Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura kobieca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura kobieca. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 grudnia 2018

"Powiedz, że zostaniesz" - Corinne Michaels

"Nie przestajesz kogoś kochać tylko dlatego, że już go nie widujesz."

Tłumaczenie: Monika Węgrzynek
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Cykl: Wróć do mnie (tom I)
Rok wydania: 2018
Ilość stron:474
Kraj: Stany Zjednoczone


Jako młoda dziewczyna, Presley straciła miłość swojego życia. Nie było jej łatwo, jednak z pomocą przyjaciół udało jej się zostawić przeszłość za sobą. Zmieniła otoczenie, wyszła za mąż, urodziła bliźniaki. Jej życie toczyło się spokojnym torem, może bez większych wzruszeń, do czasu, gdy nagle, z dnia na dzień straciła prawie wszystko. Zmuszona przez okoliczności, Presley wraz z synami, musi wrócić na rodzinną farmę, z której uciekła 17 lat wcześniej. Wie, że nie będzie lekko, lecz nie spodziewa się, że w jej życie ponownie wkroczy mężczyzna, który złamał jej serce,


“Nie sądzę, że robimy to zbyt szybko. Myślę, że właśnie znajdujemy drogę powrotną do miejsca, w którym zawsze mieliśmy być.”  

"Powiedz, że zostaniesz" to typowa powieść z gatunku romans second - chance. Mamy dojrzałą kobietę po ciężkich przejściach, oraz mężczyznę, który kiedyś ją zostawił i całe życie tego żałował. Kiedyś łączyło ich wyjątkowe uczucie, które, jak się okazuje, nigdy tak naprawdę nie umarło. Zachary zrobi wszystko, by przekonać do siebie Presley. Ona nie chce się poddać uczuciom, ma na uwadze dobro swoich chłopców i nie czuje się gotowa na budowanie nowego związku po tragedii, jaka ją spotkała. 

środa, 18 lipca 2018

"Poświęcenie" - Adriana Locke

"Gdy zostajesz sam, a twój świat rozpada się na kawałki, zaczynasz walczyć."

Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Tłumaczenie:  Klaudia Wyrwińska
Rok wydania: 2018
Ilość stron:445
Kraj: Stany Zjednoczone

"Myślenie o tym, co sadzą o tobie inni, wydaje się głupie, gdy walczysz ze śmiercią. Jedyne, co się liczy, to życie chwilą i bycie szczęśliwym tak bardzo, jak tylko się da."


Crew Gentry nie jest dumny ze swojego życia. Od młodzieńczych lat sprawiał kłopoty, i chociaż uciekł z drogi przestępstwa oddając się całkowicie treningom zapaśniczym, po drodze popełnił wiele błędów. Kiedyś miał kochającą dziewczynę, szansę na wielką karierę, wspierającego go brata. Po miłości pozostało wspomnienie, kariera została złamana przez kontuzję a życie brata skończyło się po części z winy Crew. Młody mężczyzna wiedzie puste życie wypełnione pracą w dokach, popijawami z przyjacielem i sporadycznymi bójkami. Po śmierci brata próbuje wspierać osamotnioną rodzinę brata, jednak młoda wdowa nie chce mieć z nim nic wspólnego. Dopiero nadciągająca tragedia zmusi ją do przyjęcia pomocy od mężczyzny, którego kiedyś kochała. Który dał jej szczęście i rozpacz.Przez którego straciła ukochanego męża.

Julia Gentry radzi sobie naprawdę  kiepsko. Po śmierci męża zmienia mieszkanie na tańsze, pracuje na dwóch etatach, oszczędza na czym się da, wciąż ma zaległe rachunki. Czuje się zrozpaczona, zmęczona i sfrustrowana. Nie może się jednak załamać, nie może się poddać. Jej córeczka straciła już tak wiele, że Julia nie chce jej przysparzać dodatkowych zmartwień. Nie chce również mieć nic wspólnego z wujkiem Ever. Co prawda dziewczynka bardzo go kocha i zawsze jest przeszczęśliwa, gdy Crew je odwiedza, jednak Julia nie potrafi mu wybaczyć, nie potrafi mu znowu zaufać.

Everleigh Gentry ma pięć lat, kochającą, choć zmęczoną mamę, wujka, za którym szaleje i tatusia, który mieszka w niebie. To bystra, ciepła i mądra dziewczynka, która pomimo młodego wieku sporo już wycierpiała. A los szykuje dla niej i jej bliskich następną dawkę cierpienia.

"Oddałbym wszystko, żeby cofnąć czas i wszystko zrobić inaczej, żeby wiedzieć wtedy to, co wiem teraz. Że ludzie są ważniejsi od rzeczy. Że czasami nudne rzeczy są najlepsze. Że nic, nic nie jest lepsze od dzielenia się z kimś swoim życiem."

wtorek, 12 grudnia 2017

"Arsen" - Mia Asher

"Kilku rzeczy jestem w życiu pewien...że umrę, że muszę ciężko pracować na życie, bawić się dobrze, by je docenić, i kochać najmocniej, by prawdziwie żyć."

Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Rok wyd: 2017
Tłumaczenie: Iga Wiśniewska
Stron: 450
Kraj: Stany Zjednoczone
 Cathy i Ben są małżeństwem od sześciu lat, a parą od jedenastu. Połączyła ich czysta, szczera i pełna pożądania miłość, która wydawała się czymś oczywistym, czymś na wieki. Z czasem jednak na ich wspólnym życiu pojawiły się rysy. Trzykrotne poronienie sprawiło, iż Cathy nie czuje się już prawdziwą kobietą. Zżera ją rozgoryczenie, czuje się niespełniona a przede wszystkim, pomimo ogromnych starań męża, nie jest w stanie czerpać z niego pociechę. Nie potrafi mu wyjaśnić swoich uczuć, głębi swojego dramatu i rozpaczy. Gdy w jej życiu pojawia się kilka lat młodszy Arsen, Cathy jest na tym etapie swojego życia, kiedy zastanawia się nad celowością ciągnięcia swojego małżeństwa. Przystojny, seksowny pożeracz damskich serc szybko zwraca na siebie uwagę kobiety, która jednak mimo wszystkich jego starań próbuje oprzeć się pokusie zdrady. Pomaga jej w tym wiadomość o następnej ciąży. Budzi się nadzieja i strach. Niestety, macierzyństwo nie jest jej pisane. Co się stanie z tą pełną oczekiwań kobietą, kiedy straci następne dziecko? Czy małżeństwo Cathy i Bena przetrwa? Czy miłość Bena wystarczy, by ukoić ból żony? I jaką rolę odegra tu Arsen?

Takie historie zupełnie nie są w moim typie. Nie przepadam za romansami, a literatura erotyczna to coś, od czego staram się trzymać z daleka. I nie, nie dlatego, że jestem pruderyjna. Zwyczajnie mnie to nie bawi. Dlaczego więc sięgnęłam po taką książkę?  Ano chciałam się przekonać co teraz czytają młode kobiety, czym się tak zachwycają. A że miałam taką sposobność, to skorzystałam:) I w sumie się cieszę.

czwartek, 28 września 2017

"Córka pszczelarza" - Santa Montefiore

"()...miłość nie jest czymś, co umiera z upływem lat, lecz płonie w nieskończoność niczym wieczne słońce".

Wydawnictwo: Świat Książki
    Rok wyd:2015
Stron:368
Kraj: Wielka Brytania

Opis z LC:
 Dorset, 1932: Grace Hamblin, córka pszczelarza, dorasta w pięknym majątku na wsi. Zna swoje miejsce i przyszłość. Po niespodziewanej śmierci ojca zostaje sama. Nie licząc mężczyzny, którego kocha i który nie jest jej przeznaczony.
Massachusetts, 1973: Trixie Valentine, piękna, impulsywna córka Grace, jest zakochana w charyzmatycznym wokaliście zespołu muzycznego, który ma szansę odnieść wielki sukces. Jasper musi wyjechać do domu w Anglii z powodu tragedii rodzinnej. Obiecuje, że wróci do Trixie, jeśli będzie ona na niego czekać.
Matka i córka szukają utraconej miłości, przytłoczone wspomnieniami, nie zdając sobie sprawy z łączących ich sekretów. Aby odnaleźć to, za czym tęsknią, muszą przezwyciężyć przeszłość i kłamstwa sprzed wielu lat... 

Moja opinia:

Po książki typowo kobiece sięgam niezbyt często, czasami jednak mam ochotę na taką odskocznię.
Mam kilka ulubionych pisarek literatury obyczajowej, sprawdzonych, takich, które z reguły mnie nie zawodzą. Nie należy do nich Pani Montefiore, gdyż to pierwsza jej książka, jaką przeczytałam. I pewnie ostatnia, chociaż nie było tak źle. Podobał mi się plastyczny język, jakim operuje autorka opisując otoczenie. Można spokojnie wyobrazić sobie domek pszczelarza, otaczający go ogród, ule pełne pszczół, wielki, majestatyczny dwór.  Historia snuta jest powoli, ma swój klimat, zwłaszcza ta dotycząca wspomnień Grace, gdzie zostajemy wrzuceni w lata przedwojenne na angielską wieś. 

piątek, 30 grudnia 2016

Wszystkiego po trochu na zakończenie roku:)

W ostatnim tygodniu tego roku udało mi się przeczytać trzy książki, z czego jedna mnie znudziła, jedna doprowadziła do płaczu a trzecia usatysfakcjonowała, tyle, że bez efektu "wow".
Wydawnictwo: Amber
    Rok wyd:2016
Cykl: Fred Abel (tom 1) 
    Stron:416
Kraj: Niemcy

"Smak śmierci" był właśnie tą pozycją, która mnie zadowoliła. Jako, że autor na co dzień ma do czynienia ze śmiercią, jego książka jest wiarygodna i wypełniona detalami. Spójna, ciekawa fabuła i dobra kreacja bohaterów oraz dość wartka akcja sprawiły, że powieść czytało się bardzo dobrze. Zabrakło mi natomiast napięcia. Wydawałoby się, że skoro główny bohater ściga się z czasem, by rozwikłać zagadkę i pomóc przyjacielowi, to czytelnikowi będzie towarzyszyło napięcie i nie będzie się mógł od książki oderwać. Niestety czegoś zabrakło, chociaż książka jest naprawdę dobra a smaczku dodaje fakt, iż oparta jest na prawdziwych wydarzeniach.



Wydawnictwo: W.A.B.
    Rok wyd:2015
    Stron:416
Kraj: Wielka Brytania



"Nocny" przynajmniej do połowy, wynudził mnie dosyć mocno. Główna bohaterka najpierw się potwornie nudzi u boku swojego kochającego ale nudnego męża, później jeździ nocnym pociągiem do pracy w Londynie, by następnie wdać się w romans z żonatym facetem. Dopiero morderstwo popełnione w pociągu i zniknięcie głównej bohaterki ożywia nieco fabułę. Wtedy to do akcji wkracza jej przyjaciółka nieprzyjaciółka, która nie wiadomo dlaczego postanawia odnaleźć zaginioną. Niby cała historia sama w sobie nie jest zła. Pióro autorka też ma lekkie i czyta się ją płynnie. Zabrakło mi w tej powieści ikry, wszystko się dla mnie ciągnęło.



Wydawnictwo: Świat Książki
    Rok wyd:2016
Cykl: Zanim się pojawiłeś (tom 1) 
    Stron:382
Kraj: Wielka Brytania

"Zanim się pojawiłeś" z kolei mnie zaskoczyło. Banalna? Owszem. Przewidywalna? Jak najbardziej. Ale kurczę, wciągnęła mnie na maksa i łaziłam z telefonem jak opętana. Słodko gorzka opowieść o miłości, która nie ma szans na przetrwanie. Jednocześnie sporo w niej humorystycznych momentów, dzięki czemu nie jest dołująca. Język autorki jest prosty, mało wyszukany, jednak świetnie oddaje postaci i ich uczucia. Bardzo ładna, wzruszająca historia. Nie wiem natomiast czy będę czytała część drugą.


I to tyle, jeśli chodzi o przeczytane. W tym roku udało mi się przeczytać 157 książek, z czego jestem bardzo zadowolona, biorąc pod uwagę natłok obowiązków. Udało mi się opisać 97 powieści. Statystyk nie śledzę, więc liczbami Was nie uraczę:)
 Od Mikołaja dostałam dwa grube tomiszcza, niestety Mikołaj nie wiedział, że jest to część trzecia i czwarta. Nigdzie nie mogę znaleźć części pierwszej!
Udało mi się także załapać na biedronkową promocję i zakupiłam dwie książki.

Rok 2016 nie był dla mnie ani gorszy, ani lepszy od poprzedniego i zapowiada się, że następny również nie przyniesie żadnych zmian. Życie powoli turla się do przodu i czasami ogarnia mnie totalne zniechęcenie do wszystkiego. Czyżby depresja? Mam nadzieję, że nie, bo jednak potrafię się cieszyć małymi rzeczami, zwłaszcza tymi dotyczącymi dzieci.

Życzę Wam wszystkiego najlepszego w nadchodzącym roku 2017. Spełnienia dotychczas nie spełnionych marzeń, dotrzymania wszelkich postanowień i obietnic, serdeczności w kontaktach z innymi, wielu dni wypełnionych uśmiechem i radością. Cieszcie się z rzeczy małych, rozglądajcie dookoła, bo wszędzie jest pełno cudów. Kochajcie się i dbajcie o siebie. Do przeczytania za rok:)



poniedziałek, 3 października 2016

"Niebo w kruszonce" - Monika A. Oleksa


Proza Pani Moniki ma w sobie to coś, co pomimo spokojnego tempa i pozornego braku akcji, nie pozwala się od niej oderwać i każe napawać się słowami. Bowiem ta autorka maluje słowami, czaruje językiem i totalnie wycisza. Przynajmniej na mnie tak to działa. Staję się rozluźniona, zamyślona i oczarowana.
"Niebo w kruszonce" to opowieść o trzech kobietach, w różnym wieku, pracujących w osiedlowym sklepie oraz o jednej z ich klientek. Każda z nich ma swoje marzenia. Każda boryka się z problemami dnia codziennego. Opisani tu ludzie są zwyczajnymi, szarymi ludźmi, mogącymi być każdym z nas. Problemy, które porusza autorka również dotykają spraw, z którymi wielu się boryka: samotne rodzicielstwo, przemoc w rodzinie, alkoholizm, emigracja, samotność, poszukiwanie własnego miejsca w świecie, problemy z nastoletnim dzieckiem. A przy tym ukazuje również piękno otaczającego nas świata, drobne przyjemności, jakie można czerpać z życia, ulotne chwile dające siłę do walki o siebie. Pani Oleksa poprzez swoją powieść mówi: zatrzymaj się na chwilę, doceń moment, chwyć marzenie, walcz o siebie i swoich bliskich.

Nasze życie składa się zarówno z momentów złych, jak i dobrych. Ludzie mają jednak tendencję do pamiętania głównie tych złych. Autorka próbuje zwrócić nam uwagę właśnie na te dobre, krótkie chwile, które giną nam w natłoku zdarzeń, których nie doceniamy, nie potrafimy w sobie zatrzymać. Ile z nas irytowało się na swoje dziecko, które swoją paplaniną nie pozwalało się nawet na moment skupić? Ile z nas nie potrafi cieszyć się otaczającymi nas cudami? Nie ma czasu, by przystanąć i cieszyć się zapachem, widokiem czy dźwiękiem? Ile z nas nie potrafi docenić małych gestów, w przychylnych słowach dopatrując się podstępu? Zatracamy się w codzienności, coraz rzadziej pochylając się nad tym, co naprawdę ważne w życiu. Sama się wielokrotnie na tym łapię, choć staram się odnajdywać takie chwile radości, głównie za sprawą syna.

"Niebo w kruszonce" to powieść prosta, życiowa i nieskomplikowana a pomimo to dająca do myślenia. Wycisza, raduje słowami i aż się prosi, by czytać ją pod kocykiem przy kubku ciepłego napoju.Ciepła, mądra opowieść o każdej z nas.

Wydawnictwo:Zysk i S-ka
    Rok wyd:2016
Stron:484
Kraj: Polska
Gra w kolory
Pod hasłem
Czytam powieści obyczajowe 

czwartek, 18 sierpnia 2016

"Sanatorium pod Zegarem" - Liliana Fabisińska

Dwie skrajnie różne kobiety. Jedna młoda, ze staroświeckim imieniem, pracoholiczka, zamknięta w sobie i pruderyjna, o dość skonkretyzowanych poglądach. Początkowo niezbyt przypadła mi do gustu, jednak z czasem zaczęłam lepiej ją rozumieć, co uwolniło spore pokłady sympatii. Nic jednak nie przebije sympatii, jaką poczułam do drugiej bohaterki powieści. Stara kobieta z nowoczesnym imieniem i bardzo młodą duszą. Pełna pozytywnej energii, zapalona botaniczka z niespełnionym marzeniem, które ma szansę się ziścić. Chciałabym być taka w jej wieku. Niesamowicie optymistyczna osoba. Obie kobiety spotykają się w sanatorium, gdzie muszą dzielić pokój. Znajomość ta wpłynie przede wszystkim na młodą Ninę, która diametralnie zmieni sposób patrzenia na starsze osoby. Sporo się będzie działo, będzie smutno, wesoło i strasznie, ale przede wszystkim interesująco i pouczająco. Autorka bowiem postanowiła złamać stereotyp starego człowieka, robiąc z Natalii osobę, która mogłaby zmęczyć niejedną młodą istotę:) Wiele razy  zachowanie Natalii i reakcje Niny na nie, wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Nie jest to powieść przy której można śmieć się w głos, jest zabawna lecz nie śmieszna, jeśli wiecie, co mam na myśli. Bardzo pozytywna pozycja, przy której świetnie się bawiłam, popadałam w chwilę refleksji oraz czułam się naładowana energią. Przy tym sieje w czytelniku nadzieję, że starość niekoniecznie musi być smutna, samotna i pozbawiona wrażeń. Przekonuje także, iż nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń. Przyznam, że byłam niemile zaskoczona, gdy powieść dobiegła końca a ja nie uzyskałam odpowiedzi na kilka pytań. Na szczęście teraz już wiem, że to nie koniec opowieści o ich losach, po którą na pewno sięgnę, przede wszystkim, by znów spotkać niesamowitą Natalię.

Bardzo, bardzo fajna historia obyczajowa z lekkim wątkiem kryminalnym, świetnymi, nieszablonowymi postaciami i wciągającą fabułą. Styl powieści jest lekki, zabawny i płynny. Czytanie było dla mnie czystą przyjemnością.
Wydawnictwo:Filia
    Rok wyd:2016
Stron:440
Kraj: Polska
Pod hasłem

piątek, 10 czerwca 2016

"W niebie na agrafce" - Iwona Grodzka-Górnik

Wydawnictwo:Świat Książki
    Rok wyd:2012
Stron:448
Kraj:Polska
Kiedy poznajemy Zuzannę, ma ona 28 lat i czteroletniego synka, którego wychowuje sama. Jej życie legło w gruzach cztery lata wcześniej, kiedy to ojciec jej dziecka i ukochany mężczyzna, zginął w wypadku samochodowym. Przy życiu trzymała ją tylko ciąża i wielkie wsparcie psychiczne, jakie dawała jej ukochana przyjaciółka a zarazem ciotka - Basia. Zuza jest zwykłą kobietą, starającą sobie jakoś radzić z życiem. Wychowuje synka, pracuje w banku, w wolnych chwilach oddaje się swojej pasji jaką jest malowanie. Nie szuka mężczyzny dla siebie ani ojca dla syna. Nie jest gotowa na nowy związek, gdyż wspomnienie straconej miłości wciąż głęboko w niej siedzi. Jej życie można nazwać poukładanym do czasu, gdy wstępuje w nie nieznajomy mężczyzna przynoszący szokującą informację. Nie dość, że Zuza musi przeboleć śmierć Basi, to dowiaduje się także, iż jej kochany tata nie jest jej prawdziwym ojcem. Wydawałoby się, że dojrzała osoba może zrozumieć pewne niedomówienia ze strony rodziców i próbę chronienia córki, lecz dla Zuzanny ta informacja jest prawdziwym szokiem i przewraca jej życie do góry nogami. Nie dość tego, w jej życiu pojawiają się dwaj mężczyźni. Jeden elegancki, szarmancki, zdawałoby się idealny. Drugi wkurzający, narzucający się i załażący za skórę. I chociaż Zuzanna nie ma czasu na amory, gdyż usilnie stara się odnaleźć prawdziwego ojca, to oboje panowie zagnieżdżają się w jej życiu. Poszukiwania wiodą kobietę aż do Włoch i w między czasie wplątują ją w grubszą aferę kryminalną.

"W niebie na agrafce" to typowo kobieca pozycja obyczajowa z rozwiniętym wątkiem kryminalnym. Jest zabawnie, co bardzo lubię w rodzimych powieściach. Zuzanna nie jeden raz wywołała uśmiech swoim zachowaniem, mam wrażenie, że mogłabym ją naprawdę polubić.Autorce udało się stworzyć zabawną opowieść o poszukiwaniu własnych korzeni, powolnym żegnaniu się z żałobą i otwarciem się na nową miłość. Dialogi są naturalne, kreacja bohaterów może nie dogłębna, jednak wystarczająco wiarygodna. Styl pisarka ma lekki, swobodny, bez udziwnień. Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. choć nie jest to literatura głęboka. Doskonale sprawdziła się jako powieść typowo rozrywkowa, relaksująca i poprawiająca nastrój.

Czytam opasłe tomiska
Czytamy powieści obyczajowe
Pod hasłem

piątek, 15 kwietnia 2016

"Były sobie świnki trzy" - Olga Rudnicka


Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
    Rok wyd:2016
Stron:360
Kraj: Polska
Trzy kobiety, trzy różne charaktery i trzy różne podejścia do życia. Każda z nich teoretycznie ma wszystko: dom, pieniądze, czas dla siebie. Żadna z nich nie jest szczęśliwa. Dlaczego? Jolka ma już dosyć tego, że mąż ciągle ją zdradza. Chociaż sama nie ma zamiaru z nim sypiać i specjalnie o siebie nie dba, nie ma już ochoty udawać idiotki i patrzeć przez palce na jego zachowanie. Kamila ma już dosyć tego, że mąż przestał na nią zwracać uwagę. Kobieta próbuje wszystkiego, lecz mąż wciąż ją ignoruje. Dlatego też Kama nawiązuje romans z instruktorem fitnessu. Marta z kolei chciałaby mieć dziecko, na które nie zgadza się jej mąż. Każda z nich dochodzi do wniosku, że ich życie byłoby o wiele lepsze bez nadzorujących ich mężów. Rozwód nie wchodzi w grę, gdyż nie mają zamiaru rezygnować z życia na wysokiej stopie, a każda z nich podpisała intercyzę.Na jednej z babskich nasiadówek wpadają na genialny pomysł i postanawiają pozbyć się swoich mężów. Nie jest to jednak takie proste.
No i jest jeszcze Sandra, która na studiach była Sondrą i dorabiała sobie obsługując cudzych mężów. Teraz jednak ukrywa swoją urodę i planuje zrobić dużą karierę w firmie prawniczej. Niestety okazuje się, że jej szef korzystał kiedyś z usług Sondry i rozpoznał w swojej pracownicy byłą prostytutkę. Szantażowana kobieta postanawia pozbyć się szefa.

"Były sobie świnki trzy" to zabawnie i lekko napisana komedia kryminalna.  Bohaterki powieści zostały wykreowane na osoby płytkie, myślące tylko o przyjemnościach i kasie. Z czasem czytelnik jednak zmienia co do nich zdanie, gdyż objawiają się ich ukryte zalety.  Autorka mocno przejaskrawiła zarówno postaci, jak i sytuacje, przez co książka jest ciągłą komedią omyłek.

Styl pani Rudnickiej poznałam już wcześniej, także wiedziałam czego się mogę spodziewać. Powieść jest typowo rozrywkowa, przerysowane postaci, zabawne niedomówienia, nieprawdopodobne zbiegi okoliczności. Podczas lektury nie raz zdarzyło się, że rodzina spoglądała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy;) 

Polecam osobom pragnącym się odstresować, zapomnieć na chwilę o kłopotach i nie myśleć o niczym innym oprócz szalonego planu niezadowolonych żon. Lekka, zabawna, przyjemna, chociaż czasami do bólu głupkowata. Fajna.
"Jestem zdecydowanie przeciwna zabijaniu kogokolwiek poza własnym prywatnym mężem. Nie jestem psychopatką."
Grunt to okładka

środa, 6 kwietnia 2016

"Złączeni" - Carol Cassella


Charlotte pracuje w szpitalu na oddziale intensywnej terapii. Trafiają do niej pacjenci w stanie ciężkim, tacy, którzy walczą o życie. Jej zadanie nie jest łatwe. Ma sprawić, by nikt nie umarł. Śmierć pacjenta jest dla niej porażką osobistą a odłączenie kogoś od aparatury podtrzymującej życie sprawia
jej ból. Ta czterdziestoletnia kobieta jest lekarzem z powołania. Takim, pod którego opieką każdy
Tytuł oryginału:Gemini.
Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
Tłumaczenie:Magdalena Moltzan-Małkowska
    Rok wyd:2015
Stron:416
Kraj: Stany Zjednoczone
chciałby się znaleźć w krytycznej sytuacji. Charlotte walczy o swoich pacjentów, często narażając się władzom szpitala swoim zapałem i bezkompromisowością. W życiu osobistym od jakiegoś czasu wiedzie jej się całkiem nieźle, związana jest bowiem z mężczyzną, który wiele dla niej znaczy i z którym wiąże duże nadzieje na przyszłość. W jej życiu wiele się zmienia wraz z nową pacjentką. Pod jej skrzydła trafia ofiara potrącenia przez samochód. Kobieta jest w stanie krytycznym, znajduje się w śpiączce a funkcje jej organizmu nadzorują maszyny. Nikt nie zna jej tożsamości, nie można więc znaleźć nikogo, kto decydowałby o jej leczeniu. Charlotte, w której nieznajoma budzi smutek i ciekawość, postanawia ustalić jej personalia. Nie może się bowiem pogodzić z tym, że o życiu pacjentki będzie decydował kurator. Ktoś, kto nic o niej nie wie, nie zna jej losu ani marzeń.

Reney to dziewczynka, która jako małe dziecko została porzucona przez matkę. Wychowuje ją kochający, lecz nie młody już dziadek, człowiek surowy lecz sprawiedliwy. Dziewczynka nie ma zbyt wiele, jednak czuje się szczęśliwa. Ma kogoś, kto ją kocha, uwielbia wolność i swoje farby. Reney bowiem maluje. Patrząc z boku, rzuca się w oczy jej samotność i izolacja, zamknięcie w hermetycznym otoczeniu i brak szerszych perspektyw. Dziewczynka na razie tego nie odczuwa. Kiedy w jej otoczeniu pojawia się o rok młodszy chłopiec, Reney początkowo nie jest zadowolona, dokucza mu i traktuje dość nieprzyjemnie. Z czasem dzieciaki stają się przyjaciółmi, na czas wakacji są nierozłączni a z czasem rodzi się w nich uczucie. Niestety los sprawia, że ich życie toczy się zupełnie innymi torami. Życie Reney niestety nie jest usłane różami a jej największe marzenie o pełnej, szczęśliwej rodzinie nie chce się spełnić.

niedziela, 3 kwietnia 2016

"Pęknięte odbicie" - Dawn Barker


Tony i Anna to małżeństwo z dwuletnim stażem, które do tej pory bezskutecznie starało się o dziecko. I wreszcie im się udało. Radość młodych ludzi jest ogromna. Ta kochająca się para z wielkim zapałem szykuje wszystko na powitanie Jack'a, wymarzonego, wytęsknionego potomka. Tony przeczytanych poradników, umeblowany pokoik, zaklepany pokój w szpitalu. Poród absolutnie powinien być naturalny. Anna chce być w pełni świadoma podczas tego doniosłego wydarzenia. Chce przejść cała drogę, by w pełni cieszyć się swoim szczęściem. I tu zaczynają się schody, bowiem poród jest ciężki i długi. Anna w końcu ulega namowom położnej oraz męża i przyjmuje znieczulenie. Czuje się przez to gorsza. Ma wrażenie, że nie
Tytuł oryginału:Fractured.
Wydawnictwo:Prószyńska i S-ka
Tłumaczenie: Anna Kłosiewicz
    Rok wyd:2015
Stron:504
Kraj: Australia
spełnia oczekiwań otoczenia. Powinna rodzić naturalnie. Do tego dochodzą problemy z karmieniem. Mały ciągle jest głodny, sutki ją bolą, dziecko płacze a Anna nie ma czasu ani siły, by zrobić cokolwiek w domu. Dochodzi do wniosku, że jest złą matką, złą żoną i nie nadaje się do niczego. Nie tak miało wyglądać jej wymarzone życie. Kobieta nie znajduje w sobie uczuć na które liczyła. Depresja dopada ją mimochodem, niepostrzeżenie niszcząc jej świat.
Tony początkowo próbuje wspierać żonę w pracach domowych, jednak Anna wzbrania się przed pomocą, uważając, że jej zadaniem jest dbanie o dom, skoro mąż spędza cały dzień w pracy. Błędem mężczyzny jest to, iż nie wziął wolnego zaraz po powrocie żony z synkiem do domu. Lecz skoro ona zapewnia, że sobie poradzi, on czuje się rozgrzeszony. Wiele razy w późniejszym czasie będzie żałował tej decyzji. Wiele razy będzie sobie wyrzucał, że nie zauważył co się dzieje. Że nie przywiązywał odpowiedniej wagi do ciągłego zmęczenia Anny, do braku energii, zaniedbania wyglądu, smutku. Anna nie pozwoliła, by bliscy jej pomogli. Nie sądziła, że jest z nią aż tak źle.

Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, kiedy Anna budzi się w szpitalu psychiatrycznym. Nie wie , gdzie jest, dlaczego się tutaj znalazła ani co się stało. Powoli poznajemy z jej punktu widzenia uczucia, jakie nią targają i przypominamy sobie, jak doszło do tego, że Jack'a już nie ma. To bardzo bolesna droga, przez którą autorka przeprowadza czytelnika w sposób perfekcyjny. Jeszcze nigdy nie czytałam tak dobrze napisanej książki, ukazującej psychikę kobiety dotkniętej depresją poporodową. Ogromne brawa dla debiutującej pisarki! Czytanie sprawiało mi ból, wprawiało w złość, smutek i budziło ogromną empatię wobec Anny. Chyba żadna kobieta nie będzie w stanie tego czytać obojętnie. Podobnie rzecz się ma z Tonym, który próbuje pogodzić się z ty, co zrobiła jego żona. Mężczyzna w jednej chwili stracił wszystko, co kochał, wszystko, co chciał mieć. Jego życie staje się koszmarem. Rządzą nim  wyrzuty sumienia, rozpacz po stracie synka i niedowierzanie, iż sprawcą tragedii mogła być jego żona.
Jak to jest, gdy Twoje marzenie zamienia się w koszmar? Jak to jest, gdy wyczekane dziecko nie wzbudza w Tobie miłości? Jak to jest, gdy Twój świat legnie w gruzach?

Niech nie zniechęca nikogo fakt, że już na początku powieści wiadomo, co się wydarzyło. Przebieg zdarzeń nie jest wcale oczywisty a chęć poznania prawdy wiedzie czytelnika przez całą książkę,praktycznie aż do końca. Dramat rozgrywający się na naszych oczach jest przerażający i bardzo, bardzo prawdziwy. To dramat dotykający nie tylko Tony'ego i Annę, lecz także ich rodziców, których sylwetki autorka również nakreśliła.

"Pęknięte odbicie" to niesamowicie dobrze napisana książka. Portrety głównych bohaterów są głęboko nakreśloną analizą psychologiczną, ukazującą w bardzo realistyczny sposób, jak szczęśliwa rodzina w najlepszym dla siebie momencie, rozpada się i dochodzi do dramatycznego końca.
To książka, obok której nie da się przejść obojętnie. Która siedzi w głowie jeszcze długo po zakończeniu lektury. Wzburzająca, wzruszająca i przerażająca jednocześnie, gdyż nikt z nas nie może być pewnym, iż go to ominie. Niezwykle ciekawa, trzymająca w napięciu, napisana z wyczuciem i w świetnym stylu. Mocna. Ważna. Szczerze polecam.

Czytamy powieści obyczajowe
Czytam opasłe tomiska
W 200 książek dookoła świata
Grunt to okładka 

sobota, 12 marca 2016

"Chcę Cię usłyszeć" - Diane Chamberlain

Tytuł oryginału:Breaking the Silence.
Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
Tłumaczenie:Agnieszka Barbara Ciepłowska
    Rok wyd:2016
Stron:456
Kraj: Stany Zjednoczone
Dla Laury Brandon nastał czas smutku. Jej ukochany ojciec, który samotnie ją wychowywał od siódmego roku życia i zaszczepił w niej miłość do astronomii, jest umierający. Tuż przed śmiercią ojciec wymusza na Laurze obietnicę, która nie ma dla niej żadnego sensu. Laura postanawia, że spełni życzenie ojca i odwiedzi w domu opieki kobietę, o której nigdy nie słyszała. Ta decyzja budzi w jej mężu niespodziewany sprzeciw i doprowadza w efekcie do dramatu. Cierpiący na depresję Roy popełnia samobójstwo a świadkiem tego jest pięcioletnia córka Laury, Emma, która pod wpływem tego traumatycznego przeżycia przestaje mówić. Laura zawiesza swoją karierę, całkowicie oddając się córce i staraniom, by wyleczyć ją z mutyzmu. Przez pół roku zapomina o wszystkim. Lecz gdzieś w głębi uwiera ją fakt, że nie spełniła obietnicy danej ojcu. I w końcu wyrusza na spotkanie z Sarah Tolley, by poznać dzięki niej historię, o jakiej jej się nie śniło.

Diane Chamberlain stworzyła naprawdę rewelacyjną powieść. Książka porusza wiele trudnych tematów, z których najważniejszym jest walka z mutyzmem. Ale jest również  życie z człowiekiem pogrążonym w depresji,  choroba Alzheimera, podejście do osób umysłowo chorych.
Kreacja bohaterów przechodzi najśmielsze oczekiwania. Każda z postaci wyjęta jest wprost z życia, ich zachowanie jest wiarygodne i naturalne. Laura jako wdowa, matka, kobieta sukcesu, rozdarta pomiędzy pracą a dzieckiem, obarczona poczuciem winy za śmierć męża, przerażona i zrozpaczona stanem swojej córki i jednocześnie nie mogąca oprzeć się ciekawości co do osoby Sarah. Sarah, staruszka owładnięta przez chorobę, która sprawia, że nie pamięta dnia wczorajszego, natomiast idealnie potrafi odtworzyć zdarzenia sprzed dziesiątek lat. Niezaradna i zagubiona a jednocześnie silna i słodka. Z jej opowieści wyłania się historia smutnego dzieciństwa, pięknej miłości i tragedii łamiącej życie. Dzięki Sarah mamy także możliwość zajrzenia do szpitala psychiatrycznego i poznać innowacyjne metody leczenia z lat pięćdziesiątych.

"Chcę cię usłyszeć" to także opowieść o miłości, rodzicielstwie i poświęceniu. Rozłożona na dwie płaszczyzny czasowe, w doskonały sposób łączy dwie pozornie niemające związku historie, w jedną całość dającą zaskakujące rozwiązanie. Naturalne dialogi, mistrzowski styl i niebanalna fabuła sprawiają, że książka wciąga, wzrusza, intryguje. Niejednokrotnie podczas lektury doznawałam ścisku serca i rosnącą gulę w gardle. Emma, jako pięcioletnia dziewczynka, która w wyniku przeżytego dramatu postanowiła się nie odzywać jest postacią bardzo dobrze skonstruowaną. Widać, że autorka poświęciła sporo czasu tematowi mutyzmu. Nie wyobrażam sobie nawet co musi czuć matka, do której nie chce się odzywać dziecko. Ta bezradność, przykrość i strach, że tak już będzie zawsze. Za serce chwyciła mnie zarówno historia dziejąca się w teraźniejszości, jak i ta, którą poznajemy dzięki Sarah. Obie są słodko - gorzkie, wywołujące zarówno uśmiech, jak i łzy.

"Chcę cię usłyszeć" to znakomicie napisana powieść, w której nie znalazłam żadnej wady. Na pochwałę zasługuje też zarówno tłumaczenie, jak i korekta. Brak jakichkolwiek błędów. Przyjemna czcionka. Przyciągająca okładka. Rozkoszowałam się lekturą od początku do końca i uważam, że to najlepsza książka tej autorki.


Cztery pory roku
Gra w kolory
Czytamy powieści obyczajowe
Czytam opasłe tomiska
ABC czytania

niedziela, 14 lutego 2016

"Zazdrośnice" - Éric-Emmanuel Schmitt

"Powody, żeby umrzeć, są równie tajemnicze jak te, żeby żyć, niejasne, rzadko formułowalne, ukryte w najgłębszych zakamarkach ciała lub w otchłani świadomości. Nasze oczy nie docierają do tych pokładów, nie widzą korzeni ani soków, które utrzymują drzewo w pozycji pionowej, dostrzegają jedynie to, co na powierzchni, pień i gałęzie. Z tej niewidzialnej pracy, która sprawia, że się rodzimy lub odchodzimy na zawsze, ludzki wzrok jest w stanie uchwycić tylko rezultat, nigdy potajemną działalność." (str.137)
Tytuł oryginału:Le Poison d'amour.
Wydawnictwo:Znak Literanova
Tłumaczenie:Łukasz Müller
    Rok wyd:2016
Stron:144
Kraj:Francja
Anouchka, Julia, Raphaëlle, Colombe. Cztery nastolatki. Cztery odmienne charaktery. Cztery osobne historie, a każda, jak to w tym wieku bywa, najważniejsza i najtrudniejsza.
Przyjaźnią się od zawsze, wszystko o sobie wiedzą. Wspierają się, kłócą, wycierają wzajemnie swoje łzy i same sprawiają, że te łzy lecą. Wypełnia je mętlik uczuć, chaos wrażeń, uczucia, nad którymi nie potrafią zapanować, których nie rozumieją. Czasami same siebie nie poznają. Stają się dla samych siebie obce. 
Cztery wierne sobie przyjaciółki zaczynają się od siebie oddalać w momencie, kiedy jedna z nich przyznaje się do uprawiania seksu. Na resztę młodych dziewczyn to wyznanie działa jak płachta na byka. Ich reakcje są różne, dla dorosłego człowieka zdecydowanie nie racjonalne. I w tym problem, że one nie są jeszcze dorosłe, lecz nie są już także dziećmi. Ogarnia je zazdrość o przeżyte wrażenia, strach, że im się to nie uda, zawiść, że tamta była pierwsza i lęk, że by dorównać koleżankom, będą musiały zrobić to samo. Każda radzi sobie inaczej, lecz łączy je jedno: przestają sobie ufać, pojawiają się niedomówienia i brak szczerości. Przyjaźń, która miała być silniejsza niż miłość, przyjaźń aż po grób, rozbija się w drobne kawałki doprowadzając w efekcie do tragedii.

 Éric-Emmanuel Schmitt stworzył opowieść o dorastaniu, kruchej psychice młodego człowieka i emocjach towarzyszących poznawaniu problemów dorosłości. W tle od początku do końca towarzyszy nam Szekspir i jego "Romeo i Julia". Powieść napisana jest w formie pamiętników. Na wyrywki poznajemy myśli i wydarzenia z punktu widzenia poszczególnych bohaterek. Kartki z ich pamiętników oraz wymiany sms-ów są podstawą do poznania zarówno tego, co dziewczyny chciały nam powiedzieć, jak i tego, co próbowały ukryć. Autor lekkim piórem kreśli nam złożoność uczuć młodych ludzi oraz wpływ, jaki dorośli, zupełnie nieświadomie, wywierają na rozwój ich osobowości i spojrzenie na świat. Te młode istoty są z jednej strony naiwne jak dzieci, z drugiej strony cyniczne do tego stopnia, że aż to przeraża. Brak prawidłowych wzorców wśród otaczających je dorosłych sprawia, że nie potrafią nawiązywać zdrowych relacji, zupełnie opacznie pojmując zarówno uczucie miłości, jak i przyjaźni. 

"Zazdrośnice" to lektura o młodzieży lecz moim zdaniem niezupełnie przeznaczona dla młodych ludzi. Powinni ją przeczytać przede wszystkim rodzice dorastających dzieci, by przynajmniej w minimalnym stopniu próbować zrozumieć ich tok rozumowania. Zresztą, szczerze mówiąc,  w trakcie lektury niejednokrotnie przychodziło mi do głowy, że przyjaźń pomiędzy dorosłymi kobietami niewiele się różni od tej młodzieńczej. Kobiety, pomimo przyjaźni, odczuwają zazdrość, próbują rywalizować i bardzo często robią sobie nieprzyjemne niespodzianki. Trudno tu zresztą mówić o prawdziwej przyjaźni, która możliwa jest dopiero w dojrzałym wieku, kiedy dobrze znamy siebie i swoje możliwości. 

"Zazdrośnice" to krótka książeczka niosąca w sobie duży ładunek emocji. Autor, w tej krótkiej formie, przekazuje sporo prawd, nad którymi trzeba się pochylić. Czym naprawdę jest przyjaźń, do czego prowadzi zazdrość i rywalizacja, jaki wpływ mamy na swoje dzieci i jakie wzorce im przekazujemy. Na przykładzie czterech dziewcząt ukazane są trudy dorastania, mętlik uczuć, niepewność, budzenie się seksualności, strach przed dorosłością, ucieczka w świat wymyślony.
Książkę czyta się błyskawicznie, dzięki krótkim rozdziałom, lekkiemu językowi i dynamicznemu stylowi. Bardzo dobra historia opowiedziana w nietypowy sposób, zmuszająca do myślenia i wyciągnięcia wniosków. Polecam.


"Moja najlepsza przyjaciółka to ja, tylko w lepszym wydaniu."(str.14)


Za książkę dziękuję Panu Robertowi z  Agencji Pretty Good.

niedziela, 17 stycznia 2016

"Jeden krok" - Heather Gudenkauf

Tytuł oryginału:One Breath Away.
Wydawnictwo:Filia
    Rok wyd:2015
Stron:448
Kraj:Stany Zjednoczone



"Od życia, śmierci, tragedii zawsze dzieli nas tylko jeden krok, jeden oddech, i czasem nie można nic na to poradzić."




Broken Branch to mała miejscowość gdzieś w Stanach Zjednoczonych, która nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ludzie tu żyją spokojnie, od czasu do czasu ktoś się upije, ktoś komuś przyłoży. Żyją tu zwyczajni ludzie zajmujący się zwyczajnymi sprawami. Do czasu,gdy pewnego dnia na teren szkoły wdarł się uzbrojony mężczyzna. Nikt nie zna jego tożsamości, celu ani powodów, dla jakich terroryzuje całe miasto. Sprawa bowiem dotyczy praktycznie każdego mieszkańca, gdyż każdy z nich ma dziecko albo wnuka uczęszczającego do tej placówki.

 Heather Gudenkauf powierzyła narrację pięciu osobom, dzięki którym mamy szersze spojrzenie na toczący się dramat, jak i również na życie innych mieszkańców. Poznajemy policjantkę, Meg Barrett, która akurat tego dnia nie zawiozła swojej córki do szkoły, ponieważ mała pojechała do swojego ojca. To właśnie Meg stanie się najważniejszą postacią dramatu, chociaż jeszcze o tym nie wie. Teraz stara się zaprowadzić porządek i przynieść ulgę zrozpaczonym rodzicom. Poznajemy również Willa, starszego mężczyznę, który dostał pod opiekę dwoje wnuków. Will, który nie potrafił nawiązać dobrych kontaktów ze swoją córką, ma nadzieję, że dzięki wnukom uda mu się dotrzeć do córki. Niestety teraz jego wnuki znajdują się w szkole.  Augie ma trzynaście lat i przyjazd do dziadka, o którym słyszała od matki same złe rzeczy, był ostatnią rzeczą o jakiej marzyła. Koszmarny wypadek matki sprawił jednak, że dziewczynka nie miała wyboru. Wraz z młodszym bratem, któremu nota bene podoba się u dziadka, czekają na moment powrotu do domu. Teraz Augie siedzi zamknięta w klasie i myśli tylko o tym, że gdzieś tam jest uzbrojony człowiek i jej brat. Dziewczynka zrobi wszystko, by uratować ośmioletniego brata. Holly Baker zmaga się ze straszliwym bólem. Poparzona w wyniku wypadku, za który obwinia się jej córka Augie, Holly czerpie radość z obecności matki, od której kiedyś uciekła.
Evelyn Oliver jest postacią, która najbardziej mnie ujęła w całej opowieści. Ta starsza już kobieta, która od dawna mogłaby siedzieć na emeryturze, urodziła się po to, by uczyć. Dzieci są dla niej wszystkim, i niejeden raz zastanawiała się, czy jej rodzone dzieci nie czują się pokrzywdzone przez jej miłość do pracy. Postawa Evelyn w momencie, gdy do jej klasy wchodzi uzbrojony mężczyzna, wzbudziła we mnie prawdziwy podziw i nadzieję, że u nas również znajdują się tacy nauczyciele. Ludzie, którzy w obronie naszych dzieci zrobiliby wszystko.

"Jeden krok" to powieść poruszająca wiele życiowych wątków. Oto starszy mężczyzna próbuje dojść do tego, dlaczego jego córka, którą kochał i starał się dobrze wychować, wolała uciec z domu, niż żyć z nim. Oto młoda dziewczyna zmaga się z poczuciem winy wobec matki, która w wyniku jej niefrasobliwości została dotkliwie poparzona. Oto młoda kobieta próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, kto z mieszkańców mógłby dopuścić się napadu na szkołę. Oto inna młoda kobieta stara się pogodzić z przeszłością i zrozumieć samą siebie i powody, dla których ciągle uciekała, nie potrafiąc się w nic zaangażować na stałe. Oto starsza kobieta czerpie siłę ze wspomnień o życiu z mężem, którego kocha nad życie i którego chciałaby jeszcze zobaczyć. Poza tym wszystkim w książce są jeszcze inne wydarzenia. Samobójstwo, zdrada i jej efekty, przemoc w rodzinie, miłość.

Książkę czyta się bardzo szybko, gdyż autorka podzieliła swą powieść na krótkie rozdziały a jej styl jest lekki, dzięki czemu przez książkę się płynie. Fabuła nie jest jakoś bardzo skomplikowana, nie chodzi tu o zagadkę kryminalną, lecz bardziej o ludzi, którzy znaleźli się w skrajnej sytuacji. Sam sprawca całego zamieszania jest prawie do końca postacią tajemniczą, podobnie jak powód, dla którego wdarł się do szkoły. Muszę powiedzieć, że jego motywacja mocno mnie rozczarowała, spodziewałam się zupełnie czegoś innego.
Autorka pisze dobrze, zajmująco i równo. Niestety mnie nie ujęła tak, jak powinna. Nie czułam tego napięcia, nie poruszyła mnie. Czytałam ją ze spokojem i zainteresowaniem, jednak nie było momentów wzruszenia. Powiedziałabym, że jest to dobra książka obyczajowa z wątkiem kryminalnym, która wciąga ale nie wzrusza.

Pod hasłem
Czytamy powieści obyczajowe
Grunt to okładka - dziecko
Czytam opasłe tomiska
ABC wyzwania
W 200 książek dookoła świata 

piątek, 26 czerwca 2015

"Pierwsza na liście" - Magdalena Witkiewicz

"Nie bójcie się marzyć. Marzenia się spełniają. Wystarczy tylko zrobić pierwszy, najtrudniejszy krok. Potem być może trudny drugi i trzeci. Potem napotkacie ścianę. Ale skąd wiecie, że nie wystarczy jej popchnąć, by runęła, i skąd wiecie, że tuż za nią nie spełni się Wasze marzenie?"
Wydawnictwo: Filia
      Rok wyd:2015
Stron:345
Kraj:Polska

Karolina jest kobietą sukcesu. Żyje sama, z własnego wyboru, nie dopuszczając do siebie nikogo zbyt blisko. Straciła już w życiu tak wiele, że nie chce już więcej cierpieć. Aż nagle w progu jej domu staje młoda dziewczyna i wszystko się zmienia.

"Pierwsza na liście" to historia kilku kobiet, którą poznajemy z perspektywy każdej z nich. Karolina, zwana Iną, jest znaną dziennikarką, zamkniętą w swoim świecie kobietą, która nie chce z nikim nawiązywać bliskich więzi. Kiedyś miała przyjaciółkę, której ufała nad życie i chłopaka, z którym była zaręczona. Kiedyś kochała ludzi i życie. Lecz teraz chce tylko spokojnie pracować i nie martwić się o nikogo oprócz siebie.
Patrycja popełniła w życiu jeden błąd, który wiele ją kosztował. Jej życie nie potoczyło się tak, jak planowała, jednak nie jest zamartwiającą się i umartwiającą kobietą. Żyje spokojnie, wychowuje córki  najlepiej  jak  potrafi, do czasu, kiedy dowiaduje się o swojej chorobie.
Karola jest załamana  chorobą mamy, lecz nie poddaje się, wciąż szuka możliwości pomocy.  Kiedy trafia na listy mamy, a  w  nich na listę kilku osób, które mają jej pomóc po śmierci mamy. I tak trafia do Iny.                                                                                                                                                         Grażyna  niedawno straciła męża. Jest pełna smutku i  pretensji do świata. Radzi sobie jak może, do momentu, gdy dostaje zawiadomienie, że jest idealnym dawcą  szpiku i może komuś uratować życie. Teściowa jej nie wspiera a ona sama ma wątpliwości, które znikają po poznaniu pewnej nietuzinkowej kobiety.                                                                                                                            
"Pierwsza na liście" to dobrze napisana opowieść o rozpaczy, nadziei, wybaczeniu i miłości. O pogodzeniu się z losem, walce o życie, wierze i bezinteresownej pomocy. Lekki styl pani Witkiewicz nie przekazuje wcale lekkiej treści. Poznajemy kilka odrębnych, wcale nie lekkich, historii, w których dominują samotność, rozpacz i nadzieja. Mamy możliwość przybliżenia sobie obrazu całej struktury, jaką jest zależność pomiędzy chorym a wyborem dawcy, zachowaniem tajemnicy, wykluczeniem wszystkich negatywnych czynników zarówno u chorego, jak i u dawcy, oraz emocjami, jakie temu towarzyszą. Poznajemy także niesamowitych ludzi, którzy poświęcają swoje życie, by pomagać umierającym godnie przejść na drugą stronę. Wbrew tematyce, książka nie jest pesymistycznie nastawiającą opowieścią, wręcz przeciwnie, budzi nadzieję, że istnieją ludzie dobrzy, chętni pomagać, chcący zmieniać świat na lepsze. Pokazuje także, że przychodzi w życiu czas, w którym jesteśmy w stanie wybaczyć bliskim nam osobom bardzo wiele, a prawdziwa przyjaźń może przetrwać wszystko.                                                                                                                                   Pani Witkiewicz udało się stworzyć wiarygodnych, wielobarwnych bohaterów, ciekawą, wciągającą i wzruszającą historię. Opowieść dającą do myślenia, pouczającą, zmuszającą do głębszego zastanowienia. Lektura nie zajmuje wiele czasu, gdyż nie jest łatwo się od niej oderwać. Nie jest to może najlepsza powieść obyczajowa jaką czytałam, jednak ta ciepła, wywołująca emocje książka jest warta polecenia.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      
Polacy nie gęsi... 
Klucznik: Polska autorka
Gra w kolory ( sierpień 2014 - błękitny )
Wyzwanie biblioteczne
W 200 książek dookoła świata
Z literą w tle 

wtorek, 23 czerwca 2015

"Droga do domu" - Gabriela Gargaś


Wydawnictwo: Filia
      Rok wyd:2015
Stron:424
Kraj:Polska




Majka ma dwadzieścia lat i pragnie jednego - wyjechać z Rodzinnej,w której każdy zna każdego a dla młodych nie ma perspektyw. Ta młoda kobieta, pozująca na luzaczkę, w głębi duszy jest wrażliwa i marzy o miłości. Prawdziwej. Na razie jednak mieszka z babcią Tosią, którą uwielbia i która jest dla niej najważniejszą osobą na świecie. Rodzice Majki wyjechali za granicę w poszukiwaniu szczęścia i pieniędzy, pozostawiając nastoletnią córkę pod opieką babci. Pomimo świetnych relacji z babcią, porzucenie przez rodziców ogromnie Majkę boli. Teraz dziewczyna wpadła na świetny pomysł. Zabrać babcię w podróż marzeń, nad morze, by mogła, być może po raz ostatni, spotkać się ze swoją najlepszą przyjaciółką Zosią.
Antonina, zwana Tosią, to osoba, którą chyba każdy chciałby mieć za babcię. Pełna uroku starsza pani ma wiele mądrych rad w zanadrzu a jednocześnie tryska młodzieńczym entuzjazmem. Szalona, wspaniała, nie do zdarcia, skrywa przed światem kilka sekretów. Pomysł wnuczki początkowo wyśmiewa, jednak z czasem zapala się do niego i na wyjazd namawia także inną kobietę - Ewę.
Ewa pracuje w kwiaciarni i jest związana z Pawłem. Związek ten nie daje jej satysfakcji, chociaż kobieta bardzo kocha swojego partnera. Paweł coraz więcej czasu poświęca pracy, coraz mniej uwagi zwraca na Ewę. W pewnym momencie Ewa nie wytrzymuje i wyprowadza się do brata. Cierpi, tęskni, szuka pocieszenia w ramionach innego. Nadal kocha Pawła. Początkowo pomysł wyjazdu uważa za szalony, po namyśle stwierdza, że może jej przynieść ukojenie.
Alicja również załapuje się na wyjazd, za namową Majki, która kiedyś opiekowała się jej synkiem. Kobiety spotykają się od czasu do czasu, stąd Majka wie, że Ala nie jest szczęśliwa. Nadal żyje w żałobie po mężu, właśnie straciła pracę a jej największe marzenie, jakim jest napisanie książki, pewnie się nigdy nie spełni. Alicja żyje tylko dla swojego ośmioletniego synka, nie myśli o nowych znajomościach a zwłaszcza nie planuje nowych związków. Pomysł wyjazdu początkowo odrzuca, w końcu daje się przekonać i nigdy tego nie pożałuje.
Matylda trafia do nich przez przypadek poprzez Alę, która często spotyka tę smutną kobietę. Matylda żyje pracą, prowadzi pustelnicze życie, ubiera się na czarno i nigdy się nie uśmiecha. Od pięciu lat żyje w piekle wspomnień o kimś, kogo kochała nad życie, lecz straciła na zawsze.

Pięć kobiet, jedno dziecko i stary bus wyruszają w drogę wzdłuż wybrzeża. Jak to się potoczy? Czy podróż marzeń spełni pokładane w niej nadzieje?

Książkę przeczytałam w rekordowym tempie i z ogromną przyjemnością. Bardzo fajnie napisana, pełna życiowych mądrości podanych lekkim stylem, czasami zabawna, czasami smutna. Opowieść o przyjaźni i miłości, rozpaczy i nadziei, trudnych rozstaniach i pięknych powrotach. O zrozumieniu, wybaczeniu, poszukiwaniu szczęścia i sensu życia. O stracie i braku celu w życiu. O spełnianiu marzeń, rozkwicie uczuć i szalonej podróży, która każdej z kobiet przyniesie jakieś korzyści.

Autorka wykreowała bardzo ciekawe, różnorodne postaci, żywe, ludzkie, zwyczajne. Polubiłam każdą z nich, chociaż moją faworytką została siedemdziesięcioletnia Tosia. Postacie męskie są mniej wyraźne, występują jakby w tle, chociaż mamy możliwość poznania ich uczuć. W trakcie podróży kobiety zawitały nawet do miejscowości, w której pracuję:) Ciekawa jestem czy pani Gargaś odwiedziła opisywane przez siebie miejscowości, chociaż odniosłam wrażenie, że nie. 
"Droga do domu" to idealna lektura na lato. Ciepła opowieść o ludzkich losach, przepełniona ciepłem i nadzieją. Wzrusza, rozśmiesza, sprawia, że chcemy znaleźć się w tym busie razem z bohaterkami i spełniać swoje marzenia.

Polacy nie gęsi...
Klucznik: Polska autorka
Gra w kolory (sierpień 2014- błękitny)
W 200 książek dookoła świata
Czytam opasłe tomiska
Indywidualne wyzwanie czytelnicze u ejotka:)

niedziela, 29 marca 2015

"Opowieść niewiernej" - Magdalena Witkiewicz

"Jakie to dziwne, że gdy człowiek jest szczęśliwy, często nawet o tym nie wie. Nie zdaje sobie z tego sprawy. Dopiero później, żyjąc wspomnieniami, zauważa, że to, co go wtedy spotkało, to było właśnie szczęście."
Wydawnictwo: Świat Książki
    Rok wyd:2014
  Stron:224
Kraj:Polska
Opisałam również: "Zamek z piasku"

Każda z nas, kobiet, marzy o miłości pięknej, wielkiej i trwającej w niezmiennym stanie na wieki. I każda z nas wie, że takiej miłości nie ma. Zmieniamy się my, zmienia się partner, zmieniają się okoliczności i wymagania. Wszystko się zmienia, więc i miłość ulega przemianie. Kochające się związki przetrwają zmiany, natomiast związki, które powstały w wyniku błędnej oceny uczuć przynajmniej jednego z partnerów, przeważnie kończą się źle.
Z Ewą, bohaterką tej opowieści łączy mnie wiele, począwszy od daty ślubu, skończywszy na zakończeniu związku. I chociaż to nie ja byłam osobą zdradzającą, to bardzo wiele elementów tego związku wyglądało podobnie. Czy miałam duże wymagania? Raczej nie. Chciałam, podobnie jak Ewa, czuć się kochana nawet kilka lat po ślubie. Uważam, że to coś oczywistego w małżeństwie.
Ewa czuje się coraz bardziej zaniedbana. Przepracowany mąż, w wolnym czasie zalegający przed telewizorem lub ślęczący nad papierami, nie ma czasu ani ochoty, by poświęcić jej odrobinę czasu. Przestał się starać, uważając za oczywistość to, że Ewa jest i że powinna robić wszystko, by ułatwić mu codzienną egzystencję. Maciek jest przedstawiony jako bardzo nieprzyjemny typ. To facet, który traktuje żonę dobrze tylko wtedy, gdy przesadzi w kłótni lub chce coś od niej uzyskać. Wszystko ma być tak, jak on chce. W życiu bym nie wytrzymała z takim człowiekiem. To, jak ją dołuje, poniża, lekceważy, odmawia jakiejkolwiek czułości. I w dodatku nie chce dzieci. Nic dziwnego, że Ewa przeżywa kryzys, zwłaszcza po poronieniu. Ewa szuka pocieszenia w wymianie maili z przyjacielem, który kochał ją od zawsze. Wkrótce szuka pocieszenia także w ramionach kochanka. Zagubiła się. Nie znalazła w sobie siły na samotne życie. Czy ją usprawiedliwiam? Nie, ale też i nie krytykuję. Ja zrobiłabym zupełnie inaczej, lecz przecież każdy ma inny charakter, inaczej odczuwa i musi przejść swoją drogę do zrozumienia po swojemu.

Historia opowiedziana w książce jest historią wielu kobiet, bo chyba niewiele kobiet ustrzegło się przed sporymi rozczarowaniami swoim związkiem i zachowaniem partnera. Wszystko jednak ma dwie strony i chętnie spojrzałabym na całą sprawę również oczami Maćka. Chociaż nie podobało mi się jego zachowanie także przed ślubem, to przecież starał się o nią bardzo, chciał z nią spędzić życie. Dlaczego aż tak źle ją traktował, gdy już była jego? Maciek nie był złym człowiekiem, był tylko strasznym egoistą, zwykłym "dupkiem". Czasami czytając jego odzywki, nóż mi się w kieszeni otwierał. Ewa za to jawi mi się jako kobieta zbyt powolna woli męża, mało stanowcza, nie walcząca o siebie i swoje stanowisko w domu. Usługując mężowi od początku związku, starając się uprzedzić jego życzenia, sprawiła, że uważał to za coś oczywistego. Nie miał powodu o nic się starać, bo wszystko miał podane na tacy. Ewa nie była szczęśliwa, lecz nie potrafiła się uwolnić i zawsze trzymała w zanadrzu jakiegoś mężczyznę, na pocieszenie.

"Opowieść niewiernej" to opowieść o trudach małżeńskiego życia, codziennych rozczarowaniach, trudnych wyborach i życiowych pomyłkach. Powieść typowo kobieca, opowiedziana tylko i wyłącznie przez kobietę, jednostronna, nieobiektywna. Książka, którą przyszłe panny młode powinny przeczytać ku przestrodze, jak nie stać się popychadłem we własnym domu. Oraz po to, by dobrze przyjrzeć się zachowaniu przyszłego małżonka jeszcze przed ślubem. Nie ma co się łudzić. Jeśli przed ślubem nie jest kolorowo, to po ślubie na pewno tak się nie stanie:)

Przeczytanie tej książki zajęło mi dwie godziny. Dwie godziny, przez które nie istniałam dla świata, mąż mi podawał kawę a dzieci ciasteczka. Oczywiście nie ten mąż z początku mojej opinii:) Książkę czyta się bardzo szybko, bo historia Ewy wciąga dzięki swej realności. Uważam tą krótką opowieść za bardzo dobrą książkę, z której można wynieść jakąś naukę, przy której trzeba się zatrzymać, zastanowić, odnieść do siebie. Nie jest to książka, którą mogą zrozumieć mężczyźni. Oni będą oburzeni pretensjami Ewy. Nie na próżno się mówi, że jesteśmy z innych planet:)

W 200 książek dookoła świata
Wyzwanie biblioteczne
Polacy nie gęsi...

piątek, 20 lutego 2015

"Cząstka ciebie" - Ella Harper

"Wtuliłam się w niego, wdychając jego siłę, napawając się jego pozytywny myśleniem. Miał rację. Damy radę. Ściskałam kurczowo swoją piękną książkę. W tamtej chwili wiedziałam, że wszystko będzie w porządku. Były walentynki, miałam troskliwego męża i wspaniały prezent - oraz to, co najważniejsze. Nadzieję."
Tytuł oryginału: Pieces of you.
Wydawnictwo: Prószyński
    Rok wyd:2014
Stron:444
Kraj:Wielka Brytania
Luke Hart to mężczyzna, który chyba dla każdej kobiety byłby ideałem. Przystojny,z ogromnym poczuciem humoru, troskliwy, niebywale wrażliwy a przy tym męski. Pracując jako ratownik medyczny zaspokaja swoją potrzebę pomagania innym. Już jako młody chłopak musiał stać się oparciem dla całej rodziny, gdy po śmierci ojca, matka się załamała, starszy brat uciekł od odpowiedzialności a młodsza siostra próbowała się zabić. Luke stał się kimś, na kim polegali wszyscy członkowie rodziny, na kim mogli się oprzeć i komu mogli się zwierzyć.
Lucy z kolei to kobieta zamknięta w sobie, mająca problemy z poznawaniem nowych ludzi, odrobinę zakompleksiona, nie doceniająca swoich walorów. Jako jedynaczka nie czuła się wyróżniona, czuła raczej, że, choć rodzice ją kochają, to jest ona tylko dodatkiem do nich jako pary. Z tego powodu Lucy jest jakby wycofana, trudno jest wzbudzić jej zaufanie, problemem jest dla niej otworzenie się na innych ludzi.
Tą barierę udaje się przełamać Luke'owi już na samym początku ich znajomości, gdy na pewnej imprezie rozbraja Lucy swoim poczuciem humoru i komplementami. Gdy po jakimś czasie od imprezy odnajduje ją w jej miejscu pracy, Lucy traci dla niego głowę. Oboje tracą. Od tej pory są parą, jaką każdy chciałby tworzyć z drugą osobą. Łączy ich niesamowite uczucie pewności, że są dla siebie stworzeni. Nie dziwi więc, że biorą ślub i próbują stworzyć pełną rodzinę. Lecz to, co dla większości małżeństw jest naturalne, im stwarza niebywały problem. Lucy wielokrotnie zachodzi w ciążę, którą jednak bardzo szybko traci.
Kiedy poznajemy Lucy i Luke, są już pięć lat po ślubie, a Lucy jest w czwartym miesiącu ciąży, w którą zaszła w ostatniej próbie in vitro.To jest ich ostatnia szansa na wspólne dziecko i przepełnia ich ogromny strach oraz nadzieja. Niestety życie tej pary zmienia się w koszmar w wyniku wypadku, jakiemu ulega Luke. Czas ten, niezmiernie trudny dla Lucy, staje się czasem na przemyślenie własnego życia zarówno głównej bohaterki, jak również całej rodziny Luke'a.

Książka "Cząstka ciebie" to historia o wielkiej miłości, która zaginęła gdzieś w ferworze walki o macierzyństwo. Chęć urodzenia dziecka Luke'a stała się dla Lucy obsesją. Nie dopuszczała do siebie myśli o innym rozwiązaniu problemu, skupiła się tylko na tym, żeby to było dziecko jej męża. I choć spowodowane to było ogromną miłością do męża, sprawiło jednocześnie, że odsunęli się od siebie.
Jest to również książka o poszukiwaniu samej siebie, nabieraniu pewności, radzenia sobie z własnymi problemami. Książka o zagubieniu, nadziei, wybaczeniu. O trudnych relacjach rodzinnych, bolesnych prawdach. O tym, że nikt z nas nie może być pewny jutra, że trzeba cenić to, co się ma, dopóki się to ma. Że budować można latami a stracić w jednej chwili. Że sama nadzieja i wiara czasami nie wystarczą. Że znalezienie swojej drugiej połowy jest szczęściem samym w sobie. Że życie nie szczędzi nam ciosów, lecz z pomocą rodziny i przyjaciół jesteśmy w stanie się podnieść.
Książka pani Harper nie jest przeciętnym czytadłem. To słodko-gorzka historia wzbudzająca wiele emocji. Choć fabuła nie jest zbyt oryginalna, bo temat macierzyństwa staje się coraz częściej spotykany, to styl autorki bardzo mi podpasował. Część historii poznajemy z ust samej Lucy, część jest retrospekcją ich związku. Na sprawę patrzymy też oczami matki Luke'a, Patricii, jego siostry Nell oraz brata Ade'a. każde z nich boryka się ze swoimi problemami, jednocześnie wspierają Lucy i próbują ułożyć swoje relacje rodzinne na odpowiednim poziomie. Ogromnym wsparciem dla Lucy jest jej przyjaciółka Dee i jej mąż David. O takich przyjaciołach się marzy.

W trakcie czytania książki wiele razy coś chwytało mnie za gardło. Wiele razy opowieść Lucy wzbudzała we mnie ogromne  współczucie i zrozumienie. W całej książce nie ma chyba żadnej typowo negatywnej postaci, nikt mnie nie drażnił, nikt nie psuł humoru. Oprócz samej historii oczywiście, która humor mi psuła totalnie. W pozytywnym sensie, bo skoro historia wzbudza takie emocje, to oznacza, że jest dobrze napisana.
Polecam wszystkim, którzy lubią sobie popłakać w trakcie lektury, którzy lubią czuć gulę w gardle, którzy lubią, gdy lektura wzbudza wiele emocji, niekoniecznie pozytywnych. Polecam tym, którzy lubią czytać opowieści z życia wzięte, pełne dramatów i miłości. Książka głównie dla kobiet, lecz myślę, że i facet się w niej odnajdzie. Wzruszająca historia miłosna, pełna tragedii, nadziei i rozpaczy.

Z literą w tle
Klucznik - Love story
Wyzwanie biblioteczne
W 200 książek dookoła świata
Czytam opasłe tomiska

poniedziałek, 29 grudnia 2014

"Tam, gdzie twój dom" - Iwona Małgorzata Żytkowiak

"Jak masz problemy, wypowiedz je. Puść je w powietrze. Bo one wówczas rozpadają się na nieważne dźwięki, tracą jedność i moc. Wypowiedz je. Byle głośno. Nieważne, w jakim języku, byle w ludzkim. Zwierzęta wprawdzie też mają swój język, ale problemów nie mają. I choć bólu możesz i od jednych, i drugich doświadczyć, tak prawdziwie to tylko ludzie mogą ukrzywdzić na całe życie, że i dusza, i ciało chore zostaną. Zwierzę samo w sobie zła nie ma, chyba, że mu je człowiek zaszczepi. A w człowieku zło dojrzewa powoli i potężnieje, a on je przetwarza i miota się na lewo i prawo. I każdemu rozdaje, i wcale nie podług zasług, ale często z zazdrości lub głupoty. A straszne jest to, że choć tyle go daje, to i tak mu starcza jeszcze na długie lata."
Wydawnictwo:Prószyński
    Rok wyd:2014
Stron:472
Kraj:Polska
Ewa jest młodą mężatką z małą córeczką, kiedy to mąż wysyła ją do nieznanego jej Miasta, w którym mieszkają same niemieckie rodziny. Dzieje się to w latach trzydziestych, jej mąż jest zawikłany w jakąś bliżej nienazwaną działalność wywrotową. Ewa jest przerażona. Musi opuścić cała rodzinę i  zamieszkać wśród obcych jej zarówno językowo, jak i kulturowo ludzi. Sama, bez wsparcia męża, kobieta czuje się wyobcowana, wciąż na językach. I choć miejscowi zostawiają ją w spokoju, Ewa nigdy nie czuje się tutaj u siebie.Lata mijają, mąż wpada raz na rok, nocą, jak potajemny kochanek. Córka Ewy, Aniela, rośnie wśród Niemców, uczy się w niemieckiej szkole, nie jest już ani Polką, ani jeszcze Niemką. Brak tożsamości narodowej ma ogromny wpływ na ich życie. Komplikuje to jeszcze małżeństwo Anieli z Niemcem, z którego na świat przychodzą bliźniaczki, Stefania i Róża.

Historia opowiedziana w książce ma spory przekrój czasowy. Zaczyna się niedługo przed wojną a kończy w teraźniejszości. Opowieść skupia się głównie na Róży, chociaż wszystko zaczyna się od Ewy. Najmniej czasu autorka poświęciła Anieli. Powieść jest historią trzech kobiet, każda w jakiś sposób została skrzywdzona przez mężczyznę, każda borykała się z samotnością i samotnym rodzicielstwem. A podstawą wszystkiego był brak przynależności narodowej, uczucie wyobcowania, strach przed życiem samym w sobie. Nie zgadzałam się z decyzjami bohaterek, jednak mogłam je zrozumieć. Polubiłam Ewę, Aniela była mi dość obojętna, natomiast Róża kompletnie nie przypadła mi do gustu.

Za ogromny plus uważam sposób przedstawienia całej historii. Język i styl autorki jest bardzo plastyczny, rysuje przed nami obrazy ówczesnych miast, wsi, warunków życia, uczuć bohaterek. Cała oprawa jest bardzo realistyczna, zwłaszcza opisy konkretnych miast np. Szczecina. Czytając o ogromnych kolejkach, w których ludzie stali byle stać, bo nigdy nie wiadomo co rzucą na półki, przypomniałam sobie dzieciństwo i aż się uśmiechnęłam. Tutaj całkiem sprawnie oddane są czasy PRL-u i różnych dziwnych rzeczy, jakie wtedy miały miejsce. Cała opowieść jest ciekawa, choć raczej smutna. Nie znajdowałam zbyt wielu radosnych chwil w życiu tych kobiet. Atmosfera książki jest przytłaczająca samotnością, opuszczeniem i brakiem nadziei. I nawet optymistyczny koniec nie zatarł wrażenia przygnębienia. Zabrakło mi woli walki o szczęście u bohaterek, jakiegoś pazura. One poddały się losowi i jedna za drugą robiły wciąż te same błędy.

Co do wad, to przede wszystkim przyczepię się do błędów, zarówno stylistycznych jak i lietrówek. Z reguły staram się ignorować drobne błędy, natomiast tutaj zjedzonych końcówek, braku spójników czy błednej odmiany jest sporo. Nie zmienia to jednak faktu, że książkę czyta się dobrze.

Polecam miłośniczkom historii rozciągniętych w czasie,  perypetii rodzinnych, smutnych, nostalgicznych losów ludzkich i drobiazgowych opisów. Dla mnie książka była dobra, jednak zbyt przygnębiająca.


Polacy nie gęsi...
Czytamy powieści obyczajowe
Czytam opasłe tomiska
Europa da się lubić

sobota, 27 grudnia 2014

"Zła córka" - Justine Lévy

"Kiedy pielęgniarka położyła mi ją na piersi, taką maleńką, odkryłam pierwsze pieszczoty, pierwsze pocałunki, swój pierwszy oddech jako mamy, jej ciałko przy moim, gesty nowe, a tak zarazem bliskie, miłość świeża, a tak dobrze znana. Moja śliczna, powiedziałam do niej, te słowa przyszły z oddali, moja śliczna, mówiła mi mama, gdy byłam mała, moja śliczna, w głowie nie może mi się pomieścić, że jest taka doskonała, rysy ma takie dopracowane, uszka, powieczki, jest perfekcyjna, od razu ją poznałam, to oczywiście o n a, znamy się świetnie, nie było nikogo, a teraz jest ktoś i ja jestem czyjąś matką."
Tytuł oryginału:Mauvaise fille.
Wydawnictwo:Sonia Draga
    Rok wyd:2011
Stron:207
Kraj: Francja
Oj, nielekka to książka. Chociaż czyta się ją w ekspresowym tempie.
Główną bohaterką książki jest Louise, która właśnie dowiaduje się, że jest w ciąży. Stan ten wywołuje w niej panikę i poczucie winy. Panika....może być zrozumiała, gdyż kobieta nie czuje się dojrzała do roli matki. Ale poczucie winy? Ano tak. Matka Louise właśnie umiera na raka. Jak ona ma urodzić dziecko, cieszyć się szczęściem, być matką, kiedy jej własna, ukochana matka umiera?
Cała książka to chaotycznie zapisane uczucia targające Louise, zdania wielokrotnie złożone, często jedno przeczące drugiemu. Potok myśli, zalew uczuć, rozchwianie emocjonalne. Chociaż czasami ciężko się to czyta, jest to jednocześnie idealne odzwierciedlenie uczuć, które niejednokrotnie targają przyszłymi matkami. Czy ja się w ogóle nadaję na matkę? A ta lampka wina, wypita jeszcze zanim się dowiedziałam o ciąży? Może zaszkodzić dziecku? Skąd będę wiedziała co mam robić? Na pewno będę zła matką! Tak samo jak jestem złą córką. Bo jaka dobra córka zaszłaby w ciążę, gdy jej matka umiera?
Co ciekawe, matka Louise, Alicja, wcale nie była dobrą matką. Piła, ćpała, zaniedbywała córeczkę, gdy ta była mała. Dopiero choroba połączyła obie kobiety i sprawiła, że Louise wreszcie miała taką matkę, jaką zawsze chciała mieć. Loise jest wręcz opętana myślami o matce, jej żal nie ma granic, jej rozchwianie emocjonalne było dla mnie czasami zupełnie niezrozumiałe. Louise zdawała sobie sprawę z niedoskonałości matki a jednocześnie wynosiła ją na piedestał.
Podziwiam za to męża Louise, Pabla, który całe to dziwaczne zachowanie znosił ze spokojem i wyrozumiałością. Choć mężczyzna jest tylko gdzieś w tle, jasno jest pokazane, że małżonkowie się kochają a Pablo jest osobą, na którą Louise zawsze może liczyć. Podobnie jest z ojcem kobiety. Kochał swoją byłą żonę, nadal w trudnych chwilach wspierał ją finansowo, stawał na głowie, by zapewnić Alicji odpowiednią opiekę.
Śmierć matki sprawia, że Louise totalnie się rozsypuje.

Jak pisałam na początku, czytanie tej książki nie jest lekkie. Trzeba się skupić, żeby zrozumieć niektóre zdania, gdyż są gmatwaniną myśli i uczuć. Siedzimy w głowie Louise i wraz z nią przeżywamy największy smutek i największą radość jednocześnie. Pełno tu smutku, żalu, poczucia winy, rozpaczy, żałoby. O wiele mniej szczęścia z nadchodzących narodzin.
Naładowana uczuciami opowieść o kobiecie, którą gnębią demony przeszłości. Która pomimo ciężkich przeżyć stara się odnaleźć szczęście.
Książka moim zdaniem nadaje się raczej dla dojrzałego czytelnika, do niej trzeba dorosnąć. Młoda osoba nie będzie w stanie zrozumieć targających kobietą uczuć. I zdecydowanie jest to lektura dla kobiet. Nie wiem, co mógłby z niej wynieść mężczyzna oprócz strachu przed ciążą partnerki:)

Ta niewielka książeczka niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny i nie pozostawia czytelnika obojętnym na swoją treść. Czy Louise uda się być dobrą mamą? Sprawdź sam.

Z literą w tle
Czytamy powieści obyczajowe
Gra w kolory
Europa da się lubić