Galeria Pod Chmurką / Open Air Gallery

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolaż. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolaż. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 lutego 2014

Opowieść o chwili dla siebie!

Nie chcąc szargać nazwiska w obcej dzielnicy, w miejsce karteczki domofonowej, zakleiłam taśmą w kropki. Panowie od porządków lubią kropki. Domofon budzi mnie z letargu. Letarg to wspaniały... sama w domu, kawa z bałwankiem i porcja zaległości.
W związku z tym, że jestem sama mogę się przyznać... W sumie... to mogłabym się dać zaaresztować za jeden
gram czegoś! Najchętniej na plaży!

I pojechałam. Chciałam żeby:
a) wiało
b) prało żabami
c) przewietrzyło mi mózg.
Było cudnie. Dwa dni.
a) kawa na wynos
b) molo
c)przyjaciółka
d)pełne słońce
I wystarczy tylko coś zaplanować...
i może się uda, kiedy następne lato minie...
Tym czasem błagam sama siebie... nie trać czasu!
No dobrze... czasem trwonię... na głupoty. Ale tylko takie, które lubię!
W porze obiadu chciałabym zjeść obiad. Najczęściej wtedy nie czuję głodu. Na szczęście jest ktoś, kto mnie za to karci!
Kiedy potrzebne mi leżenie najczęściej nie ma na to szans.
Staram się żyć nie krytykując. Ale to takie trudne!
Daję się ponieść fantazji.
Dużej fantazji.
Jeszcze większej fantazji, żeby zrozumieć różnice płci. Jak dobrze, że są!
Moja prababcia mawiała mi: masz zimne nogi? To jesteś trzy dni przed śmiercią!
Babine słowa... bezcenne!
Tak jak życzenia płynące z serca!
Szczególnie bożonarodzeniowe.
To tyle kolażowych zaległości!

Szczęśliwego popołudnia!



wtorek, 4 lutego 2014

Opowieść o tym co by było, gdybym inny dom miała

Gdybym inny dom miała, jadałabym z innych talerzy. Nie tych beżowych z pomarańczową obwódką.
Może lubiłabym beż.
Gdybym inny dom miała, nie uderzyłabym kolegi metalowymi grabiami w głowę, nie pamiętałabym tamtego sobotniego poranka, kiedy niebo było wyjątkowo czyste, a samlociki lśniące. Mamy bluzka w serek wycięta, w kolorze nieba przed burzą przytulała mnie, choć tak straszliwie narozrabiałam.

Może gdybym tylu łez nie wylała. Z podkurczonymi pod brodę kolanami. Gdybym tak pięścią nie wygrażała na swój dziecięcy los. Słowem nie zarzekała, że tak nie może być przecież wiecznie, to czy dziś wracając myślą, usiłowałabym wyprasować pióra gołębia, co zamieszkuje moje serce?
Wrosłam w to wspominanie wyprasowane, co zdaje się tylko snem z podkurczonymi nogami. Bo jak o sobie myślę sprzed lat, to jakbym sama siebie nie poznawała w tym byciu. Bo gdybym się pogodziła z tamtym byciem, to dziś mogłabym być byle kim.


Nic przecież nie stoi na przeszkodzie w byciu byle kim.

Ilustracja 12x12
Oprawa: 20x20
Cena: 100

czwartek, 26 grudnia 2013

Opowieść o dokarmianiu!

Szczerbata sześciolatka czeka pierwszej gwiazdki. Spakowała do reklamówki ulubioną kolorowankę i kilka kredek. Śnieg skrzypi pod  czerwonymi "Relaksami". Wandachowicze, Ropęgi, Borysy, Denuszki, Sobieryny, Madeje, Przybysze, jedne Kłodasie, drugie Kłodasie... małe paluszki zmarzły mijając dziewięć domostw.
W oknach domu dziadków iskrzą się staromodne światełka.
Szczerbata sześciolatka nigdy nie zapomni tej wigilii. Po powrocie do domu  przekona się, że plastikowy telefon ze słuchawką na sznurku, nie jest w stanie połączyć się ze świętym Mikołajem.


Szesnastolatka nie lubi świąt. Przeżywa je szybko i niechętnie. W domu są ludzie, z którymi nie chce dzielić się opłatkiem.

Dwudziestosześcioletnia dziewczyna spędza kolejne święta poza domem, bez choinki, reniferow i innych badziewnych sekwencji. Cieszy się, że idzie we wigilię do pracy. Zarobi trochę więcej kasy. Może kupi sobie buty.

Trzydziestoletnia kobieta patrzy na swego trzymiesięcznego synka i myśli o nadchodzących świętach. Pierwszych razem. Jest choinka.

Trzydziestosześcioletnia mama wie, że od niej zależy to, jakie wspomnienia będzie miał jej syn. Skromnie, bez migających natarczywie światełek. Na choince kilka pierników. Barszcz co wyjątkowo dobry wyszedł. Świąteczny długi spacer. Łyżwy. I gdyby miała telewizję, byłaby gotowa  obejrzeć Kevina, co sam w domu został. 

Wszyscy karmimy się wspomnieniami.




wtorek, 18 czerwca 2013

Opowieść o tęsknotach

Tęsknię za robieniem pierścionków ze stokrotek polnych.
Tęsknię za Wyścigiem Pokoju przejeżdżającym przez naszą wieś. Cały dzień siedziałam w przydrożnym rowie i robiłam łańcuch z łodyg mleczy.
Tęsknię za ogniskami sobótkowymi.
Tęsknię za tym, żeby dziadek powiedział : jak złapię tych gówniarzy co mi trawę wydeptali na łące pod lasem, to im nogi powyrywam!
Tęsknię za mokrym śniegiem, przyklejonym do dzierganych rękawic.
Tęsknię za uroczystym zakończeniem roku szkolnego i echem odbijającym słowa...
"już za parę dni, za dni parę"

Zamki tęsknią za smokami...


Wymiary: 15x15
Oprawa: 20x20

niedziela, 5 maja 2013

Opowieść o śnie sprawiedliwego!

Każdego popołudnia, tuż po obiedzie wsiadał na rower. Stara noga bez przeszkód frunęła nad wysoką ramą i siodełkiem. 
Mijały go domy ceglane, otynkowane i jeden pół na pół, z lewej jeszcze drewniany z prawej ceglany. 
Rower stawiał przy bramie, w głębokim wjeździe. Najpierw łyk wody. Kubek blaszany i czerwony, powieszony na haku tuż koło kranu na zewnątrz domu, niósł orzeźwienie z głębinowej studni.
Pies ujada ze szczęścia. Stół z ceratą w owoce, ławka. Tu Józef zasiada nim do domu wejdzie. Zerknie w gazetę, co ją wiatr lekko tarmosi. Oczy cięższe, głowa opada i psa ujadanie cichnie. 

Mucha brzęczy ocierając się o gazetę. Czasem ręka Józefa będzie chciała odgonić jej natarczywość. 
Wychodzę na próg domu i zerkam. Nie mogę się doczekać kiedy drzemka minie i spojrzę w wodnisto - niebieskie oczy. Oczy przewertują najpierw gazetę, jakby chciały przyzwyczaić się na nowo do świata.

"82 letni król, który jest zwolennikiem prac w ogródkach działkowych, raz po raz patrzy na zegarek. Minuty dłużyły się.
Jednym okiem widzi tam, gdzie nie patrzy.
Świtało, kiedy wyszedł na spacer.
Miał czas na zachwycanie się widokiem wschodu słońca.
Coś mówiło mu, że WSZYSTKO KIEDYŚ SIĘ ZMIENI...
Pierwszą myślą która,  to pewne, są ogródki działkowe całego państwa.
Wobec zbliżającej się wiosny wysyłał depesze do kogo się tylko dało!
Dobrze... dobrze... a tym czasem człowiek umrze tu z głodu."


Nie pamiętam zabaw z mamą. Józef zawsze ma czas, żeby tuż po drzemce, zagrać ze mną w warcaby.

W ten niedzielny poranek zatęskniłam...

Józef był jedynym mężczyzną, przez którego nigdy nie płakałam... poza dniem, kiedy ostatni raz pocałowałam go w czoło.

Tęsknię!

Wymiary: 15x15
Oprawa: 20x20
Cena: 80 PLN



czwartek, 18 kwietnia 2013

Opowieść o tym co lubię... czyli porcyjka kolażowa!

Polubiłam chrrrrropowate ściany w pracowni. Dziś mówię, że są rustykalne;)
A to... to pierwszy kolaż, który tam powstał;)








Lubię kiedy wszystko w czasie i przestrzeni znajduje swoje miejsce.

" O duszy" powstał kiedy na fejsbukowym liczniku wskoczyło 666;)











Lubię pracować nocą.

Radzę sobie mimo tego, że wszystkie niemal szpeje mieszkają w pracowni;)

Lubię sobie radzić;)











Lubię wiosnę. Wiosną mam urodziny, wiosną straciłam głowę i dałam się poprosić o rękę, żeby następnej wiosny zostać żoną.

Lubię czekać na wiosnę... choć nie tak długo jak tej zimy;)









Lubię kiedy jest akcja!















Lubię akcenty. "Judasz" to mój jedyny tegoroczny świąteczny akcent.















Wbrew pozorom lubię krótkie zdania;)









P.s. No i mamy pierwszy taki ciepły wieczór... Wyniosłam leżankę wiklinową. Kiedy już dziecię spać pójdzie, zabieram koc i ląduję, żeby popatrzeć w niebo. Pewnie jakaś nowa myśl przyjdzie mi do głowy;)


piątek, 8 lutego 2013

Opowieść o zwrotach akcji!

To był dobry tydzień. Spotkanie. Ona woli białą zawsze. On pija czarną popołudniami. Są różni że aż strach, a jednak potrafią się dogadać.
Zwrot w akcji poczyniony! 








Potem spadł śnieg i zrobiło się pięknie. Wytrzeszczałam oczy czekając na piątek. 
Zawsze czekam na piątek, bo wiem, że całą sobotę spędzę na Kazimierzu.






Już jutro Chmurka zamieszka w Starej Zajezdni na ul. Wawrzyńca 12. Kazimierz!
Zapraszam na targi! Link do wydarzenia T U

Będzie wielu wspaniałych wystawców i J A!

Widzimy się?

wtorek, 15 stycznia 2013

Opowieść o żółtej głowie!

Kiedy byłam mała, chciałam być bibliotekarką. Marzyłam o posiadaniu kartoników z rubryczkami i małych szufladek opatrzonych alfabetem. To było marzenie o przyszłości. 
Dziś cieszę się z tego kim jestem. Martwi mnie tylko, czemu tak wielu ludzi udaje kogoś innego niż jest. Dom wariatów!








Wymiary: 15x15
Oprawa: 20x20

środa, 2 stycznia 2013

Opowieść o dobrze zakończonym roku!

Dziś mam tak!
Dobrze zrobiłam udając się na świąteczny spacer do Doliny Pięciu Stawów. Nakarmiłam oczy widokami, napasłam płuca powietrzem świeżym. 

Po drodze do Łysej Polany widziałam góralki, co w tradycyjnych chustach do kościoła pędziły. Ładny to widok. I przywołałam w pamięci swą prababcię z podłódzkiej wsi,  ubraną w biały kaftan, cekinową kamizelkę i pasiastą zapaskę, jak pędzi na


śpiewy majowe odprawiane przy przydrożnej kapliczce. Furkoczą wstążki na wietrze, a siwy kok ani drgnie! 

I czas może, żeby własne tradycje ustalić. I może niech nią będzie świąteczne łażenie po górach... dla zdrowotności ciała i ducha!

Góralsko płanetnica pociąga za sznury. Kochani! Oby w nowym roku opadów było tyle ile potrzeba! Oby strawy, zarówno tej dla ciała, jak i tej dla ducha, nie zabrakło!!!


poniedziałek, 24 grudnia 2012


 Opowieść wigilijna...

Mam dla Was kilka zdjęć z przygotowań do świąt...

Doszłam do następujących wniosków: 
wigilijny stół nie musi się uginać od dwunastu potraw, żeby było miło, okna nie muszą lśnić, żeby zobaczyć, że cały śnieg stopniał, świątecznym obrusem może zostać tkanina, która była już  i zasłonką, i narzutą na sofę.





Upiekłam jedno ciasto!


Ubrałam jedną choinkę!

Nie wiem jak mogłam żyć bez taśm dekoracyjnych!














Zapaliłam kilka świec.
















Mam serce do... drobiazgów ale nie do pierniczków.















Mam dwie mamy i dziurkacz w kształcie wielkanocnego zajączka.















Drewniane pojazdy świątecznie poukładane w przegródkach. Pachnie im gałązka!



















Zrobiłam wigilijny kolaż. Cokolwiek by się dziś w nocy nie wydarzyło... zachowajmy pokój!


Kochani! Radości z Bożego Narodzenia i żeby w Boże Narodzenie wkradło się odrobinę codzienności!
Jutro nie gotuję! Ha!






wtorek, 18 grudnia 2012


 Opowieść o uwalnianiu

Zauważyłam, że blog i FB żyją własnym życiem. Przybliżam zatem czytelnikom bloga proces uwalniania rysunków, które wycięte z pierwszych szkiców - zamysłów, zamieszkały w specjalnej teczce. Postanowiłam je uwolnić. Zostawiam, przyklejam, opieram o kazimierski odrapany mur. Lookarna - Chmurka ucieszy się, jeśli ktoś zwolni kroku, uśmiechnie się, zrobi zdjęcie.

Baba - Lala, Babylala - pierwsza... przyklejona na Cafe 7, co to dziś już nie istnieje...

Niebieski kot, zostawiony na Mostowej!














Kawa po turecku na Miodowej!















Kot, dachowiec taki zwykły. Pokraczny. Zostawiony na dachu. Miodowa!













Kolejna Baba - Lala. Najbardziej znane podwórko na krakowskim Kazimierzu. Długo wisiała. Sprawdzałam;)












To samo podwórko. Staruszka na mnie nakrzyczała. Wyzwała od najgorszych, bo pod oknami się plączę. Złodziejką nie będąc pstryknęłam fotę, porzuciłam i uciekłam na Józefa;)











Padało. To był najlepszy moment, żeby uwolnić łódkę!














Pasiastej świni bałam się uwolnić na Kazimierzu. Pozostał Rynek i jego filigranowe kolaski;)












Złoty chłopiec w promieniach zachodzącego słońca. Widok na Szeroką to dobry widok!











Ostatnia sobota. Dobry dzień. Mokry dzień. Zimowy dzień. Poranne światło jak popołudniowe.











Kochani! Dobrej nocy!