Pokazywanie postów oznaczonych etykietą higiena. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą higiena. Pokaż wszystkie posty
Ponad rok temu opowiadałam Wam o szczoteczce sonicznej FOREO LUNA mini (kto nie pamięta, odsyłam TUTAJ). Od tego czasu szczoteczka nie kurzyła się na półce - stosowałam ją prawie codziennie i nie zmieniłam mojego bardzo dobrego zdania o niej. Uwielbiam Lunę i nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacyjnej rutyny bez sonicznego oczyszczania.
Luna ma jednak pewną maleńką wadę - nie z każdym żelem oczyszczającym współpracuje. Nie wolno aplikować na Lunę środków zawierających alkohol, benzynę czy aceton, a także używać jej z produktami, które w składzie mają glinkę, silikony lub drobinki peelingujące. Marka Foreo rozwiązała jednak ten problem, wprowadzając na rynek własne żele myjące, specjalne przystosowane do szczoteczek sonicznych Luna. FOREO Płyn do mycia twarz na dzień na bazie jogurtu oraz FOREO Płyn do mycia twarzy na noc w formie jedwabistego żelu - to główni bohaterowie dzisiejszej notki. Zapraszam do lektury!



W ofercie FOREO znajdziemy trzy żele:
Płyn do mycia twarzy na dzień na bazie jogurtu
Płyn do mycia twarzy na noc w formie jedwabistego żelu
Oczyszczający płyn do mycia twarzy for MEN - Rewitalizujący żel do codziennego użytku



Są to żele dedykowane do szczoteczek sonicznych Luna (aktywacja T-SONIC zmienia konsystencję płynu, stymuluje składniki aktywne, by lepiej wniknęły w skórę i zadziałały jeszcze skuteczniej), ale można stosować je z powodzeniem nawet jeśli nie macie szczoteczki sonicznej. Sprawdziłam to i rzeczywiście dobrze oczyszczają nawet wtedy, gdy aplikuje się je dłońmi, choć ze szczoteczką to inna bajka ;)



Wszystkie trzy żele FOREO posiadają w 95% naturalne składy, w których nie znajdziemy silikonów, alkoholu, SLS, parabenów, oleju mineralnego, glikolu propylenowego ani 2-Fenoksyetanolu. Są za to między innymi naturalne oleje i ekstrakty, a w żelu na noc także puder z meteorytu - składnik jeszcze bardziej ekskluzywny niż złoto i diamenty, wykorzystywany w kosmetologii dopiero od niedawna.

płyn na dzień

płyn na noc


Kiedy dowiedziałam się, że FOREO wprowadza do oferty żele do twarzy, wiedziałam, że będą to produkty tak niezwykłe i oryginalne jak ich szczoteczki, wyróżniające się na tle innych tego typu kosmetyków. Intuicja mnie nie zawiodła, są to rzeczywiście płyny zupełnie inne w konsystencji, użyciu i działaniu niż te, które stosowałam do tej pory.



Płyn do mycia na dzień na bazie jogurtu naprawdę przypomina wyglądem i konsystencją jogurt brzoskwiniowy albo jakiś lekki, rzadki krem. Pachnie owocowo-kremowo, bardzo przyjemnie i nienachalnie.





W nazwie płynu na noc pojawiło się sformułowanie "jedwabisty żel" i rzeczywiście dobrze opisuje to formę kosmetyku. Jest gęstszy niż płyn na dzień, bardziej tłusty, czuć, że w większej mierze bazuje na olejach, dzięki czemu skuteczniej radzi sobie z zanieczyszczeniami całego dnia, resztkami kosmetyków, bardzo dobrze pielęgnuje skórę. Ma niebieskawo-szary, półprzezroczysty kolor z perłowym blaskiem. Widać w nim też małe, niebieskie drobinki. I tu pojawia się pytanie - po co drobinki, skoro do szczoteczek Luna nie można używać żelu peelingującego? Producent wie co robi, bo nie są to drobinki typowo peelingujące - bardzo szybko się rozpuszczają, uwalniając substancje aktywne. Oczarowuje mnie zapach tego żelu - przypomina mi trochę perfumy Next Define przełamane jakąś delikatną, mydlaną nutą. Cudowny!




Płyny FOREO zamknięte są w eleganckich i higienicznych opakowaniach air-less. Aplikuje się je na suchą skórę, a następnie masuje wilgotną szczoteczką Luna. Nie tworzą gęstej piany jak inne żele - pod wpływem wody i sonicznych wibracji zamieniają się w emulsje, które oczyszczają skuteczne, ale równocześnie bardzo, bardzo łagodnie. Po myciu płynami FOREO skóra jest miękka, gładka, bardzo przyjemna w dotyku. Żel na dzień dodatkowo witalizuje, pobudza i przygotowuje skórę na wyzwania dnia, natomiast żel na noc lepiej radzi sobie z resztkami makijażu, delikatnie natłuszcza, koi.



Płyny FOREO dostępne są w perfumeriach Douglas w cenie 124,90zł za płyn na dzień, 149,90zł za płyn na noc i 124,90zł za płyn dla mężczyzn. Wszystkie mają pojemność po 100ml i są naprawdę bardzo, bardzo wydajne.



Jeśli szukacie ekskluzywnych kosmetyków do mycia, które rozpieszczą cerę i sprawią, że będzie jeszcze czystsza, to przyjrzyjcie się bliżej płynom FOREO. Ja się w nich zakochałam :)



Mydło - wydaje się, że sprawa błaha. Konsument może wybierać między konsystencjami (kostka, płyn, pianka), między dziesiątkami albo i setkami wariantów zapachowych, między różnymi półkami cenowymi. Nie każdy jednak wie, że w wyborze powinien się również kierować składem mydeł - i nie potrzeba tu wcale doktoratu z chemii kosmetycznej. Wystarczy proste rozróżnienie na te kostki, które zawierają tłuszcz zwierzęcy i te, które opierają się na tłuszczu roślinnym. A o tym, dlaczego to takie istotne, opowiem w dzisiejszej notce i przedstawię Wam kilka przykładów.



Jeśli na początku składu INCI mydła zobaczysz Sodium Tallowate, to lepiej odpuść sobie zakup. Oznacza to, że bazą takiego mydła jest sól sodowa tłuszczu zwierzęcego, co przekłada się na wysuszające dla skóry działanie kosmetyku. 
Pochodzenia zwierzęcego są również wszystkie inne składniki ze słowem Tallow w nazwie, np. Tallow Acid.

Na szczęście nie mam w swoich zbiorach zbyt wielu mydeł opartych na Sodium Tallowate - są to jedynie kostki Biały Jeleń - Hypoallergenic BIOmega Łagodzenie lukrecja i hibiskus oraz Biały Jeleń Naturalnie bursztyn. Kiedyś marka ta była kojarzona z dobrej jakości, tanim szarym mydłem, które nie podrażniało, nie uczulało, służyło każdemu. Dziś działanie ich mydeł nie jest już tak zachwycające. Owszem, ładnie pachną, dobrze się pienią i nawet fajnie się prezentują - sprawiają wrażenie ekologicznych, dobrych jakościowo kosmetyków. Niestety moim zdaniem nadają się wyłącznie do mycia dłoni i to od czasu do czasu. U mnie wysuszenie skóry po ich użyciu jest naprawdę odczuwalne. Od razu po osuszeniu umytej skóry pojawia się nieprzyjemne ściągnięcie i swędzenie. Mydła Biały Jeleń absolutnie nie nadają się do mycia twarzy.
Kostki Biały Jeleń dostępne są w większych i mniejszych drogeriach w cenie ok. 7 zł.





Zupełnie inaczej sprawa ma się z mydłami opartymi na tłuszczach roślinnych. Te nie przesuszają skóry i nie pozostawiają na niej osadu. Jeśli będziecie wybierać mydło, zwróćcie uwagę, by w składzie była sól na bazie oleju palmowego (Sodium Palmate, Sodium Palm Kernelate),  sól na bazie oliwy z oliwek (Sodium Olivate) lub na bazie oleju kokosowego (Sodium Cocoate). A kostek z tłuszczem roślinnym w składzie jest naprawdę sporo. Do wyboru różne wersje zapachowe i cenowe. Poniżej kilka wybranych przeze mnie kostek.

L'Occitane Perfumowane mydło Neroli & Orchidea
To zdecydowanie najintensywniej pachnące mydło w całych moich zbiorach i właśnie z tego powodu nie polecam go wrażliwcom - duża ilość substancji zapachowych może wywoływać alergie skórne. Jeśli jednak dobrze tolerujecie takie produkty, potem to mydło właśnie ze względu na jego obłędny zapach białych kwiatów neroli i orchidei. Przyzwoicie się pieni i dobrze myje.
Dostępność: sklepy L'Occitane i online
Cena: 30zł (aktualnie w promocji - 24zł)




Equilibra Mydło aloesowe
Ta kostka również zachwyca zapachem, choć jest on już o wiele mniej intensywny niż w przypadku L'Occitane i bardziej męski. Mydło Equilibra zawiera 10% czystego aloesu, dzięki czemu działa na łagodząco i wspomaga naturalne mechanizmy ochronne naszej skóry. Mimo niewielkiej wagi jest dość wydajne i dobrze się pieni. Pomyślałam, że dobrze sprawdzi się na wakacyjnym wyjeździe, gdy potrzebujemy kostki niewielkiej, ale sprawdzonej i łagodnej dla skóry podrażnionej opalaniem i solą morską.
Dostępność: dobrze zaopatrzone drogerie i online
Cena: 7,35zł




The Secret Soap Store Mydło naturalne Detox ziołowy
Ta niepozornie wyglądająca zielona kostka zawiera w sobie bogactwo naturalnych olejów roślinnych (awokado, jojoba, makadamia, oliwa z oliwek, olej ze słodkich migdałów, winogronowy, masło shea) oraz ziół (rumianek, nagietek, pokrzywa, mięta). Pachnie przyjemnie, ale nie ziołowo, jak można by się spodziewać. Fragmenty suszonych ziół zapewniają delikatny peeling, więc kostka dobrze sprawdza się do mycia całego ciała.
Dostępność: sklepy TSSS oraz online
Cena: 20zł



I Provenzali
Włoskie mydła I Provenzali poznałam dzięki koleżance kilka lat temu. Kiedy sama pojechałam do Włoch, przywiozłam ich kilka dla siebie i dla rodziny. We Włoszech są niedrogie (ok. 2 Euro), w Polsce trudno dostępne i niestety droższe. Warto jednak rozejrzeć się za nimi, bo są naprawdę skuteczne i wydajne, a do tego pięknie pachną. Te owocowe mają realistyczne, soczyste aromaty, natomiast wersja marsylska pachnie jak świeże pranie.






Sztuka Mydła - Czarno Biały Solniak oraz Błototo
Jedne z moich ulubionych mydeł do pielęgnacji całego ciała. Są w 100% naturalne i produkowane ręcznie. W składzie mają same dobroci, takie jak masło kakaowe i błoto z Morza Martwego (Błototo), białą glinkę i węgiel aktywny (Solniak). Mimo średnio przyjemnego, ostrego zapachu obu egzemplarzy, lubię je, bo mają fantastyczne działanie na skórę - nie tylko oczyszczają i peelingują (obie wersje zawierają naturalne drobinki peelingujące), ale też koją wszelkie podrażnienia, przyspieszają gojenie się drobnych ranek i regulują wydzielanie sebum (suche miejsca stają się mniej suche, a te tłuste mniej się przetłuszczają). To lubię!
Dostępność: online
Cena: 13-14 zł za sztukę








Melos Mydło z dziką różą
To nieduże mydełko oczarowało mnie swoim uroczym kolorem i pięknym zapachem. Wśród typowo mydlanych nut zapachowych przebijają się realistyczne, różane akcenty. Poza tym na plus zasługuje fakt, że mydło naprawdę skutecznie, a przy tym łagodnie oczyszcza skórę. Nie jest może wybitne, nie rzuca na kolana, ale fani różanych kosmetyków (między innymi moja mama) na pewno będą zachwyceni.
Dostępność: online
Cena: 8zł




Czyste Mydło - Mydło Kastylijskie z Węglem Brzozowym i Avocado
Marka Czyste Mydło promuje swoje kosmetyki hasłem "zdrowa żywność dla Twojej skóry" i muszę przyznać, że są to w 100% prawdziwe słowa. Kostki z manufaktury Czyste Mydło są delikatne, a zarazem bardzo skuteczne. Nie czarują zapachami, ale ich działanie zachwyca. Wersja Avocado jest zdecydowanie delikatniejsza i sprawdza się do pielęgnacji twarzy, natomiast ta z Węglem Brzozowym ma silniej oczyszczające działanie, a do tego zawiera drobinki złuszczające, więc stosuję ją do mycia całego ciała.
Dostępność: online
Cena: 10zł za sztukę






Osobną kategorię stanowią dla mnie ultradelikatne mydła, które stosuję ostatnio do codziennego mycia twarzy - Olivolio i Alepia.

Olivolio Naturalne białe mydło z oliwy z oliwek
Mydło Olivolio nie zachwyca wyglądem ani zapachem - wyraźnie czuć w nim oliwkową woń. Najważniejsze jest jednak jego łagodne dla skóry działanie. Nie wahałabym się polecić go nawet wrażliwcom albo do pielęgnacji delikatnej skóry dziecka. Ma krótki i naturalny skład i bardzo korzystną cenę.
Dostępność: online
Cena: 8zł




Alepia Mydło Alep z Aleppo z 5% oleju laurowego
To po prostu mydło idealne dla mnie. Choć również nie stanowi szczególnej ozdoby łazienki, to przecież nie o to w takich produktach chodzi. Niektórym przeszkadzać może jego specyficzny, ostry zapach, ja jednak nie zwracam na niego uwagi. Mydło Alep uwielbiam za idealne połączenie łagodności i skuteczności w działaniu. Choć słabo się pieni, wytworzona z niego emulsja rewelacyjnie oczyszcza skórę nawet z makijażu. Dzięki zawartości oleju laurowego działa antyseptycznie, wspomaga gojenie się ran, a więc jest wskazane przy cerze trądzikowej, takiej jako moja. Jednocześnie nawilża i wspomaga odbudowę naturalnej bariery hydrolipidowej, więc także posiadacze cery suchej będą z niego zadowoleni. Nie jest to kosmetyk najtańszy, ale moim zdaniem wart każdej złotówki.
Dostępność: online (w sklepie BezPestki ekologiczne są nie tylko kosmetyki, ale także opakowanie przesyłek!)
Cena: 30zł





Na koniec chciałam Wam jeszcze napomknąć o syndetach - są to "mydła bez mydła", czyli kostki myjące, bazujące na symtetycznych substancjach myjących, uzupełnione o emolienty, składniki łagodzące lub różnego rodzaju ekstrakty. Najbardziej popularne syndety to oczywiście kostki Dove, które moja skóra fantastycznie toleruje. Zdarza mi się myć nimi twarz, dłonie i całe ciało. Najbardziej lubię wersje z serii Purely Pampering (ach, ten zapach!), ale klasyczna też jest niczego sobie. Ostatnio na rynku pojawiła się nowość - kostka Dove Gentle Exfoliating, która zawiera maleńkie, bardzo delikatne drobinki peelingujące. Dobrego scrubu Wam nie zastąpi, ale przyjemnie masuje.




Stosujecie mydła lub syndety w swojej codziennej pielęgnacji? A może nie lubicie myjadeł w formie kostek?

Witam ponownie wszystkich Studentów na kolejnym wykładzie z cyklu Akademia Zmysłów L'Occitane ;)

Na początek małe ćwiczenie: wpiszcie w wyszukiwarkę hasło "Prowansja" i wejdźcie w grafikę.
Co widzicie?
Racja, zdecydowana większość grafik przedstawia pola lawendy.
Lawenda to znak rozpoznawczy Prowansji. Rosnące w równoległych rzędach krzaczki obsypane drobnymi, fioletowymi kwiatami każdemu chyba kojarzą się z tym regionem Francji. Nie bez powodu - obecnie aż 80% ekstraktu z lawendy na całym świecie pozyskiwane jest właśnie z lawendy rosnącej w Prowansji. Kwiaty lawendy są stałym elementem ślubów w Prowansji, ponieważ wierzy się, że roślina ta przynosi szczęście w miłości.
Dziś skupimy się właśnie na lawendzie.

Źródło zdjęć: L'Occitane

Na początek trochę historii.
Nazwa lawendy pochodzi z języka łacińskiego, gdzie lavare oznacza 'myć'. Kiedyś nazywana była chlubnie "błękitnym złotem".
Specjalne właściwości antybakteryjne tej rośliny znali już antyczni Persowie, Grecy i Rzymianie. Podczas epidemii palono gałęzie lawendy, by ograniczyć przenoszenie się choroby wewnątrz pomieszczeń.
Z początkiem XX wieku we Francji lawenda była wykorzystywana przez praczki (lavandières) - gałązki umieszczone w szafkach z pościelą nadawały przyjemy zapach, ale także działały antybakteryjnie i odstraszały insekty.



Olejek eteryczny zawarty w lawendzie jest jednym z niewielu, który można stosować bezpośrednio na skórę bez rozcieńczania. Ma wiele korzystnych dla zdrowia właściwości:

  • wycisza, relaksuje, uspokaja
  • ułatwia zasypianie
  • pobudza, odświeża umysł
  • oczyszcza, działa bakteriobójczo, dezynfekuje
  • koi podrażnioną skórę
  • inhalacje z olejkiem lawendowym są polecane przy przeziębieniu, grypie, kaszlu, katarze, zapaleniu zatok
  • kąpiele lawendowe są zalecane przy reumatyzmie





Trudno wyobrazić sobie, by najbardziej chyba prowansalska marka kosmetyczna na świecie - L'Occitane - nie stworzyła kosmetyków o najbardziej prowansalskim zapachu - lawendowym.
L'Occitane kupuje olejek lawendowy od spółdzielni farmerów z Sault i okolic. Co ważne, pod uwagę brana jest jedynie produkcja zgodna z apelacją A.O.C., czyli taka, która spełnia specjalne, bardzo surowe standardy.




W ramach Akademii Zmysłów dostałam od L'Occitane kilka produktów z lawendowej serii: mydło w płynie, oczyszczający żel do rąk i lawendową saszetkę. W paczce znalazła się jeszcze gałązka lawendy. Możecie sobie wyobrazić, jak intensywnie pachniała ta paczka, skoro zapach lawendy poczułam, zanim jeszcze otworzyłam pudełko.
Od listopada zdążyłam wypróbować te kosmetyki, mogę Wam o nich pokrótce opowiedzieć.




Mydło w płynie Lawenda
Tego typu produkty z reguły stosuję jako mydła do rąk, jednak... spójrzcie na poniższe zdjęcie i przyjrzyjcie się składowi. W INCI mamy same delikatne składniki, w większości pochodzenia naturalnego. Stwierdziłam więc, że szkoda, by tak dobry składowo kosmetyk marnował się jako zwykłe mydło do rąk. Stosuję go do mycia twarzy, jako żel pod prysznic, czasem też do mycia dłoni. W każdej roli sprawdza się rewelacyjnie. Solidnie się pieni, skutecznie oczyszcza skórę, pozostawiając ją "piszczącą" z czystości, ale jednocześnie pokrytą jakby delikatnym, nawilżającym filmem. Na pewno nie jest to typowe mydło, które oczyszcza i przesusza jednocześnie.




Tajemnica tego mydła tkwi w maśle shea, którym jest wzbogacone. Dzięki temu składnikowi skóra po myciu nie jest zbyt przesuszona pomimo silnego oczyszczenia.




Bardzo podoba mi się zapach tego kosmetyku. Po wyciśnięciu porcji na dłoń czy gąbkę, najsilniej czuć nutę lawendy. Jest to mega naturalny, świeży zapach - nic ciężkiego, nic, po czym można byłoby dostać migreny (jak po innych kosmetykach czy środkach czystości o zapachu pseudo-lawendowym), nic co kojarzyłoby się z szafą babci. Zapach jest po prostu ziołowy, doskonale oddaje woń prawdziwego zasuszonego krzaczka lawendy.
Kiedy jednak zapienimy mydło, nuta lawendy ustępuje miejsca zapachowi tradycyjnego, naturalnego mydła (jeśli stosowaliście np. mydło Alepp w klasycznej wersji, wiecie, jaki zapach mam na myśli).

Na plus zasługuje również praktyczne opakowanie - pompka doskonale dozuje odpowiednią ilość kosmetyku, nie zacina się. Super, że można ją zablokować. Buteleczka ładnie prezentuje się w łazience (zwłaszcza w mojej, która urządzona jest właśnie w lawendowym odcieniu :P).
Co ciekawe, L'Occitane umożliwia zakup eko-wkładu do mydła w płynie.




Kosmetyk ma ciekawą konsystencję. Niby rzadką, ale nie do końca. Przypomina mi trochę mocno rozwodniony żel z siemienia lnianego - nie gęsty, ale troszkę taki... "glutowaty". Szczerze mówiąc dla mnie to plus, ponieważ wiem, że takie powinno być naturalne mydło w płynie. Poza tym nie przeszkadza to w żaden sposób w aplikacji - wprost przeciwnie, im gęstsza konsystencja, tym lepiej, bo mydło nie spływa z dłoni.

Cena tego mydła to 65zł za 500ml (przy zakupie eko-wkładu - 45zł za 500ml).










Organiczny certyfikowany oczyszczający żel do rąk lawenda
L'Occitane idealnie wstrzeliło się z tym kosmetykiem w sezon jesienno-zimowo-wiosenny (bo chyba tak go można nazwać, biorąc pod uwagę pogodę :P). Ja uwielbiam tego typu produkty, zawsze muszę mieć w torebce żel oczyszczający. Stosuję go w autobusie, na uczelni, w sklepie. Dotykanie dłońmi ust czy oczu jest czasem mimowolne, a kiedy nasze dłonie są brudne, możemy w ten sposób przenieść na błony śluzowe jakieś paskudne bakterie. Taki żel jest idealnym rozwiązaniem.




Ten żel nie wyróżnia się konsystencją od innych żeli tego typu.
Również dobrze oczyszcza, pozostawiając dłonie odświeżone, bez lepkiego czy tłustego filmu.
Na plus zaliczyć można jego zapach. Żele dezynfekujące z reguły bardzo intensywnie pachną - najpierw czuć zapach alkoholu, po chwili silny, perfumowany zapach pomarańczy, kokosa, itp, zależnie od wariantu zapachowego żelu. W tym przypadku zapach alkoholu jest słabszy (co wpływa pozytywnie na komfort stosowania, gdyż ludzie w autobusie czy na uczelni nie patrzą na mnie jak na pijaka wracającego z imprezy :P). Woń lawendy w tym żelu jest równie naturalna jak w przypadku mydła. Czuć ziołowy zapach, dokładnie taki, jaki ma prawdziwa zasuszona gałązka lawendy.




Zwróćcie uwagę na skład żelu. Co ważne, jego bazą nie jest alkohol denaturowany, ale alkohol pochodzenia naturalnego, z ekologicznych upraw. Dodatkowo mamy tutaj dwa olejki eteryczne o działaniu silnie bakteriobójczym: olejek lawendowy i olejek z drzewa herbacianego.

Za 50ml żelu (co - wierzcie mi - wystarczy na bardzo długo!) musimy zapłacić 27zł.






Saszetka lawenda
Jeśli nie lubicie zapachu lawendy, oczywiście do niczego Was nie namówię. Jeśli jednak - tak jak ja - uważacie, że to przyjemny aromat, z czystym sumieniem mogę polecić Wam taką saszetkę. Przerabiałam już dziesiątki saszetek zapachowych do szafy, jednak żadna z nich nie pachniała tak intensywnie przez tak długi czas. Ten mały woreczek umieściłam w szafie jakoś pod koniec listopada i od tego czasu pachnie dokładnie z taką samą siłą jak pierwszego dnia.




Jego zapach również jest naturalny, ziołowy, ale z nieco bardziej słodką nutą niż w przypadku opisywanych wyżej kosmetyków. Zapach ten nie przesiąka przez ubranie, jedynie nadaje przyjemną woń wyczuwalną po otwarciu szafy.




Dajcie znać, czy jesteście fanami lawendy czy też może uważacie, że nie jest to "Wasz" zapach?
Zainteresowała Was lawendowa seria L'Occitane?

Pozdrawiam! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...