Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakupy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakupy. Pokaż wszystkie posty

27 marca 2012

Salon Wiosna 2012

Miesiąc temu byłam na targach kosmetycznych Salon Wiosna 2012. Trochę się rozczarowałam, bo w porównaniu z poprzednimi latami było mało wystawców. Nadal ćwiczę silną wolę ;) więc starałam się nic nie kupić (co mi oczywiście nie wyszło). Wzięłam kremowy olejek i peeling z serii Ulga Ziaji, bo nie mogłam wcześniej znaleźć tej serii w sklepach. Na stoisku Peggy Sage w oko wpadł mi wkład rozświetlacza w odcieniu Mirabelle za zawrotną kwotę 16zł :D jest beżowo złoty i daje bardzo błyszczący efekt - połysk jest jednolity, mokry.

Na stoisku The Secret Soap Store wzięłam trzy próbki mydełek (arganowe, zielona herbata, żurawina). Mam nadzieję, że się sprawdzą, bo te, które wąchałam na stoisku bardzo mi się podobały, poza tym były niedrogie - ok. 11zł za duuuuużą kostkę.


Mirabelle Peggy Sage

5 lutego 2012

Niedzielne grzechy, czyli kawa z M.

Każda kawa z M. kończy się nieplanowanymi zakupami. Zawsze. Wiem, że to czytasz przebrzydła kusicielko i mam nadzieję, że się wstydzisz ;)


Złote Tarasy w niedzielny poranek są niezwykle puste. Rzadko bywam w tym centrum handlowym, a jeśli się tam pojawiam to niestety najczęściej w środku tygodnia w godzinach popołudniowych. Nie wiem czy brak ludzi spowodowany był weekendem czy mrozem, ale w każdym razie było cudownie, cicho i spokojnie. Po zaliczeniu kawiarni udałyśmy się jak zwykle do Super Pharmy, w której poległam. Poszłam tylko po dezodorant, a wyszłam z... dezodorantem, podkładem i kremem do rąk (poleconym oczywiście przez M.!). Ale, ale! Dzisiaj skończył mi się podkład i krem do rąk, natomiast dezodorant, którego używam nie całkiem mi pasuje, no i wkrótce też się skończy. No i wszystko było w promocji, także nie ma tego złego... Następny punkt to Body Shop, w którym wysmarowałyśmy się masłem czekoladowym z nowej kolekcji, zagarnęłam jego próbkę, obejrzałyśmy po raz setny cały asortyment i poleciałyśmy do Douglasa. A tam nowe wiosenne kolekcje, douglasowe lakiery Absolute Nails (piękna ciemna jagoda!) i... miniatury podkładu Even Better Clinique w odcieniu 5. 15ml za 29zł. Wstyd nie wziąć. Uległyśmy obie. Do zakupu dostałam próbkę perfum Escady Sexy Graffiti - marka przywróciła 3 stare zapachy w nowych, limitowanych opakowaniach.
Na szczęście na tym się skończyło, bo musiałyśmy już iść. Ufff ;)

18 czerwca 2011

Majowo-czerwcowy haul

Mam wrażenie, że w maju i czerwcu nie ma połowy blogerek - sesja, praca i wakacje są mocno zauważalne ;) w moim przypadku to głównie praca i wieczorne wyjścia; w przyszłym tygodniu kończę kurs hiszpańskiego i powinnam mieć trochę więcej czasu.
O ile w maju pod względem zużyć było po prostu dobrze, to w czerwcu jest rewelacyjnie. Minęła dopiero połowa miesiąca, a ja już pozbyłam się kilkunastu butelek, słoiczków i tubek! Niestety, a może i stety (w końcu jestem kosmetykoholiczką z prawdziwego zdarzenia) przybyło mi mnóstwo kosmetyków. Mnóstwo. Trochę przesadziłam, same spójrzcie... Najpierw pielęgnacja...


Drogeria Hebe to zło! No, ale jak mogłam nie dobić do 40zł... bon na 10zł piechotą nie chodzi ;) Warszawianki polecam Farmonę Fresh & Beauty - mam sól i olejek do kąpieli o zapachu limonki i zielonej herbaty - przepiękny zapach! Akurat żadnej innej soli już nie mam, a płyn do kąpieli Bingo wcale nie jest bingo, jest beznadziejny. Płyn do higieny intymnej też mi się skończył, postanowiłam wziąć Białego Jelenia. Żelu peelingujący Oriflame zużyłam już połowę, żel mandarynkowy Kamill (jeeeeezu, co za zapach) także nie będzie długo stał w łazience ;) kto by się oparł żelowi Klorane, który nazywa się 'Deszczowy ogród' i pachnie świeżością i zielenią? Ja na pewno nie, dlatego Klorane dołącza do wystawki żeli na wannie. Do szamponu Alterra dokupiłam maskę z granatem i aloesem (swoją droga ten nabłyszczający szampon, który mi tak nie pasował sprawuje się lepiej, więc za obciążanie włosów powinnam chyba winić odżywkę). Peeling do stóp Pat&Rub z olejkiem zaczął mnie wkurzać - ostatnio nie mogłam go w ogóle zmyć ze stóp, strasznie się mazał, dlatego w Yves Rocher wzięłam peeling lawendowy, który ma rewelacyjne opinie. A szampon bez detergentów Node Bioderma czeka na kolejne uczulenie na zwykłe szampony.



Z kolorówki (oprócz lakierów) przybyło mi niewiele. Rozświetlający podkład Artdeco - Rimmel mi się kończy i jest trochę za tłusty do mojej skóry, szminka nr 103 Maybelline w odcieniu jasnego różu (daje fajny mokry połysk) i mój ukochany błyszczyk w odcieniu Nude Pearl, balsam do ust Alterra, bo zużyłam już połowę Smackersa, olejek z drzewa herbacianego na niedoskonałości (rzeczywiście przyśpiesza gojenie krostek). No i oczywiście kilka drobiazgów z MACa :) kredka do brwi, tusz Haute & Naughty, który bardzo chciałam wypróbować i który zbiera naprawdę bardzo dobre oceny oraz cień Soba - beżo-brąz z delikatnym połyskiem, trochę ciemniejszy od skóry, wygląda bardzo naturalnie.
Lakiery to głównie OPI i Eveline.Ilość przemilczę ;)


Oprócz zakupów wygrałam również w dwóch rozdaniach :) u Kropeczki33 trafił mi się piękny różowy błyszczyk (idealny kolor dla mnie), a jako gratis dostałam lakier Golden Rose w najmodniejszym pomarańczowym kolorze. Wygląda przepięknie na paznokciach!
Od Alekowej dostałam aż dwa produkty mojej ukochanej marki Bioderma, trzy produkty Avonu oraz próbki minerałów Blusche i kilka próbek kremów i maseczek.
Dziękuję Wam dziewczyny :* sprawiłyście mi ogromną przyjemność :)

Do dnia dzisiejszego nie dostałam adresu jednej z osób, które wygrały w moim urodzinowym giveawayu. Postanowiłam rozlosować jeszcze raz zestaw Essence do paznokci. Trafia on do KiziMizi, gratuluję :) wysyłam Ci maila i czekam na Twój adres :)

Mam również do oddania kupon na 30zł do sklepu www.dash44.pl - jeśli któraś z was ma zamiar coś z niego zamówić w najbliższym czasie to proszę o mail na polishmakeupbag@o2.pl - kupon jest ważny do 12 lipca.

6 lutego 2011

Nowe zakupy: Inglot i Kobo

Nie jestem fanką Inglota, ale gdy dowiedziałam się, że można kupić puste paletki to musiałam wpaść na moment do sklepu ;) Inglot poszedł w końcu po rozum do głowy i sprzedaje same paletki bez konieczności kupowania wkładów. No cóż, wkłady też kupiłam, sama nie wiem po co, bo mam masę cieni, ale tak mi przypadły do gustu, że maluję się nimi codziennie od tygodnia.




Paleta jest bardzo fajna, w górnej i dolnej części są magnesy, mam jedno 'ale' - bardzo ciężko wyjąć je z paletki; powinni zrobić takie wgłębienia jak w paletach MACa.
Paleta na 10 cieni kosztuje 18zł, wkład cienia 10zł, czyli bardzo przyzwoite ceny.

Wzięłam perłowe cienie o numerach: 402, 419, 409. Świetnie się nimi cieniuje, bardzo dobrze się ze sobą łączą - z łatwością jeden kolor przechodzi w drugi.

402, 419, 409




Wcześniej miałam jeszcze dwa cienie z Inglota - rzadko ich używam, przełożyłam je teraz do dużej palety, mam nadzieję, że teraz będę je częściej wykorzystywać. 610 to perłowy róż z odrobiną beżu, a 358 to matowy szarawy fiolet.

610, 358

Cienie Kobo kupiłam przypadkiem, wszyscy się nimi zachwycają, więc z ciekawości wzięłam dwa - błyszczący (Fashion) i matowy (Mono). Są bardzo napigmentowane i dobrze się trzymają. Błyszczące cienie maja przedziwną formułę - w dotyku wydaje się, że są wilgotne.
Zielony to 214 Green Forest, brąz 116 Dark Chocolate.
Wkład kosztuje 13,99zł, można dokupić paletkę na cztery cienie.


214, 116

A tak prezentują się wszystkie razem :)


22 listopada 2010

Zwariowałam, czyli znowu Lush

Oficjalnie ogłaszam, że jestem lushomaniaczką. Kolejne zamówienie w toku, a przecież dopiero odebrałam dużą paczkę!
Wielkie podziękowania dla Izy za zorganizowanie zamówienia i plotki kosmetyczne przy świątecznej kawie w Coffee Heaven - mam wrażenie, że wszyscy się na nas patrzyli jak na wariatki, gdy rozpakowywałyśmy, wąchałyśmy i testowałyśmy kosmetyki ;)

Zamówiłam głównie kosmetyki z kolekcji świątecznej, dwa produkty, które mi się skończyły i mydło waniliowe, które baaaardzo podobało mi się w sklepie, a teraz trochę jakby mniej...


Kostka do kąpieli Christmas Eve - kwiatowa kostka, która pomoże nam się zrelaksować
Kostka do kąpieli Bearded Lady - brodata pani, nic dodać, nic ująć ;)


Kostka do kąpieli Gingerbread House- uroczy, mały  piernikowy domek, niestety nie do zjedzenia
Kula do kąpieli Satsumo Santa - mandarynkowy mikołaj dla osób, które nie moga się go doczekać

 
Mask of Magnaminty - cudowna, glinkowa maseczka, którą trzeba mieć
Szampon Seanik - właśnie kończę pierwszą kostkę, bardzo go lubię
Peeling Sugar Plum Fairy - peeling cukrowy z kolekcji świątecznej


Mydło Angel's Delight - owocowe, kolorowe mydło o zapachu porzeczki
Mydło Snow Globe - bardzo orzeźwiające, cytrynowe mydełko
Mydło Vanilla in the Mist - słodka, ciepła i otulająca wanilia

26 września 2010

Haul cz. 1 - Lush

Wyjęłam wczoraj wszystkie kosmetyki, które mi przybyły w ciągu ostatnich tygodni. Jestem przerażona. Naprawdę muszę się ograniczyć z zakupami, bo już powoli nie mam gdzie tego wszystkiego trzymać. Kupiłam sobie takie fajne przegródki na kolorówkę i postanowiłam, że wszystko co mam musi się w nich zmieścić - jeśli się nie mieści to coś muszę wyrzucic/oddać/sprzedać.

Na pierwszy ogień idą kosmetyki z Lusha - odebrałam w piątek ostatnie zamówienie i mam już komplet :) miałam dziś pokazać nowe lakiery, ale oczywiście nie sfotografowałam wszystkich.


Trzy środkowe masełka do masażu kupiłam na Allegro, resztę zamówiłam na zbiorowych wizażowych zamówieniach.

Od góry: puszka na masła do ciała (Boddy Butters); kostka Buffy do złuszczania naskórka, kostka The Soft Touch polecana głownie do rąk, ale można sotsować ją na całe ciało; i oczywiście mój ukochany Angels on Bare Skin :)
Środkowy rząd: masełka do masażu (Massage Bars): Shimmy Shimmy, Soft Coeur, Each Peach, produkt do zmywania makijażu Ultra Bland
na dole pół Fresh Farmacy do oczyszczania twarzy

8 września 2010

Nowa paczuszka z Lusha!!!


Mam na imię Magda i jestem lushomaniaczką ;) moje małe zamówienie z Lusha zawiera: dwa szampony w kostce oraz dwa mydła. Niedługo powinny przyjść kolejne kosmetyki - tym razem głównie do twarzy i ciała, już się nie mogę doczekać! Miałam zamówić jeszcze dwa szampony, ale się powstrzymałam, bo nie dość, że mam mega wydajne kostki z Lusha, to jeszcze po kątach chowa się masa normalnych szamponów ;)
Pokażę fotki z krókimi opisami, na recenzję przyjdzie niedługo czas :)


Szampony: żółty to Godiva z odżywką - te duże kawałki w kostce to właśnie odżywka; zużyłam już mniej więcje pół poprzedniej Godive i jestem z niej średnio zadowolona. Mimo odzywki ciężko mi rozczesać włosy - co dziwne nie mam tego problemu po innych szamponach w kostce bez odżywki. Myślicie 'po co w takim razie ci Godiva' ? Dla zapachu - jaśmin, jaśmin, jaśmin. Przypomina mi wakacje w Tunezji, gdzie na każdym rogu stali chłopcy sprzedający jasminowe bukieciki. Szampon będzie leżał w szufladzie z bielizną ;)
Zielona kostka to Karma Komba, która ma działanie aromaterapeutyczne i łagodzące skórę głowy. Zawiera olejek pomarańczowy, sosnowy, paczuli, które koi skórę głowy i zwalcza mikroby, które sa odpowiedzialne za powstawanie łupieżu. Natomiast olejek lavendin (Lavendin to połączenie dwóch odmian lawendy, daje więcej kwiatów i jest łatwiejsza w uprawie - wycisza i relaksuje.

Polecam kupować dwa szampony na raz - dzięki temu dostajemy za dawmo opakowanie na szampon (opakowanie kosztuje 2,50 funta).



Summer Pudding to limitowane mydło z oferty letniej, dostępne już chyba w niewielu sklepach. Kremowe mydło zawiera kawałki migdałów o działąniu peelingującym i wiśnie, które sprawiają, że wygląda jak deser.
Drugie mydło to Honey I washed the kids - rewelacyjna nazwa ;) miałam kulę do kąpieli (a raczej królika) o zapachu teog mydła i od razu wiedziałam, że muszę mieć to mydło. Podczas mojej pierwszej wizyty w Lushu ekspedeintka bardzo chciała mi pokazać to mydło - to podobno ich bestseller, ale nie byłam zainteresowana, bo nie lubię zapachu miodu. Co za pomyłka! Pachnie toffi, jest cudowne.

Lush nie przestaje mnie zaskakiwać. Nie wiem, czy zmienili opakowania czy po prostu miałam kosmetyki zapakowane w coś innego a może po prostu nie zwróciłam uwagi, ale opakowanie, w którym miałam szampony mnie rozbawiło. No może nie opakowanie, a raczej tekst na nim. Is there life after Lush? ;)
Lush sugeruje, żeby nie wyrzucać torebek, w które były zapakowane kosmetyki, tylko włożyć je do szuflady ze skarpetkami - dzięki temu nasze stopy będą ładnie pachnieć ;)



Macie coś z Lusha? Jesteście zachwycone? Zawiedzione? Dajcie znać, co warto kupić, bo wiem, że to nie moje ostatnie zakupy u nich ;)

Podlinkowałam wszystkie kosmetyki do strony Lusha, łatwiej będzie Wam przeczytać dokłądne opisy, składy i ceny.

18 sierpnia 2010

MAC In The Groove - ostatnia szansa


Kolekcja MAC In The Groove dostępna będzie w sklepach do końca sierpnia. Zrobiłam zdjęcia kosmetyków, które mam. Może coś jeszcze wpadnie Wam w oko - jeśli tak, śpieszcie się, bo zostało niewiele czasu.


Wypiekany róż Hang Loose już opisywałam tutaj, a cienie Soften the Mood pokazywałam tu.

Dzisiaj pokażę cień Style Influencer, który łączy w sobie satynowe srebro, perłowy ciemnoniebieski oraz satynowy fioletoworożowy brąz.
Nowe cienie mineralne są według mnie o wiele fajniejsze niż poprzednie wypiekane cienie - te są bardziej miękkie, nasycone i bez brokatu; wcześniejsze wersje są twarde, sypią się i mają ogromną ilość drobinek. Wypiekane cienie nie sa tak dobre jak zwykłe prasowane cienie, ale bardzo je lubię.


 Ostatnio eksperymentuję z kolorem na ustach - wcześniej stosowałam delikatne róże i beże, teraz od czasu do czasu się przełamię i pomaluję usta mocniej. All Styled Up to ostry, kremowy róż - świetnie wygląda na ustach. To moja druga szminka z MACa w takim odcieniu. Podoba mi się w niej to, że jest dość mocno kryjąca, ale schodzi równomiernie i bardzo ładnie błyszczy.



1 sierpnia 2010

Pełna szafa Essence = zakupy ;)

Essence to marka dostępna głównie a Drogeriach Natura. Gdzie bym nie znalazła szafy Essence to niestety zazwyczaj była praktycznie pusta - dziewczyny chyba uwielbiają te kosmetyki ;) jakie było dziś moje zdziwienie, gdy weszłam do Douglasa po przepiękny lakier Revlon Grey Suede (którego oczywiście nie było) i nagle moim oczom ukazały się 2 (słownie: dwa!!!) standy Essence. Chyba są tam od wczoraj, bo prawie wszystko było w dużej ilości egzemplarzy! Bardzo podobały mi się lakiery Twins i specjalne antybakteryjne do paznokci u stóp - niestety wczoraj zrobiła ogromy błąd i policzyłam ile mam mniej więcej lakierów. Wcale nie 50 tak jak myślałam dotychczas. Zbliżam się ogromnymi krokami do 70...


Z Essence kupiłam zachwalany wygładzający dysk do stóp, zestaw stempelków do zdobienia paznokci oraz dodatkową płytkę ze wzorkami (z modną w tym sezonie kotwicą;) ) Ciekawe czy coś mi wyjdzie z tych stempelków - ciągle gdzieś się na nie natykam na blogach, aż pozazdrościłam dziewczynom ;)

Essence należy do tanich marek - zestaw do stempelków 13,99zł, dysk 7,99zł, dodatkowa płytka z 9 wzorkami 6,99zł.

11 lipca 2010

Nowa kolorówka i minimalizacja pielęgnacji

Ostatnio trochę zaszalałam i przybyło sporo kolorówki - oczywiście przede wszystkim są to lakiery do paznokci. Na szczęście wszystko w bardzo okazyjnej cenie ;) od pewnego czasu maluję się głównie szminkami - gdyby ktoś mi o tym powiedział kilka lat temu to pewnie bym go wyśmiała - zawsze uwielbiałam błyszczyki i stawiałam je na pierwszym miejscu, a teraz mam chyba więcej szminek niż błyszczyków.


Lakiery: dwa lakiery od Ninki :) Bell Fashion Colour 302 i Astor Quick'n Go nr 346, Bell Glame Wear nr 411 (niebieski) i 435 (fioletowy), China Glaze Pool Party, Catrice From Dusk to Dawn, OPI Text me - Text you, Revlon Minted, YSL - lakiery z dwóch jesiennych zestawów Belle de Jour i Rive Gauche, mini lakiery Celia Summer Fiesta nr8 (fioletowy) i nr 9 (różowy), miniaturki z kompletu Bright Pair - brakuje różowego: bezbarwny Top Coat, pomarańczowy On the Same Paige i fioletowy A Grape Fit.


Kosmetyki do ust: szminka Dior Rouge Dior nr 264 Mitzah Lilac, Szminka Chanel Rouge Coco odcień 20 Rose Comete, , szminka Celia nr 501, dwie szminki z MACa - różowa Speed Dial i fioletowa Up The Amp oraz błyszczyk Make Up For Ever nr 28.

Minimalizacja pielęgnacji - czyli po przejrzeniu mojej kosmetyczki okazuje się, że mam otwarte np. kilka balsamów, kilka szamponów itp. Nic dziwnego, że zużywanie idzie mi tak wolno. Dlatego postanowiłam, że nim otworzę kolejnych kosmetyków, dopóki nie zużyje otwartych.
  • Kremy do twarzy: DDMG Clinique, Hydrationist Estee Lauder, matująco-nawilżający krem Clarins oraz Lysalpha Active SVR.
  • Wody termalne i mgiełki: mini Avene, mini Iwostin, mgiełka z aloesem z Rossmanna i mgiełka z wit. C Body Shop.
  • Balsamy nawilżające i na cellulit: balsam nawilżająco-ujędrniający Yves Rocher, Cetaphil, mini masło z konopią Body Shop, masło mango Body Shop, balsam antycellulitowy Pat&Rub, serum chłodzące Eveline, serum do biustu Eveline oraz masło w kostce Mange Too z Lusha.
  • Żele pod prysznic: jogurtowy Fa, Savanah z Oriflame, Monoi z Yves Rocher, mandarynkowy Body Shop, Go Fresh z granatem Dove oraz imbirowy Body Shop.
  • Kilka szamponów do włosów, ale one mi nigdy nie zalegają ;)
Jest tego sporo, a w zapasach czekają kolejne cuda...

2 lipca 2010

MACowe szaleństwo


Przestałam wierzyć w to, że moja kosmetyczka może osiągnąć normalne, przeciętne rozmiary. Co miesiąc obiecuję sobie, że chociaż raz trochę oszczędzę i zużyję to co mam. Jak jest w rzeczywistości każdy wie. Zawsze, ale to zawsze jest coś co muszę koniecznie mieć, bo to limitowanka, taka promocja już na pewno się nigdy przenigdy nie powtórzy albo akurat muszę sobie poprawić humor, tudzież nagrodzić za coś ;)

Każda wizyta w MACu kończy się pragnieniem posiadania czegoś nowego - zważywszy, że mam od nich masę produktów to zakrawa na szaleństwo.
Kamil przywiózł mi masę fajnych kosmetyków, a ja wybrałam się oczywiście jeszcze do MACa, żeby obejrzeć nową kolekcję limitowaną In The Groove. Tak jak wcześniej pisałam podobał mi się beżowy róż i niebiesko brązowe cienie. Kupiłam tylko cienie, czyli ZAOSZCZĘDZIŁAM ;) (tak to sobie w każym bądź razie tłumaczę).


Z Londynu przyfrunęły do mnie:
  • pusta paletka na róże
  • 3 wkłady cieni
  • puder mineralny
  • balsam do ust
  • nowy tusz Opulash
  • pędzelek 217

W paletce od razu zamieszkały moje róże: dwa wkłady - Buff i Style, jeden zdepotowany róż - Foolish Me. I to by było na tyle. Niestety podczas depotowania Peachykeen miał miejsce mały wypadek - róż był już mocno zużyty, zostało go trochę na obrzeżach i niestety się pokruszył. Brązowy róż Sweet as Cocoa leży u mamy i na razie nie chcę go depotować; może w przyszłości.
Do zdepotowania został Hipness, ale trochę szkoda mi tego ładnego, zielonego opakowania.


górny rząd: Style, Foolish Me, dolny: Buff

Cienie też są już w paletkach - tylko w jednej zostało puste miejsce, na razie nie mam pomysłu co by dokupić do niej. Dostałam Jest - podobny do Naked Lunch, ale wpadający w róż, brzoskwinię, Naked wpada bardziej w beż; Era - złotawy beżowy brąz oraz Smut - bardzo ciężki do określenia - widzę tam szarawą czerń z fioletem, brązem.

od lewej: Jest, Era, Smut

Puder i tusz wylądowały na razie w zapasach - mam na wykończeniu puder matujący Blot, do torebki wrzucę Shiseido, bo jest dość mocno zużyty, a ten nowy puder wyląduje w kosmetykach, którymi maluję się w domu. Tusz pewnie niedługo wypróbuję :)

Oglądanie kolekcji In The Groove zakończyło się cieniami Soften the Mood. Cienie są bardzo fajne, kremowe, dają wyraźny kolor, a nie mgiełkę koloru. Nie lubię się za bardzo w błękicie i niebieskościach, ale ten od razu wpał mi w oko - no i świetnie w nim wyglądam. Jest chłodny, bardzo jasny, fajnie wygląda wymieszany ze środkowym różowawym cieniem - właściwie różowo-brązowym ze złotymi drobinkami.