Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motywator. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motywator. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 listopada 2015

434. Na każdym liściu

"Na każdym lisciu komunikat..." 

Na każdym liściu komunikat
Ministra Najważniejszych Rzeczy:
"Palenie zniczy nie jest groźne...
Palenie zniczy może leczyć"

W każdym płomyku jeden człowiek
Którego komuś ciągle brak,
Który jeżeli go zapytać
Spokojnie odpowiada tak:

Dokąd tak pędzisz?
Spójrz za siebe
I na zielono drogę znacz
Stań między ludźmi, patrz im w oczy
Uśmiechaj się lub chociaż płacz

I powiedz ludziom niech przychodzą
Na cmentarz w Lesku i Uhercach
Palenie zniczy nie jest groźne
Chroni od ciężkich chorób serca

Chroni od pychy, niepokory
Podarte losy umie zszyć
Niech ludzie chodzą na cmentarze
I niech się tutaj uczą żyć...

Dokąd tak pędzisz?
Zwolnij trochę...
Po drodze coś ważnego zrób
Dokąd tak pędzisz?
Zwolnij trochę
I kochaj albo chociaż lub...

(1.11.2001) 
Artur Andrus 

Wiersz z bloga http://www.arturandrus.art.pl/nakazdymlisciu.html

czwartek, 10 września 2015

426. Skrzydlate słowa

Kolejna tabliczka, malutka, wielkości spodeczka, z hasłem podwędzonym kiedyś Kardamonowej, z jej skarbczyka inspirujących słów.
Wypróbowałam nowe szkliwa i okazało się, że koralowa czerwień wyszła rdzawa. Kolor ładny, tylko nazwa się nie zgadza :)

niedziela, 28 czerwca 2015

środa, 27 maja 2015

394. Dziecięca radość

Sentencja może nie, ale ta dziewczynka wprawia mnie w zachwyt!

piątek, 5 grudnia 2014

375. Tabliczka-ceramiczka

Pozazdrościłam pewnej ceramiczce urzekających wyrobów, ale zamiast kupić (naprawdę piękne!) postanowiłam zrobić sama, pod jej okiem. Szczególnie pociągały mnie tabliczki z różnymi hasłami. Szukałam krótkiego hasła, z małą liczbą znaków i koniecznie po polsku. Nie jest lekko! Po angielsku łatwiej...
Moja pierwsze spotkanie z gliną miało miejsce 11 lat temu. Zapomniałam już ile cierpliwości trzeba, zanim powstanie ostateczny wyrób.
Najpierw ugniatamy glinę jak plastelinę, żeby usunąć z niej maleńkie banieczki powietrza (inaczej popęka w piecu). Wałkujemy jak ciasto na pierogi. Znaleziony na dworze liść przykładamy starannie i wałkujemy jeszcze raz. Po zdjęciu liścia mamy elegancki odcisk. Patyczkiem piszemy hasło, grubszym patyczkiem robimy dziurki do powieszenia, wycinamy nożykiem taki kształt, jaki ma mieć nasza tabliczka i palcami wygładzamy brzegi. Odkładamy do suszenia.
Schnie około tygodnia (jeśli nie wyschnie dostatecznie popęka podczas wypału). Wyschnięte można jeszcze oszlifować leciutko (u mnie nie miało to miejsca). Po tym czasie instruktorka wypala wyroby w piecu ceramicznym. W piekarniku nie da się osiągnąć takiej temperatury! Piec nagrzewa się około doby do temperatury 1000 stopni Celsjusza, następnie dwie doby stygnie. Nie jest bezpiecznie zaglądać do gorącego pieca, rzeczy mogą popękać.
Teraz czas na szkliwienie. Udajemy się ponownie do pracowni i dowiadujemy się, że szkliwienie to zabawa dla skłonnych zaakceptować ryzyko: nigdy nie wiadomo, czym się to skończy. Dowiadujemy się też, co to jest szkliwo: to proszek szary lub beżowy i tylko z opisu domyślamy się, jaki kolor ostatecznie wyjdzie. Rozrabiamy ten proszek z wodą, by uzyskać konsystencję gęstej śmietany i pokrywamy nim tabliczkę.
Najpierw papką podobną do pasty do zębów pokrywamy wgłębienia, żyłki i litery. Kiedy wyschnie (po kilku minutach) ścieramy nadmiar proszku do pojemniczka (przyda się jeszcze raz), zostaje tylko w rowkach. Wówczas dwukrotnie pokrywamy całość szkliwem transparentnym, liść zielonym, tło bezbarwnym. Ja, jak widać, nie posłuchałam instrukcji i szkliwienie liścia jest bardzo słabe, tylko jeden raz. Nie uzyskałam spodziewanego koloru, jednak ostateczny efekt, choć odmienny od zamierzonego, bardzo mi się podoba (kiedy już przełknęłam, że nie wyszło jak chciałam) - osiągnęłam delikatne jesienne kolory. I znowu odkładamy do suszenia i znowu za kilka dni pani instruktorka wkłada wszystko do pieca i wypala w temperaturze tym razem 1060 stopni. I kiedy piec ostygnie z ciekawością i ekscytacją odkrywamy, co też wyszło...

wtorek, 14 października 2014

371. Motywator :)

Znalezisko z sieci, w sam raz na dobry początek dnia...
...ze specjalną dedykacją dla Mistrzyni powstawania z upadku, Kardamonowej.

piątek, 14 lutego 2014

358. To jest mój dzień i nie zawaham się go użyć...


                  

  ♥               ♥ 

♥    ♥  v   ♥  ♥  ♥
W A L E N T Y N K A
  ♥    ♥    ♥ 
  ♥    ♥ 
♥   ♥  

... czego i wam życzę. Zaczęłam wczoraj, od zakupu bukietu żółtoczerwonych pąków tulipanów, które przez noc nabrały żywych barw. Jaki to miły widok tuż po przebudzeniu :) 

niedziela, 9 lutego 2014

357. Słowo (nie tylko) na niedzielę

W jednym z kawiarnianych słoików (#91) znalazło się pytanie: z czego jesteś dumna? Pomyślałam wtedy, że to bardzo intymne pytanie, a jednak odpowiedź się znalazła. Zaimponowała mi Kardamonowa, która napisała (a właściwie to jest to, co zapamiętałam), że z każdego upadku, zawsze, za każdym razem podnosi się i patrzy przeciwieństwu prosto w oczy. Ta sama autorka zamieściła niedawno na blogu zdjęcie bransoletki z hasłem pasującym do tej postawy.
W poprzedni weekend natomiast ktoś mi podpowiedział tytuł książki: Jesteś cudem. Nie wiedziałam o niej nic, zapamiętałam tylko zachwyt w głosie mówiącej. Ten rodzaj książek nazywam motywatorami. W pięćdziesięciu rozdziałach zwanych przez autorkę lekcjami przytacza ona wiele prawdziwych historii. Szczególnie poruszyła mnie wypowiedź czarnoskórej jednonogiej narciarki o tym jak zdobyła srebrny medal paraolimpijski:
"Miałam przewagę w slalomie. Ale podczas drugiego zjazdu wszyscy przewracali się w niebezpiecznym miejscu. Pokonała mnie kobieta, która podniosła się szybciej niż ja. Nauczyłam się, że ludzie upadają, ale zwycięzcy się podnoszą, a złoci medaliści po prostu podnoszą się szybciej".
A dzisiaj cały dzień słucham pięknej polskiej piosenki z przejmującym leitmotivem "I keep walking [...], my heart was stolen".

sobota, 17 listopada 2012

294. Terapeutyczna funkcja sztuki pisania

Artykuł o kobiecym piśmie dołączony do wczorajszego słoika wywarł na mnie głębokie wrażenie. Powyżej wpis w "naszym zeszycie". Farby akrylowe, tusze, żelo- i cienkopisy.

czwartek, 10 maja 2012

222. Piękne czyny pozbawione sensu

Kiedy zastanawiałam się nad listą pięknych czynów pozbawionych sensu, które chciałabym pielęgnować, hołubić i w pamięci zachowywać jako pierwszy przyszedł mi do głowy historyczny już flashmob na antwerpskim dworcu.
W dzisiejszym Dużym Formacie przeczytałam o czymś równie pięknym, całkowicie bezużytecznym i zdecydowanie odlotowym.
Couch i trener biznesu Jacek Jakubowski opowiada o technice burzy marzeń w pracy z bezrobotnymi i podaje przykład:
"Podczas zajęć w małym miasteczku dziewczyna powiedziała: „W tym mieście nic się nie dzieje, jest szaro, ponuro. Ja bym chciała, żeby całe miasto położyło się i marzyło”. Zostało to zapisane. Były też pomysły bardziej realistyczne, zróbmy wycieczkę albo bal. […]
Uparli się na to wspólne marzenie.
Załatwili łóżka z wojska, pozwolenie, żeby to weszło w harmonogram Dni Miasta, zrobili marketing, czyli powiadomili wszystkie babcie, ciocie, znajomych, i przyszedł tłum.
Dziennikarka: Położył się i marzył?
Zostało to dopracowane, zdobyli pieniądze na kilkaset balonów z helem, każdy dostał karteczkę, na której napisał marzenie, i przywiązał ją do balonu. O godz. 12 wszystkie nobliwe osoby położyły się na łóżkach, a młodzież na trawie. Puszczono baloniki, a całe miasto leżało i patrzyło, jak marzenia odlatują do nieba".

piątek, 9 marca 2012

216. Ulżę sobie po Dniu Kobiet

Czuję niesmak po wczorajszym dniu, kiedy przez kilka godzin w pracy znajdowałam się pomiędzy kobietą domagającą się bodaj złamanego tulipana od mężczyzn w pracy, a mężczyzną zaciekle broniącym swojego prawa do nieuznawania tego święta (jak i innych zresztą). Zbyt blisko mnie latały te pociski, powiedziałabym, że gwizdały mi koło ucha. Jednocześnie w różnych miejscach internetowych i prasie przeczytałam kilka wypowiedzi, które wspólnie ułożyły mi się w pewien kolaż, wyrażający moje podejście.
(Uwaga dużo cytatów)
Kardamonowa:
Rozśmiesza mnie krytykowanie tego święta. [...]
Trzeba [...] świętować, a nie okazję do świętowania marnować.
Uwielbiam Twoje pozytywne wierszyki!
Mrouh (w tym samym miejscu):
Jestem jak najdalsza od narzekania na ten dzień - jeśli któryś z panów ma taką chęć, by złożyć życzenia, to miło. Nie gniewam się i nie przeszkadza mi, jeśli tego nie zrobi [...] Jak z każdym świętem - jest miłe, jeśli traktowane szczerze i serdecznie.
Profesor Józef Majewski z UG, redaktor “Więzi”, w rozmowie z dziennikarką w dzisiejszym “Dzienniku Bałtyckim”:
Kobiety stanowią połowę całej populacji Ziemi i wykonują trzy czwarte ogółu ludzkiej pracy, za co otrzymują jedną dziesiątą całego przyznawanego na świecie wynagrodzenia.
Urtica na kolażu prezentowanym w kawiarence kolażowej.
1% Amerykanów wierzy, że Bóg jest kobietą.
Mignona:
Zrobiły sobie Panie dzisiaj jakiś prezent?
Kupiły sobie Panie tulipany, czy jakie tam kwiaty lubicie?
A może perfumy, stanik, książkę, durnostojkę na regał?
Dlaczego nie?
Wg mnie, nie ma co liczyć na innych, a potem odczuwać frustrację. Po co.
Zróbcie sobie święto, kochane. Każda z nas zasługuje na wszystko, co dobre i jeśli same o siebie nie zadbamy, to.
Wyślijcie miły sms fajnym dziewczynom, kupcie ciasto. Umówcie się z kumpelą na film, albo kawę, co?
To jest nasz dzień i nie dajmy go sobie odebrać
.

Powtórzę jeszcze raz, bo ten głos chciałabym słyszeć naprawdę głośno i wyraźnie:
To jest nasz dzień i nie dajmy go sobie odebrać.

A ja? Oprócz tego, że byłam chora na wredną odmianę kataru, co dość mnie wycinało z rzeczywistości, odebrałam dwa miłe (nie zawracam sobie głowy myśleniem, że banalne) wierszyki via współczesne media od miłych mojemu sercu mężczyzn, z którymi znam się od urodzenia: "Ile kwiatów się zmieści w wannie, tyle życzeń ślę Joannie" oraz "W dniu tak uroczystym pocałunki i uściski" (i nie zawracam sobie głowy myśleniem, że ten sam sms wysłał do wszystkich kobiet ze swojej komórki. Komu to się przyda? tak myśleć?)
Ponadto po pracy poszłam na pracową imprezę (z innej okazji), gdzie było mi bardzo miło napić się ukraińskiej wódki z percem (pieprzem), co, miałam nadzieję, pomoże na zaziębienie. Nie pomogło, ale też nie zaszkodziło. Pośmiałam się, pogadałam, następnie taksówką (od tego są) wróciłam do domu, gdzie na wycieraczce czekały na mnie dwa tulipany. Otóż pewnemu młodemu człowiekowi chciało się przyjechać (nie zawracam sobie głowy myśleniem, że miał po drodze), spacyfikować nieufne sąsiadki swoim wdziękiem osobistym, że wpuściły go przez domofon i poniekąd złożyć kwiaty u mych stóp.
One to są na zdjęciu wykonanym komórką i w dającym cienie oświetleniu, który to efekt spodobał mi się nad wyraz.

I jeszcze raz:
Dziewczyny! Bądźmy dla siebie dobre!
na wiosnę i w innych porach roku ...

wtorek, 14 lutego 2012

213. Iron lady

Byłam dziś na "Żelaznej Damie". Jak na dzień Walentynek sala z filmem biograficzno-politycznym wydawała się być dziwnie zapełniona. Być może wszyscy ci ludzie skorzystali, tak jak i ja, z taniego wtorku, kiedy to bilety są po 16 zł :)
Film ciekawy, Meryl Streep znakomita. Utkwił mi w pamięci wywód głównej bohaterki, która zapytana przez lekarza, jak się czuje zżyma się: wszyscy dziś mówią o uczuciach, a istotne są "thoughts and ideas". I dalej przytacza nauki swojego ojca: Uważaj na swoje myśli. Z myśli rodzą się słowa, ze słów czyny. Z czynów pochodzą nawyki, a nawyki tworzą twój charakter, zaś twój charakter to twoje przeznaczenie.
Dodałabym, że uczucia też rodzą się z myśli, a szczególniej z przekonań.