W blogosferze, od jakiegoś czasu, furorę robi wznowienie historycznych powieści popularnego francuskiego autora Maurice'a Druona. Ja odkurzyłam, stojące od kilku lat trzy tomy serii "Królowie przeklęci": "Króla z żelaza", "Zamordowaną królową" i "Truciznę królewską".
Rok 1314. Jakub de Molay, wielki mistrz templariuszy wydaje ostatnie tchnienie na stosie przygotowanym przez króla Francji Filipa Pięknego, jego strażnika pieczęci Nogareta i papieża Klemensa. Przed śmiercią templariusz rzuca klątwę na swych prześladowców, która zaczyna spełniać się niepokojąco szybko.
Hrabia Robert D'Artois, przybywa na dwór króla Anglii Edwarda II i jego żony Izabeli Francuskiej. Swej kuzynce - królowej dostarcza pilne wieści, które wkrótce wstrząsną posadami królestwa Francji. Jej szwagierki, Małgorzata, królowa Nawarry, żona następcy tronu Ludwika Kłótliwego, oraz Blanka i Joanna żony braci Ludwika posądzone zostają o wiarołomstwo. Te wieści wprawią w ruch wydarzenia, które podłożą podwaliny pod trwającą ponad sto lat wojnę między Francją a Anglią.
Cykl "Królowie przeklęci" reklamowany jest jako "prawdziwa Gra o tron" i trzeba przyznać, że coś w tym jest. Intrygi, cudzołóstwo, klątwy, truciciele - brakuje tylko smoków. Druon pisze znakomicie - lekko, ciekawie, potrafi skutecznie przykuć uwagę czytelnika. Tak jak we wspomnianej wcześniej "Grze o tron" bohaterów jest wielu i tak jak u Georga R.R Martina nie znają oni dnia ani godziny. Są postacie antypatyczne i te, którym kibicujemy od samego początku - moją sympatię zdobył młody włoski kupiec Guccio i środkowy syn Filipa IV Pięknego - hrabia de Poitiers. Dzięki przypisom, które wyjaśniają najważniejsze kwestie i drzewom genealogicznym, które znajdują się na końcu książki bez problemu odnajdziemy się w świecie XIV-wiecznej Francji.
Książki serdecznie polecam - jest to kawał solidnej literatury. Mam nadzieję, że już wkrótce sięgnę po kolejne tomy.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura francuska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura francuska. Pokaż wszystkie posty
sobota, 16 stycznia 2016
niedziela, 29 listopada 2015
"Trujący anioł" Jean Teule
Helene Jegado, tytułowy trujący anioł, to francuska seryjna morderczyni, która otruła (najprawdopodobniej) 36 osób. Ta, pochodząca z Bretanii chłopka, pracowała jako kucharka, a gdzie tylko się pojawiła zostawiała za sobą trupy pracodawców i ich bliskich. Przez lata truła ich arszenikiem. "Wpadła", gdy zamordowała dwie służące profesora prawa Theopila Boddarda. Została stracona 26 lutego 1852 roku. Helene jest główną bohaterką powieści francuskiego autora Jean'a Teule "Trujący anioł".
Mała Helene, przez matkę zwana Piorunicą, od najmłodszych lat nasiąkała zabobonną atmosferą bretońskiej wsi. Przysłuchiwała się rozmowom dorosłych, którym po kilku flaszkach rozwiązywał się język. Mroczne opowieści, pradawne legendy, ale przede wszystkim historie o Ankou, pomocniku Śmierci, który jeździ po Bretanii wozem i ładuje na niego ciała tych, których dosięgła niewidzialna siła...których skosił nie patyczkując się z nikim*, najbardziej rozpaliła wyobraźnię dziewczynki. W cieniu potężnego menhiru Helene uwierzyła, że jest wcieleniem Ankou, a jej zadaniem jest zebrać jak największe żniwo. Jako kucharka, Helene miała doskonałą okazję - przypadkowo znaleziona butelka trutki na szczury skutecznie pomagała jej wykonywać swoją misję przez wiele lat.
Jean Teule na tapetę wziął życiorys jednej z najskuteczniejszej trucicielki Francji, a może nawet Europy. Stworzył klimatyczną, nasiąkniętą bretońskimi wierzeniami i legendami, atmosferę i przybliżył postać Ankou - personifikację Śmierci. Samą Helene przedstawił najpierw jako dziecko, zafascynowane legendami, później piękną kobietę, która stała się syreną mamiącą marynarzy, aniołem, który pod płaszczykiem troski mordował ludzi, którzy obdarzyli ją zaufaniem. Długo nikt nie podejrzewał tej świetnej, oddanej pracodawcom kucharki. Helene zabijała każdego kto nawinął jej się pod rękę, nie oszczędzała nikogo - starych, młodych i dzieci.
Książka Teule nie jest klasycznym kryminałem czy thrillerem. Trudno ją jednoznacznie zaklasyfikować, najbliżej jej chyba do powieści biograficznej. Nie jest to książka, która trzyma w napięciu, w końcu doskonale znamy jej zakończenie, ale czytałam ją ze sporym zainteresowaniem, głownie ze względu na klimat bretońskich legend. "Trującego anioła" polecam spragnionym nietypowej lektury.
Książkę otrzymałam od sklepu internetowego empik.com
* s.16
Mała Helene, przez matkę zwana Piorunicą, od najmłodszych lat nasiąkała zabobonną atmosferą bretońskiej wsi. Przysłuchiwała się rozmowom dorosłych, którym po kilku flaszkach rozwiązywał się język. Mroczne opowieści, pradawne legendy, ale przede wszystkim historie o Ankou, pomocniku Śmierci, który jeździ po Bretanii wozem i ładuje na niego ciała tych, których dosięgła niewidzialna siła...których skosił nie patyczkując się z nikim*, najbardziej rozpaliła wyobraźnię dziewczynki. W cieniu potężnego menhiru Helene uwierzyła, że jest wcieleniem Ankou, a jej zadaniem jest zebrać jak największe żniwo. Jako kucharka, Helene miała doskonałą okazję - przypadkowo znaleziona butelka trutki na szczury skutecznie pomagała jej wykonywać swoją misję przez wiele lat.
Jean Teule na tapetę wziął życiorys jednej z najskuteczniejszej trucicielki Francji, a może nawet Europy. Stworzył klimatyczną, nasiąkniętą bretońskimi wierzeniami i legendami, atmosferę i przybliżył postać Ankou - personifikację Śmierci. Samą Helene przedstawił najpierw jako dziecko, zafascynowane legendami, później piękną kobietę, która stała się syreną mamiącą marynarzy, aniołem, który pod płaszczykiem troski mordował ludzi, którzy obdarzyli ją zaufaniem. Długo nikt nie podejrzewał tej świetnej, oddanej pracodawcom kucharki. Helene zabijała każdego kto nawinął jej się pod rękę, nie oszczędzała nikogo - starych, młodych i dzieci.
Książka Teule nie jest klasycznym kryminałem czy thrillerem. Trudno ją jednoznacznie zaklasyfikować, najbliżej jej chyba do powieści biograficznej. Nie jest to książka, która trzyma w napięciu, w końcu doskonale znamy jej zakończenie, ale czytałam ją ze sporym zainteresowaniem, głownie ze względu na klimat bretońskich legend. "Trującego anioła" polecam spragnionym nietypowej lektury.
Książkę otrzymałam od sklepu internetowego empik.com
* s.16
poniedziałek, 25 maja 2015
"Koronkowa robota" Pierre Lemaitre
Tegoroczne Targi Książki w Warszawie, które zakończyły się tydzień temu, gościły jednego z najbardziej znanych i cenionych francuskich pisarzy - Pierre'a Lemaitre'a. W Polsce autor znany jest przede wszystkim ze znakomitych kryminałów m.in. "Alex" i "Ślubna suknia", a także rewelacyjnej powieści powojennej - "Do zobaczenia w zaświatach", za którą otrzymał jedną z najbardziej prestiżowych europejskich nagród literackich - Grand Prix Nagrody Goncourtów 2013. Do księgarni właśnie trafiła jego pierwsza książka z inspektorem Camille'm Verhoeven'em pt. "Koronkowa robota".
Kiedy, po anonimowym telefonie, policja znajduje ciała dwóch brutalnie zamordowanych dziewczyn, nawet najtwardszym gliniarzom robi się słabo. Na szczęście sprawę bestialskiego mordu prowadzi doświadczony inspektor Camille Verhoeven. Tego nietypowego, bo mierzącego zaledwie metr czterdzieści pięć, komisarza paryskiej policji polscy czytelnicy znają z powieści "Alex" i "Ofiara". Jego przeciwnikiem w "Koronkowej robocie" jest przebiegły morderca, przez prasę zwany "Literatem", którego zbrodnie zainspirowały klasyczne powieści kryminalne m.in. "Roseanna", "Czarna dalia" i "American Psycho". Verhoeven odkrywa, że morderstwo dwóch dziewczyn nie jest pierwszą zbrodnią "Literata". Rozpoczyna się dramatyczny wyścig z czasem, którego stawką jest życie najbliższych inspektora.
Głównym bohaterem "Koronkowej roboty" jest inspektor Camille Verhoeven, syn słynnej malarki i emerytowanego aptekarza. Mężczyzna jest mężem pięknej Irene, która jest w dziewiątym miesiącu ciąży. Sprawa "Literata" wciąga go do tego stopnia, że zaniedbuje żonę. Lemaitre ciekawie portretuje również pozostałych członków ekipy Verhoevena - jego najbliższego współpracownika zamożnego i oczytanego Luisa, skąpego i dokładnego Armanda oraz młodego Malevala.
Lemaitre, po raz kolejny, daje nam powieść od której trudno się oderwać. Sprawa "Literata" dosłownie mrozi krew w żyłach, a opisy zbrodni szaleńca przyprawiają o dreszcze. Choć dla tych, którzy czytali inne książki z inspektorem Verhoevenem w roli głównej, zakończenie nie powinno stanowić zaskoczenia, to jednak to robi. Kiedy już wydaje się, że wszystko wiadomo, nagle następuje zwrot o 180 stopni. Lemaitre zaskakuje i szokuje. Serdecznie polecam!
Za książkę dziękuję wydawnictwu MUZA.
Kiedy, po anonimowym telefonie, policja znajduje ciała dwóch brutalnie zamordowanych dziewczyn, nawet najtwardszym gliniarzom robi się słabo. Na szczęście sprawę bestialskiego mordu prowadzi doświadczony inspektor Camille Verhoeven. Tego nietypowego, bo mierzącego zaledwie metr czterdzieści pięć, komisarza paryskiej policji polscy czytelnicy znają z powieści "Alex" i "Ofiara". Jego przeciwnikiem w "Koronkowej robocie" jest przebiegły morderca, przez prasę zwany "Literatem", którego zbrodnie zainspirowały klasyczne powieści kryminalne m.in. "Roseanna", "Czarna dalia" i "American Psycho". Verhoeven odkrywa, że morderstwo dwóch dziewczyn nie jest pierwszą zbrodnią "Literata". Rozpoczyna się dramatyczny wyścig z czasem, którego stawką jest życie najbliższych inspektora.
Głównym bohaterem "Koronkowej roboty" jest inspektor Camille Verhoeven, syn słynnej malarki i emerytowanego aptekarza. Mężczyzna jest mężem pięknej Irene, która jest w dziewiątym miesiącu ciąży. Sprawa "Literata" wciąga go do tego stopnia, że zaniedbuje żonę. Lemaitre ciekawie portretuje również pozostałych członków ekipy Verhoevena - jego najbliższego współpracownika zamożnego i oczytanego Luisa, skąpego i dokładnego Armanda oraz młodego Malevala.
Lemaitre, po raz kolejny, daje nam powieść od której trudno się oderwać. Sprawa "Literata" dosłownie mrozi krew w żyłach, a opisy zbrodni szaleńca przyprawiają o dreszcze. Choć dla tych, którzy czytali inne książki z inspektorem Verhoevenem w roli głównej, zakończenie nie powinno stanowić zaskoczenia, to jednak to robi. Kiedy już wydaje się, że wszystko wiadomo, nagle następuje zwrot o 180 stopni. Lemaitre zaskakuje i szokuje. Serdecznie polecam!
Za książkę dziękuję wydawnictwu MUZA.
wtorek, 4 listopada 2014
"Nie gaś światła" Bernard Minier
Jestem fanką francuskiego pisarza kryminałów Bernarda Miniera. Niestety Francuz nie pisze zbyt często, ale jeśli już, to tworzy takie kryminalne perełki jak "Bielszy odcień śmierci", "Krąg" oraz najnowszą "Nie gaś światła", kontynuację poprzednich książek.
"Nie gaś światła" odbiega trochę od formatu do jakiego przyzwyczaił czytelników Minier, bowiem tym razem bohaterów mamy dwoje, a komendant Servaz gra drugie skrzypce. Drugą bohaterką jest Christine Steinmayer, znana dziennikarka radiowa, córka dwójki znanych i cenionych we Francji dziennikarzy. Historia Christine rozpoczyna się w wigilijny wieczór. Kobieta właśnie wybiera się na pierwsze spotkanie z rodzicami narzeczonego, gdy znajduje w swojej skrzynce pocztowej nietypowy list, w którym ktoś informuje ją, że zamierza popełnić samobójstwo. Christine, poruszona dramatycznym wołaniem o pomoc, chce odnaleźć adresata listu, ale pod wpływem narzeczonego rezygnuje. Od tego momentu w życiu Christine zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Ktoś próbuje zniszczyć jej życie. W tym samym czasie Minier prowadzi wątek komendanta Servaza, który po dramatycznych wydarzeniach z "Kręgu" przebywa w ośrodku dla policjantów w depresji. Pewnego dnia otrzymuje magnetyczny klucz do pokoju hotelowego i kartkę z datą i godziną spotkania. W hotelu trafia do pokoju, w którym samobójstwo popełniła młoda artystka. Servaz rozpoczyna prywatne śledztwo, dzięki któremu powoli budzi się z letargu.
"Nie gaś światła" nie zawiodła moich oczekiwań. Minier umiejętnie lawiruje pomiędzy dwoma wątkami, które były równie interesujące. Historię Christine czytałam z rosnącym przerażeniem i zafascynowaniem. Do krwi obgryzłam paznokcie, gdy tajemniczy ktoś, krok po kroku niszczył życie Christine. Z przerażającą bezwzględnością osaczył bohaterkę, wykorzystał jej słabe punkty i odizolował od otoczenia. Christine okazała się jednak twardym przeciwnikiem i osobą, której wola przetrwania musi budzić podziw i zdumienie. Servaz tym razem pozostał na drugim planie, ale odegrał ważną rolę w intrydze Miniera. Wątek Hirtmana, seryjnego mordercy, z poprzednich dwóch tomów przewija się również przez "Nie gaś światła", a po zakończeniu można spodziewać się, że wróci w kolejnym tomie pełną parą.
Bernard Minier jest mistrzem tworzenia dusznej atmosfery. Podczas gdy prześladowca osacza Christine, wraz z nią czujemy jak zacieśnia się krąg, z którego nie ma drogi ucieczki. On wie wszystko i jest zdolny do wszystkiego. Autor bawi się z czytelnikami w kotka i myszkę - nic nie jest takie jak się wydaje. Kto czytał poprzednie książki Francuza wie o co chodzi. Ci z Was, którzy nie czytali - pędźcie do księgarni po wszystkie trzy tomy!
Książkę "Nie gaś światła" przeczytałam dzięki uprzejmości księgarni Libroteka.
"Nie gaś światła" odbiega trochę od formatu do jakiego przyzwyczaił czytelników Minier, bowiem tym razem bohaterów mamy dwoje, a komendant Servaz gra drugie skrzypce. Drugą bohaterką jest Christine Steinmayer, znana dziennikarka radiowa, córka dwójki znanych i cenionych we Francji dziennikarzy. Historia Christine rozpoczyna się w wigilijny wieczór. Kobieta właśnie wybiera się na pierwsze spotkanie z rodzicami narzeczonego, gdy znajduje w swojej skrzynce pocztowej nietypowy list, w którym ktoś informuje ją, że zamierza popełnić samobójstwo. Christine, poruszona dramatycznym wołaniem o pomoc, chce odnaleźć adresata listu, ale pod wpływem narzeczonego rezygnuje. Od tego momentu w życiu Christine zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Ktoś próbuje zniszczyć jej życie. W tym samym czasie Minier prowadzi wątek komendanta Servaza, który po dramatycznych wydarzeniach z "Kręgu" przebywa w ośrodku dla policjantów w depresji. Pewnego dnia otrzymuje magnetyczny klucz do pokoju hotelowego i kartkę z datą i godziną spotkania. W hotelu trafia do pokoju, w którym samobójstwo popełniła młoda artystka. Servaz rozpoczyna prywatne śledztwo, dzięki któremu powoli budzi się z letargu.
"Nie gaś światła" nie zawiodła moich oczekiwań. Minier umiejętnie lawiruje pomiędzy dwoma wątkami, które były równie interesujące. Historię Christine czytałam z rosnącym przerażeniem i zafascynowaniem. Do krwi obgryzłam paznokcie, gdy tajemniczy ktoś, krok po kroku niszczył życie Christine. Z przerażającą bezwzględnością osaczył bohaterkę, wykorzystał jej słabe punkty i odizolował od otoczenia. Christine okazała się jednak twardym przeciwnikiem i osobą, której wola przetrwania musi budzić podziw i zdumienie. Servaz tym razem pozostał na drugim planie, ale odegrał ważną rolę w intrydze Miniera. Wątek Hirtmana, seryjnego mordercy, z poprzednich dwóch tomów przewija się również przez "Nie gaś światła", a po zakończeniu można spodziewać się, że wróci w kolejnym tomie pełną parą.
Bernard Minier jest mistrzem tworzenia dusznej atmosfery. Podczas gdy prześladowca osacza Christine, wraz z nią czujemy jak zacieśnia się krąg, z którego nie ma drogi ucieczki. On wie wszystko i jest zdolny do wszystkiego. Autor bawi się z czytelnikami w kotka i myszkę - nic nie jest takie jak się wydaje. Kto czytał poprzednie książki Francuza wie o co chodzi. Ci z Was, którzy nie czytali - pędźcie do księgarni po wszystkie trzy tomy!
Książkę "Nie gaś światła" przeczytałam dzięki uprzejmości księgarni Libroteka.
niedziela, 13 kwietnia 2014
"Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" Agnès Martin-Lugand
Kwintesencją idealnego popołudnia to chwila z dobrą książką i smaczną kawą, najlepiej w dużym kubku. Dlatego gdy zobaczyłam tytuł i okładkę debiutanckiej książki Agnès Martin-Lugand wiedziałam, że muszę ją zdobyć.
Diane ma wszystko, o czym marzy wiele współczesnych kobiet - udane małżeństwo i wspaniałą córeczkę. Wraz z przyjacielem Felixem prowadzi kawiarenkę literacką w najromantyczniejszym mieście świata - Paryżu. Kilka sekund całkowicie zmienia jej życie. Gdy Klara i Colin giną w wypadku samochodowym, Diane czuje, że nie ma po co żyć. Mija rok odkąd kobieta straciła bliskich i wciąż może otrząsnąć się po tragicznych wydarzeniach - nie wychodzi z domu, nie kąpie się, praktycznie nie je. Dzięki interwencji Felixa, pragnąca świętego spokoju Diane wyjeżdża do małego miasteczka w Irlandii, gdzie zawsze pragnął pojechać jej mąż. Zamieszkuje w małym domku, obok niezwykle gburowatego Irlandczyka, Edwarda i odkrywa, że jej życie wciąż ma sens.
"Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" to fenomen wydawniczy. Książkę autorka wydała własnym sumptem w Internecie, a gdy osiągnęła sukces, prawa do jej wydania sprzedano do kilkunastu krajów. Czemu? Do końca tego nie rozumiem, bo historia francuskiej autorki jest dość prosta i banalna, ale może tytuł był na tyle chwytliwy? Szkoda tylko, że niewiele ma wspólnego z treścią książki. Główna bohaterka co prawda kilka razy wspomina o czytanych książkach, ale to by było na tyle, niewiele autorka wspomina również o Le Gens, prowadzonej przez Diane i Felixa kawiarence literackiej. Jeśli szukacie książki o ludziach kochających kawę i książki to tu tego nie nie znajdziecie. Jest to opowieść o powolnym godzeniu się ze śmiercią bliskich osób i powrotem do "normalnego życia".
Głównej bohaterka Diane, na początku budzi litość, później bardziej już irytację, jednak najgorszą postacią wykreowaną przez Martin-Lugard był niesympatyczny sąsiad Diane, Edward. Jego wyjątkowo wrogie zachowanie wobec mieszkającej obok kobiety było bardzo dziwne. Najbardziej stereotypową postacią był korzystający z wszelkich uroków życia przyjaciel-gej Felix. Niestety ani bohaterowie, ani fabuła nie są najmocniejszą stroną tej powieści. W atmosferę zielonej wyspy też niestety nie zdołałam się wczuć. "Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" to książka przeciętna, nie wymagająca wielkiego skupienia i wysiłku intelektualnego.
Diane ma wszystko, o czym marzy wiele współczesnych kobiet - udane małżeństwo i wspaniałą córeczkę. Wraz z przyjacielem Felixem prowadzi kawiarenkę literacką w najromantyczniejszym mieście świata - Paryżu. Kilka sekund całkowicie zmienia jej życie. Gdy Klara i Colin giną w wypadku samochodowym, Diane czuje, że nie ma po co żyć. Mija rok odkąd kobieta straciła bliskich i wciąż może otrząsnąć się po tragicznych wydarzeniach - nie wychodzi z domu, nie kąpie się, praktycznie nie je. Dzięki interwencji Felixa, pragnąca świętego spokoju Diane wyjeżdża do małego miasteczka w Irlandii, gdzie zawsze pragnął pojechać jej mąż. Zamieszkuje w małym domku, obok niezwykle gburowatego Irlandczyka, Edwarda i odkrywa, że jej życie wciąż ma sens.
"Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" to fenomen wydawniczy. Książkę autorka wydała własnym sumptem w Internecie, a gdy osiągnęła sukces, prawa do jej wydania sprzedano do kilkunastu krajów. Czemu? Do końca tego nie rozumiem, bo historia francuskiej autorki jest dość prosta i banalna, ale może tytuł był na tyle chwytliwy? Szkoda tylko, że niewiele ma wspólnego z treścią książki. Główna bohaterka co prawda kilka razy wspomina o czytanych książkach, ale to by było na tyle, niewiele autorka wspomina również o Le Gens, prowadzonej przez Diane i Felixa kawiarence literackiej. Jeśli szukacie książki o ludziach kochających kawę i książki to tu tego nie nie znajdziecie. Jest to opowieść o powolnym godzeniu się ze śmiercią bliskich osób i powrotem do "normalnego życia".
Głównej bohaterka Diane, na początku budzi litość, później bardziej już irytację, jednak najgorszą postacią wykreowaną przez Martin-Lugard był niesympatyczny sąsiad Diane, Edward. Jego wyjątkowo wrogie zachowanie wobec mieszkającej obok kobiety było bardzo dziwne. Najbardziej stereotypową postacią był korzystający z wszelkich uroków życia przyjaciel-gej Felix. Niestety ani bohaterowie, ani fabuła nie są najmocniejszą stroną tej powieści. W atmosferę zielonej wyspy też niestety nie zdołałam się wczuć. "Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" to książka przeciętna, nie wymagająca wielkiego skupienia i wysiłku intelektualnego.
sobota, 13 lipca 2013
"Krąg" Bernard Minier
Recenzja bierze udział w konkursie na najlepszą zbrodniczą recenzję lata zorganizowaną przez portal Zbrodnia w Bibliotece.
Nad Marsac, niewielkim uniwersyteckim miasteczku we francuskiej części Pirenejów szaleje burza. Starszy mężczyzna, jak we wszystkie inne wieczory od pięćdziesięciu siedmiu lat, pisze wiersz. Pomimo szumu deszczu i huku piorunów słyszy głośną muzykę. Mężczyzna wygląda przez okno. W domu naprzeciwko wszystkie okna są rozświetlone. Na powierzchni basenu widzi kilkanaście lalek, a na jego brzegu, z nogami w wodzie, siedzi oniemiały młody człowiek...
W Marsac, niedaleko Tuluzy zamordowana zostaje Clair Diemar, młoda i atrakcyjna wykładowczyni na miejscowych kursach przygotowujących na studia. Po telefonie od Marianne, ukochanej z młodości, na miejsce zbrodni przybywa znany z "Bielszego odcienia śmierci" komendant policji kryminalnej Martin Servaz. Głównym podejrzanym jest Hugo, syn Marianne, którego policja znalazła na brzegu basenu ofiary zszokowanego i naćpanego. Servaz rozpoczyna podróż w przeszłość, gdyż przed laty sam studiował w Marsac. Teraz uczy się tam jego jedyna córka Margot, która na dodatek przyjaźni się z podejrzanym. Komendanta prześladuje niezakończona sprawa śledztwa z Saint-Martin-de-Comminges i ucieczka seryjnego mordercy ze ściśle strzeżonego szpitala psychiatrycznego. Gdy Servaz znajduje na miejscu zbrodni płytę z muzyką Mahlera - ulubionego kompozytora Servaza i jego nemesis rozpoczyna się gra na śmierć i życie.
Bernard Minier nie zawodzi po raz drugi. Jego debiutancka książka niesamowicie mnie wciągnęła i zachwyciła, dlatego oczekiwania wobec "Kręgu" były wysokie. Nie zawiodłam się. Dostałam dobrze skonstruowaną i świetnie napisaną historię, trzymającą w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Fabuła jest skomplikowana, a atmosfera klaustrofobiczna. Autor bawi się z czytelnikami w kotka i myszkę, gubi tropy i gmatwa fabułę. Obserwujemy nieporadne śledztwo Servaza, który jest chyba jeszcze bardziej denerwująco melancholijny niż w "Bielszym odcieniu śmierci". Razem z nim powracają na szczęście jego współpracownicy - Vincent Esparendieu, Samira Cheung, a także kapitan Irene Ziegler. Minier stworzył bohatera nietypowego - Servaz ma więcej z pisarza, niż policjanta. Jego ryzykowne, nieprzemyślane decyzje narażają życie i zdrowie innych, a szczególnie jego własne.
Z niecierpliwością będę czekać na kolejne książki Miniera. Polecam wszystkim, którym podobał się "Bielszy odcień śmierci", a reszta niech pędzi do księgarni po obie książki :)
8/10
Nad Marsac, niewielkim uniwersyteckim miasteczku we francuskiej części Pirenejów szaleje burza. Starszy mężczyzna, jak we wszystkie inne wieczory od pięćdziesięciu siedmiu lat, pisze wiersz. Pomimo szumu deszczu i huku piorunów słyszy głośną muzykę. Mężczyzna wygląda przez okno. W domu naprzeciwko wszystkie okna są rozświetlone. Na powierzchni basenu widzi kilkanaście lalek, a na jego brzegu, z nogami w wodzie, siedzi oniemiały młody człowiek...
W Marsac, niedaleko Tuluzy zamordowana zostaje Clair Diemar, młoda i atrakcyjna wykładowczyni na miejscowych kursach przygotowujących na studia. Po telefonie od Marianne, ukochanej z młodości, na miejsce zbrodni przybywa znany z "Bielszego odcienia śmierci" komendant policji kryminalnej Martin Servaz. Głównym podejrzanym jest Hugo, syn Marianne, którego policja znalazła na brzegu basenu ofiary zszokowanego i naćpanego. Servaz rozpoczyna podróż w przeszłość, gdyż przed laty sam studiował w Marsac. Teraz uczy się tam jego jedyna córka Margot, która na dodatek przyjaźni się z podejrzanym. Komendanta prześladuje niezakończona sprawa śledztwa z Saint-Martin-de-Comminges i ucieczka seryjnego mordercy ze ściśle strzeżonego szpitala psychiatrycznego. Gdy Servaz znajduje na miejscu zbrodni płytę z muzyką Mahlera - ulubionego kompozytora Servaza i jego nemesis rozpoczyna się gra na śmierć i życie.
Bernard Minier nie zawodzi po raz drugi. Jego debiutancka książka niesamowicie mnie wciągnęła i zachwyciła, dlatego oczekiwania wobec "Kręgu" były wysokie. Nie zawiodłam się. Dostałam dobrze skonstruowaną i świetnie napisaną historię, trzymającą w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Fabuła jest skomplikowana, a atmosfera klaustrofobiczna. Autor bawi się z czytelnikami w kotka i myszkę, gubi tropy i gmatwa fabułę. Obserwujemy nieporadne śledztwo Servaza, który jest chyba jeszcze bardziej denerwująco melancholijny niż w "Bielszym odcieniu śmierci". Razem z nim powracają na szczęście jego współpracownicy - Vincent Esparendieu, Samira Cheung, a także kapitan Irene Ziegler. Minier stworzył bohatera nietypowego - Servaz ma więcej z pisarza, niż policjanta. Jego ryzykowne, nieprzemyślane decyzje narażają życie i zdrowie innych, a szczególnie jego własne.
Z niecierpliwością będę czekać na kolejne książki Miniera. Polecam wszystkim, którym podobał się "Bielszy odcień śmierci", a reszta niech pędzi do księgarni po obie książki :)
8/10
sobota, 12 stycznia 2013
"Delikatność" David Foenkinos

François zaczepia Natalie na ulicy, i tak rozpoczyna się historia wielkiej miłości tych dwojga. Szczęście pary przerywa tragiczny wypadek - mężczyzna wpada pod koła ciężarówki i umiera. Dla Natalie jest to prawdziwy cios, życie traci sens, a ona działa jak automat. Wielką pustkę przerywa przypadkowy pocałunek z kolegą z pracy - przeciętnym Markusem. Tak rozpoczyna się historia dochodzenia do siebie po stracie bliskiej osoby i powoli rodzącym się uczuciu.
"Delikatność" to subtelna historia miłości pomiędzy dwojgiem zagubionych ludzi. Natalie po śmierci męża pogrążyła się w letargu, szukała ukojenia w pracy i żyła namiastką życia. Wszystko zmienił jeden pocałunek - dla niej nic nie znaczący. Dla niego - Markusa nieśmiałego Szweda był wszystkim, ucieleśnieniem wszystkich fantazji i marzeń. Jego determinacja i delikatność przywróciła Natalie chęć do życia i otworzyła na nową miłość. Foenkinos stworzył prostą historię, ale oczarował mnie słowem, humor przeplatał tragedią i robił to wyjątkowo dobrze. Rozdziały autor przeplatał cytatami i przepisami, niektóre bardzo mi się podobały i dopełniały treść książki, inne były zupełnie "od czapy".
Foenkinos uświadamia nam dość oczywiste, ale też zapomniane prawdy np. że miłość nie jedno ma imię. Czaruje słowem i szepcze do ucha. Zarówno film, jak i książka mnie zauroczyły - dostarczyły kilka chwil wzruszeń i śmiechu. Ciekawa jestem innych książek autora - czy też mnie oczarują?
7.5/10
piątek, 21 września 2012
Pierre Lemaitre "Zakładnik"

"Zakładnik" to sprawnie napisana powieść sensacyjna, choć tej sensacji nie jest tu aż tak wiele. Książka dzieli się na trzy części: Przed, Podczas i Po. Pierwsza część opsiuje głównie życie Alaina i jego rodziny i jaki wpływ ma bezrobocie Alaina na nich wszystkich. Alain desperacko pragnie wrócić do pracy, znowu być "kimś" w oczach żony i córek. Niepowtarzalna okazja, jaka mu się trafia budzi w nim nadzieję i sprawia, że staje się bardzo zdeterminowany i gotowy na wszystko. Poświęci nawet dobro swojej rodziny, by wrócić do świata ludzi pracujących. Bezwzględnie wykorzystuje dorosłe córki i rani żonę, by dopiąć celu. W jego mniemaniu robi to dla nich, lecz jego kolejne czyny zaczynają temu przeczyć.
Zamykam oczy, w pełni świadom, jak nisko upadłem. Zawracam. Nigdy nie wybaczę systemowi społecznemu tego, co ze mną robi. Zgoda, nurzam się w błocie, jestem nikczemny, ale w zamian niech mi bóg systemu da to, na co zasłużyłem. Niech mi pozwoli wrócić do gry, wrócić do świata, stać się na nowo człowiekiem. Żywym. I niech mi da pracę.*
Początkowo Alain budził moją sympatię. Potrafię wczuć się w jego sytuację, gdyż od niedawna również bezskutecznie szukam pracy. Z czasem jego postępowanie jednak zaczęło mnie drażnić - Alain zaczyna być jak taran, niszczy wszystko i wszystkich na swojej drodze. Krzywdzi rodzinę i przyjaciół, motywując to ich dobrem. Jego zachowanie jest nielogiczne, wręcz desperackie. Mimo, że miałam bardzo dużo współczucia i sympatii dla Alaina, to jego postępowanie ostatecznie mnie zniechęciło.
Dramatem dla Alaina, wykształconego i w pełni sił mężczyzny, który chce pracować, jest bezrobocie.
Dla bezrobotnego chwila, kiedy inni wychodzą z biur, jest zawsze ciężkim przeżyciem. Nie z powodu zazdrości. Nie, dla bezrobotnego najtrudniejsze jest dalsze życie w społeczeństwie opartym na gospodarce rynkowej. Gdziekolwiek spojrzy, zawsze widzi to, czego sam nie ma.**
Akcja toczy się raczej wolno, wyjątkiem jest środek i końcówka książki. Nie jest to typowa powieść sensacyjna, w akcja toczy się błyskawicznie. Lemaitre skupia się bardziej na psychice bezrobotnego i tym co może się stać, gdy doprowadzi się kogoś do ostateczności. Początek powieści podobał mi się bardzo, później pojawiły się drobne wątpliwości. Alainowi za łatwo przychodziły niektóre rzeczy (np. kolega haker, zdobycie broni, rozprawa sądowa). Mimo kilku niedociągnięć uważam "Zakładnika" za interesującą pozycję i chętnie przeczytam "Ślubną suknię"
*str. 42
**str. 98
sobota, 4 sierpnia 2012
"Klucz Sary" Tatiana de Rosnay

Tatiana de Rosnay umiejętnie łączy ze sobą dwa wątki, jeden rozgrywający się podczas drugiej wojny światowej i drugi współczesny. Pierwszy to historia bezimiennej początkowo dziewczynki, która w 1942 roku wraz z rodzicami zostaje zabrana na Vélodrome d'Hiver, tor kolarski, gdzie 16 lipca zgromadzono Żydów (w większości dzieci), by nastepnie wywieźć do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. By ochronić braciszka zamknęła go w ich tajemnej kryjówce. Drugi wątek, współczesny dotyczy Julii, Amerykanki, która od lat mieszka w Paryżu.
"Klucz Sary" jest ksiażką skrzącą się od emocji. Tatiana de Rosnay świetnie wykorzystała ten wstydliwą dla Francuzów historię i wplotła w to interesujący wątek współczesny. Oprócz historycznego dramatu autorka porusza takie problemy jak kryzys wieku średniego, późne macierzyństwo, czy nieświadomość prawdy historycznej Francuzów.

Trochę żałuję, że wątek z 1942 roku od połowy książki został potraktowany przez autorkę po macoszemu. Mimo, że perypetie małżeńskie Julii i jej mini-śledztwo bardzo mnie ciekawiło, to jej największy potencjał tkwił właśnie w tej pierwszej historii.

Wznowienie powieści planuje we wrześniu wydawnictwo Albatros więc może nowa okładka będzie ładniejsza?

W 2010 roku na podstawie powieści powstał film z Kristin Scott Thomas w roli głównej. Muszę obejrzeć!
Subskrybuj:
Posty (Atom)