Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans paranormalny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans paranormalny. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 17 czerwca 2014

Kroniki krwi 1-3, Richelle Mead

 „Świat jest moją sceną. Trzymaj się blisko mnie, a dostaniesz gwiazdorską rolę w tym przedstawieniu.''

Moja miłość do świata nocnych istot Richelle Mead nie skończyła się na Akademii Wampirów. Autorka stworzyła nową serię opartą na dobrze nam znanej historii Rose, Dymitra i Adriana. Sama się sobie dziwię, że sięgnęłam po nią dopiero teraz, ale za to przeczytałam trzy części jedna za drugą. Powtórka z AW? Prawie, brakuje tylko trzech tomów. Myślałam na początku, że ten cykl nie spodoba mi się aż tak bardzo, bo nie będzie tu moich ulubionych bohaterów. Guzik prawda. Jest za to Adrian i Sydney. No i okazało się, że Kroniki krwi dorównują poziomem Akademii.

Sydney popadła w niełaskę alchemików za to, że pomagała Rose Hathaway, dampirzycy, która była oskarżona o królobójstwo. Teraz, aby udowodnić swoją niewinność i wierność dla organizacji będzie musiała chronić księżniczkę Jill Dragomir, którą ktoś usilnie próbuje zlikwidować. Zadaniem alchemików jest dbanie o życie ludzi i zacieranie śladów po wampirach. Trzymają równowagę pomiędzy dwoma światami i muszą zawsze swoją pracę stawiać na pierwszym miejscu. Dla Sydney z czasem będzie to trudniejsze - obecność tylu wampirów i dampirów łatwe nie będzie, ale może jej w tym pomóc nie kto inny jak Adrian Iwaszkow...

„Użyłem płynu o sosnowym zapachu. Rozumiesz, posprzątałem. - Wykonał dramatyczny gest w stronę kuchni. - Tymi rękami, które nie plamią się pracą.'' 

Bardzo podoba mi się to, że autorka postanowiła stworzyć serię, w której główną bohaterką jest Sydney Sage, bo z Akademii Wampirów wiemy o niej tak naprawdę niewiele. Jej postać była owiana tajemnicą, a przez to strasznie intrygowała. Tutaj miałam wrażenie, że to zupełnie inna osoba niż tam - a to dlatego, że czytamy powieść z jej perspektywy i znamy jej wszystkie uczucia i myśli, nawet te najbardziej skryte. Fajne jest w niej również to, że nie wiadomo do końca jak postąpi w danej sytuacji, jaką podejmie decyzję. Najpierw rozsądna i bardzo odpowiedzialna, potem zaczyna się zmieniać.

Teraz wyobraźcie sobie, że do takiej uporządkowanej dziewczyny, Richelle Mead dobrała Adriana, który znany jest z uwielbienia do alkoholu, kontrowersyjnych zachowań i nieobliczalności. Muszę przyznać, że wyszło z tego wiele zabawnych sytuacji, przez które nie mogłam przestać się śmiać. Dzięki tej dwójce nie dało się nudzić, cały czas wynikały jakieś dziwne problemy. A nie można zapomnieć o pozostałych bohaterach, którzy serwują nam kolejne porcje emocji i zabawy. Przybywa ich też z tomu na tom coraz więcej, pojawiają się nowe zagadki i jest coraz ciekawiej!

 „Wiesz... - zaczął - w normalnych okolicznościach fakt, że zaprosiłaś mnie do sypialni, byłby wydarzeniem dnia.''

Pisarka nie skupia się wyłącznie na alchemikach i wampirach, a wprowadza również inne organizacje i ludzi z pewnymi zdolnościami. Nie chcę dużo zdradzać, ale możecie być pewni, że świat w Kronikach krwi może okazać się nawet bardziej skomplikowany niż w AW. To co najbardziej lubię w twórczości Mead to jej lekki styl, dzięki któremu przez lekturę się płynie. Nie ma też jakichś zawieszeń i nudnych wątków - całość trzyma się naprawdę nieźle i nie da się oderwać od czytania.

Mogę przyczepić się jedynie do powtarzania tego co już było (tak samo jak w Akademii Wampirów), autorka w drugim tomie przypomina co było w pierwszym, a trzecim co było w drugim. Jest to dobre dla tych, którzy sięgają po kolejne części po paru miesiącach, a dla mnie nie, kiedy sięgam po nie jedna za drugą. Chwilami też irytowała mnie Sydney, która była za bardzo idealna, którą wszyscy chwalili i nie miała żadnych wad. Zaczęło się to z czasem zmieniać, ale sami rozumiecie, że nie ma nikogo idealnego i to wypadło trochę mało realistycznie.

Co nie zmienia faktu, że Kroniki krwi są super! Nie potrafiłam skupić się przez tę serię na nauce i kiedy robiłam sobie przerwy, to cały czas myślałam, co się stanie z bohaterami. Końcówka każdej części została tak napisana, że można się pokroić z ciekawości co będzie dalej... No właśnie. Ja mam ochotę po przeczytaniu Magii indygo, a czwartego tomu jeszcze nie ma. Tak więc, jeśli znacie świat AW polecam bardzo, ale to bardzo: Kroniki krwi, Złotą lilię i Magię indygo


piątek, 10 sierpnia 2012

Przyrzeczeni - Beth Fantaskey



Tytuł oryginału: Jessica’s Guide to Dating on the Dark Side
Seria/cykl wydawniczy: Jessica, tom I
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: marzec 2011
Książka dostępna tutaj: .klik.
„Nic! - wrzasnęłam. - To nie jest twoja sprawa. - Nie - zgodził się Lucjusz. - Robię to dla przyjemności.”

Jessica jest siedemnastolatką, którą czeka już ostatni rok w szkole. Sądzi, że będzie to najszczęśliwszy, najlepszy okres w jej życiu, ale jakże się jednak myli! Pierwszego dnia na przystanku spotyka tajemniczego chłopaka, który jak się okazuje jest uczniem z międzynarodowej wymiany. Poznajcie aroganckiego, przystojnego i natrętnego Lucjusza Vladescu, który twierdzi, że Jessica jest rumuńską księżniczką i są ze sobą zaręczeni na mocy paktu między ich rodami! Dziewczyna uważa go za chorego psychicznie, a on stara się wmieszać w tłum i zrobić jakiekolwiek wrażenie na niej. Anastazja (bo to jej drugie imię) jednak zaczyna zmieniać swoje zdanie na temat Lucjusza i wszystkiego co mówi, ale czy w końcu zdoła w to uwierzyć?

Sięgnęłam po Przyrzeczonych zachęcona opinią jednej osoby i gdyby nie ona, nie przeczytałabym tej powieści i naprawdę wiele bym straciła, ponieważ historia jest fenomenalna!  Kiedy zaczęłam zapoznawać się ze światem siedemnastolatki po prostu przepadłam i zarwałam dla tej pozycji noc. Strona za stroną, a ja czułam się coraz bardziej zdenerwowana, ponieważ chciałam wiedzieć co się wydarzy, jak się to wszystko zakończy. Miłym akcentem były wypowiedzi bohaterów, przez które kilka razy popłakałam się ze śmiechu. Takie coś zdarza się naprawdę rzadko, a śmiech towarzyszący podczas lektury to coś co kocham i zawsze wyczekuję takich fragmentów i często kończy się na tym, że historia dobiega końca, a ja ani razu nie miałam okazji aby się chociażby uśmiechnąć. Tutaj jednak co chwilę kąciki ust unosiły się ku górze i już dzięki temu Przyrzeczeni mogliby zostać jedną z moich ulubionych powieści, a przecież przede mną jeszcze tyle plusów do wypisania!

Historia została przedstawiona z punktu widzenia głównej bohaterki, chociaż od czasu do czasu pojawiają się listy Lucjusza do wuja, w których można dowiedzieć się jakie ma on zdanie na temat swojej narzeczonej i innych rzeczy.  Beth Fantaskey pisze prostym, aczkolwiek chwilami lekko wyszukanym językiem, bo nie zapominajmy o tym, że Lucjusz jest arystokratą, a kolokwializmy dla niego są czymś nowym i dość nietypowym. Autorka stworzyła niesamowity świat, w którym główną rolę odgrywają wampiry jakich wcześniej nie widzieliście. Czytając zdałam sobie sprawę z tego, że jest tak niewiele książek, w których ,,krwiopijcy'' zostają przedstawieni w jakiś ciekawy sposób i za chwilę cieszyłam się z tego, że Przyrzeczni to jedna z nielicznych lektur tego typu.

Po przeczytaniu opisu można już domyśleć się, że będzie to oryginalna i dość nietypowa pozycja ze względu na połączenie zwykłej nastolatki z chłopakiem, który od dziecka był wychowywany na księcia. Lucjusz Vladescu został wykreowany na barwnego i bardzo realistycznego wampira, w którym może zakochać się każda dziewczyna. Autorce należą się duże brawa, ponieważ nie nie zrobiła z niego nudnego i lamentującego wampira, któremu nie udaje się poderwać swojej narzeczonej, a właśnie dzięki temu stał się jeszcze ciekawszy i zabawniejszy. Co można napisać o Jessice? Również stała się moja ulubioną postacią, ponieważ swoich zachowaniem nie irytowała mnie na każdym kroku, co zdarza się bardzo często w powieściach typu paranormal - romance. Dziewczyna jest odważna i nie leci w objęcia księcia już na samym początku, natomiast uważa go za obłąkanego i stara schodzić mu z drogi, co jest o tyle zabawne, że on jej non stop szuka.

Podsumowując, Przyrzeczni to wspaniała, genialna, oryginalna powieść, której bez wątpienia należy się ocena jeszcze wyższa niż maksymalna. Pisarka zabrała mnie do niesamowitego świata arystokratycznych wampirów i zwykłych nastolatków, a podróż tą zapamiętam na długo i na pewno jeszcze nieraz do niej wrócę. Zabawne anegdotki, charakterystyczni bohaterowie, fabuła, która wciąga już od pierwszych stron i błyskawicznie mknąca akcja, to elementy za które pokochałam tę pozycję. Serdecznie polecam!
Moja ocena 6/6, 10/10

Z racji tej, że ostatnio słuchałam Sarah Fimm i czytałam Przyrzeczonych, wrzucam:

niedziela, 5 sierpnia 2012

Bogini oceanu - Phyllis Christine Cast


Tytuł oryginału: Goddess of the Sea
Seria/cykl wydawniczy: Wezwanie bogini, tom I
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: czerwiec 2011
Książka dostępna tutaj: .klik.
„Czyż nie tym właśnie jest kobieta: magicznym połączeniem różnic?”

Christine Canady (nazywana przez znajomych również CC) w dniu, w którym kończy dwadzieścia pięć lat wypowiada zaklęcie do Matki Ziemi z myślą o tym, aby jej życie zmieniło się na lepsze, ciekawsze i beztroskie. Nie wie jednak, że wypowiedziane przez nią słowa mogą mieć w sobie coś z magii i naprawdę się spełnić. CC jako sierżant amerykańskich sił powietrznych musi udać się do Arabii Saudyjskiej samolotem, który rozbije się na oceanem. Od tej pory życie dziewczyny zmienia się diametralnie, ponieważ dokonuje ważnego wyboru i postanawia zamienić się ciałami z nieznajomą. W taki sposób CC staje się mityczną syreną o imieniu Undine i sądzi, że będzie szczęśliwa. Tak jednak nie jest, bo w wodach ktoś chce ją mieć tylko dla siebie, aby móc nią rządzić, a ona tego nie chce. Tym razem znowu ratuje ją Gaja, która zamienia Christine ponownie w kobietę. Bohaterka będzie musiała znaleźć kogoś kto pomoże jej w czymś, a to okaże się bardzo uciążliwe, kiedy wie że woda i ktoś ją woła i pragnie...

Sięgając po Boginię oceanu wiedziałam właściwie czego mogę się spodziewać, ponieważ doskonale znam Dom Nocy, który nie jest ambitnym cyklem, ale mam do niego sentyment i sięgam po kolejne części, starając się nie zwracać uwagi na denerwujących bohaterów czy ich dziwne zachowania. Tamtą serię przeznaczoną dla młodzieży pisze z córką, a Wezwanie bogini jak się okazuje jest przeznaczone dla trochę starszych czytelników i na pewno jest lepsze pod względem kunsztu autorki, ale czy ciekawsze i bardziej wciągające? Nie powiedziałabym.

P. C. Cast pisze prostym i swobodnym językiem, mimo tego podczas czytania odniosłam wrażenie, że dialogi między postaciami są niekiedy sztuczne, a zachowanie wyprane z emocji. Na szczęście to zdarzało się rzadko, bo jeśli tak byłoby przez całą powieść, dałabym jej najniższą ocenę z możliwych. 

Narracja obserwatora wszechwiedzącego pozwala nam dostrzec najmniejsze szczegóły i też dzięki niej poznajemy wydarzenia oczami CC i Dylana, którzy poznają się w świecie Lira, boga mórz i oceanów. Christine poznajemy jako nieco zakręcona kobietę, która rozmawia z telefonem, a pod wpływem licznych zmian w życiu zmienia się nie tylko na piękniejszą, ale też bardziej odważną osobę, która będzie znała swoją wartość, umiała kochać i podejmowała bardzo ważne decyzje. Dylan od dziecka żyje w wodach i bawił się z Undine, ale kiedy poznał CC wszystko się zmieniło. Pokazał swoją odwagę i udowodnił, że nigdy się nie podda, a jego obietnice będą zawsze dotrzymywane.. To właśnie jego najbardziej polubiłam, właściwie nie ma się czemu dziwić skoro jest strasznie przystojny i romantyczny.

Pisząc o Bogini oceanu nie można nie wspomnieć o magii, która właściwie zapoczątkowała zmiany w życiu Christine. Przyczyną tego jest Gaja, Matka Ziemi, do której zwróciła się główna bohaterka w noc swoich dwudziestych piątych urodzin. W książce przybierała kilka postaci, każda z nich wywierała silne emocje na czytelniku, ponieważ opisy jej wyglądu zapierały dech w piersiach. Co można o niej powiedzieć? Na pewno jest miła, przyjacielska, pomocna i ważna. Jeśli piszę o magii, wspomnę również o bogu mórz - Lirze, który jest potężny i surowy, a właśnie fragment z jego udziałem należał do tych najbardziej dynamicznych.

Powieść ta niestety nie charakteryzuje się wartką akcją, dlatego jeśli po tej książce się tego spodziewacie, to się po prostu zawiedziecie, ponieważ dopiero pod koniec następuje punkt kulminacyjny i tam się naprawdę coś dzieje. Bogini oceanu wciąga, ale nie tak bardzo, że nie można odłożyć książki na bok. Świat przedstawiony przez P. C. Cast jest oryginalny, a dzięki magii autorka nie pozwala czytelnikowi oderwać oczu od opisów syren, czy tajemnych zakamarków w wodzie. Według mnie, gdyby cała historia została przedstawiona właśnie w świecie Lira, wszystko byłoby ciekawsze i bardziej barwne, bajeczne. Wracanie do wody i skradanie się robiło odwrotne wrażenie od zamierzonego, gdyż było dziecinne, a co za tym idzie naiwne. Niemniej jednak, uważam że Bogini oceanu to powieść warta poznania ze względu na nietuzinkowość zarówno bohaterów jak i całego świata stworzonego przez pisarkę. Fanom autorki, jak i osobom, które styczności z nią wcześniej nie miały - serdecznie polecam, bo to dopiero I tom z IV planowanych z serii Wezwanie bogini.


Moja ocena 4+/6 , 7/10
Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie Grupie Wydawniczej Publicat!

Tak mi się skojarzyło z Boginią oceanu:):

poniedziałek, 30 lipca 2012

Córka dymu i kości - Laini Taylor


Tytuł oryginału: Daughter of Smoke and Bone
Seria/cykl wydawniczy: Córka dymu i kości, tom I
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: styczeń 2012
 ,,Nadzieja ma wielką moc. Może nie ma w niej prawdziwej magii, ale jeśli wiesz, na co masz nadzieję,    
i pielęgnujesz ją wewnątrz siebie jak światło, możesz sprawić, że to się stanie, prawie jak za pomocą magii."


Karou jest nietypową dziewczyną - ma jaskrawoniebieskie włosy, ciało pokryte tatuażami i bliznami, i na dodatek prowadzi podwójne życie. Jedno jako artystka w Pradze, a drugie w tajemniczym sklepie Brimstone'a - Dealera Marzeń. Nastolatka nie wie kim jest, skąd pochodzi, wie jednak, że nie dowie się tego od swojej najbliższej rodziny - chimer. Wysyłana w różne zakątki świata, przemierza ulice aby odebrać ważne dla Brimstone'a rzeczy od jego stałych współpracowników. Jej życie, mimo że dziwne do tej pory biegło normalnie, jednak wszystko się zmienia kiedy na sekretnych drzwiach pojawiają się odciski dłoni skrzydlatych nieznajomych. W jednej z wypraw Karou spotyka Akivę, który chce ją zabić, ale powstrzymuje się w ostatniej chwili.. Dlaczego? Przekonajcie się o tym sami!

,,Córkę dymu i kości'' chciałam przeczytać odkąd pojawiła się na polskim rynku, ponieważ kiedy przeczytałam opis wiedziałam, że książka przypadnie mi do gustu, a swoje też zrobiła okładka, która jest piękna. Sięgając po nią przeczytałam mnóstwo krótkich opinii, które znajdują się na okładce tej powieści praktycznie wszędzie; magiczna, perfekcyjna, wciągająca. Niemniej jednak to mnie nie zraziło jak to czasami bywa, a jeszcze bardziej zachęciło do zapoznania się z tą pozycją. Zaczęłam przygodę z nią i przepadłam - słowa mnie oczarowały i nie odłożyłam jej dopóki nie skończyłam.

„Dawno, dawno temu, anioł i diablica zakochali się w sobie. Nie skończyło się to dobrze.”

Laini Taylor pisze pięknym, magicznym, subtelnym i zarazem prostym językiem, dzięki czemu od lektury nie można się oderwać. To co stworzyła autorka jest wprost genialne! Poznajemy zupełnie coś nowego - anioł + diablica, spotkaliście kiedyś takie połączenie? Bo ja nie. Pisarka skrupulatnie przedstawia nam dwa światy, w których żyje Karou i każdy na swój sposób jest nietuzinkowy. Chimery, które się nią opiekują jak się okazuje są zupełnie inne od tych, które można poznać później, a anioły nie są takie święte jak każdy myśli. Do tego dochodzą zwyczajni ludzie nierozumiejący wielu wydarzeń, które miały miejsce na ich oczach. 

Historię widzimy z perspektywy widzenia Karou i co jakiś czas też Akivy, a dzięki takiemu zabiegowi możemy lepiej poznać głównych bohaterów, ich myśli, uczucia i zdanie na temat otaczającego świata. Dziewczyna jest oryginalna, nietypowa i bardzo charakterystyczna, o czym świadczy jej wygląd, odwaga i ogromny talent - potrafi rysować postacie, które sobie wyobraża, a jej portfolio jest bardzo sławne i każdy chce je zobaczyć. Natomiast o tajemniczym chłopaku wiemy dużo mniej, a jeszcze mniej Wam o nim napiszę niż wiem, aby nie zdradzać wielu informacji. Akiva przybył aby zakończyć to co już trwa tysiące lat - wojnę serafinów przeciw chimerom. Jest przystojny, ma oczy tygrysa, praktycznie nigdy się nie uśmiecha i jego twarz nie wyraża żadnych emocji...

„Pozostać szczerym w obliczu zła to dowód prawdziwej siły.” 

Akcja powoli nabiera tępa, nic nie dzieje się szybko i nagle. Laini Taylor przedstawia nam wyobrażony przez siebie świat w opisach, które nie nudzą, a czyta się je z wielką przyjemnością. Wszystko utrzymane jest w wielkiej tajemnicy i strona za stroną czuć większe napięcie, a ciekawość się powiększa. Bo tak naprawdę nie wiemy nic - tyle samo co bohaterka. A kiedy wszystko wyjdzie na jaw, nie będziecie mogli w to uwierzyć. Pisałam już dużo o pozytywnych stronach tej książki, a przecież też są jakieś negatywne. No właśnie. Powieść bardzo przypadła mi do gustu, wciągnęła mnie, a postacie bardzo polubiłam. Jednak jest jakieś ''ale''. Mogłabym napisać, że pozycja ta jest świetna, ale też dziwna i nie skłamałabym, bo taka właśnie dla mnie była i jest. Zakończenia, w którym większość spraw się wyjaśniło, wyczekiwałam od początku, ale tutaj też dużo się pokomplikowało i wyszło z tego nie wiem właściwie co. Macie czasem takie wrażenie, że coś Wam się bardzo podoba, ale jeden detal psuje całość i nie można już o tym powiedzieć, że jest to dzieło? Właśnie ja mam tak w przypadki tej powieści, tylko jest jeden problem - nie wiem co mi się nie spodobało, może to co zrobił pod koniec Akiva, albo to co powiedziała Karou? Naprawdę nie wiem.

,,Córka dymu i kości'' to bez wątpienia oryginalna i wspaniała powieść przeznaczona nie tylko dla młodzieży, ale i dla dorosłych. Autorka stawia wiele pytań, na które każdy czytelnik powinien odpowiedzieć sobie podczas czytania. Stworzyła nietuzinkowy świat i bohaterów, których można już od samego początku polubić. Polecam sięgnąć po tę pozycję, bo naprawdę warto. Ja już z niecierpliwością wyczekuję drugiego tomu..
Moja ocena 5/6, 8/10
A tu trailer:

sobota, 21 lipca 2012

Strąceni - Gwen Hayes


Tytuł oryginału: Falling Under
Seria/cykl wydawniczy: Strąceni, tom I
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: lipiec 2011
„Wszystko zmieniło się tej nocy, kiedy zobaczyłam, jak płonący chłopak spada z nieba”.

Wiele dziewczyn marzy o miłości, która będzie wyróżniała się na tle innych, która zacznie się nagle i przez przypadek. Czy właśnie nie dlatego lubimy czytać książki z gatunku romansu paranormalnego? To właśnie dzięki nim można uwierzyć w wiele rzeczy i przeżyć niesamowite przygody z bohaterami. Tym razem chcę napisać kilka słów o jednej z takich powieści, a mianowicie o ,,Strąconych'' Gwen Hayes, która wbrew pozorom jest historią, jakiej wcześniej nie mieliście okazji poznać.

Theia jest siedemnastolatką, która straciła matkę i mieszka z surowym ojcem, zabraniającym wielu rzeczy pod pretekstem chronienia jej. Życie dziewczyny nie różni się niczym od innych, ma przyjaciółki - Donnę, która nieustannie podrywa facetów i Amelię interesującą się magią, ezoteryką. Jednak to się zmienia, gdy spotyka płonącego chłopaka spadającego z nieba. Od tej pory podczas snu za każdym razem znajduje się w mrocznym labiryncie, który doprowadza ją do kogoś.. Haden, którego pragnie, odtrąca ją - bo jeśli ją dotknie.. Wtedy wszystko co kocha - straci, zarówno ona jak i on.

Historia została przedstawiona z perspektywy dwóch osób - Hadena i Thei, jednak większość fragmentów widzimy oczami dziewczyny. Według mnie narracja podzielona między dwóch głównych bohaterów to doskonały pomysł, ponieważ dzięki temu możemy się bliżej przyjrzeć każdemu z nich. Jest jeszcze jeden plus takiej zamiany, a mianowicie dużo emocji, które towarzyszą czytelnikowi podczas czytania. Wyobraźcie sobie, że wiecie co czuje zarówno Haden i Theia, a oni znają tylko swoje tajemnice i uczucia! 

Język jakim posługuje się autorka jest prosty i idealnie dopasowany do wielu sytuacji, w jakich znaleźli się nasi bohaterowie. Haden z chłopaka w fraku, potrafi przemienić się w kolesia w dżinsach, dlatego jego styl mowy różni się w zależności od tego gdzie się znajduje. Siedemnastolatka wychowana przez perfekcyjnego ojca, nie może być wyluzowana jak większość dziewczyn w jej wieku, musi zawsze siedzieć prosto i odzywać się tak jak przystało damie. Ona jednak taka naprawdę nie jest, ponieważ w środku drzemie w niej buntowniczka, której nikt nie przeszkodzi w dążeniu do pewnego celu..

Gwen Hayes stworzyła unikatowy świat, którego wcześniej u nikogo nie spotkałam. Od kiedy ta powieść została wydana, pragnęłam ją przeczytać, ponieważ wiedziałam, że mi się spodoba. I tak też się stało, bo kiedy zaczęłam czytać, nie mogłam przestać. Nie żałuję zarwanej nocy na tak niesamowitą i zarazem niebezpieczną przygodę z demonem i piękną nastolatką.

Wiele osób zapyta pewnie czy są jakieś minusy tej powieści. Owszem - jest jeden. Jednak nie jest aż tak bardzo znaczący, że mogłabym przez niego przestać lubić ,,Strąconych''. Czytając rozdział, w którym *Góra jest dołem*, na początku byłam miło zaskoczona takim biegiem wydarzeń, a później zawiedziona, ponieważ ta zamiana była aż za bardzo absurdalna.

Podsumowując, ,,Strąceni'' to wciągająca i barwna historia, która powinna przypaść do gustu miłośnikom gatunku romansu paranormalnego jak i osobom, które poszukują w literaturze czegoś zupełnie innego, różniącego się od schematycznych powieści. Jest to bez wątpienia jedna z lepszych takich pozycji na rynku i warto po nią sięgnąć. Jestem pewna, że sięgnę po drugą część - ,,Śniąc na jawie'', która pojawi się w księgarniach już w sierpniu 2012 roku. Nie zwlekajcie = czytajcie!
Moja ocena 5+/6, 9/10

poniedziałek, 2 lipca 2012

Niewidzialna - Sophie Jordan


Tytuł oryginału: Vanish
Seria/cykl wydawniczy: Ognista tom 2
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: maj 2012

 „Jesteś po prostu samolubną, wystraszoną dziewczynką, która woli lizać swoje rany niż żyć.”

Sophie Jordan dorastała  wśród wzgórz Teksasu, gdzie snuła fantazje o smokach, wojownikach i księżniczkach. Była nauczycielką języka angielskiego. To bestsellerowa autorka romansów historycznych. Obecnie pisze cykl o Jacindzie, do którego prawa zakupiło wiele światowych wydawnictw.

Jacinda zdradziła swój gatunek i musi za to teraz zapłacić. Dlatego wraca do domu z Cassianem, mimo że nadal kocha Willa. Gdy wraca, nikt nie przyjmuje jej z otwartymi rękoma, u każdego widzi nienawiść.  Bohaterka musi udowodnić wszystkim swoją niewinność i lojalność - co nie jest łatwe, gdy prawie nikt jej nie ufa. Może liczyć jedynie na Cassiana i Tamrę, która jednak nie jest nic znaczącą dragonką. Jacinda przekonuje samą siebie, że Will dla niej nic nie znaczy, ale pewnego dnia okazuje się, że jest całkiem inaczej. Chłopak mógł ją zapamiętać i co najgorsze - wrócić po nią.

Kiedy kilka miesięcy temu przeczytałam Ognistą, nie mogłam doczekać się, kiedy sięgnę po Niewidzialną. Z jednej strony chciałam ją jak najszybciej móc przeczytać, a z drugiej strony nie, bo obawiałam się tego, że autorka mnie zawiedzie. Jak się jednak okazało, moje obawy były bezpodstawne, bo Sophie Jordan napisała lepiej niż część pierwszą! 

Historia przedstawiona jest z punktu widzenia Jacindy, dzięki czemu podczas czytania miałam wrażenie jakbym znała ją od dzieciństwa. Było to dobrym rozwiązaniem, ponieważ wszystko widziałam jej oczami i to ja najlepiej ją rozumiałam. Autorka w tej części skupiła się przede wszystkim na emocjach i uczuciach bohaterów. Dlatego też miałam możliwość poznać lepiej Cassiana, Tamrę i Willa - na co są wrażliwi, co jest ich priorytetem, kogo tak naprawdę kochają. W Ognistej cała fabuła skupiała się głównie na Jacindzie - ognoziejce, natomiast z okładki Niewidzialnej spogląda na nas inna dragonka, której ujawniła się  prawdziwa postać. Nie spodziewałam się, że pisarka zwróci na tę dziewczynę swoją uwagę i zostałam miło zaskoczona!

Sophie Jordan posługuje się lekkim i prostym językiem, a to sprawia, że powieść czyta się błyskawicznie. Nie ma tutaj fragmentów, które mogą nudzić - autorka prezentuje nam coraz więcej nowych przygód i emocji. Już od samego początku akcja nabiera tempa, więc wyobraźcie sobie, czego można spodziewać się po zakończeniu.

Niewidzialna to książka, którą czyta się w mgnieniu oka i bez wątpienia mogę napisać, że jest lepsza od Ognistej. To było moje drugie spotkanie z tą autorką i wiem, że nie ostatnie - bo przede mną jeszcze jedna część. Najważniejsze jest jednak to, że Jordan nie zawiodła mnie - jedynie zaostrzyła mój apetyt po takim zaskakującym zakończeniu. Warto również wspomnieć o tym, że tytułową Niewidzialną można interpretować w dwojaki sposób - jako dwie całkiem różne (ale ważne) od siebie osoby. Ale o tym przekonacie się sami, sięgając po powieść Sophie Jordan. 
Moja ocena 6/6, 10/10
Za możliwość przeczytania książki, dziękuję wyd. Bukowy Las! 

Moja recenzja pierwszej części Ognistej TU.

sobota, 23 czerwca 2012

W pół drogi do grobu - Jeaniene Frost


Tytuł oryginału: Halfway to the Grave
Seria/cykl wydawniczy: Nocna Łowczyni tom 1
Wydawnictwo: MAG
Data wydania:wrzesień 2011

„- Winston Gallagher! - zawołała głośno, dodatkowo stukając w zimny nagrobek. - Wyłaź.”

 Catherine Crawfield to dwudziestodwuletnia kobieta, o której życiu nie można powiedzieć, że jest do końca normalne. Jej matkę zgwałcił wampir, w wyniku czego została poczęta ona. Dlatego też jest pół-człowiekiem, pół-wampirem. Teraz, dokonując zemsty, poluje na nie i je zabija. Wszystko przebiega bez zakłóceń, do czasu, gdy na swojej drodze spotyka Bonesa. Jej życie od chwili, w której ją schwytał, zmienia się diametralnie - zostaje zmuszona do współpracy, która polega na trenowaniu, aż dorówna mu umiejętnościami walki. Dziwi ją jedynie fakt, że nie zabił jej od razu - ale jak się okazuje miał ku temu powód.

Sięgając po tę książkę, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Wcześniej, w Internecie pojawiało się wiele recenzji, w których raczej książka ta oceniana była wysoko. Również cytaty, które czytałam, wywołały u mnie niemałą ciekawość. Mogłam jedynie przypuszczać, że historia porwie mnie już po kilku stronach, albo zniechęci i jej nie przeczytam. Okazało się, że to (na szczęście!) ta pierwsza opcja.

Historia przedstawiona jest z punktu widzenia Cat, dzięki czemu mamy możliwość poznać jej myśli, uczucia do innych i zdanie na temat otaczającego ją świata. To właśnie ona wprowadzi nas w realia wampirów i zabójstw, a później dołącza do niej Bones. Kiedy ten zabójczo przystojny facet wkracza w życie bohaterki, sprawy przybierają dużo szybszy obrót, a czytelnik nie może oderwać się od lektury. Jeaniene Frost stworzyła niezwykle ciekawą powieść z nietuzinkowymi bohaterami, którzy mogą nas rozśmieszyć do łez, albo przerazić na śmierć. Co wybieracie?

Catherine Crawfield wydawała mi się na początku najfajniejszą postacią kobiecą, z jaką kiedykolwiek się spotkałam. Nie lgnęła do wampirów jak każda inna, a je zabijała. Rzucała mięsem jak popadnie i robiła co jej się podobało. Była wredna dla Bonesa i nie miała przyjaciół. Jednak później Cat zaczęła mnie denerwować swą walecznością i tym, jaka to z niej odważna kobieta - na każdym kroku chciała każdemu dowalić, a najlepiej zabić. Bones z kolei, zaskoczył mnie i to bardzo pozytywnie. Nie uległ naszej ,,tygrysicy'', non stop karał ją za niezrobienie czegoś dobrze, a później pokazał na czym tak naprawdę mu zależy i nie jest taki, jak większość wampirów. Autorka przedstawiła tę parę w oryginalny sposób, ponieważ role troszkę się tutaj pozmieniały.

W pół drogi do grobu to niezwykła, błyskotliwa i wciągająca powieść, przedstawiająca całkiem inny świat niż ten, który znamy. Historia zaskakuje na każdym kroku, często nie można uwierzyć w to, co przed chwilą się przeczytało i non stop chce się więcej i więcej. Autorka nie daje czytelnikom nawet chwili wytchnienia. Książkę będę wspominać z ogromnym uśmiechem na twarzy, a tymczasem czas zacząć szukać II tomu - Jedną nogą w grobie. Mogę tylko się domyślać, że Cat jest w niezłych tarapatach. Polecam!

Ulubiony cytat z książki:
 „- Chcę, żebyś mi coś obiecała. Obiecaj mi, że nie zaczniesz znów uciekać. - Uciekać? – Dlaczego miałabym to zrobić? Nie spałam ostatnio zbyt dużo i zdecydowanie nie miałam ochoty na bieganie. Wtedy do mnie dotarło, co miał na myśli. Po dotarciu do domu zaczęłabym wypierać się związku z nim, wiedziałam o tym. On musiał również zdawać sobie z tego sprawę. Teraz jednak jedyna twarz jaką miałam przed oczami była jego. - Nie, jestem zbyt zmęczona by biec, a ty jesteś za szybki. Tylko byś mnie złapał. - Właśnie, słonko. – Jego głos był miękki, lecz wibrujący. – Ucieknij ode mnie, a będę cię gonił. I znajdę cię.”
Moja ocena 5+/6, 9,5/10
Trailer: