochaną osobą. Ta historia pełna jest zaskakujących zwrotów akcji, uśmiechów, łez i radości. Od kart tej książki nie oderwiesz się aż do ostatniego zdania!

Po prostu zniknął... Tego się nie robi takiej dziewczynie!
https://editio.pl/ksiazki/slodki-dran-penelope-ward-vi-keeland,slodki.htm#format/d



   Nie będę się powtarzać pisząc jak bardzo uwielbiam powieści autorek zarówno w duecie, jak i osobno, bo widać to chociażby po ocenach. Co prawda nie wszystkie przeczytałam, bo kilka wciąż czeka na swoją kolej, kilka jest dopiero w zapowiedziach, ale największą ochotę miałam właśnie na "Słodkiego drania". Nie zawiodłam się i tym razem, a wybór książki na dany moment był strzałem w dziesiątkę, bo właśnie tego potrzebowałam po rollercoasterze, który właśnie przeczytałam.

   Myślę, że opis jest dość obszerny i dokładny, więc nie będę się powtarzać, by przytoczyć fabułę. Książka została podzielona na dwie części. Pierwsza, pisana z perspektywy Aubrey skupia się na zapoznaniu, wspólnej podróży, przyciąganiu i przywiązaniu. Dopóki Chance nie znika bez słowa..
Druga część natomiast dzieje się dwa lata później i tym razem to Chance został dopuszczony do głosu. Z jednej strony taki zabieg mi się podobał, ale z drugiej jednak wolałabym w tych dwóch częściach narrację naprzemienną. Ciekawiły mnie myśli bohatera w pierwszej części, a bohaterki w drugiej. Szczególnie, że w drugiej fabuła skupia się na wybaczeniu, akceptacji i ponownym zaufaniu.

   Największą zaletą "Słodkiego drania" jest humor i niewyparzony język Chance'a. Ta książka byłaby nijaka, gdyby nie to. Prawda jest taka, że nic odkrywczego, ani oryginalnego w niej nie ma, a mimo to jest przykładem na to jak dobrze skonstruowane postacie, z banalnej fabuły mogą stworzyć coś naprawdę dobrego. Zaskoczeniem dla mnie był powód zniknięcia Chance'a. W tej książce, dobrze nam znane "będzie ci lepiej beze mnie" nabiera sensu. Chodzi mi o to, że zwykle w książkach z tego gatunku, bohaterzy próbują zachować się szlachetnie "bo nie są dość dobrzy" dla wspaniałej i idealnej bohaterki. Co niesamowicie jest wkurzające, bo może tak drodzy panowie, dajcie zdecydować bohaterce? W tym jednak przypadku było to dość dobrze uargumentowane, co jak już pisałam było dla mnie miłym zaskoczeniem.

   Nie mogłabym nie wspomnieć o zwierzaku, którego bohaterzy przygarnęli, a którym była.. koza. Tak, dobrze czytacie, koza okazała się być przyjaznym i kochanym domowym zwierzakiem. Ilekroć tylko pojawiała się w książce, ja miałam na twarzy zaciesz. Kto by się spodziewał, że to właśnie koza mnie tak rozbawi. No i ogromny plus za to, że do samego końca ta koza się przewijała w fabule. Autorom często zdarza się "zapominać", że bohaterzy mają zwierzęta, co mnie osobiście niezwykle denerwuje. Dla Pani Keeland i Ward, zwierze było zdecydowanie trzecim głównym bohaterem.

   Nie byłabym natomiast sobą gdybym oczywiście się do czegoś nie przyczepiła. Tym razem jest to mało realne uczucie bohaterów. No bo oni spędzili ze sobą około tydzień. Ja naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że mogli się do siebie przywiązać w jakimś stopniu i że dobrze im było w swoim towarzystwie. Jednak czy to był wystarczający czas na spędzenie kolejnych dwóch lat osobno w tęsknocie, przez cały czas myśląc o sobie nawzajem i nie mogąc sobie poradzić? Właściwie zmuszając się do "rozpoczęcia nowego życia po nim" - dotyczy to Aubrey. Tak, wiem że została porzucona bez wyjaśnień, ale odniosłam wrażenie, że przeżywała to rozstanie, jakby co najmniej rozpadł jej się 10-letni związek. Takie moje małe zastrzeżenie, bo wiem że to tylko książka, ale autorzy za bardzo wyolbrzymiają krótkie znajomości i przelotne romanse, co zaczyna mnie zwyczajnie męczyć. Dlatego też dużo bardziej wolę motyw "od przyjaźni do miłości", bo wtedy dopiero był ten czas na zakochanie. Nie zrozumcie mnie źle, to też nie był powód na obniżenie mojej oceny książki.



  Jak już wspomniałam wyżej, książki autorek nie są oryginalne i nie wyróżniają się jakoś szczególnie na tle podobnych. Za każdym jednak razem posiadają jakiś element, dzięki któremu powieść pozostaje w pamięci. W tym przypadku była to również wyżej wspomniana koza. Ja tę książkę zapamiętam właśnie dzięki niej.

   Ciesze się, że wydawnictwo wydaje po kolei książki tych Pań, bo traktuje je jako "pewniaki". Kiedy mam problem z wyborem książki do czytania, bo boje się zawodu, to wiem, że śmiało mogę brać w ciemno którąś wydaną przez ten duet.

   Polecam jak najbardziej, szczególnie że bohater od pierwszych stron potrafi zawrócić w głowie. Uwielbiam tak wygadanych, pewnych siebie i sypiących podtekstami facetów w książkach. Natomiast sytuacje z kozą rozbawią was do łez. Póki co jest to jedna z lepszych wspólnych książek autorek, jaką miałam okazję czytać.









14 kwietnia 2019

"Walcząc z ciszą" I - Aly Martinez


Tytuł: Walcząc z ciszą
Tytuł oryginalny: Fighting Silence
Autor: Aly Martinez
Cykl: On The Ropes (tom 1)
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Anna Kuksinowicz
Data wydania: 23 stycznia 2019
Liczba stron: 326
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy
Dla większości ludzi dźwięk jest pojęciem abstrakcyjnym. Spędzamy całe życie, próbując odciąć się od szumu, żeby móc skupić się na tym, co uważamy za ważne. Ale co, jeśli – gdy jasność umysłu zostaje przypłacona zupełną ciszą – to ten niewyraźny szmer w tle staje się czymś, za co oddałoby się wszystko?

Od zawsze byłem wojownikiem. Mając rodziców, którzy cudem nie trafili więzienia, i dwóch młodszych braci, którzy niemal zostali oddani do rodzin zastępczych, zyskałem umiejętności w unikaniu ciosów, jakie zadaje życie. Dorastając, nie miałem niczego, co mógłbym nazwać swoim, ale od chwili, kiedy spotkałem Elizę Reynolds, to właśnie ona należała do mnie. Stałem się kompletnie uzależniony od niej oraz ucieczki do rzeczywistości, którą sobie nawzajem zapewnialiśmy. Przez lata spotykaliśmy się z różnymi ludźmi, ale nie było nocy, żebym nie usłyszał jej głosu.

Nie zaplanowałem spotkania miłości swojego życia w wieku trzynastu lat. Tak samo jak tego, że jako dwudziestojednolatek zacznę stopniowo tracić słuch. Ale i tak spotkały mnie obie z tych rzeczy. A teraz prowadzę najcięższą walkę swojego życia i znalazłem się na skraju porażki. Walczę o swoją karierę. Walczę z obezwładniającą ciszą. Walczę dla niej. Każdej nocy, kiedy tuż przed zaśnięciem opuszcza ją świadomość, wzdycha. Chyba właśnie to jest dźwięk, którego będzie mi brakowało najbardziej.

http://wydawnictwoniezwykle.pl/produkt/walczac_z_cisza/



   Wiele książek wydanych przez Wydawnictwo NieZwykłe miałam okazję czytać w oryginale dużo wcześniej. Jak już kiedyś wspominałam, moje marzenia książkowe się spełniają, bo gdyby nie oni nigdy nie doczekałabym się chyba polskich wydań, które dumnie mogą stań na mojej półce. Zabawne jest to, że "Walcząc z ciszą" również na czytniku miałam w oryginale i nawet zrobiłam do niej podejście. Z niewiadomych dla mnie powodów jednak, po kilku stronach stwierdziłam, że nie miałam na nią w tamtej chwili ochoty i sięgnęłam po inny tytuł. Dziś myślę, że miałam przeczucie, bo kilka dni później ujrzałam zapowiedź właśnie tej książki. A po premierze, nie mogłam czekać. Zabrałam się za nią natychmiast i tak się cieszę, że została zauważona i wydana, że do wydawnictwa mogę skierować jedynie słowo Dziękuję!


"- (...) Siedziałbym w ciszy do końca swojego pieprzonego życia, jeśli oznaczałoby to możliwość zaopiekowania się Wami."


   Kochająca rysować główna bohaterka Eliza, niezauważana przez rodziców, dnie a nawet noce spędza w opuszczonym domu, gdzie znajduje ciszę, spokój i swoje miejsce, w którym czuje się najlepiej. Pewnego dnia przez okno wdrapuje się jej rówieśnik ze szkoły, dobrze przez Elizę znany. Chłopak jednak dziewczyny nie kojarzy. Jedno spotkanie przeradza się w kolejne, a kolejne w następne. Tym sposobem Eliza i Till zaprzyjaźniają się ze sobą. Niestety ich przyjaźń jest tylko w tym domu, bo w szkole Till całkowicie ignoruje dziewczynę. Lata mijają, a bohaterzy dorastają. Przyjaźń przeradza się w uczucie i pożądanie, do którego w końcu bohaterzy się przyznają. Jedna noc ich rozdziela. Po pół roku rozłąki, gdy Eliza w końcu zaczyna żyć na nowo, do okna w jej nowym mieszkaniu puka nie kto inny jak Till. Historia zaczyna się na nowo, ale tym razem w dorosłym życiu.

   Z dwojga głównych bohaterów, to właśnie Eliza była tą, którą polubiłam nieco bardziej. Moją decyzję mogę uargumentować tym, że to ona była tą rozsądniejszą, waleczną, konsekwentną i na szczęście potrafiła postawić na swoim. Bardzo podobało mi się w niej to, że w pewnym momencie zatrzasnęła okno. Dosłownie. Zrozumiecie o czym piszę, po przeczytaniu. Till natomiast nie był gorszy, nie, ale niektóre jego decyzje po prostu mnie denerwowały. Chłopak był zaradny i robił wszystko dla dwóch młodszych braci, by mogli godnie żyć. Jego zawziętość, łączenie kilku prac, pasji i opieki nad braćmi było godne podziwu, szczególnie po tym co ten chłopak przeżył i co na jego barki miało jeszcze spaść.

   Na uwagę zasługują również bohaterzy drugoplanowi, jak bracia Tilla, czyli Flint, którego historia może być jeszcze lepsza, szczególnie że autorka zostawiła sobie furtkę do tej postaci, a ja umieram z ciekawości jak potoczą się jego losy. Oraz Quarry, niezwykle zabawny dzieciak z niewyparzoną buzią, który już teraz wie co czeka go w przyszłości. Pokochałam całą trójkę i nie ukrywam, że czekam niecierpliwie na części poświęcone właśnie nim. Chciałabym również wspomnieć o Slate'cie, właścicielu siłowni, który przyjął chłopców pod swoje skrzydła, dając im prace, zajęcie, jak również stał się ich "ojcem". Ojcem z dobrymi radami, z pomocną dłonią i miłością.


"Właśnie w ten sposób działaliśmy. Bez przerwy docinaliśmy sobie nawzajem i śmialiśmy się otwarcie. Kiedy walczyli, sędziowałam. Naprawdę było idealnie.Byliśmy rodziną."


   Motyw od przyjaźni do miłości jest jednym z moich ulubionych. Bardzo podobało mi się, że kilka początkowych rozdziałów było wprowadzeniem czytelnika w lata przyjaźni bohaterów. Autorka świetnie poradziła sobie w przedstawieniu nam najważniejszych momentów z ich relacji, by potem płynnie przejść do teraźniejszości. Dzięki temu mogłam ich poznać, poczuć łączącą ich więź, zrozumieć pewne sytuacje jak i ich samych. A dzięki narracji prowadzonej zarówno przez Elizę jak i Tilla, pisarka zostawiła mnie zaspokojoną. Prawie.

   No właśnie prawie, bo zabrakło mi dwóch rzeczy. Po pierwsze - przeszłość Tilla mamy podaną na tacy. Wiemy co się u niego działo, co wpłynęło na ucieczkę do opuszczonego domu, jak to wpłynęło na jego życie. Jednak tego samego nie mogę napisać o przeszłości Elizy. Jedyne co autorka nam zdradziła, to że dziewczyną nie interesowali się rodzice zajęci sobą, przez co ta uciekała do "lepszego" miejsca. Do końca miałam nadzieję, że jednak Pani Martinez rozwinie trochę bardziej ten temat, lecz niestety się nie doczekałam. Po drugie - sprawa przejęcia opieki Tilla nad braćmi. Tak po prostu chłopak zabrał ich do siebie i koniec. Żadna policja, opieka społeczna, ani nawet nauczyciele w szkole chłopaków nie zorientowali się, że coś się dzieje. Że rodziców - w sumie to matki - nie ma. Szkoda, bo w prawdziwym życiu by się to nie udało.
Te sprawy nie były jednak czymś co zaważyło na mojej ocenie książki, absolutnie. Po prostu rzuciło mi się to w oczy, dlatego postanowiłam o tym wspomnieć.


"Walczyłem o każdy haust powietrza. Gdy tylko wyłaniałem się nad powierzchnię wody, wypełniając swoje płuca nadzieją i determinacją, by przetrwać kolejny dzień, coś wpychało mnie z powrotem w odmęty... Za każdym razem głębiej."




   Nie jest to łatwa książka, raczej pełna bólu, samotności, walki i nauki życia. W tym wszystkim jednak autorka płynnie wplatała nieco humoru, dzięki temu czytelnik nie czuje się przytłoczony smutkiem. Akcja powieści nie pędzi na łeb, na szyję, raczej jest idealnie zsynchronizowana, więc nie ma się uczucia, że coś nas ominęło.

   Życie potrafi dać w kość, niektórym mniej, niektórym bardziej, ale to co najważniejsze to się nie poddawać, walczyć i cieszyć z tego co się ma. Nawet jeśli nie jest łatwo. Aly Martinez ukazała to w swojej powieści, którą niewątpliwie polecam. Bardzo dobra, mądra i wciągająca ze świetnie wykreowanymi bohaterami.

   Mnie okładka nie zachęca, wręcz przeciwnie, odnoszę wrażenie że to zwykły erotyk z boksem w tle. Nie dajcie się jednak zmylić, bo zawartość niesie ze sobą wiele ważnych przesłań, rad i miłości.






"On the Ropes":
Tom 1. Walcząc z ciszą
Tom 2. Fighting Shadows
Tom 3. Fighting Solitude



16 marca 2019

Dwójka nieznajomych i jeden eksperyment - "180 sekund" - Jessica Park


Tytuł: 180 sekund
Tytuł oryginalny: 180 seconds
Autor: Jessica Park
Cykl: -
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Data wydania: 21 marca 2018
Liczba stron: 378
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy
Allison Dennis przeszła przez tak wiele rodzin zastępczych, że nauczyła się do nikogo nie przyzwyczajać. Adoptowana w wieku szesnastu lat nie wierzy w trwałość związków między ludźmi, jednak na trzecim roku college’u odkrywa, że nie może się wiecznie ukrywać.

Pewnego dnia Allison zostaje wplątana w jeden z uczelnianych eksperymentów. Nagle na oczach gapiów musi spędzić sto osiemdziesiąt sekund z chłopakiem, którego nigdy wcześniej nie widziała. Wynik doświadczenia zaskakuje zarówno ją, jak i Esbena Baylora, gwiazdę mediów społecznościowych. 
Moc eksperymentu niespodziewanie przytłacza i jednocześnie elektryzuje dwoje nieznajomych. Zachęcona przez przyjaciółkę, Allison próbuje dociec czy to, co połączyło ją z Esbenem jest prawdziwe – i czy może wreszcie uwierzyć w siebie, w innych, w miłość.

http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/255





   "180 sekund" kusiła mnie już od jakiegoś czasu, ale zawsze brałam się za coś innego. Nie miałam jeszcze okazji czytać nic innego autorki, mimo że na półce od bardzo dawna mam "To skomplikowane, Julie", którą oczywiście mam zamiar niebawem nadrobić, więc nie wiedziałam czego właściwie mogę się spodziewać. Tak naprawdę jedyne co wiedziałam o tej książce, to to, że bohaterzy biorą udział w eksperymencie i tyle. Nie czytałam opisu, tak jak w większości przypadków, bo zwykle kieruję się opiniami innych blogerów.


"Moje życie to zbiór dysfunkcyjnych elementów układanki, które nigdy nie będą do siebie pasować".


   Główna bohaterka Allison do szesnastego roku życia przeszła przez tak wiele różnych rodzin zastępczych, że przestała całkowicie ufać ludziom i wierzyć w związki. Kiedy zostaje adoptowana jako nastolatka i zapewniana o miłości, ciężko jej w to uwierzyć. Zamknięta w sobie, uciekająca od ludzi, z jedną przyjaciółką, od której dzielą ją tysiące kilometrów, pewnego dnia zostaje wciągnięta w eksperyment społeczny. Totalnie zaskoczona i w szoku podpisuje dokument ze zgodą na umieszczenie filmu z eksperymentu w internecie, chociaż w ogóle o tym nie myśli i nawet nie zdaje sobie sprawy że to zrobiła. Eksperyment ma na celu nagrać reakcję nieznajomych ludzi dobranych w pary, którzy mają patrzeć sobie w oczy przez 180 sekund. Jakie reakcje w nich to wywoła, co zrobią, czy wytrzymają i jak się zachowają potem. Nikt nie spodziewał się tego co się stanie, a już szczególnie nie Allison, która z niewidzialnej dziewczyny staje się nagle rozpoznawana i zaczepiana na każdym kroku. Ale nie tylko dziewczyna przechodzi zmianę. Również chłopak, który jest dobrany z nią w parę. Od tej pory zmieni się dla nich wszystko.

   Bohaterzy bardzo szybko zapałali do siebie sympatią, mimo że początkowo Allison starała się unikać Esbena. Niestety nie wiem kiedy i jak od przyjaźni przeszli do związku. Dla mnie to było za szybko i po łebkach. Osobiście wolę gdy w książkach mogę obserwować zabieg zakochiwania się w sobie i sama coś poczuć. W tym przypadku nie poczułam nic, jeśli chodzi o ich relację. Mimo to udało im się mnie do siebie przekonać. Choć leciutko niedopracowani, to mieli w sobie coś co polubiłam. Nie mogłabym jednak nie wspomnieć o moim ulubionym bohaterze, którym był ojciec adopcyjny Allison - Simon. Ten bohater nie mniej ważny od głównej pary, zdobył moje serce od pierwszych stron. Był cierpliwy, rozumiał, pomagał i przede wszystkim kochał bezwarunkowo.


"Nie osiągniesz tego, co przed tobą, jeśli nie odpuścisz tego, co za tobą".


   To co mnie zaskoczyło najbardziej w tej książce, było to czym zajmował się Esben i jak autorka to wykorzystała. W dzisiejszych czasach prawie każdy młody człowiek korzysta z portali społecznościowych. Po za tym mnóstwo ludzi utrzymuje się z tworzenia czegoś w internecie. YouTube jest przepełniony wręcz takimi ludźmi. Od pokazywania ciuszków czy kosmetyków, po wartościowe i interesujące materiały. Nie ukrywam, że sama mam kilka ulubionych kanałów, które śledzę na bieżąco i po cichu zazdroszczę ludziom pracy, którą kochają i nieźle zarabiają. Bohater książki jest właśnie taką osobą. Przeprowadza eksperymenty społeczne i często pomaga ludziom, Obserwuje go tysiące ludzi a dzięki hashtagom wiele z nich przyłącza się do różnych akcji. Muszę przyznać, że pierwszy raz miałam do czynienia z takim "zawodem" bohatera i ciekawie było obserwować twórcę "od kuchni".

   Jednak z tym tematem pojawił się też problem przez który moja ocena książki została obniżona. Mianowicie większość akcji była rozczulająca i świetnie napisana - moją ulubioną jest pomoc w schronisku. Ratowanie przyjęcia urodzinowego małej dziewczynki było lekko przekombinowane, ale jestem w stanie przymknąć na to oko. Jednak nie mogę tego zrobić w szukaniu transportu przez pół kraju. Mocno naciągana sytuacja, nagle wszyscy nieznajomi łamali prawo, pomagali, samoloty czekały by wystartować, każdy rezygnował z planów by pomóc - po prostu nie.  Może i jedna czy dwie osoby faktycznie by pomogły, ale wszyscy? Z pewnością nie. Po za tym czy zwykły hashtag ma naprawdę tak wielką moc, a ludzie nic nie robią tylko śledzą Esbena w internecie? Nie. Autorka przekombinowała i by uwiarygodnić historię powinna zatrzymać się na góra dwóch, trzech osobach pragnących pomóc, bez wplątywania w to pół świata.


  Jedna scena wywołała we mnie potok łez i nienawidzę, że autorka to zrobiła. Do końca łudziłam się, że jednak skończy się to inaczej. Niestety życie bywa okrutne i "180 sekund" to pokazało.

   Mimo sytuacji, na które ponarzekałam wyżej, Jessica Park napisała naprawdę dobrą, smutną, ale też z momentami humoru, powieść. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać, bo tak jak również pisałam, otworzyła mi oczy na kulisy życia osoby odnoszącej sukcesy w internecie. Pomysł z eksperymentami społecznymi to był strzał w dziesiątkę. Nie obyło się również od pokazania tej ciemnej strony internetu, czyli  nienawiści hejterów, która jest walką z wiatrakami. Oni byli, są i będą. Potrafią namieszać, zgnieść poczucie wartości i siać wstręt i nienawiść wszędzie gdzie się pojawią. Najważniejsze jednak to im się nie dać i dalej robić to co się kocha.

 "180 sekund" jest książką wzruszającą, dającą nadzieję i na czasie. Uważam, że warto się z nią zapoznać, szczególnie dotyczy to osób młodych.





9 marca 2019

Jak cienka linia dzieli nienawiść od namiętności? - "Mieszkając z wrogiem" - Penelope Ward


Tytuł: Mieszkając z wrogiem
Tytuł oryginalny: Room Hate
Autor: Penelope Ward
Cykl: -
Wydawnictwo: Editio
Tłumaczenie: Wojciech Białas
Data wydania: 8 stycznia 2019
Liczba stron: 320
Moja ocena: 9/10
Opis wydawcy
Dwudziestoczteroletnia Amelia musi zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem: zdradą. Pewnej namiętnej nocy odkryła, że nie jest dla ukochanego Adama jedyną kobietą. Mężczyzna przez wiele tygodni prowadził podwójną grę. Jakby tego było mało, zmarła ukochana babcia dziewczyny, która jednak pozostawiła jej spadek - rodzinną biżuterię i połowę domu. Druga połowa przypadła Justinowi, jej przyjacielowi z dzieciństwa i bratniej duszy. Kiedyś chłopak nie tylko bronił Amelii i się nią opiekował, ale także układał dla niej piosenki, śpiewał i grał na gitarze. Dla dziewczyny Justin był jak najbliższy przyjaciel, dla jej babci - jak wnuk. Problem w tym, że wiele lat temu oboje rozstali się w wielkim gniewie.

Spotkanie po latach okazało się koszmarem. Złośliwości, wzgarda, drwiny na każdym kroku. Dziewczyna Justina, Jade, na próżno starała się załagodzić sytuację i doprowadzić do normalnych stosunków. Natomiast dla Amelii rzeczywistość stawała się coraz trudniejsza. Powracały wspomnienia o chwilach, w których ona i Justin rozumieli się bez słów i byli sobie naprawdę bliscy. Niespodziewanie doszły do głosu tłumione wcześniej uczucia. I choć Justin nieraz wydawał się jej drogi jak nikt inny, po kilku minutach okazywał wobec niej zimną wrogość. Mieszkanie z kimś takim pod jednym dachem nie mogło być łatwe. Amelia zaczęła zdawać sobie sprawę, że ten kuriozalny konflikt rozwija się w dość nieoczekiwany sposób...

Historia zawarta w tej książce zaczyna się dość banalnie. Z każdą kolejną kartą przekonasz się jednak, że bardzo trudno się od niej oderwać, gdyż opowiada o uczuciach, wspomnieniach, błędach z przeszłości i wstydliwych rodzinnych sekretach. Mówi także o przebaczeniu i namiętnościach tlących się w sercu przez długie lata. Justin i Amelia wydają się sobie przeznaczeni - od zawsze i na zawsze. Coś jednak sprawia, że pozostają rozdzieleni. Będziesz śledzić ich rozstania i powroty ze ściśniętym gardłem!
Jak cienka linia dzieli nienawiść od namiętności?

https://editio.pl/ksiazki/mieszkajac-z-wrogiem-penelope-ward,miewro.htm#format/d



   Penelope Ward możecie kojarzyć z takich książek jak "Przyrodni brat", "Najdroższy sąsiad" oraz z kilku książek, które już się u nas pojawiły w duecie z Vi Keeland. Ponadto wydawnictwo ma w planach kontynuowanie wydawanie jej książek, których ja osobiście nie mogę się już doczekać. Szczególnie po takiej świetnej powieści, o której dziś piszę.


"Czasem milczenie przemawia najgłośniej."


   Amelia i Justin to przyjaciele z dzieciństwa. Dziewczyna wychowywana przez babcię i chłopak mieszkający w domu obok, którym za dnia również opiekowała się starsza pani. Dzieci połączyła niezwykła więź. On ją chronił pod każdym względem, a ona oprócz babci mogła liczyć tylko na niego. Przeżyli piękne lata w przyjaźni do czasu, aż w wieku nastoletnim poróżniła ich pewna sytuacja, przez co Amelia uciekła. Justin nigdy się z tym nie pogodził. Lata później babcia zmarła zostawiając w spadku dom. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że dom zostawiła w połowie dziewczynie a w połowie chłopakowi. W końcu dochodzi do spotkania we wspomnianym domu. On nie kryje swojej niechęci i nienawiści do niej, ona zaś odkrywa, że coś do niego czuje. Zawsze czuła. Problem w tym, że Justin nie przyjechał sam. Towarzyszy mu Jade, jego dziewczyna.

   Amelia chce odzyskać przyjaciela z danych lat, ale Justin jej tego nie ułatwia. Wręcz odpycha ją od siebie jeszcze bardziej. Obdarzyłam Amelię wielką sympatią. Jest to bohaterka, która nie ucieka z płaczem gdy zostanie obrażona, czy poczuje się źle. Wręcz przeciwnie. Odwzajemnia się złośliwości pewnością siebie i uprzejmością. To chyba najlepsza linia ataku, którą mogła zastosować w stosunku do bohatera, którego to wkurzało jeszcze bardziej. Sam chłopak jest dość opryskliwy i trudny do polubienia, ale w obliczu późniejszych wydarzeń diametralnie zmienia się o nim zdanie. Oficjalnie jego również polubiłam.


"Czas zawsze mknie najszybciej właśnie wtedy, gdy chcielibyśmy, by stanął w miejscu."


   W książkach Penelopy Ward bardzo podoba mi się sposób w jaki przedstawia obecne, bądź byłe partnerki bohaterów. No bo umówmy się, w większości erotykach jak pojawia się ex czy obecna (która nie jest główną bohaterką oczywiście) to zawsze jest wredna, zapatrzona w siebie, pusta i nienawidząca wszystkich dookoła. Nie wiem czemu autorki najczęściej taki obraz tej postaci przedstawiają. W końcu chodzi o osobę z którą (ten cudowny, przystojny i silny) bohater postanowił się związać. W takich przypadkach myślę sobie, że sam też jest pusty skoro wybrał taką laskę. Dążę do tego, że w przypadku Penelopy Ward te osoby tworzone są na przyjaciół. Sympatyczne, fajne i zakochane dziewczyny, którym życzy się jak najlepiej. Inni autorzy powinni brać przykład z Pani Ward. Tak się powinno kreować ex!

   "Mieszkając z wrogiem" podzielona jest na dwie części. W pierwszej autorka opisała ponowne spotkanie bohaterów. W drugiej akcja dzieję się kilka miesięcy później. Narratorką jest Amelia i choć zabrakło mi trochę perspektywy Justina, to w tym przypadku nie za bardzo zwracałam na to uwagę pochłonięta ich historią. Przyjaciele z dzieciństwa to motyw, który bardzo w książkach lubię. Mam wrażenie, że miłość bohaterów jest bardziej autentyczna, w końcu bardzo dobrze się znają a ich uczucie nie bierze się z kilku chwil spędzonych ze sobą, tylko rozwijali je latami. Mogłoby się wydawać, że to znów schematyczna powieść. Spotkanie po latach, powracające uczucie, dramat i w końcu sielanka. Nic bardziej mylnego. Autorce nie raz udało się mnie zaskoczyć i wprawić w osłupienie. Mi osobiście schematy i przewidywalność nie przeszkadzają, ale miło być zaskoczonym i do końca trwać w oczekiwaniu na to, co jeszcze się wydarzy.

   Nie wspomniałam jeszcze o muzyce, która odgrywa sporą rolę w powieści. Mianowicie Justin pisze piosenki, gra na gitarze i śpiewa. Uwierzcie, w pewnym momencie uśmiechałam się sama do siebie przez to co wymyślił, a na końcu nawet zaszkliły mi się oczy, tak mnie wzruszył.
Oczekiwanie na pierwszy pocałunek, który swoją drogą pojawia się dość późno, frustrował mnie samą. Penelope Ward nie spieszy się z połączeniem bohaterów, mimo widocznego napięcia miedzy nimi. Nie robi tego, bo przez większą część książki bohater jest zajęty. Dzięki autorko za to, że najpierw zakończyłaś coś by pójść dalej.


"Bez ciebie muzyka nie istnieje. Muzyka jest wyrazem tych wszystkich rzeczy, dla których żyjesz ... odzwierciedleniem pasji wewnątrz twojej duszy. Żyję tobą. Jesteś moją pasją. Jesteś moją muzyką."




   Pojawiający się motyw przyjaciół z dzieciństwa (jak już wspomniałam), ale także można powiedzieć, że od nienawiści do miłości, sprawiły że pokochałam tę powieść tak bardzo, że wręcz ją pochłonęłam. Z jednej strony chciałam jak najszybciej dowiedzieć się co będzie dalej, a z drugiej nie chciałam jej kończyć i rozstawać się z bohaterami. Po dwóch zarwanych nockach jestem szczęśliwa, że mogłam ją przeczytać. jak do tej pory, jest to moja ulubiona książka autorki i czekam niecierpliwie na więcej, które mam nadzieję również mnie nie zawiodą. Jedynym moim zastrzeżeniem jest okładka, która w ogóle mi się nie podoba.

   Koniecznie przeczytajcie jeśli lubicie w romansach powyższe motywy, o których wspomniałam. Gwarantuję, że zostaniecie nie raz zaskoczeni losami bohaterów a nimi samymi oczarowani. I nie piszę tu tylko o głównych postaciach :)






.
"Wiesz, cały czas męczyło mnie, że nigdy nie wypowiedziałeś wobec mnie tych dwóch słów. Przywiązywałam ogromną wagę do tego, by usłyszeć od ciebie, że mnie kochasz. A kiedy wreszcie to powiedziałeś - w tamtym esemesie - nie czułam żadnego zaskoczenia, bo w głębi duszy byłam już tego pewna. Nauczyłeś mnie, że miłość nie polega na słowach. To konkretne działania. Okazywałeś mi swoją miłość tym, jak na mnie patrzysz, jak mnie traktujesz (...)."



23 lutego 2019

Przyjaźń, nadzieja, miłość. - "Zapadnij w serce" I - Ginger Scott


Tytuł: Zapadnij w serce
Tytuł oryginalny: This is Falling
Autor: Ginger Scott
Cykl: This is Falling (tom 1)
Wydawnictwo: Kobiece/Young
Tłumaczenie: Ischim Odorowicz-Śliwa
Data wydania: 7 września 2018
Liczba stron: 368
Moja ocena: 9/10
Opis wydawcy
Po tragicznych wydarzeniach z przeszłości Rowe próbuje poukładać sobie życie na nowo. Chociaż każdego dnia towarzyszy jej strach, który zostawia głębokie blizny na duszy, dziewczyna decyduje się na odważny krok. Wyjeżdża na studia z dala od rodzinnego domu.

Kiedy na drodze dziewczyny staje przystojny Nate, Rowe powoli rozważa wyjście ze swojej skorupy. Zaprzyjaźnia się z popularnym sportowcem, skrycie zastanawiając się, czy jest warta czegoś więcej.

Czy jest gotowa zakochać się na nowo i pozwolić, aby ktoś pokochał ją? Czy uda się jej pogodzić z przeszłością i zacząć żyć bez strachu?

http://www.wydawnictwokobiece.pl/produkt/zapadnij-w-serce/





   Kolejna książka, którą miałam okazję już czytać dawno, dawno temu. Uświadomiłam sobie, że lubię czytać coś co mi się podobało, długi czas później. Po pierwsze znów chcę poczuć te emocje co za pierwszym razem, przypomnieć sobie fabułę i mieć pewność, że to dobra książka. Po drugie ciekawi mnie to czy moje zdanie będzie niezmienne, czy mniej mi się spodoba i czy będę w stanie dostrzec wady, o ile jakieś są. Jeśli chodzi o tę powieść, to jedyne co zapamiętałam to to, że była dobra. Fabułę kompletnie zapomniałam, więc czułam się jakbym czytała ją po raz pierwszy.

   "Zapadnij w serce" choć dobra, to jednak kierowana do nieco młodszych ode mnie czytelników. Da się wyczuć młodzieńczość w bohaterach i sytuacjach, a także w stylu pisania. Oczywiście nie umniejsza to historii, bo autorka porusza w niej bardzo ważny temat, który rzeczywiście na świecie ma miejsce niestety. O co chodzi jednak nie zdradzę, zostawię wam tę przyjemność w odkryciu tego podczas czytania.

   Dwa lata temu życie Rowe i jej bliskich zmieniło się na zawsze. Dziewczyna pełna strachu i niepewności, przez cały ten czas ucząca się w domu i prawie z niego nie wychodząca, w końcu robi krok ku przyszłości. Wyjeżdża na studia, z zamiarem mieszkania w akademiku daleko od domu. Chociaż targa nią przerażenie, zostaje daleko od rodziny a jej życie zaczyna się od nowa. Pokryta bliznami nie tylko na zewnątrz, ale także wewnątrz dziewczyna, nigdy by nie przypuszczała, że to właśnie tutaj znajdzie swoją drugą rodzinę.
   Niemal od razu wpada na szkolną gwiazdę futbolu - Nate'a. Chłopak jest oczarowany tą nieśmiałą dziewczyną, która w oczach skrywa okropny smutek i ból. Cierpliwie krok po kroku, Nate stara się zburzyć jej mury, którymi się otoczyła, a smutek w oczach zastąpić radością i miłością.

   Bohaterzy muszą się zmierzyć z wieloma przeciwnościami, ale nie przestają być przy tym ludźmi. Autorka wplotła w tę powieść wiele humoru, na przykład przekomarzanie się Rowe i Nate'a. Mnie szczególnie podobały się ich wyścigi w robieniu sobie żartów, jak wywrócenie szuflad, tak by otwierając je, zawartość wypadła na podłogę, czy zmienienie pokoju facetów w pokój księżniczki kochającej barbie. Chwile te pozwoliły na wzięcie oddechu, na odpoczęcie od przygnębiających treści i na uśmiech. W ten sposób udowodniła, że tragizm i humor można łączyć i wyważyć je tak, by nie przytłaczały czytelnika.

   Warto też zwrócić uwagę na postacie drugoplanowe takie jak Tyson - brat Nate'a, który zawładnął moim sercem chyba bardziej niż główny bohater. Czekam niecierpliwie na jego część. Oraz współlokatorki Rowe - siostry Paige i Cass, jedna jako dobra i wspierająca przyjaciółka, druga początkowo przedstawiona jako czarny charakter. Wszystkie te postacie odgrywają w powieści ważną rolę i każda zasługuje na swoją część, więc cieszę się, że będę mogła je przeczytać.


   "Zapadnij w serce" ma w sobie coś świeżego, mimo że tak naprawdę charakteryzuje się typową dla tego gatunku schematycznością. Podczas czytania można zauważyć starania autorki, by treść wypadła realnie i żywo co jej się niewątpliwie udało.

   Świetni bohaterowie, świeża tematyka, która rzadko jest poruszana w książkach new adult, lekki i przyjemny styl autorki tworzą wspaniałą, wciągającą powieść. Jestem zauroczona całością i bardzo się cieszę, że została zauważona i wydana.

   Nie znajdziecie w niej typowego studenckiego życia pełnego imprez, alkoholu i przypadkowego seksu. Znajdziecie w niej natomiast prawdziwą przyjaźń, piękną miłość i nadzieję na lepsze jutro.








"This is falling":
Tom 1. Zapadnij w serce
Tom 2. You and Everything After
Tom 3. The Girl I Was Before
Tom 4. In Your Dreams